wtorek, 30 czerwca 2015

Quasi dziennikarz "GPC" świadomie manipuluje, jak bankierzy w umowach


Polityk PO Paweł Zalewski został wrobiony klasycznie przez quasi-dziennikarza "Gazety Polskiej Codziennie" (nie podaję nazwiska, gdyż to ten rodzaj pióra niepełnego, iż najwyżej można go podać w przypisach i to taką wielkością czcionki, jak bankierzy czynią to w umowach; świadomie dążąc do manipulacji).

Zalewski polubił na FB wpis, w którym padły słowa: "Bardzo bym chciała, aby te słowa prawdziwe nie były, bo inaczej byłby to kolejny podział Polaków". Autorka wpisu odnosiła się to rzekomej wypowiedzi elekta Andrzeja Dudy, iż emigranci są zdrajcami narodu.

Polubienie Zalewskiego to ewidentne "nie" dla rzekomej wypowiedzi Dudy. Ale pracowici quasi-dziennikarze (dalej nazywany Quasi) szukają takich stwierdzeń. Nieważne, że to sprzeciw wobec takich słów, ważne, że dotyczy tej rzekomej wypowiedzi.

Tak zresztą został wrobiony Tomasz Lis i Tomasz Karolak, gdy cytowali fałszywe konto na Twitterze córki Dudy. Ktoś te konto założył, a obecnie ktoś puścił w obieg rzekomą wypowiedź Dudy o emigrantach i śledzi kręgi na wodzie.

Śledzi ten Quasi "GPC". A dzisiaj cytują tego Quasi portale gazetapolska.pl, fronda.pl, niezalezna.pl.

Zalewski domaga się przeprosin od Quasi. A po cholerę. Pisać, prostować, ale nie używać nazwiska, robić tak jak ja: Quasi. Bo toto nie przestrzega żadnych reguł, standardów, etosów. To tylko Quasi. Acz na końcu zamieszczam twitta tego Quasi.

Takim Quasi zależy na nazwisku, nieważne, że w złym kontekście, liczy się cytowalność. Tak jak w polityce mamy polityków politykopodobnych (od czekolady - czekoladopodobne w PRL-u), tak teraz namnożyło sie dziennikarzopodobnych.

Jest już apel o to, aby nie zapraszać do telewizji ks. Dariusza Oko i Tomasz Terlikowskiego, tak nie używać tych nazwisk specjalistów od manipulacji.

Więcej >>>


poniedziałek, 29 czerwca 2015

Kaczyńskiego niesportowy tryb życia


Jarosław Kaczyński nie ufa Polakom, ich umiejętności rozróżniania słów w nazwie jego ugrupowania. W każdym razie mylą prawo i sprawiedliwość z zemstą. A prezes PiS zapewnia w wywiadzie dla "Do Rzeczy", że nie chodzi mu o żadną zemstę, ale egzekwowanie prawa.

Patrzę na Kaczyńskiego i słyszę w jego słowach mniemane upokorzenie. Mylę się? Zemsta jest pochodną upokorzenia. A tego nie załatwia się narzędziami politycznymi, bo należy przypominać Kaczyńskiemu, że to jest Polska, a nie kozetka psychoanalityka, na której powinien wylądować ze swoimi doznanym mniemaniem.

Coraz wyraźniej widać, że własne upokorzenie Kaczyński przenosi na osoby Donalda Tuska, Ewy Kopacz, a ostatnio swoich polityków, których kandydatury musiał wysunąć, bo sam jest niewybieralny. To, że Kaczyński będzie się mścił na Andrzeju Dudzie i Beacie Szydło, nie wątpię, tak ten typ ma. Udowadnia swoim życiem, brakiem kontaktu z rzeczywistością. Kaczyński żywi się swoimi emocjami i lekturami, które nie potrafi skonfrontować z innymi. Kaczyński żyje w klatce, w więzieniu, które nie jest Danią, ani Polską, ale gabinetem cieni i ambicji.

Z rozmowy w "Do Rzeczy" wynika, że Kaczyński uderzy prawem i sprawiedliwością w polityków, którzy brali udział w słuchowisku pt. "Afera taśmowa".

Tak wstrząsnęła słuchacza Kaczyńskiego zawartość taśm, że po dojściu do władzy będzie wymierzał sporawiedliwość. Dostanie się ponadto różnych oligarchom i sitwom, gdyż blokują zdolnym ludziom dostęp do działalności gospodarczej.

Prezes Kaczyński swój ulubiony wątek oligarchów i sitw rozciąga na cały świat. Bo to jest skandal - artykułuje. Wg Kaczyński obecny kapitalizm jest moralnym skandalem, który prowadzi naszą cywilizację do upadku. Ratunek prezes widzi w chrześcijaństwie, "które stworzyło najbardziej przyjazną człowiekowi cywilizację w dziejach".

A więc Kaczyński ma recepty dla Polski: sprawiedliwość, a nie zemsta. Czyli wszyscy winni siedzieć za kratami, bo nie podzielają zdania prezesa. A świat winien zawrócić do przyjaznego chrześcijaństwa. Tako rzecze człowiek, który boi się debat, inaczej myślących, a przede wszystkim w swojej samotni jest skazany na kompleksy, a ma ich bez liku, rosną mu nowe garby. No i słucha tylko słuchowisk z czarnym humorem: "Ch..j, dupa i kamieni kupa".

Nie dziwię się prezesowi. Przy takim niesportowym trybie życia niejeden skończyłby gorzej i miał większe kłopoty osobowościowe.

Więcej >>>

niedziela, 28 czerwca 2015

PiS jest lepsze w gruszkach na wierzbie, więc trudno się dziwić, że prowadzą w sondażach


Kampania parlamentarna ledwie się zaczęła, a licytacja obiecanek osiagnęła wysoki poziom. Partie polityczne rozwijają się, niestety w przeciwieństwie do budżetu, który jakoś nie chce rosnąć za szybko.

Ewa Kopacz podnosi bramki dla kierowców na autostradach, budżetu jednak nie przybywa, ale z niego ubywa, bo rząd będzie płacił za przywileje kierowców. PO obiecuje ponadto obniżenie podatków, pomoc dla kredytów hipotecznych, zasiłki na nowonarodzone dzieci.

