piątek, 31 października 2014

Orban przegrał z internautami, ale wygrał z opozycją


Viktor Orban nie pozwolił opozycji wzrosnąć w siły. Kształtowała się realna nowa siła polityczna, której źródłem był internet. Orban jak rasowy władca w kolebce łeb urwał hydrze.

Opodatkowanie internetu miało łatać dziurawy budżet Węgier. Orban znajdzie inną dziurę w kieszeni ziomków, aby łatać dziurę władzy.

Społeczeństwo węgierskie zostało zabetonowane prawnie przez Orbana. Trudno więc zaistnieć realnie siłom zagrażającym jego hegemonii "patriotycznej".

Nieoczekiwanie pojawiło się opodatkowanie internetu, które miało siłę sprawczą protestu przeciw Orbanowi. W niedzielę protestujących było 10 tys., a dwa dni później 10 razy więcej.

Tego obawiał się Orban. Lawiny opozycji wobec jego rządu. Szybko więc zwinął ten podatek. Pod postulatami o niefiskalny internet zaczęłyby się pojawiać inne postulaty, a wraz z nimi nowi liderzy, nowe twarze w polityce.

A to zawsze jest groźne. Orban nie pozwolił zaistnieć drożdżom opozycji. Węgrzy mogli zobaczyć alternatywę dla prawicowego Orbana, który odpływa od Unii Europejskiej ku brzegom Rosji.

Więcej >>>

czwartek, 30 października 2014

Abp Gądecki obawia się o gender wśród duchownych


Abp Stanisław Gądecki w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" nieopatrznie wychlapał źródło ataków polskich biskupów na gender. Mianowicie: kapłaństwo kobiet.

Wg ks Dariusza Oko definicja "ideologii gender" jest jak marksizm, nazizm, Pol Pot. Idąc dalej eklezjastycznym krokiem: kapłaństwo kobiet jest jak nazizm i marksizm.

Równość płci i jej społeczne role sprowadzają się do tego, aby obok Stanisława Gądeckiego koncelebrowała mszę pani "Stanisława Gądecka".

To jest największa bolączka Stanisławów Gądeckich, że rozsypie im się patriarchalizm, że na plebanii nie będzie sprzątała Stanisława Gądecka, tylko popijała wino mszalne.

Nie wiem, jak jest z telefonem do Pana Boga, ale Gądecka też może chcieć mieć numer do Pana Boga, a nawet wykładać, co też Pan Bóg miał na myśli, gdy ukazał się Mojżeszowi w krzaku gorejącym.

Abp Gądecki obawia się "opcji przymuszania do kapłaństwa kobiet przez media liberalne". Hierarcha nie da się, stoi na stanowisku wyższości płci męskiej. Przecież męskie zawody to kapłaństwo, górnik, nierób, itd.

Kto to słyszał, aby chłopiec sprzątał po dziewczynce?

Więcej >>>

środa, 29 października 2014

Kościół wpuszczony do szkoły nie popuści


Przypadek Gimnazjum w Świerklanach wcale nie jest odosobniony. Dyrekcji szkoły Dzień Patrona kojarzy się z Kościołem. Karol Miarka nijak się ma do Kościoła.

A jednak w Dzień Patrona Karola Miarki - 25.10.2014 - uczniowie zbierali się przed miejscowym kościołem, gdzie wychowca klasy sprawdzał obecność - czyli była obowiązkowa.

Uczniowie nie mogli przyjść ubrali byle jak. Obowiązywał strój galowy, choć to była sobota. Inauguracja Dnia Patrona to uczestnictwo we mszy.

Dlaczego dzieje się tak, że szkoła nie potrafi obejść się bez Kościoła, który nie jest wyrocznią wiedzy, a przy tym nietolerancyjny?

Co mają zrobić uczniowie niewierzący, wątpiący, innych wyznań? Jak się ma wreszcie neutralność światopoglądowa szkoły? Czy ministerstwo nie mogłoby zobligować dyrekcje szkół, aby odseparować szkoły od kościołów?

Najpierw trzeba byłoby relegować lekcje religii ze szkół do salek katechetycznych przy kościołach. Przypadek tej szkoły wskazuje, iż kler tak łatwo nie da się wyrugować z dziedzin życia, które winny być neutralne. Nieprzypadkowo ks. Dariusz Oko pieni się, gdy na zaproszonych wykładach porównuje ateizm do faszyzmu i komunizmu.

Powyższy przypadek opisuje portal Tok FM. Zastanawiać winna postawa dyrektor szkoły, Marii Rduch:

- Nikt z rodziców do mnie nie dzwonił, że ktoś nie chce iść na mszę.

Dyrektor Marii Rduch coś dzwoni o neutralności światopoglądowej szkoły, tylko nie wie, w którym kościele. Ciekawe też, co ksiądz powiedział o Dniu Patrona, czy aby nie o świętym Janie Pawle II, bo ten patron występuje w każdej kwestii, z jaką występują hierarchowie Kościoła.

Więcej >>>

wtorek, 28 października 2014

Stankiewicz przyszłość ciemno widzę, a nawet śmieszno


Ewa Stankiewicz nie jest zadowolona ze stanu rzeczywistości polskiej. Nie pasuje jej ekspresji, poglądom. Chciałaby być solidnym dziennikarzem frontowym. Ale na pierwszej lepszej minie wylatuje w powietrze i tyle jej.

Chciała postawić tezę bliską jej poglądom i ekspresji dotyczącą tragedii małżeństwa Kmiecików. Sama wysadziła się w powietrze, iż zginęli za sprawą rosyjskich służb. Zginęli ze znakiem zapytania. W świecie poglądów Stankiewicz można taką tezę postawić w stosunku do każdego nieszczęśliwego wypadku w tym kraju i do wszystkich służb świata. A dlaczego nie niemieckie, czeskie, węgierskie, itd., nie stały za tym i innym wypadkiem, tragedią, katastrofą. Uzasadnienie zawsze się znajdzie, bo dziennikarze gdzieś komuś podpadli.

Stankiewicz powoduje się swoimi uprzedzeniami. Szwankuje  u niej podstawowe kryterium uprawiania zawodu. Uprzedzenia te są nawet pogłębione, więc nie jest z niej dziennikarz, a pacjent wiadomych klinik.

Albo porównanie swojego ośmieszania, że jest za znak zapytania szczuta. Ale to nie inni wykreowali jej śmieszność, to ona jest kreatorką tej śmieszności, autośmieszności. I to nie jest szczucie, tylko poczucie szczucia z powodu własnej śmieszności.

