wtorek, 30 września 2014

III Konferencję Smoleńską przenieść na Stadion Narodowy

Atrakcje na III Konferencji Smoleńskiej są oceniano bardzo wysoko, to impreza ekskluzywna. Wejściówka na dwudniowe wyczyny Antoniego Macierewicza tudzież jego ekspertów - 500 zł.

Przecież bilet do La Scali tyle nie kosztuje, nawet gwiazdy pierwszej wielkości w Wenecji i Cannes mniej się cenią.

Chodzi o oglądanie Chrisa Cieszewskiego, czy też Jacka Rońdę, bo nie o ich wiedzę. Worki śmieci, czy też zgniecione puszki albo rozgotowane parówki - nawet u Monty Pythona byłyby zdegradowane do ogranych rekwizytów ze skeczów prowincjonalnych klownów.

Nie każdy jest Jarosławem Kaczyńskim, który dostanie wejściówkę za friko. Ja też chciałbym mieć ubaw, ale nie za taką cenę. Zwykłe kabarety mi się przejadły, w nich  na okrągło śmieją się tylko z prezesa i jego winy Tuska.

W czasie tej konferencji, jak na poprzedniej, powstanie kilka oryginalnych pomysłów, które wejdą na długo do leksykonu: "Polityka i jej wirusy ze szczególnym uwzględnieniem baktoriofagu smoleńskiego".

Proponuję zorganizowanie jakiegoś marszu protestacyjnego, a może głodówki patriotycznej, aby imprezę przeniesiono do większej sali, np. Sali Kongresowej. Co ja piszę, weźmy przykład z ostatniego mundialu siatkarskiego, na Stadion Narodowy wejdzie 60 tys. ludzi, a jak dostawi się ławy z gmachu przy Wiejskiej, to jeszcze więcej. Wtedy ceny wejściówek będą niższe - i nie zapominajcie o juniorach, o biletach ulgowych.

Panie prezesie, narodowi to się należy.


poniedziałek, 29 września 2014

Ziemkiewicz się obnaża


Hartman o kazirodztwie, które jest złe dlatego, że jest zakazane


Prof. Jan Hartman lubi wsadzić kij w mrowisko, posypać solą trudne miejsca. Życie boli, myślenie też ma boleć. W naszym życiu społecznym najbardziej bolesna jest rzecz najprzyjemniejsza: seks.

Podstawowa potrzeba świata natury i ludzka. Hartman zajął się na swoim blogu kazirodztwem. Gdy dotarła do mnie wieść, wpis zniknął. Jeden z portali zdążył zasygnalizować, acz niespecjalnie dużo cytuje. Może wpis zostanie przywrócony.

Dzisiaj kazirodztwo należy do tabu. W ogóle seks w ciągu swoich dziejów podlegał ewolucyjnemu tabu. Kazirodztwo i seks wśród krewnych to pokaźny dział antropologii, sporo miejsca poświęcają klasycy, wśród nich Claude Levy-Strauss.

Może Hartman zainspirował się postulatem Rady Etyki przy niemieckich izbach ustawodawczych, które winny rozważyć zmiane prawa tak, aby zalegalizować kazirodztwo. A stało się tak po orzeczeniu jeszcze innego ciała, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który wydał wyrok w sprawie niemieckiego rodzeństwa żyjącego w związku kazirodczym.

Trybunał uważa, że nie są respektowane prawa podstawowe owego rodzeństwa, mianowicie albo są przymuszani do zachowania tajemnicy o swoim związku, albo rozstania, rozwiązania związku.

Hartman wsadza kij w polskie mrowisko, w którym ostatnio seks osiołków raził działaczy pewnej partii. W swoim stylu Hartman prowokuje: kazirodztwo jest uważane za złe i toksyczne dlatego, że jest zakazane.

Kazirodztwo posponowane było ewolucyjnie dlatego, iż w małych społecznościach dojrzano degeneracyjny wpływ na fizyczność, cielesność. Dzisiaj wyzwalamy się z natury, potrafimy ją regulować wg cywilizacynych potrzeb i kazirodztwo nie musi skutkować potomstwem z genetycznymi powikłaniami.

Hartman odważył się w katolickim kraju wsypać garść soli do najtrudniejszego tematu seksualnego, kazirodztwa, do jednego z naczelnych tabu.

Gratulacje, ale także życzenia dla profesora, aby skórę w tym temacie miał jak najgrubszą, bo razy się posypią.

Więcej >>>

niedziela, 28 września 2014

Behawioralne problemy PiS


Póki co, osły nie mają narodowości, w przeciwieństwie do polityków. Osły nawet nie mają pojęcia, że to nie jest powód do radości. Gdyby osły to wiedziały, wystąpiłyby o paszporty i obywatelstwo.

Poznańskie osły poznały się na politykach pewnej partii, radna tej partii zabroniła im uprawiać naturalną potrzebę po bożemu. Seks po bożemu to: ona z nim.

Zwierzęta jak zwierzęta, gdy czują potrzebę, przystepują do roboty. Polacy gdy czują potrzebę, idą do proboszcza.

Poznańskie osły nie pójdą do proboszcza, ale dyrekcja ogrodu zoologicznego mogłaby dowiedzieć się, że w takich Nemczech sąd nawet nakazał właścicielowi osła dokupić mu drugiego osła, bo to zwierzęta stadne - w myśl psychologii behawioralnej.

Politycy pewnej partii w Polsce też należą do osłów stadnych, gdyż czując potrzebę bieżą do proboszczów i biskupów swych.

Dlatego należy domagać się, aby zwięrzęta osły były wyposażone w paszporty. To byłaby gwarancja, że napotykając osła z pewnej partii, nie zostaną narażone na odebranie im prawa do potrzeb naturalnych, jak zaświadcza o tym nauka o behawioryzmie.

Dyrekcje ogrodów zoologicznych winny mieć to na uwadze. Przypuszczam, że tylko jeden osioł z pewnej partii jest w stanie docenić potrzebę naturalną zwierząt, Adam Hofman. Też skądinąd miał problem behawioralny, jak niemiecki osioł. On chciał się pochwalić tym, w co wyposażyła go natura.

Kropla drąży skałę, Hofman drąży PiS.

Więcej >>>

sobota, 27 września 2014

Pech działaczki PiS, która głosi poglądy zgodne z linią partii i Kościoła


Radna PiS Lidia Dudziak ma po prostu pecha. Nie dość, że głosi poglądy obowiązujące w PiS - zgodnie w linią partii - oddana jest duchem i ciałem Kościołowi, zachowała czujność Czapajewa, to z tego powodu ma zostać ukarana. Nie będzie nr 1 na liście PiS w wyborach samorządowych.

Dlaczego?

To jest pytanie. Seks osiłków w poznańskim Zoo stał się znany na całym bożym świecie, a wraz z seksem zapatrywanie na naturę działaczki Dudziak.

