wtorek, 31 lipca 2012

Dzieci Kościoła

Umiarkowany publicysta katolicki Szymon Hołownia opuścił "Newsweek" po publikacji materiału o dzieciatych księżach. Autorki - Renata Kim i Małgorzata Święchowicz - opisały trzy przypadki księży, którzy "w celibacie" spłodzili swoje potomstwo.

Drożdżami do tego tekstu była śmierć noworodka na poznańskiej plebanii, gdzie wikary zawinił śmierci swojego dziecka. Po publikacji opisującej owo śmiertelne zdarzenie w "Głosie Wielkopolskim" i "Newsweeku" prokuratura wznowiła śledztwo.

Dziennikarki chciały się przyjrzeć bliżej temu problemowi. Wzięły na warsztat tylko przypadki pierwsze z brzegu. Powołują się jednak na dane naukowe, a w posiadaniu takich jest prof. Józef Baniak z Poznania, który bada seksualność księży. Celibat jest zapisany tylko w powinnościach kleru, w ogóle nie przestrzegany przez "urzędników" Pana Boga. Większość kleru uprawia seks, ok. 10% posiada dzieci, a więc pozostaje - w mniej lub bardziej luźnych - w związkach partnerskich. Kolejny śmiertelny grzech - by trzymać się nomenklatury Kościoła.

Hołownia na ten artykuł się obraził i "wyszedł" z "Newsweeka", oskarżając autorki i naczelnego, Tomasza Lisa, o niesolidność dziennikarską.

Zagorzali katolicy nie wierzą w prawdę, jeżeli nie zgadza się z ich deklarowaną prawdą. Autorki odpowiadają Hołowni, wszak do wczoraj to ich kolega redakcyjny. Media prawicowe stanęły za Hołownią murem: Kościół jest czysty, a kler "nie robi dzieci", nie rozpina rozporka, itd.

Dziennikarki prawdopodobnie dotknęły wierzchołka góry lodowej. Prowadzone są nowe badania nad celibatem, seksualnością kleru i płodnością księży. Liczby dotyczące rui i poróbstwa są większe, niż autorki podały w swoim artykule.

Kościół nie dba o swoje potomstwo, swój przychówek, swoje dzieci spłodzone narządami płciowymi kleru. Jest rozwiązły, a głosi zupełnie co innego. Przy czym kler jest nieludzki, bo nie dba o swoje potomstwo. To jest zgroza, to woła o pomstę do nieba.

Po artykule w "Newsweeku" odezwały się kobiety, które spotkała przyjemność z księżmi. Tak to opisują dziennikarki: Dzień po publikacji tekstu pt. „Nieświęte rodziny” dostaliśmy kilka listów od kobiet, które były w związku z księżmi. Dziękowały nam za podjęcie tematu i prosiły, by pisać o tym więcej. Jedna z czytelniczek zapamiętała, co mówił jej ksiądz i do dziś nie może się nadziwić jego hipokryzji: "Środki antykoncepcyjne? Jasne! Przecież musisz być zabezpieczona przed ciążą". I jeszcze to: "Spotkamy się na plebani- najciemniej pod latarnią".

Hiena za ojca Kaczyńskiego

Cezary Łazarewicz za tekst w "Newsweeku" o ojcu Jarosława, Rajmundzie Kaczyńskim, został nominowany do Hieny Roku. "Nagrodę" przyznaje SDP, które de facto jest przybudówką PiS.

Artykuł jest solidnie napisany, dziennikarz trzyma się arkanów żurnalistyki i to standardowo. Nie ma celu umniejszania postaci ojca prezesa PiS, a wręcz przeciwnie - docenia go, prostuje wiele z krzywdzących opinii.

A jednak sympatycy PiS postanowili się poznęcać nad Łazarewiczem. Dlaczego? Prezes PiS jakby się wypierał ojca, nigdy go nie wspomina, gloryfikuje tylko matkę. Czyżby w dzieciństwie ojciec częstował go pasem po tyłku? A może jeszcze coś innego.

W artykule jest pośrednio odpowiedź na zachowanie Kaczyńskiego po publikacji i postawie prawicowych żurnalistów. Mianowicie ojciec bliźniaków powiedział o synach: "Boże uchroń Polskę przed moimi synami narwańcami".

To dopiekło Kaczyńskiego i dyspozycyjnych dziennikarzy. Oni są mściwi, o czym przekonaliśmy się niejednokrotnie. Jeżeli Hiena Roku zostanie "przyznana" Łazarewiczowi, należy ją traktować jako wyróżnienie. Dziennikarz trafił prezesa PiS w splot słoneczny.

                                         Cezary Łazarewicz

Mitt Romney zignorował Kaczyńskiego

Prawdopodobny republikański kandydat na prezydenta USA Mitt Romney, który przybył do Polski na zaproszenie Lecha Wałęsy, najpierw z nim się spotkał, a następnie ze wszystkimi kluczowymi polskimi politykami.

Przyjemności uściśnięcia ręki Romney'a nie miał jednak Jarosław Kaczyński. PiS o spotkanie zabiegało, a prezes gorąco popiera republikanina.

Wcześniej podczas wizyt w Wielkiej Brytanii i Izraelu Romney spotykał się z przywódcami opozycji i to w cztery oczy.

Amerykanin prawdopodobnie nie spotkał się z prezesem PiS z powodu jego obsesji antyrosyjskiej, która nie mieści się w skali zachodniej. Chciał uniknąć ewentualnej przyszłej zimnej wojny z Rosją, gdyby został wybrany na prezydenta.

Możliwe, że Kaczyński już miał przygotowany jakiś memoriał smoleński. Wszak podobny papier wręczył Barackowi Obamie.

Prezes PiS jest ignorowany na całym świecie. Gdyby nieopatrznie władza wpadła w jego ręce, doszłoby do spektakularnego izolowania Polski.

W sondażach amerykańskich Obama - Romney jest fifty-fifty.

Hipermarket o. Rydzyka

O. Rydzyk to ma łeb, jak sklep, jak hipermarket.

Biznes swój prowadzi z rozmachem godnym największego zagranicznego inwestora. Buduje w centrali swego imperium w Toruniu świątynię - o trudnej nazwie do zapamiętania (pod wezwaniem Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i bł. Jana Pawła II) - o wielkości potężnego centrum handlowego.

