sobota, 31 stycznia 2015

"wSieci": voyeryzm Potockiego i redakcji tygodnika

Sekwencja zdarzeń w sprawie okładki tygodnika "wSieci" sporo wyjaśnia (metodologię i charakter autora materiału).

Dziennikarz "wSieci" Andrzej Potocki wysłał maila do Lalki Podobińskiej w celu napisania artykułu o Annie Grodzkiej. Mail dostał się na skrzynki innych internautów, w tym dziennikarzy - i na Twitterze upubliczniony.


W ten sposób Potocki zrobił dziennikarskie "badania terenowe". I oto uzyskujemy niezwykłą okładkę tygodnika "wSieci", której prekursorem jest słynny żółwik Tuska z Putinem.


Internauci znając metody Karnowskich, dochodzą szaleństw "wSieci".


Bloger Salon24 Starosta Melsztyński na postawie dociekliwości maila Potockiego skonstruował swoje zapytania do autora tygodnika "wSieci".


Voyeryzm dziennikarza Potockiego został zdiagnozowany. W dużej części redakcja "wSieci" mogła zapaść na tę seksualną dolegliwość, o czym świadczy publikacja.

piątek, 30 stycznia 2015

Ewy Kopacz dwie połówki twarzy to twarz Matki Polki


Dwie połówki twarzy premier Ewy Kopacz na plakacie Twojego Ruchu. Jedna połowa, którą powszechnie znamy. I druga połowa, którą też znamy, acz bez podobizny pani premier. Pobita twarz kobiety.

Ta pierwsza połowa twarzy Ewy Kopacz może wpłynąć na drugą połowę twarzy Ewy Kopacz, aby upodobniła się do pierwszej.

Aby wypiękniała.

Czy to jest skandal? Po raz pierwszy Janusz Palikot przestaje być skandalistą. Albo inaczej: skandal służy nieskandalicznej sprawie, dobrej, wrażliwej. Ludzkiej sprawie.

Np. Kościół katolicki nie służy takiej sprawie. Dopuszcza obecność drugiej połówki twarzy premier Kopacz, Kościół boi się gender.

A przecież ta druga twarz premier Kopacz to ukrzyżowany Chrystus, pre-genderysta, który dowartościował Marię Magdalenę, może nawet zrobił z niej apostoła, ale następcy tej wiedzy nie przekazali. Jest wiele o tym poszlak.

Spekuluję? Tak. Wiara jest spekulacją. Janusz Palikot mógłby pospekulować z twarzą gospodyni abp. Stanisława Gądeckiego, szefa Episkopatu Polski.

Gdybyśmy znali nazwisko i twarz gospodyni Gądeckiego, jak jego samego, mogłaby na plakacie zastąpić twarz premier Kopacz.

A czy nie jest tak, że ta twarz Ewy Kopacz to twarz każdej kobiety, w tym gospodyni Gądeckiego, którą to twarz "tworzy" płeć silniejsza?

Polski Sejm w następnym tygodniu ma obradować w sprawie Konwencji o przeciwdzianiu przemocy. Twarz przemocowa Ewy Kopacz, twarz przemocowa gospodyni Gądeckiego jest skandalem.

Palikot skandalista jest przeciw skandalowi takich twarzy. Dwie połówki twarzy Ewy Kopacz to pełna twarz Matki Polki.

Więcej >>>

czwartek, 29 stycznia 2015

Siwy włos Komorowskiego


Partie prowadzą podobne analizy i prognozy, jakie w Polityka Insight przypuścił Wojciech Szacki dumnie podpisując się: starszy analityk ds. politycznych. Zastosował proste i znane narzędzia statystyczne i komparatystyczne.

I wyszedł mu włos Bronisława Komorowskiego, który zwycięży w pierwszej turze wyborów prezydenckich, albo nie zwycięży. Zwycięży w ogóle, bo do tej pory prowadzący w sondażach na cztery miesiące przed rozstrzygnięciem delegowani byli przez elektorat pod żyrandol w Belwederze.

Styczniową sondażową prezydent Komorowski ma imponującą, bo 64 proc. poparcia wyborców, a jego najpoważniejszy rywal z wrogiej partii Andrzej Duda - 21 proc. Ale to się w kampanii prezydenckiej zmieni, bo ta jest kalejdoskopem, który wstrząsa emocjami i dobrowadza do układu partyjnego. Krótko pisząc, Duda dzisiaj jest niedoszacowany.

I w zasadzie kramik z wyborami prezydenckimi 2015 mielibyśmy za sobą, gdyby polityka była zawsze przewidywalna. Narzędzia Szackiego sprawdzają się w czasie spokoju, który jest przewidywalny.

Autor fusów Szacki ocenia przewidywalność swoich narzędzi na 90 proc. I to jest ten włos. Komorowski w pierwszej turze osiąga 51 proc. Włos to 1 proc, a narzędzie dopuszczają wahania zdecydowanie więcej.

Więc wyrywamy Komorowskiemu ze skroni włos - i co? Siwy włos. I takie mogą się okazać fusy Szackiego - siwe. Przestarzałe. Bo nie wypali Westerplatte, jakowyś Kurski znajdzie dziadka z Wehrmachtu, itd.

Ten siwy włos może być zupełnie inny niż w 2005 roku dla Donalda Tuska, acz trudno sobie wyobrazić, aby Komorowski nie został ponownie prezydentem. Szacki nie pisze o największej "wartości" prezydenta Komorowskiego - ma słabych rywali.

Więcej >>>

środa, 28 stycznia 2015

PiS: pasożytnictwo, a nie opozycja; to reprezentuje były minister z rządu Kaczyńskiego, Kluza


Politycy PiS wykazują bystrość umysłu, jak były minister finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, Stanisław Kluza.

Na kłopoty frankowiczów ma jedną odpowiedź: państwo to załatwi. A drugie jest już nową mantrą pisowską: pani premier to ma załatwić.

Rząd stara się ten problem rozwiązać, a więc podładni pani premier w jej rządzie: wicepremier Janusz Piechocinski, minister finansów Mateusz Szczurek, prezes NBP Marek Belka.

Za swoje decyzje finansowe należy odpowiadać, chyba że będą w nastepstwie nieodpowiedzialności zbyt wielkim obciążeniem dla podatników.