I ona sama stała się twarzą PiS na bożym świecie. Najprawdopodobniej ktoś w PiS poszedł po rozum do głowy (pisowski rozum, bo taka odmiana istnieje) i się zreflektował.

Papież Franciszek czyta i patrzy. I kogo widzi? PiS twarz. A nie jest to twarz geniusza Kaczyńskiego, tylko genialnej Dudziak.

Ma pecha pani Lidia. Powiedziała, co życzy sobie Kaczyński, abp Stanisław Gądecki i została ukarana.

To wbrew logice. Kto jednak powiedział, że logikę ma ideologia pisowska, albo światopogląd katolicki?

Powyższe logiki nie mają, bo są wiarą, a wiarę się dekretuje i dogmatami cementuje. Zmieniamy więc przysłowia polskie. "Wyszedł jak Zabłocki na mydle" zastępujemy "Wyszedł jak Dudziak na seksie osiołków".

Dudziak wdepła w kapustę, a tam bocian nie przyniósł maleństwa przez zwiastowanie.

Więcej >>>

piątek, 26 września 2014

Religia, czy etyka? - Polacy wybierają etykę


Nie taki diabeł czarny, jak go Kościół maluje. Z klerem idzie wygrać, trzeba wiedzieć - jak. Czarny kler się nie podda, należy w walce z nim zastosować rozum - jasność.

Oczywiście, diabłem jest kler, który walczy z etyką w szkołach. Zabiera im to monopol.

W Lublinie - po wprowadzeniu przepisów, iż lekcje etyki organizuje się w szkole nawet dla jednego ucznia - zainteresowanie wzrosło o 300%.

Mało?

To dopiero początek. Zainteresowanie faktyczną wiedzą będzie rosło w postępie geometrycznym. Brawo, pani minister edukacji narodowej.

Religię należy przepędzić ze szkół. To nie wiedza, to wiara. Edukować, a nie mamić.

Więcej na ten temat tutaj >>>

czwartek, 25 września 2014

Piotr Skarga Kaczyńskiego na ambonie Sejmu


Rotacja wśród faworytów Jarosława Kaczyńskiego przyspieszyła. Ma ona związek z oddalaniem się władzy od prezesa.

Ma także związek z kondycją psychiczną w/w, którą wszyscy Polacy poznali. A prezes w głębi ducha kombinuje, czasami na Krakowskim przedmieściu wyraża:

"Co złego to nie ja, ani mój poległy brat, Lech".

Pod tym względem Kaczyński jest prawy i sprawiedliwy. Zaliczysz u niego podpadkę, jeżeliś swój wędrujesz w medialny niebyt, albo ciupasem podpadziocha wędruje do Brukseli.

Ziobro, ostatnio Anna Fotyga. Takich faworytów było wielu. Można być pewnym, że Brukselę, a może nawet coś gorszego, zaliczy Krzyszof Szczerski, który jest ostatnio głosem Kaczyńskiego na ambonie w Sejmie.

To, co wygadywał Szczerski na Radosława Sikorskiego, musiało się prezesowi podobać, bo inaczej by nie wygadywał. Ale Sikorski marszałkiem Sejmu został.

Szczerski to Piotr Skarga przeciw schizmatykom takim, jak Skorski, który przecież był ministrem obrony narodowej w katolickim rządzie IV RP.

Skarga wygrzmiał na ambonie, wysnuł porównanie laski marszałkowskiej do kija baseballowego, jak na faworyta Kaczyńskiego przystało.

Szczerski mógł przypomnieć, że jak Marek Jurek był marszałkiem Sejmu, laska marszałkowska była krzyżem.

Och, ci nasi politycy metaforyści. Coś mi się widzi, że Szczerski szybko poleci z funkcji faworyta, nie zaspakaja wyrafinownaych potrzeb literackich prezesa. Był twórczy - to prawda - ale prezes ma dużo większe oczekiwania w kwestii mocy słowa, niż wczoraj zaprezentował Szczerski.

Więcej >>>

środa, 24 września 2014

Halicki dorabia się charyzmy królika


Andrzej Halicki to świeżej krwi minister, więc ma jeszcze prawo do kłopotów z jasnym wyrażaniem się. Powinien zadbać o klarowność przekazu jak najszybciej, bo dołączy do grona złotoustych.

Rozumiem, że o koledze z jednej frakcji Platformy Obywatelskiej należy mówić dobrze. Ale też należy ustawiać poprzeczkę retoryki, aby ją względnie łatwo pokonać. Publiczność ma swoje prawa i może się śmiać z takich językowych "wyczynów":

"Schetyna jest człowiekiem o dużej charyzmie, politycy europejscy wiedzą, kim jest".

Charyzmę Schetyny jakoś trudno dostrzec, nie każdy jednak ma przenikliwy wzrok Halickiego. Jeżeli Halicki zalicza się - a zalicza - do polityków europejskich, wie, kim jest Schetyna.

Kim? Królikiem z kapelusza, który został tam schowany przez Donalda Tuska, aby za dużo nie zjadał kapusty (afera hazardowa). Ewa Kopacz tego królika musiała wyciągnąć, bo nie jest tak dobrym prestidigitatorem, jak poprzedni premier.

Jak się tej sztuki iluzji politycznej nauczy, Schetyna z charyzmą wróci do kapelusza.

Jeszcze Halicki nie osiągnął poziomu złotoustego mistrza retoryki, jak prezes Kaczyński. Musi jednak uważać, bo to śliska droga i będzie "ja i mój charyzmatyk Schetyna", jak Kaczyńskiego "ja i brat Lech".

Chyba, że Halicki chce dorobić się charyzmy królika. Ale przepraszam - rząd to nie pole kapusty. To raczej pole do popisu dla opozycju. Hm?

Więcej >>>

wtorek, 23 września 2014

Egzamin z logiki

Sikorski dzieli, bo dla Kaczyńskiego każdy dzieli, kto nie z PiS


PiS ma problem z politykami z innych partii, bo ma z nimi prezes Kaczyński. Radosław Sikorski dzieli - tak rzekł już dawno prezes, gdy tenże przeszedł z PiS do PO.

Jakiś czas temu dzielił Jarosław Gowin, teraz łączy. Rozumiem, że politycy PiS zamiast zająć się myśleniem o polityce, o alternatywie politycznej, wolą mnożyć dialektycze bzdury.

Wcześniej dzielił marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, tak się Komorowski podzielił, że Kaczyński mu ręki nie podaje i nie uczęszcza na gremia urządzane przez prezydenta.

Sikorski by nie dzielił, gdyby był w PiS, ale też w tej chwili nie zostałby marszałkiem Sejmu. Takie są wilcze prawa demokracji. Komu wyborcy zaufali, ten rządzi. Rządzenie nie jest dzieleniem.

Mariusz Błaszczak nawet ogłosił, że Sikorski używa języka knajackiego. Nie jestem pewien, czy Błaszczak wie, co mówi. W wypadku szefa klubu PiS wszelkie wątpliwości o jego predyspozycjach są uprawnione.