Zresztą tam kwitnie prawdziwy handel.

Mianowicie hiper centrum kultu handluje wiecznością. Chcesz, aby twoje nazwisko zostało umieszczone na wieczność na ścianach hipermarketu (świątyni), wystarczy przekazać dar powyżej 1000 PLN.

Na stronach internetowych Radia Maryja (www.radiomaryja.pl) jest podany numer konta bankowego, na który można przesyłać wpłaty.

Do tego hipermarketu będzie mogło wejść 3 tys. osób. O. Rydzyk przebije nawet Bazylikę św. Piotra w Watykanie. Benedykt XVI przy redemptoryście to mały pikuś. Można się zastanawiać, czy Watykanu nie będą chcieli przenieść do Torunia.

O. Rydzyk dogląda budowy świątyni-hipermarketu, jak prawdziwy budowniczy

Staniszkis - kredensowa profesor

Z Jadwigą Staniszkis jest ten kłopot, że opisywany przez nią stan państwa jest trafny. Choć rację ma z drugiej ręki, bo oryginalną interpretację rzeczywistości społecznej i politycznej dawno ma za sobą. Jest autorytetem wypalonym.

To można przeżyć. Gorzej z jej sympatią polityczną, postawiła na fatalnego konia, który był kulawy, a obecnie dogorywa z nogami do góry. Nakrył się nogami - bo tak można określić stan egzystencjalny i polityczny Jarosława Kaczyńskiego.

Staniszkis jeszcze się upiera, że prezes PiS coś może. Otóż nic nie może. Wyczerpał się politycznie i intelektualnie, płodzi jakieś listy, które rozsyła po swych strukturach w kraju. W tych elaboratach jest jedna fałszywa melodia: wina Tuska i chciałbym rządzić.

Staniszkis wypowiada się o tym, o czym dobrze wiemy. Stan przejrzystości działania państwa nie jest zadowalający, lecz Kaczyński nie jest władny cokolwiek naprawić. Miał swoją historyczną szansę i to on doprowadził do zapaści dużo groźniejszej, niż obecna. Co nie jest usprawiedliwieniem dla aktualnie rządzących.

Czy Donald Tusk ma pomysł na wyprowadzenie kraju z kryzysu zawłaszczenia (synekury, nepotyzm) i kryzysu zdecydowanie gorszego, który puka do bram: hamowania wzrostu gospodarczej, zaraz będziemy mieli do czynienia z zapaścią gospodarczą i wzrastającym bezrobociem?

Dalibóg, nikt nie słyszał, jak premier chce temu zaradzić. I czy premier rzeczywiście jest w stanie wyczyścić podległe rządzącym agencje, spółki z nomenklatury koalicji? To stajnie Augiasza. Z PSL osiągnięcie takich celów jest niemożliwe, partia chłopska będzie stawiała opór, inaczej Pawlaki, Serafiny i Kociemby nie potrafią - osadzać swoich w króliczych norach synekur.

Tusk tylko dlatego ma możliwość przetrwać, choć będzie to z ogromnym uszczerbkiem na autorytecie władzy, że PiS i Kaczyński są tak źle przez Polaków postrzegani.

Odzyskanie zaufania nie jest łatwe, a jak rzeczywisty kryzys przyjdzie nie będzie na to czasu. Jak najszybciej winna być sporządzona biała księga dysfunkcji państwa. A także wskazanie na twarde środki, którymi należy eliminować schorzenia państwa. Równocześnie szukanie takich rozwiązań, aby obecny koalicjant PSL został odesłany do narożnika - a tam liczony i rozliczony.

Podobnie postrzega Staniszkis. Dlaczego za wszelką cenę chce Kaczyńskiemu wręczać władzę, który jest nie do zaakceptowania przez demokratyczną większość Polaków? Uparła się, aby być kredensową prezesa PiS.

poniedziałek, 30 lipca 2012

Błaszczak: inteligentny inaczej

Dziwny poseł PiS Mariusz Błaszczak niewiele rozumie z komunikatów innych polityków. Dlaczego ktoś taki jest posłem? Musi wiedzieć tylko jego prezes.

Inaczej tego nie można wytłumaczyć. Otworzy Błaszczak usta, wypadają z nich "srebrne myśli", jakby ktoś osła zdzielił między uszy. Daj mu w uszy, usłyszysz: dzyń, dzyń.

Ten przypadek tak ma. Znane są inne przypadki, dostanie w uszy - robi bobki pod siebie, klocki, albo nawet krowie placki. Błaszczak wydala "srebrne myśli", które nadają się tylko, jako "bobki" do konkursów medialnych "Srebrnych Ust".

Otóż ten bobkowy poseł z PiS rzekł, iż Tusk wpadł we własne sidła.

Zdrowo się pokićkało w umyśle Błaszczaka. Mamy czas Igrzysk Olimpijskich w Londynie, coś tam Błaszczak, jak na bobka z PiS słyszał o polskich wybitnych sportowcach olimpijskich.

W głowie musi mu się chromolić i to zdrowo, jak to u inteligentnego inaczej. Sidła, w które miał wpaść Tusk, to pewnie miało być Sidło.

Janusz Sidło. Nasz wybitny oszczepnik. Rzucał oszczepem i pewnie ten sprzęt sportowy trafił w Błaszczaka. Dlatego takie pieprzy nieprzytomności i chodzi, jak trafiony, trzaśnięty.

In vitro: chrzanić Kościół

Platforma ostatnio daje plamę w kilku ważnych dziedzinach dla Polaków. Partia, która przedstawiała nam się jako liberalna, nieoczekiwanie nabrała konserwatywnego oblicza.

Może taśmy PSL coś zmieniły, bo media dobrały się PO do tyłka. Możliwe, że czeka nas też afera z taśmami PO, o czym piszą w nowym "Newsweeku".

In vitro, które w Platformie jest kojarzone z dwoma politykami - Jarosławem Gowinem (konserwą) i Małgorzatą Kidawą-Błońską (liberałka) - znalazło się w sytuacji patowej, do tego wtrącił się Kościół (wchrzania się w nie swoje sprawy).

