wtorek, 31 grudnia 2013

Odszedł Andrzej Turski, pracuś do końca, do chwil ostatnich


W odejściu Andrzeja Turskiego pobrzmiewa przeklęty polski los. Do ostatniej chwili pracował, a gdy zasłabł na oczach wszystkich, został pomówiony. Nie będę przypominał winnych, bo nadal gmerałbym w przeznaczeniu, uważam, że musimy dojść do ładu decydowania o sobie. Nawet w chwilach ostatnich być ze sobą.

Odwrócić polskie przekleństwo. Nie czekać, aż będzie za późno. Mieć większą odwagę, aby stawać za ludźmi odważnymi, twórczymi, którzy nie oglądają się za "patriotycznymi" maruderami. Im więcej nas będzie, im głośniej będziemy mówić o przekleństwie, tym większy będziemy mieli wpływ, aby być sobą.

Więcej człowiekiem, mniej przeklętym Polakiem. Żegnaj, Andrzeju, spojrzyj na nas z góry - z tej chmurki spełnienia - z życzliwością. Na wszystkich.

Więcej pod tym linkiem>>>

czwartek, 26 grudnia 2013

Kościół wykopuje topór, aby Polak powstał przeciwko Polakowi

Święta Bożego Narodzenia posłużyły hierarchom Kościoła - i to bez wyjątku - do ataku na państwo polskie, na społeczeństwo. Język, jaki się posłużyli był destrukcyjny, niweczący kapitał społeczny z takim trudem wypracowywany przez media, niektórych polityków, przez organizacje społeczne.

Niestety prym w tym wiódł przewodniczący Episkopatu Polski abp Józef Michalik, który wręcz używał pojęć wojennych, a nawet do walki zachęcał. Bo cóż znaczą takie określenia, jak "atak", "nieprzyjaciel", "walka", "budzenie narodu"?

Używa się ich w chwilach zagrożenia, utraty niepodległości, wrogów zewnętrznych na granicach państwa. Te wszystkie określenia padły z ust hierarchy podczas pasterki, podczas której winno wlać się ludziom w serca i umysły nadzieję, odświętny nastrój, przyjaźń do drugiego człowieka, do bliźniego.

Michalik - i pozostali hierarchowie - judzili ludzi do siebie nawzajem, do władz państwowych. Mają duży wkład w podziałach społecznych, grupowych, wyznaniowych, płciowych. Czym jest Michalika "bójcie się wykształconych, a nieprostych serc, bo to jest zagrożenie"? Toż to judzenie niewykształconych przeciw wykształconym, to resentyment podstawowy, mowa nienawiści, populizm najgorszego sortu.

Jak to się ma do faktycznego stanu państwa, które po 1989 roku jest w nieustannym okresie prosperity, zarówno politycznej, jak gospodarczej. Bodaj nigdy tak nie było, że nasze granice były stabilne, jak dzisiaj, weszliśmy w skład najważniejszych organizmów politycznych i militarnych (UE, NATO), mamy wpływ na decyzję europejskie. Liczą się z nami w Europie.

Dobrobyt społeczeństwa nigdy nie był na takim wysokim poziomie. A hierarchowie chrzanią o upadku, rozkradaniu. Sieją destrukcję, strach, napuszczają jednych na drugich. A jeszcze Michalik mówił w duchu "My, naród", nie będąc poddany procedowaniu demokratycznemu, pozostając po personalną weryfikacją i decyzjami Polaków.

Polski Kościół atakuje, bo jest zagrożony. Ale wystarczyło posłuchać Franciszka, który wygłosił radosną, optymistyczną homilię. Papież prezentował się na tle polskich hierarchów, jakby był z innego Kościoła, innego porządku cywilizacyjnego, umysłowego i duchowego.

Polski Kościół ma do zaproponowania jedynie odwrócenie się od modernizacji, od cywilizacyjnych aspiracji, aby wszystko zostało po staremu. Społeczeństwo tego w większości nie akceptuje, a Kościół nie rezygnuje z wykopywania topora, aby Polak powstał przeciwko Polakowi, przeciw władzy.

Więcej o Kościele pod tym linkiem>>>

wtorek, 17 grudnia 2013

Opus Dei tworzy polskie prawo

Ministerstwo Sprawiedliwości zostało złapane na gorącym uczynku tworzenia prawa pod dyktando Kościoła. Projekt zaostrzenia kar za aborcję to miód na serce kleru, a tworzące je komisja kodyfikacyjna to świeccy zausznicy funkcjonariuszy Kościoła.

Podsekretarz stanu w ministerstwie sprawiedliwości Michał Królikowski jest świeżo upieczonym autorem wywiadu rzeki z abp. Henrykiem Hoserem. Prof. Andrzej Zoll - szef komisji kodyfikacyjnej - z emfazą w "Wyborczej" ogłasza, że "nie boi się odgrzania sporu aborcyjnego". Ci dwaj plus wiceprzewodniczący prof. Włodzimierz Wróbel nauczają młodzieży w ośrodkach Opus Dei, ultrakatolickiej organizacji.

Zgromadził towarzystwo minister Marek Biernacki, dla którego prawo jest zbyt liberalne, mało restrykcyjne w kwestii kar za aborcję. Zostali złapani tylko na tworzeniu prawa o aborcji, a na kursach dla młodzieży wykładali o istnieniu Boga, antropologii, seksualności człowieka, równouprawnieniu kobiet i mężczyzn.

To wszystko tematy, którymi Kościół w tej chwili żyje. Tak równouprawnienie rozumie, jaki jest skład tej komisji kodyfikacyjnej 17 chłopa plus jedna kobieta, która musiała zabłądzić.

Ci mężczyźni "nie bali się odgrzania sporu aborcyjnego", prawa dotyczącego bezpośrednio kobiet. Prof. Zoll ma poczucie humoru, jak i pozostali członkowie komisji.

Wszystko wyszło na wierzch przez przypadek, gdy do prof. Lecha Gardockiego przesłano do konsultacji propozycje komisji mailem, a wśród innych adresatów było Opus Dei z pocztą na Interii. Przypadek?

Propozycje już były na ukończeniu (do konsultacji), były stworzone, potrzebowały tylko makijażu prawnego, aby odpowiednio ukryć zamiary. A obostrzenie prawa aborcyjnego zasadzało się na typowo kościelnych narzędziach: strachu. Karać kobiety i lekarzy, jeżeli spowodują śmierć płodu zdolnego do życia. Rozdziela się kobietę i płód, nadając temu ostatniemu podmiotowość prawną. To diabelskie sztuczki prawne tej komisji kodyfikacyjnej, a pośrednio Kościoła.

Donald Tusk został przez tę wsypę mailową przyparty do ściany, powiedział, że żadna z partii koalicyjnych nie podejmie inicjatywy zmierzającej do zmiany prawa aborcyjnego. A Biernacki to kto? Z PiS? Czy z Radia Maryja?

A może spadek po Jarosławie Gowinie? Też tak można wybrnąć. Za dużo ministrów chodzi na pasku Kościoła. Niedługo usłyszymy o gender, jak ministerstwo nauki zabrania wykładów na uczelniach o społecznych rolach płci, bo Zoll, Królikowski i Wróbel wykładali w Opus Dei o równouprawnieniu kobiet i mężczyzn, kościelny parytet jak w komisji 17:1. Ściera i posadzki w kruchcie wycierać.

Link do materiałów>>>

niedziela, 15 grudnia 2013

Macierewicza za kratami ujrzeć - przyjemność


Mam nadzieję, że Donald Tusk dotrzyma słowa i MON zbada sprawę tłumaczenia raportu z likwidacji WSI. Antoni Macierewicz, który dostarczył go jeszcze przed publikacją w języku polskim, de facto dostarczył służbom rosyjskim, działał na szkodę Polski.

A może nawet jest na służbie rosyjskich służb. GRU, czy KGB?

Wszystkie działania polityczne wiceprezesa PiS - jak zresztą prezesa tej partii - są skierowane przeciw interesom Polski i Polaków. Codziennie to dokumentują. Nie są nawet zdrajcami, bo musieliby być Polakami, oni tylko za Polaków się podają.

Te dziady powinni gnić w więzieniu, znaleźć się w należnym im miejscu tylko przy pomocy prawa. Mam nadzieję, że Tusk dotrzyma słowa i wspomnianych zobaczymy za kratami.

Nie żartuję, bo sprawiam sobie przyjemności.

Link do newsa.

sobota, 7 grudnia 2013

Terlikowski wstępuje na drogę mądrości


Tomaszowi Terlikowskiemu pewnych darów nie można odmówić. Gdzieś coś się zakotłuje, Terlikowski prorokuje. Gdyby za tym przyszło męczeństwo, a publicysta Frondy żył w biblijnych czasach, miałby szanse zostać klasycznym prorokiem, niekoniecznie chrześcijańskim, bo jeszcze takowego ustrojstwa nie było.

Terlikowski na Fronda.pl pisze o orkanie Xaverym. Czytam i domyślam się, że ten orkan go nie dotknął, a widział w telewizji, o liczbach ofiar i interwencji wszelakich służb wyczytał w internecie.

Ale ten orkan narobił pewnych spustoszeń w racjonalności Terlikowskiego. Spustoszeń jakie zwykle góralom wyczynia halny, którzy przed halnym prorokują na temat pogody co innego, w czasie halnego dostają górnolotnych spostrzeżeń.

Panocku, co to się dzieje, że mi w głowie rozum śmieje. Nazywa się to natchnieniem. Halny medialny uderzył w Terlikowskiego i publicysta natchniony prorokuje na temat paruzji oraz śmierci. I to śmierci, jako takiej, która jest końcem świata dla każdego z nas.

I cóż ten halny przed telewizorem zrobił Terlikowskiemu? Przede wszystkim: czujność. Halny domowy, którego znaki Terlikowski odczytuje, jako znaki Boga, a które zdarzają się w każdym pokoleniu, powodują, że wstępuje na nową drogę.

Jaką to drogę? Aż boję się pisać. Ale co mi tam. Terlikowski wstępuje na drogę mądrości. Do tej pory różne rzeczy mówił i pisał publicysta Frondy, lecz po wstąpieniu na drogę mądrości z powodu tego halnego, telewizyjnego orkanu, da wszystkim popalić. Oj, da.

Nie będzie to tylko droga mądrości "chrześcijan, ale także klasycznych Greków" - pisze Terlikowski. Nie informuje, których Greków. Czyżby tych z "Uczty" Platona? Jeżeli tak, to ten halny (orkan telewizyjny) wywróci Terlikowskiemu ognisko domowe na nice.

Wiecej tutaj (link).

piątek, 6 grudnia 2013

Karnowskim Wampiry Roku, a może nawet Wampiry Dekady - zasłużyli na to


Braciom Karnowskim należy się coś więcej, niż coroczna Hiena Roku - jak chce Hanna Lis. Oni zasłużyli się wyjątkowo w wypaczaniu opisu rzeczywistości, o kilka długości wyprzedzili inne podobne im media. Wzorcem z Sevres pozostaje okładka "wSieci": Donald Tusk w Smoleńsku w dniu katastrofy z grymasem na twarzy i naprzeciwko niego zdziwiony Putin.

Ten wzorzec został kupiony przez innych, przez "Do Rzeczy", a szczególną atencją obdarzył go Antoni Macierewicz. Jego szkoła.

Hanna Lis chce Hienę Roku jednak za inną przymiarkę Karnowskich do własnego wzorca. Za newsa na portalach wSumie i wPolityce o odchodzącym z "Panoramy" 70-letnim Andrzeju Turskim. Katolicyzm Karnowskich to nieprzebrana miara miłości chrześcijańskiej do bliźniego, dopatrzyli się w zasłużonym dziennikarzu pijaństwa jego, a przy tym powołali się - to ich sznyt firmowy - na "anonimowego informatora".

Pewnie i tym razem nie podadzą źródła tego informatora, bo powiedzą, co im grozi. Jak przy komentarzu do smoleńskiej fotografii Tuska - "Dogadani?" - tym razem też zastrzegą się, że są dogadani z "anonimowym informatorem".

Karnowscy taki uprawiają prawicowy sznyt dziennikarski "dogadanych". Turski zmaga się z nowotworem i cukrzycą. "Anonimowy informator" "dogadanym" Karnowskich zapomniał jakoś o tym donieść. Ale władze TVP pozywają dogadane portale Karnowskich. Nawet umieścili na nich sprostowania, czego TVP się domagał, ale z takim sznytem Karnowskich, komentarzem wzorca z Sevres "dogadani", że wyszło jeszcze bardziej, że Turski balował w andrzejki.

Andrzej Turski trafił na oddział reanimacji do szpitala. Był trzykrotnie reanimowany, jego stan jest nader poważny. Dlatego uważam, że Karnowskim należy się coś więcej niż Hiena Roku, jakieś szczególne wyróżnienie honorowe za całokształt: Wampiry Roku, a może nawet Wampiry Dekady.

Więcej>>>

czwartek, 5 grudnia 2013

Geniusz Kaczyńskiego z wielkim planem dla Ukrainy


Nie dziwię się, Pawłowi Wrońskiemu, że wkurzył się na Jarosława Kaczyńskiego, który nie wywiązuje się z profesji polityka, wszak utrzymuje się z naszych podatków, Wrońskiego, moich  i pozostałych Polaków. Przy czym prezes może się zasłaniać demokratycznym obyczajem, że obowiązuje go umowa między tymi, którzy go wybrali a nim samym. Najprawdopodobniej elektorat prezesa na Żoliborzu nie zgodzi się z Wrońskim. Dziennikarz "Wyborczej" mówił o niepisanym poczuciu obowiązku wobec Polski, której tak wiele w ustach prezesa PiS.

Kaczyński jednak ma wielkie plany. W stosunku do Polski i innych organizmów państwowych, nawet zdecydowanie większych niż Polska. Pojechał przecież do Kijowa z wielkim planem dla Ukrainy. Z tego wielkiego planu pozostała tylko fotografia, na której Kaczyński rzeczywiście trzyma brzeg "wielkiej" flagi Ukrainy. Nawet stał u boku wielkiego Witalija Kliczki. Może Kaczyński mówi o wielkości innych, sam będąc skromny.

Z tym wielkim planem dla Ukrainy udał się do prezydenta Bronisława Komorowskiego w zastępstwie prezesa, Adam Lipiński, wiceszef PiS. Z tego wynika, iż prezydent RP zna wielki plan PiS dla Ukrainy, bo musiał się nim podzielić.

Lipiński na konferencji prasowej powiedział, że wielki plan dla Ukrainy jest znany też Ukraińcom. Nie wymienił z nazwiska tych Ukraińców, którzy mieli szczęście poznać wielki plan dla samych siebie stworzony przez PiS, a najpewniej w samotni prezesa przy Nowogrodzkiej.

Zauważmy, że wielki plan dla Ukrainy już zdążyło poznać kilku ludzi na świecie, a nas prezes PiS trzyma w napięciu, w niewiedzy. Oczekiwania nasze w stosunku do prezesa wielkiego planu są duże. Oczekiwania nasze, czyli Polaków. Najpewniej prezes zadowolił Ukraińców wielkim planem dla nich. Co też to za wielki plan? Będą skakać z radości na kijowskim Majdanie.

A co powie na to Kreml? Gdy PiS wyjawi swój wielki plan dla Ukrainy, Putin zadrży na Kremlu, czy też nie? Prezydent Rosji musi bardzo się niepokoić wielkim planem dla Ukrainy. Jak mu się spodoba, może poprosić prezesa Kaczyńskiego, aby stworzył wielki plan dla Rosji.

W polskiej polityce wyrósł nam specjalista od wielkich planów. Na razie są to wielkie plany dla Polski i dla Ukrainy, dla dwóch państw. Szkoda, że nie ma Nobla w dziedzinie wielkich planów. Kaczyński bankowo miałby jednego Nobla za wielki plan dla Polski, a drugiego za wielki plan dla Ukrainy. Czyli dorównałby Marii  Curie-Skłodowskiej. A jak Putin go poprosi o wielki plan dla Rosji, to będzie lepszy od geniuszu wielkiej Polki.

O, qu - nareszcie mamy geniusza.

Link, pod którym więcej do przeczytania na ten temat>>>

poniedziałek, 2 grudnia 2013

PiS-tolecik strzela do nas z okładek tygodników opinii


Agent Tomek sądząc po okładkach dwóch tygodników, z których patrzy na nas jego twarz, lubi pistolety i sobie postrzelać. Należy sądzić, iż nie przepada za prawdziwymi giwerami, ale za takimi, które można kupić dla dorastającej młodzieży w sklepie z gadżetami.

Agent Tomek jeszcze by się zamyślał o Polsce, iż źle się dzieje w jego ojczyźnie i normalna giwera mogłaby być użyta, jak porsche cayenne, które nie jest gadżetem.

Ale agent Tomek to polityk gadżet, który był gadżetem, gdy pracował w CBA. Był gadżetem na sławnym zdjęciu z niegadżetową walizką pieniędzy o wartości pochodzącej z niegadżetowego budżetu państwa.

Taki gadżet agent przechadza się po Sejmie przy Wiejskiej, który skrywa więcej podobnych mu gadżetów.

W Polsce wystarczy być gadżetem, aby zawędrować na okładki tygodników opinii. Czyżby te pisma chciały nam powiedzieć, że Polska to Gadżet nad Wisłą.

Mam nadzieję, że tak nie jest. Ale polityk-gadżet na okładkach unosi gadżety pistoletów i strzela. Z materiałów umieszczonych w tygodnikach opinii o gadżetach dowiadujemy się, że agent Tomek strzela.

Ale nie tym pistoletem gadżetem, ale strzela jako Bondzik z pistoleciku do swoich narzeczonych. Bondzik strzelał z pistoleciku onegdaj do Beaty Sawickiej (posłanki PO), a przy tym recytował Adama Asnyka.

Bondzik więc strzela z poetyckiego pistoleciku. Strzelał Bondzik z pistoleciku do Katarzyny Hejke z "Gazety Polskiej".

Strzelał do Magdy z agencji towarzyskiej. Teraz Bondzik strzela z pistoleciku do Katarzyny Sztylc, która mu za to strzelanie z pistoleciku użycza porsche cayenne, aby on w następstwie myślenia o Polsce, mógł rozwalić luksusowy samochód.

Bondzik strzelec wyborowy w alkowach wspomnianych kobiet wszak to poetycki PiS-tolecik Bondzik z remizy PiS. I to w zupełności wystarczy, aby jego twarz świeciła z okładek tygodników opinii.

Link - więcej>>>

sobota, 30 listopada 2013

Radio Maryja obchodzi urodziny, a o. Rydzyk zbiera prezenty - goli


Radio Maryja obchodzi 22. urodziny. Tyle Polaków męczy o. Tadeusz Rydzyk. Na swoich owieczkach dorobił się fortuny. Na urodzinach też zarobi, bo zjeżdżają do Rydzyka owieczki z całej Polski  z prezentami.

Zjeżdżają też politycy PiS. Ci mają prezenty godne ojca dyrektora. Radio Maryja przed urodzinami namawiało swoich słuchaczy, aby nie żałowali grosza na boży kanał.

Rydzyk wpuszcza wszystkich w kanał.

Dziennikarze "Gazety Wyborczej" Jacek Hołub i Piotr Głuchowski, autorzy biografii Rydzyka "Imperator" też rozdają prezenty, ale słuchaczom Radia Maryja, dają za friko swoją książkę, które rozeszły się jak ciepłe bułeczki.

Porządkowi z rozgłośni tłumaczyli słuchaczom, iż to "propaganda sił ciemności" i "dziadostwo". Ale jedna kobiecina z Warszawy schowała egzemplarz "Imperatora" na dnie torby Biedronki i przykryła ją "Naszym Dziennikiem". Cwane babsko.

Krótka relalacja "Wyborczej" pod tym linkiem.

czwartek, 28 listopada 2013

Smoleńskie blefy ekspertów Macierewicza, prof. Rońda odpoczywa od obowiązków na uczelni


Blef smoleński prof. Jackowi Rońdzie nie wyszedł, najpierw udało się oszukać redaktora Kraśkę. A potem wyłożył się przy powtórnej licytacji. Stolik ekspertów składa się z samych takich blefujących pokerzystów z tytułami profesorskimi.

Przegrany prof. Rońda odszedł od stolika eksperckiego, spotkała go jeszcze większa przykrość, zawieszenie na pół roku na uczelni. To mu dowalił rektor Akademii Górniczo-Hutniczej, są jeszcze inne instancje, które mogą go potraktować surowiej.

