czwartek, 28 lutego 2013

Szczujnia rozpycha się, bo jej na to się pozwala


Wojciech Maziarski portal wPolityce.pl nazwał szczujnią, co jest spostrzeżeniem trafnym, acz nie tak oryginalnym.

Przed pisaniem spojrzałem jeszcze raz na ten portal, a na nim ani jednego materiału, który wchodziłby w spór na argumenty, idee. Żadnego materiału, który byłby opisem jakiegoś faktu, niezgodą z faktem, ale podważaniem go merytorycznymi argumentami.

Ten portal to zwekslowana nienawiść do obecnego  rządu, wyboru większości Polaków, bez żadnego wysiłku intelektualnego podporządkowany jednemu wyborowi personalnemu w polityce.

Maziarski nazywa to szczujnią. Wolę krótszy rzeczownik z tej samej rodziny semantycznej: szujnia. A kto przebywa w takim przybytku zaprzańców? To pytanie z okresu I Rzeczpospolitej. Zaprzańcy i szuje.

Kimkolwiek właściciel portalu jest - Jacek Karnowski - świetnie charakteryzuje się w krótkim materiale, który w tej chwili jest opublikowany. Redaktor pisze o Dniu Wyklętych i mających się odbyć tego dnia (1 marca). I co takie pisze? Otóż: wyklęci mieli "umiłowanie ojczyzny ponad wszystko", zaraz Karnowski dodaje: "a więc wartości, jakby się premier Tusk słownie nie gimnastykował, skrajnie przeciwne i od teorii i od praktyki obozu władzy" (interpunkcja Karnowskiego).

Jeszcze lepszy passus pada w zdaniu dalej: "... gdyby nie wsparcie zewnętrzne dla wewnętrznych Moskali, gdyby nie dominacja medialnych Gwiazd Śmierci nad naszą Polską..." Itd.

Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić metaforę: gwiazdy śmierci - i to pisaną z dużych liter. Maziarski pisze: szczujnia. Stawiając tezę, iż za zadymami narodowców, które zakłóciły wykłady prof. Magdaleny Środy i Adama Michnika stoi szczujnia wPolityce.pl, a sprawcy tych zajść są znani J. Karnowskiemu.

Odwołane zostało na UG spotkanie z Robertem Biedroniem, bo wypuszczonych sił przez szczujnię przeraził się rektor gdańskiej uczelni.

A czego w Dniu Wyklętych (1 marca) boi się szef Galerii BWA we Wrocławiu, że odwołał pokaz filmów słowackiego artysty, Tomasa Rafy, dokumentującego ruchy nacjonalistyczne (szczujne)?

Maziarski "apeluje" do sił porządkowych (policji), aby dały odpór tym zakłóceniom endeckim inspirowanym przez szczujnię. Ale może dojść, iż każda impreza, która nie jest gloryfikacją brunatności, spotka się z zadymą robioną przez narodowców.

Każda impreza może być odwołana, bo nie dostała glejtu od narodowców i nie zostało zaakceptowane przez szczujnię.

Przed "występami" narodowców, przed szczujami potrzeba nie ochrony policji, a elementarnej odwagi - przyzwoitości. Nie spacyfikują wszystkich imprez.

Szczujnia jest robiona przez szczujów, którzy są charakterologicznymi szujami.

środa, 27 lutego 2013

Czy kler ma świadomość, że sra we własne gniazdo?



Coraz bardziej wątpię, czy duchowni mają w głowie to, co winni mieć? Szare komórki.

Mają tam może coś, ale tego nie można nazwać rozumem.

W "Tygodniku Powszechnym" o. Ludwik Wiśniewski nazywa to wprost: "O. Rydzyk judzi i rozbija państwo, a niektórzy biskupi manipulują autorytetem papieża".

Czort z Kościołem, Rydzyk rozbija Polskę wespół z PiS. Bo mu się chce - kasy, władzy i Sobeckiej.

Kler robi w swoje gniazdo, największe kloce stawia Rydzyk.

wtorek, 26 lutego 2013

Kaczyński jako oborowy wg posła PiS Witolda Czarneckiego




Poseł PiS Witold Czarnecki mógłby publicznie się nie odzywać. Posłować, czyli palcem naciskać przycisk "nie", gdy Donald Tusk zgłosi jakiś projekt ustawy. Do tego świetnie się nadaje i takie używanie przycisku świetnie mu idzie. Nie wypadł z łask prezesa Kaczyńskiego od początku jego działalności politycznej. To także mu świetnie idzie. Jest w partii prezesa od samego początku, najpierw w PC, obecnie w PiS.

Czarnecki czasami jest obecny w regionalnych mediach i wypowiada się tak, jak na portalu WirtualnyKonin.pl. Dawno byłby na językach mediów, gdyby gdzieś centralnie go zapraszali, ale wypowiada się na prowincji i wypowiada, jak wypowiada.

Jego wypowiedzi o kobietach, a ta jest związana z Konińskim Kongresem Kobiet są standardem w środowiskach, w których się porusza. Nie są to jakieś szczególne peregrynacje. Ot, koledzy z PiS, dojazdy do Kaczyńskiego i na Wiejską, skromne spotkania z wyborcami i nasiadówki na zebraniach PiS. Oraz uczelnia politechniczna, na której wykłada.

Czarnecki nie zmienił się od zawsze, a znam go od zawsze, tzn. od początku, gdy uczęszczał na zebrania partii Kaczyńskiego. Najpierw był nikim, inni się wykruszali, a on trwał i dotrwał posła, acz takiego z tylnych ław.

Siłą wytrwałości i determinacji trwania przy Kaczyńskim jest posłem którejś tam kadencji. Prowincjonalny poseł, który nie zna prowincji, bo tylko porusza się po zebraniach PiS. Kobiety zna z oglądu domowego, jak żona przygotowuje obiad (a może już nie, bo jest żoną posła). O feminizmie słyszał, jak ktoś sprawozdanie robił na zjazdach PiS, albo niechcący otworzył kanał telewizyjny i Kazimiera Szczuka powiedziała, że kobieta chce decydować o sobie i rzeczywistości fifty-ffty z mężczyzną. Witek (bo go znam) mógł spojrzeć na żonę, nie huknął na nią, bo to cichy człowiek i nie przeszkadzał jej w gotowaniu makaronu, czy co tam pichciło się na kuchni.

Kobietę w pracy mógł widzieć dawno temu (tak wnoszę z jego wypowiedzi), gdy odwiedził jakiś lubuski PGR (bo z Zielonej Góry pochodzi) i ten obraz został mu na zawsze. Obraz dojarki. Niestety nie była to Szczuka, bo jeszcze przed nią było studiowanie, a dojarka nie miała w drugiej ręce książki, bo by na Szczukę wyrosła i pognała Czarneckiego z broną w obydwu rękach.

Myślę (i wiem), że Witek w domu krowy nie trzyma, więc jego żona nie jest dojarką. Ale z jego opisu kobiet wychodzi na to, że żonę traktuje jako dojarkę. Dawno go nie widziałem (lat gdzieś 10), ale gdybym go dzisiaj spotkał, to spytałbym go: Witek, ty wyszedłeś za dojarkę i się nie chwalisz?

Ale Witek wypowiada się tak, jak ma w rozumie poukładane. Co tam wie Szczuka o kobietach, gdy nie była i nie jest dojarką. Tym samym mentalnym ciągiem logicznym mógłby poseł Czarnecki zapytać prezesa Kaczyńskiego, co on wie o życiu, gdy nie był nigdy oborowym.

Chyba że Czarnecki prezesa ceni, jak swoja żonę. Ją postrzega jako dojarkę, a jego jako oborowego. O, to przepraszam.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Geneza narodowców wg przenikliwych prawicowych umysłów


Prawica zasadniczo się różni w genezie ludzi w kominiarkach i maskach, którzy chcieliby "podyskutować" kijami bejsbojowymi z prof. Magdaleną Środą i Adamem Michnikiem. Rozrzut jest zasadniczy.

Oto jedni twierdzą, że to nie "nasi", a drudzy, że "nasi". Komu wierzyć? A zatem z kim "dyskutować" nawet gołymi pięściami.

Że to nie "nasi" rozpoznał dziennikarz śledczy Jerzy Jachowicz, który podzielił się wynikami śledztwa na portalu braci mniejszych Karnowskich  wPolityce. Tak swoim umysłem Sherlocka Holmesa wykoncypował: "ABW zwykle jest zleceniodawcą. Jednak są to zbyt poważne sytuacje, aby ABW działało bez akceptacji, czy nawet inspiracji kogoś bardzo ważnego z rządu".