Można się zastanawiać, czy Sikorski w nowym rozdaniu przegrał. Polityka niestety jest zerojedynkowa. PO wygrywa, więc PiS posądza o dzielenie. Dla Sikorskiego marszałkowanie w izbie ustawodawczej może być zamrażarką polityczną.

I może Sikorski być hibernowany. Ale w polityce sytuacja jest na tyle dynamiczna, iż Sikorski z drugiej nominalnie osoby w państwie za lat 5 może zostać pierwszą. Wtedy to dopiero będzie dzielić.

>>>

poniedziałek, 22 września 2014

Terlikowski story


Czy Tiger znokautuje Ciechana?


Nieoczekiwanie walkę zakontraktował właściciel browarów, w tym popularnego piwa Ciechan, Marek Jakubiak. Ile rund Jakubiak chce wytrzymać z Dariuszem Michalczewskim, nie wiadomo.

W każdym razie rzucił rękawicę po tym, jak kilkudziesięciokrotny bokserski mistrz świata najcięższych wag wsparł osoby LGBT. Jakubiak wyskoczył jak kogut z konopi i kazał mistrzowi ssać mamusię z fujarką zamiast piersi.

Jakubiaka biznes to browary, których egzystencja zależy od klientów. Warszawska księgarnia i kawiarnia Wrzenie Świata urządza imprezę Wielkie Lanie Ciechana.

Nie będę zbiorowo lać Jakubiaka, właściciela produktu Ciechan. O, nie! Będą wylewać produkt Jakubiaka do rynsztoka, bo właściciel browarów tak się zachował, jakby z rynsztoka pochodził.

Nie wiem, ile rund wytrzyma Jakubiak w walce z Tigerem? Podejrzewam, że ledwie wyjdzie między liny, dostanie taki łomot, jak onegdaj przeciwnicy mistrza świata wag najcięższych.

Biznesmen ma jakąś radę nadzorczą - czyli sekundantów - powinni zadbać o kondycję Jakubiaka, który mógł nie wiedzieć, co powiedział i komu powiedział.

Wystarczy rzucić biały ręcznik. Poddać walkę, bo nie tylko spłynie Jakubiak i jego produkt, ale przede wszystkim miejsca pracy w browarach, które produkują między innymi Ciechana.

Jakubiak może jest dobrym biznesmenem, myślicielem nie za bardzo. Niech nie oczekuje, że puzzle w jego głowie odpowiednio się ułożą po łomocie od Michalczewskiego, mistrza świata kilku wag i federacji.

>>>

niedziela, 21 września 2014

Kat abp Hoser odebrał ks. Lemańskiemu podmiotowość ludzką


Przeczytałem wspaniały hymn psycholog dr Ewy Woydyłło o ks. Wojciechu Lemańskim.

Wierzący, niewierzący powinni zapoznać się z treścią wywiadu, aby nie wypowiadać za wiele głupot na temat powinności wobec innych, wobec rozumu.

Kościół współczesny jest pogubiony, ma w swoich szeregach takich katów, jak abp Henryk Hoser. Hierarcha mobbingował ks. Lemańskiego, odarł go z podmiotowości.

Słusznie dr Woydyłło uważa, że Lemańskiemu teraz potrzebna jest pomoc, bowiem został zmielony przez młyny Kościoła.

Identyczne durne rady mają ci, którzy radzą ks. Lemańskiemu wystąpienie ze stanu kapłańskiego.

To takie same uprzedmiotowienie. Obdarcie go z godności ludzkiej. Ma zrezygnować z tego, nad czym pracował całe życie. Ma zrezygnować z trudu całego swojego życia, bo ktoś wie lepiej.

Głupcy zawsze uważają, że wiedzą lepiej. Głupcy, jak Hoser, lenie bez rozumu i ducha.

Wywiad z dr Woydyłło >>>

>>>

Mleczko o brudach wyborczych


sobota, 20 września 2014

Kaczyński jako ślepa kura


Jarosław Kaczyński recenzuje rząd Ewy Kopacz. Zauważył w nim dobrych polemistów, którzy nie dadzą sobie w kaszę nadmuchać, więc prezes PiS rzecze (w Łodzi):

- Jeśli ktoś zna tych ludzi, wie jak zachowywali się w Sejmie, to widać wyraźnie o co tutaj chodzi.

Widać wyraźnie, że prezes się boi, bo już nie będzie mógł czmychać od polemiki, jak postępować z Donaldem Tuskiem. Oj, przegra Kaczyński szermierkę słowną. A także prezes się nie docenia:

- Mamy nowy rząd i potwierdza się, że zawsze może być gorzej.

Otóż prezes chociaż raz ma rację. Trafiło mu się, jak ślepej kurze ziarno.

Gorzej - najgorzej - może być, jakby PiS rządziło, a na czele stał premier Burkina Faso.

Ślepa kura z Burkina Faso. Ślepa kura rozmiarów strusia, bo takiego jest wzrostu prezes Kaczyński. To jest nieszczeście. Gorzej być nie może. No! Błaszczak jako premier: "zawsze może być gorzej".

>>>

czwartek, 18 września 2014

O niecnocie Schetynie i cnotliwym Kaczyńskim


Jeżeli ktoś z tylniego siedzenia rządu Ewy Kopacz będzie pociagać za sznurki, nie będzie to Donald Tusk, ale prezydent Bronisław Komorowski, w tej chwili polityk nr 1 w kraju. Zwornik Platformy Obywatelskiej i jej bezpiecznik, bo gra toczy się także o jego reelekcję.

Ta sytuacja dobrze wróży dla PO i Kopacz, której wiele można zarzucić, szczególnie iż pozostawała w cieniu Tuska. Za byłego premiera emancypowało się niewielu, jeżeli ktokolwiek. Tusk za dużo dawał cienia, był zbyt duży dla swoich i opozycji.

W cieniu zagubił się Grzegorz Schetyna. Był jednak na tyle mądry - o wiele w rozum lepiej wyposażony od Jarosława Gowina - iż miał wiedzę, że każde słońce zachodzi. I tak się stało, Tusk zaszedł nad brukselskim horyzontem.

I proszę! Schetyna wychodzi z cienia Tuska - i to za wiedzą Tuska. Kto ma lepiej wiedzieć, niż były premier, z jaką wewnętrzną konkurencją walczył i kto wśród niej jest najlepszy. A jeszcze do tego Schetyna ma poparcie Komorowskiego, więc w glorii wraca. Nie wraca jednak na urząd po Elżbiecie Bieńkowskiej, bo mógłby być groźny dla premier Kopacz, wraca na najwrażliwsze w tej chwili ministerstwo - dyplomacji.

W każdym razie tak spekulują media, mając niejakie podstawy w źródłach informacji. Interregnum sprzyja spekulacji, także bukmacherom. Stawiając w tej chwili na Schetynę niewiele można zarobić, tak to bywa z pewniakami.