Głos zajęła Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, która zdecydowanie opowiedziała się za in vitro. Do tej pory z PO napływały anemiczne głosy popierające projekt  liberalny ustawy o in vitro.

O, dziwo! Za liberalnym rozwiązaniem kwestii in vitro są w Platformie właśnie katolicy. Zdecydowane stanowisko zaprezentował już wcześniej Stefan Niesiołowski, który z oporem ale jednak się cywilizuje.

Kozłowska-Rajewicz jest biologiem, tym bardziej jest ważny jej głos. Zarzuca hierarchom Kościoła fałszywe argumenty, "bo ignorują lub zniekształcają biologiczne i medyczne fakty".

Można rzec, że już pełnomocnik rządu winna się czuć obłożona ekskomuniką Kościoła. Czyżby PO wreszcie zdecydowała się rozwiązać ostatecznie ten palący problem społeczny? Wiele małżeństw mające problemy z płodnością oczekuje na odwagę rządu, który do tej pory robił pod siebie, bo bał się Kościoła.

Rządzie, do dzieła z in vitro! Chrzanić Kościół!

Agnieszka Kozłowska-Rajewicz

Nepotyzm: króliki wpieprzają Polskę

"Gazeta Wyborcza" wzięła na warsztat wszechwładny nepotyzm, który uprawiają partie rządzące. Obszar tego nagannego procederu ma miejsce na styku polityki i biznesu.

Zwycięskie partie biorą wszystko, rządzenie rozpoczynają od wydalania poprzedników i obsadzania swoimi działaczami i rodzinami. Gdy spółek państwowych i samorządowych nie starcza, a rodziny wołają o "papu", tworzy się nowe podmioty gospodarcze korzystające z państwowej kasy.

Rządzą politycy, jak królowie, a sieć spółek to ich królicze nory. Ta szara sieć rozmnaża się, jak króliki. Pojawiają się ni stad, ni zowąd, niby króliki z kapelusza.

Prestidigitatorstwo takie jest na garnuszku państwa, czyli z naszych podatków żyją sobie rodziny polityków, jak królowie i króliki.

Tak było, gdy rządziły poprzednie partie, tak jest obecnie za koalicji PO i PSL. A może jeszcze gorzej, bo potrzeby wzrosły, rodziny się poszerzyły i wszyscy otwierają gęby, wołają o "papu".

Z tym samym mamy do czynienia na poziomie centralnym w Warszawie, w regionach i najmniejszych jednostkach samorządowych. Obsiadło tałatajstwo Polskę na wszelkich możliwych kierunkach, króliki wpieprzają Polskę, aż im uszy się trzęsą.

Jaka jest na to rada? Sprywatyzować, co się da. A nad resztą zaprowadzić kontrolę obywatelską, rząd zaś winien doprowadzić do takich prawnych procedur, aby państwo polskie w tej sferze było transparentne.

Droga daleka, ale możliwa. Taśmy PSL uświadomiły Polakom, jak rządzący robią obywateli w bambuko.


Anna Grodzka: Jesteśmy partią buntu

Anna Grodzka udzieliła wywiadu dla magazynu "Detalks", w którym określa cele Ruchu Palikota i formy ich wyrażania.

RP jest wg niej "w pewnym sensie partią buntu", a to dlatego, że reprezentują tę część społeczeństwa, "które nie ma lub nie widzi dla siebie reprezentacji w innych formacjach".

Ruch Palikota "unika kontrowersyjnych wypowiedzi", acz odbierane są one przez innych inaczej, dlatego że polskie społeczeństwo, szczególnie politycy, żyją w stereotypach. Nie cywilizują się, dążą do zakonserwowania realności, chociaż chcieliby żyć w lepszym świecie. Taki paradoks konserwy.

Wobec Janusza Korwin-Mikkego nie zamierza podejmować żadnych kroków prawnych, który niewybrednie wypowiedział się na jej temat. To jego problem, niech on sobie z nim żyje, proces tylko by go dowartościował i nadał temu zapomnianemu politykowi impetu medialnego.

Wywiad jest dostępny tutaj na stronach "Detalks".


PSL: ulga podatkowa na książki

PSL po aferze taśmowej znalazła się w dołku. Nie pozostaje nic innego partii Waldemara Pawlaka, jak piarowsko się odbudować.

Najlepiej to się robi populistycznie. Zawsze kogoś przekona, PSL musi przekonywać do siebie mieszkańców wsi. Przekonuje książkami.

Rolnicy książek nie czytają, bo od tego nie rośnie zboże w polu. Dzieci rolników jednak uciekają ze wsi do miast. Jedną z form ucieczki jest nauka, studiowanie. PSL do nich chce dotrzeć, dlatego proponuje ilgi podatkowe na książki.

Idea bardzo słuszna.

Dziecko rolnika, które korzysta z książek, jednak nie będzie wyborcą PSL, a partii miastowej. Choć samą ideę należy pochwalić. Tak wygląda ikonografia internetowa, która proponuje tę na wskroś słuszną inicjatywę.


niedziela, 29 lipca 2012

Romney mięczak

Republikański kandydat na prezydenta USA Mitt Romney nie ma dobrej prasy. Przynajmniej tak ocenia go amerykański "Newsweek". Na okładce nazywa go mięczakiem.

Amerykański tygodnik i polski mieszają w życiu społecznym i politycznym. Liberalizm chce poszerzyć sfery wolności. Podobne problemy występują z konserwatyzmem w USA i w Polsce.

Poniżej okładki jankeskich "Newsweeków". Najnowszy i z 2007 roku, w tym ostatnim George W. Bush także był "miękkim".




O, qu! Newsweek: taśmy PO i Szymon Hołownia


"Newsweek" uprzedza pojawienie się taśm PO - widocznie one rzeczywiście istnieją, a kwestia ich upublicznienia winna stać się faktem. Wypowiadali się już o nich politycy, pisałem o tym wcześniej.