W tym samym akapicie śledczy umysł Jachowicza zarażony przenikliwością Sherlocka Holmesa dochodzi do jedynej "właściwej" konkluzji: "nie ma możliwości wykonania żadnego konkretnego ruchu bez akceptacji premiera".

Wina Tuska? Wina. Niech Magdalena Środa i Adam Michnik zgłoszą się do Kancelarii Premiera, albo najlepiej prosto do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta i złożą donos na "winę Tuska", bo tak wykoncypował zarażony prawicowy umysł.

Rafał Ziemkiewicz tylko rezonuje Jachowiczem, przywłaszcza sobie jego przenikliwość, jak doktor Watson i dla niepoznaki podaje drugi adres, gdzie Seremet powinien zaangażować organa śledcze: "Kreowanie tajemniczych goryli, zamaskowanych, z twarzami zakrytymi chustą z celtyckim krzyżem to samospełniające się marzenie środowisk związanych z "Gazetą Wyborczą".

No, raczej za "marzenie" nie można ścigać, prokuratorze Seremet, proszę się wycofać z "GW" i jazda do Kancelarii Premiera, koniecznie wziąć ze sobą zarażony umysł Jachowicza.

Nie zgadza się z tą przenikliwością Artur Zawisza, który może więcej wiedzieć, chodzi w marszach z ONR i Ruchem Narodowym, jest niemal logo i zawołaniem narodowców: "Polegaj jak na Zawiszy". - Te akcje nie były prowokacja - rzecze - lecz samorzutnym wyrazem rozpaczy narodowej młodzieży spychanej do narożnika.

Komu wierzyć? Jachowiczowi, Ziemkiewiczowi, czy Zawiszy? Potwierdzenie ten ostatni dostał od Młodzieży Wszechpolskiej, którzy "samorzutnie" napisali list do rektora Uniwersytetu Gdańskiego, "niech go ręka boska" powstrzyma od organizowania debaty na temat związków partnerskich z udziałem m.in. Roberta Biedronia, bo go szczególnie nie lubią.

Rektor się ugiął i odwołał spotkanie. Pozostaje jednak poważne i dramatyczne pytanie: jak nie ugiąć się przed nacjonalistycznymi argumentami "bejsbolowymi". Warszawa, Radom, Gdańsk - jutro uczelnia w innym mieście odwoła debaty, wykłady, panele, bo narodowcom coś się nie spodoba.

niedziela, 24 lutego 2013

Demokracja popłynęła endeckim rynsztokiem w Radomiu


Politycy to nie poeci, dlatego muszą się umawiać na aktualnie nośne metafory. Na lewicy wzięcie ma "rozkrok". Metafora niekoniecznie wzięta z krawiectwa, ale z o wiele przyjemniejszej ekspresji. Ryszard Kalisz jest w rozkroku między SLD a Ruchem Palikota. U niego ten rozkrok może być duży, jak kontynent: Europa Plus. Czytam o innym rozkroku, mianowicie Grzegorz Napieralski rzecze, że "Pawłowicz to wytwór rozkroku Platformy Obywatelskiej".

Partia rządząca tak się rozkroczyła, a może nawet rozkraczyła, że "pękła w czasie debaty o związkach partnerskich". I z tego pęknięcia jest wzmiankowana Pawłowicz, to ją PO "urodziła".

Sprawa jest jednak poważna, bo Napieralski w ten "poetycki" sposób dochodzi do określenia genezy incydentu wtargnięcia narodowców na wykład prof. Magdaleny Środy na UW. Krystyna Pawłowicz rzeczywiście coś tam mówiła o wolności osobistej: dlaczego by nie mieli ludzie wyrażać swoich poglądów w kominiarkach.

Na manifestacjach "niepodległościowych", gdy wyrażający swój pogląd narodowiec chce cisnąć kawałkiem bruku, albo płyty chodnikowej, koniecznie musi ubrać twarz w kominiarkę, przynajmniej jakiś szal. To kibolstwo przeniesione ze stadionów otrzymuje polityczne usprawiedliwienie, a nawet medialne poparcie. Niedawno kibol Staruch, który przesiedział trochę w areszcie, użalał się w programie Jana Pospieszalskiego, jak to był maltretowany pałami przez policjantów i antyterrorystów. Nikt z nas tego nie sprawdzi, a konfabulacja u "niewinnie" siedzących to rzecz nagminna. Nakapał łez w telewizji, a Pospieszalski naszlochał się.

To endeckie kibolstwo płynęło dotychczas w jakoś regulowanym korycie marszów, manifestacji, służby porządkowe zabezpieczały, aby się nie wylało się na zewnątrz. Prędzej, czy później musiało to skutkować takim rozlaniem się, przerwaniem tam i popłynięciem rynsztokiem. Endecki rynsztok zdarzył się podczas wykładu Środy, a najświeższy rynsztok dopłynął do Radomia na wykład Adama Michnika "Pułapki na drodze do demokracji".

Kibolstwo było ubrane w obowiązującym ich modnym szyku: w kominiarkach i maskach, wykrzykiwało hasła: "Narodowy Radom" i cokolwiek inne spleśniałe: "Precz z komuną", "Żądamy wolności słowa".

Demokracja nasza stanęła faktycznie w rozkroku i popłynęła endeckim rynsztokiem. Czy ten nurt jest do zatrzymania, opanowania? Jak zwykle wiele zależy od polityków. To od nich wyszło to przyzwolenie, bo oni  z tego korzystają. Czy można się spodziewać zdecydowanych słów potępienia? Nie od tych, którzy w rynsztoku odnoszą korzyści.

Widzę to czarno.

sobota, 23 lutego 2013

Europa Plus jak czapka zgniłych gruszek


O co chodzi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu? Przecież nie o kandydowanie do PE. Gdyby miał tylko takie ambicje, ogłosiłby to w jakimkolwiek medium i koledzy z SLD posunęliby się na ławce, aby zrobić mu pierwsze miejsce w Warszawie.

Kwaśniewski zdecydował się na czapkę zgniłych gruszek, bo taką wartość w tej chwili przedstawia Ruch Palikota bez Wandy Nowickiej i wsparcia środowisk feministycznych. Palikot przecież nie dojrzał po jednym aperitifie z Kwaśniewskim, mogło mu tylko odjąć mowę, a ta i tak wróci, a wraz z nią retoryczne "gwałty".

Doświadczenie byłego prezydenta w budowaniu takich bytów pośrednich dobrze poznaliśmy przy okazji LiD (Lewica i Demokracja), a z Europy Plus może nic nie zostać, bo nawet nie ma w nazwie spójnika (i).

Podobno Kwaśniewski proponował Leszkowi Millerowi swoją osobę w zamian za kasę SLD, bo partia postkomunistyczna jest w jej posiadaniu, w przeciwieństwie do czapki zgniłych gruszek Palikota. Miller odmówił, a Kwaśniewskiemu ambicje zostały. Podobno chciałby sięgnąć po szefowanie lewicy europejskiej.

W`dalszym ciągu pozostaje pytanie: w co gra Kwaśniewski? Nie wierzę, aby udało się posłannictwo Ryszarda Kalisza w odzyskiwaniu kobiecych serc. Polityki nie robi się na kanapie, ten mebel służy do przyjemniejszych przygód.

Może Kwaśniewski prowadzi koronkową grę, która w polityce przynosi niezamierzone efekty. Bez planów jednak nic nie można osiągnąć. Kwaśniewski elektorat może podbierać Platformie, Donald Tusk na takie dictum nie pozostanie obojętny. Ma kilka w zanadrzu postaci, których może użyć, aby zniwelować straty: Włodzimierza Cimoszewicza i Dariusza Rosatiego, wystarczy, że któremuś z nich zaproponuje resort dyplomacji. PO odrobi straty.

Marek Migalski prorokuje, że Kwaśniewski uratuje Jarosława Kaczyńskiego, bo wybory w 2015 roku wygra PiS, ale rząd będzie tworzyć koalicja Tusk-Kwaśniewski. Powyżej też zabawiłem się w proroka. Uważam jednak, że SLD nie straci, a Kwaśniewski antyszambruje w ten sposób w PO, aby liczyć na poparcie Tuska w realizacji ambicji europejskich.

piątek, 22 lutego 2013

Zespół Macierewicza wraca z paranoi do normalności?


To będzie hicior wszechczasów. Zespół Macierewicza doszedł do wiekopomnego wniosku, że do katastrofy smoleńskiej doszło w wyniku awarii silników. A miało tak stać się 50 metrów przed uderzeniem w brzozę, dotychczas nazywaną ironicznie "pancerną brzozę". Smarują na ten temat już media prawicowe, m.in. Fronda.pl.

Najpierw przeczytałem felieton Waldemara Kuczyńskiego, który opatruje hiciora tytułem "Duch Święty nawiedził Macierewicza?" Jest znak zapytania, bo na razie to tylko eksperci.

Powstanie pytanie pod czupryną Macierewicza: A kto spowodował awarię? Itd. Ma wszak talenty twórcze. Mało kto wpadłby na pomysł z helem.

A jaka pokrętna dialektyka sprawcza została zastosowana przez zespół Macierewicza: 50 metrów do brzozy a w silniku nr 3 rozpoczęły się "ponadnormatywne, przekraczające dopuszczalne parametry drgania".

Ufff. Te "ponadnormatywne parametry" spowodowały, że się spociłem. pewnie tak musiało być w silniku, spocił się "ponadnormatywnością".

Ale to jeszcze nie powód do katastrofy. Jedźmy dalej: Drgania "przeniosły się później na silnik nr 1, a wreszcie na główny, czyli silnik nr 2".

No, tak. To już spokojnie katastrofa mogła się zdarzyć.

Jak oni doszli do tej sekwencji zdarzeń? Kuczyński uważa, że zespół Macierewicza wraca z rzeczywistości paranoidalnej do normalności.

Wcale nie byłbym tego pewien. Kuczyński też nie, bo sugeruje Macierewiczowi, że nocą Donald Tusk z Bronisławem Komorowskim mogli się podkraść pod tupolewa i śrubokrętem to i owo poluzować.

W każdym razie można stwierdzić, że Macierewiczowi nic innego nie pozostało, jak jeszcze raz wylecieć na orbitę i wyrżnąć w brzozę. Może mu puzzle pod czupryną wrócą na miejsce.



Poniżej kopiuję dwa artykuły. Waldemara Kuczyńskiego "Duch święty nawiedził Macierewicza?":

W mediach, między innymi na Fronda.pl, mamy oto coś takiego o przyczynach katastrofy smoleńskiej ("Doszło do awarii silników" ): "Wiele wskazuje na to, że właśnie w silnikach zaczęła się awaria, która ostatecznie doprowadziła do tragedii. Mniej więcej 50 metrów przed przelotem samolotu nad miejscem, w którym miała rosnąć brzoza, rozpoczęły się ponadnormatywne, przekraczające dopuszczalne parametry drgania silnika nr 3. Przeniosły się później na silnik nr 1, a wreszcie na główny, czyli silnik numer 2. W konsekwencji doprowadziło to zapewne do zatrzymania się silników w trakcie lotu. Na pewno ich awaria była jednym z głównych powodów tragedii smoleńskiej".

To chyba pierwsza teza tego zespołu mogąca mieć coś wspólnego z rzeczywistością realną, a nie paranoidalną. Jeśli samolot jak kosiarka ścinał mniejsze brzozy i inne krzaki, to do silników wlatywały kawałki i czujniki coś pokazywały.

Tylko gdzie tu zamach? Gdzie tu dwa wybuchy? Gdyby całe to towarzystwo składało się z ludzi zwykłych, to można by powiedzieć, że to może początek powrotu do trzeźwości. I początek jakże trudnej dla PiS drogi wycofywania się z obłędu smoleńskiego pod presją oczywistości. Na przykład wyników (już pewnie niedługo dostępnych) dogłębnego zbadania owej całkiem spróchniałej brzozy, którą jak zapałkę ściąć miało pancerne skrzydło bombowca przerobionego na ViP-owca.

Podejrzewam jednak, że będzie inaczej, bo w zespole Antoniego Macierewicza zgromadzili się ludzie niezwykli, z nim na czele. I pewno będzie tak, że to Donald Tusk, premier, może z Bronisławem Komorowskim, wtedy marszałkiem Sejmu, obaj z polsko-ruskiego kondominium, nocą, ukradkiem ze śrubokrętami w rękach i podręcznymi latarkami, luzowali jakieś śrubki przy silnikach.

A może? Skoro Duch Święty tchnie kędy chce, to i tchnął pyłek swej mądrości i trzeźwości w tamtym kierunku?



Oraz z Frondy.pl "W tupolewie przed awarią doszło do awarii silników":


Eksperci parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej odkryli nowe fakty w sprawie katastrofy: "zanim rządowy tupolew doleciał do brzozy, była awaria w silnikach. Najpierw w trzecim, a później w pierwszym i drugim". – Doszło do zatrzymania pracy silników w czasie lotu – twierdzi szef komisji Antoni Macierewicz z PiS w rozmowie z dziennikiem "Fakt".
– Wiele wskazuje na to, że właśnie w silnikach zaczęła się awaria, która ostatecznie doprowadziła do tragedii. Mniej więcej 50 metrów przed przelotem samolotu nad miejscem, w którym miała rosnąć brzoza, rozpoczęły się ponadnormatywne, przekraczające dopuszczalne parametry drgania silnika nr 3. Przeniosły się później na silnik nr 1, a wreszcie na główny, czyli silnik numer 2. W konsekwencji doprowadziło to zapewne do zatrzymania się silników w trakcie lotu. Na pewno ich awaria była jednym z głównych powodów tragedii smoleńskiej – tłumaczy Macierewicz.

Do takich ustaleń doszli eksperci współpracujący z zespołem Macierewicza na podstawie analizy tzw. polskiej czarnej skrzynki – "na tym właśnie rejestratorze miały zostać odnotowane nietypowe zapisy, które nie zostały odnotowane na skrzynkach rosyjskiej produkcji".

Według Macierewicza, polska skrzynka jako jedyna zapisywała wszystkie zachowania silników tupolewa. "Została skonstruowana po to, by badać zachowanie silników, ponieważ silniki w TU-154M bardzo często były narażone na ponadnormatywne drgania skutkujące awariami, a nawet katastrofami".


czwartek, 21 lutego 2013

Kwaśniewski wydaje się


Były prezydent Aleksander Kwaśniewski jest wolny. O jego rękę walczy dwóch zalotników, deklarujących lewicowość. Janusz Palikot i Leszek Miller.

Za kogo wyjdzie i z kim pójdzie w polityczne alkowy? Nie wiemy. Wydawało się, że Palikot jest bliski zrealizowania swojej politycznej chuci, ale ostatnio dał kilka plam. Stracił lewicową cnotę, szczególnie u kobiet i jego notowania na giełdzie serca (wiadomo po której stronie bije) Kwaśniewskiego poleciały w dół.

Wobec tego poczuł swoją szansę Miller i od razu zaczął smalić cholewki do byłego prezydenta. Ogłosił, że SLD chce razem z Kwaśniewskim startować do wyborów do PE pod hasłem "Sojusz dla Europy".

Z kolei Palikot jako zakładnika ma drużbanta Marka Siwca, trzyma go na muszce w wirtualnym bycie Ruch Europa Plus.

Wszyscy bardzo się tym przejmujemy, kto pójdzie z Kwaśniewskim w welonie, a kto w drugą stronę - w kondukcie.

I komu zaśpiewać chóralne: "Ach, co to był za ślub..."

Google Glass





Nadszedł długo wyczekiwany przez fanów Google moment. Korporacja nie tylko pokazała kolejny film promujący produkt, ale także umożliwiła jego zamawianie.

Okulary Google pozwalają zobaczyć tzw. rozszerzoną rzeczywistość. Co to oznacza w praktyce? 

To kolejny z filmów promujących najnowszy produkt giganta z Mountain View. Na filmie widać, że okulary pozwalają na rejestrowanie obrazu i dźwięku, robienie zdjęć, na życzenie wyświetlają temperaturę i prognozę pogody. Okulary Google pozwolą także od razu dzielić się nagraniami w internecie. Dodatkowo są zintegrowane z wirtualnym tłumaczem Google Translate, który pomoże na przykład podczas zagranicznych podróży. 

Google po raz pierwszy udostępniło internautom okulary do testów (wcześniej, w cenie 1500 dol.) mogły je nabyć jedynie koncerny produkujące oprogramowanie. Niestety, póki co, Google Glass mogą zamówić tylko osoby przebywające w USA. Wystarczy, że do 27 lutego zamieszczą na Twitterze post z tagiem #ifihadglass. Na szerszą skalę okulary mają być udostępnione w 2014 roku. 



Źródło: wirtualnemedia.pl Za: naTemat.pl

środa, 20 lutego 2013

Czy Benedykt XVI stanie przed sądem?