Należy też odpowiadać za rekomendacje, ale minister PiS Kluza nawet się nie zająknął, jak to partia Kaczyńskiego walczyła o wolność w zaciąganiu kredytów.

Strona jest dostępna na portalu PiS i wielce prawdopodobne, że autorem jej jest Kluza. A może PiS swoim majątkiem (spółka Srebrna) weźmie na siebie część gwarancji frankowiczów, utworzy pulę w ramach funduszu poręczeń kredytowych z subkontem dla frankowiczów.

Kluza jak jego polityczni zwierzchnicy nie potrafi wziąć żadnej odpowiedzialności za bałagan, jak zrobili w umysłach, ale mantrę potrafi wyrzucić z siebie: pani premier to załatwi.

Żadnych rozwiązań własnych, żadnej odpowiedzialności, zrzucanie indolencji własnej na innych. To nie opozycja, to pasożytnictwo.



Więcej >>>

wtorek, 27 stycznia 2015

Czy Ogórek będzie czarnym koniem?


Kampania prezydencka jeszcze tak naprawdę się nie rozpoczęła. Ale nie będzie czasu dla rywali Bronisława Komorowskiego, aby wylansować swoje nazwiska. Wszak elektorat pisowski powie, jak nie startuje JarekZbawPolskę, to nie idę na wybory.

Elektorat to nie komentatorzy. Elektorat wie na pewno, komentatorzy przypuszczają. Przypuszczam, że na pewno Komorowski zostanie wybrany w pierwszej turze, acz może zdarzyć się druga - wtedy też wygra na pewno.

Bardziej interesująca jest kwestia drugiego miejsca. I wcale nie jest ono tak nieważne dla liderów, a na pewno nie powinno być obojętne dla Zbawiciela. Duda już się wyptrzykał ze wskazaniem wrogów, na których uderzy z byka.

Walnął w Kopacz, jeszcze się nie przewrócił, ale ledwie dycha, bo śmieją się z ofermy. Jak uderzy w Komorowskiego, będzie rechot jeszcze większy.

Dlaczego piszę, że uderza? Bo to styl Kaczyńskiego, a ten styl w PiS jest obligatoryjny. Kto nie pluje, nie charka - to nie nasz. W kraju przyzwyczailiśmy się do takich obyczajów politycznych, ale one na świecie są nieco inne. Rywale sprzeczają się na argumenty, programy, a złe emocje skrzętnie skrywają, bo uwłaczają.

Otwiera się szansa dla Magdaleny Ogórek, gdyż wygląda na to, że Duda siebie nie przeskoczy, a więc kandydatce SLD może wzrastać. I może się okazać, że to Leszek Miller był geniuszem, wiedział na kogo postawić, bo wie, jak jeszcze nie kończyć.

Z Ogórek jest ten kłopot, że się nie odzywa. Oby nie była często spotykaną postacią, która zyskuje, gdy milczy, otwierając zaś usta - traci. Oby jej milczenie nie było złotem, lecz walka okazała się kruszcem.

Ostatni sondaż prezydencki wskazuje, że Ogórek blisko do Dudy. Gdyby się bardziej postarała, nawet przy pomocy Millera, to Dudę by wydudkała, wzięłaby jednym susem. Drugie miejsce pani Magdaleny w wyborach prezydenckich, to upadek PiS i powrót lewicy do pierwszej ligi.

Ale: Czy Ogórek będzie czarnym koniem?

Więcej >>>

poniedziałek, 26 stycznia 2015

W ilu procentach poległ Lech Kaczyński?


Pisma prawicowe wprowdzają nowe standardy dziennikarskie, a nawet naukowe. Przodownika nowych standardów trudno wskazać, bo raz jest ten periodyk, raz inny, a to "Gazeta Polska", a to "wSieci".

Ale nie każdemu udaje się połączyć dziennikarstwo z wiedzą naukową, jak to się stało w ostatnim numerze tygodnika braci Karnowskich.

Nawet do tej wiedzy nie doszli "własnymi rękami" dziennikarskimi, a sondażem TNS Polska. Wiedza ta dotyczy nieśmiertelnego tematu "niepokornych" - katastrofy smoleńskiej.

Tej nowej wiedzy winien się uczyć ekspert Maciej Lasek i inni z jego zespołu. Zlecasz badanie przyczyn latastrofy smoleńskiej pracowni badania opinii publicznej i otrzymujesz wynik: winien albo Putin, albo Tusk, a może Kopacz, bo ona jest obecnie premierem rządu.

Bracia Karnowscy nową metodologią naukową ustalili, iż 39 proc. badanych uznaje, iż mogło dojść do zamachu.

Czy wobec tego można uznać, iż w 39 proc. prezydent Lech Kaczyński poległ, a w pozostałych umarł?

A nawet można zapytać, w ilu procentach dziennikarzami są bracia Karnowscy, a w ilu dyletantami, itd.?

Ciekawy jest też dowód dziennikarskich dyletantów Karnowskich na wynik "naukowy" sondażu, oto on:

"Rosyjska agresja na Ukrainę, mordy i kłamstwa Putina, pokazały Polakom, że ten rezim jest zdolny do wszystkiego. Także do zamachu".

Zamach w 39 proc.? Nowa jakość dziennikarska Karnowskich, niech dalej ci stachanowcy od katastrofy biją rekordy. Niech śrubują jakość do 100 proc. Niech żyje i rozkwita żurnalistyka smoleńska!

Więcej >>>

niedziela, 25 stycznia 2015

Wojna PiS o miliony w centrum Warszawy


"Newsweek" dotarł do dokumentów i filmów, które ilustrują "wojnę" w centrum Warszawy - przy siedzibie PiS, przy Nowogrodzkiej - o grunty warte miliony.

Wojnę toczy prywatna spółka PiS Srebrna z Metropolem, deweloperem. Zaangażowani są w to pracownicy biur PiS i Srebrnej, którzy wcześniej pracowali w CBA.

"Newsweek" jest w posiadaniu materiałów dotyczących nie tylko wojny prawników wspomnianych spółek, ale rękoczynów z użyciem siły fizycznej, skądinąd zachowań mało chwalebnych.

