niedziela, 31 marca 2013

W święta dobrej wódki


W święta daruję sobie Głódziów, Michalików i Rydzyków. Dobrej wódki, zimnej, życzę i każdemu, co mu się podoba.

Wódki z prawem do tytułu "Polska Wódka".

sobota, 30 marca 2013

Arcybiskup wypędził media, nie chce świadków swego upadku


Abp Sławoj Leszek Głódź znienawidził świadków swego czasu - media. Wygnał je, gdy poddał się rytuałowi katolickiemu. W jego archidiecezji w Wielką Sobotę sopocki Caritas urządza śniadanie dla ubogich, w których uczestniczy pan na archidiecezjalnych włościach.

Hierarcha zachował się, jak prawdziwy feudalny pan. Nie dość, że zrobiliście mi kuku na całą karierę, to jeszcze wtryniacie się do mojego obejścia. Głódź już nie liczy na żadną rehabilitację medialną, akurat śniadanie z ubogimi umożliwiłoby przyjrzeć się, jakim jest człowiekiem, jaki jest jego stosunek do najuboższych. A nawet - napiszę na wyrost - do samego siebie, bo taki Kościół ubogiego Franciszka proponuje nowy papież.

Głódź nie ma szacunki dla siebie, więc trudno wymagać, aby go miał dla innych. To śniadanie dla ubogich, to  winno być śniadanie Głódzia z samym sobą. Z własną pokorą w stosunku do innych. Wyprosił jednak świadków swego upadku, media, gdyż mogłyby śledzić każdy jego grymas na twarzy, każdy gest. Powinien być do tego przyzwyczajony, wszak przy ołtarzu spełnia rolę pośrednika między Bogiem a wiernymi.

W kościele jest jednak odległość dla wzroku, dla mediów (mimo zoomu), bariera wzniosłości. Upadek można ukryć w porządku liturgicznym, można zasłonić się innymi, jak to było w czwartek, gdy do Katdery Oliwskiej przybyli na mszę politycy PiS. Nie można tego zrobić w kontakcie z innymi, gdy bezpośrednio się obcuje gestem i słowem, bez protez liturgicznych, bez cytatów biblijnych. Wówczas się jest nagim, bez blichtru hierarchicznego. Tego nie pokazał abp Głodź, bo może już nie ma co pokazać.

piątek, 29 marca 2013

Błaszczak wydaje swoje smrody w publicznych mediach


Człowiek, który nosi miano Mariusz Błaszczak (z PiS ten "niewidzialny" człowiek pochodzi; określenie Marka Migalskiego), a który ma się świetnie z podatków Polaków, nawet potrafi pierdnąć, jak w Programie 3 Radia Polskiego.

Oto najnowszy smród tego antyPolaka, czystego sowieta:


Mariusz Błaszczak: Politycy Prawa i Sprawiedliwości, jak co miesiąc będą uczestniczyli w uroczystościach żałobnych, a więc o godzinie 8 Msza Święta, my co miesiąc pamiętamy o tych, którzy odeszli…
PR3: Czy to wyklucza obecność w tych uroczystościach organizowanych przez ministra?
Mariusz Błaszczak: To jest tak, że my pamiętamy, a minister organizuje uroczystości oficjalne…
PR3: Czy to źle?
Mariusz Błaszczak: To dobrze, ale to nie znaczy, że my mamy porzucić nasze uroczystości w imię tego, żeby uczestniczyć w uroczystościach oficjalnych.


Gamoń zwany Błaszczak nie powinien nigdy zaistnieć w sferze publicznej, kompromituje Polaka jako Polaka i intelekt, który jako homo sapiens powinien posiadać, a go nie posiada.

AntyPolak Błaszczak smrodzi sobą, człowiek-smród. Zatykać nosy!

czwartek, 28 marca 2013

Abp Głódź przemówił do tych, którzy wybrali niewłaściwą drogę



Abp Sławoj Leszek Głódź po 10. dniach od publikacji "Wprost", jak po solidnym detoksie, przemówił dwugłosem. Ciałem i duchem. Ciałem - obecnością na mszy w dniu kapłańskim, Wielki Czwartek, gdy duchowni celebrują swoje narzędzia pracy, krzyżma. A duchem, jak porządny poeta, gdy opuszcza pustelnię, dzieło ma skończone i dzieli się epilogiem z wyznawcami, w jego wypadku oświadczeniem odczytanym przez jednego z mianowanych kapłanów w hierarchii archidiecezji gdańskiej.

Krzyżma sobie darujmy, acz jeden passus ze św. Pawła zacytowany przez hierarchę warto przywołać, bo jest w nim peryfraza proustowska: "Nie dał wam Pan Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia". Czort wie, kogo to tłumaczenie, pewnie z Biblii Tysiąclecia, zdanie jednak jest dwuznaczne, najważniejsze jest owo "trzeźwe myślenie". Brak go dziennikarzom "Wprost"? Czy skromnie arcybiskup sobie je przyznał po 10-dniowym detoksie?

Dzieło pisane w formie oświadczenia jest pokrętne, warto aby nad nim się pochylił "krytyk, co wielkich tego świata się nie boi". W paragrafie drugim czytamy: "Wielka krzywda została wyrządzona przede wszystkim Kościołowi i Archidiecezji Gdańskiej".

O, samokrytyka? Czy krytyka "Wprost"? I dalej w tym samym paragrafie: "Czynię to i ja, znając swoja małość i grzeszność przed Bogiem".

Co nam arcykapłan mówi? Że poczuwa się do winy, bo to rytuał, ale jego instancją przed którą schyla swoje zawstydzone czoło jest Jego Miłość Bóg, a nie wy mali ludzie i inne dziennikarskie hieny. Publikę, wiernych, czytelników i wszystkich razem hierarcha nazywa: "którzy wybrali tę niewłaściwą drogę".

Na tej niewłaściwej drodze są delatorzy z własnego gniazda, mianowani przez arcybiskupa na dobre stołki: "niektórzy z naszych kapłanów" - czytamy w 3. paragrafie. Wybrali "samozwańczy sąd na łamach prasy".

A to się nie godzi, to  bezprawny lincz na arcybiskupie. Są sądy prawdziwe - pisze dalej w epistole gdański zwierzchnik kapłanów i wiernych - (kto?) "nasz Pan Jezus Chrystus", bo "wszyscy jesteśmy dłużnikami Bożego Miłosierdzia".

Wszystko jasne. Sąd tam na górze jest od prawdziwego sądzenia. Choć w 5. paragrafie metropolita gdański namawia do dialogu "tych, którzy rzucili w niego kamieniem". Dialog może odbyć się u nuncjusza apostolskiego. Proszę bardzo, ambasador watykański was przyjmie, byle na kolanach. Klęczników wystarczy dla wszystkich, ten mebel przecież jest dla wiernych i dziennikarzy. Kapłani mają inny mebel - ołtarz.