To nie był powód ustąpienia Benedykta XVI z urzędu papieża, ale jest znamienny. Chilijczycy ze stowarzyszenia osób pokrzywdzonych przez księży (SNAP) chcą, aby Ratzinger stanął przed sądem.

Uważają, iż B 16 nie dość wystarczająco wykazał pomoc osobom wykorzystanym seksualnie przez księży.

Biskupi w Chile tak kręcili, tak tuszowali nadużycia księży w kwestiach seksualnych, iż pokrzywdzeni uważają, że postawienia papieża na wokandzie (niedługo byłego papieża) pozwoliłoby zwrócić uwagę świata na nadużycia kleru w innych częściach świata.

Sprawa chilijska trafiła do Międzynarodowego Trybunału. Niedługo do podobnych zdarzeń dojdzie w Polsce. W tej sprawie pozostajemy III światem, bo Rydzyki i Paetze czują się u nas bezkarni.

wtorek, 19 lutego 2013

Endecy atakują bastion rozumu



Wyższe uczelnie to był ten bastion, w którym narodowcy nie manifestowali. Zwykle boją się nauki i pedagogiki, jak diabeł święconej wody.

Kropidło rozumu ich skutecznie przeganiało. Widać i ten kompleks mają za sobą, bo oto na naszych oczach tracą i to "dziewictwo".

NSZ na Uniwersytecie Warszawskim niepotrzebnie wyraziło zgodę, a następnie ją odwołało, na wiec (bo przecież nie wykład) przywódców endeckich Krzysztofa Bosaka, Jędrzeja Winnickiego i Przemysława Holochera.

Wybrali prof. Magdalenę Środę, bo utożsamia im się z tym, z czym walczą - "lewicówka", feministka rymuje się w ich kwadratowych łbach z komunistką. Akurat musiało trafić na wykład "Moralność życia publicznego".

Dlatego dali pofolgować swoim okrzykom "Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę". Sytuacja wypisz-wymaluj jak w okresie międzywojennym.

Można spodziewać się najgorszego. Po tym pierwszym razie będą następne. Otrzymają wsparcie polityczne, instytucjonalne. Nie omieszka zająć głos PiS, a szczególnie najtwardsze skrzydło endeckich skamielin.

Endecy będą teraz atakowali rozum. Nie wierzę, aby na tym zajściu miało się skończyć.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Nałęcz jako Nałęczowianka


Myślę, że Tomasz Nałęcz, gdy występował w mediach i ganił polityków, iż pobierają "niesłuszne" premie, prezentował się, jako podręcznik etyki. I był wówczas rozdziałem pisanym wersalikami, a przynajmniej kursywą: Jak polityk powinien zachować się krystalicznie czysty moralnie? Nałęcz był kimś w rodzaju zdrowej wody moralnej: Nałęczowianki.

Kurde! Trzeba go za to pochwalić. A tytułem praw autorskich, copyright by Tomasz Nałęcz, wziął premię od prezydenta, przepraszam: honorarium, w wysokości 30 tys. zł.

Spytajcie copywriterów, ile biorą za takie hasło? Honorarium Nałęcza to stawka głodowa. A ile on musiał się napracować w mediach, nachodzić od redakcji do redakcji, tokować, aby zareklamować krystalicznie czystą wodę moralną: Nałęczowiankę.

Roboczogodzina wyjdzie mu w stanach bardzo niskich. Odpimpajcie się od Nałęcza, jako podręcznik etyki pracuje za darmo.

Baba z viagrą




Podkradłem Henrykowi Probusowi. Czytajcie jego blog. Fajny.

niedziela, 17 lutego 2013

Kukizologia




Niniejszym ogłaszam powołanie nowego działu nauki, działalności i wszechbytu jako takiego: Kukizologii.

Kukizologia zajmuje się i będzie zajmowała osobą szanownego Pawła K.

Dla tych którzy w niego wierzą, może on być św. Pawłem z Kukiza, który dostał epifanii w drodze na Krakowskie Przedmieście, wcześniej znany jak Paweł z Piersi (taka odmiana Szawła).

Kukizologia będzie się ponadto zajmowała obróbką polityczną Pawła z Kukiza, o czym myśli, co zamierza i dlaczego błądzi.

Krótko pisząc: będzie mu obrabiała dupę.

Kukiz odchodzi z Piersi, którzy spokojnie teraz mogą się nazwać Pierwsi, bo nie ma wśród już Szawła, co ścigał chrześcijan.

Paweł z Kukiza zajmie się Zmieleni.pl. Tych, którzy nie są jeszcze wciśnięci w sztancę, tak zmieli, że do tej sztancy będą pasowali. Paweł z Kukiza to potrafi.

Piersi na Facebooku smarują na ten temat następujący słowy:

Szanowni Państwo, Przyjaciele, Koleżanki i Koledzy, miłośnicy polskich dźwięków, towarzysze !!! Kiedy w 1984 roku rozpoczęła się przygoda zespołu PIERSI w najśmielszych oczekiwaniach nie sądziliśmy, że uda się nam zainteresować naszą twórczością tyle pokoleń, że staniemy się autorami przebojów, które śpiewać będzie cała Polska, że spotkamy się na koncertach z tak wspaniałą publicznością. Nasze artystyczne marzenia stały się rzeczywistością. Podczas dotychczasowej naszej działalności, bywały chwile zwątpienia ale przeważały te radosne i pozytywne, co zresztą obrazuje nasza twórczość . Obecnie przed nami najtrudniejszy jak dotąd czas. Po 28 latach współpracy Paweł postanowił nie występować już razem z zespołem PIERSI.

Postanowiliśmy jednak działać nadal i w chwili obecnej najlepszy polski detektyw poszukuje nietuzinkowej postaci, która wspomoże wokalnie zespół PIERSI, a my sami w pocie czoła pracujemy nad materiałem na nowy album. Niebawem aktywna będzie nowa strona www.zespolpiersi.pl na której zawarte będą wszystkie informacje o zespole a także najbliższych koncertach na które serdeczne Was zapraszamy !!! (więcej na Facebooku).


sobota, 16 lutego 2013

Kukiz wali komentarzem w Schetynę




Paweł Kukiz powiedział w Onecie, iż "już nigdy nie uwierzę Tuskowi. Nigdy".

Przeczytałem ten wywiad piosenkarza i mam kłopot, bo nie wiem, dlaczego miałby nie wierzyć Tuskowi?

Bo nie zrealizował wszystkich obietnic? W dziejach jeszcze taki polityk się nie zdarzył, aby zrealizował wszystkie obiecanki.

Ba, większość.

Kukiz należy do grona idealistów, który wierzy we wszystko co mówią inni i przede wszystkim, co mówi sam.

Poczekamy, zobaczymy, co uda się politycznie Kukizowi. Życzę mu powodzenia, bo to wielce sympatyczny człowiek.

Ten wpis został zainspirowany komentarzem Kukiza na forum, w którym odpowiada na radę Grzegorza Schetyny, aby się nie zarzekał, dał szanse PO. Kukiz wali sierpem: - Proszę, nie zwracaj się do mnie za pośrednictwem mediów. Masz mój numer telefonu przecież. Chcesz przekonać? Zadzwoń. Boisz się Donka, że na moje SMS-y od dawna nie odpowiadasz, czy głupio Ci łgać (…)?


Dziwne, znam Schetynę i to z tego samego okresu, ale i potem. Można mieć wrażenie, że polityk z Wrocławia jest w odstawce. Dobry polityk musi mieć świadomość, kiedy nadejdzie jego czas. Często w ogóle nie nadchodzi.

Czy Schetyna Tuska się boi? Chciałbym mniemać, że nie. Do bojaźliwych były właściciel Śląska Wrocław nie należy. Ale kto wie? Zobaczyć, jak Schetynie drżą nogi na nazwisko Tusk - ho, ho.

To, co mi u Kukiza się podoba, determinacja. Przynajmniej ta medialna. A moje sądzenie o nim i celach pozostają takie same, jak we wcześniejszych wpisach.

Antypody PO tworzą think tank



Prawica PO wraz z luzakami politycznymi, którzy wypadli z innych partii, a także "nieczynnymi" w Sejmie, tworzą think tank.

Nazywam go z antypodów, bo klasyfikują się od normalności właśnie w tej części "normalności". Nazwa bombastyczna: Instytut Myśli Państwowej (IMP).

Coś jak Związek Patriotów Polskich, na czele którego stała Wanda Wasilewska. Niedawno starał się stworzyć think tank - przynajmniej palindrom ZPP - PiS pod nazwą Zespół Pracy Państwowej, za Wasilewską robił Jarosław Kaczyński. Jak to u prezesa bywa, któregoś razu po prostu zapomniał, a w partii jego nie ma odważnych, aby mu przypominać.