Bohaterem tych taśm ma być młody człowiek, 33-letni Michał Dzięba, był asystentem ministra skarbu Aleksandra Grada. Nazywany jest "złotym chłopcem PO". Zrobił zawrotną karierę, w komitywie był ze wszystkimi znacznymi politykami partii Donalda Tuska, ponoć handlował stanowiskami w spółkach skarbu państwa. Dzisiaj korzysta z życia pełną gębą: najlepsze bryki, dziewczyny i knajpy

Można się spodziewać, że po tej publikacji w "Newsweeku" podniesie się głos PiS i Jarosława Kaczyńskiego w sprawie powołania sejmowej komisji śledczej. Niektórzy uważają, że kolejna afera z taśmami skończy się dla Platformy podobnie, jak afera Rywina dla SLD.

Numer "Newsweeka" podejmuje trudne i wrażliwe tematy, inny okładkowy o dzieciach księży już spowodował ruchy w redakcji. Z tygodnika odchodzi wieloletni redaktor Szymon Hołownia.

Gdzie drwa kleru robią, tam katolickie drzazgi lecą. Hołownia sam zrezygnował z pracy w redakcji, pisze o tym na swoim blogu: Adios! Czyli: z Bogiem!

Tego roku lato mamy gorące. Liczne burze i tornada. W aurze i życiu społecznym.

O, qu! Być księdzem dzieciatym

"Newsweek" nie przestaje mieszać w polskim bagienku, w którym deklaracje rozmijają się całkowicie z praktyką. Na czele tej nieprzystawalności jest polski Kościół, a szczególnie powszechnie nie przestrzegany w jego "łonie" celibat.

W najnowszym numerze tygodnika ukaże się materiał dziennikarzy o pewnych księżach. Jeden pochodzi z niewielkiej parafii, został niedawno z Kościoła usunięty dlatego, że przyznał się do swoich synów.

Ksiądz był zdziwiony, "dlaczego ja", a nie inni, którzy też posiadają konkubiny i dzieci. Sam sobie zresztą odpowiada, bo inni księża do tego się nie przyznają. A jak kłamią, Kościół nie ma kłopotów, bo wówczas dla hierarchów tej instytucji nie ma nieślubnych dzieci pasterzy.

Inny - najważniejszy - kłopot owego relegowanego z Kościoła księdza jest, iż nic nie potrafi. W ciągu 26 lat posługi niczego się nie nauczył. Potrafi tylko być księdzem.

O, qu! Być księdzem.

Z kolei inny ksiądz Wieńczysław Ł. ma czteroletnią córkę, która niedawno znalazła się w domu dziecka.Nie odwiedził ją, też do niej się jakby nie przyznaje, choć wiedzę o ojcostwie księdza ma biskup. Ale go nie wydalił, pochwalił za "postawę" dzielności: zakłamanie.

Ten ksiądz nie ma wyrzutów sumienia. Wiernie służy Kościołowi i Bogu. Zasłania się przy tym, że inni księża w parafii mają dzieci.

Kościół ma kłopot, lecz nie z sutanną, ale z rozporkiem. Celibat to rozporkowe kłopoty.


Zbrodnia doskonała Kamili Ł.?

Brukowce nie przebierają w środkach. Dostaną w swoje łapy jakieś zdjęcia - jakiekolwiek, byle ktoś znany, celebryta - siadają nad nimi fiction writerzy. Pracują nad stworzeniem czarnej fabuły, aby wybrańcowi z fotki dowalić.

Czytelnicy brukowców mają się wkurzać, dostawać piany na ustach. Najlepiej aby telewizory wyrzucali przez okna, bo wówczas skazani będą na prasę brukową.

Podobnie postąpił "Super Express" zamieścił fotkę Kamili Łapickiej, na której niesie dwie torby foliowe. Nieważne, czy zdjęcie jest sprzed roku i co jest w torbach.

Ważne, że ta niewdzięczna wdowa po wielkim aktorze, robi sprzątanie po nim. Czyhała na jego śmierć. A może nawet po cichu dokonała zbrodni doskonałej.

Tak sugerują brukowce i biednym na umyśle czytelnikom jeszcze bardziej mieszają w głowach. Robią swoim odbiorcom barszcz umysłowy bez krokietów.

Od razu powinni zamieścić tytuł: "Zbrodnia doskonała Kamili Ł.?" W takim tytule jest wszystko, a do sądu trudno z nim pójść. Telewizorów wówczas na bruku może się znaleźć całkiem sporo.


Kościół: Solidarna Polska kontra Ruch Palikota

Solidarna Polska wypowiada wojnę Ruchowi Palikota. Partia Zbigniewa Ziobry zapowiada złożenie projektu uchwały, w której apeluje do partii Janusza Palikota o zaprzestanie odmawiania Kościołowi katolickiemu wyrażania swoich poglądów.

O, qu! To się porobiło!

W świeckim państwie Kościół nie wyraża swoich poglądów, ale zawłaszcza przestrzeń publiczną. Wchrzania się ze swoim rozumieniem wartości (chrześcijańskich), którymi wygraża. Jak się nie podporządkujecie - taka jest przewodnia myśl Kościoła - to was grzmotniemy ekskomuniką.

Czy takie nie jest stanowisko Kościoła w sprawie in vitro? A nawet wyzywa od morderców, gdy się ma inne stanowisko w sprawie komórek macierzystych. Hierarchowie to biolodzy, czy co?

Mali talibowie od dużej głupoty - tak o SP pisze na swoim blogu Palikot.

Szykuje nam się wojna Polska - Kościół (i jego obrońcy: PiS i SP). Na razie jest to zimna wojna, może być gorąca. Jaki może być wynik tej konfrontacji?

O, qu! Kto zaliczy glebę, piach?


Czy pojawią się nowe taśmy?

Na pojawienie się nowych taśm liczy PiS. Politycy tej partii najchętniej oglądaliby taśmy z "bohaterami" Platformy.

Mariusz Błaszczak mówi, że słyszał o taśmach. Uszy ma do tego wprawione, słucha miodopłynnego prezesa. A z jego ust nie można uronić żadnego słowa. Czasami nie wiadomo, co Jarosław Kaczyński mówi. Z powodu takiej, a nie innej dykcji, albo nowego słówka ze słownika wyrazów obcych. Podkształca się prezes i jego akolici.