Gdy jest się klownem, któremu czerwona bulwa nosa nie pasuje, bo śmieszy, można zamienić się na spokrewnionego gatunkowo Pierrota, ale trzeba mieć tego świadomość, dystans, czyli być profesjonalistą. A Stankiewicz to amatorka, bez umiejętności przekazu i kreacji.

Zaplątała, pokićkało się. Krótko pisząc pozostaje histeria. Ciemno to widzę, a nawet śmieszno.

Więcej >>>

Wulgarność, internet i praca dziennikarza

Na Twitterze Michał Kaczor do Konrada Piaseckiego:


poniedziałek, 27 października 2014

Ukraina nie wierzy już krwi, a kartce wyborczej

Ukraina zaskoczyła Polskę, Europę, świat. Wybrała tak, jak protestowała na Majdanie. Rewolucja ukraińska nie była rewolucją elit, była potrzebą narodu, czemu dali wyraz we wczorajszych wyborach.

Partia poplecznika Kremla Janukowycza zaznała takiej samej sromotnej porażki, jak jej lider, wówczas prezydent Ukrainy, który wziął nogi za pas i uciekł do swego batiuszki, Putina.

Ukraina wybrała Majdan, ale nie wybrała ochrony Majdanu, czyli Prawego Sektora. Ukraińcy zrobili cięcie po ekstremie: po nacjonalistach, po sprzedawczykach, po komunistach i po partii tej, która miała szanse po Pomarańczowej Rewolucji, ale wykorzystała ją do bogacenia się osobistego, a nie Ukraińców, po Batkiwszczynie Julii Tymoszenko.

Ukraińcy nie kombinowali politycznie na Majdanie, bo przelewali swoją krew. Głosując zdali się na demokrację i wartości zachodnie. To stawia dyplomację europejską, amerykańską i rosyjską w kropce. Ci pierwsi byli za wolnością Ukrainy, ale wsłuchując się w głos Kremla. Kreml zaś zawsze jest za swoim imperium.

Ukraińcy wzięli państwo w swoje ręce. I chcą je pokazać światu. W tej chwili to słabe państwo, niemal upadłe. Tym godniejszy jest ich wybór, nie boją się odpowiedzialności. Ukraińcom należy życzyć, aby kolejny raz nie zawiodły ich elity.

Narody nie zawodzą, ale reprezentanci. Ukraińcy mogą jednak odrobinę więcej wierzyć swoim elitom, bo były z nimi na Majdanie.

Więcej >>>

niedziela, 26 października 2014

Ziobro - topielec, czy zombie? Groza


Zabulgotał Zbigniew Ziobro w audycji Moniki Olejnik. Podzielił się z Polakami swoją wiedzą na temat bąbelków w pepsi. Nazywając je trującymi. A w związku z tym chciałby postawić Ewę Kopacz przed Trybunałem Stanu. Tak się rozpędził, że można byłoby posądzić dwutlenek węgla o trucie byłego ministra sprawiedliwości w rządzie PiS.

Ziobro ma zatrute zamiary względem premier Ewy Kopacz, która była na szczycie klimatycznym. A tam podjęto kolejne dycyzje, jak zahamować efekt cieplarniany, a nie efekt trujący. A więc CO2 jako gaz cieplarniany.

Zatruty umysł Ziobry znamy, ma także zatrute zamiary względem premier Kopacz - i w związki z tym puścił bąbelki. To jest popisał się niewiedzą chemiczną. Puścił bul-bul w roztworze. rozmowy. A wystarczyło zatkać nos i może by się nie utopił Ziobro w rezerwuarze swojej niewiedzy.

Do jakiej wody nie wejdzie, Ziobro puszcza bąbelki. Topielec to on już jest od dawna, teraz w stosunku do Ewy Kopacz przedstawił zamiary zombie. Ziobro posunął się gatunkowo. Groza, a nie polityk.

Więcej >>>

Sztuka ulicy

sobota, 25 października 2014

Prawo Rydzyka 2


Orban chce opodatkować przestrzeń wirtualną, bierze się więc za marzenia


Viktor Orban uznał, że uzdrawiać finanse państwa może poprzez opodatkowanie internetu. Banki, supermarkety, a teraz pod fiskalny nóż idzie wirtualna przestrzeń - internet.

Orban stłumił demokrację dość znacznie i wcale na tym nie stracił. Najnowsza decyzja sięgnięcia do kieszeni szarego internetowego Węgra może wreszcie wyzwolić obywatelskie nieposłuszeństwo.

Węgrzy skrzykują się w tej wirtualnej przestrzeni, aby manifestować w przestrzeni rzeczywistej - na ulicach Budapesztu.

Czy zamarłe Węgry mają szanse przeciwstawić się miejscowemu dzierżymordzie? Czy to jest ta masa krytyczna, że powstanie ruch antyorbanowy, który wymówi posłuszeństwo prawicowej władzy.

Do tej pory internetowi buntownicy wychodzili na ulicę, manifestowali, nawet próbowali stworzyć ruch polityczny, partię. Początkowa siła - czasami duża - nie przetrwała zwykle dłuższego czasu. Bunt internetowy szybko ulega przeterminowaniu. Szybko psuje się.

Ten węgierski może być trwalszy, bo szary Węgier jest nie tylko na szaro robiony w rzeczywistości przez Orbana, ale teraz Orban szarogęsi się w internecie - i chce złupić kieszenie węgierskie.

Póki pod nóż szły kieszenie obcej finansjery, Orban mógł budować poczucie patriotyzmu węgierskiego, trudniej uzasadnić opodatkowanie przestrzeni wirtualnej, to tak jaby opadatkować niebyt, nieistnienie, a nawet marzenia.

Płacić za marzenia? Orban może gorzko politycznie zapłacić.

Więcej >>>

czwartek, 23 października 2014

Prawo Rydzyka


Ewa Kopacz przechodzi chrzest klimatyczny


Ewa Kopacz bezustannie przechodzi chrzesty bojowe. Jeszcze nie ochłonie z poprzedniego chrzestu, czeka ją następny.

Premier zostanie tak zaimpregnowana chrzestami, iż może obawiać się o swoją pozycję prezydent Bronisław Komorowski. Nic nie robi, a 80% rodaków ma do niego zaufanie. Druga w tej tabeli miłości Polaków jest pani premier, ma 59% i ciągle jej wzrasta. No i przede wszystkim ma multum roboty administracyjnej w kraju, pozycjonowania Polski na zewnątrz i przede wszystkim przywoływania do porządku polityków Platformy.

