piątek, 22 lutego 2013

Zespół Macierewicza wraca z paranoi do normalności?


To będzie hicior wszechczasów. Zespół Macierewicza doszedł do wiekopomnego wniosku, że do katastrofy smoleńskiej doszło w wyniku awarii silników. A miało tak stać się 50 metrów przed uderzeniem w brzozę, dotychczas nazywaną ironicznie "pancerną brzozę". Smarują na ten temat już media prawicowe, m.in. Fronda.pl.

Najpierw przeczytałem felieton Waldemara Kuczyńskiego, który opatruje hiciora tytułem "Duch Święty nawiedził Macierewicza?" Jest znak zapytania, bo na razie to tylko eksperci.

Powstanie pytanie pod czupryną Macierewicza: A kto spowodował awarię? Itd. Ma wszak talenty twórcze. Mało kto wpadłby na pomysł z helem.

A jaka pokrętna dialektyka sprawcza została zastosowana przez zespół Macierewicza: 50 metrów do brzozy a w silniku nr 3 rozpoczęły się "ponadnormatywne, przekraczające dopuszczalne parametry drgania".

Ufff. Te "ponadnormatywne parametry" spowodowały, że się spociłem. pewnie tak musiało być w silniku, spocił się "ponadnormatywnością".

Ale to jeszcze nie powód do katastrofy. Jedźmy dalej: Drgania "przeniosły się później na silnik nr 1, a wreszcie na główny, czyli silnik nr 2".

No, tak. To już spokojnie katastrofa mogła się zdarzyć.

Jak oni doszli do tej sekwencji zdarzeń? Kuczyński uważa, że zespół Macierewicza wraca z rzeczywistości paranoidalnej do normalności.

Wcale nie byłbym tego pewien. Kuczyński też nie, bo sugeruje Macierewiczowi, że nocą Donald Tusk z Bronisławem Komorowskim mogli się podkraść pod tupolewa i śrubokrętem to i owo poluzować.

W każdym razie można stwierdzić, że Macierewiczowi nic innego nie pozostało, jak jeszcze raz wylecieć na orbitę i wyrżnąć w brzozę. Może mu puzzle pod czupryną wrócą na miejsce.



Poniżej kopiuję dwa artykuły. Waldemara Kuczyńskiego "Duch święty nawiedził Macierewicza?":

W mediach, między innymi na Fronda.pl, mamy oto coś takiego o przyczynach katastrofy smoleńskiej ("Doszło do awarii silników" ): "Wiele wskazuje na to, że właśnie w silnikach zaczęła się awaria, która ostatecznie doprowadziła do tragedii. Mniej więcej 50 metrów przed przelotem samolotu nad miejscem, w którym miała rosnąć brzoza, rozpoczęły się ponadnormatywne, przekraczające dopuszczalne parametry drgania silnika nr 3. Przeniosły się później na silnik nr 1, a wreszcie na główny, czyli silnik numer 2. W konsekwencji doprowadziło to zapewne do zatrzymania się silników w trakcie lotu. Na pewno ich awaria była jednym z głównych powodów tragedii smoleńskiej".

To chyba pierwsza teza tego zespołu mogąca mieć coś wspólnego z rzeczywistością realną, a nie paranoidalną. Jeśli samolot jak kosiarka ścinał mniejsze brzozy i inne krzaki, to do silników wlatywały kawałki i czujniki coś pokazywały.

Tylko gdzie tu zamach? Gdzie tu dwa wybuchy? Gdyby całe to towarzystwo składało się z ludzi zwykłych, to można by powiedzieć, że to może początek powrotu do trzeźwości. I początek jakże trudnej dla PiS drogi wycofywania się z obłędu smoleńskiego pod presją oczywistości. Na przykład wyników (już pewnie niedługo dostępnych) dogłębnego zbadania owej całkiem spróchniałej brzozy, którą jak zapałkę ściąć miało pancerne skrzydło bombowca przerobionego na ViP-owca.

Podejrzewam jednak, że będzie inaczej, bo w zespole Antoniego Macierewicza zgromadzili się ludzie niezwykli, z nim na czele. I pewno będzie tak, że to Donald Tusk, premier, może z Bronisławem Komorowskim, wtedy marszałkiem Sejmu, obaj z polsko-ruskiego kondominium, nocą, ukradkiem ze śrubokrętami w rękach i podręcznymi latarkami, luzowali jakieś śrubki przy silnikach.

A może? Skoro Duch Święty tchnie kędy chce, to i tchnął pyłek swej mądrości i trzeźwości w tamtym kierunku?



Oraz z Frondy.pl "W tupolewie przed awarią doszło do awarii silników":


Eksperci parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej odkryli nowe fakty w sprawie katastrofy: "zanim rządowy tupolew doleciał do brzozy, była awaria w silnikach. Najpierw w trzecim, a później w pierwszym i drugim". – Doszło do zatrzymania pracy silników w czasie lotu – twierdzi szef komisji Antoni Macierewicz z PiS w rozmowie z dziennikiem "Fakt".
– Wiele wskazuje na to, że właśnie w silnikach zaczęła się awaria, która ostatecznie doprowadziła do tragedii. Mniej więcej 50 metrów przed przelotem samolotu nad miejscem, w którym miała rosnąć brzoza, rozpoczęły się ponadnormatywne, przekraczające dopuszczalne parametry drgania silnika nr 3. Przeniosły się później na silnik nr 1, a wreszcie na główny, czyli silnik numer 2. W konsekwencji doprowadziło to zapewne do zatrzymania się silników w trakcie lotu. Na pewno ich awaria była jednym z głównych powodów tragedii smoleńskiej – tłumaczy Macierewicz.

Do takich ustaleń doszli eksperci współpracujący z zespołem Macierewicza na podstawie analizy tzw. polskiej czarnej skrzynki – "na tym właśnie rejestratorze miały zostać odnotowane nietypowe zapisy, które nie zostały odnotowane na skrzynkach rosyjskiej produkcji".

Według Macierewicza, polska skrzynka jako jedyna zapisywała wszystkie zachowania silników tupolewa. "Została skonstruowana po to, by badać zachowanie silników, ponieważ silniki w TU-154M bardzo często były narażone na ponadnormatywne drgania skutkujące awariami, a nawet katastrofami".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz