wtorek, 31 marca 2015

Duda w szponach ośmiornicy


Gdyby PiS było partią normalną, gdyby prawdziwa była nazwa składająca się ze szlachetnych rzeczowników, to albo partia powinna rozważyć, albo kandydat, czy prowadzić kampanię wyborczą?

Może nawet powstać podejrzenie, że Andrzej Duda nie jest kandydatem PiS, ale SKOK-ów. Duda reprezentował kasy Grzegorza Biereckiego w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, konstruował wniosek do Trybunału Stanu jako jego adwokat.

Duda więc przedstawia się nie jako urzędnik państwowy, ale plenipotent interesów Biereeckiego, wynajęta siła prawna do lobbowania.

Ktoś taki nie powinien pretendować do demokratycznego przedstawicielstwa, bo jego legitymacja jest trefna, wygląda jak sfałszowany dowód. To jak osoba z legitymacją kogoś zupełnie innego.

Podejrzenie, że Duda kogo innego reprezentuje niż się przedstawia, pogłębia jego działalność w Ruchu im. Lecha Kaczyńskiego. To ciało posmoleńskie jest sponsorowane przez SKOK-i, a tam Duda wybijał się na "niepodległość" polityczną. To jakby wdzięczność SKOK-ów za wcześniejszy wkład lobbowania.

Synekura, wdzięczność, a teraz SKOK-i wysłały w bój Dudę, aby walczył o prezydenturę. Czy tak nie można odczytywać tej sytuacji? Ależ tak. Aby być prezydentem, należy się z takich podejrzeń oczyścić.

Możemy sobie pomarzyć, aby polska polityka była czysta, aby nie stały za nią potężne siły finansowe, które coraz bardziej przypominają strukturę ośmiornicy. Duda wydaje się być przedstawicielem tych szponów. Prezydentura kraju to nie synekura.

Więcej >>>

niedziela, 29 marca 2015

Duda i podobni mu dążą do dyktatu interesownej mniejszości


Andrzej Duda został złapany na gorącym uczynku lobbowania, reprezentowania interesów jednego człowieka (Grzegorza Biereckiego) i jednej firmy (SKOK).

Duda nawet pilotował skargi w interesie Biereckiego przed Trybunałem Konstytucyjnym, był jego consigliore. Złapany przez media niewiele sobie z tego robi.

Nadal prowadzi kampanię wyborczą. Takiemu kandydatowi sondaże winny lecieć na łeb, na szyję. Lecz nie w Polsce, Duda poprzez to jest lepiej rozpoznawalny.

Duda poprzez reprezentowanie interesów okołopisowskich, interesów finansowych, ma na celu dotarcie do całego elektoratu PiS, który w swej zapiekłości, swym utwardzeniu, nie jest w stanie zweryfikować braku standardów.

Polska polityka poprzez takie osoby jak Duda brnie w bagno. Jeszcze politycy utrzymują się na powierzchni, bo elektoratowi zależy na kraju, na tym, kto ich reprezentuje. Przyjdzie jednak dzień, że uwikłamy się w taką korupcję polityczną, iż Duda i podobbni mu z tych bagien nie będa mogli być wyciągnięci żadnym wołami.

Elektorat tak się zniechęci, tak uszczupli, że dojdzie do dyktatu mniejszości, której będzie chciało się chodzić na wybory. Demokracja na naszych oczach ewoluuje do dyktatu interesownej mniejszości.

Więcej >>> 

piątek, 27 marca 2015

Duda, kamedyner Lecha Kaczyńskiego, sięga po berło


Jarosław Kaczyński wymyślił kandydata na prezydenta, który miał nie zagrozić jego pozycji i był uwikłany. Czyli istniały na niego haki w szafie Joachima Brudzińskiego. Z tej kombinacji wyszedł Andrzej Duda, nieznany nikomu polityk, ale zasłużony interesom partyjnym. Mógł to być jeszcze inny Błaszczak, postać nijaka. Także polityk bez właściwości.

PiS to partia interesowna, której obecność w polityce motywują SKOK-i, spółki Srebrne, media "Gazety Polskiej Codziennie", etc. Polityków w PiS niewiele, najwyraźniejszym jest Kaczyński, który wykreował brata swego Lecha, Dudów, Ziobrów i Hofmanów.

Kaczyński swoje interesy owiewa nimbem patriotyzmu., misją służenia tradycji, w tym wypadku pasuje mu jak ulał Kościół katolicki, a szczególnie Tadeusz Rydzyk. Nowoczesność, kreowanie społeczeństwa, aby sprostać wyzwaniom czasu, są jego wrogami.

Duda w kancelarii Lecha Kaczyńskiego był posłańcem, kamerdynerem interesów partyjnych, interesów innych wpływowych postaci, jak Grzegorz Bierecki, twórca SKOK-ów. Publicyści zapominaą o jeszcze jednym elemencie tej układanki, iż SKOK-i powstawały często przy regionach "Solidarności".

Nieprzypadkowo PiS dzisiaj jest polityczną pięścią całkiem sporej rzeczywistości polityczno-społeczno-obyczajowej: Solidarność-SKOK-imprerium Rydzyka. Żadna partia nie stworzyła takiego wielokątnego miazmatu. Prędzej czy później ten konglomerat zafunkcjonuje, sięgnie w procedurach demokratynych po władzę.

IV RP to było tylko niezbyt udane preludium, wewnętrznie konglomerat jeszcze niespójny. PiS opozycja pasuje, bo to czas na dogadanie. Dla tych części świetnym lepiszczem była katastrofa smoleńska. To ona utwardziła elementy konglomeratu. Gdy Kaczyński dojdzie do władzy, to Orban będzie przyjeżdżał po naukę nad Wisłę. Duda zaś człowiek bez właściwości, kamerdyner na dworze Lecha K. sięga właśnie po berło. Może mu się udać.