Chrzest bojowy z Radosławem Sikorskim Ewa Kopacz przeszła śpiewająco, ale do marszałka Sejmu bój zakończył się jak pod Lenino. Nie wiemy, czy Sikorski przeżył, czy będzie się do czegoś jeszcze nadawał. Pokiereszowany wyszedł, obecnie znajduje się pod partyjnym respiratorem.

Nastepny chrzest premier Kopacz czeka na szczycie klimatycznym - i to chrzest, w którym kropidło ma tylko jeden wymiar. Polski nie stać na energię zieloną w takim wymiarze, w jakim jest w planach Unii. Dzisiaj po konflikcie z Rosją nie stać na wyśrubowane normy żadnego państwa, nawet lidera walki z globalnym ociepleniem - Niemców.

Chrzest będzie też przechodził Grzegorz Schetyna i zaplecze ministerialno-eksperckie Ewy Kopacz. A jak przejdą ten chrzest, to obawiam się o morale opozycji. W kraju się nie dyskutuje, nie debatuje, tylko przechodzi chrzesty.

Nie piszę o chrzestach ekspertów, bo wiadomo, co powinniśmy zrobić, aby wywiązać się z narzuconych zobowiązań klimatycznych. Ba, nawet eksperci wiedzą, dlaczego nie możemy się wywiązać. Nie wie tego jednak publiczność. I nie wiedzą politycy, co można osiagnąć i jakie wspólne ponieść trudy, aby nie niszczyć tego skrawka ziemi, które dostaliśmy od historii.

Po potopie już nas może nie być. I nie będąc nikt nie rzeknie: po nas choćby potop.

Więcej >>>

środa, 22 października 2014

Ks. Kloch i hierarchowie z frakcji Dobre Samopoczucie


Rzecznik episkopatu, jak i ci, których reprezentuje, mają świetne samopoczucie. W polskim Kościele katolickim jest jakoby wolność wypowiedzi, dotycząca samych duchownych, jak i wiernych.

W Kościele - to należy podkreślić. Bo inaczej wygląda to poza Kościołem, a jest nią zgroza.

Dominika Wielowieyska zamieniła z rzecznikiem ks. Józefem Klochem kilka trudnych zdań i wyszły z nich pakuły matactw Klocha, który nie ma wewnęrznych poroblemów, reprezentuje Dobre Samopoczucie.

Ocena synodu biskupów w Watykanie - też świetna. Reprezentant  Polski abp. Stanisław Gądecki, który popisał się najbardziej konserwatywną wypowiedzią i za którego walną przyczyną Kościół tkwi z okowach Średniowiecza, też reprezentuje frakcję Dobre Samopoczucie.

Hamulcowy Kloch reprezentuje hamulcowy episkopat. Dobre Samopoczucie w polskim Kościele wynika z tego, że stosunkowo dobrze ma się kler wśród wiernych, całkiem spory odsetek ochrzczonych jeszcze wierzy w ich słowo.

Jeszcze nie dotknęło polski Kościół wyjście owieczek z cienia pasterzy. Jeszcze do owieczek nie dotarło, że Kloch z innymi z frakcji Dobre Samopoczucie blokują świeże powietrze, niewielką dawkę nowoczesności, otwartości na świat i innych.

Polski Kościół to więzienie dla wiernych. Penitencjarny przekaz Klocha z zakrystii: nie ma cenzury (indeksu), bo przypadki ks. Adama Bonieckiego i Wojciech Lemańskiego (najgłośniejsze) to sprawa wymienionych i ich przełożonych.

Nawet komuniści mieli subtelniejszą dialektykę, A zgroza panuje na zewnatrz Kościoła, mianowicie szczucie niezorientowanych wiernych na wolność słowa, wypowiedzi, poprzez takie przybudówki kościelne, jak Krucjaty Różańcowe.

Kloch nie traktuje wiernych przychodzących do kościołów, jak trzciny myślące, bo ma dla nich - za przełożonymi, hierarchami - tylko bicz pouczeń, oskarżeń, dogmatów.

Trach! Trach! Trach! - tak smagana jest wolność. Kloch nie smaga mnie, bo mu się nie dam, Kloch smaga tych najbardziej kruchych, nie potrafiących się obronić poprzez zdobytą wiedzę, nie zorientowanych w kulturze, sztuce. To oni są przez Klocha i polskich hierarchów smagani biczem katolickiej powinności. Tak działa największa frakcja w polskim Kościele - Dobre Samopoczucie.

Więcej >>> 

wtorek, 21 października 2014

Kaczyński ma następcę Sikorskiego, bo on rządzi


Powszechnie wiadomo, że szefem PO jest Jarosław Kaczyński. A Ewie Kopacz może się tylko wydawać, że jest premierem. W Polsce wszystkie najważniejsze funkcje są w posiadaniu osobistym prezesa PiS.

Proszę bardzo. Prezes ma kandydata na marszałka Sejmu. Chce wymienić Radosława Sikorskiego, zastąpić Andrzejem Smirnowem.

Prezesowi z tego nadmiaru mogło się pomylić, iż do odwołania marszałka nie potrzeba konstruktywnego wotum nieufności, nie potrzeba mieć gotowego kandydata. Przegłosowuje sie wotum nieufności i już. To do odwołania Ewy Kopacz potrzebny kandydat własny. No, ale prezes myśli, że jest premierem. Przepraszam: myśli, że ma w posiadaniu wszystkie najważniejsze funkcje w kraju.

W ten nastrój frasobliwości wpadł też Leszek Miller. Może dlatego Leszek Frasobliwy tak ma, bo się przygotowuje do koalicji z prezesem, jak ćwierkają znawcy ulotnych nadziei, ptaszki na Twitterze.

Miller jest bliski wniosku o odwołanie Sikorskiego, a na dodatek wzywa Donalda Tuska na dywanik, aby się wytłumaczył z "rewelacji", które usłyszał od Putina.

Miller powinien Putina lepiej znać niż Sikorski i Tusk razem wzięci, wszak to ten sam genotyp ideowy, jak on.

A dla przypomnienia Millerowi polecam lekturę gazet i portali z 9. kwietnia 2008 roku, a więc nie może to być Prima Aprilis. PAP cytował słowa Bogdana Klicha, ówczesnego mnistra obrony narodowej:

"Podczas posiedzenia Rady NATO-Rosja w Bukareszcie prezydent Rosji Władimir Putin groził rozpadem Ukrainy".

Rozpad, rozbiór - Miller winien odróżnić znaczenia tych słów. Nikt nie rozebrał ZSRR, a mimo to się rozpadł. Mówi to coć Millerowi?

Więc proponowabym Millerowi na dywanik jeszcze Klicha. Aha! Zapomniałbym, Miller może otworzyć pamięć, a nuż coś się przypomni, nie zasłanać się Alzheimerem genotypu. A co do rozumu - jedni go dostają, a inni mają genotyp.