W gruszkach na wierzbie lepsi są jednak politycy PiS. Owoce kampanijne zaproponowane przez Beatę Szydło mają kosztować 200-300 mld zł.

Taki mamy klimat. Południowy, grecki. Na szczęście nie znajdujemy się w strefie euro, więc nie mogą nas wyrzucić.

Podobną licytację mamy w stanowieniu prawa. PiS znalazło furtkę ustrojową, aby do pytań referendalnych dorzucić swoje pytania. Nawet znaleźli konstytucjonalistę. Czyżby wśród prawników był tylko jeden popierający PiS? Nie wierzę.

PiS chce zapytać o obniżenie wieku emerytalnego, obowiązek szkolny dla 6-latków i los lasów.

Dziwię się, że PiS nie zapyta o zdecydowanie ważniejsze sprawy, mianowicie o aborcję, in vitro, związki partnerskie, a także o finansowanie Kościoła katolickiego, a może wyborcy będą chcieli dorzucić klerowi.

Psucie demokracji postępuje w zastraszającym tempie. To nie tylko czas kampanii wyborczej, ale to jakość rozumu i moralności polityków, którzy nie czują się odpowiedziani za Polaków i Polskę. W te klocki najlepsi są PiS-owcy, nie dziwię się, że prowadzą w sondażach.

Więcej >>>

piątek, 26 czerwca 2015

Lewica chodzi koło kosza, a nie urny


Twój Ruch i SLD mają stworzyć na wybory parlamentarne koalicję lewicową. A to znaczy, że trzeba przekroczyć 8% głosów w wskali całego kraju. Deklarację koalicji złożyły dwie panie Barbara Nowacka i Paulina Piechna-Więckiewicz.

W wykonaniu ich starszych kolegów liderów Janusza Palikota i Leszka Millera taka koalicja zawsze okazywała sie pisana palcem na wodzie. Gdy rozeszły się kręgi po wodzie, palcami wykłuwali sobie oczy. Dzisiaj niespecjalnie widzą, co się dzieje wokół nich w polityce, nie widzą ich też wyborcy. A ten ostatni wzrok jest najważniejszy. To jest okulista zbiorowy.

Lewica jest potrzebna Polsce, jeżeli chcemy uchodzić za normalny kraj. Na razie panie krytykują - niekoniecznie celnie - obecny układ polityczny.

Od krytyki nie przybywa, trzeba generować wartości stricte polityczne. Nowacka uchodzi za naturalną liderkę lewicy, lecz ciągle jej mało w inicjatywach społecznych, które poruszyłyby media, a poprzez nie wzruszyły wyborców.

Sławomir Sierakowski nawet podzielił się tortem przyszłości, obdarował nim lewicową formację Razem i NowoczesnaPL. Smacznego na zaś.

Na razie świetnie idzie gadanie, niektórym nawet pisanie. Najgorsze, że nie wiedzą o tym wyborcy. Zdaje się, że w urnie wyborczej lądują głosy elektoratu, a nie programy partyjne, ani zapisy video najlepszych rozmów.

Te ostatnie mają swoje lądowisko w koszu. Lewica na razie chodzi koło takiego kosza. Zgrabnie jej to idzie. Ale to nie ten wybieg polityczny.

Więcej >>>

czwartek, 25 czerwca 2015

Kasyno PiS kręci się


W przyszłym rządzie PiS karty (stanowiska) zostały rozdane. Ale nie wszyscy znają znaczenia i wartości. Pewna swego jest Beata Szydło, królowa pik, szefowa rządu. Pewna - rzecz jasna - jak Kazimierz Marcinkiewicz przed swoją 9-miesięczną przygodą 10 lat temu.

Szydło ma jednak asa w rękawie - Andrzeja Dudę. Marcinkiewicz miał tylko zasady, które miały funkcjonować.

Oficjalnie pojawiła się następna figura w talii prezesa. Piotr Gliński uchodził za waleta, który miał ksywkę w zależności od inwencji twórczej, acz wspólny mianownik sematyczny: Tablet.

W głowie bankiera, rozdającego karty, krupiera, a ostatnio określonego jako kingmaker Jarosława Kaczyńskiego miejsca przy stole są rozdane. Gliński za to, że się podkładał w roli premiera technicznego, zostanie awansowany na podrzędnego króla karo, wicepremiera. Nie wiadomo, jaki resort dostanie. Moja propozycja jest, aby trzymać się pisowskiej logiki. Tablet, to ministerstwo informatyczne dla Glińskiego.

Krupier kingmaker nagradza. Też chciałbym zajrzeć do głowy tego Wielkiego Szu, co też dostanie Antoni Macierewicz. Wygląda, że to on odwrócił bieg historii. Mianowicie jego człowiek kontaktował się z Markiem Falentą, tym facetem od taśm kelnerskich, a to one pogrążyły Platformę Obywatelską. I dzięki temu wypłynęło na powierzchnię sondażową kasyno PiS.

Tak patrzę, patrzę na Macierewicza, co by tu mu dać (to taka moja mowa pozornie zależna). Macierewicz wszak ma większe znaczenie dla PiS niż Szydło, ale ona jest zajęta.

Mam! Eureka! Macierewicz na marszałka Sejmu! To druga głowa w pastwie - zaraz po Dudzie. Macierewicz tak lubi konferencje prasowe i wszelkie zespoły sejmowe od katastrof. Niech zarządza katastrofą demokracji. Tu wybuch, tam wybuch. Będzie się działo.

Kasyno PiS dopiero zaczęło się kręcić. I proszę mi tu nie wmawiać, iż sugeruję kręcenie lodów. To geniusz Kaczyńskiego tak ukartował, to znaczy kingmaker.

Więcej >>> 

środa, 24 czerwca 2015

Dudy absolutnie pierwszy projekt, a potem media i Kościół


Andrzej Duda zaczynać będzie swoje urzędowanie od odwdzięcznienia. Na pierwszy ogień idzie "Solidarność", a dokładnie Piotr Duda, z którym podpisał "postulaty związkowe".

Jak to nazwał swoim językiem prezydent elekt: "mój absolutnie pierwszy projekt". Ten absolut dotyczy wieku emerytalnego, który za sprawą Donalda Tuska został podwyższony.

Duda (ten do niedawna bardziej znanych z Dudów) wygrażał Tuskowi, czego to złego nie zrobi, ale niczego nie wskórał, bo taka jest logika dziejów. Dzisiaj związki zawodowe są zupełnie, czym innym, niż "Solidarność" była w czasie PRL-u i pierwszych latach transformacji.

Duda wyczekał i doczekał drugiego Dudy, który "absolutnie po pierwsze" będzie psuł reformy. A co się martwić, sknoci, przyjdzie drugi Tusk, to naprawi.

Fragmenty tego "absolutu" Dudy są już znane, niczego istotnego nie wnoszą, ale za to bałagan "absolutny". Główne zręby psucia Dudy w kwestii obniżenia wieku emerytalnego to: dobrowolność przechodzenia na emeryturę w połączeniu z 40-letnim okresem składkowym. Przynajmniej przybędzie urzędników, którzy będą interpretowali bałagan prawny Dudy - zaznaczam, do czasu, gdy drugi Tusk przyjdzie i naprawi.

Lista postulatów pierwszego Dudy, które podpisał Duda elekt jest większa, postulaty rzecz jasna polegają na psuciu. Ale to nie Dudy zmartwienie, on jest przecież prezydentem PiS.

Warto w tym momencie podkreślić inny aspekt "absolutnych" prerogatyw Dudy. On jest prezydentem, a nie parlamentem, ani tym bardziej rządem. Och ten ciemny lud, przepraszam: elektorat, który go wybrał!

Tak zatem wygląda pierwszy "absolut" Dudy". A jaki będzie Dudy "mój sbsolutnie drugi projekt"? Nie wiem. Ale niech zgadnę. Media, albo absolut dotyczący Kościoła. Przecież kingmaker Jarosław Kaczyński nie będzie dzielił się logoreą w niszowej TV Republika, a w TVP. No i trzeba "zapłacić" za używanie ambon, jako trybun, bo ratowanie hostii to za mało.

Takie są "abolutnie zasadnicze projekty Dudy", który napsuje w stylu pisowskim. Cóż, przyjdzie drugi Tusk i będzie spuściznę Dudy "absolutnie" odkręcał.

Więcej >>>

wtorek, 23 czerwca 2015

Terlikowski zapuścił drona do sypialni Anny Grodzkiej - i dostał po nosie, przegrał w sądzie


Tomasz Terlikowski wczoraj na Twitterze apelował o zestrzelenia niemieckiego drona aborcyjnego z pigułkami poronnymi, który przeleciał Odrę.

Ten wzięty redaktor mediów prawicowo-katolickich prezetuje ciągle i wciąż swojego drona, którego z wartościami tzw. chrześcijańskimi zapuszcza w sypialnie, alkowy, tudzież życiorysy.

Terlikowski ma niepohamowany wojeryzm, nie ma na niego siły, oto wbrew przyzwoitości wysłał drona do sypialni posłanki Anny Grodzkiej.

Terlikowski musiał się zaraz podzielić z czytelnikami portalu poświęconego Fronda, co domyślił się jego umysł (dron) o Annie Grodzkiej, jej życiu intymnym i "głębszych" przemyśleniach o płci.

Terlikowskiego przemyślenia są niewiele warte, bo dotyczą wiedzy płci z epoki odpowiednio przedkopernikańskiej, tj. sprzed wieków, gdy nauki nie były w kształcie dzisiejszym, ale była Biblia, a ta o płci mówi niewiele, tylko o prawie w starożytności (mniej więcej: mężczyzna jest posiadaczem, a kobieta jego niewolnikiem).

I taka jest wiedza Terlikowskiego - starożytna. W stosunku do transpłciowości da się ją datować na epokę kamienia łupanego.

Ten kamień łupany też nie jest żadną metaforą, bo Terlikowski łupie wiedzą. Subtelności zero.

Anna Grodzka postawiła się, nie dała Terlikowskiemu dmuchać we własną pościel, ani latać z maczugą wokół łoża i płci - sprawę oddała do sądu. Wygrała w pierwszej instancji i apelacji, czyli wyrok jest prawomocny: łupany dziennikarz Terlikowski jest winien naruszenia dóbr osobistych.

Terlikowski skomentował wyrok, że nie jest skłonny zrezygnować z meritum, to znaczy z tego, co decyduje o płci: jak wiadomo od starożytności płeć determinuje Terlikowskiego wiedza.

No i proszę, znowu wiedza przedkopernikańska, z Biblii. Oporny na wiedzę ten Terlikowski. Dziennikarz z epoki kamienia łupanego.

Więcej >>>

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Duda - prezydent wszystkich pisowców


Prezydent elekt popełnia błąd za błędem. Zauważa to nawet Piotr Gursztyn w "Do Rzeczy". Duda pilnie recenzuje rząd Ewy Kopacz, robi to w sposób mało przychylny i precyzyjny.

Do tego prezentuje się, jako produkt merketingowy. Dlaczego tuż po zwycięstwie nie spotkał się z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką? Dlatego, że nie wiedział, co powiedzieć? A po ludzku uścisnąć rękę, tchnąć retorycznego ducha. Czyżby nie było stać go na samodzielne zdanie godne zapamiętania, a przynajmniej, aby za nie go nie potępiać.

Jego współpracownik Krzysztof Szczerski napisał na Twitterze, że Duda jest "jedynym ośrodkiem stabilności w państwie". W którym namiocie urzęduje elekt na Krakowskim Przedmieściu? Dla polityków z innych krajów jest to komunikat, że polityka polska jest niestabilna, Polacy nie wierzą sobie, to jak im zawierzyć?

O zmianach w rządzie Duda powiedział, że "zasoby personalne w Platformie dawno się wyczerpały". Podobnie też o aferach: "najwyższy czas, aby się skończyły".

Krytyka partii rządzącej tylko po to, aby stwierdzić, do władzy dojdą ludzie z innej partii (czyt. PiS), którzy będą kierowali się interesem kraju.

Tak mówi prezydent wszystkich Polaków? Przecież taką składał deklarację i dlatego wystąpił z PiS. Są więc rodacy, dla których Duda nie będzie prezydentem, zwłaszcza dla takich, z którymi PiS może przegrać

PiS jeszcze nie wygrało wyborów parlamentarnych. Ich wynik dopiero poznamy. Duda kiepsko prezentuje się pod względem walorów charakteru i intelektu. Szybko więc zacznie mu spadać poparcie, nie będzie ostoją dla ładu w kraju. Głowa państwa, której nie popierają rodacy. Do tego dąży Duda, a jest ledwie elektem. Dązy do tego, aby być prezydentem wybranych Polaków.