Więcej >>>

czwartek, 26 marca 2015

Kurski produkuje świątki dla dziennikarzy


Świadectwem stanu polskiego dziennikarstwa jest postać Jacka Kurskiego, który poza produkcją świątków "dziadka z Wehrmachtu" nic nie potrafi.

Kurski w czeluściach swojej politycznej egzystencji takim świątkiem, jezusikiem, potrafi zawrócić w głowie mediom.

Ani Kurski nie jest liczącym się politykiem, ani interesującym rozmówcą, a mimo to takimi świątkami "dziadkami" potrafi osiągać cele.

Słynny "dziadek z Wehrmachtu" Donalda Tuska to klasyka. Aktualny dziadek ma się ze SKOK-ów, konkretnie w Wołmina i jest dziadkiem leśnym Piotrem P. Jego lasami były Wojskowe Służby Informacyjne. Kurski dosztukował do dziadka leśnego gajowego Bronisława Komorowskiego.

I runęła cała konstrukcja Platformy Obywatelskiej, która SKOK-ami Biereckiego miała pogrążyć kandydata PiS na prezydenta Andrzeja Dudę.

Kolejny raz dziennikarze dali się wkręcić Kurskiemu. A może to nie w pełni dziennikarze? Bo kto zaprasza do studia i przed kamery Kurskiego?

Może profesjonalizm tych żurnalistów powinien inaczej zostać rozliczony? Wszak dali się nabrać na cepeliadę polityczną Kurskiego, który bez pardonu sprzedaje im świątki dziadków.

Kurski najnowszego dziadka leśnego, jezusika, wyprodukował, aby wkręcić się w łaski prezesa Kaczyńskiego. Czy zostanie pełnoprawnym członkiem list wyborczych PiS? - zobaczymy.

Ale dziennikarze nie kandydują z list Kaczyńskiego, więc dlaczego dają się nabrać Kurskiemu? Dlatego, że taki jest stan dziennikarstwa polskiego. Biją pokłony owym świątkom. Zabobonny naród.

Więcej >>>

środa, 25 marca 2015

Ks. Kloch zaproponował sieczkę o pedofilii


Kościół katolicki wycofuje się rakiem z walki z pedofilami w sutannach. Wcale nie jest to bezpodstawnie powiedziane. Świadczy o tym wywiad Dominiki Wielowieyskiej w TOK FM z ustępującym rzecznikiem KEP, ks. Józefem Klochem.

Dużo w tym wywiadzie retorycznych pakuł właściwych językowi kleru. Dwa szczegóły rzucają się w bruzdy umysłu.

Pierwszy szczegół. Hierarcha nie ma obowiązku zgłaszania w prokuraturze przestępstwa molestowania i pedofilii popełnionego przez księdza. O takiej możliwości denuncjacji hierarcha ma powiedzieć ofierze.

Zdaje się, że to jest zamknięcie oczu na przestępstwo, to udzielenia pomocy przestępcy. Jest to wbrew psalmowi, bo hierarcha wpisuje się w słynną frazę psalmu "Wszyscy byli odwróceni", wykorzystaną w literaturze przez Czesława Miłosza i Marka Hłaskę.

To także zachowanie się tłumu w stosunku do Barabasza. Ks. Kloch tym samym mówi, że hierarchowie w kwestii pedofilii we własnych szeregach przyjęli strategię Barabasza. Chciałoby się zapytać, dlaczego zapomniano o Chrystusie.

Dlaczego ofiara ma zgłaszać, przecież może być zastraszona, omamiona, itd. To nawet jest postawa Barabasza triumfującego.

Drugi szczegół. Ks. Kloch powołuje się na oryginalność Kościoła: "Jedyną instytucją, która przystąpiła do procesu (walki z pedofilią) był też tylko Kościół katolicki. Żadne inne środowisko."

Ks. Kloch ma rację, nie słyszałem, aby związek szewców wydał instrukcję oczyszczania się z pedofilów szewców. Przypomina to inną frazę "A w Ameryce Murzynów biją".

Kościół katolicki kręci w sprawie walki z pedofilią, jak może. Ofiara jest Murzynem, która ma się zgłosić do prokuratora (zakładam, że może być katolikiem). Kloch wykręca się retorycznym sianem, bo to co opowiadał w TOK FM to sieczka, czyli siano przetworzone w Episkopacie.

Więcej >>>

poniedziałek, 23 marca 2015

Duda ląduje na dechach po wywiadzie Bugaja dla Onetu


Andrzej Duda dostaje cios od nieoczekiwanej osoby, mianowicie od byłego doradcy ekonomicznego Lecha Kaczyńskiego, prof. Ryszarda Bugaja.

W wywiadzie dla Onetu Bugaj mówi o dwóch sprawach niespecjalnie znanych publicznie. Mianowicie, jest członkiem zespołu doradczego PiS, który miał pracować pod przywodnictwem prof. Piotra Glińskiego. Miał pracować, ale nie pracuje.

Bugaj nie wyjaśnia dlaczego, ale można się domyślać "lenistwa" doradców. Mianowicie PiS nie potrzebuje fachowych sił, partia Kaczyńskiego nie ma takiej intelektualnej potrzeby.

Wg PiS to nie rozum jest potrzebny, aby za pomocą jego przekonywać Polaków w debacie publicznej do swoich racji, ale ważniejszy jest spektakl publiczny.

A ten spektakl PiS rozgrywa się teraz wokół dwóch spraw: skorumpowanych SKOK-ów i waluty euro.