Takie jest "trzeźwe myślenie" abp Głódzia po 10-dniowym detoksie. A co powiedział w dalekim Watykanie zwierzchnik hierarchy gdańskiego, papież Franciszek, który też w tym dniu kapłańskim celebrował krzyżma? Franciszek nadal proponuje inna retorykę, która nijak się ma do słów analizowanego wyżej duchownego Polaka, powiedział: "Jest kryzys tożsamości kapłańskiej, księża zamieniają się w kolekcjonerów antyków".

Jakby mówił o naszym Głódziu. Czy arcybiskup to słyszał? Nie, bo w tym czasie też celebrował krzyżma. Kryzys tożsamości abp Głódź ma za sobą, trwał 10 dni, a czy kolekcjonuje antyki, czy flaszki - trudno powiedzieć - może się leczy.

środa, 27 marca 2013

Co Tuska poraziło, popradziło, a może pogięło?


Zadowolenie z polityki Donalda Tuska spadło do 30%, więc premier w ramach polityki przygranicznej fundnął igrzyska. Zimowe i w 2022 roku, które nie wiadomo, gdzie się odbędą. Premier już dawno nie sypie groszem w formie wzrostu gospodarczego, raczej sięga do kieszeni podatkami.

Może lud złapie się na igrzyska. Doświadczenie w tej sferze jest. Zgłoszenie do organizacji igrzysk zimowych w Zakopanem i w Popradzie. Doświadczenie porażki. Innych Polacy nie mają, zahartowali się podczas Euro 2012, ostatnio na Narodowym w meczu z Ukrainą. Organizuje to jakoś emocje.

Uzasadnienie też się znalazło do przegranej rywalizacji igrzysk Zakopane/Poprad: MKOl przyznaje prawo organizacji pojedynczym państwom i miastom. Spojrzał premier na mapę, najbliżej gór jest Kraków, więc padło na miasto królewskie.

Tusk ostatnio w Krakowie nie bywa, więc mogło mu umknąć, że do igrzysk zimowych potrzebne są jakieś góry, najlepsze są Alpy, ale my ich nie mamy. W Krakowie najwyższy jest Wawel, który może przekona jego przeciwników politycznych.

Pojechał premier na rekonesans do tego przegranego Popradu (wspólnie z Zakopanem), gdzie spotkał się z premierem Słowacji Robertem Fico. A o czym miał z nim gadać? Interesów wspólnych nie za wiele. Słowacja też ma kłopoty ze wzrostem gospodarczym i też wyciąga rękę do kieszeni swoich obywateli.

Igrzyska to wspólny mianownik, który sprawdza się pod każdą szerokością geograficzną. Padło więc na Kraków. Fico znalazł dla swoich rodaków uzasadnienie w ramach polityki przygranicznej, Tusk tym bardziej, który nawet posłużył się słownikiem wyrazów obcych: - Jestem przekonany, że synergia, którą budujemy poprzez współpracę Słowacji i Polski, także w tym wypadku może dać nadspodziewanie dobre efekty.

Cytat z premiera Tuska jest toczka w toczkę. Lud mógł się podrapać w głowę: Och, nowa dyscyplina zimowa olimpijska, może jesteśmy w tym dobrzy. Może mamy szanse na medal. Przecież Piotr Żyła tokuje, jakby miał synergię.

Lud jednak na te igrzyska w mieście królewskim się nie złapał, bo media siedzą cicho. Można tylko się zastanowić, co poraziło Tuska w tym Popradzie? Poraziło, a może popradziło, po naszemu - pogięło.

wtorek, 26 marca 2013

Biskupie limuzyny


Przed każdą konferencją Episkopatu Polski odbywa się coś w rodzaju pokazu najlepszych limuzyn w kraju. Biskupi zjeżdżają i szpanują nie tylko przed sobą, ale także przed wiernymi, którzy wszak im za te limuzyny płacą.

A samochody niczego sobie kler posiada, jak najlepsi kapitaliści. Biskupi wszak obracają kapitałem boskim, a ten jest niepoliczalny, nieskończony.

Samochody robią wrażenie, bp Muszyński jeździ Audi A8, bp Ryczan Lexusem RH450h, inny Volvo XC60.

Szczególnie dużo luksusowych samochodów można było spotkać, gdy hierarchowie toczyli rozmowy z rządem o Funduszu Kościelnym. Może biskupi chcieli przekonać rządzących, że mają marne wehikuły, a chcieliby szpanować takimi maybachami.

Trzeba kler zrozumieć, nic nie robią, a chcą mieć. Jak wszystkie nieroby, mają przyziemne marzenia o luksusie.


poniedziałek, 25 marca 2013

Potrzebna jest Komisja Prawdy w sprawie pedofilii w Kościele


Takie przypadki pedofilii kleru, jaki dotknął 12-letniego Marcina K. w Kołobrzegu, powinny stać pretekstem do prześwietlenia tego problemu. To wszak dobra okazja, bo 25-letni dzisiaj mężczyzna potrafi mówić o tym otwarcie, pomogła mu długoletnia psychoterapia.

Ileż podobnych ofiar w ogóle nie zdecydowało się stanąć naprzeciw potężnej w kraju instytucji, jaką jest Kościół. To moloch, który zastrasza, o czym świadczy fakt, iż Marcin K. nie może znaleźć prawnika, który reprezentowałby go przed prawem.

Przypadki pedofilii, o których nie wiemy, bo ofiary zostały uciszone, albo hierarchowie zamietli pod dywan, a robią to, gdyż zsyłają duchownego na inne parafie, bądź na misje zagraniczne (przypadek w Poznaniu księdza ze śmiercią własnego dziecka na plebanii).

Polski Kościół nie poczuwa się do winy (grzechu), iż jego personel dopuszcza się najgorszych przewin, łamiąc kręgosłupy najmłodszych, niepełnoletnich wiernych. Zresztą co to za wierny, 12-latek, którego intelekt nie odpowiada za jego wybory, bo dokonali za niego dojrzali rodzicie? Episkopat stosuje pokrętną wykładnię prawa, iż zadośćuczynienie może być wymagane od osoby prywatnej (w tym wypadku byłego już księdza), a nie instytucji. Toż to horrendum moralne Episkopatu.

Sprawa łowienia dusz osesków, dzieci, niepełnoletnich, w formie chrztu też powinna stanąć na agendzie debaty publicznej. Nastał już czas, aby społeczeństwo stawało się dojrzałe i zmierzyło się fundamentalistycznym dogmatem narzuconym przez tradycję. Świat się zmienia i wiedza o nim, a skamielina trwa i w kraju ma się bardzo dobrze, by nie powiedzieć, że staje się nieuprawioną stroną debaty o wartościach egzystencjalnych (ostatnio abp Wacław Depo deprecjonował osiągnięcia współczesnej nauki, medycyny na Jasnej Górze).