Na Ukrainie każdy by coś chciał ugrać. Putin - Krym, Kaczyński - marszałka Sejmu, Miller - dywanik.

Czy nie czas na emeryturę, panowie Kaczyński i Miller, bo coś się kićka z funkcjami, pamięcią i genotypami?

Więcej >>>

poniedziałek, 20 października 2014

Dlaczego spadają czytelnicy tygodnikowi "Do Rzeczy"?


Tygodnikowi "Do Rzeczy" spada sprzedaż nie żadną krzywą, ale pionowo. Od periodyku uciekają czytelnicy, gdzie pieprz rośnie, a z pewnością gdzie więcej sensu i rozumu. W sierpniu od Lisieckiego, Ziemkiewicza i Gmyza uciekło 27% czytelników, całkiem duży peleton. Nie ma się. co dziwić, bo w piśmie ukazują się takie artykuły, jak ten o gender, który niby był śledztwem w sprawie "Sekty gender". Reporterka przeniknęła do środowiska feministek.

Materiał zapowiadał się, jak sensacja. Dziennikarka kobieta przebrała się za feministkę, aby udawać kobietę, bo spodziewała się, że kobieta jako taka nie ma szans przeniknąć do tej sekty.

Niejaka Agnieszka Niewińska po prostu zapisała sie na studia genderowe, na których wykładają znane feministki prof. Małgorzata Fuszara i prof. Magdalena Środa i ze zgrozą odkryła, że feministki co prawda są feministkami, ale są jakieś normalne. Feministka jest kobietą i odwotnie, kobieta jest feministką. Może spodziewała się, że feministka jest czarownicą, a jak wystepuje w mediach po prostu przebiera się za kobietę.

Zgroza! Nienormalność jest normalna, a autorka tygodnika, który dla niepoznaki nosi tytuł "Do Rzeczy", spodziewała się, że normalność feministyczna jest nienormalna.

Po następnych śledztwach reporterskich tygodnika, gdy przenikną dziennikarze do Sekty Liberalizmu, albo Sekty Lewicy, albo (uchowaj Boże) Sekty Ateizmu, można się spodziewać, że spadek sprzedaży wyniesie dalsze 27%, bo taka jest logika pionowego upadku.

Więcej >>>

niedziela, 19 października 2014

W Watykanie Franciszek jest papieżem Pyrrusem


Synod biskupów poświęcony rodzinie wydał konkluzję - orędzie - z której wynika, że w sprawie doktryny nic się nie zmieniło, że konserwa zwyciężyła, w tym konserwa katolicka z Polski, w postaci szefa Episkopatu abp. Stanisława Gądeckiego.

Papież Franciszek nie został rewolucjonista, bo też nie mógł. Jest jednak w Kościele tą postacią, która prze do zmian, chce komunikacji z wyzwaniami cywilizacyjnymi.

Synod na pewno ustanowił nowy język w komunikacji z wiernymi na temat rozwodników i osób o orientacji LGBT.

Już nie będzie mógł kler zrzucić wszystkiego na gender, na "ideologów" gender, bo tacy ideolodzy są w Kościele, acz nie w polskim, a w każdym razie nie są na pierwszej linii.

Kościół pozostaje graczem politycznym, tego się nie wyzbędziemy. Trzeba jasno to powiedzieć, iż podmiotem politycznym w grze międzynarodowej może być Watykan. Państwo polskie musi się wyzbyć podmiotu politycznego wewnątrz kraju, jakim chce być Kościół polski. Partnerem może być Watykan.

Intelektualiści winni przypominać rządowi, że warto byłoby przejrzeć konkordat i ustanowić nowy, ewentualnie ten zerwać, aby pozostać tylko przy prawie międzynarodowym. Przy obecnym papieżu wydaje się to być możliwe. I dobrze byłoby posługiwać się językiem mniej radykalnym, bo wówczas kompromisy są możliwe.

Wcześniej pisałem, że synod biskupów doszedł do Bastylii, ale zaraz udał się do Wandei. Ta francuska alegoria uzmysławia jednak, iż Kościół to zupełnie inna instytucja niż państwo.

Teraz pozostaje oczekiwać na oficjalny dokument z synodu, a także - to jest zdecydowanie dla nas ciekawsze - interpretację lokalnych biskupów. Bo taka będzie.

Druga część synodu na ten sam temat za rok. Pierwsza nie była Vaticanum II. Na razie w Watykanie Franciszek jest papieżem Pyrrusem.

Więcej >>>

piątek, 17 października 2014

Katolicka prawda i wielkie całowanie


Czym się różni Polska od Zachodu, może uświadomić akcja w brytyjskim Brighton. Całujące się lesbijki w hipermarkecie Salisbury's zostały przez ochroniarza wyproszone. Po czym tolerancję w swoje ręce wzięli studenci w Sussex i zorganizowali akcję "Wielkie Całowanie".

Kilkadziesiąt par odświeżyło publicznie znaczenie aktu całowania. A ma on znaczenie dla naszych interpersonalnych więzi. Jest osobisty, czuły, przyjazny dla otoczenia.

Wyobraźmy sobie podobną akcję w miastach, w których tournee miał Nergal z Behemothem.

"Wielkie Całowanie" w Poznaniu spotkałoby się z kontrakcją Krucjaty Różańcowej i pouczeniem abp. Gądedkiego, że jest niezgodne z nauczaniem Jana Pawła II, odpowiednia encyklika by się znalazła.

Nie popuściliby endecy  ze swoim zaśpiewem: "Chłopak i dziewczyna...". A radna PiS udałaby się do dyrektora hipermarketu i zwróciła wcześniej nabyty towar, bo jej się kojarzy z seksem osiołków, a ona woli bodzące się koziołki z wieży ratuszowej.


Tak wyglądałby Brighton poznańskie. aby nie dochodziło do gorszących scen publicznych niezgodnych z nauczaniem Jana Pawła II, rozwiązanie znalazł arcybiskup łódzki Marek Jędraszewski. Pod jego patronatem dziennikarze będą pouczani, co jest zgodne z prawdą, a co z Nergalem. Za sienkiewiczowskim św. Piotrem abp Jędraszewski zadaje pytanie: Quo vadis Polonia?

Ile owieczek dziennikarskich uda się za arcybiskupem, to się okaże. Zdaje się, że ta prawda Jędraszewskiego jest trzecią odmianą tischnerowskiej prawdy na literę g. Zwłaszcza w świetle synodu biskupów w Watykanie.