O wiele ciekawsze w tej chwili staje się obstawianie na kandydata PiS na prezydenta. Wielu by chciało zaznać tej przyjemności, a prezes się boi, cnotliwy Kaczyński.

>>>

środa, 17 września 2014

Kaczyński, haki i Alzheimer


Jarosław Kaczyński wyszedł ze słusznego założenia, że wszyscy go znają i nie musi stawiać się w sądzie z dowodem osobistym. Wszak w PiS obowiązuje domniemanie prawdomówności. Kaczyńskiemu bliższa jest anglosaska reguła ustrojowa: dowód nie zdobi człowieka. W takiej Wielkiej Brytanii nie znają czegoś takiego, za dowód służy choćby prawo jazdy.

Kaczyński stawił się w sądzie bez dowodu, a mimo to był przesłuchany. Czyżby wylegitymował się prawem jazdy?

Prawdomówny prezes PiS nie przyznał się do winy, jaką zarzuciła mu redakcja "Polityki", iż w IV RP zbierano haki na przeciwników politycznych. Czy Kaczyński to jakiś Tusk? Za IV RP nikt w "Sowie i Przjacielach" nie nagrywał, raz zdarzyło się Zbigniewowi Ziobrze, telefon komórkowy włączył się przypadkowo, ale od razu "przyznał się" na konferencji prasowej. I do tego wypadł z PiS. Czyżby za ten niewinny podsłuch?

Kaczyński w kwestii podsłuchów, nadużywania władzy i zbierania haków to dziewica. Z tą cnotą charakterologiczną prezes odejdzie i z nią się nie rozstanie. Ale proszę się nie łudzić, że Kaczyński tracąc pamięć - zapominając dowodu - traci szlachetny charakter. Haki to nie PiS.

Kaczyński zapomniał wziąć do sądu dowód tożsamości, liczy, że wyborcy też zapomną o IV RP, że Polaków dopadnie Alzheimer.

>>>

wtorek, 16 września 2014

Na portalach Karnowskich tropią za Bieńkowską


Na portalach braci Karnowskich wszystko, co związane z Donaldem Tuskiem jest zwykle opluwane, wyszydzane.

Ci wybitnie średni dziennikarze szczególnie sobie upatrzyli Elżbietę Bieńkowską, która kiedyś - i tylko raz - scięła się z Jarosławem Kaczyński via Twitter i pokazała mu miejsce w szeregu.

Bieńkowska pokazała, że Kaczyński nie trzyma strony prawdy materialnej, tylko manipulacji i zakłamania.

Karnowscy i ich ludzie Bieńkowską własnymi rączkami by przekonali do zamilknięcia. Oto niewielki materiał na portalu wSumie.pl. Dopadli Bieńkowską w programie "Dzień dobry TVN". Komisarz unijna powiedziała, iż jest "w jakimś zakresie liderem": "Umiem budować team, czyli zespół po polsku. Umiem tego zespołu w środku nie konfliktować. Ale znam swoje ograniczenia. Nie potrafię być wszystkim".

"Być wszystkim" dotyczy kwestii premiera, ponoć była brana pod uwagę, ale się nie zgodziła. Nie dziwię się. Polskie piekiełko polityczne by ją wykończyło.

Tym bardziej, że Bieńkowska naprawdę nie jest politykiem, jest wysokim urzędnikiem.

I to urodziwym. Na portalach Karnowskich to się bardzo nie podoba, że jest liderem, niekonfliktowa i nijak nie można jej porównać z Anną Sobecką i Martą Kaczyńską - gwiazdami tych portali.

Bieńkowska jest z innej galaktyki, a nie z ich skansenu. Czytasz Karnowskich, musisz zatkać nos. Patriotyczne zapaszki.

>>>

poniedziałek, 15 września 2014

Europejskie idee Lecha Kaczyńskiego - co to za pies, a może bies?


Protegowana matki Jarosława Kaczyńskiego, nieżyjącej Jadwigi Kaczyńskiej, Małgorzata Raczyńska została szefową biura Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Polsce.

Czyli pisowskich eurodeputowanych.

Beztalencie Raczyńska całą karierę uzależniła od Kaczyńskich. Typowy nepotyzm kaczystowski.

Raczyńska była szefową telewizyjnej jedynki za IV RP.

Ostatnio prowadziła internetową pis.tv, w których publikowała wywiady z prezesem i jego akolitami. Można je nazwać wspólnym tytułem: "Bez Wazeliny".

Raczyńska daje bez wazeliny, ale teraz za brukselskie euro. Doopa boli, ale na konto spływają ciężkie pieniądze.

Jak takie wykonywani zawodu się nazywa?

Kur...stwo, albo prostytucja, a ta, która daje - żurnalistyczna dzwika. I takie jest to beztalencie. Tak równo nas rżną partyjni wazeliniarze. Uśmiałem się, gdy przeczytałem, że biuro będzie promować "europejskie idee Lecha Kaczyńskiego".

>>>

niedziela, 14 września 2014

Ukraść PiS Kaczyńskiemu, narracja spiskowa wg idiomu Macierewicza


"Newsweek" snuje narrację, iż Jarosława Kaczyńskiego chcą pozbyć się z prezesa PiS po przegranych wyborach parlamentarnych 2015 roku.

Punktem wyjścia tej opowieści jest wygnanie tuż przed emeryturą wieloletniego skarbnika tej partii Stanisława Kostrzewskiego, który chciał wziąć kredyty na kampanie wyborcze w PKO BP.

Narracja jest całkiem składna. Kostrzewski kredytu nie wziął, bo może tylko zadłużyć partię w SKOK, aby twórca Kas Stefczyka mógł wystartować jako kandydat PiS w wyborach prezydenckich.

Niby logiczne. Wówczas Bierecki wraz ze spiskującymi Adamem Hofmanem i Ryszardem Czarneckim mówią elektoratowi tej partii ksenofobów, iż prezes jest zmęczony, stetryczały, musi odejść i my, młodsi "wysadzimy Tuska", przepraszam: "wysadzimy Tuskową, czyli Kopacz".

Jan Filip Libicki, senator PO, w wcześniej związany z PiS, twierdzi na blogu, że udany zamach na Kaczyńskiego, to mieć w swoich szeregach Joachima Brodzińskiego. To on ma klucz do struktur partyjnych.

Brudziński trzyma w garści teren. Tylko Brudziński może okazać się Brutusem. Jak prezes powie: - I ty Brudziński!, to wszystko będzie jasne.

Prawo i Sprawiedliwość można ukraść Kaczyńskiemu przy pomocy Brudzińskiego. Libicki uważa, iż wartościowsza w tym wypadku jako metafora byłaby poduszka.

Otóż - nie! Uważam, iż w PiS cały czas mamy narrację spiskową rodem z Kornela Makuszyńskiego, którą w tej chwili przerabiają przyszywani bracia Hofman i Czarnecki, kroją narrację partyjną "O dwóch takich, co chcą ukraść PiS" przy pomocy Biereckiego, jeżeli Brudziński okaże się Brutusem.