Właśnie w sprawie euro Bugaj zadaje Dudzie najcięższy cios: "Mówienie przez Dudę, że warunkiem przyjęcia euro jest to, aby nasze zarobki były na poziomie UE, pokazuje jego brak elementarnych kompetencji".

Duda nie ma profesjonalnego sztabu, więc Bugaj ocenia szanse Dudy: "nie mam przekonania, że będzie prezydentem". Ten sygnał wychodzi z niefunkcjonującego organu doradczego PiS.

A jeżeli w partii nie działa mózg, bo takiego partia nie potrzebuje, wszystkie inne działania muszą być nieskoordynowane, są - jak to nieładnie się mówi - bezmózgie.

Tym samym Bugaj jakby odbiera Dudzie prawo do wyrażanie się jako spadkobierca Lecha Kaczyńskiego, a to w PiS cios, po którym ląduje się na dechach.

Więcej >>>

niedziela, 22 marca 2015

Politycy PiS są profesorami bełtania w głowie


PiS chce szczodrze podzielić się największą aferą bankową III RP. Nie chce, aby wszystko brał na siebie założyciel SKOK-ów Grzegorz Bierecki i politycy partii Kaczyńskiego. Mają dobrze w pamięci, jak bronili niepodległości SKOK-ów przed Komisją Nadzoru Finansowego.

I co z tego nadzoru wyszło? Same przekręty ujrzały światło dzienne. A gdyby KNF nie weszła do SKOK-ów, to dłużej potrwałaby niewiedza społeczeństwa i spokój klientów. I komu to przeszkadzało?

Bierecki i jego najbliższe otoczenie tuczyli się pieniędzmi na kontach w Luksemburgu i podobnych rajach podatkowych. Od czasu do czasu Bierecki odpalił jakąś sumkę politykom PiS. Media wspierające partię Kaczyńskiego też dobrze się miały z pieniędzy ze SKOK-u, jak choćby "wSieci" braci Karnowskich.

Przecież SKOK-i to taki polski bank, patriotyczny. Wkład złotówkowy. Komorowski chce wejść do strefy euro, jak oskarża go Andrzej Duda i to już na początku przyszłego roku. Więc PiS szczodrze dzieli się aferą "patriotycznych" SKOK-ów, Komorowski też maczał palce z Biereckim.

Na razie PiS na Komorowskiego ma zdjęcie z jakiejś imprezy, na którym twórcy SKOK Wołomin podstawili swoje facjaty, aby teraz politycy PiS mogli się szczodrze podzielić aferą z prezydentem.

Czy politycy PiS już znaleźli zdjęcia Lecha Kaczyńskiego z oficerami WSI, którzy stoją za SKOK Wołomin? Niech w swoich archiwach poszpera Antoni Macierewicz, to jego działka.

PiS dzieli się z Komorowskim swoim "układem". W bełtaniu w rozumie politycy PiS są profesorami, ta wiedza nie powinna się marnować. Od kilku lat Polacy poznają arkana pisowskiego bełtania. A inne narody są gorsze? Wszak jesteśmy w Unii Eurpejskiej, na swobodzie takich usług bełtania w rozumie powinniśmy zarobić, jako naród. Nie tylko PiS i Bierecki.

Więcej >>>

piątek, 20 marca 2015

Standardy PiS w stosunku do SKOK-ów są zachowaniem sekty


PiS w stosunku do największej afery bankowej w kraju - braku nadzoru zewnętrznego nad SKOK-ami - stosuje wypracowaną klasyczną metodę prezesa: "Nikt nam nie powie, że białe jest białe..."

Właśnie partia Jarosława Kaczyńskiego rzuca najlepsze swoje siły na ratunek wizerunku, aby zaprzeczać powiązaniom ze SKOK-ami i zwalić winę na Platformę Obywatelską.

Antoni Macierewicz sprowadził SKOK-i do jednego SKOK Wołomin, w którym dopatrzył się działania oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych, a tym samym winę ponosić ma prezydent Bronisław Komorowski.

To takie subtelności PiS. Oskarżenie nie musi trzymać sensu, wystarczy chlapnąć błotem lub podobnym śmierdzącym oskarżeniem.

Jeszcze okazalej wygląda to w wydaniu Krystyny Pawłowicz, nieocenionej obrończyni partyjnych standardów. W wywiadzie dla "Bez autoryzacji" (portal naTemat) na stwierdzenie, że podpisywała w 2013 roku wniosek, aby bronić SKOK-i przed kontrolą, bezpruderyjnie odpowiada: nie wiem, nie pamiętam.

A jak Pawłowicz nie pamięta, to znaczy że niczego podobnego nie było. Amnezja partyjna - standard PiS. Pawłowicz dobitnie formułuje inną zasadę prezesa: Co dobrego to my, a co złego to Platforma. Do nieprawidłowości w SKOK-ach dochodziło tam, gdzie wpływ miała Platforma, a gdzie PiS, czyli wszędzie, dbano o standardy uczciwości. Sensu w tym żadnego, czy chodzi o sens?

Dla posłanki standardem jest to, iż Grzegorz Bierecki sam się zawiesił w klubie parlamentarnym PiS. To ma świadczyć o jego niewinności. I to jest najwyższym standardem. Kiedyś Norman Davis nazwał PiS sektą. Wydawało się to określeniem na wyrost. Niestety, kolejny raz zachowania posłów PiS w stosunku do przedmiotu debaty, sporu, wskazują, że czołobitność w stosunku do standardów i prezesa, świadczy o jednym. PiS to sekta prezesa.

Więcej >>>

wtorek, 17 marca 2015

Duda mami repolonizowaniem banków, bo tak dyktuje mu patriotyzm pisowski


Andrzej Duda idzie w ślady swojego prezesa. Wszystko widzi w barwach patriotycznych, także banki mają być polskie. Duda ma zamiar je repolonizować.

Warto jednak zaznaczyć, iż nie chce nacjonalizować (bo nie uzył takiego określenia). Repolonizować, czyli banki mają iść w ręce polskich właścicieli. Jak chciałby Duda tego dokonać, nie dowiedzieliśmy się.

Zakomunikował to w stylu show i stanął przed siedzibą Komisji Nadzoru Finansowego. Można było się spodziewać, że będzie bronił SKOK-ów, bo to KNF obnażyło defraudację pieniedzy kas Stefaczyka przez senatora PiS Grzegorza Biereckiego i jego najbliższych.

Nie! Duda uderzył z flanki patriotycznej, banki repolonizować. Gdyby polscy kapitaliści mieli pieniądze i chęci, to by repolonizowali bez udziału Dudy.

Duda nie dopowiedział, ale można się spodziewać z jego zdawkowego i patriotycznego podejścia do kapitału, iż chciałby repolonizować nacjonalizując, lub biorąc SKOK na banki przez takich zaprzyjaźnionych Biereckich.

Ależ to przerabialiśmy, gdy banki były w polskich państwowych rękach, były niedokapitalizowane, dlatego banki zostały sprzedane w prywatne ręce. Duda - nie informuje swojego ogłupionego elektoratu - iż finanse nie mają barw narodowych, mają barwy zysku. A one nie są biało-czerwone, albo zielone, albo innego koloru.

A jeżeli mają barwy narodowe - jak SKOK-i - to są pod parasolem partii politycznej okradane. Pożytek z tej repolonizacji byłby taki, iż zatrudnienie znalazłby aparat PiS, szybko trzeba byłoby bankom dosypywać z kasy publicznej. Czyli banki byłyby państwowe - deficytowe - gdzie zatrudnienie byłoby pisowskie, a utrzymanie polskie.

Duda zmierza śladami swego mistrza guru ignoranctwa finansowego Jarosława Kaczyńskiego. Choć Duda ma konto i na tym koncie kwoty większe niż posłowie z Wiejskiej, bo kasa spływa mu z Brukseli, to z pewnością pieniędzy nie trzyma u Biereckiego i nie złożył ich w banku repolonizowanym (znacjonalizowanym), ,gdyż szybko by mu się oszczędności brukselskie skurczyły.

Patriotyzm bankowy kanduydatowi Dudzie jest potrzebny, aby przekonać ten elektorat, który pieniędzy w bankach nie trzyma, bowiem go nie posiada, gdyż tylko taki elektorat da sie omamić repolonizowaniem.

Więcej >>> 

poniedziałek, 16 marca 2015

Piechociński nawrócił się na Rydzyka


Tomasz Terlikowski jest małej wiary. Nie należy się przejmować jego wyznaniami na temat niewiary, co oczy widzą i o czym liczby świadczą. Nawet Tadeuszowi Rydzykowi nie wierzy, który twierdzi, że w Polsce jest większość katolików.

Niewierny Terlikowski nawet w Watykanie doszedłby do wniosku, że papież Franciszek nie jest spadkobiercą św. Piotra, a na pewno św. Jana Pawła II.

Bardziej interesujące niż niewierność Tomasza jest nawrócenie Janusza Piechocińskiego. Otóż szef PSL nawrócił się na media o. Tadeusza Rydzyka ("Sympatyzuję z ojcem dyrektorem od dawna, w kilku wymiarach").

Piechociński sympatyzuje w wymiarach: radia , telewizji i prasy, Radia Maryja, TV Trwam i "Naszego Dziennika". Trzy wymiary fizyczności naszego świata medialnego.

A czwarty wymiar - metafizyczny, czyli marzenia. Bowiem Piechocińskiemu marzy się, aby przedzwonić do siedzącego w Radiu Maryja Adama Jarubasa i przyznać się telefonicznie: "Janusz z Warszawy". Rydzyk powiedziałby, że to szef koalicyjnego PSL, a Piechociński o Jarubasie, iż "jest intensywnym katolikiem".

Oto Polska właśnie, Piechociński nawrócił się na Tadeusza Rydzyka, a Terlikowski utracił wiarę w ojczyznę Piotra Skargi.

Więcej >>>

niedziela, 15 marca 2015

Duda lepiej się czuje w nijakości kampanii wyborczej niż Komorowski


Biograficzne białe plamy Andrzeja Dudy, które stara się wypelnić "Newsweek", mogły być zainspirowane tym, aby kandydat PiS na prezydenta zyskiwał elektorat środka. Każdy kandydat PiS jest skazany na szklany klosz 30% prawicowego elektoratu. Aby myśleć o zwycięstwie w pojedynku prezydenckim trzeba ten klosz (szklany sufit) uczynić nieszczelnym, nieważnym.

Takie wydaje się być pominięcie w biografii Dudy jego debiutu politycznego w Unii Wolności. Przecież takiej informacji nie można ukryć, ona zawsze wypłynie. I tak się stało. Wówczas otwiera się szansa na użycie argumentu, iż Duda jest z tego samego pnia ideowego, jak Bronisław Komorowski.

Duda należał do Unii Wolności, a Komorowski do Stronnictwa Konerwatywno-Ludowego. Odwrotnie nawet kiedyś się pozycjonowali, niż dzisiaj.

Kampania wyborcza prezydenta Komorowskiego jest bardzo tradycyjna, by nie powiedzieć staroświecka. A tzw. "muzem zgody" nie niesie wielkiego aspektu programu politycznego, jest szyderą, którą cenią internauci. Niczego nie można poprzez owe muzeum powiedzieć, Duda został kustoszem tej jednej informacji, iż prezydent jest swarliwy. Wiemy, iż jest odwrotnie, Kaczyński jest w posiadaniu berła niezgody, ale przy mrugnięciu można unieważnić tę wiedzę.