Więcej >>>

niedziela, 21 czerwca 2015

PiS nie ma pomysłu na Kaczyńskiego


PiS nie ma żadnego pomysłu na Jarosława Kaczyńskiego. Po co teraz prezes będzie chodził po Krakowskim Przedmieściu? Po jaką prawdę, gdy elekta partia ma, a będzie miała zaprzysiężonego prezydenta?

Jakiś pomysł miała Beata Szydło, gdy kilka dni temu mówiła, że kandydatem PiS na premiera jest Kaczyński. Ale prezes pozbawił ją złudzeń, ją mianował w swojej miejsce. Więc w dalszym ciągu nie mają pomysłu na prezesa.

Ale... może należy to rozumieć, iż się znalazł pomysł. Kaczyński przebrał się w Szydło, położył się w jej ciele do łóżka i udaje babcię. Tak rozszyfrowuje Tomasz Nałęcz to, co się dzieje w PiS.

PiS ma na razie lepszych braci Grimm. Platforma zrezygnowała z tych usług PR-owskich. Patronuje jej Hans Christian Andrersen.

Tak nam się skonwencjonalizowały PO i PiS. Bracia Grimm nawet wyprodukowali spot wyborczy o niczym, kontynuują nieświeży pomysł z Szydłobusem, który rusza w trasę.

Po co? Aby powtarzać te same oczywiste oczywistości. Kaczyński chodzi po Krakowskim Przedmieściu, jego przebierańcy jeżdżą w Polskę.

Calineczka Kopacz musi swojego PR-owca prosić, aby przyspieszył, bo program ma być przedstawiony we wrześniu. To wg czego dzisiaj rządzi premier Kopacz? Nie wg programu, tylko od przypadku do przypadku? Od taśmy do taśmy, od dymisji do dymisji?

Gdy Donald Tusk odszedł do Brukseli, Kaczyński też jakoś zmarniał, zabrakło mu wroga. Odejdzie na Żoliborz?

A może prezes jednak dojrzy wreszcie w przebranej babci Szydło - Joannę Kluzik-Rostkowską, a w Dudzie - Pawła Ponculiusza. A to wrogowie! - wykrzyknie i zacytuje Herberta o zdradzie. I wszystko wróci do normy. Tylko Tusk nie wróci. W każdym razie nie wróci tak szybko. W opozycji prezesowi tak dobrze do twarzy!

Więcej >>>

piątek, 19 czerwca 2015

Duda zalicza wpadki tak, jak jego przyszli ministrowie


Andrzejowi Dudzie odwrotnie proporcjonalnie biegnie okres po wyborze na prezydenta niż kampania wyborcza. Do wyborów wszystko wychodziło mu ze śpiewem na ustach, nawet gdy fałszował, jak w debatach telewizyjnych z Bronisławem Komorowskim.

Teraz zalicza wpadki, jak nie on, to jego przyszli ministrowie. Dudę przyćmiewa Krzysztof Szczerski, któremu wypomniano ustrój dla Polski - teokrację - jaki zaproponował w dawnym eseju, kolejna wpadka jest podobnego kalibru. Jeszcze nie zaczął urzędowania jako minister w kancelarii Dudy, już postawił Niemcom warunki - i to aż 4.

Czy Szczerski to człowiek spełna wiedzy o przedmiocie, o którym się wyraża - stosunków międzynarodowych? Obawiam się, że nie! Choć Niemcy mogą mieć darmowy ubaw z jego niedomogów i nabrać odpowiedniego dystansu do prezydenta RP.

Duda ma problem jeszcze inny: z asystentami, których na etacie w Brukseli zatrudniał w ilości zdecydowanie za dużej, niż wymaga to posłowanie i nasza wiedza o jego pracy. Podobno to cecha istotna dla europarlamentarzystów PiS. Prokuratura przygląda się temu pisowskiemu standardowi.

Asystenci to w gruncie rzeczy dwór europosła, a europosłowanie to nowe szlachectwo, splendor wśród podwładnych, wszak asystentem niekonieczni zostaje się z powodów profesjonalnych, ale potrzeb europosła. A to jako kierowca, bloger, tudzież fryzjer, makijażysta. Dama bądź kawaler do towarzystwa.

I do tego nie potrzeba takiemu "profesjonaliście" płacić z własnej kieszeni. Uiszcza kasa w Brukseli. Bardzo podobała mi się odpowiedź wspomnianego Szczerskiego, gdy pytał go Konrad Piasecki w "Kontrwywiadzie". Szczerski odpowiedział, iż asystenci wcale nie są zatrudnieni na lewych etatach, ale na umowę o pracę.

Albo Szczerski nie rozumie zarzutów, albo nie nadaje się do żadnych rozmów, zaś Piasecki zachowuje się, jak mało profesjonalny dziennikarz, bo nie drąży tematu, w którym widać, że przyszły minister Dudy kręci w sposób standardowy dla PiS.

Ale taka jest polska polityka. Dla ogromnej większości jest to świetne źródło dochodów, większość z nich nie nadaje się do robienia polityki. Pół roku temu kimś takim był Duda, dzisiaj jest prezydentem elektem - i dlatego zalicza kolejne wpadki.

A będzie ich więcej, gdy zechce zrealizować niewielką część kiełbasy wyborczej. Wyborcy będą jeszcze bardziej wkurzeni. Od pokazywania, kto jest kim w polityce, są dziennikarze, ale nie powinni rozmawiać tak, jak Piasecki. Bo odbiorcy mediów będą jeszcze bardziej wkurzeni niż przy urnach.

Więcej >>>

środa, 17 czerwca 2015

Dudapomoc: du du du da da da


Dzisiaj widać jak na dłoni, że Bronisław Komorowski musiał przegrać. Andrzej Duda to najzdolniejszy uczeń Jarosława Kaczyńskiego.

Ile prezes się natrudził, aby Platformę wysadzić z siodła. Jego projekt Alternatywy to próba rozgryzienia rządu Donalda Tuska, Ale Kaczyńskiemu nieodmiennie wychodziły Alternatywy 4.