Większe szkody jednak są dla świata nauki, profesorskiego. To nie jest pół roku, to dowalenie prestiżowi, etosowi, a przede wszystkim wiarygodności nauki.

A przy stoliku eksperckim siedzą inni, podobni szulerzy, ich znaczone karty znamy. Krupier Antoni Macierewicz nawet się przyznał, że karty były znaczone, że żadnego dowodu na zamach nie posiada.

Ale krupier Macierewicz liczy na właściciela kasyna Jarosława Kaczyńskiego. Jak będą wybory to, kasyno ma się odegrać.

Takie zrobią Las Vegas, że pójdziemy z torbami, a niektórzy na pustynię Mojave i tam się z nimi policzą, bo nie przystali na blefy smoleńskie.

Tym szulerom dał się wkręcić nawet prezes PAN prof. Michał Kleiber, który chciał zrobić debatę smoleńską: szulerzy kontra fachowcy. Na szczęście prof. Andrzej Zoll przypomniał, czym jest szulerstwo, a czym kompetencje.

Kilku szulerów profesorków potrafiło stygmatyzować całe środowisko akademickie.

Więcej tutaj - link.

wtorek, 26 listopada 2013

Franciszek do hierarchów: oddajcie Kościół masom, bo upadniecie


Franciszek różni się zdecydowanie od swoich poprzedników. Wnosi do Kościoła inne teatrum, aby go ożywić. Jest to dawka tradycji, a w zasadzie kultury chrześcijańskiej i spontaniczności, aby wyznający mogli spotkać się ze współczesnym światem. Nie rezygnując z wiary, ale nie indoktrynując.

Papież nie jest zanadto nowoczesny, ale nie jest także ortodoksyjny. Franciszek wyraża swoje zdanie - następcy Piotrowego - na niemal każdy temat, nie jest to nauka, ale wskazywanie dla własnych szeregów duchownych i wiernych - i dla tych, którzy nie identyfikują się z Kościołem, a to wskazanie brzmi mniej więcej: Uwaga, człowiek!

Człowiek z krwi i kości. Jednostka taka, jaką siebie ulepiła. Niedoskonała i grzeszna, z wadami, ale i zaletami. Radosna, ale i smutna. I do tego ostatniego stanu potrzebny jest Kościół, do smutku, aby był przy człowieku z krwi i kości.

Kościół za bardzo służy Bogu, doskonałości, którą wykreował, która jest nieobecna, jest poza zasięgiem, ale nie jest wspólnotą dla ludzi.

Kościół nie jest dla wspólnoty. Ale wspólnota dla Kościoła, które razem mają służyć doskonałości Boga. W tym Kościół jest nienowoczesny, klasyczny, tradycyjny. A Ewangelie, które winny być podstawą Kościoła wobec klasyczności tamtych czasów (gdy Kościół chrześcijański powstawał) stoją w poprzek, bo są plebejskie. Z dzisiejszego post-rewolucyjnego świata - lewicowe.

Kościół jest dla tych klasycznych elit (hierarchów), a Franciszek chce go zrobić plebejskim. Tak odczytuję niektóre z fragmentów adhortacji - zwyczajowego podsumowania Synodu Biskupów.

W tym podsumowaniu - Franciszek zwraca się do hierarchów - mówi do swoich funkcjonariuszy: oddajcie trochę Kościoła wiernym, oddajcie część władzy wiernym. Bądźcie z nimi.

Franciszek proponuje Kościół w dalszym ciągu przedrewolucyjny, ale inny - nie skostniały w klasycyzmie (klasycyzm to konwencja doskonałości, rytualna i w treści martwa).

Nie jest to jeszcze "więcej światła", ale nie są to mroki doskonałości, której wszak nie ma w widzialnym świecie.

Kościół Franciszka w stosunku do polskiego Kościoła jest rewolucyjny, który zawsze miał martwy rytuał i zarządzał ludźmi, jak masą, kapitałem. Ale ta masa stanie się z czasem masą upadłościową. Franciszek mówi oddajcie Kościół masom, bo upadniecie.

Więcej o adhortacji Franciszka - link.

niedziela, 24 listopada 2013

Stankiewicz z wiarą smoleńską u dominikanów w Lublinie


Dominikanie z Lublina do koszyka wiar dorzucili jeszcze jedną. Cykl Dominikańska Szkoła Wiary dotychczas poświęcono, m.in.:

1) o istocie modlitwy żydowskiej;

2) o modlitwie w tradycji muzułmańskiej;

3) o sakramentach w prawosławiu.

Przyjechała Ewa Stankiewicz i zaoferowała religię smoleńską z podcastem z własnego filmu "Krzyż". Film wystarczająco znany. Ale przypomnę. Tak zapędzono się przed Pałacem Prezydenckim z adoracją krzyża w imię żałoby po Lechu Kaczyńskim - pozostałe ofiary nie były ważne - że ten symbol chrześcijański został dokumentnie sprofanowany, iż sam Kościół nie mógł temu zaradzić. Emisariusze z kurii "polegli" z profanami i potraktowani zostali przez "krzyżowców" ostrymi słowami godnymi rynsztoka. Krzyż stał się smoleńskim.

Stankiewicz z inną wybitnością Janem Pospieszalskim zrobiła z tego zdarzenia z krzyżem w przestrzeni publicznej agitkę dokumentalną ze wstawkami fabularnymi, w których podkupieni aktorzy mówili to, co im spółka Stankiewicz-Pospieszalski napisała.

Film niewiele warty, jako dzieło dokumentalne, ale za to użyteczny, jako dokument natchnienia wiary - narzędzie polityczne. U dominikanów z Lublina Stankiewicz zaprezentowała tę agitację na rzecz nowej wiary smoleńskiej.

Ta smoleńska wiara ma swój dekalog, zaprezentowany przez Stankiewicz w Lublinie:

1. W Smoleńsku poległ najwybitniejszy prezydent od Chrztu Polski.

2. Polska jest niewolna, o czym świadczy zamach smoleński.

3. Premier Tusk jest zdrajcą.

4. Chrześcijanie smoleńscy są w Polsce szykanowani i żyją w katakumbach zakrystii.

5. Antoni Macierewicz jest podstawowym apostołem wiary smoleńskiej.

Koniec dekalogu. Zapytacie się, dlaczego tylko połowa? Otóż sama Stankiewicz w ramach Dominikańskiej Szkoły Wiary dała odpowiedź w podcaście "Krzyż", gdy wyjaśniała jedną ze scen: - Rzucanie pluszowej kaczki i rozrywanie jej na strzępy w tłumie, wykrzykujący przy tym "jeszcze jeden", to jest domagania się śmierci drugiego z braci Kaczyńskich.

Doktor kościoła smoleńskiego Stankiewicz, jak św. Augustyn, dała wykładnię, kiedy wiara i jej dekalog się dopełnią. Tymczasem wyznawcy połowy dekalogu i pełnej wiary smoleńskiej stają w centrum cyrku, jak u dominikanów i narzekają na lwy.

Albo te lwy są bezzębne, albo bezzębna wiara.

News o prezentacji wiary smoleńskiej u dominikanów dostępny pod tym linkiem.

czwartek, 21 listopada 2013

Szpecenie przestrzeni publicznej przez Twój Ruch

Janusz Palikot do szczętu chce zeszpecić przestrzeń publiczną. Ściga się z własnymi marami za pomocą zmor o innych. A dlaczego? Bo Palikot i jego Ruch, pardon: Twój Ruch, chce dobrze. Donald Tusk miał rekonstrukcję, a Palikot chciał wejść na konstrukcję z pieśnią na ustach "Mój ci Ruch, och mój".

Tak mniej więcej szpeci się Palikotowi, bo nie inaczej odczytuję zamiar wywieszenie billboardu na placu Konstytucji w Warszawie. Nie przechodziłem tamtędy - nie widziałem nie wywieszonego billboardu.



Polityka w wydaniu Palikota przypomina mi szpecenie Antoniego Macierewicza. Dał przykład Palikot, Macierewicz może zechcieć zapowiadać na podobnym billboardzie film Anity Gargas o Smoleńsku: "Prawda zwycięży".

PiS ma trochę większą siłę przebicia niż Palikota Twój Ruch i może wywiesić za pomocą wprawionych "krzyżowców" (zrobiwszy kordon, przez który nie przeciśnie się żadna policja) smoleńską prawdę.

Nigdy dość szpecenia wspólnej przestrzeni. Wszystko w imię prawdy i czystości w polityce. Rozumiem, że Palikot jest rozgniewany na "syna Millera, żonę Adama Hofmana i kolegów Donalda Tuska", bo tak wynika z prawdy outdoorowej czystości Palikota.

Palikot jest nieskażony, jak cepelia. Otwiera usta, a z nich wypada "ą,ę", proszę, przepraszam, oto moje konto na Cyprze. W Twoim Ruchu jest jeszcze kilku rozsądnych ludzi (tak myślę; nie byłem), więc niech transferują się, gdzie mogą.

Transferuj się, twój ruch pośle Twojego Ruchu, bo Palikot pogrąży was w zerze absolutnym (brr... jak w tej urnie wyborczej zimno).

WIĘCEJ TUTAJ >>>

wtorek, 19 listopada 2013

Kiedy Polska stanie się koszem


Otwieram stronę TOK FM. Uderza "na jedynce" twarz Jarosław Kaczyńskiego. Jarosława Frasobliwego. News dotyczy najnowszego sondażu TNS Polska. Olbrzymia przewaga PiS nad PO, 31:22.

Pod spodem na tym samym portalu też o PiS, która to partia przejęła się losem sześciolatków. W związku z frasobliwością posłów tej partii, Mariusz Błaszczak rzekł o inicjatywie referendalnej państwa Elbanowskich, iż "do kosza wyrzucono blisko milion podpisów".

Dużo makulatury. Ciężarówka surowca wtórnego.

Nie wiem, co o sondażu pomyślał Donald Tusk. Z dużym prawdopodobieństwem wygląda na Donalda Frasobliwego. Jak "niewidzialny" Błaszczak (podobnie jak kiedyś Marek Migalski, mam problem z dostrzeżeniem jego potrzeby w Sejmie) napiszę: "31 proc. głosów (na razie sondażowych) wyrzuconych do kosza".

No, bo z kim Kaczyński miałby rządzić? Jest niereformowalny, niekoalicyjny. Czy taki PSL chciałby podzielić los Samoobrony i LPR. Przecież Janusz Piechociński nie jest samobójcą.