Nijak się to ma do rzeczywistości, ale kampania wyborcza to zupełnie inna rzeczywistość. Czytam, iż sztab Komorowskiego nie odpowie na spot atakujący prezydenta, a to dlatego, że nie zniży się do tego poziomu.

Błąd. Rzeczywistość kampanii ma swoje prawa zupełnie inne niż twarda polityka. Rządzą w niej emocje i blichtr konfetti. Zniżyć, wcale nie znaczy słuzyć rzeczywistości zdegradowanej, bo to ona może decydować, kto będzie pilnował żyrandola w Belwederze.

Albo sztab Komorowskiego pobierze szybko nauki z rzeczywistości kampanii wyborczej, albo elektorat Platformy będzie drżeć o wynik do ostatniego momentu, jak 5 lat temu.

Więcej >>>

piątek, 13 marca 2015

PiS obawia się o swego kandydata, dlatego odrzuca propozycję debaty TVP


Sztab wyborczy Andrzeja Dudy obawia się o kandydata prezesa na prezydenta RP. Tylko w ten sposób mozna odczytać odrzucenie przez PiS propozycji debaty w telewizji publicznej.

TVP skroiła debatę właśnie pod Dudę, bo zaproponowała tylko kandydata PiS, Magdalenę Ogórek (SLD) i Adama Jarubasa (PSL).

To skład debatujących, o który powinien się prosić Duda, a nawet modlić na Jasnej Górze. W tym towarzystwie Duda mógłby wykazać swoje przewagi, tym samym odebrać elektorat i liczyć na drugą turę wyborów.

Wszak proponowani interlokutorzy to kandydaci partii najbardziej się liczących. Bo z kim Duda chciałby gaworzyć? Januszem Palikotem, który go przegada bez kartki.

Z Januszem Korwin-Mikkem, który włączyłby swoją logoreę, jak nie przymierzając Beata Kempa i zagdakałby Dudę.

A tak wśród młodych Duda mógłby zgarnąć wszystkie ziarna do miski PiS. Przecież nie znamy możliwości retorycznych pięknej Ogórek, a Duda już potrafi mówić bez promptera.

Dlaczego PiS odrzuca taką wspaniała okazję? Obawiam się, że sztab obawia się o swego kandydata, który dobrze wypada tylko wśród swoich na konwencji i gdy spada na niego deszcz konfetti.

Debata to nie blichtr, a tylko ten dotychczas przechodził kandydat PiS. W debacie jest cienki Bolek, co udowodnił w rozmowie z Dominiką Wielowieyską o in vitro.

Więcej >>>

czwartek, 12 marca 2015

Marenin nie lęka się


Małgorzata Marenin porwała się na coś niewyobrażalnego. Nawet trudno znaleźć adekwatne porównanie. Kobieta feministka staje na wokandzie sądowej przeciwko nie tylko arcybiskupowi, ale całemu polskiemu Kościołowi katolickiemu, potężnym mediom katolickim i rzeszom uległych owieczek.

Marenin nie lęka się.

Arcybiskup Józef Michalik nie tylko chlapie językiem, ale przede wszystkim czuje się bezkarnym, gdy staje na ambonie, pisze list pasterski. Każdą brednię łykną wierni. Nawet tę, że pedofilii kleru są winne dzieci takich feministek, jak Marenin, dzieci rozwiedzonych rodziców "lgną" do księży.

To już druga rozprawa sądowa. Pierwsza nie wypaliła, sąd nie zdecydował się przesłuchać abp. Michalika.

Teraz cały Kościół się modli. Nie wiadomo dla jakiego skutku. Przychylności sądu? Szantażu modlitewnego w stosunku do sędziów? Czy chce przekonać Boga, aby stanął za Michalikiem, a przeciw Marenin?

Czy takie pytanie zadają sobie hierarchowie?

Ale to Marenin nie lęka się.

Przeciw Marenin występuje Radio Maryja i inne media o. Rydzyka. Na korrytaru sądowym spędzone zostały owieczki, aby się modlić.

A przemyska kuria wydała oświadczenie jeszcze raz rzucając niechrześcijańskie oskarżenie Marenin, że robi to dla sławy, rozgłosu. Kościół katolicki jest bezkarny nawet w tym, że jako instytucja się ośmiesza.

Kościół stosuje praktykę monopolu prawdy co do życia społecznego i grzechu. Kościół stosuje zmowę hierarchów, własnych mediów i modlitw owieczek. Kościół ma monopol na bezkarność

Lecz Marenin nie lęka się tego potężnego Sanhedrynu.

Więcej >>>

środa, 11 marca 2015

Rosyjski pakiet PiS


Geniusz w partii Kaczyńskiego jest niewątpliwy. PiS ma "pomysła" dla Parlamentu Europejskiego, który szykuje rezolucję w sprawie zabójstwa Borysa Niemcowa i stanu demokracji w Rosji.

PiS chce, aby dołączyć do tego pakietu zapis w sprawie zwrotu smoleńskiego tupolewa. Uzasadnienie tegp zapisu jest właściwe dla geniuszu prezesa: "zwot wraku to środek budujący zaufanie". Putin zwróci tupolewa, zdobędzie zaufanie Kaczyńskiego, a tym samym Europy i świata.

Wraz z wrakiem wzrośnie w Moskwie demokracja, a na pewno stan demokracji. I jak tu nie chwalić pana Kaczyńskiego?

