poniedziałek, 31 marca 2014

Szef RepublikaTV zrezygnował, obowiązki przejęli Wildstein i Sakiewicz



Piotr Barełkowski nie stoi już na czele RepublikaTV. Jego obowiązki przejęte zostały przez dziennikarzy z charakterystyczną prawicową dykcją Bronisława Wildsteina i Tomasza Sakiewicza.

Czy to tylko przejęcie obowiązków? Czy przejęcie telewizji? A to dwie różne sprawy.

W środku sezonu szef rezygnuje tylko wtedy, gdy interes się wali. A do tego telewizja jest na starcie. Skrzydeł nie rozwinęła, ba - to zaledwie poczwarka. A poczwarki się nie opuszcza. Chyba, że kokon był niszczony przez niepokornych.

Pieniądze nie spływały ze sprzedaży sygnału w kablówkach. Reklam niemal żadnych. Zresztą w tej telewizji reklamy byłyby ciekawsze niż wywody trotylowe Gmyza, albo pochwała nacjonalizmu przez Ziemkiewicza.

Jeżeli poczwarka nie została zjedzona (skonsumowana poprzez honoraria), to w co teraz się przepoczwarzy? Znając prawicową dykcję Wildsteina i Sakiewicza, będzie to jeszcze bardziej nie do strawienia dykcja uszu i oczu.

Istotnym też może być, że zbliża się 4. rocznica katastrofy smoleńskiej. Rozchodziły się oczekiwania Barełkowskiego i obecnego p.o. Sakiewicza, który w trakcie kijowskiego Majdanu proponował taki Majdan pod Pałacem Prezydenta w rocznicę smoleńską.

Albo RepublikaTV zemrze z braku fachowego menadżerowania, albo przeistoczy się w takiego insekta medialnego, że nie będzie można już jej ramówkę nazwać standardowym kąsaniem. To może być nie giez, ale bies.

Więcej >>>

wtorek, 25 marca 2014

Politycy niepełnosprawnej polityki protestują w Sejmie



Rodzice niepełnosprawnych dzieci owszem protestują w Sejmie. Chcą minimalnie lepiej dla swojej sytuacji, która im oraz dzieciom pozwala trochę godniej żyć.

Czy w tym coś złego?

Nie. Protestują na nie swoim, w Sejmie. Wymagają więcej od innych, od państwa, czyli nas. Niepełnosprawne dzieci są pretekstem, bo to nie tylko ta jedna nisza społeczna domaga się minimalnej godności.

Ten protest ma aktorów o wiele ważniejszych, pierwszoplanowych i to oni otrzymają nagrodę, choć nie mają niepełnosprawnych dzieci.

Tymi aktorami są politycy, którzy pod swoją opieką mają niepełnosprawną politykę.

Tak jest! W Sejmie protestują politycy niepełnosprawnej polityki. Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski chce nadać niepełnosprawnej polityce swojej partii impetu takiego, jaki sobie założyciele tej partii wyobrażali.

Świetnie nastroje wyczuł Janusz Palikot, który opieprzył swoich posłów. Wszak widzą, że niepełnosprawna jest polityka Twojego Ruchu. Przechodzą nad jej niepełnosprawnością do porządku dziennego, który może się skończyć wraz z porządkiem kadencji.

Jako lider miał prawo się wkurzyć.

Dlatego nie dziwmy się, że rodzice niepełnosprawnych dzieci nie przyjęli zaproszenia przez prezydentową Anne Komorowską.

Rodzice to tło, które politycy niepełnosprawnej polityki mogą w każdej chwili zmienić.

Za tło mogą robić - i czekają w kolejce - następni. Renciści, bezrobotni, bezdomni. Z każdej tej grupy da się wyizolować niszę podobną rodzicom niepełnosprawnych dzieci.

A co robią w tej chwili politycy niepełnosprawnej polityki? W terenie szukają tła do swoich roszczeń sondażowych, jak znalazł przyda się przy urnach wyborczych.

Więcej >>>

czwartek, 20 marca 2014

Gowina Wersal, czy wersalka?

Jarosław Gowin pozyskał do startu z listy wyborczej Polski Razem do Parlamentu Europejskiego dawną szychę z Samoobrony, Krzysztofa Filipka. Tym samym obwieszczając, że w Brukseli Wersalu nie będzie. Na Twitterze tłumaczy, że to dobry kandydat, bo "przynajmniej nie roi się u nas od ex-PZPR, jak w PiS i PO.

Przynajmniej mamy wiedzę, czym Polska Razem różni się od innych partii. Nie jest do tego przekonany Marek Migalski, który jest zastępcą Gowina w Polsce Razem. Na tymże Twitterze zakomunikował: "Może Filipek zostanie liderem tej partii na Śląsku? Zapraszam. Zrobię mu miejsce".