Pedofilia w Kościele winna zostać potraktowana poważnie i powstać jakaś Komisja Prawdy, która w końcu temu robactwu moralnemu pozwoli wyjść na wierzch i potraktować, jak ta najcięższa przewina wobec bezbronnych istot się zasługuje.

W takiej Komisji Prawdy nawet niech zasiadają przedstawiciele kleru, ale na pewno winna być reprezentowana najważniejsza strona: ofiar pedofilów, albo oni sami, acz to delikatna sprawa i trudna nawet do artykułowania przez "wyleczonych" drogą psychoterapii. Wiedzę jednak mają organizacje pozarządowe, media. Także winna być obecna w takiej komisji strona państwowa, rządowa, albo parlamentarna.

Nie może obyć się tak, że 25-letni Marcin K. wygrywając z kurią koszalińsko-kołobrzeską zuboży ich tylko o 100 tys. zł. Tamtejszy kler tego nawet nie odczuje. Jak każda kara ma być bolesna i dydaktyczna, czego doświadczyły parafie w USA.

Przede wszystkim nie wierzę, aby duchowni w Polsce mieli być szczególnie - statystycznie - inni od kleru w USA i Irlandii. Znając ich obnoszenie i bufonadę w stosunku do wiernych i społeczeństwa ta skala może być odpowiednio większa.

niedziela, 24 marca 2013

Kukiz Kiepski z Oderwani.pl


Zmieleni.pl są oderwani od intelektu, albo go niewiele posiadają. Mają do tego prawo. Idiotów w Sejmie jest całe mrowie. Idioci pozazdrościli idiotom.

Zresztą słusznie. Kto idiotę wybiera do ciała przedstawicielskiego? Idioci. Zawsze ich jest więcej. 98% populacji (Horacy).

O to się bije Kukiz. Spojrzał na idiotów, sam o sobie nie ma większego mniemania, o czym świadczą jego wywiady, w życiu nie ma co robić, jego chała się już nie przebija na rynku podkultury. Czas na olej w rozumie minął lat temu 30. i więcej. Za darmochę chce żyć na koszt innych.

Więc co? JOW-y. Biedaczyna książek nie czytał, o systemie brytyjskim (anglosaskim) niewiele wie, bo szkoda czasu, więc liczy na to samo, na co liczą inne partie. Przesrać własne życie i innych. Leniuszek.

Ubożuchny program do kilku przemówił i liczy leniuszek, że jemu też się uda. Lenie mielą dwa puzzle. Nawet one nie chcą się złożyć w sensowną całość.

Ferdynand Kukiz Kiepski. Śmiech z sitcomu.

sobota, 23 marca 2013

Cud Malina


Powyższa ilustracja pochodzi z blogu Maliny Mituni.



Mituni jest ilustratorką, projektantką, twórczynią komiksów, rysowniczką i malarką.

Autorka zadaje pytanie: Co zrobić z miłością, która nam się przelewa?

I odpowiada: wylać na bliźniego swego.

I ten rysunek powstał z takiej inspiracji:

Do stworzenia tej ilustracji skłoniły mnie ostatnie wydarzenia związane z Panem Arabskim i krótka lektura gazety Nasz Dziennik. To co tam jest napisane, jest tak przepiękne, że pęka guma w rajtach. Cóż za obiektywizm.
Z serdecznymi pozdrowieniami dla wszystkich, którzy mają monopol na Pana Boga i Prawdę.



piątek, 22 marca 2013

Ch...



A niby dlaczego Ewa Wójciak miałaby przepraszać Franciszka za ch..?

Po pierwsze, jemu to lata, bo wie (a przynajmniej powinien być tego świadomy), że tych "ch..." padło miliony, jeżeli nie miliardy.

Dwa. Do Watykanu nie doszło, bo inne o wiele ważniejsze sprawy mają na głowie (szmal).

Trzy. Wójciak, jako artystka, wyraża nie tylko siebie, ale innych. Postacie, które odtwarza. Gdy bohater mówi,że ktoś jest ch..., to ma zamknąć usta?

Cenzura ekspresji - jej i bohaterów - to są kajdany wyrażania siebie. To nie papież Franciszek został obrażony, to jego wyznawcy czują się obrażeni.

I to są prawdziwe ch...

A ch... godność nie pozwala przepraszać. Tacy ch... się urodzili.

czwartek, 21 marca 2013

Korwin-Mikke jak Dzierżyński


Janusz Korwin-Mikke swoim niewielkim rozumem wykombinował, że demokracja jest zła. Ale to dzięki demokracji może wyjąkać swoje przemyślenia. Nic to, że mu dwa puzzle nigdy się nie składają w jakikolwiek sens, ważne, iż są wypowiedziane pod muszką - tak ma ten troglodyta.

Oto kolejna jąkająca myśl Korwin-Mikkego: "Łajdaków z UE należy rozstrzelać! Ja nie żartuję".

Domorosły Felek Dzierżyński strzelać nie może, bo naboje jego zająknięć to zwykłe ślepaki, gdyby jednak żył w czasach Lenina, to nie wiem, czy Dzierżyński zostałby pierwszym czekistą, Korwin-Mikke zająkałby go na śmierć.

Pieprzy ten łysy idiota, że nawet mu dwa puzzle nie chcą się złożyć w żaden sens. Korwin-Mikke - nasz Dzierżyński bez nabojów, acz ze ślepakami jąkania. Retoryczny smród.

środa, 20 marca 2013

Ewa Wójciak potraktowana nie po franciszkańsku


Ewa Wójciak, szefowa poznańskiego Teatru Ósmego Dnia, palnęła na Facebooku z męskiej broni i w stronę tej samej płci, która w Watykanie celebrowała wyższość ducha (świętego) nad materią (dobrze wiemy, że to nieprawda). Broń może paskudna, bo niecelna, jak jakiś pistolet skałkowy, niecelny, jak diabli: ch... No i wykropkowanie poniosło.

Wieść poszła w lud. Wykropkowanie szczególnie. Każdy sobie dopowiedział, co też owe kropki niosą i niemal każdy mężczyzna wśród rajców miejskich Poznania poczuł się trafiony, kobiety zresztą też - z powodu wartości "chrześcijańskich" - bo artystka celowała do aktualnego chrześcijanina nr 1.

Gdyby Wójciak napisała powszechnie przyjęty (z błędem) HWDP, to byłaby zupełnie inna para kaloszy. W tym akrostychu należałoby tylko zmienić ostatnia literę P (policja) na K (kler).

Emocja dyrektorki miała miejsce w konkretnym czasie, zaraz po konklawe, gdy rozpoczęło się klikanie, kto ten Franciszek zacz. W Wikipedii jak byk stało, że Jorge Bergoglio ma na sumieniu wydanie współbraci w zakonie w ręce prawicowych oprawców. Ten szczegół biograficzny został zaraz usunięty.