A co się stanie z wrakiem w Polsce? Polacy jeszcze takiej wojny domowej (a może i świat) nie widzieli. PiS będzie walczył ze wszystkimi, aby zarządzanie reliwiami im przypadło, które zostaną wystawione na Jasnej Górze, bądź na Wawelu.

To Kaczyński powinien być przewodniczący Rady Europejskiej, a nie żaden Donald Tusk. Prezes PiS ma "pomysła", którymi dzieliłby się z Europą i światem w każdym swoim wystąpieniu, czyli sitcomie.

Więcej >>>

wtorek, 10 marca 2015

Durczok: częściowy sukces korporacji medialnej


A jednak Kamil Durczok jest winien mobbingu i molestowania dziennikarek w TVN, których to zachowań dopuszczał się jako kierownik redakcji "Faktów". Artykuły we "Wprost" opisywały dwa takie przypadki, a może być ich więcej.

Korporacja medialna sprawnie przeprowadziła wewnętrzne dochodzenie, wydała w tej kwestii treściwy komunikat i uzyskała rzecz najwartościowszą, "oskarżony" rozwiązał umowę o pracę. Także ofiary Durczoka uzyskały zadośćuczynienie.

TVN z pewnością chciałby, aby rzecz na tym się skończyła, bo jest w trakcie zmiany właścicielstwa. Rozwiązanie pracy TVN z Durczokiem wskazuje o prawno-publicystyczną flautę.

Mianowicie Durczok wytoczył procesy dziennikarzom "Wprost", od których artykułów zaczął się skandal z molestowaniem i mobbingiem w TVN. A stacja telewizyjna wynegocjowała z Durczokiem, iż nie będzie się wypowiadał publicznie o rezultatach prac wewnętrznego śledztwa.

Jak zamierza się bronić Durczok, jeżeli ma dotrzymać warunków odejścia? W interesie TVN jest, aby one były znane na poziomie podanym przez "Wprost", a nie szerzej.

Ale nie jest taki sam interes publiczny. Problem z mobbingiem i molestowaniem nie tylko występuje w wielkich mediach i korporacjach.

TVN dopracowała się procedur zapobiegania niepożądanych zachowań molestowania seksualnego i mobbingu, ale prawnie jest to w dalszym ciągu martwe, bo "ofiary" tych zachowań nie zostały ujawnione, ani nie ma opisanych nagannych przykładów, aby odstraszać osoby od stosowania tych bezprawnych i nieobyczajnych zachowań w pracy.

Efekt komisji TVN to tylko częściowy sukces. Sukces dla korporacji medialnej.

Więcej >>>

niedziela, 8 marca 2015

Bojówkarski elektorat powitał Komorowskiego w Nowym Targu


W kraju tylko prawica stworzyła swój bojówkarski elektorat. I ta specyfika dotyczy Polski. Na świecie tylko skrajności dbają o "maszerujących chłopców i dziewczynki", którzy wznoszą płomienne okrzyki, potrafią pikietować, robić uliczne zadymy. Skrajności - tj. skrajna prawica (faszyści) i skrajna lewica (zadeklarowani komuniści). Reszta rusza się od wielkiego dzwonu.

W Polsce bojówkarski elektorat posiada PiS i narodowcy - często są wrzucani do jednego worka, ale to w dalszym ciągu odmienne środowiska z różnymi emblematami partyjnymi.

PiS usilnie pracuje nad swym elektoratem bojówkarskim, którego domem jest ulica. Jarosław Kaczyński "dopieszcza" ich co miesiąc w marszu dla pomnika i "prawdy smoleńskiej". Ale inne pomniejsze instytucje silnie też pracują nad obliczem bojówkarskim, aby uderzać tą uliczną pięścią we wrogów PiS.

Póki co wrogiem Kaczyńskiego, Andrzeja Dudy i PiS są politycy Platformy. Jutro ta sytuacja może się zmienić i bojówki wcale nie muszą być pod politycznym skrzydłem PiS. Gdyż kibole, Solidarni 2010, Kluby Gazety Polskiej mogą być przejęci przez inną bardziej radykalną prawicę.

To właśnie ten bojówkarski elektorat "powitał" Bronisława Komorowskiego w Nowym Targu skandowaniem "Witaj, Szogunie!".

Elektorat nie wie, o co z tym szogunem chodzi. Także publicyści prawicowi nie znają się na ceremoniale japońskim, aby stwierdzić, czy wykroczył Komorowski poza protokół dyplomatyczny.

Nie o to jednak chodzi. Chodzi o antysentyment do prezydenta wywodzącego się z Platformy Obywatelskiej. W Nowym Targu uruchmiony został ten elektorat bojówkarski, który przetwarza prawicowy przemysł pogardy na takie właśnie okrzyki o Szogunie.

Przecież trudno sobie wybrazić, aby Andrzeja Dudę, bądź Jarosława Kaczyńskiego wybuczał, wygwizdał, elektorat liberalny. Po pierwsze ochroniarze pisowscy do tego nie dopuszczą. Po najważniejsze, komu by się chciało demonstrować uczucie nienawiści, a właśnie czymś takim żywią się bojówkarze z elektoratu PiS i ci, którzy powitali szogunem prezydenta RP Komorowskiego. Widocznie prawica tak w kraju ma, uważa, że z grymasem nienawiści im do twarzy.

Więcej >>>

sobota, 7 marca 2015

Gowin - Jaś Wędrowniczek po zużyciu


Jarosław Gowin jest przykładem - a może i nawet emblematem - jak w polityce kończą Jasie Wędrowniczki. W Platformie miał niemal wszystko, ale ambicje i ortodoksja aksjologii skazały go na margines. Gowin nie jest specjalnie bystry, to człowiek aparatu, jednak tacy często wędrują na szczyty.