A w PO mała panika, jak pisze Katarzyna Kolenda-Zaleska. W partii rządzącej "huzia na Donalda Józia" - "Tusku musisz!" Dziennikarka poddaje się tej panice - widzę, jak wali w klawiaturę swoje komputera - "Tusk naprawdę musi. Ale teraz".

Ale już. Ten kosz może okazać się Polską.

Więcej i więcej pod tym linkiem.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Donos na Cejrowskiego, czy na Lisa?

Działacze z Kampanii Przeciw Homofobii złożyli doniesienie do prokuratury na Wojciecha Cejrowskiego za wywiad opublikowany na łamach "Newsweeka", do lektury którego na okładce zachęcano słowami "Won z pederastami".

Donos na Cejrowskiego, a nie na "Newsweeka". Wywiad nie jest oryginalnym "osiągnięciem" dziennikarzy "Newsweeka", lecz został wyemitowany w Radiu dla Ciebie.

Schody zdaje się nie zaczną dla Cejrowskiego, który o wywiad w tygodniku nie zabiegał, ale opisywaczy rzeczywistości - za cenę nakładu - którzy zareagowali na hasło: jest skandal.

Cejrowski jest jednym z dostarczycieli skandali. Nie zawodzi. A "Newsweek" rzucił się za nim jak w dym. Jak pies za kością.

Cejrowski ma ręce wolne. Po pierwsze, nie zabiegał o wywiad. Po drugie, stroną donosu jest właściciel tytułu. Po trzecie, może to i owo by sprostował, ale mu się nie chciało i może by nie wydrukowali.

Zdaje się, że ten donos jest na naczelnego Tomasza Lisa, który nie jest homofobem, ale ofiarą pogoni (nie za Cejrowskim) za nakładem.

Szybko Lis powinien opublikować wywiad z Cejrowskim pod roboczym tytułem: Co chciałby Cejrowski wykreślić w wywiadzie?

Gwarantuję, że powie ponadto, co powiedział. Wówczas rzecz będzie się kwalifikowała do śledztwa, Cejrowski do grzywny, "Newsweek" do większego nakładu, a Lis do gruntownego przesłuchania.

Zdaje się, że "Newsweek" zapędził się o jedną spaloną tęczę za daleko.

Więcej pod tym linkiem.

Jedynka w TOK FM


Gowin dla Polski - link

niedziela, 17 listopada 2013

Gowin dla Polski, Godson dla Polski. Czy Polska ich chce?


Jarosław Gowin fundnął sobie pulpit ze swoim imieniem i nazwiskiem, i przepierzenie, które ma być partyjnym banerem Godziny dla Polski.

Stanąwszy za pulpitem, a przepierzenie za nim, były minister sprawiedliwości zrobił w Łodzi konwencję owego GdP. Czy aby ów skrót nie należy czytać: Gowin dla Polski, albo Godson dla Polski.

W zasadzie na tym można byłoby skończyć recenzję konwencji nowego bytu politycznego, które jest jeszcze stowarzyszeniem, a w grudniu - Gowin zagroził - stać się partią.

Konwencja konwencji nierówna, a ta była wybitnie nierówna. Zjawiło się na niej około 100 osób, jeżeli odliczyć panów GG, to 98. Jeżeli następnie odliczyć zaprzyjaźnionych polityków Polska Jest Najważniejsza, ich rodziny, zabłąkanych widzów, personel, który obsługuje i podtrzymuje przepierzenie, aby nie upadło, to nie wiem, czy doliczylibyśmy się tuzina zwolenników Gowina dla Polski.

Gdzie on zgubił tych sympatyków, gdy stawał w szranki z Donaldem Tuskiem o przywództwo w PO? Było tego 20% działaczy PO. Jeździł Gowin po Polsce, o czym zakomunikował tuzinowi swoich sympatyków, w tym objeździe wygubił swoich ewentualnych działaczy.

Z tej konwencji Gowina dla Polski nic się nie zapamięta, media skrzętnie Gowina pominęły, ale ja przeczytałem i uderzyła mnie jedna rzecz.

Gowin jest nie tylko dla Polski, ale dla samochwalstwa, mianowicie powiedział o sobie: "Nie ma polityka w Polsce, który lepiej niż ja znałby Polaków, wiedział co ich boli, jakich zmian oczekują".

Ten passus w zderzeniu z następnym Gowinem dla Polski powoduje asocjacje niekoniecznie dobrze świadczące o autorze słów, iż jest przewidywalny, bo jeszcze powiedział o rekonstrukcji rządu: "miałaby sens tylko wówczas, gdy obejmie stanowisko premiera".

Ta "znajomość Polski" i "rekonstrukcja premiera" powoduje, iż tylko Gowin nadaje się na premiera. Więc po amerykański odwołam się do zawołania: "Durniu, Platforma". Po co Gowin wychodził z PO? Po to, aby na konwencji z tuzinem zwolenników okazać się jakim jest dzisiaj zapomnianym. Kto jeszcze pamięta Gowina? No, kto?

Więcej o Gowinie dla Polski przeczytasz tutaj.

sobota, 16 listopada 2013

Kaczyński z pilotem

Lubię takie newsy. Jarosław Kaczyński nudzi się i ogląda telewizję. A jak ogląda, to siebie widzi. Czy wówczas używa pilota (telewizyjnego), czy delektuje się swoją postacią?

Jak reaguje jego psychika? Na swoją postać, na pilota trzymanego w ręku? Znaczenia i symbole mają większy wpływ na nas, niż sobie uświadamiamy.

W każdym razie prezes wkurzył się na swoich posłów. Zawsze plują na Tuska, a jego wychwalają. Czego nie zdzierżył? Krytyki Tuska, czy glorie na swój temat?

"Wprost" doniósł, że embargo dla samowolki posłów PiS w mediach nałożone przez prezesa ma związek z tym, że oglądał niemal wszystkie programy informacyjne w różnych stacjach. To naużywał pilota, że hej.

Ktoś na tym embargo zyskał. Mianowicie rzecznik Adam Hofman, który - słowa prezesa - robi za kota na jego wycieraczce.

Hofman teraz dyryguje, kto ma iść do mediów i pluć na Tuska, a kto wychwalać prezesa. Zyskał władzę w PiS większą, niż posiadał. Czyżby to on był tym pilotem prezesa? W takim razie dla wielu PiS-owców bywalców studiów telewizyjnych jest katastrofą.

Także katastrofą jest dla dziennikarzy, nie mogą układać sobie programów, jak chcą, a tak jak Hofman im rozmówców podrzuci.

Hofman został drugim pilotem bombowca PiS, atak na pozycje PO ma być skuteczniejszy.

piątek, 15 listopada 2013

Dlaczego współczuję Sikorskiemu?


Nasze stosunki z Rosją to pięta achillesowa polityki zewnętrznej, a i wewnętrznej - szczególnie. Ta pięta ciągle jest kontuzjowana, ciągle leczona.

I jeszcze to leczenie potrwa, ale pacjent też może gangrenować. Przy dojściu PiS do władzy stosunki z Rosją mogą być ucięte (pięta i noga amputowane).

Radosław Sikorski ma spotkać się z szefem rosyjskiego MSZ Siergiejem Ławrowem. Będą rozmawiać o rzeczach bardzo ważnych, a do takich należy handel, który ma decydujący wpływ na naszą gospodarkę, rozwój i pomyślność Polaków.

Będą też rozmawiać o gangrenie. Ten bakcyl toczy Polskę: stosunki polsko-rosyjskie i polsko-polskie. Bakcyl : wrak tupolewa. Lekarze-politycy przyczyny gangreny zidentyfikowali, bakcyl jest rozpoznany, ale nie znaleźli serum.

O gangrenie będą rozmawiał szef polskiej dyplomacji z rosyjskim. Ławrow się zgodzi - przyjmijmy - aby tupolew wrócił do Polski, bo rosyjskiej prokuraturze Władimir Putin szepnie i oni uznają, że dowód może się znaleźć u właściciela.

No i tupolew jest w Polsce. W kraju jest bakcyl. Wtedy urośnie on do rozmiarów, że gangreny nie będzie widać, a za to szwadrony wojsk polskich.

Przecież wojna polsko-polska jest pewna, jak amen w pacierzu. Jak to mówi o. Rydzyk: Alleluja i do przodu. Niestety, błogosławi on tylko jedne wojska.

Chrome wojska - z powodu gangreny - zawalczą, jak brat z bratem, jak Polak z Polakiem. Na śmierć walczyć będą, a nie na życie. A do tego ta pięta achillesowa jest piętą umysłową. Gangrena toczy polski umysł.

Współczuję Sikorskiemu. Sobie też.
Więcej do przeczytania pod tym linkiem.

środa, 13 listopada 2013

Z jakiej epoki pochodzi abp Michalik, że ma wiernych, którzy w niego wierzą?


Abp Józef Michalik dorobił się takich wiernych, którzy wierzą w bezkarność hierarchy Kościoła. Wiara przenosi góry i przed górą prawa stanął katolicki ruch "Stop Laicyzacji".

Wierni abp. Michalika z tego ruchu wysłali epistołę, aby z prawa cywilnego izba ustawodawcza wyeliminowała możliwość oskarżenie kogokolwiek o zniesławienie z pobudek zwalczania i poniżenia, zwłaszcza osoby duchowne.

"Stop Laicyzacji" domaga się rewolucji prawnej. I tę rewolucję zaproponowali wszystkich posłom, bo wszyscy takie żądanie dostali od ruchu. Znaczy, że Janusz Palikot i posłowie Twojego Ruchu też dostali żądanie od ruchu.

Aż tak wierzyć w abp. Michalika, aby dla niego domagać się rewolucji. Zaiste, godne zanotowania w świętych księgach. Hierarcha przemyski jest nieomylny, to jakiś lepszy gość.

Nawet w Pierwszej Księdze Rodzaju Pan Bóg uznał, że się omylił ze stworzeniem Adama i Ewy, swoje dzieło wygnał precz z Raju. Dzisiaj nie mógłby tego zrobić, bo feministka Ewa mogłaby być jak Małgorzata Marenin, która właśnie pozwała Michalika za treść kazania o rozwiedzionych i ich dzieciach, że są po prostu gorsi.

Bóg w Raju miał to szczęście, że nie było jeszcze instancji prawa, więc feministka Ewa nie mogła go pozwać. Była to epoka przedprawna, a w zasadzie bezprawna.