No, jak reagowali empatyczni ludzie? Przeklinali gościa, który tak potraktował brać zakonną. Większość pod nosem, albo w prywatnej rozmowie. Wójciak na prywatnym koncie Facebooka na swoje nieszczęście to przekleństwo, a zarazem knajacki rzeczownik męskiego przyrodzenia, napisała.

Nikt nie zaprzątał sobie głowy drugą częścią zdania, a tak mogła napisać tylko osoba wrażliwa, której wartości humanistyczne są bliskie. Dalszy ciąg brzmiał: "który donosił wojskowym na lewicujących księży".

Warto jeszcze przypomnieć, z jakiego środowiska Ewa Wójciak pochodzi i kogo zastąpiła w teatrze. Nie wymagam od nikogo, aby klękał przed jej osobą, ani miał w uznaniu zasługi artystów z teatru Lecha Raczaka z czasów PRL-u i wojskowych z WRON.

Ale to  prezydent Poznania Ryszard Grobelny zachował się, jak mały człowieczek, gdy przed posiedzeniem Rady Miejskiej wydał wyrok na dyrektorkę, a rajcowie niemal przez aklamację wysmażyli rezolucję, aby zwolnić Wójciak z dyrektorowania (oprócz 4. radnych SLD).

Samorządowcy okazali się nikim, jak te trzy kropki po "ch".

Wystąpienie Sikorskiego w Sejmie


Zapis w PDF

wtorek, 19 marca 2013

Ideologia kiboli w "Buncie stadionów"


Prawica ma nie tylko realizatora telewizyjnego Anitę Gargas, którą telewizja publiczna doceni w 3. rocznicę katastrofy smoleńskiej, emitując jest "Anatomię upadku" obok produkcji National Geographic "Śmierć prezydenta". Jest jeszcze Ewa Stankiewicz, Jan Pospieszalski i nieco zapomniany Mariusz Pilis, który wszak pierwszy zrobił smoleński film dla telewizji holenderskiej "List z Polski".

Pilis w nowym produkcie "Bunt stadionów" wziął na warsztat ideologię kibolską. Jest coś takiego! Prawica na siłę szuka wsparcia społecznego, więc i kibole się przydadzą, którzy jedynie artykułują "Tusku, ty matole..." w różnych wariantach.

"Bunt stadionów" wchodzi wkrótce - że tak napiszę - "na ekrany", będzie sprzedawany na DVD, bo i na tej ideologii należy zarobić. Przemyślne to przedsięwzięcie, Andrzej Gwiazda w filmie mówi: "Część kibiców uwierzyła, że żyjemy w wolnym kraju".

A to przecież nieprawda - należy dopowiedzieć. Polska jest zniewolona przez Donalda Tuska. Mamy reżim Tuska, który rękami wymiaru sprawiedliwości (niesprawiedliwości) po finałowym meczu pucharowym Legia - Lech w Bydgoszczy dwa lata temu zadymiarzy kibolskich postawił przed prawem.

Nawet główny aktor tamtych zajść kibolskich, Piotr Staruchowicz-"Staruch", który za paznokciami ma handel narkotykami, doczekał się długiego aresztu i w następstwie niego wystąpił w programie Pospieszalskiego dając kolejny asumpt do ideologii kibolskiej: Na stadionach kibice uczą się patriotyzmu.

Na czym ta nauka miałaby polegać? Bóg raczy wiedzieć. Na transparentach z treściami antysemickimi? Albo że Grzegorz Lato ma odejść (gdy jeszcze był szefem PZPN)?

Realizator "Buntu stadionów" dla portali prawicowych  wPolityceStefczyk.info taką podaje genezę ideologii kibolskiej: Chciałem zastanowić się nad tym, jak to jest możliwe, że środowiska kibicowskie starły się ostatnio w ostrej walce z rządem i mainstreamowymi mediami. Te pytania stają się przyczynkiem do postawienia spraw szerzej i zapytania o kondycję polskiej debaty publicznej oraz wolności słowa.                                       

Nazwać takie stawianie sprawy pokrętnością, to mało, dla realizatora "stadion to miejsce na debatę, która może być nieskrępowana". Ciekawe jest, kiedy te debaty się odbywają, w przerwie między połowami  meczu (15 minut), a może gdy bramki nie padają i wynik jest 0:0, bo wówczas kibic nie ma komu dopingować i zajmuje się debatą.

Filmu jeszcze przecież nie widziałem, bo przedpremierowy pokaz jest zaplanowany na 24 marca w Krakowie. O Kościołach wiemy, że to miejsce "nieskrępowanej debaty" (za sprawą papieża Franciszka mogą ulec skrępowaniu), prawica znalazła jeszcze zbuntowane stadiony, bo warszawski klub Ronina jest dla elit prawicowych, a tam kibole nie wchodzą, bo mogliby swoimi działaniami uszkodzić Grzegorza Brauna, Rafała Ziemkiewicza, albo inną tęgą głowę od ideologii kibolskiej.


poniedziałek, 18 marca 2013

Blady strach padł na polski Kościół



Na polski Kościół pada blady strach, choć papież Franciszek jeszcze oficjalnie nie rozpoczął pontyfikatu. Sygnały, które docierają z Watykanu, nie pozwolą spać spokojnie hierarchom, ani oligarsze medialnemu o. Tadeuszowi Rydzykowi.

Już "Nasz Dziennik" zaczął przekuwać papieskie słowa na rydzykowe kopyto. Ks. Sztaba, który w cyrku medialnym o. Rydzyka jest miejscowym ideologiem, odpowiedział na stwierdzenia szefa dyplomacji Radosława Sikorskiego, iż "w Polsce tragedią Kościoła jest to, że dla coraz większej liczby ludzi głos Kościoła jest nieodróżnialny od głosu dyrektora Tadeusza Rydzyka".

Ideolog imperium Rydzyka ks. Sztaba zwrócił Sikorskiemu uwagę: "Gdyby pan minister wsłuchał się w przytoczone przemówienie Franciszka do dziennikarzy z całego świata, nie wypowiadałby takich nonsensów i absurdów".

Czyli Kościół nieodróżnialny od głosu Rydzyka, jest nonsensowny i absurdalny. I dalej pisze ks. Sztaba: "Media założone przez o. Rydzyka w pełni realizują służbę prawdzie, dobru i pięknu".

Ks. Sztaba zalecił Sikorskiemu, żeby "nadrobił lekcję z metafizyki dotyczącą transcendentaliów: prawdy, dobra i piękna". To zdaje się nowa wykładnia mediów Rydzyka. Wszak maybach (bądź jakiś inny lexus) zalicza się do jednego z tych elementów triady. Nie wiem, do którego. Czy do prawdy, dobra, a może do piękna. Pewnie to ostatnie. Pominął Sztaba najważniejszy przekaz nowego papieża: ubogość materialna kleru. Na to położony jest na razie nacisk.