O polityce nie zapominają Roman Giertych, lobbysta i były premier Kazimierz Marcinkiewicz, były spin doktor PiS Michał Kamiński, a także Leszek Moczulski, który lubił się fotografować na tle Pałacu Prezydenckiego i był pierwszym endekiem po 1989 roku.

Wspomniani otrzymają "instytucjonalne" wsparcie od posłów PO Stefana Niesiołowskiego, Jacka Żalka i Jana Filipa Libickiego.

Think tank IMP deklaruje przygotować eksperckie analizy zwłaszcza w dwóch tematach, ulubionym prawicy: polityce prorodzinnej i kwestiach związanych z przyjęciem przez Polskę euro.

Wymienieni to jednak politycy, na razie brak wśród nich rzeczywistych ekspertów. Ich poglądy znamy, zamierzają dalej je pogłębiać w debatach i panelach dyskusyjnych. Spodziewam się, że będzie to poparte jakimiś dokumentami. I właśnie tutaj występuje kłopot.

Gdzie będą mieli siedzibę i za jakie pieniądze będą realizowane ekspertyzy, kto wybuli na granty dla realnych ekspertów.

Oraz: jakie mają być spełnione warunki i kiedy to ma się stać, aby z tego tworu z antypodów powstała partia polityczna, bo jako frakcja nie będą w stanie (nie powinni) zaistnieć w PO.

Wielu z tych b. polityków musi coś ze sobą zrobić, bo przebierają politycznymi nogami jakby gdzieś musieli się załatwić Giertych, Kamiński i Marcinkiewicz. No i co z Jarosławem Gowinem? Może następny do pozycji Wasilewskiej.


piątek, 15 lutego 2013

Kaczyńskiego ekshibicjonizm



Po śmierci matki Jarosław Kaczyński doszedł do wniosku, że wszystko mu można. Nawet takie głupoty wygadywać, jak o "modzie na dziecioróbstwo" ("niech posiadanie dzieci będzie modne").

Już to widzę: prezes PiS ściąga portki i bierze się do roboty.

Pomyliło mu się ściąganie majtek z innym aktem. Z ekshibicjonizmem. Czy jest ktoś w kraju, kto chciałby oglądać przyrodzenie Kaczyńskiego, którym zamierza robić dzieci polskie?

I to z kim? Z Jolantą Szczypińską, która jest po menopauzie. Równo prezesowi po śmierci Jadwigi K. wygniótł się umysł. Ten gniot patriotyczny wygląda, jak ekshibicjonista, który jest na emeryturze i to jako wampir.

Kaczyński kup sobie figi, bo wszystkie bokserki są dla ciebie za duże i sikaj do kaczki. A jak będziesz wykonywał tę czynność, uważaj na kota, aby krzywym strumieniem nie poczęstować go swoją umysłową uryną.

czwartek, 14 lutego 2013

Trybun Kukiz




Paweł Kukiz robi groźną minę. Zapowiada dziarsko, a w zasadzie przestrzega, żeby "politycy zobaczyli, co znaczy gniew ludu".

Co to jest gniew ludu?

Co zobaczą politycy?

Politycy mają głęboko gdzieś gniewy, robią swoje. czyli starają się zgarnąć owieczki, aby osiągać wymierne zyski.

W kontekście słów Kukiza powinien paść rzeczownik: "rządzący", "rząd", a nie "politycy" Kto jednak w Polsce przejmuje się językiem, sensownością wypowiedzi? Ważne, aby cokolwiek pleść, byle gniewnie, bo wówczas media, a poprzez to publika, zauważą.

Ba, Kukiz, który narzekał, że mu płytę nie chcą w radiach puszczać, wypuszcza nową płytę. Radiów nie słucham, bo w nich jedna i ta sama sieczka zmielonych muzyków, którym słoń nadepnął na uszy i talent.

Nowa płyta Kukiza ma sfinansować działalność "gniewu ludu", czyli jego, bo on jest pomysłodawcą tego "ludu". Krótko pisząc: jest trybunem.

I tak nazywajmy Kukiza. Trybun sceny muzycznej, który jako "gniew ludu" chce być trybunem ważniejszym - trybunem sceny politycznej.

Trybun Kukiz liczy na innego trybuna Piotra Dudę, którego "Solidarność" cienko ostatnio śpiewa. Nigdzie nie jest obecna. Ma się to zmienić.

Nie napisałem o celach politycznych, bo tak zainteresowały mnie te Kukiza słowa o gniewie. Radzę muzykowi przeczytać takiego myśliciela politycznego, jak Machiavelli, sporo on pisze o instytucji trybuna, który w starożytnym Rzymie reprezentował "gniew ludu".

Otóż każdy trybun szybko się korumpował i musiał być zastępowany innym trybunem. Póki Kukiz ma czas, bo jeszcze tym trybunem nie jest, niech się rozgląda za następcą, który będzie wyrażał gniew na Kukiza, bo Kukiz będzie li tylko "politykiem".


Cele ruchu Zmieleni.pl są następujące: Chcemy w Polsce ordynacji na wzór brytyjski.
Chcemy głosować na konkretnych ludzi, a nie na listy partyjne.
Chcemy, aby posłowie byli odpowiedzialni przed swoimi wyborcami.

To dopiero początek "gniewu ludu". Jak informują na swojej stronie internetowej jego członkowie, kiedy liczba sympatyków ruchu będzie już odpowiednia, zacznie się zbieranie podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o jednomandatowych okręgach wyborczych. Zmieleni chcą rozpisania referendum w tej sprawie. 



Blog dnia na TOK FM:



Walentynki




środa, 13 lutego 2013

TV Wildstein nadaje


TV Republika jeszcze nie nadaje, ale TV Wildstein już nadaje. I to takie dyrdymały, które świadczą, że prezes Wildstein niewiele z telewizji pojmuje (albo udaje).

Nadaje Wildstein w mediach i chwali się, co to nie posiadają i jakie to mają już "osiągnięcia".

Dwa wozy transmisyjne i kilkanaście kamer. Kto wie, ile praca takich profesjonalnych zespołów kosztuje i użycie sprzętu, musi się puknąć w czoło. Skąd mają pieniądze?

Coś tam zgromadzili, bo tym ciągle się chwalą. A to znaczyłoby, że szmal wyczerpali i jadą teraz na pożyczkach.

Obecnie tylko robią dobrą minę do złej gry, aby przekonać swoich zwolenników-"patriotów", aby łożyli na nich, wierzyli w nich.

Gdy czytam takie dyrdymały, jak poniżej, gdybym miał Wildsteina pod ręką, puknąłbym go w czoło:

Naszym przeciwnikom chodzi o to, byśmy funkcjonowali wizerunkowo jako telewizja „sekty smoleńskiej”. My oczywiście katastrofą w Smoleńsku będziemy się zajmowali, bo to jest bardzo ważna sprawa, i będziemy o tym mówili tyle, ile trzeba, by dobrze informować o związanych z tą sprawą kwestiach. Ale będziemy też zajmować się wszystkimi innymi sprawami (więcej).


Jesteśmy pewni, że w przyszłości, kiedy się rozwiniemy, będziemy mogli zrezygnować z płatnego nadawania. Republika będzie funkcjonowała jak kanały informacyjne, które istnieją obecnie. Będziemy nadal docierać przez satelity i kablówki, da nam to dostęp do zdecydowanej większości Polaków. Stacja, gdy okrzepnie, będzie żyła tak jak inne telewizje – głównie z reklam, a trochę z opłat, które będzie dostawała od pośredników za umieszczanie Republiki w ich pakiecie.


Aby konkurować w tej chwili na rynku mediów informacyjnych, należy zainwestować kilkaset milionów zł. Skąd ten szmal wezmą? Jaki inwestor wejdzie w ten biznes?

Nikogo nie widzę.

Nawet SKOK-i senatora PiS Grzegorza Biereckiego nie wejdą w tak nieprzewidywalny biznes. Ale TV Wildstein już  nadaje. Całe szczęście, że nie na multipleksie cyfrowym.

wtorek, 12 lutego 2013

Kardynał Terlikowski (a może papież) rzecze




Arcybiskup Vincenzo Paglia, szef Papieskiej Rady Rodziny, powiedział dla "Corriere della Sera", że przychyla się za prawami dla związków partnerskich (dla homoseksualistów - z niejakim dystansem): "Wobec coraz większej liczby związków nierodzinnych taka interwencja (prawna) jest konieczna".