No, dobrze! A co z fanatykiem od spisków Antonim Macierewiczem? To jego idiom, jego symulakra, jego paradygmat.

>>>

sobota, 13 września 2014

Ks. Lemański: Laicyzacja jest faktem


Nic dodać, nic ująć. Spostrzeżenie godne wybitnego intelektualisty i człowieka nie oszukującego się. A takich mało - zarówno w przestrzeniach publicznych i prywatnych.

piątek, 12 września 2014

Rząd Kopacz na zderzenie z opozycją


Nowy rząd Ewy Kopacz to nie będzie rekonstrukcja rządu - ulubione słowo nowego szefa Rady Europejskiej. To zupełnie nowa układanka na szczytach władzy, która za cel będzie miała utrzymać do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych obecny stan posiadania.

Nie widzę specjalnego powodu, aby zmieniać szefa dyplomacji Radosława Sikorskiego. Zawsze można zrobić to lepiej, potrafił jednak utrzymać równowagę między ważnością dla nas polityki wschodniej, a naszymi zachodnimi aspiracjami.

Nawet jego młodzieńcza niefrasobliwość, twittowanie,  nie zawsze wyważone, miały urok i były wartością dodaną do dostojeństwa urzędu. Powtórzę za Tomaszem Lisem, że nie zmienia się koni w trakcie biegu. Ale ten "bieg" Rosji na Ukrainie, na wschodzie, potrwa jeszcze długo, a może nie skończy się, aż nie nastąpi definitywne, niekoniecznie dla nas przyjemne rozstrzygnięcie.

Więc dzisiaj koń Sikorski spokojnie może być wyprzężony. Jego cechy - młodzieńcza niefrasobliwość - całkiem przydatne mogą być w Sejmie. Taki Jarosław Kaczyński, który nie znosił go w dyplomacji, jeszcze bardziej nie zniesie go w izbie ustawodawczej. Prezes PiS rzadko siedział w ławach poselskich, w tym czasie uprawiał lans na konferencjach prasowych. A teraz w ogóle może nie zechcieć przychodzić do Sejmu, bo nie zdzierży Sikorskiego z laską marszałkowską.

Sikorski to silny zderzak w Sejmie i tak należy postrzegać jego awans na drugiego nominalnie człowieka w państwie.

Podobno Sikorskiego ma zastąpić w dyplomacji Jacek Rostowski, który angielskim posługuje się lepiej niż polskim, a który mimo to w języku polskim potrafi tak się odciąć, że interlokutorowi dłuższy czas ciarki chodzą po plecach. Opozycja PiS często zamiast inteligencji jako takiej ma plecy u Kaczyńskiego.

Rostowski to też człowiek na zderzenie, acz merytorycznie na swoim miejscu. Na pewno opozycja nie ma podobnie wartościowych ludzi na stanie. Opozycja - piszę o PiS.

Nowa układanka rządowa ma pilnować tego, co zostawia Donald Tusk. Nie zapominajmy o premier Ewie Kopacz. Jej jeszcze tak naprawdę nie poznaliśmy. Kilka razy dała się poznać jako kobieta, której lepiej na nadepnąć na pantofel.

Pobieżnie skupiłem się na walorach socjotechnicznych nowego rządu. Lecz rzeczywistą wartością jest jego merytoryczność i to, co przez rok może  i powinien zrobić. Rząd wszak nie jest od tego, aby pilnować kraju przed PiS.

Jak naród nie potrafi się upilnować przed PiS, nie zrobi tego najlepszy rząd na świecie. Rząd Kopacz może i powinien Polakom w tym pomóc.

Przyjdzie o rządzie premier Kopacz pisać i to krytycznie, ale dzisiaj mamy interwał między Tuskiem a Kopacz - i niewiadoma "co po Tusku". Bezhołowie publicystyczne.

>>>

czwartek, 11 września 2014

Kopacz - ostrzał ze wszystkich stron. Polska, pani premier, Polska właśnie


Ewa Kopacz jeszcze nie zaczęła urzędowania jako premiera, a już razy sypią się na jej głowę. I to ze wszystkich stron - dosłownie.

Prawica za pomocą jakiegoś lokalnego biskupa chce obłożyć ją anatemą, wykluczeniem z Kościoła, bo Kopacz dostosowała się do prawa stanowionego, a nie boskiego. Wskazała zgwałconej 14-latce lekarza dokonującego aborcję.

Lewica też wiesza na niej psy. Prof. Monika Płatek już wie, że Kopacz "będzie poświęcać słabych - bite kobiety, osoby doznające przemocy".

Jaka na to rada? Nie wiem, z pewnością może premier Kopacz pomóc zatrzymanie w rządzie prof. Małgorzaty Fuszary, pełnomocniczki ds. równego traktowania.

Fuszara byłaby transzeją na lewicę.

Na prawicę okopać się można z jakimś biskupem, a może wolny będzie rzecznik abp. Hosera Mateusz Dzieduszycki.

Już słychać wewnętrzne armaty, swoi będą walić w Kopacz. Grzegorz Schetyna wyszedł z okopów i zgłosił się: A ja?

Jak Kopacz to przetrwa, nie zostanie "zabita", będzie najlepsza, bo zostanie wzmocnienia. Nie można więc nie zgodzić się z prof. Płatek, że w Polsce w stosunku do kobiet "stosuje się chwyty poniżej pasa".

Dlaczego poniżej pasa? Bo jeszcze Kopacz nie została nawet desygnowana przez prezydenta do formowania rządu, a waląw nią ze wszystkich stron i ze wszystkich armat, w tym profesorskich.

To Polska właśnie.

>>>

Nowy gatunek drobiu korytowego - kaczka żoliborska


środa, 10 września 2014

Instrukcja duszpasterska jak cyrograf łowców dusz


Co się stało w Kościele, że hierarchowie produkują takie dokumenty, jak "Instrukcja duszpasterska" Kurii Diecezjalnej w Kaliszu, a podpisana przez wikariusza biskupiego ks. Jerzego Adamczaka?

Przecież dużo prostszy byłby nacisk na MEN, aby z zajęć lekcyjnych wycofać etykę. A nawet podpuścić abp Józefa Michalika, bądź nowego szefa Episkopatu, abp. Stanisława Gądeckiego, że wartości chrześcijańskie stoją wyżej od etycznych.

To przecież powtórka z wyższości prawa boskiego nad prawem stanowionym przez ludzi. Czyżby organizacje przy zakrystiach nie podjęły społecznego projektu ws. zagrożenia religii przez etykę.

Dlaczego milczy poseł PiS Andrzej Jaworski, szef parlamentarnego zespołu ds. przewdziałania ateizacji Polski. Wraz z etyką ideologia ateizmu walczy z katolicyzmem na poziomie dzieci w szkołach.