I trafiło się ziarno prezesowi - Duda. Lepszy niż on sam. Alternatywy 4 nawet podwoił, a może potroił. Prezes tak się zagalopował, iż obiecał bilion zł na potrzeby Polaków, byle dorwać się do władzy i uczynić z Polski serial Alternatywy 4.

Duda jednak jest lepszy, jest alternatywą prezesa. "Polska w ruinie" i "Polacy w ruinie". Więc Duda (znaczy się jego sztab) wymyślili wszystkie popuilizmy (vox populi), np. Dudapomoc.

A ile było z tą pomocą szumu. Jak pisał Grabaż z Pidżama Porno: Du du du da da da. Dudapomoc działać miała niezależnie od wyników wyborów. Na czele postawiony został Janusz Wojciechowski, europoseł PiS, który w internecie piastuje miano z Barei - Jarząbek.

No i mamy. Elektem jest Duda, Dudapomoc nie działa. Jarząbka niespecjalnie znają w Brukseli, a za to pobiera tam godziwe apanaże, a Duda konstruuje inną alternatywę. Będzie wraz z Krzysztofem Szczerskim uczył Niemców moresu: "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, ani dzieci germanił..." Angela Merkel dostała 4 warunki, tj. alternatywy.

Nie wiem, ile sknoci alternatywa Kaczyńskiego, Duda. Jego następca będzie miał co naprawiać. Polacy ledwie wydobedą się na powierzchnię cywilizacji, zaraz ,muszą sobie zafundować jakiegoś Dudę. Czy zawsze musimy być tacy niedorzeczni, z alernatywy wzięci?

Disco polo: du du du da da da.

Więcej >>>

wtorek, 16 czerwca 2015

Papieska afera encyklikowa, jak taśmowa


Papież Franciszek ma też swoją aferę taśmową, "Sowę & Przyjaciele". Wyciekły fragmenty encykliki "Pochwalony bądź" dotyczące ekologii.

I w tej właśnie części encyklikę już uznaje się za "antypolską".

Albowiem powiadam wam, dokument jest antywęglowy. A Polska węglem stoi, tak zapewniał Andrzej Duda w kampanii prezydenckiej, a nawet podpisał stosowny dokument z drugim Dudą, co to stoi na czele "Solidarności".

Powstają zatem pytania. Jacy ministrowie watykańscy dadzą głowę za tę "aferę encyklikową (taśmową)", jacy kardynałowie stojący na czele kongregacji? Czy papież Franciszek postąpi jak Ewą Kopacz?

I czy "Sowa & Przyjaciele" zostanie zamknięta przynajmniej na czas wakacji. W tym wypadku "Sowa & Przyjaciele" to biurko papieża. Dla katolików może faktycznie Franciszek być sową, ale dla polskich katolików z pewnością - nie. Wszak to nie papież Polak, a do tego jakiś Borgia.

A poważnie! Polska polityka jest robiona na zasadzie "nasza chata z kraja", niewiele obchodzi nas świat, po nas choćby potop. Politycy szerokiego spektrum nie czują żadnej współodpowiedzialności za losy Europy, świata.

Tylko interes polski (wedle z kraja). A wiecie, jak w staropolskim interes był nazywany? Tak jest! Jak końcówka, koniec wszystkiego. I świętą rację miał Bartłomiej Sienkiewicz "Ch...j, d...a i kamieni kupa".

Jakie to wszystko polskie, prowincjonalne, nieodpowiedzialne. Czy papież też ma swoich Kukizów, Dudów?

Papież czekać może na konklawe, Ewa Kopacz na jesienne wybory parlamentarne. I to robi różnicę.

Więcej >>>

niedziela, 14 czerwca 2015

Czy Polska będzie leżeć krzyżem?


Trudno nie zgodzić się z Joanną Muchą, która w audycji Moniki Olejnik podpowiada Polakom, aby przygotowali się na przyklęknięcie na jedno kolano.

PiS-owcy - wiadomo - klęczą na obydwóch kolanach, nawet krzyżem leżą, ale pozostali rodacy winni być przygotowani, iż w XXI wieku Polska może otrzymać ikonografię dewocyjną plus pomniki Lecha Kaczyńskiego (to jest to samo, druga obowiązująca wiara smoleńska).

Gatunek narracji politycznej też jest już określony: hagiografia, która dotyczyć będzi narodu (tak mają nacjonalizmy), postaci Lecha Kaczyńskiego i Dudy ratującego hostię. Nie wspomnę o geniuszu Jarosława Kaczyńskiego, on w tej Trójcy będzie robił za Ojca.

Staczanie się narodu widać było dokładnie w trakcie kampanii prezydenckiej. Plastykowy Duda nie dorastał do pięt Komorowskiemu, a mimo to został prezydentem. Zyskał drugi Duda, Paweł Kukiz, który jest politycznym Kononowiczem, tak pozycjonuje się jego "sprawność" inteletualna i retoryczna.

Polski jeszcze nie stać na staczanie się, nie jesteśmy zbyt wysoko usadowieni ani ekonomicznie, ani demokratycznie. Nie mamy skąd spadać.

Ale rodacy uznali, iż chcą twardo lądować, niektórzy się rozbić, proszę bardzo. Kolano winno być gotowe do przyklęnięcia, a konstytucja gotowa do wpisania tradycji klerykalnej. Polska dzisiaj pod elektem Dudą i Kononowiczem politycznym Kukizem chwieje się, po jesiennych wyborach może leżeć. Krzyżem.

Więcej >>>

sobota, 13 czerwca 2015

Stonoga, Kukiz, JKM - koalicja Ośmiornicy


Polityka kręci naród. Och, jak kręci. Choćby takie ośmiorniczki, mniam, mniam. Właśnie Zbigniew Stonoga ogłosił, iż "jestem po rozmowach z Pawłem Kukizem i JKM i w pełnej zgodzie ruszamy po parlament" (gramatyka Stonogi).

Znaczy się, mamy następnego wkurzonego polityka, a może nawet wqur...ionego.

Kukiz jednak na FB ogłasza, iż nie jest wnerwiony, bo ze Stonogą rozmawiał pięć minut, o koalicji (znaczy sie, umowy pisemnej - niet) żadnej mowy nie było.