"Stop Laicyzacji" domaga się takiej rewolucji, powrotu do bezprawia. A może też ruch uznaje, iż abp Michalik nie pochodzi od omyłki Boga, Adama i Ewy, ale od małpy, czyli z ewolucji.

W tym aspekcie bezprawno-kreacjonistycznym domaganie się rewolucji w prawie jest niejasne. Posłowie winni się domagać od ruchu "Stop Laicyzacji" doprecyzowania, skąd w nich taka wiara w Michalika, jakby był Mesjaszem z Epoki Bezprawia.

Więcej na ten temat przeczytasz tutaj.

wtorek, 12 listopada 2013

Mariusz Kamiński i agent Tomek winni odpowiedzieć za swoją amatorszczyznę

Czkawka w CBA po amatorszczyźnie Mariusza Kamińskiego i agencie Tomku trwa już cztery lata. Nie wiadomo, jak długo potrwa i czy w ogóle przejdzie.

Służbę dla PiS skończyli w 2009 roku, obecnie grzeją sobie siedzenia na Wiejskiej. Kamiński jest wiceszefem PiS. Praktycznie nie wiadomo, co robi. W mediach go jak na lekarstwo. Może Jarosław Kaczyński trzyma go przy cycku, aby ust nie otwierał, bo to i owo wie. Agent Tomek zaś ma całkiem dobre zajęcie, jeździ co prawda samochodami o klasę gorszymi, za ciuchy musi płacić, alkowy kobiet może odwiedza, ale tylko te z PiS. W dalszym ciągu nic nie robi, asystentom dyktuje kolejne pozwy na kogo popadnie. Tomek w przeciwieństwie do Kamińskiego więcej otwiera usta przy dyktowaniu.

Jaki pożytek ma prawo ustrojowe stanowione w Sejmie z tych dwóch amatorów profesji, którą wykonywali jak gang Olsena na państwowym?

Cztery lata czkawki CBA po nich może przerwać prokuratura, która zwróciła się do Sejmu, aby ucięli im sielankę pod ochroną immunitetu. Czy Sejm uchyli ten glejt? Ma szanse, bo stawi się za nimi tylko Kaczyński i jego karni podwładni z PiS.

Publika nawet zapomniała o co biega, a było to śmiechu warte. Złapali języka na mieście, że Kwaśniewscy mają dom w Kazimierzu nabyty za nielegalny szmal. Co potem okazało się, jak w dowcipach z Radio Erewań. Agent Tomek z Erewań zapłacił u notariusza za dom, który nie należał do Kwaśniewskich.

W przedwojennym kabarecie Qui Pro Quo takich dowcipów by nie wymyślili, co wiceprezes PiS i poseł PiS, agent z Erewania.

Druga sprawa jest równie śmieszna, za którą tym amatorom z PiS Sejm może uchylić immunitet, lecz ma wątek niemal tragiczny. Jest to prywatyzacja Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Oczywiście dopatrzyli się korupcji, bo tak już mają. Myślą, że wszędzie ma być tak samo, jak w PiS. Największym poszkodowanym jest ówczesny prezes WNT, Bogusław Seredyński.

Sejm może i powinien amatorem uchylić immunitet. Tomek z Erewania wreszcie przestanie pisać donosy z Erewania, a Kamiński przestania ssać cycka i zacznie mówić: dlaczego tacy amatorzy bez pojęcia o prawie, działaniach śledczych, bez wyrzutów sumienia chcieli - czasami się im udawało - spieprzyć życie innym, bo ci nie podobają się prezesowi?

Powinni dzioby otworzyć i wyśpiewać. Wokanda sądowa to odpowiednie miejsce dla amatorów IV RP. Czkawka po tym tworze zbyt jest męcząca.

News do powyższego komentarza pod tym linkiem.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Marsz Barbarzyńców tak musiało się skończyć


Nietrudno było przewidzieć to, co się stało w Święto Niepodległości podczas marszu, który nie powinien być nazywany tak, jaką miał oficjalną nazwę. To Marsz Kiboli, Faszystów w Kominiarkach, Artura Zawiszy, Roberta Winnickiego, etc.

Sporą zasługą w przebiegu marszu miał ten, którego nie było, a znaleźć go można dzisiaj w Krakowie. Wczoraj kwestionował niepodległość Polski i maszerował do prawdy smoleńskiej tudzież dla pomnika brata zamiast księcia Pepi.

Wczoraj młodzież pisowska obrała sobie Plac Zbawiciela za miejsce, gdzie za dużo było kolorów tęczy LGBT. Dzisiaj tęcza spłonęła.

Partia Kaczyńskiego jest awangardą, która wskazuje cele, a amunicji używają narodowcy, przed którymi niby dał dyla do Krakowa.

To jest ta sama gra na osłabienie demokratycznych władz, instytucji w kraju, aby sięgnąć po władzę, o której się marzy, że będzie leżała na ulicy.

PiS i Kaczyński uprawiają politykę ulicy, a Ruch Narodowy jest barbarzyńcą tejże ulicy. Co może władza? Osądzić? Zdelegalizować?

Ależ to mało. I możliwe, że już niemożliwe. Obrońców znajdą na prawicy, która jest silniejsza niż nam się wydaje. Każde osłabienie Polski i demokracji jest na rękę maszerujących wczoraj i barbarzyńców dzisiaj. Teraz władza musi okazać mądrość, surową i z wizją. Czy ją na to stać?

niedziela, 10 listopada 2013

Młodzież pisowsko-smoleńska na placu Zbawiciela

PiS nie będzie uczestniczyć w Marszu Niepodległości w stolicy, bo przenoszą na jeden dzień stolicę do Krakowa. Partia Kaczyńskiego organizuje alternatywne święta "narodowe", alternatywną stolicę, alternatywne trasy marszów i alternatywny lud "polski" - pisowsko-smoleński.

W wigilię Święta Niepodległości organizuje Święto Pamięci i Marsz Pamięci. Po czym ta pamięć? Pewnie po nieodzyskanej jeszcze wolności. Pamięć wolności in spe.

Na "odcinek wolności" w wigilię święta rzucona została młodzież alternatywnego ludu, która wybrała akurat Plac Zbawiciela, bo nie zauważono tamże obowiązkowych biało-czerwonych barw, ale całą tęczę barw. Dla ludu pisowsko-smoleńskiego to zdecydowanie za dużo. Tęcza LGBT posiada superatę barw, bo wszystkie, a lud od pamięci in spe zna tylko dwie barwy. To w zupełności tym "Polakom" wystarcza.

Tak wybrakowany lud nadaje się na zbiorową kozetkę do psychologa ze szkoły Zygmunta Freuda, który uzmysłowiłby im, dlaczego akurat padło na Plac Zbawiciela. Może psychiatra uświadomiłby, że nie radzą sobie z wielobarwną rzeczywistością, gdyż nie została zagospodarowana przez Jarosława Zbaw Polskę, a przynajmniej plac Zbawiciela.

sobota, 9 listopada 2013

Obłęd z Elbanowskimi i PiS


W piątek (8.11.2013) udało się rządowi uratować reformę szkolną przed zakusami skansenu. Od nazwiska inicjatorów zbierania głosów pod referendum można ten syndrom bojaźni przed cywilizowaniem nazwać syndromem Elbanowskich, polskich bojanowskich lub nawet pisowskich.

Opozycja od razu podjęła grę referendalną. To, co uderza w Donalda Tuska, jest im na rękę. Z mozołem stajemy się nowocześni, wychodzimy z kaftana PRL-owskiego, w którym tkwią liczni bojanowscy Elbanowscy i PiS.

Nie bez powodu wiążę PRL, PiS i bojanowskich Elbanowskich - ciągną Polskę w dół, w znajome zapaszki, w konserwatyzm, bo boją się przyszłości, zmiany, podjęcia ryzyka konfrontacji z nowoczesnością, z najlepszymi.

Referendum wszak nic nie wnosiłoby, byłoby tylko demokratycznym odrzuceniem projektu, który z trudami i ogromnym nakładem sił rodził się w MEN. Referendum wszak nie jest debatą, nie wypracowuje rozwiązań. Tego typu referendum jest dobre w zaawansowanej demokracji i dotyczące cząstkowych rozwiązań, a nie gruntownej reformy, która jest nam dramatycznie w edukacji potrzebna. Nawet ta zaproponowana przez MEN jest za mało radykalna.

Kazimiera Szczuka ocenia, że Elbanowscy dali się wplątać w rozgrywki polityczne. Gdy edukacja staje się polityką nosi znamiona obłędu. Takich widzieliśmy na galerii sejmowej Elbanowskich - obłędnych ludzi z misją bojących się przyszłości. Ich licznym dzieciom (bodaj siedmioro) należy tylko współczuć, że mają rodziców nierozgarniętych. Wykorzystał to PiS, który za pomocą prezesa definiuje się partią obłędną.

piątek, 8 listopada 2013

Ksiądz pedofil ujawniony przez Kościół bez medialnego przymusu


Metropolita łódzki abp Marek Jędraszewski może zyskać w Episkopacie Polski miano liberała. Uprzedził to, co nieuniknione. Okazał się szybszy od mediów, wskazał na jednego wśród swoich pasterzy, że jest podejrzany o przestępstwo pedofilii.

Mam nadzieję, że hierarcha będzie dalej tego się trzymał, bo za ks. Dariuszem Mordaką ruszą reporterzy i dowiedzą się, ile czasu kuria "badała" ten przypadek.

Jeżeli arcybiskup zdecydował się podać dane personalne swego proboszcza "wypełniając wytyczne Episkopatu Polski", to ma niezbite dowody, iż proboszcz "zaspakajał potrzeby dziecka".

Czy za abp. Jędraszewskim pójdą inni biskupi? Obawiam się, że wielkość wysypu duchownych, którzy są oskarżeni o czyny złamania "szóstego przykazanie Dekalogu z osobą niepełnoletnią poniżej osiemnastego roku życia", może być dla wiernych nie do strawienia.

Jakkolwiek będzie, abp Jędraszewski stanął na pierwszej linii frontu katolickiego "mea culpa", nie jest to obrona, bo nikt Kościoła nie atakuje, ponieważ od środka się psuje.

Tę gangrenę można leczyć na wiele sposobów, a są nimi otwarcie archiwów, zadbanie o pokrzywdzonych przez takich ks. Mordaków, zadośćuczynienie ofiarom.