Nie może być zgody na żadną apostazję zwłaszcza w kontekście, iż PiS z chwilą dojścia do władzy wpisze do Konstytucję odwołanie do Boga. Wierzysz, nie wierzysz, masz padać na kolana.

Instrukcja kaliska przypomina podobne instrukcje z lat 50. ubiegłego wieku, gdy aktywiści komunistyczni byli wyposażani w podobną argumentację dialektyczną. I szli z takimi instrukcjami w lud, jak obecnie duszpasterze.

Po prostu wiatr historii, który przywiewa obecnie takie instrukcje duszpasterskie. Chciałoby się napisać: cyrografy łowców dusz.

>>>

wtorek, 9 września 2014

Coś się skończyło, aby się zaczęło coś większego


Tomasz Lis sprowadzony do buraka


Jak Tusk z patrioty został kosmopolitą


Właściciel "Rzeczpospolitej" powinien być wniebowzięty, na składzie redakcji ma patriotę. Dla polskiego kapitalisty to rzecz najważniejsza, bardziej niż walory profesjonalne.

Filip Memches jako patriotyczna wkładka w żurnalistycznym świecie to wartość dodana. Na taką interpretację patriotyzmu nikt nie wpadł: "Polski patriota powinien się przejmować kondycją swojej ojczyzny, a nie szukać poklasku dla siebie w wielkim świecie".

Kiedyś patriotyzm był zadekretowany. W takim PRL-u paszport trzymało SB, aby patrioci nie wyjeżdżali i tutaj na miejscu "przejmowali się kondycją swojej ojczyzny".

I tak było. Donald Tusk przejmował się kondycją swojej ojczyzny, nawet uprawiał alpinistykę urbanistyczną. W ten sposób zarabiał na utrzymanie rodziny, a przede wszystkim ku chwale ojczyzny.

Jak w suwerennej Polsce został premierem, jakoś patriotyzm mu odszedł. Ostatecznie ulotnił się, gdy został szefem Rady Europejskiej. Z patrioty stał się kosmopolitą.

A rodacy, którzy wyjechali w świat za lepszym życiem dla siebie, też okazują się niepatriotyczni. Dziennikarzowi Memchesowi marzy się patriotyzm niemal obowiązkowy, bo przejmować się trzeba kondycją ojczyzny tutaj na miejscu, a nie szukać poklasku w Brukseli, Londynie, czy Nowym Yorku.

Czekać tylko aż do władzy dojdzie Jarosław Kaczyński, który też wspomina ciągle o patriotyzmie. Jak weźmie ster w swojej ręce, skieruje nas na patriotyzm. Polacy pozostający za granicą rzucą się przez morze, aby z radością tu na miejscu przywitać przywódcę patriotycznego.

A gdy już przybędą wszyscy Polacy do domu, zadekretować patriotyzm, wpisać do Konstytucji włącznie z przewodnią rolą partii PiS. Paszportami niech się zaopiekuje ABW, granice na zachodzie uszczelnić, aby nie wyciekał nam patriotyzm.

Właściciel "Rzeczpospolitej" powinien takim dobrem jak Memches podzielić się z innymi kapitalistami. Podono brakuje robotników na budowie, bo Polacy wyjechali za lepszością. Kupić Memchesowi patriotyczną łopatę, niech szerzy nią dobro powszechne, niech "przejmuje się kondycją swojej ojczyzny".

>>>

Pisowskie budki wyborcze


poniedziałek, 8 września 2014

Plan Tuska i Plan Kaczyńskiego dla Tuska


Donald Tusk stoi przed zdefiniowaniem agendy swojej prezydentury, jako przewodniczący Rady Europejskiej.

Zanim polscy politycy wyznaczą Tuskowi cele - a nikt nie wątpi, że będą to polskie cele - należy zawsze sobie uświadomiać, że premier będzie kontynuował zarządzanie po Hermanie Van Rompuyu.

Stanowisko szefa RE da się zdefiniować poprzez: dobro europejskie jest dobrem wszystkich członków UE.

Politycy polscy muszą docenić jedną obcą im uwagę: to Tusk został doceniony, a nie Polska, nasz kraj jakby po drodze został wyróżniony. To jest pierwszy porządek tego, że Tusk jest szefem RE.

Na pewno Tusk będzie miał większy wpływ na wspólną polityke zagraniczną Unii Europejskiej, a dzisiaj ona konkretyzuje się w stosunku do Rosji. Odświeżone więc winno być Partnerstwo Wschodnie i odzyskać zagubiony impet.

Tusk z pewnością może - i powinien - wpłynąć na znalezienie równowagi między celami i politykami unijnymi i antlantyckimi. Kraje UE zaczynają kochać USA, gdy zawodzi realizacja ich sprzecznych interesów, zagrożone są wojną, jak w tej płynące zagrożenie ze strony Rosji.

Na pewno ważne dla Tuska będzie bezpieczeństwo energetyczne krajów UE, które zdaje się było taranem do uzyskania szefa RE przez niego. Aby to bezpieczeństwo dobrze skonstruować, wszystkich zadowolić i znaleźć akceptację, nie może być na siłę sygnowane Made in Poland.

Na głowie Tuska będą takie ważne społeczne zagadnienia, jak wspólnotowe wychodzenie z kryzysu, zmiejszanie bezrobocie, niedopuszczenie do rozpadu UE na różne prędkości, itd.

Właśnie PiS zaczęło konstruować pod adresem Tuska swoje oczekiwania. Wiadomo było, że tak sie stanie. Choć do grudnia trochę czasu zostało. Na blogu Ryszarda Czarneckiego pojawił się "Plan Kaczyńskiego", w którym "znajdowane" są rozwiązania dla UE w kwestiach bezpieczeństwa i stabilności ekonomicznej.

Zdaje się, że to początek, ale geniusz z Żoliborza ratunek dla UE widzi w wydatkach na obronność. Dopiero został rzucony pomysł ze szpicą NATO, prezes PiS - piszę za Czarneckim - ma dla UE pomysł na wydawanie pieniędzy. A tym planem Kaczyńskiego jest wydatkowanie na polską infrastrukturę obronną, bo jesteśmy Przedmurzem UE.

Dzięki wkładowi unijnemu w polskie kompleksy militarne (kompleksy historyczne, geopolityczne, itd.) UE wyjdzie z kryzysu, "ucieknie do przodu z kłopotów ekonomicznych i gospodarczych".

Taki Kaczyński ma plan dla Tuska. Nie został on jeszcze tak nazwany, ale jego zręby tak należy odczytywać, bo prezes PiS nie ma żadnego przełożenia na decyzje wspólnotowe.

>>>

niedziela, 7 września 2014

Pochlebcy Pietera Breughla


A ty?

Też za szmal wleziesz, gdzie ci pochlebcy z obrazu Pietera Brueghla?