Ależ polityka to półsłówka, aluzje, panie Kukiz. Choć rozumiem polityka, który nie ma partii, za to ma feblika JOW-y, nie jest wygodne deklarowanie publiczne, że koalicja będzie ze Stonogą.

Po pierwsze, negocjacje - przecież Kukiz nie będzie na początku oddawał swojej pozycji walkowerem.

A po wtóre, ile Stonoga ma w sondażu? Hę? Bo Kukiz - 20%. To jest olbrzym w stosunku do Stonogi.

Ciekawych polityków dorobiliśmy się: Kukiz, JKM, a teraz Stonoga. Polacy wiedzą, kogo wybierać. A im mniam, mniam, ośmiorniczki chodzą po podniebieniu. I gdyby dało się je spożyć w towarzystwie takiego ktosia, jak Elżbieta Bieńkowska, to ci "politycy" byliby dowartościowani.

Szkoda, że Stonoga nie nagrał rozmowy telefonicznej z Kukizem, wszak sam jest produktem afery podsłuchowej. A może się mylę, bo Stonoga powie: "Oto taśmy na Kukiza" - i bach! wręczy Andrzejowi Seremetowi.

Oto Polska właśnie! Zapomniałbym! Kukiz ofiarował się, jako nieśmiertelny detektyw Colombo: pomoże odnależć i ukarać morderców matki Stonogi. Groteska i tragedia. Co to jest? Horror po polsku. Koalicja Ośmiornicy.

Więcej >>>

piątek, 12 czerwca 2015

Platformo, litości! Wyzbywajcie się arogancji i nie domagajcie się przeprosin!


Andrzej Seremet może być autorem nowej tradycji wycieków materiałów prokuratorskich. Potrzebne na kogoś haki, a wiemy, że przeciw niemu toczy się śledztwo, zdobywamy te haki.

Proponuję haki nazwać "seremetki", niech coś najwyższy urzędnik ze swej pracy ma. Szukamy w szemranym towarzystwie jakiegoś Stonogi, a tacy chodzą stadami, obiecujemy mu jakieś gruszki na wierzbie - i mamy hak, że naszemu wrogowi pójdzie w smak.

Prokuratura nie popisała się, ale intelektem nie błyszczy także minister sprawiedliwości Borys Budka, który za wyciek akt ws. afery podsłuchowej domaga się przeprosin od Seremeta.

Ministrze! Nawalił Seremet, ale wcześniej nawalili pana koledzy rozpuszczając dzioby w knajpach i płacąc nie ze swojego portfela, ale naszego wspólnego - budżetowego.

Trochę pomyślunku, baczenia na opinię publiczną, która kieruje się instynktem stadnym, a nie procedurami prawnymi.

Nie byłoby podsłuchów, nie byłoby retoryki w stylu "kamieni kupa", nie byłoby wycieku, a Stonoga dalej by łaził w szemranym towarzystwie.

Litości! Jeżeli przepraszać, to słowem owszem, ale nade wszystko - czynami. Przepraszać za arogancją, ale nie słowami, ale wyzbyciem się arogancji. To jest najlepsza, najwyższa forma przeprosin. Czyli potrzebny nowy styl, nowy ludzie, a nie stare metody: przepraszajcie, ufajcie, głosujcie. Na nas.

Jest w kraju polityk, który stale i wciąż domaga się przeprosin, on czyha, aby was wysiudać - i na jesieni może mu się udać.

Więcej >>>

czwartek, 11 czerwca 2015

Ewa Kopacz ma dwa garby: PiS i winę Tuska


Platformę czekają ciężki dni. Ostrzał będzie szedł ze wszystkich stron. Główny nacierający to PiS z nowym "generałem" prezydentem elektem Andrzejem Dudą.

Dzisiaj właśnie zagrzał do boju wojska pisowskie i zrobi to w sztafażu flagowym bynajmniej nie elekta, ale po przysiędze.

PO jest tak osłabiona, że bez ryzyka "punktów ujemnych" będzie mógł się ujawnić Napoleon PiS, prezes Kaczyński. Niechybnie to zrobi. Już widać, że PiS gra na przedwczesne wybory. Gdyby do takich doszło, Platforma przestałaby istnieć, dlatego za kulisami ktoś już łazi do Piechocińskiego, aby ratował siebie i partię chłopską.

Ewa Kopacz w tej chwili dźwiga na garbie "winę Tuska". I to jest rzeczywista wina, a nie retoryczna (w ustach Kaczyńskiego), bo obecny szef Rady Europejskiej, nie usunął z ubiegłego roku złogów afery taśmowej. Prokuratura też się postarała, aby sprawa się ślimaczyła.

Ewie Kopacz pozostaje do odegrania rola "polityka z jajami". Jeżeli jej się uda, nawet średnio, będzie mężem stanu. Jeżeli nie, to nadejdzie Polska warcholstwa.

Po zdecydowanym czyszczeniu rządu i dymisjach jednym z najważniejszych kluczy będzie obsada ministerstw nowymi nazwiskami, oby to były nowe postacie, a nie kolejna roszada partyjna.

Ewa Kopacz ma więc na karku PiS i winę Tuska. Dwa garby. Taki z niej wielbłąd polityczny. Dromader platformiany.

Więcej >>>

środa, 10 czerwca 2015

Kamieni kupa, a następnie plaga egipska, tj. pisowska


Biznesmeni z problemami są w stanie przewrócić państwo, a przynajmniej rząd. Taki wniosek nasuwa się po aferze podsłuchowej, część I. Sequel jeszcze bardziej to potwierdza.

Bartłomiej Sienkiewicz miał zatem rację: Polska to kamieni kupa. Zresztą jest ofiarą pierwszej części i drugiej.

Pierwsza była dramatyczna, jeszcze odbywała się za rządów Donalda Tuska, który potrafił się z niej wywinąć.

Druga część w reżyserii Zbigniewa Stonogi, to nieudana farsa w zmierzeniu podróbka Stanisława Barei. Jest już pierwsza ofiara, autor powiedzenia z kupą kamieni.

Tusk się wywikłał, Ewa Kopacz nie jest tak sprawna. Obawiać się można każdego scenariusza. Prokuratorzy mieli świadomość, jak to ważne śledztwo dla funkcjonowania państwa, a mimo to dołożyli swoje kamienie, a w zasadzie kupę.