Migalski myślał o Wersalu. Błąd. Filipek to barwna postać. Niczego się nie boi, mimo iż ma tylko wykształcenie zawodowe, ale za to jakie CV. Migalski powinien docenić, a nie od razu sieje zamęt w nowym podmiocie politycznym.

Filipek był przecież sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera. Czy Migalski może się pochwalić takim wysokim stanowiskiem, oprócz zapewnienia byłego premiera, że może zostać nawet prezydentem RP. Podkulić ogon, wpuścić Filipka na szefowanie na Śląsku, oddać mu "jedynkę" na liście wyborczej do PE - i poczekać do wyborów prezydenckich.

Migalski książki pisze, a Filipek mówi i to się zapamiętuje. W każdym razie ja pamiętam, jak w głośnej seksaferze oskarżała go ekspertka Samoobrony, a Filipek jak doktor kilku profesji odpalił: "gdybym znalazł się na bezludnej wyspie, to wolałbym, aby rasa ludzka wyginęła".

Wersalu nie będzie. Plusem Filipka, który mógłby uwzględnić Migalski, jest to, że wyszedł z Samoobrony i utworzył, jak Gowin po odejściu z PO, Partię Regionów (na Boga, to nie ta partia od Janukowycza, to nasza, swojska). I to z kim utworzył? Z Danutą Hojarską - dawną gwiazdą z Wiejskiej.

Jak wyglądają parytety w Polsce Razem? Kto oprócz prof. Krystyny Iglickiej-Okólskiej jest w partii Gowina? Hojarska mogłaby poprawić parytet, tym bardziej, że jest obstukana w posłowaniu.

Migalski powinien trzymać kciuki za powodzenie Polski Razem, a nie rozbijać jedności. Gowin buduje partię oddolnie, a tam na dole nie ma Wersalu, najwyżej wersalka, na której może Filipek "wolałby, aby rasa ludzka wyginęła". Łatwo się nie podda.

Nie będzie Wersalu, za to będzie wersalka.

Więcej >>>

czwartek, 13 marca 2014

Rekonstrukcja rządu wg PSL


Gdy w polityce nie wiadomo, o co chodzi, znaczy: buldogi walczą pod dywanem władzy (czyt. pieniędzy). Mieliśmy rekonstrukcję rządu wg PO, po długim oczekiwaniu następuje rekonstrukcja rządu wg PSL.

A że partia chłopska tych resortów ma tyle, co kot napłakał, więc wylatuje z rządu albo prezes - zmiany Janusza Piechocińskiego na Waldemara Pawlaka nie było - zatem wylatuje minister rolnictwa. Choć PSL ma jeszcze jeden resort, ale Władysław Kosiniak-Kamysz jest pupilkiem Donalda Tuska.

Minister rolnictwa Stanisław Kalemba podał się do dymisji. Jeszcze nie została przyjęta przez Tuska. Mniemać należy, że słowo się rzekło, kobyłka u płota. Kalemba wyleci, słowo rzekła rzecznik Małgorzata Kidawa-Błońska: "minister sobie nie radzi na rynku trzody chlewnej".

Nam mieszczuchom to tyle mówi, co nic. Zjadamy szynki, jeżeli nie jesteśmy wegetarianami, przejmując się jedynie cenami w supermarkecie, a nie trzodą chlewną, która najlepiej wygląda na landszafcie.

Jest jakaś zaraza - wirus afrykański pomoru świń - który przyszedł z Białorusi. Przyznam, że nic z tego nie rozumiem. A dlaczego nie pomór białoruski? W każdym razie dwie świnki, z których powstają szynki, padły.

Minister miał zlecić wybicie trzody chlewnej w kilku powiatach wschodnich, aby utworzyć kordon sanitarny. Ne zrobił tego, ulitował się nad trzodą. Właśnie, nad kim ulitował się: nad producentami, czy przetwórcami świnek na szynki?

Producent-rolnik jakąś rekompensatę dostanie, a przedsiębiorca-przetwórca - nie. PSL jest partią strażaków i wiejskich kapitalistów. Posłowie PSL to przedsiębiorcy, którzy na pomorze tracą. Podejrzewam, że Kalemba w ich interesie tych świnek nie zaszlachtował.

PSL rekonstruuje się zwykle z jednego powodu. Szmalu. Po czym wychodzi z rządu. Czy tym razem tak będzie?

Buldogi walczą pod dywanem o szmal. Tyle z tego rozumiem, właśnie jem szynkę.

Więcej tutaj >>>

środa, 12 marca 2014

Kościół obrabia merytorycznie ministerstwo kultury

Świątynia Opatrzności Bożej zapowiada się na perełkę. Kto może, ten łoży na ten kolejny przybytek kultu. Kościoły pustoszeją, przybytków przybywa. Na świecie trend jest odwrotny, kościoły są sprzedawane, nie ma kto ich utrzymać.

Symbioza Kościoła i państwa w kraju ma się dobrze. Pomysł z nową świątynią powstał w łebskim umyśle, aby dodać do niego muzeum papieża Polaka i kardynała Tysiąclecia.

Państwo zafiksowało przybytek kultu pod kulturę i lekką rączką sypie miliony. Ministerstwo Kultury w ten sposób pozbyło się 44 mln zł, państwo w sumie oddało 70 mln, sejmik mazowiecki dorzucił 20 mln zł.

Minister kultury Bogdan Zdrojewski nie ma sobie nic do zarzucenia, może prokuratura to i owo zarzuci jemu i urzędnikom, bo złożono doniesienie (Liberte!) i jest celebrowane w organach.

Jak ta prawna celebra się skończy, można z góry przewidzieć, nie na takie sprawy znajdowano paragraf niemożności.

Świątynia kosztuje ministra Zdrojewskiego - zachowując proporcje - jak szosy ministra Nowaka, który wpadł przez zegarki, może Zdrojewski wpadnie przez jakiś dystyngowany różaniec. Reporter "Wprost" lub innego tygodnika powinien podążyć za Zdrojewskim na niedzielną mszę, aby go podpatrzeć z jakich rekwizytów korzysta, gdy klęczy przed abp. Kazimierzem Nyczem.

Może w takich okolicznościach spłynęła łaska na ministra, który ciepłą rączką tym razem dał na tacę na zbożny cel know-how w ramach programu "Dziedzictwo kulturowe - wspieranie działań muzealnych" sumkę niewielką, bo tylko 220 tys. zł.

Know-how ma intelektualne zafiksowanie: prace merytoryczne nad ekspozyturą. Prace Kościoła to po prostu ministerialny bank obrabiany merytorycznie.

Więcej >>>

środa, 5 marca 2014

Warzecha i Sakiewicz: heroiczne wizje

PRL był ubogi w pisma satyryczne, wychodziły tylko "Karuzela" i "Szpilki". Ta pierwsza to był tabloid na poziomie dzisiejszych "Faktu" i "Super Expressu". "Szpilki" za to mają więcej mutacji, przede wszystkim w tytułach "Gazety Polskiej", "wSieci", a nawet "Do Rzeczy".

Zapomniałem o jakichś tytułach?

W każdym razie jest z czego się pośmiać, choć wymienione tytuły niekoniecznie takich mają czytelników. Wierzą w nakreślone groteski w tych gazetach.

Redaktorzy posługują się piórem patriotycznym, wyrwanym z ogona Orła Białego. Zdaje się, że ta ostatnia alegoria decyduje, że te śmieszności mają być wiarygodne.

Śmieszne, choć straszne. Łukasz Warzecha kreśli apokaliptyczną wizję, co po Krymie czeka Polskę 17 września w odroczonym wyroku na rok 202...

Oczywiście, nóż wbity w plecy. Autor zapomniał o Niemczech, wszak Polska i Orzeł Biały jest w posiadaniu dumnej piersi. Warzecha w następnych wizjach powinien nadrobić, bo jutro i pojutrze "Fakt" też wyjdzie. Póki co, tabloid nie upada, ma się dobrze, bo śmieszy.

Tygodniki to osobna działka. Nie trzymają poziomu "Szpilek", bo dzisiejsi autorzy nie sięgają talentom dawnym, ale nadrabiają wizją.

Tomasz Sakiewicz nie zawodzi, obsadza Jarosława Kaczyńskiego po wypadkach na Krymie w roli "JarosławZbawPolskę". Lecz nie w tak odległej przyszłości, jak Warzecha, bo wówczas prezes PiS będzie miał 80 lat. A dyktator w tym wieku jest mało groźny, emerytalny.

Były premier Kaczyński w każdym razie będzie bronił Polski jako przyszły premier przed zakusami Rosjan.

O ile Warzechy wizja jest jednolita, rzec można heroiczna (heroina?), to Sakiewicza jak zwykle niezborna, bo porównuje Kaczyńskiego do Winstona Churchilla.

Czytelnicy nie muszą tego zauważać, jak nie zauważali wcześniej luk w teoriach zamachowych Macierewicza. Istotne, że autorzy mają wizje i można się z nich pośmiać.

Dlaczego tak prawica ma?

Cholera, nie wiem.

Więcej pod tym linkiem >>>