Skąd Błaszczak słyszał o taśmach PO? Jak to skąd, w sejmowych kuluarach gadają, a także piszą o tym media. Czyli słyszał tyle, co my, choć uszy mamy bardziej czyste od Błaszczaka.

Fajnie Błaszczak formułuje myśl o taśmach PSL. "Wina Tuska". Ostatnia afera z taśmami PSL dotyczyła całej koalicji, na czele której stoi Donald Tusk. Taki z niego dialektyk.

Jakie uszy ma Błaszczak, takie szare komórki.

Podobno najbliższym terminem oczekiwanych taśm PO ma być poniedziałek. Błaszczak, Hofman i pozostali z PiS nie powinni spać z niedzieli na poniedziałek, winni szlifować oświadczenia o gotowości PiS do przejęcia władzy. Tak dozują napięcie korupcyjno-taśmowe posłowie tej partii.

Jerzy Wenderlich (SLD) kombinuje jeszcze inaczej. O taśmach nie słyszał, ale nie będzie zdziwiony, jeśli one się pojawią. Akuratny facet.

Emigrant z PiS, obecnie na kotwicy w Solidarnej Polsce pod banderą Zbigniewa Ziobry, Ludwik Dorn o taśmach tylko czytał (intelektualista), ale nie słyszał (już nie musi wysłuchiwać pierwszego bliźniaka, sam był trzecim bliźniakiem).

I tak każdemu marzą się taśmy PO. Nie pozostaje nic innego, jak - czekać. Najbliższy termin: poniedziałek. Jak nie pojawią się taśmy, coś tam się spreparuje. Z synem Tuska, może z córką. Na razie PiS nie ruszyło tematu żony Tuska, wszak to gospodyni domu państwa Tusk. Powinni zaglądnąć premierowi do garów, co tam pichci druga jego połowa.

sobota, 28 lipca 2012

O, qu! Do Romneya: Fuck you

Mitt Romney, który chce wysadzić z prezydenckiego siodła USA Baracka Obamę, robi objazd po Europie. Zawita także w Polsce, gdzie się spotka z naszymi politykami.

Republikański kandydat na prezydenta był w Wielkiej Brytanii. Nie wszystkim się to spodobało, w tym dziennikarzowi, który zajmuje się motoryzacją, Jeremy'emu Clarksonowi.

Bez ogródek dziennikarz na Twitterze zwrócił się do Romneya: Fuck you.

Ma przeszło pół miliona follow (śledzących) - i "fukanie" rośnie.


Czy Bogacka - medalistka igrzysk - zostanie kapralem?

Pierwsza polska medalistka igrzysk olimpijskich w Londynie - srebro - Sylwia Bogacka reprezentuje klub wojskowy Gwardia Zielona Góra.

Ministerstwo Obrony Narodowej nie omieszkało się tym pochwalić na stronie facebookowej. Bogacka ma stopień starszego szeregowego.

Niewątpliwie "walczy" dla chwały Polski i polskiej armii, choć to walka bezkrwawa, przynosi nam największą chwałę.

Można się zastanawiać, na jaki stopień st. szer. Bogacka zostanie awansowana. Powinien pasować ją przynajmniej na kaprala, jeżeli nie wyżej - chorążego - minister Tomasz Siemoniak.

Tego domagają się użytkownicy Facebooka. Tutaj link do strony >>>>> Facebook

O, qu! Należy się jej!


Gowin i schizofrenia Kaczyńskiego


Jarosław Gowin zapowiada, że wyjdzie z PO, gdy ta się zliberalizuje. Na razie to nie grozi, o czym mogliśmy się przekonać podczas głosowań nad projektami ustaw o związkach partnerskich.

Platforma jest tak samo konserwatywna, jak PiS, z małymi wyjątkami. Niezbyt to dobrze służy polskiej demokracji, dla rządu przeciwnie - będzie trwał na straży przed Jarosławem Kaczyńskim.

Właśnie Kaczyński jest głównym tematem wywiadu "Wprost" przeprowadzonym z Gowinem. Nie tylko dziennikarzy interesuje, co Gowin zrobi, jak PO się zliberalizuje. Czy przejdzie do PiS?

Otóż nie. Gowin pojęcie o prezesie PiS ma jeszcze bardziej radykalne, niż większość Polaków, acz potrafi Kaczyńskiego usprawiedliwić.

Gowin uważa, iż Kaczyński to stuprocentowy cynik. Fanatycznie przeświadczony o swoich racjach. A w związku z tym, aby te racje skutkowały politycznie, sięgnie po dowolne środki. Jest najbardziej bezwzględnym człowiekiem w polityce.

Smoleńsk to dla Kaczyńskiego cezura, mamy prezesa PiS jakby w dwóch osobach. Po ludzku należy przyznać, że spotkała go ogromna strata - śmierć brata bliźniaka. Gowin nawet uważa to za doświadczenie hiobowe.

Lecz jest drugi Kaczyński. Ten, który z cynizmem wykorzystuje katastrofę smoleńską. Do oskarżeń Donalda Tuska o spisek i do celu postawienia pomnika dla swego brata, de facto - dla siebie.

Tym bardziej należy oceniać Kaczyńskiego, jako człowieka schizofrenicznego. Nie ujmując mu talentów z taką właściwością psychologiczną winien opuścić obszar polityki i dla własnego dobra - leczyć się.


O, qu! Rzepokracja

Nie ja ten termin wymyśliłem, wyszedł z głowy Tomasza Machały, który w felietonie pod tym właśnie tytułem odpowiada na felieton umieszczony w "Rzeczpospolitej". Temu prawicowemu dziennikowi nie podoba się, że portal Machały i Lisa opublikował listę posłów z adnotacją, jak głosowali podczas projektów ustaw o związkach partnerskich, które głosami rządzącej Platformy znalazły się w koszu.

"Rzepa" uważa, że publikacja, jak głosowali posłowie to ich stygmatyzowanie, napiętnuje takie działanie, ponieważ ten dziennik sądzi, iż jeżeli posłowie "słusznie" głosowali, nie można ich nazwisk podawać do wiadomości publicznej.

Taką prawica wyznaje zasadę. Demokracja ma być niejawna, nietransparetna. Ukrywać przed wyborcami, jak głosują i zachowują się ich przedstawiciele. Szczególnie, gdy to może nie podobać się społeczeństwu, a podoba się prawicy.