No, dobrze, a do jakiego elementu triady zaliczyć ostatnio ujawnione wyskoki pijackie abp Sławoja Głódzia, który jest rzecznikiem imperium medialnego Rydzyka z ramienia Episkopatu? Ha.

Chyba ta prawda abp Głódzia kwalifikuje się na leczenie w ośrodkach AA. Prawda dotycząca flaszek, które opróżnia hierarcha. Ponoć w Trójmieście nazywany ksywą Flaszka. Czy Franciszek pośle na leczenie pasterza z Gdańska, czy od razu na detoks?

A co z abp Głódzia przywarami charakterologicznymi, które ujawniły się w trakcie libacji? Nijak one się mają do nowego porządku moralnego, który został zapowiedziany przez papieża Franciszka.

Takich przypadków, jak z Głódziem będziemy poznawać coraz więcej. Prosty kler stanie się bardziej odważny, a hierarchowie nie będą mogli wywierać presji poprzez nakaz posłuszeństwa. Luksusowe samochody też znikną spod zakrystii i plebanii.

Obawiam się, że po polskim Kościele tylko zostanie blady strach, bo pod spodem tej "prawdy, dobra i piękna" jest tylko pustka głucha na krytykę społeczną, nawet tak ważnego polityka jak minister polskiej dyplomacji Sikorski.

niedziela, 17 marca 2013

Cezary Kaźmierczak i lewizna polityczna


Lubię polskich socjalistów, którzy z socjałem (bo nie z socjalizmem) mają tyle wspólnego, iż twierdzą, że serce ich bije po lewej stronie i ich ulubionym pojęciem jest lewizna. Intelektualna lewizna - dopowiem.

To łączy tzw. socjalistów z Sejmu i komentatorów tej właściwości (a tak naprawdę przypadłości). Prezes pracodawców Cezary Kaźmierczak odezwał się na postulat innego prezesa Piotra Dudy, który chciałby ustalenia minimalnej płacy. Kaźmierczak odezwał się, jak pracodawca, który dogląda w swoim zakładzie jedną, dwie linie produkcyjne. "W dupie" to względnie kulturalne słowo, gdy taśma stanie, albo nawali odbiorca jego prostej produkcji, przekleństwa są dużo bardziej siarczyste. A takich średnich przedsiębiorców w kraju jest zdecydowanie najwięcej.

Kaźmierczak się wkurzył, bo Duda reprezentuje związek, gdzie podaż funkcjonariuszy związkowych jest większa niż popyt prostych związkowców. Dzisiaj "Solidarność" to zupełnie, co innego niż ruch społeczny w PRL i na początku transformacji, dzisiaj to anachronizm w nowo powstających zakładach pracy. Funkcjonariusze typu "Duda" ratują swoją tyłki i ten gest w Sali BHP Stoczni Gdańskiej jest ich ucieczką do przodu. Podkleja się pod owo "oburzenie" Paweł Kukiz, bo jego feblik JOW nie doczekał się spełnienia.

Dzisiaj nie ma socjalizmu, bo nie wiadomo, co z nim można byłoby zrobić, dzisiaj nie ma nawet lewicy w tradycyjnym rozumieniu. Jest ona tylko w Sejmie, to znaczy są politycy, którzy przyznają się do serca po lewej stronie, bo wiadomo, że pozostałym serce bije po środku, albo po prawej stronie. Leszkowi Millerowi  serce bije po lewej stronie od zawsze, to znaczy od kiedy zaczął pracować na linii produkcji lewizny w KC PZPR. Ostatnio bije serce po lewej stronie Januszowi Palikotowi, bo przeszedł jakąś transplantację.

Kaźmierczak nazwał, bo mu i tysiącom polskim pracodawców wpieprzają się tacy "intelektualiści lewizny". Pracowników zawsze on znajdzie, lecz gdy prawo nie da możliwości zatrudnienia na warunkach, jakie dyktuje rynek zbytu, zamknie jedną, dwie linie produkcyjne, albo spieprzy z kraju. Albo zajmie się obrotem  pieniądza lub jego inwestowaniem. Jeszcze nie słyszałem, aby maklerzy walczyli o pensję minimalną, ale Duda i ci z lewizną umysłu, a z sercem bijącym po lewej stronie, mogą popisać się kreatywnością i w tej mierze. Do przodu, lewizno intelektualna!

Albo przeczytacie Marksa do końca (tradycja), albo doczytajcie Slavoja Żiżka i Zygmunta Baumana, albo przeprowadźcie transplantacje umysłu, serca nie potrzebujecie, bo bije na lewiźnie.

Czytam kołowaciznę (termin ze St. Przybyszewskiego, którego tak lubił lewicowy - ale nie z lewizny - Stanisław Brzozowski) i nie dziwię się polskiemu Moherowemu Socjalizmowi, który ma się coraz lepiej. Te same hasła głoszą Jarosław Kaczyński i lewizna socjalistyczna: Miller i Palikot. Jeszcze wartości pozaprodukcyjne ich różnią. Zrobią jakiś moherowy okrągły stół i Magdalenkę, dojdą do moherowego kompromisu - i nie będzie im pluł Kaźmierczak w dupę.

sobota, 16 marca 2013

Uwaga, obywatelu! Kukiz chce przywrócić tobie podmiotowość! Nie uciekaj z kraju!



Paweł Kukiz na zakończenie Platformy Oburzonych w Sali BHP Stoczni Gdańskiej powiedział: - Musimy przywrócić podmiotowość obywatelowi.

Nie powiem, abym się nie ucieszył. Chrzanię wszystko, moje wgryzanie się w kulturę, w uczestnictwo w jej tradycji, kładę się brzuchem do góry, Kukiz będzie mnie upodmiotowiał. Sam może ma na tym polu średnie osiągnięcia - głównie w popkulturze, która jest pop-, czyli podrzędną kulturą w stosunku do wysokiej - ale będzie upodmiotowiał.

Wszak Sala BHP to polski odpowiednik Kaplicy Sykstyńskiej, a konklawe Oburzonych zebrało ok. 300 hierarchów oburzonych organizacji związkowych i pozarządowych, którym nie podoba się ustrój partyjny w kraju.

Kukiz przez aklamację został powołany do upodmiotowiania. Nie przybierał szczególnego imienia do swojej misji. Kukiz będzie biedaczyną z przestrzeni Pop - po prostu Kukiz - bez numerka porządkowego.

A co? W tej samej sali sykstyńskiej (BHP) powołany został Lech I Wałęsa, który był ledwie elektrykiem, Kukiz jako wokalista na estradzie stał też przy elektrycznej gitarze. Co prawda nie ma wsparcia apostołów Geremka, Mazowieckiego, Michnika, ale ma wiarę w ubogość kultury pop ze swojego Asyżu.