I jeszcze ciekawsza sytuacja dotyczy kwestii finansowania partii przez budżet państwa. Mianowicie PiS złamało prawo, udostępniło pomieszczenia partii przy Nowogrodzkiej dla celów biznesowych. Toczyły się w nich rozmowy między wspomnianymi podmiotami gospodarczymi. A to może skutkować odebraniem PiS rocznej subwencji, czyli kolejnymi marszami prezesa (jak Rydzyka) do prawdy na pobliskim Krakowskim Przedmieściu.

A to już zakrawa na ironię z prawa i sprawiedliwości, a nawet wskazuje na modus operandi, które dotyczy innych związków niepolitycznych, które kolokwialnie są obarczone nagorszymi cechami zachowań niespołecznych.

Nie chcę nazywać prezesa, jako don Corleone Kaczyński, ale to PiS jest partią, której związki z prywatnym biznesem mają charakter wielce naganny, nieprawny, szkodliwy dla interesu Polski.

W tym świetle staje się zrozumiałe zachowanie psychologiczne prezesa Kaczyńskiego, którego priorytetem politycznym jest walka z układami, z sitwą.

Psychologia mówi, że belkę w oku innego widzimy taką, jaką sami wytwarzamy. W polityce specjalistami od układów i sitw są prezes i jego zależni akolici. Publicystyka winna twardo nazywać te nieprawidłowości i porównywać nieprzejednanie, jak tutaj lękliwie starałem się nazwać: don Corleone.

Przyznaję się do lekliwości, bo jak prezes Kaczyński się odzywa, wali się wizerunek Polski, a gdyby doszedł do władzy, to zawaliłoby się zdecydowanie groźniej.

Więcej >>>

piątek, 23 stycznia 2015

Duda niech się szarogęsi, tyle jego. To nie polityk, to celebryta


Ewa Kopacz zbyt impulsywnie reaguje na bagienko polityków PiS. Niech sobie Andrzej Duda gada i bulgocze, co chce. Wyborcy go szybko rozliczą, jest nierozpoznawalny, nijaki.

Słowa Dudy o wysłaniu wojsk na Ukrainę były oczywiste, rozważał ewentualność ich wysłania. W retoryce politycznej znaczy to, że bierze pod uwagę, że mówi: tak. Ponieważ w innym razie reaguje się: "wykluczone", "nie", "bez komentarza".

Duda na plecach premier rządu chce urosnąć. I tego też nie komentować, że pozywa. Przyjdzie czas rozprawy, wysłać prawnika, albo zastępcę rzecznika. Premier nie jest od wycierania korytarzy sądów, od tego jest Duda. W sądzie też nikt go nie rozpozna, gdy się nie przedstawi.

Duda już przegrał u wyborców. Jego nic i nikt nie uratuje. Duda jest jako alibi Kaczyńskiego, wszak prezes miał w swoich szeregach postaci rozpoznawalne i nadające się do zmierzenia z trudną funkcją prezydenta RP. Jakie? Proszę bardzo? Zbigniew Ziobro, Jarosław Gowin, jeszcze kilku się znajdzie.

Ale prezes boi się własnych szeregów, dlatego z rękawa wyciągnął takiego szaraka, królika, jak Duda, aby ten przegrał.

Przegra Duda, wygra prezes, bo żaden król mu przy boku nie wyrośnie. Wolał postawić na szaraka Dudę. A ten inaczej nie potrafi urosnąć, jak pomawiać innych, większych od siebie, największych.

Premier Kopacz w ogóle nie powinna reagować na podobne brednie Dudy, jak te o wysłaniu wojska, ani tym bardziej teraz. Niech złorzeczy, w ten sposób Duda mówi do swoich i do siebie. Ta przywara nazywa się niezrównoważenie.

Podobnie za szybko premier Ewa Kopacz zareagowała na pomówienie rzecznik rządu, Iwonę Sulik. Wszak Wipler od razu przykkasnął: tak, był przez Sulik szkolony. Gdyby był szkolony, to nie leżałby pod Enklawą. Wipler powinien być szkolony w klubie AA.

Ani Duda nie jest politykiem, ani Wipler. To celebryci życia publicznego, tyle ich, o co innych obrzucą błotem. Inaczej nie potrafią, bo w PiS innych rzeczy nie uczą. Tam guru jest prezes, który ma ksywkę: "Wina Tuska". Duda przerabia to na "winę Kopacz". To nie jest żadna polityka, Bronisław Komorowski pokaże Dudzie miejsce w szeregu. Ale teraz się szarogęsi. Niech gęga. Nie zauważać, nie słuchać.

Więcej >>>

czwartek, 22 stycznia 2015

Korwin nareszcie należy do właściwej partii


Janusz Korwin-Mikke po licznych wędrówkach po swoich partiach, od UPR poczynając, może wreszcie poczuć się na swoim. Jest w partii KORWIN i członkom nie powinno się pomylić, kto jest prezesem.

Choć i w tej partii może nastąpić rozłam na KORWIN-MIKKE I WIPLER . Co będzie ukoronowaniem politycznych idei, spójnych z felietonami tego nieskomplikowanego prawicowego liberała. Co w głowie, to na języku.

Korwin-Mikke nie jest skomplikowanym człowiekiem, nie jest skomplikowanym politykiem, jest darwinistą politycznym i społecznym. Jak ty mnie nie zjesz, to ja zjem ciebie. Dlatego ma albo 1 proc. poparcia po 25 latach siłowania się z własną głową, albo niewiele więcej niż 5 proc., jak w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Pre-partii KORWIN udało się osiągnąć wynik PSL-u z wyborów samorządowych. I tyle jego.

Korwin-Mikke do KOR nie należał, WIN był za wcześnie, dwie organizacje zbiegły się w jego nazwisku i nazwie partii. Ale nie w rozumie.

Korwin-Mikke z Wiplerem oprą partyjną sprawę o bufet i tyle będzie z politycznego gwinta. Prezes z wiceprezesem na razie tworzą ten nowy podmiot polityczny. Oby nam się, no to scool.

Więcej >>>

środa, 21 stycznia 2015

Mastalerek, pigułka "dzień po" Hofmanie


Marcin Mastalerek, "pigułka po Hofmanie", zapuszcza się na tereny, na których kompletnie się nie zna. Czy taka jest rola rzecznika?

Wg rzecznika po Hofmanie, "pigułka dzień po" miała przykryć rozmowy strony rządowej ze związkami zawodowymi górników.

Ciekawe widzenie problemów polskich. Może dla Mastalerka "pigułka dzień po" jest ważniejsza niż spokój społeczny.

Rzecznik prezesa Kaczyńskiego to typowy polityk, który nie prezentuje interesów społecznych, a tylko partyjne, w tym wypadku jak dowalić premier rządu, bo tylko potrafi zgadywać intencje prezesa.

Jak rozwiązać problemy ekonomiczne Kompanii Węglowej, naprawić sytuację w górnictwie? Pigułka po Hofmanie ma odpowiedź, którą PiS prezentuje, jako interes Polski. Wziąć z Unii. Tym bardziej, że szefem Rady Europejskiej jest śmiertelny wróg prezesa, Donald Tusk.

Jest tzw. plan Junckera, który z założeniach ma do dyspozycji 330 mld euro na inwestycje europejskie. Stamtąd wziąć. PiS, partia, która tylko by brała, nie ma żadnych pomysłów, jak wytworzyć zyski w polskiej gospodarce.

Nawet gdyby kopalnie polskie załapały się do tzw. planu Junckera - na pewno nie z wpływów politycznych PiS - trzeba przedstawić biznesplan, do którego tworzenia musieliby zasiąść zarządzający w górnictwie i związki zawodowe. Restrukturyzacja branży byłaby o wiele głębsza niż proponowana przez Ewę Kopacz.

Pigułka po Hofmanie tak plecie w mediach, byle powiedzieć cokolwiek przeciw rządowi. Mastalerek ma po prezesie przedstawianie rozwiązań gospodarczych i społecznych z kosmosu. Tym razem trochę bliżej, bo Unia ma pomóc, aby marnotrawić pieniądze w polskim górnictwie.

Więcej >>>

niedziela, 18 stycznia 2015

Kaczyńskiego i Millera łabędzi śpiew


Wybory prezydenckie nieoczekiwanie przybrały kabaretowy charakter. Największe partie opozycyjne oddały walkę walkowerem na rzecz Bronisława Komorowskiego z dwóch zasadniczych powodów: 1) nie wierzą w swoje moce polityczne, 2) liderzy są wiekowi, znajdują się w stadium łabędziego śpiewu.

Zastanawiać powinna inna rzecz, kandydatami PiS i SLD zostali ludzie głębokich szeregów. Nikt ich nie widział, nie słyszał, niewiele wiadomo o ich rzeczywistych poglądach oprócz tego, że są pokorni w stosunku do wodzów.

No i są młodzi, a prezydentura to korona działalności politycznej. Funkcja prezydenta RP w ten to sposób została zdeprecjonowana i wygrana Bronisława Komorowskiego jego samego nie będzie zanadto cieszyć, a także odbije się to na frekwencji przy urnach wyborczych. Partie dekonstruują demokrację.

Ciekawy byłby wynik  sondażu w sprawie Dudów, który jest Piotr, a który Andrzej, a może Jarosław? Czy Polacy odróżniają powyższych PiS-owców i czy wiedzą, który z nich zmierzy się z Komorowskim?

Andrzej Duda jeździł aż do Rzeszowa, aby dać o sobie znać, że on nie jest Piotr, a retorycznie podskoczył w stylu prezesa: Polska zmierza do slumsów. Pomylił wybory parlamentarne z prezydenckimi, ale w kraju to już norma. Mówi się o wszystkim, tylko nie na temat.

Gdyby Duda powiedział, że prezydent Komorowski sprowadza urząd strażnika Konstytucji do strażnika Slumsów - wtedy byłby bliżej sensu charakteru kampanii wyborów prezydenckich, bliżej miejscowego języka, bo zamiast slumsów mógł użyć porównania do rynsztoka, ten ostatni to po polsku. W tym wypadku odbiło mu się Brukselką (emigracja polityków).

Wypadek SLD z Magdaleną Ogórek to inna szufladka. Podobno została znaleziona przez rzut kością, o czym pisze "Newsweek". Na razie Leszek Miller nie pozwala jej samodzielnie otwierać dzioba, tylko może gdakać z pamięci to, co jej napisano. A szkoda, bo to interesująca osoba, ale zdaje się nie jako kandydatka SLD.

Albo dla obecnie rządzących polityków nie ma alternatywy, albo opozycja to tchórze, albo to i to. Szybko nam stetryczała demokracja i to przez takich polityków, jak Kaczyński i Miller oraz ich młode marionetki. Jezioro łabędzie, po które chętnie sięgają kabarety.

Więcej >>>

sobota, 17 stycznia 2015

Premier Ewa Kopacz mierzy się z zaniedbaniami poprzedników


Trudno ocenić jakość porozumienia strony rządowej z górniczymi związkami zawodowymi. Szczegółów jednak jest sporo, a to znaczy, że rozwiązywano naprawdę sporne i bolesne kwestie. Wcale nie są one tak korzystne dla zwiazkowców, jak na pozór może się wydawać.

Cztery kopalnie, które wg medialnego mniemania miały iść do likwidacji, poddane zostaną głębokiej restrukturyzacji, włącznie ze sprzedażą prywatmemu kapitałowi. Górnicy zyskali na tych negocjacjach kosztem pracowników administracji.

Wydaje się, że został odsunięty od negocjacji największy wróg rządu PO-PSL Piotr Duda, jego miejsce zajął Dominik Kolorz.

Górnicy i ich związkowcy utrzymali status quo w kwestiach zatrudnienia i wynagrodzenia, rząd zaś uzyskał czas do marca, kiedy to zostaną podjęte dalsze rozmowy o uzdrawianiu górnictwa - ze związkowcami i samorządami.

Ewa Kopacz jest pierwszym premierem, który zdecydował się na negocjacje naprawy branży przy otwartym konflikcie. Pierwszym premierem z jajami. Na pozór może się wydawać, że ustapiła związkowcom. Uzdrawianie górnictwa jest szczególnie kosztowne. Warto byłoby poznać koszty pierwszego projektu rządowego i obecnie uzyskanego porozumieniem.

Niepokoić może zamiar, iż górnictwo ma być bardziej związane z energetyką, co skutkowałoby podrożeniem energii, a tym samym zwiększeniem kosztów produkcji w przemyśle i usługach.

Rządy Ewy Kopacz zaczynają się od zmierzenia się z zaniedbaniami poprzedników. I nie są to porażki premier Kopacz.

Więcej >>>

piątek, 16 stycznia 2015

Kler polski - zawód nad zawodami


Jest taki zawód, który zawiera w sobie wszystkie zawody, bo jego posiadacze na wszystkim się znają. Ten zawód, a w zasadzie grupa zawodowa, to kler polski. Czego się nie dotkną, znają się. Posiedli wiedzę poprzez edukację tajemną w seminariach duchownych. Takie to polskie Harry Pottery.

Medycyna to dla nich pestka, etyka - jeszcze bardziej. Władają skalpelem jak Zbigniew Religa, a może nawet lepiej. Skalpelem słowa - rzecz jasna.

"Tabletka po" - to wiedza z ginekologii, farmacji, antropologii, a nawet prawa ustrojowego oraz prawa rodzinnego. Dla polskiego kleru to żaden problem, aby się wypowiadać o jej szkodliwości.

Eksperci Episkopatu ds. bioetycznych wydali oświadczenie, w którym zawiera się obszerny katalog grzechów związanych z "tabletką po". Wszystkie to grzechy ciężkie.

Największą moją uwagę zwrócił grzech ciężki przeciw art. 30 Konstytucji RP, czyli ochrony godności człowieka. Konstytucja jest grzechem pisana.

O ile mam wiedzę, to kler polski nie jest od medycyny, nie jest od Konstytucji, a nawet wartości - oprócz tzw. wartości katolickich (niekoniecznie chrześcijańskich, co zauważył Marcin Luter).

Kler może być co najwyżej dla swoich wyznawców znawcą metafizyki, a w porywach - miłości, czyli wewnetrznej Kama Sutry.

Ale kler polski posiadł wiedzę tajemną, poszczególni funkcjonariusze zachwują się, jak Harry Pottery. Na wszystkim się znają, wszystko potrafią. Najlepiej wychodzi im mamienie, mniemanologia stosowana, potteryzm polski.

Więcej >>>

środa, 14 stycznia 2015

Czy Korwin-Mikke skończy w belgijskich Tworkach?


Janusz Korwin-Mikke przenosi obyczaje polityczne z kraju do Brukseli. W Polsce wszystko wolno, klepać bzdury o niepełnosprawnych, zazdrościć Hitlerowi tudzież Putinowi. To nie tylko specjalność JKM, innych także. Lecz prezes PiS nie kandyduje do PE, nie ma takiej potrzeby. W kraju nawet znalazł się ktoś odważny i chciał prezesa PiS wysłać na badania psychologiczne. Szybko się wycofał.

W Brukseli szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz bez ogródek o JKM powiedział, że jest ". przypadkiem dla służb medycznych". Schulz może nie wiedzieć, że naraził się byłemu prezesowi Kongresu Nowej Prawicy, który lubi egzekwować honor uderzeniem w twarz. Korwin-Mikke nie stoi w miejscu, więc plaskacz może zamienić się na coś bardziej zdecydowanego, twardszego.

Parlamentaryzm nie wiedzieć dlaczego ma pozytywne znaczenie semantyczne. Tak jest na świecie, wyjąwszy incydenty, które zdarzają się w najlepszych demokracjach. Parlamentaryzm polski odstaje od uniwersalnego w kierunku sarmatyzmu, sobiepaństwa.

Tę formę polskiego parlamentaryzmu przenosi do Brukseli Korwin-Mikke. Ale tam dowiaduje się, że jest przypadkiem dla służb medycznych. Czyżbyśmy tak przywykli do chorobowych form parlamentarnych, politycznych, że już nie widzimy, jak  duża część naszej klasy politycznej jest najzwyczajniej chora.

Przypomnę, że Korwin-Mikke nie jest jeszcze posłem Sejmu przy Wiejskiej. Mam nieodparte wrażenie, że gdyby Schulz na sali posiedzeń PE miał do czynienia z Kaczyńskim, to nie mówiłby o służbach medycznych, ani nawet nimi by nie straszył, ale wezwał karetkę, aby na sygnale dostarczyła "Sarmatę" do tychże służb.

Korwin-Mikke jak się postara, to faktycznie przewodniczący Parlamentu Europejskiego może go oddać w ręce służb w bejlgijskich Tworkach.

Więcej >>>

wtorek, 13 stycznia 2015

Ewa Kopacz w negocjacjach ze związkowcami przechodzi pospieszny kurs polityki


Ewa Kopacz na początku swoich rządów stanęła przed najtrudniejszymi wyzwaniami, Pierwsze - względnie dobrze zostało załatwione z Porozumieniem Zielonogórskim. Drugie o wiele bardziej roszczeniowe - jest w trakcie załatwiania. Rządowy plan naprawczy dla Kompanii Węglowej ruszył cała chwiejną strukturę tego molocha.

Silne związki zawodowe zaczęły bronić swoich uprzywilejowanych pozycji. Górnicy są dla nich tłem, dawno zmanipulowani i przekonani, że etatowi związkowcy są reprezentantami ich interesów. A przy tym nie bez powodu górnicy symbolizują Śląsk.

Premier Kopacz tak naprawdę modyfikuje symbol, chce go zrobić mniej obciążającym dla budżetu, aby spółka zarządzająca kopalniami była przedsiębiorstwem funkcjonująm wg zasad rynkowych. Negocjacje zapowiadają się na długotrwałe i niekoniecznie muszą skończyć się sukcesem. Za dużo w tym polityki i populizmu.

Do zakupu 3 z 4 kopalni, które miały być likwidowane, zgłosił się nawet jeden z najbogatszych w kraju kapitalistów. Włóżmy jednak między bajki, iż zdecydowałby się na interes w kształcie, w którym kopalnie się znajdują. Negocjacje jeszcze bardziej by sie przeciągnęły. Własność byłaby mieszana, bo do kopalni są dobudowane przeróżne spółki, które generują straty.. Kapitalista nie zakupiłby całości, odkrawając dla siebie tylko te części kopalni, które przynoszą zyski i to po głębokiej restrukturyzacji.

Leszek Balcerowicz zachęca, aby sprzedawać kopalnie prywatnym inwestorom. Medialny akces zakupu kopalni zgłosił także Janusz Palikot, ale w jego wypadku to jest czysta polityka.

Jakkolwiek skończy się "plan naprawczy" dla spółki węglowej, premier Kopacz przechodzi pospieszny kurs rządzenia i to na materiale bardzo niewdzięcznym. Może ją to wzmocnić, a tego boi się opozycja PiS, więc będzie podstawiać nogi na każdym kroku negocjacji.

Mimo że symbolem Śląska jest górnictwo, to dzisiaj nie decyduje o powodzeniu tego regionu, acz ciężko pracujący górnicy mogą dowiedzieć się, jakim obciążeniem dla przedsiębiorstw są związkowcy i dobudówki okołogórnicze.

Zaś PiS nie ma żadnego pomysłu na rozwiązanie dla Kompani Węglowej. Utrzymanie status quo i nowalijka medialna, aby Donald Tusk pomógł - to bezradność.

Więcej >>>

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Czarno widzę przyszłość prezesa Kaczyńskiego


Początek nowego roku, a Jarosław Kaczyński zupełnie nie w formie. Przez święta nie trenował, a do tego ma źle posmarowane biegówki do władzy.

Pojechał prezes na Śląsk, bo tam zajaśniało światełko kryzysu z górnikami. Blady Kaczyński wygłosił blady spicz do własnej publiki.

Co to za retoryka? "Rząd podniósł rękę na Śląsk, na wasze rodziny". Rząd już tyle razy podnosił rękę na prezesa, zdradzał o świcie, a prezes bieży do władzy.

Forma nie ta, kiepska, fatalna. "Będziecie mieli pracę!" Prezesie, trzeba mieć pomysł na górnictwo, nawet słuchający swoi nie byli przekonani. Klaskali, owszem. Ale to ich obowiązek. A kiedy odśpiewali "Sto lat", Kaczyński wspomniał o swoim bracie. Brak formy i roztropności u prezesa. Nieprzytomny prezes Kaczyński.

Górnictwo jest problemem. Premier Ewa Kopacz źle się wzięła do rozwiązania tego problemu. Lecz prezes Kaczyński nie ma żadnego pomysłu, sam jest problemem. Zawalidrogą na drodze rozwiązywania polskich problemów. Przyklepywanie tego, co jest! - to nie jest pomysł, to są dechy prezesie. Wszystko leży, prezes PiS ledwo dyszy.

Czas Kaczyńskieggo bezpowrotnie minął. Pojechał nie na ten Śląsk, ale cofnięty o dziesiątki lat. Czarno widzę przyszłość polityczną prezesa PiS, bardzo czarno.

Więcej >>>

niedziela, 11 stycznia 2015

Owsiak i arcypolskie ancymonki


W ataku prawicy na Jerzego Owsiaka jest coś bardzo arcypolskiego, tradycyjnego. Jest to, co stale jest przez nas zaklinane, blokowane. To przez owo coś zawsze przegrywamy powstania, tracimy niepodległość, nie potrafimy współpracować z innymi i ze sobą.

I co najważniejsze, wcale nie jesteśmy indywidualistami. Jest w nas ogromne zakłamanie, że dojrzeliśmy do cywilizacji, że nie jesteśmy gorsi.

Właśnie to powoduje, że jeżeli wyrośnie ktoś nieprzeciętny, ktoś niestadardowy, właśnie indywidualista, potrafimy się zjednoczyć (w tym wypadku cała prawa strona), aż go zgnoimy, upodlimy, zetrzemy.

Owsiak gra z WOŚP już 23. rok. Impreza ogromna, obejmuje cały kraj, wszystkich Polaków, organizuje emocje - dobre i złe.

Z roku na rok Owsiak coraz bardziej przeszkadza, coraz bardziej zorganizowana jest nagonka na jego osobę i tę rzeszę młodych ludzi, w których tchnął piękną ideę. I wreszcie uda się tradycyjnie, arcypolsko go ustrzelić. Te pociski nienawiśći świszczą w przestrzeni publicznej, w internecie, coraz bardziej żwawo z rok na rok.

Przecież tego Owsiak nie wytrzyma. "Zabiją go". Czy tylko symbolicznie? Już zresztą widać, że ten odporny, żelazny człowiek nie wytrzymuje. Wyproszenie prawicowego dziennikarza z konferencji prasowej należało się, ale dawny Owsiak poradziłby sobie z jego obecnością. Przy czym prawicowi dziennikarze czegoś się nauczyli. W nekaniu są coraz lepsi, doskonalsi.

Owsiaka zabijają, ale też my dajemy go zabijać. Powie ktoś, że wszystko ma swój kres. Jakby Owsiak to przewidział, będzie ciągnął granie WOŚP o jeden dzień dłużej.

Arcypolsko zabijają Owsiaka, arcypolsko pozwalamy go zabijać. Znowu przegramy, znowu szmalcownicy są górą. Znowu donieśli, popluli, wydali stek złych emocji. A my pozwoliliśmy.

Nie czujmy się lepsi od Warzechów, Ziemkiewiczów. Oni są symbolicznymi terrorystami, ale my pozwalamy na to. Pozwalamy Owsiaka szantażować, oskarżać, zabijać psychicznie.

WOŚP to marka silniejsza niż Polska. Nie pozwólmy po arcypolsku zniszczyć WOŚP i Polski. Brońmy Polski, WOŚP, przed arcypolskimi ancymonkami.

Więcej >>>

sobota, 10 stycznia 2015

Strajk górników może okazać się dużo groźniejszy dla rządu niż spór zdrowotny z Porozumieniem Zielonogórskim


Rząd jest gotowy wpompować 3,2 mld zł w upadające górnictwo, aby ocalić resztki Kompanii Węglowej. Plany rządowe to likwidacja 4 kopalni. Nie godzą się na to związki zawodowe, stojące z strajkiem górników w kopalni Brzeszcze, który rozszerza się.

Górnictwo jest zdecydowanie trudniejszym do rozwiązania problemem niż wcześniejszy spór zdrowotny z Porozumieniem Zielonogórskim. Już w tej chwili widać, że za strajkujacymi górnikami opowiadają się nie tylko związki zawodowe, ale przede wszystkim politycy, wtrąca się Kościół.

Nawet w ostatniej chwili rząd przestała popierać Kancelaria Prezydenta. Protestujący starają się włączyć do strajku struktury unijne. Jest to w tej chwili możliwe, bo Donald Tusk jest szefem Rady Europejskiej. Właśnie napisano do niego list, w który protestujący powołują się na niestandardowe rozwiązania w innych krajach europejskich i branżach.

Na razie jest to strajk, który ma przyjąć inne instytucjonalne formy protestu. Taka akcja ma się odbyć w poniedziałek w całym regionie śląśko-dąbrowskim. Swoje trzy grosze wtrąca kler, który żąda pomieszczeń do odprawy nabożeństw dla strajkujących. Już padły oskarżenia, że w kwestii kultu było lepiej za komuny.

Najsilniejsza na Śląsku Solidarność związana jest z opozycją PiS, więc ten "naturalny" strajk może zostać wykorzystany i rozszerzony poprzez tzw. solidaryzowanie się innych branż z górnikami.

Premier Ewa Kopacz musi wyposażyć swego negocjatora Wojciecha Kowalczyka w najsilniejsze pełnomocnictwa. Negocjować przy otwartej kurtynie, aby distawało się jak najmniej polityki, a możliwie najwięcej racjonalizmu ekonomicznego.

Czy to możliwe? Musi być możliwe, bo to pokaże sprawność rządu nie tylko w tej kwestii, ale w rządzeniu całym krajem.


piątek, 9 stycznia 2015

Kaczyński jako Gierek dla branży górniczej

Górnictwo to branża gospodarki bardzo polityczna, obudowana przywilejami. Poprzednie rządy zagłaskiwały górników, odwlekały z odebraniem praw politycznych, więc teraz mamy agonię.

A przy takiej agonii politycy ubierają się w kitel i od razu mają pomysły na leczenie pacjenta, a nawet - jak PiS - wypisują recepty z klauzulą odroczenia: "zamknie Kopacz, to my otworzymy".

Ewa Kopacz nie chce być Margaret Thatcher, ale też nie chce być koronerem, który stwierdzi zgon i wskaże przyczyny fajtnięcia branży.

Kopacz ma dla pacjenta bardzo szczodry plan restrukturyzacji, bo to nadal polityczna i prominentna branża. Górnictwo przy pomocy budżetu ma stać się racjonalne, acz za ciężkie pieniądze. Jest nadzieja, część branży przeżyje i rząd nie upadnie.

Rozliczne związki zawodowe zacierają ręce, to ich czas. Zawodowi związkowcy sączą jad, że górnikom się należy. PiS już dawno związał nadzieje ze związkowcami, jad dobrobytu to ich partyjny eliksir.

Właśnie Beata Szydło z królikiem z kapelusza na prezydenta Andrzejem Dudą zeszli do górników i obiecali: "za naszego dobrobytu otworzymy zamknięte kopalnie". PiS przedstawił plan, aby branża była nadal polityczna, a nawet przynosiła dochód.

Pomysł PiS jest stary jak świat, do tego patriotyczny. Niech się inni zrzucą. Kopalnie połączy się ze spółkami energetycznymi. Zagwarantowany zostanie zakup węgla po godnej cenie.

Tak wykocypował geniusz PiS - prezes. Polski węgiel, polska energia - i polska cena dużo wyższa niż obecnie i w Europie. A jak będzie mało, to dorzuci się do górnictwa i energetyki inne branże, np. transport.

A co? Polaków nie stać. PiS ma pomysł. Polskie, patriotyczne. Powrót do autarkii, którą bezmyślnie porzucono po 1989 roku. Będzie jak za Gierka. Tako wam rzecze Edward Kaczyński, a w jego zastępstwie Edward Duda i Edward Beata Szydło.

Więcej >>>

środa, 7 stycznia 2015

Biedroń kruszy kolejną skamielinę


Jeden z dziennikarzy ważnego dziennika niedawno na Twitterze napisał, iż czy nam się podoba, czy nie, przyjdzie taki dzień, że Robert Biedroń sięgnie po najwyższy urząd w kraju.

Uwaga ta mi się spodobała, a nawet jest bliska, gdyż podobnie oceniam polityczne zdolności prezydenta Słupska. Wygrać w tak niekorzystnym partyjnie położeniu i przy seksualności, którą wszak nie epatuje, mógł tylko nieprzeciętny pracuś.

Nie zraził się pruderią elektoratu, skruszył go i został prezydentem pięknego miasta. Ale jak miałby sięgnąć najwyższego urzędu w kraju, będąc politykiem Twojego Ruchu, albo niszowej lewicy.

Biedroń jest bystrzejszy od przeciętnych polityków i żurnalistów. Kropla drąży skałę, nie od razu Kraków zbudowano, itd. Biedroń jest cierpliwy, pozycję polityczną buduje niestandardowo.

Oto wiceprezydentem Słupska zrobił kogoś nie ze swoich partyjnych szeregów, ale z Paltformy Obywatelskiej. Wygrał w drugiej turze z politykiem PO, Zbigniewem Konwińskim i jego koledze proponuje zastępstwo, Markowi Biernackiemu ze Słupska.

Może to mieć przyczynę w przyszłej koalicji w radzie miejskiej. Ale Platforma też jest zaskoczona, ma dopiero przyjąć oficjalne stanowisko. Niemniej posunięcie świadczy, że Biedroń jest dobry w te klocki.

Nie ma obawy, że Biedroń zniknie gdzieś na prowincji, jest ważnym elementem nowoczesności, której Polska potrzebuje jak kania dżdżu. Polityka centralna o niego się upomni i kto wie, czy faktycznie nie sięgnie po najwyższy urząd w kraju - czy to nam się podoba, czy nie. Biedroń potrafi realizować cele mimo oporu obyczajowego i skamieliny tradycji.

Więcej >>>

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Korwin-Mikke został wymieniony na młodszego


Kongres Nowej Prawicy rozsypał się, zanim dotrwał do wyborów parlamentarnych. Inaczej nie można odczytywać zmiany zaprzęgu w tej partii. Koń pociągowy był tylko jeden - Janusz Korwin-Mikke. Reszta to kucyki.

Tylko w tej partii, na którą głosowali młodzi, mogła zajść taka zmiana pokoleniowa. W KNP idzie młode. Korwin-Mikkego (lat 71) zastąpił na fotelu szefa Michał Marusik (lat 63).

Korwin-Mikke nie może się otrząsnąć z wrażenia, że młodzi śmieli go wymienić. Dał sobie na to dwa dni, w środę wytłumaczy: dlaczego jest dobrze.

Na razie JKM ocenia, że jest dobrze, bo jego partia KNP popiera jego start na prezydenta. Byłemu już prezesowi trzeba zwrócić uwagę, że tak sytuacja wygląda w poniedziałek, a tydzięń ma siedem dni. Do środy może się zmienić, a będą jeszcze następne tygodnie. Nie wiadomo, co młodzi wymodzą, itd.

Z takiego obrotu sprawy może się cieszyć Ruch Narodowy i PiS. Ubywa jeden przeciwnik w prawym rogu sceny politycznej. Odnotujmy: Korwin-Mikke w te klocki okazuje się być lepszy od Janusza Palikota, szybciej rozwalił partię. No, ale JKM w polityce jest od 25 lat. Przez ćwierć wieku czegoś się w kwestii rozwalania nauczył.

niedziela, 4 stycznia 2015

Lekarze ze zmowy zielonogórskiej nie złamali Arłukowicza, więc dalej jest ministrem


Chyba nikt nie oczekiwał, że premier Ewa Kopacz ugnie się pod żądaniami Porozumienia Zielonogórskiego. W istocie: zmowy zielonogórskiej.

Przypomnę Ewa Kopacz była minstrem zdrowia. Miała do czynienia z powtarzającym się rokrocznie (noworocznie) szantażem.

Bartosz Arłukowicz został wezwany na "dywanik", aby złożyć sprawozdania z determinacji jego resortu w walce ze zmową zielonogórską.

Szefowa spojrzała w oczy swemu ministrowi. Musiała odczytać, iż nie ustąpi. Ewa Kopacz oceniła, że Arłukowicz ma jaja. I tyle.

Sycylijczycy ze zmowy zielonogórskiej mogą wyjechać na emigrację, nostryfikować dyplomy. Tam zarobią aż nadto. Zamienią mercedesy ma maserati. W cywilizowanym świecie żaden układ lekarzy nie szantażuje rządu.

Póki co w Polsce są lekarze rodzinni, można się leczyć na składce ubezpieczenia zdrowotnego, ale też prywatnie. Można być też takim lekarzem z "powołaniem", aby żądać od pacjenta za wizytę 100-200 zł.

Kolejna grupa zawodowa zgłosiła pretensję do cycka budżetu. Też chcieliby doić.

Więcej >>>

piątek, 2 stycznia 2015

Arłukowicza walka ze Zmową Zielonogórską


Chorych i pacjentów nie obchodzi, czy miniser podpisze kontrakty z lekarzami rodzinnymi. Ta wiedza powinna być poza społeczeństwem, poza polem konfliktu. Powód jej obecności znalazłby społeczne uzasadnienie, gdyby zawód lekarza należał do niedowartościowanych finansowo.

A tak przecież nie jest, bo pacjenci byliby pierwszymi protestującymi w stosunku do rządu. Pacjenci stanęliby za swoimi uzdrowicielami. Razem z nimi stanęliby w drzwiach przychodni i nie pozwoliliby wejść ministrowi Arłukowiczowi, gdyby chciał podsunąć niekorzystne kontrakty do podpisu. Więc o co chodzi w corocznym cyklicznym sporze, w tym sequelu roszczeń, w którym  stroną jest zorganizowana struktura korporacji nazywająca się Porozumieniem Zielonogórskim?

Porozumienie Zielonogórskie na oko i na język ma cechy Porozumienia Wołomińskiego, czyli Zmowy. Rząd daje zorganizowanym strukturom za mało?

Porozumienie powinno najpierw odpowiedzieć, komu rząd ma zabrać? Jakich pacjentów wskażą struktury Zmowy Zielonogórskiej?

Determinacja korporacji może być podyktowana obawą, że PiS może dojść do władzy. A wówczas kamasze zostaną spełnione, o czym partia Kaczyńskiego przypomniała, ale w obronie korporacji, bo wg PiS tradycyjnie: im gorzej, tym lepiej.

PiS ze wszystkimi się zmówi, aby obalić rząd, nawet zmówi się z Porozumieniem. Zmowa korporacji i zmowa polityczna. Ale lekarze moga się bardziej bać Kaczyńskiego niż Arłukowicza. W tym wypadku na korzyść Arłukowicza mogą działać politycy PiS. Lekarze mogą się z Arłukowiczem spierać, protrestować, Kaczyńskiego zaś bać. Ta zmowa lekarzy i polityków nie wypali, bo to byłaby zmowa zmów, a Kaczyński nie wygląda na Marlona Brando.

Więcej >>>

czwartek, 1 stycznia 2015

Marcinkiewicz chce wrócić do polityki


Kazimierz Marcinkiewicz przebąkuje o powrocie do polityki. W której partii miałby się odnaleźć pisowski premier z czasów IV RP?

Robił słodkie oczy do Donalda Tuska, który był odporny na jego wdzięki. Już nie migdali się do premier Ewy Kopacz, silnie ją krytykuje.

Do PiS Marcinkiewicz nie wróci. Scenę polityczną czyści PSL, więc to może być partia dla Marcinkiewicza, a nawet Romana Giertycha.

Janusz Piechociński przygarnął sześciu posłów Twojego Ruchu, właśnie oświadczył, że 3-4 parlamentarzystów prawicy, którzy "nie chcą co miesiąc wychodzić na ulicę" (czyli PiS) przejdzie do klubu PSL

Ani z Marcinkiewicza, ani z Giertycha, polityka nie będzie miała większego pożytku. Obydwaj liczą się jako twarze. I to może być ich największą siłą.

PSL - partia wizerunku - osiągnęła nadspodziewany sukces w wyborach samorządowych. Piechociński wydaje się być lepszym gospodarzem PSL niż Waldemar Pawlak.

W TVP Info Marcinkiewicz był indagowany na okoliczność kandydowania z list PO. Nie wydaje mi się to trafne. Dzisiaj PSL pręży muskuły, może się skusić na taki spad, jak Marcinkiewicz. Lecz to jest psucie polityki. Politycy, jak Marcinkiewicz, mają mniemanie o sobie. Oby elektorat wyraził dystans do nich.

Więcej >>>