I odwrotnie. Gdy prawica chce napiętnować, publikuje takie listy proskrypcyjne, nie tylko listy głosowań w Sejmie, ale szczególnie zawartości wszelkich teczek i biogramów, kim był ojciec, matka i dziadkowie.

Machała zarzuca rzepokracji inną ważną przypadłość. Mianowicie cenzurowanie i wypowiadanie się na ich łamach tylko tych, którzy sądzą, jak oni. Innych zdań i innych idei nie dopuszczają.

Prawica dopuszcza niejawną demokrację w szczątkowej formie, ocenzurowanej. To jest definicja rzepokracji. Przy okazji dowiedziałem się, że matka Machały jest posłanką. Taka drobnostka, o której nie wiedziałem.

Ilustrację do opisu rzepokracji zaczerpnąłem z samej "Rzepy" (rys. Andrzej Krauze), bo prawica tak ma, że najlepiej sama siebie obnaża. Demokracja na prawicy leży i śpi, bo tak jej wygodnie.


Tomasz Lis o lemingach


W najnowszym "Newsweeku" ukaże się materiał Tomasz Lisa o lemingach. Termin ten powołali już dawno temu prawicowcy, stawał się zapomniany. Tygodnik z błędem ortograficznym w tytule niedawno przypomniał sobie o lemingach - sezon ogórkowy - przypisując lemingom bezideowość, wygodnictwo i nie głosowanie na PiS, sympatyzowanie z PO i lewicą. Lemingi wg prawicy popełniają samobójstwa.

Słusznie Lis dochodzi do wniosku, że to ci, którzy skonstruowali ideę leminga z takimi, a nie innymi cechami, sami są tymi lemingami. A na dokładkę wykazują się lenistwem. Wystarczy kliknąć na Wikipedię, aby tam wyczytać, że lemingi nie mają skłonności samobójczych.

Dla prawicy jednak nie liczy się, jak rzeczywiście jest. Ważne, jak oni sądzą i nie wdają się w polemikę.

Lemingi pracują w korporacji, mają kredyty, smartfony i aspiracje. Jedzą sushi, a na dokładkę biegają, prowadzą sportowy tryb życia. Wg prawicy te cechy są niepatriotyczne, bo patriota jak Kaczyński nie ma konta w banku, zajada się kotletem mielonym w panierce rydzykowej, a zamiast fałd mięśniowych na brzuchu - ma kałdun.

Prawica, która takie bzdury produkuje, uważa się za dziedziców warszawskiej inteligencji. Mieszkają w starych kamienicach, a w ich domach panują same tradycje powstańcze.

Prawda jest taka, że najczęściej publicyści prawicowi mają korzenie włościańskie, urodzili się daleko od stolicy i jak na nuworyszów przystało, nie mieszkają w budynkach z liszajem czasu, ale w apartamentowcach.

Prawica musi tworzyć mity o swoich wrogach, są one najczęściej opisami ich cech charakteru, które do wydumanych lemingów (czyli ich) pasują, jak ulał.

Mają to czarno na czarnym po swoim guru, Kaczyńskim.

"Nasz Dziennik" o opłatach za koncesje


"Nasz Dziennik" martwi się opłatami za koncesje radiowe i telewizyjne. Dotychczasowe przepisy tracą moc 3 sierpnia, a do tego czasu nie wejdą w życie nowe.

Dalsze kombinowanie myślowe organu o. Rydzyka jest następujące: "Od 3 sierpnia koncesje będą darmowe, a raty za koncesje staną się niewymagalne. Budżet może stracić miliony".

Jedno zdanie - wiele kłamstw, a do tego odpowiedź na pytanie: Jak media ojca dyrektora traktują zobowiązania koncesyjne (w podtekście także: fiskalne) w stosunku do instytucji państwowych, szczególnie do KRRiT.

Podmioty emitujące media mają w umowie koncesyjnej określone daty wpłat i ich wysokości. Nową umowę podpisuje się, gdy wygasa koncesja, gdy ta jest przedłużona, albo nie może zostać przedłużona z powodu nie wywiązywania się z określonych zobowiązań.

W "Naszym Dzienniku" po to piszą takie brednie, aby swoimi czytelnikami manipulować: Nam nie przyznali koncesji na TV Trwam na multipleksie cyfrowym, dlatego, że sami będą za darmo korzystać (już nie podpowiedzą, że to bzdura, bo koncesja i utrzymanie multipleksu cyfrowego to rocznie dla jednego medium suma 10 mln zł).

Wszyscy są wrogami dla mediów o. Rydzyka. Podświadomie "Nasz Dziennik" komunikuje: gdybyśmy dostali koncesję, od 3 sierpnia państwo nie otrzymałoby opłaty.

Takie artykuły to przede wszystkim mobilizowanie owieczek, aby kolejny raz poszli w marszach w "obronie TV Trwam".


piątek, 27 lipca 2012

Jaja Hołdysa z Kaczyńskiego

Zbigniew Hołdys na Twitterze pokpił sobie z Jarosława Kaczyńskiego, który wyznaczył terminu powrotu posłom z Solidarnej Polski do PiS (27 lipca).

Przy okazji ogłoszenia finito dla "kochanego złotego chłopca Zbyszka" - jak określa Ziobrę o. Rydzyk - prezes PiS popisał się znajomością języka angielskiego użył słowa, które niespecjalnie rozumie "deadline". I jeszcze jedno słówko ze słownika wyrazów obcych "oligofrenik", czyli cierpiący na kretynizm, debilizm, idiotyzm.

Prezes PiS to ma jaja. Jaja kobyły.


Konstytucja napisana w internecie

Islandia, jako pierwsze państwo na świecie, ma Konstytucję napisaną w internecie. Wydawałoby się nieprawdopodobne, a jednak prawdziwe.

Najpierw grupa 950 osób sformułowała postulaty i propozycje, co w Konstytucji ma być ujęte. Następnie 25 zwykłych obywateli wybranych z kilkuset osobowej grupy wzięło się do dzieła.

Przy otwartej kurtynie internetowej przystąpili do tworzenia ustawy zasadniczej, prawa ustrojowego.