Polska bylejakość woła o pomstę do nieba. I tą pomstą może być jakaś plaga pisowska. Kamieni kupa - z naciskiem na drugie słówko.

Więcej >>>

wtorek, 9 czerwca 2015

Kaczyński i Macierewicz wrócą i mogą niestety odnieść sukces


Joanna Mucha to jedna z najinteligentniejszych polityków, a mimo to jej kariera toczy się trochę pod górkę. Uroda jej nie ma znaczenia, acz nie przeszkadza. Posłanka PO jest po prostu urodziwa.

Mam wrażenie, że ona sama jest bardziej zdeprymowana swoją urodą, jakby nie chciała nią razić, mniej przystojnych.

W jej przypadku decydujące winno być to, co ma w głowie to, czego innym brakuje - IQ. I to jest jej atut.

Ale nie zgadzam się z posłanką Muchą, że "schowani" liderzy PiS - Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz - powodują wzrost sondażowych punktów dla tej partii.

Ja nie marzę, aby usłyszeć, co mają do powiedzenia Kaczyński i Macierewicz. Bo oni mają to samo do powiedzenia, co Andrzej Duda, Janusz Wojciechowski i Beata Szydło.

A nawet napiszę więcej: możliwe, że Polakom nie przeszkadzają już brednie o wybuchach, mgłach smoleńskich i zdradzonych o świcie.

Śmiem twierdzić, że powyższe passusy impregnowały Polaków, stąd sukces wyborczy takiego nikogo, jak Paweł Kukiz.

Kaczyński i Macierewicz wrócą, ale muszą to zrobić z nowymi bredniami. To własnie one są w cenie, one przysparzają splendoru: nowe brednie, jak nowe newsy. Macierewicz jest twórczy, więc coś wymyśli i "porwie" publikę.

Więcej >>>

poniedziałek, 8 czerwca 2015

PO zaczęła od obiecanki 100 zł wzrostu płacy minimalnej

Jeszcze nie zaskoczył silnik kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej, bo wzrost płacy minimalnej o 100 zł, nie uruchomi elektoratu, aby zagłosował na partię Ewy Kopacz.

Przy 4 bilionach Kaczyńskiego, a może dzisiaj być tego więcej, 100 zł to pchła. Spirala obietnic dopiero się zacznie, bomba jeszcze nie poszła w górę.

Obietnice łatwiej idą tym, którzy nie mają wyobraźni. Obiecają wszystko. PO winna bardziej się skupić na obecności w sferze publiczno-medialnej ministrów rządu i samej pani premier, aby informować, jak prawnie chcą (i zrobią) umożliwić więcej wolności w sferach gospodarczej i prywatnej, obyczajowej.

Młodzi oczekują, że da im się możliwości decydowania o swoim życiu, ułatwi dostęp do tańszego mieszkania, zdejmie restrykcje obyczajowe.

A 100 złotych, które da kapitalista, albo nie da, nie jest w stanie polepszyć statusu, ani nawet wyobraźni. Od Platformy inni są lepsi, co udowodnił Andrzej Duda, a jeszcze Jarosław Kaczyński nie otworzył ust. On to potrafi mnożyć, jak Mojżesz na pustyni Synaj.

Silnik PO zapyrkotał i zdechł. Więcej gazu, ale nie tylko w płacy minimalnej, bo dodane 100 złotych do głodu to dalszy głód, przesunięty w czasie.

Podwyżki strukturalne. Na taki pakiet pójdzie elektorat. Płaca, podatki, mieszkanie - i narzędzia, jak tego można dokonać, a nie ciągle marzyć, bądź emigrować.

Więcej >>>

sobota, 6 czerwca 2015

Czy Kaczyński kruszeje w żoliborskim Sulejówku?


Pod dywanem PiS dzieją się cuda, do tej pory takie rzeczy uchodziły za nieprawdopodobne. Dywan ten ma wybrzuszenie i wpatrując się mimochodem widać, że kształt jego to sylwetka prezesa Jarosława Kaczyńskiego.

To buldogi PiS rzuciły się na prezesa i chcą go zagryźć, aby już na wczesnej jesieni rozpoczął się proces kruszenia, by w spokoju prowadzić kampanię parlamentarną.

Buldogiem nad buldogami jest prezydent elekt Andrzej Duda, który w Radiu Kraków w sposób peryfrastyczny ogłosił polityczną śmierć prezesa twierdząc, że najlepszym kandydatem PiS na premiera jest szefowa jego sztabu wyborczego Beata Szydło.

Tak wysoki funkcjonariusz państwowy pomija nazwisko prezesa, to więcej niż pewne: prezes znajduje się na partyjnym OIOM-ie.

O wycofaniu się prezesa ćwierkają już nawet mało subtelne media: tabloidy. "Super Express" utrzymuje, że Kaczyński ogłosi Szydło, jako kandydatkę PiS na premiera.

Można w tym kontekście orzec, iż Kaczyński jest gotowy skruszeć w swoim żoliborskim Sulejówku. Kto następny pod dywan, aby buldogi go załatwiły?

Na mój nos przyjdzie kryska na Matyska Macierewicza. Korzyść z wyboru Dudy na prezydenta jest taka, iż ten nadbuldog PiS pozbędzie się z polityki postaci, które mają największy wkład w niszczenie sfery życia publicznego.

Więcej >>>

piątek, 5 czerwca 2015

Monika Olejnik zniesmaczniła się pacykarzem, Janem Styką dziennikarstwa


Monikę Olejnik zniesmacznił dziennikarz niepokorny, który dla "Gazety Polskiej" przeprowadził wywiad z prezydentem elektem Andrzejem Dudą.

"Zniesmacznił", bo "niepokorny" nie zadał pytań dociekliwych, a nawet podstawowych. W Polsce stworzony został twór "niepokorny", który ma się tak do dziennnikarza profesjonalnego, jak... No, właśnie! Jak?

Ani to nie są dziennikarze, bo ci są od opisu rzeczywistości, a nie zlecenia politycznego. Ani nazbyt rozgarnięci, co widać w ich pisaniu. Horyzonty intelektualne niepokornych kończą się na swoiskich opłotkach, na własnym gumnie. Reprezentują tzw. świat zabity dechami.