Jeżeli abp. Jędraszewski powiedział "a" bez przymuszania medialnego, to niech powie "be". Wówczas i abp Józef Michalik przestanie kręcić z "lgnięciem".

Ale taka jaskółka abp. Jędraszewskiego w tej kwestii jeszcze wiosny nie czyni. Do oczyszczenia droga daleka.

O tym dlaczego tak się stało - link.

czwartek, 7 listopada 2013

Ewa Stankiewicz - heroina naćpana patriotyzmem


Ewa Stankiewicz ma nie lada zadanie, aby zostać heroiną prawej strony sceny politycznej. Tłok wśród tych heroin niemożebny. Stankiewicz wyrasta na polską Marsylianką a rebours, a może nawet Polkę galopkę. Kojarzyłem ją raczej z Gazetą Polską, dla której to gazety z zapamiętaniem patriotycznym kręci dokumenty. A Kluby Gazety Polskiej z odczyniającym poloneza Tomaszem Sakiewiczem przecież czmychają do Krakowa, bo narodowcy w Warszawie szykuję imprezę 11. listopada na 50 tys. chłopa.

Mogę się jednak mylić, Stankiewicz jest bardziej patriotyczna niż nam się wydaje, bo w klipie zaprasza na Marsz Niepodległości, że jej odpowiedniczka Marie de France ze swoim heroizmem powinna zapaść się pod ziemię. Ewa de Pologne, Polka galopka, to krystaliczna heroina, czysty wywar heroizmu, nie pęka, ćpa ten patriotyzm pełną piersią, oto stwierdza: "Władza w Polsce ma krew na rękach. Szuka pretekstu do rozlewu krwi".

Tymi słowami zachęca do Marszu Niepodległości. Nie boi się utraty krwi ta Polka galopka, Ewa de Pologne. Prezydent Bronisław Komorowski, który też będzie uczestniczył w marszu - ale nieco innym - w marszu władzy, winien Ewie de Pologne, która się nie pęka, nie lęka "rozlewu krwi", przyznać order Najbardziej Honorowego Krwiodawstwa dla Patriotyzmu. Nie wiem, czy taki medal jest. Jeżeli nie ma, to PCK dla Polki galopki powinien szybko ustanowić.

Mam nadzieję, że marszu nie będzie filmował Stefan Niesiołowski i się z heroiną nie poszarpie, ani nie zada jakiegoś głupiego pytania. Szkoda byłoby, aby rozlała się krew Ewy de Pologne.

Komentarz do tego oto newsa.

O Hofmanie nielocie w TOK FM - moje


Wpis mój na portalu TOK FM - link.

środa, 6 listopada 2013

Nielot Hofman o orłach jako takich i czekoladowym

Adam Hofman orłem intelektu nigdy nie był, ale ma to coś (nie mam na myśli penisa, którym chciał się chwalić), co mimo wpadek, powoduje, że szef go trzyma u siebie na wizerunkowej posadzie.

Wyraził się rzecznik PiS o 11 listopada: "Dla mnie 11. listopada to m.in. Lech Kaczyński, a nie czekoladowy orzeł".

Rozumiem - skrót myślowy. Lech Kaczyński nie zginął 11. listopada - a 10 kwietnia, nie on sam a 95. innych Polek i Polaków.

11. listopada - wg tego skrótu - to także Bronisław Komorowski, Donald Tusk, Jarosław Kaczyński i ja (podkreślam jeszcze raz: ja) - którzy nie zginęli (polegli) pod Smoleńskiem.

A bez skrótu myślowego 11. listopada jest świętem wszystkich Polaków za sprawą Józefa Piłsudskiego, Romana Dmowskiego, Ignacego Daszyńskiego, etc.

Wszystkich Polaków, którzy przyznają się do tego, że są Polakami. My, wszyscy tworzymy Polskę, dodajemy cząstkę swoją do jej dobra. Lepszą, gorszą. A co dodał Hofman, oprócz uzyskania dobrej pensji dla siebie i synekury dla żony w KGHM?

Czekoladowy orzeł jest zdecydowanie lepszy niż publiczne wypociny Hofmana na temat orła. Na razie Hofman mimo tego "coś" jest nielotem, a czekoladowy orzeł uruchamia wyobraźnię i podniebienie smaku.

Lepiej mieć smak, niż mniemanie, że ma się to "coś". Hofman tymczasem mógłby udać się na lekcje retoryki, to "coś to za mało, aby gaworzyć o orłach.

Więcej o wypowiedzi Hofmana pod tym linkiem.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Abp Józef Michalik pozwany przez Małgorzatę Marenin


Może swawola intelektualna abp. Józefa Michalika zostanie przerwana pozwem Małgorzaty Marenin, prezeski stowarzyszenia Stop Stereotypom. Jest zarazem kobietą po rozwodzie i wychowuje samotnie dziecko. Marenin pozew skierowała do Sądu Rejonowego Wrocław-Śródmieście, bo dotyczy wypowiedzi abp. Michalika we Wrocławiu.

Osoba publiczna, jaką jest Michalik, stygmatyzowała i obarczyła ją i jej dziecko rozplenianiem się pedofilii wśród kleru. W pozwie prezeska i matka Marenin zarzuca abp. Michalikowi, że przerzuca na nią odpowiedzialność za pedofilię w Kościele, pisze: "za tę plagę na rozpadające się rodziny jest dla mnie szczególnie bolesne".

Swawola intelektualna hierarchy Kościoła może być spowodowana, że zanim arcybiskup pomyśli, nieuformowana myśl opuszcza jego usta. Ale czy to może być linia obrony w kontekście tego, że Michalik stale się wypowiada w kazaniach z ambony, które stają się łupem medialnym w kraju, a także cytuje go świat.

Nie będę zgadywał, co sąd może obywatelowi Michalikowi zalecić, nakazać. Marenin w wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej" odnosi się także do innych słów abp. Michalika, a dotyczą one feministek, pozywająca zauważa, że nie dość, że dzieci są obarczane plagą pedofilii w Kościele to także "działalność ruchów kobiecych w obronie praw kobiet jest przyczyną przestępczości pedofilskiej".

Swawola abp. Michalika jeszcze nie zdążyła obarczyć wszystkich pedofilią wśród kleru. Na razie współodpowiedzialnymi hierarcha nie uczynił filatelistów, górników dołowych i jeszcze kilka grup zawodowo-społecznych, ale znając częstotliwość jego wypowiedzi, mogą oczekiwać stygmatyzowania, iż są odpowiedzialnymi pedofilii kleru.

Marenin od abp. Michalika nie oczekuje za dużo ledwie odebrania mu racji, a sobie przywrócenia godności, oraz zapłaty 2 tys. zł tytułem nawiązki na rzecz Fundacji Centrum Praw Kobiet.

Ta sprawa może być bezprecedensowa, bo nakaże hierarchom, aby nie otwierali ust przy byle myśli, aby nie oskarżali innych za swoje przestępstwa. Kościół do tej pory nie obowiązuje zasady: nabroiłeś, dokonałeś przestępstwa, musisz to odpokutować odsiadką w więzieniu, grzywną, zadośćuczynieniem.

Najwyższa pora, aby ci nieodpowiedzialni ludzi nie dopuszczali się aktów swawoli seksualnej i retorycznej.

O treści pozwu więcej tutaj.

niedziela, 3 listopada 2013

Czy Franciszek nałoży kobiecie na głowę kapelusz kardynalski?

Prasa anglosaska spekuluje, iż Franciszek do godności kardynała może wynieść kobietę, co w Kościele byłoby rewolucją, naruszeniem zmurszałych fundamentów i ścian do tego stopnia, że dwa tysiące lat dziejów mogłoby się zachwiać w posadach, na jakich Kościół był wznoszony.

Papież Franciszek, gdy jeszcze był kardynałem, a w Watykanie wakowało miejsce po Benedykcie XVI, orzekł, iż "Kościół jest chory". Spodziewać się można po nim wiele w sferze administrowania Watykanem, ale nie w doktrynie.

Niemniej kobieta wśród decydentów to nie doktryna, lecz naruszenie najbardziej patriarchalnej instytucji władzy w Europie. Kościół, który tak dobrze dwa tysiące lat temu zaczynał, niestety tyle samo czasu trwa jego znieruchomienie. Zdążył solidnie skamienieć, stać się opoką, skałą coraz bardziej nadkruszoną - i bez przyszłości.

Kobieta wśród kardynałów - kadynalka? - dałaby na jakiś czas impet Kościołowi, pozwoliłoby to weryfikować doktrynę katolicką, uwspółcześniać ją. Podobno już Jan Paweł II proponował kapelusz kardynalski Matce Teresie z Kalkuty, ale nie wyraziła zgody.

O kobietach w gronie decydentów w Watykanie na razie spekuluje niewielu. Dopuszcza taką możliwość znajomy Franciszka, były jezuita. Nieśmiało pisze o tym, powołując się na okrętkę z JP II i Matką Teresą kardynał Michael Nolan.

Na razie te wieści rozchodzą się wśród Anglosasów, dla których kobieta przy ołtarzu stała się codziennością. Franciszka stać na taki krok. Kościół nadal byłby chory, lecz druga płeć wniosłaby nadzieję na jego względne uleczenie. Na agendzie z automatu znalazłby się celibat i inne nowocześniejsze osiągnięcia społeczne, na które Kościół ma tylko kropidło, ale żadnych argumentów.
Więcej tutaj.

sobota, 2 listopada 2013

Przed Karnowskimi i Kaczyńskimi należy pilnować Polski. Zgnoją i zohydzą nam ojczyznę


Patałachy Karnowskie nowy numer swojego tygodnika "wSieci" przyozdabiają Lechem Kaczyńskim, fatalnym politykiem i takimż prezydentem, który odpowiada za zabicie 95 ludzi plus swoje unicestwienie - pod Smoleńskiem.

Dzięki temu, że zmarł, nie odpowie Kaczyński przed sądem, lecz zrobi to przed historią, a będzie dla tego człowieka bezlitosna. Dwója, lufa, spadaj, dziadu! - takie będą wyroki.

Kaczyński - polityk katastrofa.

Wartość plastyczna okładki "wSieci" - jak to u Karnowskich - żadna. Czysty kicz. Czyżby w Polsce nie było plastyków? Ba, nikt porządny z nimi nie chce współpracować.