Więcej >>>

czwartek, 16 października 2014

Watykan: po kiego grzyba biskupi się zbierali?


Rewolucja w Kościele katolickim została odwołana. A tak świetnie się zapowiadało. Tłum z Robespierrem Kościoła podszedł pod mury Bastylii.

Robespierre miał nawet wsparcie Dantona, Saint-Justa. Okazało się to za mało. Bastylia jest twierdzą nie do zdobycia.

Uwięzieni w niej pozostaną homoseksualiści, rozwodnicy tudzież inne czarownice.

Jak rewolucja nie wychodzi, triumfuje Wandea. A już wydawało się, że będzie, czym oddychać. Na pola Wandei wyjadą w triumfie Gądeccy i Terlikowscy. Rzucą zdobyte na wrogach sztandary nowoczesności pod nogi wiernego ludu bożego.

A cóż z Rosbespierrem, który nie okazał się Robespierrem? Przede wszystkim zachował głowę. Papież Franciszek jakiś czas temu dał sobie trzy lata. Jak na rewolucjonistę - nawet Kościoła - to szmat czas.

Wszyscy usłyszeli głosy z Bastylii, teraz będę triumfatorzy zacofania spali z tymi głosami domagającymi się emancypacji. Niektórzy może się przebudzą.

Żyjemy w XXI wieku, czas wreszcie wypuścić uwięzionych homoseksualistów, rozwodników tudzież czarownice.

Piszę to do zmiany sprawozdania z synodu biskupów. Pierwsza redakcja była rewolucyjna, obecna nadeszła z Wandei, jest reakcyjna. Sytuacja taka, jak przed synodem.

Po kiego grzyba biskupi się zbierali?

Więcej >>>

środa, 15 października 2014

Kościół zamieni się w kostnicę, jeżeli chce trwać w zaprzeszłości


Kościół katolicki opiera się współczesności, co dowodnie widać na synodzie biskupów w Watykanie. Jeżeli synod zakończy się porażką papieża Franciszka, to Kościół straci głowę i jej miejsce zajmą interesiki.

Hierarchowie sobie poradzą, gorzej z wiernymi, którzy głupieją wśród nieustannej rewolucji świeckiej wokół siebie.

Franciszek chce przyswoić najstarszej instytucji emancypacje płci i seksualne. Wskazać na ewangeliczną równość.

Opór wśród feudałów jest zdecydowany. Polscy hierarchowie nie widzą potrzeby reformowania się, bo nie mają do czynienia z takim odpływem wiernych, jak na Zachodzie. Nie muszą szukać nowych wspólnych obszarów, ani nowego języka.

"Z gnoju nic się nie urodzi" - nie powiedział tego polski biskup, ale ten zwrot pasuje do kondycji kleru, który właśnie tak traktuje zmiany w obyczajowości, przystosowanie się ludzi do nowoczesności.

No, cóż - Kościół będzie zaznawał odpływu wiernych, jeżeli zechce pozostać przy skostniałej doktrynie, która dawno nie jest z naszego świata.

Franciszek chce reanimować instytucję i personel, ale hierarchowie jak abp Stanisław Gądecki wolą pozostawać sztywnymi, nie przejawiać oznak żadnego ożywianie dla rzeczywistych problemów.

Taki Kościół, jak Gądeckiego, może tylko zamienić się w kostnicę. W martwe wartości nominalnie chrześcijańskie.

Więcej >>>

wtorek, 14 października 2014

Czy katolicy polscy okażą się patriotami?


Polskiemu Kościołowi niepotrzebne żadne obrady synodu biskupów w Watykanie. Hierarchowie znad Wisły to osobny gatunek funkcjonariuszy Pana Boga.

Kościół rozważa większą tolerancję do homozwiązków i zbliżenie się do wiernych rozwiedzionych, szczególnie w kwestii uczestniczenia w rytuałach sakramentów.

Polscy hierarchowie już nie zgadzają się, bo to niezgodne z nauką Jana Pawła II. Świętego polskiego, który tych wątpliwości był pozbawiony.

Jan Paweł II zatem występuje jako piąty ewangelista. I to najważniejszy. Do niego przymierza postanowienia synodu biskupów szef Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki.

Nie pasuje Gądeckiemu stanowisko synodu w kwestii rozwiedzionych małżeństw. Jak metropolita poznański to nazywa?

Ideologią antymałżeńską.

Okazuje się, że hierarchowie niepolscy uprawiają ideologię antymałżeńską, tak jak w kraju środowiska "lewackie" uprawiają ideologię gender.

Coś z tą ideologią szwankuje u polskich biskupów. 25 lat po upadku ideologii komunizmu, a oni tkwią w oparach tamtego języka, nomenklatury minionego reżimu.

Tym razem reżim dla Gądeckiego przychodzi z trzewi Watykanu. Zdaje się, że ideologiem antymałżeńskim i homozwiązków jest papież Franciszek.

Gądecki obrał sobie wewnętrznego godnego przeciwnika. Kto wygra tę walkę, nie mnie rozstrzygać, ale jakie ogłupienie będzie wśród wiernych.

Ważniejszy papież, czy biskup poznański? Czy katolicy polscy okażą się patriotami? Oto jest pytanie godne polskiego Kościoła.

Więcej >>>

poniedziałek, 13 października 2014

Gowina droga awansu do władzy


Jarosław Gowin musi pluć sobie w brodę, że tak łatwo dał się wypchnąć z Platformy Obywatelskiej. Teraz po Tusku w swojej macierzystej partii miałby szanse uprawiać bardziej zdecydowaną politykę V kolumny. Zwłaszcza, że Ewa Kopacz miała być przez Kościół wyklęta jako ta, która wskazała zgwałconej dziewczynie ginekologa.

Obecna sytuacja to byłby raj dla Gowina. Mógłby pod Ewą Kopacz rowy kopać, jednoczyć się z klerem w "obronie życia poczętego", bądź urojonego.

Przecież Gowin przyznał się do poetyckiej głębi, że słyszy, jak zarodki płaczą. Ten urojony polityk jednak przeszedł do drużyny Kaczyńskiego, ale prezesowi PiS nie podskoczy. Posadził go na ławie rezerwowych. Gowin nie może wystartować do niczego bez klepnięcia prezesa. Ten nie klepnie, bo zamierza dla chwały Polski politykę uprawiać do 2027 roku.

Po co mu zawodowy kret od V kolumny? Więc Gowin w terenie wynajduje takie postaci, jak Krzysztof Oksiuta i Krzysztof Filipek.