Gowinowi szczyty nie będą już dane. W polityce ledwie się utrzyma, a nawet to nie jest pewne. Musi zapomnieć, że chciał być wysoko, że miał jakieś misje, pomysły ich realizacji. Jakiś czas jeszcze będzie antyszambrował w PiS Kaczyńskiego, ale i ten moment się kończy, przychodzi nowy układ partyjny, młodsi mający swoich ambitnych zawodników.

Gowin nie potrafił wstrzymać w PO lejce swoich ambicji, dał się ponieść wyścigowi z Donaldem Tuskiem do walki o przywództwo, a że przy okazji padły polityczne - a więc niepotrzebne - słowa na wyrost, spotkał się z partyjnym wypadem.

Mógł się łudzić, że przygarnie go Kaczyński, zrekompensuje mu uszczerbki na ambicji, a może nawet wystawi w wyborach samorządowych (na prezydenta Krakowa). Prezes PiS wie jednak, jak przekonywał Gowina do zdrady, więc takich zdrajców nie chce mieć w swoich pierwszych decydujących politycznie szeregach.

Gowin nadaje się już tylko do drugiego, trzeciego rzedu, aby pomachać chorągiewkami na konwencjach, kongresach, tudzież innych imprezach ku czci prezesa i jego następców. Były minister w rządzie Donalda Tuska to mocno przejrzały owoc, by nie porównać go jeszcze dosadniej. Nikt po niego już nie sięgnie, on już sam się nie wyemancypuje. Przegrał, źle rozpoznał swoje ambicje. Teraz tylko może zainicjować jakąś konferencję prasową, na której domagać się będzie np. odwołania Wandy Nowickiej z wicemarszałkini Sejmu.

Tylko to. Albo ktoś go zauważy, albo nie. Ale to nie on będzie decydować, czy Nowicka będzie wicemarszałkinią. Gowin to Jaś Wędrowniczek po zużyciu. Puste wspomnienie.

Więcej >>> 

czwartek, 5 marca 2015

Kościół ma temat na niedzielę


Los tzw. Konwencji antyprzemocowej w Senacie zapowiadał się nieciekawie. Ale podobnie jak w Sejmie dopchano ją kolanami. Teraz tylko trzeba dopchać ją u prezydenta Bronisława Komorowskiego. Postraszyć Dudą, bo to działa.

Społeczeństwo polskie nie jest tak konserwatywne, jak nam się zdaje. Ma nad sobą instytucje konserwatywne, które dbają o to, aby wierzyć w konserwatyzm. Co w Konwencji jest, aby się jej bać w imię tradycji?

Nic! Jest tylko jedna instytucja, w którą może Konwencja uderzyć. Mianowicie: Kościół. Konwencja odbiera egzegezę grzechu w rodzinie, w domu. Kler decydował w dużej części, co jest niewłaściwe w zachowaniu małżonków. Teraz więcej do powiedzenia będzie miało prawo, instytucje, które będą musiały być powołane.

Ksiądz rozgrzeszał mężczyznę, jak przywalił żonie, bo się przyznał na spowiedzi. Teraz prawo będzie rozstrzygało o tym i osądzało. To nie mogło spodobać się klerowi, dlatego tyle było wyzwisk od "marksizmu i faszyzmu".

Oprócz tego Senat "podyktował" proboszczom i biskupom temat kazań na niedzielę, a nawet do czasu podpisania przez Komorowskiego. Episkopat może spłodzić jakiś list do prezydenta, jakiś list pasterski. Twórczość duchowieństwa może sie rozwijać. Chociaż siła metafor-kalumni została wyczerpana przez ks. Dariusza Oko.

Do walki z gender Kościół potrzebuje księdza miary Piotra Skargi, a nie Oko. A tacy nie rodzą się na kamieniu, zresztą w tej kwestii Kościół jest bezpłodny, jest w celibacie. Czarno to widzę.

Więcej >>>

środa, 4 marca 2015

Kościół chce narzucić uregulowania prawne dotyczące metody in vitro


Największą opozycją w Polsce jest Kościół katolicki. Partia, która zawsze jest w opozycji. Nie wiadomo, ile posiada elektoratu, bo wierzący nie jest z automatu popierającym kler.

Znamy nazwiska polityków Kościoła, którzy mają swoich partyjnych przedstawicieli w każdej parafii. Funkcjonariusze Kościoła zajmują głos na każdy temat, zwykle mają inne zdanie niż władza wybierana w procedurach demokratycznych.

Kościół korzysta z dotacji budżetowych o wiele większych niż wszystkie partie razem wzięte, a oprócz tego jest codziennie finansowany z prywatnych kieszeni wierzących, pieniądze te nie podlegają fiskusowi.

Ta największa partia, a do tego opozycyjna, nie bierze żadnej odpowiedzialności, a mimo to narzuca swoje zdanie. Nie podlega prawu państwa polskiego, ale stara się wpłynąć na regulowanie prawa w Polsce. Nawet gdy prawo to nie dotyczy funkcjonariuszy Kościoła, jak choćby dotyczące urodzin metodą in vitro, bo kler jest z definicji bezpłodny. Piszę z tego ostatniego powodu. Kler nie mając pojęcia o in vitro, zajmuje głos ekspercki.

Jak to jest, iż nie będąc odpowiedzialnymi, narzucają swoje zdanie? Dlaczego, funkcjonariusze Kościoła nie podlegają weryfikacji procedur demokratycznych?

W przestrzeni politycznej pomylisz się, albo nie odpowiadasz oczekiwaniom wyborców, publiczności, Polaków, kartką wyborczą zostaniesz odsunięty od decyzji, wyeliminowany ze sfery publicznej. Fukcjonariusze Kościoła prezentują skostniały świat wartości i nic się im nie dzieje. Nadal proboszcz jest proboszczem, biskup dalej jest biskupem.