Czy to nie wrota Kościoła? Acz w tym wypadku odwrotnie - dajesz szmal, wchodzisz w zadek, dostajesz radochę na tamtym świecie.

sobota, 6 września 2014

NATO wg PiS i Baszczaka





Sawka: Tusk ucieka przed Kaczyńskim, tak sądzi prezes PiS, jak zwykły idiota




Współczesna historia Polski


Błaszczak reprezentuje Kaczyńskiego pojęcie bezpieczeństwa w niebezpiecznej postaci dla narodu


Nie chciałbym, aby PiS sprawdzało swoje oczekiwania w stosunku do NATO w kwestii stacjonowania wojsk sojuszu w Polsce.

Partia Kaczyńskiego wypowiedziała się ustami Mariusza Błaszczaka. Kontygent NATO-wski w postaci wojsk amerykańskich - żadnych innych - lokacja jak nabliżej granicy z Rosją (Olsztyn, Białystok), siła: przynajmniej dwóch brygad.

Tak Kaczyński wyobraża sobie bezpieczeństwo Polski. Jak chciałby to uzyskać, za pomocą jakich narzędzi dyplomatycznych?

Anna Fotyga jedzie do Waszyngtonu i przekonuje Kerrego, bądź Obamę. Ta sama dama przekonuje Angelę Merkel - i Kaczyński powinien być zadowolony.

Politycy tacy jak Błaszczak mówią do swojego elektoratu o ich bezpieczeństwie, tumaniąc.

Błaszczak jest takim, jakim go widzimy, stoi u płota PiS - i obraża średnią inteligencję narodu. Obawiam się, że Błaszczak nie jest tego świadomy, co świadczy o jego rozumie.

USA dla Kaczyńskiego zerwie umowy międzynarodowe, szczególnie te, które podpisało z Rosją, bo PiS tak, a nie inaczej wyobraża sobie bezpieczeństwo Polski.

Obama i Kerry pominą rozum polityczny polityków niemieckich, aby zaspokoić poczucie bezpieczeństwa prezesa Kaczyńskiego.

Jankesi pozwolą Putinowi na spiralę odstraszania w naszym regionie. Amerykanie - 2. brygady, Rosja - 4 - brygady, Amerykanie - 6 brygad, itd.

Błaszczak w przestrzeni publicznej to osobny temat, choć reprezentuje stanowisko największej partii opozycyjnej, która może rządzić. Rozumienie bezpieczeństwa PiS to Amerykanie uzbrojeni po zęby z naszej strony granicy, a po drugiej Rosjanie.

Bezpieczeństwo państwa, społeczeństwa jest wartością najważniejszą. Ale potrzebny jest do bezpieczeństwa rozum polityczny, a nie uzbrojenie po zęby.

Błaszczak powinien zostać wojskowym, jakimś podoficerem, kapralem, bo jako polityk reprezentuje bezpieczeństwo w niebezpiecznej postaci. Praktyka może mu pójść lepiej, niż teoria.

>>>

piątek, 5 września 2014

Już jest wybrany team Junckera - Komisja Europejska


Szpica o Radosławie Sikorskim


Jak dziennikarze dochodzą, że jakiś gość może wypaść z polityki, z rządu? Węchem, rozumem, czy innym zmysłym? Nie wiem.

Doszli którymś z tych narządów, że w nowym rządzie zabraknie Radosława Sikorskiego. Ciekawe! A jakby zamiast Donalda Tuska, Sikorski został wybrany do władz w Radzie Europejskiej, to spekulowaliby, że Tuska zabraknie?

Dlaczego przyszły premier miałby rezygnować z Sikorskigo, zwłaszcza że polityka zagraniczna w tej chwili jest zdecydowanie ważniejsza niż wcześniej. A nawet Sikorski ma spektakularne zwycięstwa, jakimi nie mogą się pochwalić poprzednicy.

W polityce - zwłaszcza zagranicznej - porażka nie jest oczywistą porażką. W polityce wschodniej polegli wszyscy. Sikorski też poległ.

W tym kontekście bardziej spodziewałbm się, że dziennikarze swoimi nosami, rozmumami i czym tam, dochodzą w swej światłości, że zabraknie Tomasza Siemoniaka, który zrobił taką zdziwioną minę w Newport, gdy usłyszał o szpicy.

To Sikorski zasunął taką szpicę w Kijowie, że został podpisany dokument rozejmu w wyniku, którego Janukowycz czmychnął za pieprzem do rosyjkiego Rostowa, do tej tam go szuka.

W szpicach Sikorski wygrywa. Z obecnym szefem MON i z dziennikarzami. W szpicy może wygrać z przyszłym premierem.

A może światli dziennikarze wszytkiego nie powiedzieli, choć spodziewają się, że Sikorski nie będzie ministrem, to zamilkli przed stwierdzeniem, że zostawszy premierem, nie mógłby być jednocześnie szefem dyplomacji.

Bo i taka szpica możliwa.

>>>

Terlikowski z nosem przy swoim tyłku wącha, co wydala - katolickie zapachy


czwartek, 4 września 2014

Kopacz - Ewa Żelazna, czy puch marny?


Kim jest Ewa Kopacz można dowiedzieć się od Ariadny, ale nie tej od Minotaura, Tezeusza i męża Dionizosa. O, nie! Ariadna to coś jak TNS Polska, CBOS, Millward Brown. Ariadna to panel badawczy, który pierwszy zbadał: kim jest ta, która po Donaldzie Tusku nastanie.

I nie zrobiła tego Ariadna sobie a muzom, lecz na zlecenie takich potęg, jak PAN, Uniwersytet Warszawski i kilka podobnych instytucji. Przynajmniej tak wynika ze strony PDF umieszonej w internecie pod intrygującym adresem tajnikipolityki.pl (tutaj dostępna >>>).

Kim jest Kopacz? Wszyscy się głowią, jakby nie starczało, że to marszałek Sejmu, a Jacek Żakowski nazywa ją nawet "żelazną Ewą".

Pracownia Ariadna uważa zupełnie inaczej. Może dlatego, że to - jak to określa Wojciech Szacki z "Polityki" - panel badawczy "wyjątkowy pod względem techniki".

Respondentów kusi nagrodami za wypełnienie ankiet. Jak Ariadna za pomocą nici wyciąga sądy respondentów o - w tym wypadku - Kopacz. Nagrody są przerówne, jak: foremki na jajka, patelnia w kształcie serduszka, otwieracz sexy girl i inne.

A to wszystko dla dobra nauki (PAN, UW, UJ, itd.), aby się dowiedzieć, jaka ta Kopacz jest. Dobrze, nie trzymam już w napięciu i podaje chociaż tytuł rozdziału o przyszłej pani premier: "Ewa Kopacz - silna pod względem cech miękkich, słaba pod względem cech twardych".

Zabrzmiało znajomo, prawdaż? Tak jest! to poezja lotu Coehlo. Co, za nisko? Ale jakiegoś lotu jest. A co chcielibyście Mickiewicza, który też lubił oksymorony: "Kochać nienawiścią".