Oksiuta jest tak pro life nastawiony, że jest za rodzeniem przez zgwałcone kobiety. Z jego wypowiedzi wynika, iż gwałciciele powinni lepiej się starać, aby zapłodnić większy odsetek gwałconych.

Jak tak dalej pójdzie Oksiuta może opowiedzieć się za przemarszem wojsk sowieckich przez Polskę, a te gwałcą wszystko. Polaków by przybyło, a Gowin miałby temat demografii odhaczony.

Filipek z Samoobrony to pokłosie IV RP, Kaczyński wziął za koalicjanta Andrzeja Leppera, Gowin przygarnął Filipka. Gowin wykonuje gesty Kaczyńskiego, przygarnie jeszcze Renatę Begier. Będzie lepszy od zastępcy prezesa Adama Lipińskiego. Gowin będzie miał na widok władzy w oczach to, co Begier z seksem.

Taką Gowin wybrał drogę awansu politycznego. Gdzie wyląduje?

Więcej >>>

niedziela, 12 października 2014

Antysemityzm polski powszedni

Antysemityzm to przekleństwo polskie. Ogromny wkład ma to polityka i Kościół. Wstrząsającą rozmowę z Baruchem Bergmanem przeprowadził Rafał Betlejewski. Odsyłam do rozmowy. Przed wojną Poznań był siedliskiem endecji, dzisiaj jakby wracał do tej postaci z rónych politycznych względów, a to za sprawą seksu osiołków, bredni Kaczyńskiego, które tutaj powiedział i prezydenta Grobelnego, którego powinno się wyfajdać jak najdalej od władzy. On nie rządzi, ale klęczy przed abp. Gądeckim.

Cały wywiad tutaj >>>

sobota, 11 października 2014

Pisowiec Bonkowski z impotentem Kaczyńskim rozprawiają o seksie - zoofile



Typ myśliciela PiS. Chce mu się seksu - Bonkowskiemu. Więc biedaczynie intelektualnemu wyszło - baran.

A jakie inne pragnienie Bonkowski może mieć?

Kto z niedoróbką człeka może zechcieć iść do łóżka? Jaki krasnal? Impotent Kaczyński?

Mentalny imptent mógł to, co wyżej skonstruować. Beee. A fe.

czwartek, 9 października 2014

Hofman nie radzi sobie z emocjami, z rozumem, puszczają mu wodze


Politycy PiS różnie brednie wypowiadali, nie szukając porozumienia z partiami rządzącymi i większą częścią społeczeństwa, ale ostatnio przebijają siebie - i to wielokroć.

Rzecznik Adam Hofman nie ma w żadnym poszanowaniu publiczności, tj. Polaków. Aż tak gardzi nami? Bo co to za stwierdzenie:

"Conchita Wurst, Fuszara i Hartman to różne zjawiska z tej samej parafii. Przykłady skrajnego lewactwa".

Hofman ma prawo do złych emocji, jak każdy z nas. Ale nie ma prawa tej mizerii charakteru prezentować publicznie.

Jeżeli nie potrafi się wycofać z życia publicznego, niech to zrobi jego zwierzchność.

Przecież Hofman pluje nam w twarz, w inteligencję, w umiejętność odbioru prostych komunikatów. Jeżeli Hofman nie zrozumiał, co powiedzieli Małgorzata Fuszara albo Jan Hartman, powinien dopytać się kogoś mądrzejszego, wszak w jego partii są ludzie z tytułami profesorskimi.

A zresztą do rozumienia słów Fuszary i Hartmana nie trzeba tytułu naukowego, wystarczy solidna matura. Czyżby Hofmanowi wiedza i dobre wychowania umknęły wraz z życiem politycznego celebryty? Czyżby nie radził sobie z emocjami w trakcie pobytu w mediach?

Wystarczy tego poniżania publiczności polskiej, poniżania tych, którzy potrafią ocenić, co powiedzieli Fuszara i Hartman. Zwłaszcza poniżania tych, którzy nie zrozumieli, bo taka dawka złych emocji może zniszczyć niewykształconych i niezorientowanych ludzi.

Chyba, że to celowy zamysł Hofmana i jego zwierzchników. Zepsuć elektorat, aby głosował, jak sobie życzą.

A za to odpowiada się przed własnym sumieniem i przed rodziną. Ona też się tego uczy, też te "maniery" praktykuje. Prędzej czy później ten niewidzialny organ - sumienie - odzywa się i daje czadu. A tego Hofmanowi nie życzę, aby rozpadła mu się osobowość i najbliższa rodzina.

Więcej >>>

środa, 8 października 2014

Faktoid


Biskupi odsyłają elementarz w diabły


Biskupi zrecenzowali "Nasz Elementarz" i w ich ocenie dzieło dostało kiepską ocenę. Możliwe, że niedostateczną. Mam wrażenie, że biskupi z komórki Komisji Wychowania KEP pomylili podręcznik z katechizmem.

Biskup Marek Mendyk - szef komórki wychowania - oburza się na błąd ortograficzny już w tytule "Nasz Elementarz". Niekoniecznie jest to błąd. To nie jest tytuł książki, to jest tytuł jakby periodyku, który za rok też zostanie wydany, bo inne dzieci pójdą do pierwszej klasy. Tytuł jest na identycznej zasadzie, jak tytuły czasopism. Kościół jeszcze nie ma katechizmu dla pierwszaków, a jak wyda, to będzie zwał się "Nasz katechizm"? Albo "Pan bóg"?

Ocena hierarchy, gdy ją się czyta, jest z góry założona negatywnie. Da się to odebrać w doborze argumentacji. Biskup niemal niczego nie ocenił na tak, żadnego "plusa", same "negatywy minusowe". Nie trzeba umysłu Sherlocka Holmesa, aby stwierdzić, iż Mendyk ma za złe, że cenzura kościelna wcześniej nie zrecenzowała elementarza.

Warto podkreślić, iż elementarz jest podręcznikiem szkolnym. Dotyczy wiedzy, a nie wiary. Już na tym etapie szkoła ma uczyć wiedzy. Biskup zauważa, że ojciec pomaga w domu, pomaga dziecku. A drzewiej tego nie robił.  Biskup mówi, że inne ważne funkcje męskie zostały pominięte. Nie wymienia, jakie. Ale można się domyślić, że chodzi o ordnung, dyscyplinę. O silną męską rękę. Może też chodzić o knajpę, kościół.

Mendyk też zauważa, że owszem Boże Narodzenie jest, ale tylko są ozdoby na choinkę, prezenty, a nie ma opłatka. Hierarcha ma pretensje do dziadka, że podlewa kaktusa. Rozśmieszyła mnie argumentacja z okultyzmem, iż poprzez bliżej niezdefiniowaną magię dzieci wprowadza się w świat cudów.