Oprócz tego niepokorni mają cechę charakterologiczną, która odznacza się ponadprzeciętną obrzucania błotem, inwektywami, tych, których zleceniodawca polityczny nie lubi, bądź z którym walczy. Takie sobie zaprzaństwo.

Niepokorny opisywany przez Monikę Olejnik to taki Jan Styka (malarz; do sprawdzenia w Wikipedii), który malując Pana Boga, nie radził sobie z jego wizerunkiem, więc pyta Istotę Najwyższą: Jak mam cię Panie Boże namalować?

Nie na kolanach. Dobrze maluj, Styka - odpowiedział Pan Bóg.

I taki jest wywiad w "Gazecie Polskiej" z prezydentem elektem. Na kolanach. Styka był pacykarzem,, niepokorny z "Gazety Polskiej" też jest pacykarzem pióra.

Trudno więc dowiedzieć się czegoś więcej o prezydencie elekcie, gdy wywiad z nim przeprowadza Jan Styka. Moniko Olejnik daj sobie spokój z naszymi pacykarzami niepokornymi. Duda jako prezydent, aby uzyskać właściwy przekaz swoich zamierzeń politycznych, będzie musiał opuścić grajdół takich "Gazet Polskich". Tam obsługują medialnie tylko Styki. Wystarczyło to w kampanii prezydenckiej, za mało jednak by rządzić.

Więcej >>>

czwartek, 4 czerwca 2015

Kościół wziął rozwód z ludźmi

Czego boi się Kościół? Wielu rzeczy, w tej chwili najbardziej: Irlandii, Kukiza i referendum. Kolejność jest nieistotna.

A in vitro, gender? Tego bał się Kościół do południa.

Obawy polskiej hierarchii katolickiej wyraził w Boże Ciało kard. Kazimierz Nycz, który w pochodzie z wiernymi podzielił się refleksjami o rodzinie i nie wiedzieć czemu wyszło mu, że ostrzeżeniem w tej kwestii dla Polski i Europy jest referendum w Irlandii w sprawie małżeństw jednopłciowych.

A dokładnie: wynik referendum. Irlandczycy powiedzieli: tak.

A co powiedzieliby Polacy w tej samej kwestii. "Boję się", jak się boi kardynał Nycz, że jak te gęsi, tak samo by zagęgali.

Polacy tak mają, ktoś nowocześnie zagęgą, oni też chcą gęgać. Na ten przykład odbywa się referendum w sprawie JOW-ów Kukiza. Potem Polacy z rozpędu będą chcieli dogonić Irlandię poprzez referendum.

A co ostatnio powiedział PiS na temat referendum w sprawie JOW-ów? To samo co kard. Nycz w sprawie referendum w kwestii związków tej samej płci. A co mówił Andrzej Duda w czasie kampanii prezydenckiej? Och, to była kampania i na rzecz kampanii mówił inaczej niż powinien.

Tak nam plączą wartości politycy i Kościół. Oszwabiają w kwestii aksjologii. Wierni, jak usłyszeli kard., Nycza perorującego na temat referendum - zaklaskali.

To, czego boi się kardynał Nycz? A może tego, że wierni to zdecydowana mniej niż większość Polaków. Och, boimy się demokracji, boimy - metropolito warszawski..

Tego boi się Kościół dzisiaj, jutro może bać się zupełnie czego innego, bo polski Kościół to twierdza, a nie instytucja, która wychodziłaby naprzeciw człowieka. Kościół zatrzasnął się na człowieka, broni swego dobra, które rozchodzą się z wartościami człowieka.

Kościół wziął rozwód z ludźmi.

Więcej >>>

wtorek, 2 czerwca 2015

Wkurzony Kaczyński może być ostatnim stadium politycznego wkurzenia


W polityce mamy czas wkurzający. Wkurzeni sa politycy i ich wyborcy, wkurzone dwie największe partie, a najbardziej wkurzeni się liderzy tych partii.

Na pewno wkurzona jest premier Ewa Kopacz. Platformie zjechało do 17%. I to może być nieostatnie słowo sondażowe. Rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska utrzymuje, że rząd z tym się liczył - z tym zjazdem w dół.

Tak polityk nie może mówić. A czy Bronisław Komorowski liczył się ze zjazdem z 70%? PO zjeżdża z dużo niższego pułapu i zanotowana tendencja zjazdu może nie chwutać jeszcze efektu końcowego zjazdu - mety na poziomie progu wyborczego. Takie zjazdy w dół są liczne, nawet w polskiej polityce.

Wszyscy więc są wkurzeni, a może rozumu pozbawieni. Całkiem możliwe, że najbardziej wkurzony jest Jarosław Kaczyński. Tak jest!

On jest permanentnie wkurzony, ale to wkurzenie było wykalkulowane. Mianowicie był wkurzony na Platformę, bo mu zagradzała dojście do władzy. A to na Tusk, a to na Kopacz, bądź na Komorowskiego.

A teraz drogę zagradzać mu mogą swoi. Andrzej Duda, bo się uniezależni i zechce się pozbyć pisowskiego króla Leara.

Kaczyński jescze bardziej może być wkurzony na Beatę Szydło. Do tej pory takim postaciom, którym ambicje wyszły, jak szydło z worka, prezes pokazywał drzwi. Wcześniej jako Szydło w PiS występowała Joanna Kluzik-Rostkowska.

Kaczyński tak z reinkarnacją postaci Kluzik-Rostkowskiej nie może postąpić i wskazać: fora ze dwora. Szydło jest wiceprezesem PiS, ma ewidentny sukces - zrobiła z Dudy prezydenta. A co, jak Duda zechce ją desygnować na premiera?

Czy może tak być? Wielce to prawdopodobne. Czy można sobie w takiej sytuacji wyobrazić wkurzonego Kaczyńskiego? Nie, nie można. Klasycznie wkurzony prezes wypowiadał wojnę Putinowi i Merkel. A niestandardowo wkurzony Kaczyński mógłby uznać, że rekompensata w postaci ubliżenia Barackowi Obamie to mało.

Wszystkie wkurzenia winny iść w kąt, gdy wkurzony jest Kaczyński. Widać w mediach, iż wkurzenie w nim wzrasta, może osiągnąć poziom niespotykany dotąd. Strach się bać Kaczyńskiego bez władzy, gdy w posiadaniu jej są/będą jego partyjni podwładni.

Więcej >>>