Pierwsza wersja została opublikowana w internecie na specjalnie przygotowanej stronie, aby w pracach nad wersją ostateczną mogli brać udział wszyscy mieszkańcy Islandii.

Dokument można było komentować na Facebooku, na którym znajdowała się specjalna strona. Własne przemyślenia można było słać mailem do członków 25-osobowej grupy, którzy informowali internautów o postępach prac na Twitterze i publikowali klipy na You Tube.

Prace ostatecznie zostały zakończone rok temu. Od tamtego czasu obowiązuje Konstytucja powstała w internecie. Uważa się, iż walnie przyczyniła się do wyjścia Islandii z kryzysu, gdyż Islandczycy wzięli na siebie odpowiedzialność za prawo ustrojowe, czyli niemal za wszystko.

Konstytucja islandzka jest przykładem najgłębszej formy demokracji. Ustrój swego kraju napisali mieszkańcy.

Może w Polsce pomyśleć trzeba byłoby nad stanowieniem prawa poprzez najbardziej demokratyczne medium, zważywszy, że nasi posłowie produkują ogromną liczbę bubli, potem zaskarżanych i odrzucanych przez Trybunał Konstytucyjny. Nie trzeba od razu pisać Konstytucji, może być to o wiele skromniejsze dzieło prawne, ważne dla społeczności internetowej.

Oto strona internetowa, na której formułowano ostateczny kształty islandzkiej Konstytucji. Transparentność do bólu.

Cranach wraca do Wrocławia


Arcydzieło Łukasza Cranacha Starszego "Madonna pod jodłami" wróciło do Wrocławia. Arcydzieło Renesansu jest własnością wrocławskiej katedry od 1510 roku, kiedy to powstało na zamówienie.

Dzieło do dzisiaj fascynuje, ale jak to jest ze sztuką, nie każdy ma wysoko usadowione estetyczne podniebienie. Obraz zniknął po wojnie w 1947 roku, został przemyślnie wywieziony przez niemieckiego księdza, pracownika Muzeum Archidiecezjalnego.

Cranach wraca wreszcie do domu. Polska jest uboga w arcydzieła wszelkich sztuk. A "Madonna..." jest cudownie zmysłowa, jeszcze dzisiaj fascynuje detalami plastycznymi, które osiągają tylko geniusze.

O, qu! Cranach jest nasz.


czwartek, 26 lipca 2012

O, qu! Następny skorumpowany polityk

Czy w Polsce jeszcze możliwa jest polityka? Takie wątpliwości pojawiają się na przykład przy ministrze rolnictwa. W niesławie odszedł Marek Sawicki, który zasłużył na łatkę nepotyzmu. W gruncie rzeczy dokonywał korupcji. Na chwilę resort przeszedł we władanie premiera. Donald Tusk ma inne sprawy na głowie, niż umartwianie się szczegółowo jeszcze jedną działką. Pomysł z ministrem spoza układu PSL był całkiem sensowny, ale nierealny.

PSL nie odda rolnictwa, gdyż pozostałaby ta partia goła i wesoła. Z kolei Tusk musiałby poświęcić rządzenie tylko na czyszczenie agencji rolnych i wszelkich przybudówek z nepotyzmu, kumoterstwa i korupcji.

PSL przedstawiło kandydata, który miał być czysty, nieuwikłany w żadne układy, a przy tym fachowcem nie od parady. Takim miał być Stanisław Kalemba. Ledwie nazwisko zaistniało w przestrzeni publicznej, dziennikarze dotarli do jego nepotyzmu. Kalemba usadowił syna w Agencji Rynku Rolnego. Potomek przyszłego ministra na garnuszku państwa. Pogrzebią żurnaliści dalej, okaże się, że całe rodzina Kalemby tkwi w strukturach państwa i doi Polskę. Wiadomo, chłopi. Jedną z ich codziennych czynności jest dojenie.

Siatka powiązań polityków PSL w strukturach spółek państwowych jest tak skomplikowana, iż tylko należy się jej miano: pajęczyna. Naczelny pająk to Waldemar Pawlak. Jak rządzić? Jak tych polityków z PSL wydalić z polityki? Wiemy jednak, że nie będą oni, będą inni.

Czy w Polsce jest możliwa normalna polityka bez uwikłań, zależności stołków, bez dojenia państwa? Nie. Co zatem mają zrobić ci nieliczni, którzy potrafią rządzić, a przynajmniej im się chce sprawować misję dla własnego narodu? Jak ma zachować się elektorat? My, wyborcy.

Przecież nie możemy odebrać polityki politykom. A może jednak. Zabrać im zabawki i pognać do prawdziwej roboty. Jak w każdej dziedzinie, w polityce nie ma próżni. Przyjdą inni, którzy mianują się politykami. Słusznym się wydaje twierdzenie: polityka jest brudna. A może to nasze życie jest brudne, zatraciło wartości w praktyce? A dobro i inne duperele występują na papierze, w podręcznikach etyki?

Z afery taśmowej PSL płynie jakaś nauka. Ludzie zobaczyli uwikłanie tych, którzy pichcą zarządzanie państwem, tworzą przepisy, prawo. Nie zajrzeliśmy jednak do kuchni politycznej, bo prawdopodobnie byłoby jeszcze fatalniej. Nie moglibyśmy otworzyć telewizora, gdyż brałoby nas na wymioty.

A może spójrzmy tak: politycy to my. Jesteśmy tacy sami, wszak to nasi przedstawiciele. O, qu! To tacy jesteśmy niemoralni, działamy w ramach nepotyzmu, nieobce jest nam kumoterstwo, korupcja?

Tak. O, qu! To się porobiło. Jedyną receptą, aby takie afery z taśmami PSL zdarzały się, jak najmniej, jest przejrzystość struktur państwa, transparentność podejmowania decyzji. Nie pytajmy polityków, czy na to się godzą? Spytajmy siebie: godzimy się, aby patrzono nam na ręce? Wszak politycy to my, podobni do nas, jak dwie krople wody.
                                  Stanisław Kalemba

O, qu! Patriotyzm Natalii Siwiec

Pamiętacie tę dziewczynę z szalem biało-czerwonym na stadionach podczas Euro 2012, Natalię Siwiec? Przypadkowo uchwyciła ją kamera i zrobiła dziewczyna karierę. Z niczego.

Na świecie Polska zaczyna się kojarzyć z urodą Polek. Polska to Polka, kobieta. Polska to kobieta. Skojarzenia niczego sobie.

Siwiec prezentuje się w Playboju. A jakże w mokrym podkoszulku patriotycznym. Zbliża się 1 sierpnia. Nie tylko Madonna ma kłuć w oczy miejscowym patriotom, także piękne Polki, bo Polska jest kobietą, jest piękna, bez tych patriotów typu "Kaczyński".

O, qu! Popatrzcie na nią:


Tylko ten silikon. O, qu! - niepotrzebny.


środa, 25 lipca 2012

O, qu! Sondaż - PO traci


Sondaż OBOP przeprowadzony po aferze z taśmami PSL nie jest korzystny dla PO. Wyborcy obarczają partię Donalda Tuska "okradaniem Polski" przez chłopską partię. Paradoksalne - PSL nie traci.

Do tego sondaż dotyczy okresu przed ujawnieniem nepotyzmu polityków Platformy w agencjach wdrażających projekty unijne.



Czy zyskuje opozycja? Nie. PiS ma nadal te swoje 22 gradusy, nie chce partii Kaczyńskiego wspinać do góry, a wręcz przeciwnie - opada.

O czym to świadczy? Mianowicie, Polacy zrażają się do brudnej polityki, ale nie przerzucają sympatii na antysystemowe myślenie pisowskie. Lewica też ledwie dyszy. Miller z Palikotem nie potrafią sformułować pozytywnej propozycji dla Polski, która przebiłaby się przez szum medialny.

Zupełnie co innego straszy Polaków. Nastroje są w narodzie minorowe, gdyż zaczynają być odbierane sygnały o zbliżającym się kryzysie. Tym razem dotknie on Polski i temu zdaje się nie zaradzą żadni politycy. Polska gospodarka jest zależna od Zachodu, gros towarów produkowanych u nas jest sprzedawanych w UE. Jeżeli dorzucimy do tego bezrobocie, które obecnie wynosi 13%, a nie będzie się zmniejszać, nie należy się dziwić fatalnym nastrojom.

Polacy na to wszystko mogą tylko mówić: O, qu!

O, qu! Kościół rządzi


PO niebezpiecznie zbliża się do PiS. Może dojść do tego, że zderzą się czołami te dwie partie. Wybuchy już są, ale mogą być głośniejsze i groźniejsze dla naszego życia publicznego.

In vitro, ustawa o zgromadzeniach, a obecnie projekty ustawy o związkach partnerskich - poszły do kosza.

Tak jest! Platforma i partia Kaczyńskiego dostają histerii, gdy trzeba się zająć społecznie ważnymi sprawami, jak w tym ostatnim wypadku. Ludzie pozostający w związkach partnerskich - nie tylko pary jednopłciowe - są prawnie dyskryminowane, są gorsi od pozostałych.

Platforma deklarowała liberalizm i co z niego zostało? Zabiega o względy Kościoła. Ścigają się z PiS, kto łatwiej hierarchom kościelnym wlezie w cztery litery.

Jak tak dalej pójdzie, niewiele odróżni PO od PiS. Zaklepać multipleks cyfrowy do o. Rydzyka, zgodzić się, że Putin dokonał zamachu pod Smoleńskiem. Będą dwie bliźniacze partie - POPiS. Jedna konserwa PO i PiS, do której otwieracz ma Kościół.

Tak się porobiło w kraju. O, qu!

Tylko lewica głosowała za czytaniem projektów ustaw o związkach partnerskich. PO z nielicznymi wyjątkami (coś około 25) zgodnym chórem powiedziało, jak PiS: Nie.


Pod Sejmem demonstrowała organizacja "Miłość nie wyklucza". Na guzik to się zdało. Nasze sejmowe zakute pały są impregnowane na ludzkie potrzeby. Doi państwo Kościół, doją i oni w przeróżnych agencjach - Elewarr (PSL), agendy wdrażania projektów unijnych (PO) - PiS czeka, aby też rżnąć podatnika, bo finansowanie z budżetu państwa to dla nich mało.




wtorek, 24 lipca 2012

O, qu! Na Sybir polityków wysłać, albo Tysona i Gołotę na nich nasłać


Czy polityków pogięło? Pozamieniali się czapkami ze złodziejami? PSL rozumiem, jak nie ukradnie z pola sąsiadowi, to mu nie urośnie, a baba gnoju po polu nie rozrzuci.

Jeden z drugim przyjechał do miasta. Nomen omen na Wiejską, więc rozgląda się gdzie kasa, albo bufetowa.Wszystko przepił, więc bierze się za złodziejstwo. Za bardzo się nie trzeba napracować.

Łapu capu i ma gościu jeden kasę, gościówy zresztą też. Potem siedzą w knajpach i przemakają im gardła. A bimber chlać, krzakówę.

Powsadzać ich z proboszczami za jakieś druty, bo to nieroby. Teraz przywaliło partyjniactwu szemranemu Tuska. Kasę z Brukseli dzielą, sami swoi, nie ma na nich mocnych. Posadowili się pociotki, męże, żony i kochanki - grzmocą siano, jak ci od Pawlaka.

Pogięło, porąbało ich. Myślą sobie, im wszystko wolno, Kaczora rodacy nie chcą, więc bez obawy chapią w kieszenie swoje. Tusk powinien jakiś Tysonów wynająć, albo Gołotów, by przysadzili im takie fangi, aby broczyli do końca swych usranych dni.

Telewizor otworzysz znowu chryja. Czy to nie może być po ludzku. Ukradną, ale z bliźnim nie podzielą się. Choćby ze mną.

O, qu, ożesz ty jeden ćmoku z drugim, pacanie niewypacowany, luju pasiaty, to ty tak misję pełnisz, zwiędła fujaro!

Wychodzę z siebie, ale w te trąby powinni tak dostać, aby nie mieli orientacji w kierunkach. Może by na Sybir zawędrowali, bo tam ich miejsce.