Czyżby bp Mendyk apelował, że gdy dziecko dorośnie, uwierzy np. w cud św. Jana Pawła II? Hierarchowie się odgrażają, że wraz z katechetami napiszą alternatywny elementarz katechezy. To sobie wyobrażam ilustracje z dziadkiem w ławce kościelnej, ojca w knajpie i świat okultyzmu na krzyżu.

Biskupi mają problemy nie tylko z argumentacją, bo zajmują się tym, na czym nie znają. Mianowicie na pedagogii. Okultyzm chrześcijański nie jest nauką o świecie. Warto sobie tę wiedzę zakarbować, bp. Mendyk. A nie odsyłać elementarz w diabły, czyli na Katolicki Index - i pisać własny.

Więcej >>>

wtorek, 7 października 2014

Ziemkiewicz nie napracował się dla Onetu, zresztą Gmyz też


Onet pozbył się Rafała Ziemkiewicza w związku z pogłębionym tematem gwałcicielsko-kaszalotowym, który miał być w nastepnym (drugim) felietonie na tym portalu.

Współpraca trwała kilka dni, bodaj zaowocowała  jednym felietonikiem, w którym autor "myśli o nowoczesnych kaszalotach patriotyzmu" napluł na Janusza Palikota i kazał Palikotowi przepraszać. Kogo przepraszać? Pewnie plującego.

Można było Onetowi współczuć, że poszedł na taką współpracę. Ktoś tę decyzję w Onecie podjął, czyżbyautor wcześniej współpracujący z "Do Rzeczy", albo z "wSieci", a może Onet nabył siły redaktorskie z niezalezna.pl?

Kulisy dzisiejszych mediów są zakryte, bo chodzi o duży szmal. To nie polityka, ani życie celebrytów.

Ktoś w Onecie w imię pełnego spektrum pomyślał o Ziemkiewiczu i Cezarym Gmyzie. W ten sposób nie doceniono jednak kilku autorów, Takich jak Stanisław Michgalkiewiecz (może się mylę), bo Janusz Korwin-Mikke pisze bloga na tym portalu.

Na boga! Ponadto w psychiatryku kilka niedocenionych autorów się jeszcze znajdzie, nie odbiegający warsztatem od Ziemkiewicza i Gmyza, a metaforyką dorównujący Coehlo. Bo dla tych dwóchg autorów taka Mniszkówna to geniusz pisarski.

Najprawdopodobniej redaktorzy w Onecie nie są po filologii, ani po studiach dziennikarskich, bo fachowiec nie wpadłby na pomysł zatrudnienia Ziemkiewicza i Gmyza.

Ale ktoś naprawił błąd poprzedniego decydenta w Onecie pod pretekstem jeszcze bardziej pogłębionego tematu gwałtu, o którym miał pisać Ziemkiewicz - pewnie chodzi o gwałt zbiorowy. Wszak jest pogłębiony w stosunku do gwałtu jako takiego. Gwałt zbiorowy - bo zrezygnował też Gmyz. Z oświadczeń na Twitterze wynika, że ten ostatni sam dokonał tego "wyczynu" - samozwolnienia. Po co jednak Onetowi pogłębiony temat trotylowy.

Czyżby Gmyz pogłębił wiążąc dowodowo smoleńskiego tupolewa ze strąconym boeingiem nad wschodnią Ukrainą?

Hm. Ani wzmiankowani to dziennikarze pełną gębą, ani interesujący intelektualnie. Na pewno żaden z nich nie ma pogłębionego rozumu.

Więcej >>>

poniedziałek, 6 października 2014

Ziemkiewicz jako kaszalot patriotyzmu tudzież psiapsiółek profesor Pawłowicz


Rafał Ziemkiewicz uczciwie zapracował na przydomek Kaszalot. Autor sążnistych wypocin może się nie zgodzić, że to przydomek, a ksywka. Niech mu będzie ten szemrany synonim.

Kaszalot Ziemkiewicz to marny kaszalot publicystyczny, szemrany publicysta, jeszcze gorszy pisarz nurtu patrityzmu kaszalotów, jak "Myśli nowoczesnego kaszalota". Ale na prawicowym bezrybiu kaszalot też ryba, choć pisanie do rzeczy idzie mu z trudem.

Psiapsiółek Pawła Lisieckiego, wcześniej psiapsiółek Korwin-Mikkego wyznaje takie wartości macho, że tylko od rzeczy można je nazwać, iż mają cokolwiek wspólnego z rozumem.

Jakie wyniósł Kaszalot Ziemkiewicz kompleksy freudowskie z łoża swego, można tylko się domyślać po wpisach na Twitterze, tudzież gdyby ktoś chciał zabawić się w pielęgniarza i przeczytać jakąś pozycję z cyklu "myśli nowoczesnego kaszalota". Bo siostra Ratched wysłałaby go z mety na elektrowstrząsy.

I tak psiapsiółek Korwin-Mikkego i Lisickiego doliczył się w rządzie Ewy Kopacz za dużo kobiet, jakoby przyjaciółek Donalda Tuska. A to ci don Juan ten były premier. Pewnie Kaszalotowi tak wyszło z porównania z psiapsiółkową partią PiS, gdzie dla Jarosława Kaczyńskiego nie jest równoważna profesor Krystyna Pawłowicz.

Słabość publicystyki prawicowej polega na tym, że ma tylko takich kaszalotów jak Ziemkiewicz, który zwykle pisze od rzeczy do tygodnika nazywającego się na wyrost "Do Rzeczy".

Ta publicystyka i lietratura uprawiana przez Ziemkiewicza to po prostu szajs, a nie jak delikatnie Dominika Wielowieyska nazwała: "Nie spodziewałam się po Ziemkiewiczu tak głupiego tekstu".

Czy autor tego głupiego tekstu ma na koncie mądrzejsze? Bo na pewno nie należą do mądrzejszych "Myśli nowoczesnego kaszalota".

Ziemkiewicz z patriotyzmu zrobił kaszalocizm, ale cóż - na bezrybiu patriotyzmu kaszalot też patriota.

Więcej >>>

Prezesie, to aż tak? Nie ma się co ukrywać. Freudyzm


niedziela, 5 października 2014

Dla PiS liczy się suspens, czyli haki. Hofman: żądamy natychmiastowego odwołania...

Jakąkolwiek kalumnię/pomówienie/oszczerstwo wypowie polityk PiS ze szczególnym uwzględnieniem prezesa i kilku z wierchuszki tej partii, mają na taka okoliczność gotowe usprawiedliwienie, a jest nim skrót myślowy, albo suspens.