Tego nie mógł samopas puścić szef Frondy, w katolickim świecie internetu format kardynała, a nawet wobec bezhołowia na tronie Piotrowym: papież Tomasz I Terlikowski:

"Nawet, gdyby arcybiskup Paglia (co prawdą nie jest) powiedział coś, co niezgodne jest z nauczaniem Kościoła, i z Ewangelią, to byłaby to tylko jego osobista, dodajmy nierozsądna, opinia, a nie nauczaniem Kościoła. To ostatnie płynie bowiem z Magisterium Kościoła, z nieomylnego nauczania papieskiego, a nie z wywiadów, błędnie zinterpretowanych przez liberalne media, udzielanych przez arcybiskupów. Szkoda tylko, że nieostre wypowiedzi (a ta była nieostra), a być może chęć przypodobania się liberalnym mediom, stają się podstawą do zwodzenia ludzi".


Zrozumieliście ten język Terlikowskiego?

Poprawiam się: kardynała Terlikowskiego. Jeszcze raz poprawiam się: papieża Tomasza I Terlikowskiego.

Pokrótce da się to wytłumaczyć następująco: "Drodzy polscy katolicy, zwodzi was facet z Watykanu, ja wam prawdę powiem, ja papież Terlikowski, media liberalne tak kręcą wiadomościami, aby racja była po ich stronie. Najważniejsze jest małżeństwo, a nie żadni homoseksualiści, bo co to za związek dwóch pedałów? Rower. Czy ktoś zechce udzielać sakramentu pojazdowi? Zacznie się od roweru, a potem będzie motocykl, a na końcu samochód".

Kpię. Ale papież Terlikowski nie kpi.



Katarzyna Wiśniewska wyjaśnia jeszcze inaczej:

Wprawdzie zgodnie z watykańską tradycją abp Paglia przestraszył się nieco własnych słów i wyjaśniał potem, że najważniejsze jest małżeństwo, a nauka Kościoła się nie zmienia. Nie wycofał się jednak z postulatu praw dla związków partnerskich, np. przez umożliwienie dziedziczenia. Dlatego nie będzie przesadą twierdzić, że to w Kościele wydarzenie. Nawet w Watykanie (bo w polskim Kościele jeszcze nie) widać pewną ewolucję: coraz więcej ludzi żyje w związkach partnerskich, wśród nich są też katolicy. Duchowni nie mogą udawać, że ich nie widzą, ani wyganiać z Kościoła. Segregowanie katolików na dobrych i złych zostawmy Frondzie.


A taki widok poniżej będzie roztaczał się z okien papieża Tomasza I Terlikowskiego:


Jazda na papieżu







poniedziałek, 11 lutego 2013

Papież Benedykt XVI zapowiedział abdykację



Benedykt XVI ogłosił datę abdykacji na 28 lutego. Sytuacja w Kościele niecodzienna, bo papież wszak jest wybierany bezterminowo, dożywotnio. Tak jest w ustroju feudalnym, który w Kościele obowiązuje.

Zdarzały się przypadki dymisji, podyktowane były polityką, czyt. wymuszane. Ostatnim był Grzegorz XII, który abdykował w 1415 roku. Pamiętamy, jak nasz Jan Paweł II cierpiał i wyzionął ducha na oczach całego świata.

BXVI i JPII to zupełnie inne formaty ludzi. Nie umniejszając żadnemu z nich w pewien sposób nieporównywalne. Polak nie potrafił zreformować Watykanu, acz narzucił mu swoją silną osobowość, także niemieckiemu intelektualiści nie wyszło.

W tym upatruję abdykację Josepha Ratzingera, beton watykański oparł się wszelkiemu reformowaniu i nowoczesności. O Kościele możemy mieć różne zdania, wcale nie jest to zależne od wiary jako takiej, bądź niewiary.

Katolicy odchodzą z Kościoła i to nawet ci klasyczni, zostają w niej owieczki, które nie potrafią tę instytucję zweryfikować intelektualnie, a tym samym duchowo.

Kościół ma 2000 lat. W historii świata nie zdarzyła się tak wielka podróż w czasie. Ma zasługi i porażki. Największą - w każdym bądź razie dla mnie - jest przeniesienie wiedzy klasycznej Grecji i świata greckiego (Aleksandria) poprzez pracowite przepisywanie ksiąg. Ludzkość bez tej wiedzy byłaby o wiele uboższa. Kościół uratował świat przed drugim spaleniem Biblioteki Aleksandryjskiej - to jest metafora, ale należy się zakonom benedyktyńskim.

Zasługą Kościoła jest także - zakony! - początek gospodarki kapitalistycznej, jej funkcji w relacji z pieniądzem i dysfunkcji społecznej. Wadą wcale nie największą były wyprawy krzyżowe, gorsze było, że dawał się wykorzystać jako narzędzie władzy.

Od II Soboru Watykańskiego Kościół nie radzi sobie z nowoczesnością i własną impotencją. Wcześniej było zupełnie inaczej. Wystarczy sobie uzmysłowić, że po naukę o zarządzaniu jeździli na praktyki do Watykanu przedstawiciele największych korporacji (czyt. Tadeusza Bereza (ateista): "Za spiżową bramą").

Kościół - w tym Watykan -aby przetrwać musi się reformować i to na wszystkich poziomach. Ustrojowym i celowym - np. jak konfesję uczynić filozoficzną potrzebą. Wiara w Boga osobowego (personalnego) jest drugorzędna. Jak wykorzystać wiedzę antropologiczną, aby mieściła się w ideach liberalnego świata?

Ogrom zadania jest wielki. Następca BXVI musi chociaż spróbować. A Kościół polski to zupełnie inna historia.










Poniżej przekopiowuję esej Michała Grodzkiego z portalu naTemat.pl.







Ta informacja poraziła dziś wszystkich. To nie political fiction. W trakcie zwołanego konsystorza zwyczajnego Benedykt XVI ogłosił swoją abdykację. Kryzys Kościoła czy wielka odpowiedzialność jego sternika?


Kiedy w grudniu 2012 r. Benedykt XVI zakładał konto na Twitterze, wielu ten fakt bagatelizowało. Nie sposób jednak było zaprzeczyć - papież pokazywał, że szuka nowych wyzwań i nowych metod głoszenia Dobrej Nowiny, w zmieniającym się świecie. Być może ten gest odważnego otwarcia się na „nowe media” w połączeniu z pogodną, ale stanowczą obroną ortodoksji jest pewnym symbolem i jasnym drogowskazem dla jego następcy? Następcy, który - zapewne - będzie młodszy, a przez to może mieć też więcej sił.

Nie widzę powodu, by w decyzji Benedykta XVI dopatrywać się drugiego dna. Z jednej strony, tak po ludzku, jestem zaskoczony i nieco zdezorientowany, ale z drugiej dlaczego papież nie miałby „kończyć kariery” w sile wieku, jako wytrawny defensor, żegnany przez niedowierzających fanów gorącymi oklaskami, tak jak kilka lat temu legenda Milanu Paolo Maldini? 

Trudno nam to zrozumieć w obliczu cudownej lekcji z cierpienia i umierania, której byliśmy świadkami obserwując ostatnie lata życia Jana Pawła II. Choć może w tym właśnie objawia się wielkość i pokora Benedykta XVI, który misję Kościoła i wolę Bożą odczytał w inny sposób. To przecież także wielka odwaga, bo przecież tylko dwa razy w historii mieliśmy do czynienia z taką decyzją - ostatni raz w 1415 roku, kiedy abdykował Grzegorz XII. 