Ariadna więc zgadza się z Żakowskim tylko w połowie, mianowicie Kopacz jest żelazna tylko pod względem cech miękkich. Tak, czy siak zawsze dojdziemy do Mickiewicza, mianowicie Kopacz jest to puch marny pod względem cech twardych.

Może lepiej niech już nie zajmują się Ewą Kopacz żadne pracownie badawcze, naukowcy z PAN, UJ, UW. Po prostu przekonamy się, jakim jest "puchem żelaznym" (moje, choć z inspiracji), gdy porządzi trochę w kraju. I okaże się, kto jest Tezeusz, który Minotaura się nie boi, a kto Dionizosem.

>>>

środa, 3 września 2014

Pnie i sęki w Platformie


Niektórzy twierdzą, że odejściem do Brukseli Donald Tusk zostawił nas z wizją zwycięstwa PiS. Inni studzą cmokania i peany nad wielkością urzędu w Brukseli i jako argumentu używają swoich wewnętrznych przekonań, że Angela Merkel nie zrezygnawałaby z kanclerstwa, ani David Cameron z premiera Wielkiego Brytanii, aby być na miejscu Tuska po 1. grudnia.

I nie piszą tego urodzeni wrogowie Tuska, jak Sakiewicz, czy bracia Karnowscy. Inna pokaźna grupa niezadowolonych to, ci którzy wkurzają się na premiera, że wyciął w pień wewnętrzną konkurencję. Kto tym pniem został, niespecjalnie podają. Uznajmy, że dzisiaj wyciętym pniem jest Andrzej Olechowski, albo Jan Rokita. A nie jest tak? Czy ich wcześniejszych i dzisiaj zachowań do pniów nie możemy porównać?

No, ale oprócz pniów zostały sęki. Z jednym Tusk dał sobie radę, sęk chciał strzelić podmiankę na stanowisku szefa PO, nawet dostał 20%, ale tak przebierał nogami, że zasilił zjednoczoną z Kaczyńskim prawicę. Drugi sęk prawie wysechł, wielu o nim zapomniało i sęk przypomniałł sobie, gdy zwalnia się szefowanie Platformy, zapowiedział start w wyborach.

No i Tusk wyciął te pnie i sęki, a teraz koronę poniesie do Brukseli, choć chcą ją zdekapitować urodzeni wrogowie z PiS, jak zapowiedział to poseł Zbigniew Girzyński.

W polityce nie ma próżni, nie ma ludzi niezastąpionych, choć dużo w niej pniów i sęków sprawujących wysokie funkcje. Ktokolwiek będzie po Tusku, za przeciwnika będzie miał prezesa PiS. Wycięte pnie i sęki raczej z Kaczyńskim się nie zmierzą. Widzę sporo osób w Platformie, którzy prezesa PiS pokonają, gdyż do tej pory to Kaczyński był w pień wycinany.

A że odrastał? Taka jest logika polityki, przyrody.

>>>

wtorek, 2 września 2014

Kto po Tusku? Politycy wykonują pracę intelektualną


Wszyscy zastanawiają się, kto nastanie po Donaldzie Tusku. Po raz pierwszy widzę, że wśród polityków panuje narodowa zgoda. Mur w postaci Tuska wydaje się być zburzony (wyjeżdża do Brukseli), wszyscy jednym chórem śpiewają: Ewa Kopacz.

Nawet Mariuszowi Błaszczakowi udało się trafić. Inny poseł PiS Jarosław Sellin też trafia na Kopacz, ale szybko uzupełnia, że premierem powinien zostać Jarosław Kaczyński.

Sellinowi podpowiem. Może i Tusk poparłby Kaczyńskiego na swojego następcę, dlaczego jednak prezes nie wpadł na ten pomysł i nie zapisał się do Platformy. Sellin może mieć pretensje do prezesa, że należy do niewłaściwej partii.

A poważnie. Nie wierzę w zgodę polityków, nie wierzę w ich pracę intelektualną, więc w ciemno stawiam, że nie będzie to Kopacz. Kto? Nie wiem. Możliwe, że jednak Elżbieta Bieńkowska. Ale jeżeli miałbym stawiać u bukmachera, postawiłbym na mężczyznę.

Nawałnica PiS, którą zostanie obdarowana Platforma, wymaga męskiej odporności i takoż chamskości. Kobiety w życiu są silniejsze od mężczyzn, w polityce nie mają jeszcze tej praktyki, tego hartu, który musiał zostać wyrobiony po Smoleńsku.

Tusk zawsze zaskakiwał, jest przewidywalny, ale nieoczywisty. Dlatego został wybrany na szefa Rady Europejskiej.

>>>

poniedziałek, 1 września 2014

Banksy


Czy prezes PiS zostanie kiedykolwiek wybrany na cokolwiek w Unii Europejskiej?


Do Jarosława Kaczyńskiego jeszcze nie dotarło, jakie dostał pole do popisu w związku z nominacją Donalda Tuska. Prezes PiS będzie teraz mógł się popisać dużo szerszym gestem, który nie ograniczy się tylko do kraju nad Wisłą. Sięgnie aż do Brukseli.

Tusk w Brukseli do oplucia, przybędzie nowy premier w Warszawie. Jak będzie kobieta, tym lepiej. Kaczyński nie takie rzeczy potrafi wytłumaczyć elektoratowi. Sporządzi listę spraw do załatwienia w Brukseli, jak Tusk nie załatwi, wyśle bojówki Gazety Polskiej, aby go odpowiednio potraktowały na Okęciu, albo w porcie lotniczym im. Lecha Wałęsy - i nie wpuściły do kraju.

Kaczyński jeszcze rozkwtnie, jak rozkwita europoseł PiS Zdzisław Krasnodębski. Tuska nazwał "wasalem Niemiec". Ciekawe, jak zachowywał się po wykładach w Bremie, jak odreagowywał antygermańskość?

Nie tylko Niemcy się cieszą, że Tusk został szefem Rady Europejskiej, ale zdecydowana większość członków UE. Nareszcie polityk dużego formatu, który może nadać zupełnie nową wartość stanowisku. Może stać się równorzędnym partnerem dla prezydentów USA, Rosji.

Przed Tuskiem rzeczywiste wyzwania, a nie użeranie się z tubylcami Kaczyńskim i jego akolitami. Polska jest liczącym się krajem UE, m.in. dzięki Tuskowi. Czuć się Europejczykiem, takie jest nasze cywilizacyjne miejsce, a nie użerać się w skansenie Polska.

Dla członka skansenu Krasnodębskiego współdziałanie i zgoda to zależność wasalna. Eurodeputowany PiS w Bremie spluwał przez lewe, czy prawe ramię? Na Twitterze splunął przed siebie - na Tuska.

Żałosni malknontenci. Dlatego, że Kaczyński nie został wybrany? A ja bym się cieszył, gdyby prezesa PiS docenili. Tylko kto go wybierze?

>>>