We Włoszech Beppe Grillo, taki sam komik, jak Kukiz, wprowadził swoją reprezentację klownów. Będzie wesoło, nie będziemy się nudzić, choć wzwód intelektualny Kukiza informuje nas, co on może. Nic nie może, polityka to jednak nie seks,  impotentów intelektu w Sejmie podobnych do Kukiza jest mrowie.  Były wokalista chce do nich dołączyć w imieniu podmiotowości obywateli. Ironia? Nie, groteska.

piątek, 15 marca 2013

Wicepremier pisze do demagoga




Jacek Rostowski poczęstował prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego listem, który opublikowany został na portalu naTemat.

Wicepremier dla byłego premiera znalazł zajęcie na weekend, bo list jest obszerny i przede wszystkim analityczny. Nie można sobie po nim przelecieć wzrokiem i powiedzieć: przeczytałem.

Rostkowski przywołuje ogrom liczb i ekonomicznych formułek, a przy tym zamieszcza całą masę grafik i kolorowych wykresów. Prezes nie powinien się nudzić, a nawet nie powinien być obojętny emocjonalnie, bo  aktualny wicepremier już w nagłówku porusza patyczkiem w emocjach: "Nikt nam nie powie, że czarne jest czarne, a białe jest białe".

Prezes nie powinien usiedzieć spokojnie, choć znając jego stoickość rodem ze "zbrodni niesłychanej", najpierw będziemy mieli szarże rzecznika Adama Hofmana, a potem husarię pod dowództwem Joachima Brudzińskiego.

Nie może być inaczej, bo "hetman" PiS wszak nie zniesie takie oto frazy: "W Pana wystąpieniu znalazło się wiele kłamstw, rażących nieścisłości, przekłamań i fałszywych tez".

Prezes, który "dąży do prawdy" otrzymawszy taki cios, może nie zdzierżyć i w końcu, jak na człowieka honoru przystało, wyzwie ministra na ubitą ziemię, czyli do debaty, a nie do zasłaniania się tabletem.

Rostowski zresztą Kaczyńskiego nie punktuje do końca, bo daje mu oto taką nadzieję: "uwzględni je (analizy - przyp. O qu) Pan w swoim wystąpieniu przy następnym wotum nieufności".

Analiza Rostowskiego jest fachowym zestawieniem liczb, przetykana tu i ówdzie wycieczkami emocjonalnymi, w których prezesowi zarzucana jest demagogia.

Demagog Kaczyński, który nie jest ekonomistą, winien przesłać list do eksperta kandydata na parapremiera Piotra Glińskiego takiego choćby Krzysztofa Rybińskiego, który wpadł na genialny pomysł zwiększenia populacji Polaków poprzez utrzymywanie przez państwo każdego nowo poczętego Polaka od narodzin do 18 roku życia.

List wicepremiera do demagoga w normalnym demokratycznym kraju spotkałby się należytą debatę wzmiankowanych, a przynajmniej ich ekspertów, ale to Polska właśnie i w przestrzeni publicznej oczekiwanie na sensowną debatę jest złudą. Przyjęty jest jazgot medialny.

czwartek, 14 marca 2013

Czy Franciszek zdecyduje się na zmiany?



Nowy papież Franciszek otrzymał od razu etykietę konserwatysty - jakby w Kościele inni hierarchowie występowali - a to dlatego, że jako prymas Argentyny sprzeciwił się małżeństwom homoseksualnym. Warto jednak zwrócić uwagę, że takim był, gdy homoseksualiści nie posiadali tego przywileju, bo od 2010 roku Argentyna jest pierwszym krajem Ameryki Łacińskiej, która zalegalizowała małżeństwa jednopłciowe.

Jako kardynał Jorge Bergoglio mógł temu rozstrzygnięciu prawnemu przyjrzeć się bliżej. I co istotne, reguła jezuitów - bezwzględne posłuszeństwo papieżowi - nie dopuszcza wątpliwości. Nie mógł inaczej postąpić.

Dla nas Europejczyków, a w szczególności Polaków, jest istotne, że na feudalnego władcę dusz w Watykanie nie będziemy patrzeć, jak pochodzącego z pępka świata. Jest z dalekiej Argentyny i kontynentu, na którym teologia wyzwolenia nawet patrzyła na patrona zakonu jezuitów, jako "Chrystusa z karabinem na ramieniu". A Franciszek wydaje się być krystalicznym jezuitą, wykształcony i narzędziami politycznymi sięgający tam, gdzie możliwe są zmiany.

Niezbyt ucieszyła się z wyboru prezydent Argentyny Cristina Fernandez de Kirchner. Powody mogą być nie tylko polityczne, bo wpływ Franciszka wzrośnie, wszak to kraj, gdzie przywiązanie do barw klubów piłkarskich jest silne i często ponadpolityczny. Franciszek to kibic San Lorenzo, a prezydent na przykład Maradony i Boca Juniors.

Franciszek może mieć cechę, której nie posiadają hierarchowie z Europy, spojrzenie na społeczeństwa nie z katedr, które są w Europie najczęściej twierdzami. Szczególnie dla nas Polaków - wierzących i niewierzących - nowy papież może wskazać (z czasem, rzecz jasna) miejsce kleru w szeregu społecznym. Znamiennym jest, że w Radiu Maryja papież Franciszek nie otrzymał bezpośredniego błogosławieństwa "miejscowego papieża" o. Rydzyka, jedynie z fal eteru popłynęły zdawkowe hymny pochwalne, które wszak dotyczą wszystkiego, co wypływa z Watykanu.

Papież jest władcą bez armii z nowoczesną bronią, za to ma armię o wiele skuteczniejszą - ludzką. On tej armii nadaje rangę, a w XX i XXI wieku została ona zdegradowana do owieczek, nie była pełnym podmiotem Kościoła, była mięsem armatnim dla kleru. Zwłaszcza w Polsce, w której liczy się owieczki - i nie wiadomo, czy jest to 40% społeczeństwa, czy 94% - które wypędza się z zagrody, aby "broniły" np. TV Trwam. Cały polski Episkopat poparł ten pomysł "obrony".

Czy papież może to zmienić? Tak. Papież będzie patrzył na cały Kościół w perspektywie globalnej, a Franciszek ma szansę na zmianę tej najstarszej instytucji na globie poprzez choćby sobór, bo zmiana może otrzymać tylko tam legitymację. Ta legitymacja może być rozszerzona i upodmiotowić owieczki, lud boży, który nie musi być karny wobec Stwórcy, ale artykułujący.

Franciszek z Asyżu nie bał się papieża Innocentego III, upodmiotowił ubogich. Obecny Franciszek poprzez sobór powinien rzucić wyzwanie możnowładcom z watykańskiej kurii i krajowych Episkopatów, bo lud boży trzymają w zagrodzie dogmatów, a nie wiary.