Aksjologia Kościoła jest ograniczona, nie poparta autorytetem nauki, ani doświadczenia życiowego, zderza się z o wiele większą wiedzą przedstawicieli władzy, nauki, kultury. Kościół rości sobie pretrensje do nieomylności. Na jakiej podstawie?

Czy politycy wybierani w procedurach demokratycznych narzucają biskupom jakąkolwiek wiedzę z zakresu teologii, liturgii i celibatu?

Funkcjonariusze Kościoła nie mają żadnego pojęcia o in vitro, a mimo to chcą narzucić władzy prawne zapisy dotyczące tej metody. Kościół nie ma pojęcia o filozofii egzystencji, a mimo to zajmuje głos o życiu, celach życia, normach i wartościach.

Najwyższy czas aby ta "opozycja" zamilkła, nie deformowała życia społecznego, publicznego w kraju. Nie zajmowała głosu w sprawach wartości, moralności, bo nie ma o nich pojęcia. Funkcjonariusze Kościoła nie zostali wybrani przez obywateli tego kraju. Sami się "sfałszowali", nawet nie było przy tym urny.

Więcej >>>

wtorek, 3 marca 2015

Dla Frondy Trzebuchowska jest czarownicą na stos


Polscy katolicy to szczególna odmiana ludzi bez empatii. Współodczuwanie, miłości do innych i do istot żyjących jest im objętna, by nie powiedzieć, że wroga.

Zamiast zachwalać postawę Agaty Trzebuchowskiej, odtwórczyni oscarowej "Idy", podczas parady równości w 2012 roku, mają do niej pretensje, iż przebrała się za Matkę Boską.

Trzebuchowska wówczas niosła niewielki banner z treścią: "Matka Boska przeciw homofobii". Nie tylko postać winna być bliska katolikom, ale Trzebuchowska wyrażała uczucie przyjazne dla innych. Tak wszak jest przedstawiana matka Jezusa.

Katolicki portal Fronda, znany z braku miłości do ludzi, potwierdza te nieprzyjemne spostrzeżenie o polskich katolikach, iż za postawę wyrażania miłości domagają się karania. Tak piszą na Frondzie o udziale Trzebuchowskiej w paradzie miłości: "To oczywiste i obrzydliwe bluźnierstwo, które powinno być w Polsce natychmiast sądownie karane".

Ależ to postawa lucyferyczna, diabelska, inkwizycyjna, aby za miłość do bliźniego, do współodczuwania w jego niedoli, domagać się karania. Już tak było w historii, iż natychmiast karano, a nawet spalano na stosie. Właśnie takie czarownice, jak Trzebuchowska.

Trzebuchowska zachowała się tak, jak dla wrażliwych czytelników Ewangelii zachowałaby się matka Jezusa z Nazaretu. Ale polscy katolicy rytu Terlikowskiego domagają się natychmiastowego jej ukarania. Czy już przedstawiciele miejscowego rytu złożyli doniesienie dotyczące obrazy uczuć religijnych? Muszą się spieszyć, bo obraza ulegnie przedawnieniu.

Więcej >>>

niedziela, 1 marca 2015

Magdalena w bieli, czyli anioł Ogórek


Magdalena Ogórek nieśmiało ruszyła w teren. Sztab testuje jej możliwości kryjąc się z nią po zahukanej prowincji. Dziennikarze z centrali nie mają szans dojechać, jesteśmy raczeni obrazkami z piękną kandydatką, które zniewala urodą także tych, których napotyka na drodze w Łodzi, Ostrowcu Wlkp. i Kaliszu.

Szczególnie niedzielne zdjęcie nadają się do najlepszych magazynów mody i urody, kandydatka SLD w bieli wygląda jak biały anioł.

Nie znamy inteligencji tego anioła, jego politycznej biegłości, ani programu, bo zdawkowe kilka zdań raczej nadaje się do riposty felietonowej. Gdzie i z kim anioł zamieszka po zwycięstwie wyborczym?

"Z ekspertami". A dlaczego nie ekspertkami? Dzisiaj widać, że decyzja Leszka Millera, aby postawić na anioła, była desperacka, a może nawet podjęta w jakimś politycznym kasynie, na ruletce.

Czy Ogórek zagarnie tyle, ile ma SLD obecnie w sondażach? Dzisiaj bardzo wątpliwe. A tych kilka procent ponad progiem to być albo nie być dla partii postkomunistycznej. Gdy w ruletce nie trafi się numer z Ogórek, to Leszek Miller nawet nie będzie wyprowadzał sztandary. Nie będzie gdzie i z kim.

Czy można w 2 miesiące nauczyć się polityki, mediów, które je obsługują, itd? To czas do wyborów, a do zaistnienia jest jeszcze go mniej. Dwa tygodnie, góra miesiąc.

Ogórek w wewnętrznych testach "na sucho" musiała źle wypadać, bo późno wypuszczono ją na wybieg polityczny. Dzisiaj to wygląda: wóz, albo przewóz. Niech się dzieje wola nieba, anioł Ogórek niech po prowincji się obija.

Kandydat musi jednak emanować centralnie, musi się zmierzyć ze zgrają dziennikarzy i nie dać sobie nadmuchać w kaszę. Ogórek tego i owego faceta zniewoli urodą, ale nie dziennikarki. Na obrazkach z prowincji anioł Ogórek wygląda sympatycznie, ale to nie wybieg prezentacji najnowszej mody, ale wyścig bezwzględnych szczurów polityki.

Więcej >>>