No, a z Piłsudskim to nadużycie. A mój apel jest następujący: Polacy, pilnujcie Polski przed Karnowskimi. I apel branżowy: pisarze i dziennikarze! Pilnujcie języka polskiego przed kulawą i zakłamaną polszczyzną Karnowskich.

piątek, 1 listopada 2013

Gest Kozakiewicza bp. Dydycza

Bp Antoni Dydycz dał odpowiedź, jak Kościół będzie współpracował z instytucjami państwowymi - w tym z organami ścigania - oraz ze stowarzyszeniami, jak niedawno zarejestrowane "Nie lękajcie się", w sprawie pedofilii we własnych szeregach.

Bp Dydycz czuje pismo nosem, co się święci. Chronienie pedofilów w zakrystiach i przerzucanie ich do innych parafii - skończyło się. Ofiary księży zaczynają zrzeszać się, mówić o tych przestępstwach kleru i dochodzić zadośćuczynienia. Skrzywdzono ich, ale hierarchowie Kościoła bronią się na wiele sposobów. Najpierw zaczęli od michalikowego "dziecko lgnie" do księdza i z tego powodu pasterz zostaje pedofilem.

W święto Wszystkich Świętych bp Dydycz fundnął nową strategię "telewizyjnego Mateusza". W liście pasterskim drohiczyński biskup pisze na uroczystość Wszystkich Świętych (ładne sobie święto wybrał hierarcha): "Nie można naciskać na duchownych, by byli współpracownikami świeckich instancji". Może wszyscy święci przyjmą to do wiadomości. Wątpię, czy przyjmie społeczeństwo, które się organizuje, aby wyplenić pedofilię kleru (co zdaje się nie jest takie oczywiste), przede wszystkim: chronienie pedofilów przez zwierzchność, w tym bp. Dydycza.

Hierarcha ten powiedział: nie. Pewnie dotarła ta wiadomość do członków stowarzyszenia "Nie lękajcie się". Pomijam kwestię, iż bp Dydycz pedofilię nazwał grzechem. To przecież bagatelizowanie pedofilii, która nie tylko jest przestępstwem, ale ofiara duchownego pedofila zostaje na zawsze skrzywdzona, jej wnętrze - a jak Kościół chce: dusza - wykrzywione, zdeformowane. Jak nazywa się tych, którzy krzywdzą duszę, czyli kradną (podstępem zawierają z nią nieczysty cyrograf)? - każdy sobie dopowie, bo to znany z kultury chrześcijańskiej figuratywny znak zła.

Bp Dydycz jako oglądacz seriali telewizyjnych wymyślił strategię: "ojca Mateusza": "Ojciec Mateusz ma wyjątkowy talent w docieraniu do przestępców, ale nigdy nie przekazuje informacji o jakimś sprawcy nawet swemu przyjacielowi, policjantowi Mieczysławowi".

Czyli do nas "Mietków", przede wszystkich do stowarzyszenia "Nie lękajcie się" powiedział: "Mietki, możecie sobie dochodzić prawdy, a ja, bp Dydycz pokazuję wam gest Kozakiewicza".

Bp Dydycz niezwłocznie powinien zostać scenarzystą, mianowicie jego przyjaciel o. Tadeusz Rydzyk ogłosił dla TV  Trwam na multipleksie (ma cyfrowo ta telewizja nadawać od kwietnia przyszłego roku) konkurs na dwa scenariusze telenowel. Jeden konkurs o tematyce historycznej, a drugi - współczesnej. Biskup wie, jak zachować wartości chrześcijańskie (wymóg konkursu), wie, jak zachować arkana narracji - docieranie do przestępców - bo tych przestępców ma w swojej kurii, zna ich z autopsji.

Wróżę bp. Dydyczowi karierę w popkulturze. Narodził się talent. No, proszę! Piszesz list pasterski i okazuje się, masz talent. Kościół - to literacka kuźnia. Jak bp Dydycz się postara, to statuetka Nike może być jego.
Więcej o liście pasterskim Dydycza przeczytasz tutaj.

czwartek, 31 października 2013

Pedofilia wśród katechetów - MEN zbiera informacje


Ministerstwo Edukacji Narodowej musi zbierać informacje o pedofilach wśród szkolnych katechetów. A że duchowni w większości przypadków są katechetami, odbierane to jest jako kolejna odsłona walki z Kościołem.

Tak interpretują media o. Rydzyka, jak na ilustracji wyżej: Radio Maryja. Zażądał tej informacji od MEN Twój Ruch Janusza Palikota. Oburzone tym jest PiS, które w Parlamencie zawiązało zespół do przeciwdziałania ateizacji Polski.

Twój Ruch wyszedł z logicznej przesłanki: kapłan pedofil będzie za wszelką cenę dążył, aby mieć do czynienia z dziećmi i młodzieżą. Odsetek pedofilów wśród katechetów z pewnością jest większy, niż wśród innych zawodów i nauczycieli.

Duchowni mogą być w popłochu. Bije ich to po kieszeni, a przyrodzenie trzeba wziąć we własne ręce i zadowalać się namiastką stroną pornograficznych (czytaj więcej).

środa, 30 października 2013

Kozak lewicy Ikonowicz w więzieniu rozpoczyna głodówkę


Ślepa sprawiedliwość przyszła po Piotra Ikonowicza i wrzuciła go w kazamaty na 90 dni. Gdyby trzymać się litery prawa, Ikonowicz powinien nawet uwięzienie mieć już za sobą, lecz nie jesteśmy bezdusznymi paragrafami, a w każdym razie nie powinno to dotyczyć Ikonowicza, który jest w życiu publicznym postacią niesforną, nie dającą się zaszeregować w aparaty partyjne, choć sam próbował w różnych partyjkach być, tworzyć je. W tym sensie Ikonowicz nie jest przygotowany do polityki, to ktoś od niej odstający. Wypowiadający posłuszeństwo. Trudno go na scenie politycznej pozycjonować, przypisuje sobie go ostatnio Twój Ruch (Ruch Palikota), ale i do niego nie pasuje.

Ikonowicz to kozak lewicy. I za to kozactwo musi zaliczyć kiblowanie przez trzy miesiące. A nie musiał tego robić, gdyby pochylił kark i odbębnił prace społeczne. Gdyby zgłosił się, gdzie trzeba, gdzie te godziny odfajkowują, pewnie by machnięto ręką: zaliczone. Ale duma kozaka lewicy mu nie pozwoliła, bo był ukarany za pomoc eksmitowanym w roku, którego już nikt nie pamięta, 2000. Kamienicznik za fraki eksmitował starszych ludzi, a że trafił na Ikonowicza udzielającego potrzebującym pomocy, spotkał się z podobnym odzewem: za fraki. Zaskarżony Ikonowicz przegrał sprawę - i stąd ten wyrok.

Wlać ducha sprawiedliwości do prawa - nie mylić z pewną partią - miał szansę prezydent RP Bronisław Komorowski, dla którego akt łaski to tylko parafa na dokumencie, nawet nie zauważyłby, że to 150. parafa tego dnia. Uzasadnienie napisaliby pracownicy kancelarii, Komorowski mógłby wygłosić nawet krótki spicz, ale zadrżała mu rękę. Dosłownie: zadrżała. Zawiódł prezydenta też instynkt społeczny,bo Ikonowicz to towarzysz z opozycji, z ław poselskich, wszak zna kozactwo Ikonowicza. Musi mieć świadomość, że jest ono bezinteresowne, w każdym razie nie ma takich znamion polityczności, jak z innymi postaciami w polityce bywa.

Ikonowicz na taki obrót sprawy był przygotowany, bo ledwie został wrzucony do kazamatów, ogłosił głodówką i to z konkretnym celem. Do głodówki trzeba się przygotować, przystępując do głodówki trzeba mieć tego ducha sprawiedliwości poukładanego, zharmonizowanego z determinacją i celem głodówki. A cel jest podobny do eksmisji z 2000 roku, gdy kamienicznik otrzymał pięknym za nadobne. Ikonowicz domaga się wprowadzenia pięcioletniego moratorium na wykonywanie eksmisji na bruk. Głodówka jest bezterminowa, więc Ikonowicz w kazamatach będzie utrapieniem. Bo kto to moratorium miałby wprowadzić? Prezydent i premier mogą się zapytać: dlaczego mamy to robić, bo Ikonowicz protestuje głodem?. Bezterminowa głodówka przez 90 dni. Głodujący kozak lewicy, więzień wolności, może Komorowskiemu odbić się na czczo. I nie będzie to duch prawa, ani sprawiedliwości.

Demokracja, wersja: Platforma Obywatelska


wtorek, 29 października 2013

PO - jako pośredniak pracy dla klasy wyższej


Korupcja polityczna w PO niewątpliwie zaszła. I wcale nie dotyczy tylko Jacka Protasiewicza, ale i jego przeciwnika, Grzegorza Schetyny.

Uświadamia ona, że partia - nie tylko wszak PO - służy jako pośredniak pracy dla wyższych sfer. Ten pośredniak wspomaga demokratyczne procedury.

Paweł Graś odżegnuje się wprost, gdy przytacza przykład, jaki to odporny jest na korupcję. Przyszedł do niego działacz w poszukiwaniu pracy, a rzecznik PO powiedział mu: "Chłopie, to nie jest biuro pośrednictwa pracy".

Ujawnione taśmy świadczą, że niestety jest. Po pierwsze, przyszedł petent, jak do pośredniaka. Pomylił tylko piętra. Po drugie, jego curriculum vitae nie przekonało Grasia, więc został odesłany niżej. A po trzecie, nie był delegatem na zjazd struktur dolnośląskich.

Edward Klimka był delegatem i miał do tego to szczęście, że do niego przyszedł pośredniak pracy w postaci posła PO Norberta Wojnarowskiego. Klimka jednak załatwił sobie pracę w innym pośredniaku, Grzegorza Schetyny - i robił tylko za wabika.

Tak budowana demokracja partyjna przekłada się bezpośrednio na demokrację jako taką. Dlatego opozycja robi wszystko, aby znaleźć się w tak komfortowej sytuacji, jak PO. PiS - i nie tylko - za władzą cieknie ślinka i aż wyje z braku koryta.

Jeżeli nie po myśli Schetyny będzie decyzja zarządu PO - powtórzenia zjazdu dolnośląskiego - to podobne korupcyjne przewałki mogą tymczasem być zamrożone i spoczywać w sejfie pośredniaka, czekać na odpowiedni moment.

Bezrobocie w klasie wyższej jest większe niż normalnie, bo petenci kwalifikacji często nie mają, ale mają mniemanie i nawyki klasy wyższej.

poniedziałek, 28 października 2013

Prokuratura na klęczkach pyta Watykan o abp. Wesołowskiego


Jak kulawe jest państwo polskie w stosunku do Watykanu pokazuje sprawa abp. Józefa Wesołowskiego, podejrzanego o przestępstwo pedofilii, którego dopuścił się w Dominikanie.

Śledztwo prowadzi prokuratura warszawska. Właśnie został przez Prokuraturę Generalną wysłany wniosek o pomoc prawną - co na tym etapie śledztwa jest normalne - jednak co innego zgrzyta w treści pisma. Mianowicie prokuratorzy pytają o ewentualny status dyplomatyczny hierarchy (był w Dominikanie nuncjuszem) oraz obywatelstwo.

Zatrzymajmy się na chwilę. Nawet jeżeli Wesołowski był pod immunitetem, to on nie chroni przestępstw, a jedynie działania dyplomatyczne i swobodę poruszania się na terenie danego kraju. Prokuratura takie sprawy sama powinna zbadać, dzisiaj arcybiskup nie jest chroniony immunitetem, bo znajduje się w miejscu pracy w Watykanie.

Wesołowski ma obywatelstwo polskie, gdyż duchowni się go nie zrzekają, Watykan na to nie pozwala. Prokuratura pyta, czy Watykan dopuszcza możliwość ekstradycji? To jest niepojęte, że państwo polskie do tej pory nie uregulowało takich prawnych zobowiązań. Kościół w kraju to potęga, więc tym bardziej umowa prawna - nie chodzi wszak o konkordat - dotycząca prowadzonych śledztw w sprawie i przeciw osobie winna być rutyną.

Curiosum jest zapytanie, czy hierarchę chronił immunitet dotyczący seksu z osobami poniżej 15. roku życia. Watykan może sobie wprowadzać nawet taką ochronę, ale przebywając w danym kraju wysłannik podlega sankcjom prawa tego kraju, gdy je złamie.

Choć w wypadku Watykanu z ochroną dyplomatyczną może być różnie, bo prawo może być naturalne, zwyczajowe, albo dekretowane. Przecież Watykan nie ma prawa stanowionego przez ciało ustawodawcze, a więc nie jest znane publiczności z zewnątrz.

Prokuratura zbyt drobiazgowo pyta Watykan. Świadczy to, że nasi prawnicy do pedofilii abp. Wesołowskiego podchodzą na kolanach. Prokuratorzy pisali ten wniosek na klęczkach. Niespecjalnie można im się dziwić, gdyż politycy i spora część władzy znajduje się w tej samej pozycji do tubylczego kleru.

niedziela, 27 października 2013

Demokratura Kaczyńskiego i wampiryzm Karnowskich


Jarosław Kaczyński znalazł miejsce dla elit. W podwarszawskich Błoniach powiedział, że elity trzeba trzymać we właściwym miejscu, czyli na marginesie".

Znaczy się: będzie rządzić hołota. Nie będzie więc demokracji, będzie demokratura. Na czele jej stanie kreatura.

Demokratura ucieka Kaczyńskiemu. Sondaż TNS Polska zaskakuje, lecz powraca do normalności. Platforma wysforowała się hen przed PiS, 41 do 32 punktów procentowych.


Dlaczego się tak dzieje? Dał odpowiedź Leszek Miller: "Dobry rezultat PO to wynik pracy Antoniego Macierewicza, który co jakiś czas ogłasza zlot rozmaitych wampirów".

Wampiry żurnalistyczne Karnowscy wyszperali zdjęcia ze Smoleńska, na którym Donald Tusk zaciska pięści, a Władimir Putin patrzy na niego sceptycznie.

Ta okładka tak "wstrząsnęła" wampirem Karnowskim, iż pyta: "Dogadani?" Wampiry wszystko widzą przez krew. Wysysają ją z Polaków. Żywią się złem.

Demokraturę i wampiryzm hołoty - to ma do zaproponowania prawica IV RP.

sobota, 26 października 2013

Schetyna schodzi, ale nie odchodzi


Grzegorz Schetyna wypadł z rezerw. Dotychczas uchodził w Platformie za drugiego po Donaldzie Tusku, choć nie grał w pierwszym składzie. Jego paka trenowała na bocznym boisku, aby w sprzyjających okolicznościach przejąć stery w partii.

Przegrawszy na Dolnym Śląsku, w mateczniku, z Jackiem Protasiewiczem, człowiekiem Tuska, Schetyna będzie walczył o przetrwanie w PO.

Pozostają jego ludzie w ważnych regionach na Mazowszu i Wielkopolsce. Ale i to nie jest pewne, bo wypadnie z zarządu partii, więc puzzle wewnątrz PO ułożą się bez udziału rąk Schetyny.

Były wicepremier i marszałek Sejmu zbyt grał na osłabienie Tuska, aby teraz liczyć się z jakimś kołem ratunkowym. Platforma jest osłabiona sondażowo, musi przestać zajmować sobą. Radykalnie przeciąć wrzody korupcji, które w kilku regionach dotarły do opinii publicznej.

Wizerunkowo nie być tak silnie kojarzona z dobrem partyjnym, a przede wszystkim z lokalnym. Zdaje się, że to zadecydowało o wygranej Protasiewicza, którego bronią była otwarta współpraca z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem.

Schetyna schodzi z linii politycznego rażenia, ale nie odchodzi. Kadry PO nie są zbyt silne, co wydatnie okazało się w chwilach kryzysu sondażowego. Potrzebuje świeżej krwi, wymiany pokoleniowej, aby liczyć na wygrane w wyborach, których festiwal rozpocznie się za rok. Schetyna musi poczekać, ma najlepszy życiorys władzy w PO po Tusku.

Czekamy na posunięcia Tuska, który może lepiej spożytkować swoją silniejszą pozycję w PO dla dobra niepartyjnego, nie tylko administrowanie krajem, ale dla nas wszystkich, bo za załomem czyha PiS.

piątek, 25 października 2013

Tusk bierze na siebie ciężary. Czy im podoła?


Tajemniczo i groźnie zabrzmiały słowa Donalda Tuska o "upiornym zachowaniu, jakie wytworzył PiS z Macierewiczem na czele".

A jeszcze groźniej: "zrobili rzecz straszną i powinni wziąć za to odpowiedzialność". Premier zapowiedział, że "prawdopodobnie przekaże polskiej opinii publicznej taki uargumentowany i dłuższy wywód na temat historii śledztwa smoleńskiego i tego, co z tą sprawa zrobił zespół Macierewicza i prezes Kaczyński".

Piszę "groźnie", bo do tej pory Tusk był nazbyt miękki. Macierewicz, a jeszcze bardziej Kaczyński walili w niego, jak w bęben. Polacy oglądali się na prawo i lewo, dlaczego premier nie potraktuje z kolei ich, jak bębnów.

Niby opozycja ma prawo do krytyki, ale zarzuty smoleńskie to nie krytyka, to wyssane z nienaukowego palca (bez dostępu do dowodów i bez kompetencji) snucie teorii spiskowych i wybuchowych.

Tusk zatem bierze się do roboty w kwestii smoleńskiej, a co z rządzeniem - chciałoby się zapytać. Wystartowała witryna internetowa zespołu Macieja Laska. Lecz to będzie zdecydowanie za mało.

Jak sobie premier wyobraża dłuższy wywód na temat historii śledztwa smoleńskiego? Jako przemówienie sejmowe? Jeżeli tak - to Macierewicz tylko na to czeka. Jego osoba zostanie doceniona, on staje w centrum uwagi. Skończy się to na pojedynkach na słowach, kolejnych pomówieniach i donosach do prokuratury.

Smoleńsk zatruł życie publiczne i przewietrzenie z tego fetoru nie będzie możliwe za pomocą jednorazowego, nawet dłuższego wywodu. To praca na lata. Zasmrodzić przestrzeń debaty jest bardzo łatwo, wpuścić do niej powietrze do oddychania rzeczywistymi problemami, aby Polacy emancypowali się - nie jest tak łatwo.

Czarno to widzę. Smoleńsk na agendzie i to za sprawą wkurzonego premiera. A może dać temu pokój na tak wysokim szczeblu. Niech Lasek odkręca. Przyzwyczailiśmy się do tego fetoru smoleńskiego, do obecności w tych ingrediencjach Macierewicza i Kaczyńskiego.

Z drugiej jednak strony istnieje groźba - i to coraz bardziej realna - powrotu ich do władzy, a wówczas Smoleńsk zawładnie całym życiem publicznym. I tak źle i tak jeszcze gorzej. Tusk bierze na swoje barki ciężary. Zwykle dawał sobie radę, oby go nie przerosły.

Gdy pomyślę, że nie podoła... No, właśnie - co będzie, gdy nie podoła? Kto powstrzyma Kaczyńskiego i Macierewicza?

A może jest tak, jak da się zauważyć u polityków innych partii: jakoś to będzie. Te "jakoś" to bardzo po polskiemu. Kiedy wreszcie będzie zwyczajnie: po polsku?

czwartek, 24 października 2013

Czterej muszkieterowie Macieja Laska


Pan Janusz Czapiński zrzekł się immunitetu autorytetu profesora, ale rozumiem, że nie oddał mandatu rozumu. Zrobił to, bo zszargali autorytet takie tuzy zza oceanu, jak profesor bez mandatu Chris Cieszewski. Przyszedł czas na orkę dla Macieja Laska i pozostałych Syzyfów z jego zespołu, którzy nareszcie stworzyli stronę internetową faktysmolensk.gov.pl dla swojej lotnej brygady, aby rozbrajać wybuchowe smoleńskie brednie Macierewicza. A te zdążyły zdemolować wspólna przestrzeń publiczną i uszkodzić trwale na rozumie niejednego Polaka.
Lepiej późno ratować Polskę przed demolką, aniżeli pozwolić, jak Macierewicz stanie się ważną osobą w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Macierewicz zresztą nie musi stwarzać strony, ma na takich portalach, jak niezalezna.pl i wpolityce.

Tam już dają odpór. Oburzają się, że za publiczne pieniądze. Komisja Jerzego Millera też była za publiczne pieniądze. Zapominają, że zespół parlamentarny Macierewicza działa także za publiczne pieniądze.

Z taką zdemolowaną publicznością muszą walczyć czterej muszkieterowie Laska.