środa, 13 marca 2013

Franciszek


Mamy nowego papieża. Argentyńczyka i zakonnika, jezuitę. To ostatnie może być jego siłą, bo zakonnicy - dominikanie i jezuici - to najbardziej otwarte głowy w Kościele. I nie tylko. Mają najlepsze wykształcenie.

Acz Franciszek, bo takie przyjął imię Jorge Bergoglio uchodzi za konserwatystę. Imię jego jest znamienne. Ubogość. Zobaczymy po jakimś czasie, co zaproponuje. Europa traci znaczenie, już dawno nie jest duchowym liderem świata, skończyło się to w XX wieku.

To tylko gwoli tego ważnego dla naszego kontynentu, a przede wszystkim świata, zdarzenia.


Konklawe - memy











wtorek, 12 marca 2013

Negocjowanie papieża



W stand-upie Abelardy Gizy trudno dopatrzeć "ataku na Kościół i papieża", za który tchórzliwie przeprasza TVP2. Ludzkie cechy papieża nie są żadną świętą sprawą, tak samo Chrystusa, który był człowiekiem. Ludzie Kościoła mają nieść do ludzi dobro, a nie respekt.

Papież robi siku, bo ma przyrodzenie, acz go nie używa do powiększania ludu bożego. Kler może mieć pretensje do Stwórcy, że nie uczynił im kurka odróżniającego od populacji, nad którą chcą panować, a ta część nie powinna ich kusić do grzesznych czynów.

Kler sam pcha się na medialną i satyryczną tapetę. W Polsce jest to szczególnie widoczne, duchowni otwarcie walczą o przywileje materialne (0,5% odpisu podatkowego) i medialne (organizowanie manifestacji " w obronie" TV Trwam). Kościół jest zatem siłą polityczną - w Konstytucji zaś jest martwy punkt rozdziału państwa od kultu.

Parlamentarny zespół ds.przeciwdziałania ateizacji kraju to służba na rzecz Kościoła katolickiego. Dziwne, iż w Sejmie nie ma przeciwwagi w postaci jakiegoś sejmowego zespołu ds. przeciwdziałania inkwizytorskich zapędów Kościoła.

Jak Kościół się medialnie desakralizuje, można było oglądać podczas celebrowania rozpoczynającego się konklawe. Celebryci kardynałowie składali przysięgę na Biblię, ustawieni w rzędzie, jak dzieci. Czy to nie urażenie ich godności, na Biblię przysięgę sądową składają świadkowie i oskarżeni w przybytkach prawa niektórych państw, a i tak im się nie wierzy.

Hierarchowie nie dowierzają sobie nawzajem, a nakazują wiernym wierzyć w dogmatyczne prawdy objawione. Watykan zaś jawi się jako świątynia przekupniów (celebrytów), którzy ukryli się przed okiem mediów. Konklawe to targi personalne, koterie negocjują, aby nie wyłonić kogoś podobnego do Benedykta XVI, który złożył dymisję.

Abelard Giza niczego nowego nie powiedział poza oczywistościami na temat kleru. Skutecznie kardynałowie obnażyli się celebrą przed konklawe. Gdy wyłonią spośród siebie wynegocjowanego papieża, desakralizacji nastąpi ciąg dalszy.

poniedziałek, 11 marca 2013

Oczekiwania wierzących i niewierzących wobec nowego papieża


Przed konklawe oczekiwania w stosunku do niewybranego jeszcze papieża są różne. Inne mają wierzący, a inne niewierzący. Wśród wierzących największe nadzieje są pokładane w Bogu, że wybór omylnych kardynałów będzie prawidłowy. Czy Duch Święty oświeci gremium hierarchów i jakim światłem? Tradycjonaliści oczekują wyboru swojego, czyli białego Europejczyka. Reformatorzy, aby przyszły ojciec święty przewietrzył Kościół z trującego powietrza moralnego, które w nim panuje.

Ateiści podobnie się dzielą, jak wierzący, ale też mają oczekiwania. Ateiści tolerancyjni oczekują, iż Kościół uruchomi skuteczne narzędzia prawne, aby wyplenić z życia społecznego przestępstwa seksualne duchownych, a ateiści walczący chcieliby zetrzeć na proch kler. Gdyby się im to udało, nie mieliby przeciwnika. Dobrze jednak wiedzą, że kler był, jest i będzie, ale zaklinanie rzeczywistości to wszak rytuał.

Jednym z najważniejszych wyzwań nowego papieża będzie zmierzenie się z odnową moralną kleru, niezależnie od tego, czy papieżem będzie tradycjonalista, czy reformator. Kościół mimo umów międzynarodowych z państwami (konkordatów) jest rozliczany nie tylko przez prawo państw, w których działa, ale przez społeczności, które wcale nie muszą się kwalifikować do wyznania katolickiego.

Żądanie odnowy moralnej Kościoła (kleru) zdaje się być powszechne, choć to duchowni winni szerzyć i dawać przykład moralnego prowadzenia. Dysfunkcja Kościoła w teorii i praktyce aż zgrzyta. Zaś pierwsze dni pontyfikatu nowego papieża będą rzutować na cały okres jego posługi, na początku można najwięcej uzyskać. Na to liczy m.in. amerykańskie stowarzyszenie skupiające ofiary molestowania seksualnego przez księży, którzy przybyli do Rzymu, aby domagać się zmian w Kościele. Wybór nowego papieża to najlepsza okazja, aby wymusić reformy. Amerykańskie stowarzyszenie (SNAP) domaga się, aby w ciągu pierwszych stu dni pontyfikatu podjął reformę polegającą, aby niemożliwe było ukrywanie przypadków molestowania dzieci przez księży.

Kościół, aby przetrwać, musi być inny, niż dotychczas jakim go znamy, a nowy naczelny pasterz reformatorem pełną gębą. Jeżeli będzie to taki tradycjonalista, jak Jan Paweł II i Benedykt XVI, zjazd  w dół będzie coraz szybszy, bo dzisiejsze czasy wszystkie procesy przyspieszają. Wstrzymać erodowanie Kościoła może tylko reformator. Czy wśród kardynałów taki ktoś jest? Czy konserwa zgromadzona na konklawe wyłoni najbardziej otwartego?

Nie można tego zwalać na ducha świętego, bo on konserwatystów nie oświeca.


niedziela, 10 marca 2013

Wydrążony Kukiz z manifestem

Paweł Kukiz wziął się za poważną politykę. Publikuje manifest w tygodniku "Do Rzeczy", którym chce: "Obalić system III RP". Widmo Kukiza krąży nad Polską A.D. 2013.

A dlaczego widmo? Nie będę ułatwiał Kukizowi porównań do innego sławniejszego manifestu z widmem, które się ziściło. Czy widmo, które proponuje Kukiz się ziści? Raczej nie, najwyżej postraszy, jak sam Kukiz.

Kłopot z Kukizem jest taki, że zbyt długo przebywał na estradzie, stracił kontakt z życiem, ale ambicje mu pozostały. Odświeża swój wizerunek, jak na okładce tygodnika Lisickiego.