Rozważywszy po wielokroć rzecz w sumieniu przed Bogiem, zyskałem pewność, że z powodu podeszłego wieku moje siły nie są już wystarczające, aby w sposób należyty sprawować posługę Piotrową. Jestem w pełni świadom, że ta posługa, w jej duchowej istocie powinna być spełniana nie tylko przez czyny i słowa, ale w nie mniejszym stopniu także przez cierpienie i modlitwę. Tym niemniej, aby kierować łodzią św. Piotra i głosić Ewangelię w dzisiejszym świecie, podlegającym szybkim przemianom i wzburzanym przez kwestie o wielkim znaczeniu dla życia wiary, niezbędna jest siła zarówno ciała, jak i ducha, która w ostatnich miesiącach osłabła we mnie na tyle, że muszę uznać moją niezdolność do dobrego wykonywania powierzonej mi posługi” (fragment przemówienia Benedykta XVI)

Co czeka nas w najbliższym czasie? Benedykt XVI będzie pełnił swoją posługę do 28 lutego 2013, do godz. 20.00, kiedy to formalnie Stolica św. Piotra zostanie zwolniona (czyli nastąpi czas sede vacante). Zgodnie z uchwaloną w 1996 r.Konstytucją Apostolską Universi Dominici Gregis, w czasie sede vacanteKościołem zarządzać będzie Kolegium Kardynałów, jednakże „tylko w celu szybkiego załatwienia spraw zwyczajnych lub spraw, których załatwienia nie można odłożyć oraz w celu przygotowania wszystkiego, co jest konieczne do wyboru nowego Papieża”. Nie potrwa to jednak długo - konklawe musi rozpocząć się pomiędzy 15. a 20. dniem po abdykacji, a więc w tym przypadku – w połowie marca. Prawo wyboru papieża przysługuje kardynałom, którzy w dniu abdykacji nie przekroczyli 80. roku życia. Dla ważnego wyboru nowego papieża niezbędna zaś będzie większość 2/3 głosów. Jeśli w danym głosowaniu kandydat nie uzyska wymaganej liczby głosów, a będzie to miało miejsce rano lub po południu tego samego dnia, elektorzy niezwłocznie przystąpią do nowego wyboru. Jeśli w ciągu trzech dni nowy papież nie zostanie wybrany, głosowanie zostanie zawieszone na jeden dzień „w celu uzyskania przerwy na modlitwę, swobodną rozmowę między głosującymi i krótką medytację”. Jeśli w ciągu kolejnych siedmiu głosowań nowy papież nie zostanie wybrany, znów nastąpi przerwa, ponowiona kolejnymi siedmioma głosowaniami. Przez cały czas zachowana zostanie większość 2/3 głosów, Konstytucja wyraźnie zakazuje zwykłej większości głosów i głosowania tylko na dwa wybrane imiona. Wraz z wyborem następcy Benedykta XVI, z komina nad Kaplicą Sykstyńską uniesie się biały dym.

Już teraz nasuwa się pytanie, kto zostanie tym następcą? Znany, także medialnie, teolog kard. Christoph Schoenborn, biblista kard. Gianfranco Ravasi, ekspresyjny zwierzchnik Nowego Jorku, kard. Timothy Dolan, a może Honduranin kard. Oscar Andres Rodriguez Maradiaga, absolwent ośmiu uczelni, pilot samolotu, klarnecista i pianista w jednej osobie? Od personalnych spekulacji nie uciekniemy, ale tak naprawdę nie mają one przecież większego sensu, bo „Boży Duch wieje kędy chce”. My Polacy wiemy o tym najlepiej. 

A Benedyktowi XVI, za wszystko co zrobił w czasie ośmioletniego pontyfikatu, należy się proste - "dziękuję". I w sumie radość, że nie tracimy go jeszcze spomiędzy nas. Oby do śmierci wciąż pisał i wyjaśniał nam zawiłości wiary. 


Michał Grodzki

niedziela, 10 lutego 2013

Grób Palikota


Ruch Palikota w środę ma podjąć decyzję o usunięciu Wandy Nowickiej z klubu parlamentarnego. Nie dziwię się im, po kompromitacji lidera, Janusza P., który wsławił się gwałtem nadto retorycznym, przede wszystkim gwałtem publicznym na Nowickiej, inni przystąpili do "gwałcenia" wicemarszałkini Sejmu.

Można było w mediach usłyszeć: Ja jestem następny. Palikot wykopał sobie grób (nie tylko polityczny) i Andrzej Rozenek może przystąpić do pisania nekrologu lidera.

Janusz Palikot. Nawiasy, a w nich daty politycznego urodzenia i zejście bez chwały i męskiego honoru. Podtytuł tego nekrologu - tuż pod imieniem i nazwiskiem - może być: Od pucybuta do pucybuta. Palikot zaczął pucować buty Donaldowi Tuskowi swoimi rajskimi milionami, przy okazji fundnął "Ozon", a wraz z nim swoje potomstwo (publicystyczne) Szymona Hołownię.

Hulał, hulał, że prawie kariery politycznej nie przehulał. Grób w PO okazał się tylko przedwczesnym pogrzebaniem go, o czym zawiadomił opinię publiczną, że "wieści o jego śmierci są przedwczesne". Wprowadził swój Ruch do Sejmu z trzecim wynikiem. A ten sukces dał mu większego kopa, niż marihuana dowartościowana jakąkolwiek heroiną. Prawdziwa "heroina" Nowicka okazała się złotym strzałem (Rozenek, pamiętaj o tym przy pisaniu nekrologu byłego szefa).

W międzyczasie przybił na drzwiach kościoła, jak Marcin Luter, akt apostazji, który prawnie (kanonicznie) wisiał na zardzewiałym gwoździu. Wówczas powstały podejrzenia, że myśl polityczna Palikota to ledwie rdza. Puch rdzy - że strawestuję A. Mickiewicza.

Bo rdza posypała się z idei, gdy męska część Ruchu Palikota dokonała "gwałtu zbiorowego" na Nowickiej. Okazali się tylko szemranymi bohaterami post-nowoczesności.

Przechodniu! Jak miniesz Palikota, nie czyń wzmiankowanemu tego, co on czynił. Nie wyrósł na nikogo znacznego, choć jako pucybut zapowiadał się na kogoś znacznego. Skończył tam, gdzie zaczynał. W nicości.

(prawa autorskie do tego nekrologu zastrzeżone)

sobota, 9 lutego 2013

Ziemkiewicz - publicysta na dwa akapity



Rafał Ziemkiewicz kolejny raz wyautował się z salonu. Wcześniej w PRL nie dostawało mu talentu i klasyfikował się w rejonach stanów niskich literatury s-f. Mógł dzielić nadzieję, że proroctwa tej literatury się spełnią, ale zapomniał, że fajnie byłoby być w opozycji, która w 1989 roku przejęła rząd dusz.

Nic to, teren starał się nadrobić w liberalizmie UPR Janusza Korwin-Mikke, który uprawiał ten gatunek polityczny felietonowo, miał tak i ma, że myśli liberalnych starczało mu na dwa akapity, w trzecim się wysypywał i wychodził mu czasami nawet faszyzm.

Ziemkiewicz zdefiniował się wówczas, jako uczestnik antysalonu, bo na salony nie chciano wpuścić takich talentów dwóch akapitów. Robił bokami po niszowych pisemkach antysalonowych. Aż zdarzyła się afera Rywina i wypłynął na michnikowszczyźnie. Ten, który był dla niego guru tych salonów, do których chciał się dostać stanął w centrum afery, a do tego wcześniej opublikował wywiad o racji stanu i człowieku honoru, Czesławie Kiszczaku, Ziemkiewiczowi koło nosa powiało jego rację. Nareszcie antysalon może być salonem.

Niestety wzburzyło to tylko jego marny zarost pod nosem. Czasy jednak przyszły całkiem dobre, bo zdarzyła się IV RP, lider partyjny, który też świetnie potrafi się autować. Tu i ówdzie przejęte zostały media, w tym "Rzeczpospolita", gazeta z mainstreamu. Ziemkiewicz, który cierpi na logoreę publicystyczną, okazał się przez ową przywarę świetnie przystosowany.

Ale i w tym wypadku po pewnym czasie talentu starczyło na dwa akapity. Po artykule trotylowym Cezarego Gmyza nie wytrzymał, ogłosił na blogu "Nigdy więcej z Hajdarowiczem", bo to jakiś "Michnik". Poczekał, aż inni skonstruują kolejne niszowe pisemko, ale w domu krzyczą: papu. Jakieś tam pożyczki ciążą na diecie, więc chyłkiem wrócił do tego, "z którym miał nie wchodzić w alianse".

Kolejne raz rozumu starczyło na dwa akapity. Internauci zarzucają mu, że zachował się co najmniej niehonorowo (honor też na dwa akapity). Więc Ziemkiewicz zobaczył kolejną michnikowszczyznę, tym razem agenturalną:

"Nowa siła, którą sobie salon i władza ostatnio zbudowały, w dużym stopniu swoiście agenturalna. Na ten przekaz wielu czytelników jeszcze się nie uodporniło, jeszcze sobie nie wyrobiło odruchu podejrzliwości". 

Ziemkiewicz - publicysta na dwa akapity. Reszta to logorea i wodolejstwo. A komornik puka do jego drzwi.

Karnowscy: pilnować przed nimi Polski


Przed nieudacznikami Karnowskimi należy pilnować Polski. Nasz kraj traktują, jak oborę. Wnoszą do mojej ojczyzny (i twojej) gnój publicystyczny.