I takim suspensem wybrnął Hofman po stwierdzeniu, że premier "Ewa Kopacz jest dwa, trzy poziomy niżej niż Jarosław Kaczyński".

Wysoko wzleciał prezes PiS. Nad takie poziomy, że tego Mickiewicz w "Odzie do wolności" nie przewidział. Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że te poziomy to jednak suspens. Bo Hofman wiedział o tym, że Ewa Kopacz od prezesa odstaje dwa, trzy poziomy z powodu, iż w rządzie ma Małgorzatę Fuszarę, która popiera kazirodztwo.

Dlaczego Hofman wówczas nie przestrzegł Ewę Kopacz przed Fuszarą? Dla suspensu. Byłby tego suspensu pozbawiony. Hofman do Moniki Olejnik: "A skąd pani wie, co wiedziałem? Suspens musi być".

Suspens - termin z popkultury, funkcjonuje w filmie amerykańskim. W języku polskim da się zastąpić idiomem: wstrzymać oddech. Ma widza, publiczność - zaskoczyć. mistrzem suspensu był Alfred Hitchcock.

Mniejsza z tym, że Fuszara zupełnie, co innego powiedziała o kazirodztwie. Mówiła o tym, co jest rozważane na świecie.

Ale politycy z partii "dwóch, trzech poziomów" zawsze słyszą swój suspens. I go wypowiadają, gdyż brzmi:

"Żądamy natychmiastowego odwołania minister..."

W miejsce kropek dzisiaj wstawiono imię i nazwisko Małgorzaty Fuszary. Jutro będzie innego ministra, a jest ich kilkunastu. Tylu można spodziewać się suspensów.

Polityka PiS polega na suspensie: "Ządamy natychmiastowego odwołania..." I w miejsce kropek wstawiamy dowolne nazwisko, bo Alfred Hitchcock polskiej polityki - Jarosław Kaczyński - ma na każdego suspens, to jest haki.

Więcej >>>

piątek, 3 października 2014

Posłowie: ile powinni zarabiać?

Ryszard Kalisz poruszył kapitalny temat: zarobki posłów. I zachował się klasycznie, jak adwokat we własnej sprawie. Nomen omen.

A może powinien zachować się, jak prokurator, jak Magdalena Środa, która uważa, że "wybrańcy narodu" zarabiają wystarczająco, jeżeli nie za dużo.

Prokurator może zapytać - pod warunkiem, że będzie zarabiał mniej niż 9 tys. zł - a za co ma dostać taką wysoka pensję Mariusz Błaszczak, Kuchciński (bodaj Marek), Adam Hofman, a nawet Rafał Grupiński?

Wątpię, aby w "cywilu" dostali więcej. Ba, wątpię, aby Jarosław Kaczyński zarobił więcej. Bo jaki z niego fachowiec?

Odpowiedzialność? Owszem. Ale jaka odpowiedzialność? Prawo stanowią prawnicy zatrudnieni, jako doradcy, jako eksperci. A większość polityków nie jest prawnikami, to ludzie od podnoszenia rąk. A to niezbyt ciężka robota.

A więc większość naszych posłów pracuje raczej fizycznie, niż umysłowo.

Oczywiście są posłowie zasługujący na większe wynagrodzenie. Może powinniśmy pomyśleć o innej rekrutacji posłów. Innej selekcji w procedurach demokratycznych, itd.

Jak pogodzić marność Błaszczaka z domniemaną wartością fachową Kalisza? Oto jest pytanie.

Więcej >>>

Rozeszła się wieść po sawannie, że Kaczyński ma tu niebawem zawitać z "wizytą gospodarską"...


czwartek, 2 października 2014

Kaczyński pogodził się z Donaldem Tuskiem, a może przeprosił. Widziała to Polska, ale nie widzieli Brudziński i Hofman


Jarosław Kaczyński nie miał wczoraj wyjścia po publicznej połajance premier Ewy Kopacz. Dostał słowną reprymendę, aby "skończył klątwę nienawiści".

Geniusz Kaczyński nie znalazł innej odpowiedzi na swoją klątwę, niż pomaszerować do osobistości politycznej, przyszłego szefa Rady Europejskiej, Donald Tuska.

Polska odebrała to jako przeprosiny. Nareszcie prezes PiS zdobył się na odruch ludzki. Można było przypuszczać, że zostanie to fatalnie przyjęte przez środowiska sprzyjające zapiekłości charakterologicznej prezesa.

I dzisiaj mamy efekty, chodzą po mediach rzecznicy geniusza Kaczyńskiego. Rzecznik PiS Adam Hofman i rzecznik osobisty prezesa Joachim Brudziński.

Z Brudzińskim jest ten kłopot, że on nie mówi, tylko strzela słowami. Trajkocze, jak bezmyślny automat do produkcji słów.

"Jarosław Kaczyński rozbił w pył i puch pułapkę Platformy". Tak dzisiaj usprawiedliwia rzecznik geniusza PiS.

Znamy język Kaczynskiego, ani on nie jest w stanie rozbić pułapki, co to za metafora z pyłem i puchem? Trochę czytać literatury, panie Brudziński, aby posługiwać się sensowną wypowiedzią.

Kaczyński mógł pułapkę rozbić w drzazgi. Niestety, widzieliśmy wszyscy, że Kaczyński pogodził się z Tuskiem, a może nawet przeprosił.

Obraz nie kłamie, a Brudziński jak zwykle mota i usprawiedliwia wpadkę tego, który jest właścicielem "klątwy nienawiści". Była wina Tuska, jest wina Ewy Kopacz. Nieskomplikowani Brudziński i Hofman.

>>>

środa, 1 października 2014

Mikołaj Kopacz


Narodowcy przerwali debatę samorządową Tok FM w Lublinie


Zapomniani nieco narodowcy dają o sobie znać. "Zapomniani" - piszę z powodu, że "przypominają" o sobie przy okazji przerywania imprez liberalnych, lewicowych, itd.

Tok FM organizuje w większych miastach dyskusje samorządowe związane z najbliższymi wyborami. Radio odwiedza kolejne miasta. Właśnie dzisiaj w Lublinie została przerwana debata kandydatów na prezydenta z udziałem publiczności.

Narodowców trzeba było przepędzić, ale wyproszono - niestety - publiczność.

Uciekł nieco sens takiej debaty, bo publiczność jest jej częścią immanetną.

Szlag by trafił tę endecję. Zatracana jest przez nich filozofia demokratyczna. Psują nam Polskę, psują spór o wartości.

Więcej >>>

Zalewska - wartość partii Kaczyńskiego