Kukiz w sztafażu Halloween. Celtycką proponuje nam ikonografię, barwy co prawda polskie (biało-czerwone), przede wszystkim to barwy w tym wydaniu celtyckie: ochra i biel. Halloween zdaje się jakiś czas minął, ale Kukiz liczy na następny, taki ma period ten człowiek estrady, któremu pomyliły się sceny.

Nie jemu jednemu się pomyliło. Myli mu się strasząca maska Halloween z Wiosną Ludów. Chyba to powinna być Wiosna Ludu (liczba mnoga mogła paść w I Rzeczpospolitej, bo obok Polaków żyli Litwini, Białorusi, Ukraińcy, Żydzi).

Kto jednak od narodowców wymaga takiej subtelności? Ja na pewno - nie. Gdyby ta maska Kukiza rodem z Halloween była ozdobiona wydrążoną Dynią, to byłaby pełnia metafory.

Zamiast głowy-  dynia. Nie będę jednak rozwiązywał za rodzimych endeków subtelności kulturowe, podpowiem, iż jego manifest wpisuje się w wiersz katolickiego poety Thomasa Eliota o "Wydrążonych ludziach".

Wydrążony Kukiz nie daje za wygraną, zszedł z estrady, bo niewielu już chce słuchać jego śpiewu, więc na scenie politycznej proponuje siebie jako zapiewajłę endecką. Polski Halloween nadchodzi, postraszą najwyżej siebie. Jak na "Wiosnę Ludów" przystało, będą zamiast szczawiu szamać kwiatki - Lotofagowie, też Celtowie (chyba, jak Polacy).

sobota, 9 marca 2013

Pełzający knut endecki


Młodzi narodowcy to już stały element folkloru życia społecznego. Zakłócenia, zadymy podczas wykładów prof. Magdaleny Środy i Adama Michnika spotkały się z krytyką i normalną reakcją służb porządkowych, więc zdecydowali się na manifestacje innym sposobem.

Uczestniczenia, jak na Uniwersytecie Warszawskim, w debacie - w gruncie rzeczy im poświęconą - "Ksenofobia, Przemoc, Uniwersytet - Akademia wobec ruchów antydemokratycznych".

Nie wzięli udziału w debacie jako takiej, ale ją pogardliwie potraktowali. Urządzili happening z oklaskami podczas wystąpień panelistów i ocenami, jak w sporcie, pokazując punkty.

Młodzi narodowcy są akceptowani przez największą partię opozycyjną - PiS - która zabiega o ich głosy. Niedawna debata endecka w "Hybrydach" rozdzieliła role, jakie biorą na siebie poszczególne podmioty. PiS w Sejmie demontuje liberalną demokrację, a Młodzież Wszechpolska, a wkrótce zjednoczony Ruch Narodowy, zajmuje się życiem pozaparlamentarnym.

Adam Michnik nazywa to pełzającym zamachem stanu. Czy ona jest groźny? W którymś momencie dopełznie do jakieś spektakularnego aktu. Endecja nie wchodzi w spór, w debatę, takie formy ucierania się racji zwalcza. A staje się to o tyle groźne, iż endecja coraz sprawniej się organizuje.

Narodowcy chcą dopełznąć do skutecznego zamachu na demokrację, wolność, liberalizm. Aby narzucić swój endecki knut.

piątek, 8 marca 2013

Tusk wygrał z tabletem



Nasza polityka stoi paradoksami. Wotum nieufności do rządu Donalda Tuska trwało pół roku z przyczyny tej, że PiS - a konkretnie prezes Jarosław Kaczyński - tak chciał.

Pół roku wałkowania to wystarczy, aby cokolwiek wywałkować. Zmielić na proch. I tak się stało. Na trybunie sejmowej wystąpił tablet wywałkowany. Tablet przemawiał 15 minut, a prezes zrobił do tabletu przypisy circa 2 godziny.

Małe literki przypisów i to mówione charakterystyczną dla Kaczyńskiego kursywą (emocjonalne) musiały przez publiczność zanurzoną w lekturze być pominięte.

Publiczność lubi dialogi (debatę), a nie mamrotanie w przypisach. I stało się w głosowaniu to, co miało się stać, i było wiadomym pół roku temu dla każdego, kto zna się na arytmetyce (sejmowej). Tusk wygrał.

Nietrudno wygrać z tabletem. Przypisy nie stanęły w szranki. Wygrany jest tylko tablet, który za friko otrzymał promocję na wszystkich kanałach telewizyjnych w Polsce i w przebitkach mediów zagranicznych.

Wygrały firmy produkujące sprzęt elektroniczny, a Tusk jak rządził, tak dalej będzie rządził. Acz przypisy będą nadal oralnie publikowane.


czwartek, 7 marca 2013

Pedofilia katolickich duchownych w Niemczech


Tyle napisałem na temat Kaczyńskiego i Glińskiego, iż dzisiaj nie mam powodu jeszcze raz powtarzać się na temat kabaretu z tabletem. To akcesoria, które prezesowi PiS nie jest kompletnie znane. Potraktował tablet, jak wibrator. Onanizował się na trybunie sejmowej, a jego zwolennicy potraktowali wystąpienie prezesa, jak strony pornograficzne. Ciekawe może być, czy przy tym spożywali piwo.

Mniejsza z tym, Jarosław Kaczyński to coraz obrzydliwszy polityk i to w wydaniu antypolskim. Co innego mnie bardziej zainteresowało i wkurzyło. Oto znalazłem w Onecie newsa podanego za Sueddeutsche Zeitung.


W elitarnym internacie klasztoru Ettal w Bawarii wobec uczniów stosowano przemoc fizyczną i wykorzystywano seksualnie.

Śledczy wyznaczony przez miejscowego monachijskiego kardynała wykrył, iż w latach 1960-90 dopuszczono się co najmniej 100 przypadków maltretowania i wykorzystywania seksualnego.

Zakonnicy stosowali sposób: w mordę i portki w dół, będziemy posuwać.

Zajął się tym następnie monachijski instytut naukowy IPP, który stosowanie przemocy i seksualnego wykorzystywania przez duchownych nazwał po prostu sadyzmem i przemocą seksualną wobec nieletnich (pedofilią).

Ów klasztor wraz z gimnazjum jest prowadzony przez benedyktynów, ma historyczną pieczęć, bo działa od 1330 roku. Ettal (jak angielskie Eton) to szkoła elitarna, uczęszczają do niej synowie niemieckich polityków, arystokratycznych rodzin i czołówki przemysłowców niemieckich. Do tej pory klasztor wypłacił 700 tys.euro odszkodowania za 70 udowodnionych przypadków przemocy i wykorzystania seksualnego.

O, qu! Katolicyzm kopie sobie głęboki grób.

Kaczyński jako uchwyt











Niesiołowski - Król Szczawiu