Śmierdzący język pomówień. Niedomyci intelektualnie. Gdyby mogli z kraju zrobiliby gułag! Polaku,pilnuj Polski przed takimi ruski i sowietami, jak Karnowscy. Złodzieje ojczyzny! zamiast rozumu, mają na szyi maczugę.

Patałachy sowietyzmu! Upostaciowienie zbiorowego niezguły. Wyglądają jak patałach podniesiony do potęgi patałacha. I tak piszą; sowieckim językiem pomówień, wystarczy spojrzeć na ich portal. Polska im przeszkadza.

Czytacie ich - pluń przez obydwa ramiona. A kysz! A kysz! Karnowscy. Wszystko zniszczy ta czerń, ta plaga, nawet religię dla wierzących.




Jak będziesz odczyniał swoje voodoo, nie pluj na monitor swojego komputera, laptopa, albo innego mobilnego urządzenia. Spotkasz tych niezgułów, potraktuj, jak im się należy.

Won! z Polski. Do sowietów marsz. W jednej kibitce z Putinem. Pilnuj Polski przed tymi nierobami. Wytwór made in CCCP.

piątek, 8 lutego 2013

Kościół: rzygać się chce




Nie mnie chce się rzygać i to na Kościół, ale ks. Wojciechowi Lemańskiemu, który pisze o kolegach z kleru, jak to sobie poczynają.

Otóż - niespodzianka - Lemański pisze o księdzu, który wziął za spowiedź 2,5 mln zł.  Dokładnie zaś to wygląda następująco. Pewien ksiądz pożyczył od biznesmena wyżej wymienioną kwotę, a że zmarło się biznesmenowi, żona wytoczyła proces księdzu pożyczkobiorcy. Ale ten nie chce oddać, zasłania się tajemnicą spowiedzi, w której jakoby nieżyjący już biznesmen powiedział, iż nie musi ksiądz oddawać.

Lemański pisze: "banialuki, które nawet na odległość śmierdzą fałszem".

Pewien arcybiskup chce "rekompensaty" od Ministerstwa Kultury w wysokości 13 milionów zł tytułem odszkodowania na gruntach kościelnych szkoły baletowej.

Przypomniał sobie hierarcha, że szkoła leży na jego gruntach.

Lemański pisze o tym, że ludzie Kościoła znowu czują się atakowani z powodu, iż państwo chce zredukować etat kapelanów w tych miejscowościach, gdzie już dawno nie ma garnizonów. Za friko biorą szmal i to klerowi się nie podoba, że za nieróbstwo państwo im nie chce już płacić.

Ks. Lemański pisze o głośnym już stwierdzeniu abp Głódzia, który o związkach partnerskich w radiu powiedział, że go to już nudzi.

A Lemański na to, iż "po lekturze tych wybranych wypowiedzi niektórych ludzi Kościoła po prostu chce się rzygać".

Kwaśniewski wraca - i co?



Ludzie! Ludziska! I kto tam jeszcze! Kwaśniewski wraca!

Tak jest. Agnieszka Kublik w "Wyborczej" komunikuje, iż szczyt lewicy odbędzie się 22 lutego. Wówczas były prezydent ma ogłosić powrót do polityki.

Aleksander Kwaśniewski wraca ze względu na "rację stanu". A jaka to racja? Pewnie Palikot stawia kolację, niemniej racja brzmi: powstrzymać PiS w powrocie do władzy.

Pomijam wszelkie aspekty racjonalności politycznej (o tym napiszę, ale na innym portalu), dlaczego Janusz Palikot (którego cenię, on mnie też, bo znamy się, jak łyse konie) popełnia tyle błędów; ostatnio z Wandą Nowicką i Anna Grodzką? Czyżby stał się zakładnikiem takich przeciętnych posłów,jak Ryfiński i Rozenek?

Hę, hę?

Oto cała publikacja Kublik (żeby nie było na mnie):


Za dwa tygodnie spotkanie Aleksandra Kwaśniewskiego z Januszem Palikotem i Markiem Siwcem. To może być najważniejsze wydarzenie lewicy od lat.
Jak się dowiadujemy, Kwaśniewski ma ogłosić, że wraca do polityki, kierowany racją stanu, którą jest zablokowanie powrotu PiS do władzy. Plan jest taki, by to Kwaśniewski firmował lewicową listę wyborczą do Parlamentu Europejskiego. Mają na niej być politycy i z Ruchu Palikota, i z SLD.

Problemem jest upór Leszka Millera, który nie chce współpracy ani z Kwaśniewskim, ani z Palikotem i już zapowiedział, że do europejskich wyborów Sojusz pójdzie sam.


Źródło: Wyborcza.pl


czwartek, 7 lutego 2013

Kurski i Putin - podobieństwa i różnice







Zgadzam się z całej rozciągłości z Tomaszem Skupieńskim - ba! z całą rozciągliwością majtek, bo rzecz dotyczy romansu - iż nie ma zbytniej różnicy między Jackiem Kurskim i Putinem.

No - jest! Poprawiam się! Kurski nie może, Putin może. Kurski nie może zamknąć "Nie" Jerzego Urbana, a Putin może zamknąć wszystkie media w Rosji, bo mu akurat spodnie opadły. A dlaczego mu galoty spadły? Bo może.




Z kim żyje arcybiskup?



Zapytany w publicznym radiu o opinię na temat związków partnerskich abp Sławoj Leszek Głódź odparł: – Mnie to nudzi.

Ile arcybiskup spożył wina mszalnego, gdy doszedł do powyższego stwierdzenia o nudnościach, niewielu może obchodzić.

Ale może obchodzić: z kim arcybiskup żyje? Bo każdy z kimś żyje. Tak stworzyła nas natura i Bóg, w którego wierzy hierarcha. O tym jest wszak Pierwsza Księga Genezis.

Jeżeli ktoś w to nie wierzy, włącznie z arcybiskupem, wystarczy spojrzeć na portki (sukienka Głódzia). Tam u dołu znajduje się przyrodzenie. Służy ono nie tylko do siusiania, ale przede wszystkim do przedłużenia gatunku. A dla arcybiskupa: dawania świadectwa stworzeniu przez Boga, pierwszy wszak był Adam. Jakich to Kainów i Ablów stworzył abp Głódź swoim przyrodzeniem?

Ekspresję seksualną ma każdy. Więc zasadne jest pytanie: z kim żyje abp Głódź? Chyba nie jest jednym z bohaterów ostatniej pozycji książkowej holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka o pedofilii w polskim Kościele – „Lękajcie się”.

Bowiem celibat jest prostą drogą do takich zboczeń. O tym mówi nauka i święte księgi.

(z blogu Konopielki)


środa, 6 lutego 2013

Członkowie KRRiT wyszli z posiedzenia sejmowej komisji


Do takich sytuacji nie może dochodzić, jaka miała miejsce na spotkaniu Komisji Administracji i Cyfryzacji w Sejmie, gdy członkowie KRRiT zdawali sprawozdanie na temat konkursu na miejsca na MUX-1, został zaproszony na posiedzenie o. Tadeusz Rydzyk przez posłów PiS i Solidarnej Polski, a konkretnie przez Parlamentarny Zespół ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski (zespół ten to 39 osób tylko z PiS i SP).

To jawny lobbing, a przy tym złamanie konkordatu, który kompletnie nie funkcjonuje od chwili jego podpisania w 1993 roku, co jest szczegółowo zawarte w raporcie Instytutu Spraw Publicznych (autor dr Paweł Borecki, Katedra Prawa Wyznaniowego Uniwersytetu Warszawskiego).

Pytania zadawane członkom KRRiT dotyczyły tylko przyznania koncesji na cyfrowy multipleks dla TV Trwam, więc nic innego im nie pozostało, jak opuścić salę salę.

Polska to nie dziki kraj, w którym można wymusić za darmochę to, co sporo kosztuje. A Rydzyk jeszcze chciałby zrobić z nas gówniane społeczeństwo, ledwie włada po polsku, za to potrafi omamić część społeczeństwa, w tym posłów, którzy zresztą nie są bezinteresowni. Co za argumenty, iż dyskryminuje się katolików i łamie Konstytucję (osoba duchowna na posiedzeniu komisji izby ustawodawczej to jest złamanie umowy międzynarodowej między Polską a Watykanem), albo 2,5 mln podpisów w obronie TV Trwam (a kto to tałatajstwo atakuje?), albo 150 marszów?

Polska to nie gówniany kraj, to należy powiedzieć jasno Rydzykowi. Składa papiery tam, gdzie trzeba, aby ubiegać się o koncesję i tyle. Czeka: przyznają, albo nie przyznają. Rozpanoszyło się to tałatajstwo niedouczone. I łazi.