Janusz Palikot do szczętu chce zeszpecić przestrzeń publiczną. Ściga się z własnymi marami za pomocą zmor o innych. A dlaczego? Bo Palikot i jego Ruch, pardon: Twój Ruch, chce dobrze. Donald Tusk miał rekonstrukcję, a Palikot chciał wejść na konstrukcję z pieśnią na ustach "Mój ci Ruch, och mój".
Tak mniej więcej szpeci się Palikotowi, bo nie inaczej odczytuję zamiar wywieszenie billboardu na placu Konstytucji w Warszawie. Nie przechodziłem tamtędy - nie widziałem nie wywieszonego billboardu.
Polityka w wydaniu Palikota przypomina mi szpecenie Antoniego Macierewicza. Dał przykład Palikot, Macierewicz może zechcieć zapowiadać na podobnym billboardzie film Anity Gargas o Smoleńsku: "Prawda zwycięży".
PiS ma trochę większą siłę przebicia niż Palikota Twój Ruch i może wywiesić za pomocą wprawionych "krzyżowców" (zrobiwszy kordon, przez który nie przeciśnie się żadna policja) smoleńską prawdę.
Nigdy dość szpecenia wspólnej przestrzeni. Wszystko w imię prawdy i czystości w polityce. Rozumiem, że Palikot jest rozgniewany na "syna Millera, żonę Adama Hofmana i kolegów Donalda Tuska", bo tak wynika z prawdy outdoorowej czystości Palikota.
Palikot jest nieskażony, jak cepelia. Otwiera usta, a z nich wypada "ą,ę", proszę, przepraszam, oto moje konto na Cyprze. W Twoim Ruchu jest jeszcze kilku rozsądnych ludzi (tak myślę; nie byłem), więc niech transferują się, gdzie mogą.
Transferuj się, twój ruch pośle Twojego Ruchu, bo Palikot pogrąży was w zerze absolutnym (brr... jak w tej urnie wyborczej zimno).
WIĘCEJ TUTAJ >>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz