wtorek, 30 grudnia 2014

Rok 2014 należy do Platformy


Rok 2014 jest najefektowniejszym rokiem zwycięstw Platformy Obywatelskiej, chociaż na taki się nie zapowiadał, gdy w połowie jego wybuchła afera kelnerska. Przegrać z kelnerami! - zgroza! Na to się zapowiadało, Donald Tusk nie znajdował żadnej recepty. Kompromitowało się państwo, kompromitowały media, które transmitowały z taśm nieobyczajne językowe kawałki.

Polityka Platformy wydawała się być oparta na piarze, a tak naprawdę na picu. Dlaczego? Bo opozycja jest taka sama. Z tym picem Platforma przegrywała, co nawet pokazywały słupki sondażowe.

A jednak PO wyszła zwycięsko i to ona święci triumfy. A może to my jesteśmy z picu? Mamy wymagania, których rząd nie może spełnić? Rzeczywistość picu, elektorat z picu, polityka picu.

Dlaczego nie potrafimy rozmawiać o rzeczywistych wartościach, o twardej rzeczywistości, tylko np. o takim picu, jak marsz 13 grudnia. Pic, który faktycznie kosztował PiS (czyli nas) 50 mln zł z dotacji  budżetowych na partie polityczne.

Za te pieniądze Jarosław Kaczyński wygłosił swoją teorię picu. Prezes PiS wszak powiedział: picować to my, nie nas picować. Taki to z niego picuś nr 1.

A jednak uważam, że picowanie zostało wstrzymane przez rządzącą PO. Donald Tusk dostał najitratniejsze politycznie stanowisko w Europie. Tam nie można picować. Teoretycy picu w kraju najpierw dopatrzyli się w pracy Tuska wielkiego picowania. Ale to on okazał się sprawnym organizatorem pierwszego szczytu europejskiego. Kolejne szczyty - ważniejsze - przed nim, a tam polskiego picu nie zniosą.

Największe zwycięstwa PO odnosi w kraju, a jest nim Ewa Kopacz jako premier, która wydawała się łatwym chłopcem do bicia przez lokalnych picusiów. Ewa Kopacz dziwnie łatwo daje sobie radę z picusiami. Podobnym zwycięzcą jest Grzegorz Schetyna, który na nowo urabia naszą pozycję międzynarodową.

Premier Kopacz musi się jeszcze nauczyć rozmawiać o wartościach z mediami, które sprzedają picowanie jako dziennikarstwo. Platforma przestała picować, bo krajowi groził PiC, to jest PiS.

sobota, 27 grudnia 2014

Duda ma wszystkie cechy charakterologiczne PiS


Niewielu Polaków zna Andrzeja Dudę, dlatego kandydat PiS na prezydenta postanowił wszystkim Polakom złożyć życzenia.

Paradoks?

Tak - jak cała partia PiS, jak prezes Jarosław Kaczyński. Czego prezes nie dotknie językiem, musi zostać skłamane, przeinaczone. To charakterystyczne i charakterologiczne.

Taki jest prezes, tacy są politycy w jego partii. Duda żłożył życzenia jako kandydat na prezydenta, choć kampania nie została jeszcze zapoczątkowana. Duda złamał prawo.

To następna cecha charakterologiczna PiS. Mają prawo złamać prawo, bo owo prawo mają wpisane w nazwę partii.

Z jakich pieniędzy finansował Duda swoje prywatne życzenia dla wszystkich Polaków? Przecież nie z własnej kieszeni.

Duda życzył świątecznie wszystkim Polakom z pieniędzy Polaków.

To jest bardzo logiczne. W Polsce tak są ułożone finanse partyjne, że praktycznie wszyscy politycy to nieroby.

Niczego w życiu nie dokonał, nie osiągnął taki polityk, jak Duda, bo musi dbać o karierę polityczną. Po to został nierobem, aby być politykiem.

To jest paradoks nie tylko PiS, ale większości polityków. I ten Duda chciałby być prezydentem wszystkich Polaków dlatego, że korzysta z pieniędzy wszystkich Polaków, aby złożyć życzenia.

Na razie kwalifikacją na polityka w kraju jest nieróbstwo. W tym kierunku zdąża Duda. Na razie niewielu Polaków go zna. Ale jak wszyscy się dowiedzą, że jest nierobem, to wówczas ma szanse zostać prezydentem RP, bo Polacy bardzo - ale to bardzo - lubią nierobów łamiących prawo.

Ciekawa postać ten Duda, jak prezes Kaczyński.

Więcej >>>

niedziela, 21 grudnia 2014

Witajcie w antyMeksyku, czyli w Polsce

Możemy tylko Meksykonam pozazdrościć Konstytucji. Duchowni nie mogą występować przeciwko prawu obowiązującemu w kraju, instytucjom, ani barwom narodowym.

To jest prawdziwy rozdział państwa i kościołów. Postanawia to konkretny artykuł konstytucji Meksyku. Kler znajduje się poza polityką, jest od innych rzeczy i kwestii, od konfesji. Kler nie wytwarza żadnych dóbr trwałego użytku.

W Polsce oprócz Konstytucji, która gwarantuje rozdział państwa i Kościoła, mamy konkordat - prawo bilateralne, które reguluje stosunki prawne między państwem a przedstawicielami Kościoła. Polska jest gospodarzem konkordatu i rozstrzyga jego prawomocność swoją Konstytucją. To konstytucjonaliści winni przyjrzeć się bliżej naszej Konstytucji, czy duchowni mają aż takie prawo psucia państwa świeckiego, na którego dobro pracuje cały naród.

Polskie życie polityczne i społeczne zostało zdeformowane przez kler. Oto przychodzi w piątek (19.12.2014) Tadeusz Rydzyk do Sejmu polskiego i żąda, aby ciało konstytucyjne - KRRiT - odstąpiło od nałożonej kary na jego media.

Ten sam kapłan o partii rządzącej w tym samym dniu i miejscu w Sejmie mówi: "Starą matką dzisiejszej PO jest PZPR". Jak takie słowa można nazwać? Ten kapłan pluje na władze, na kraj i wybory Polaków, ma w pogardzie ludzi i instytucje. Tak mówi dalej o odwiedzinach Sejmu: "Duchowny przychodzi, ponieważ duchowny idzie do grzeszników".

Klasa kleru nie wytwarza oprócz miraży żadnych dóbr. Miraże nie potrzebują funkcjonariuszy. Miraże dobrze mają się bez kleru, ale kler bez omamów oferowanych społeczeństwu w ogóle jest niepotrzebny.

Witajcie w Polsce, czyli w antyMeksyku.

Więcej >>>

sobota, 20 grudnia 2014

Grass: "Za­chód skła­da Ukra­inie obiet­ni­ce, któ­rych nie może do­trzy­mać i sieje nie­po­kój po obu stro­nach”


Guenter Grass udzielił wywiadu wiedeńskiej gazecie "Der Standard". Omawia go "Deutsche Welle". Jak to Grass, mówi po to, aby prowokować, aby uzmysławiać, aby powodować dyskusję.

Grass twierdzi, że III wojna światowa się zaczęła i jest to wojna o podział zasobów, jakie jeszcze na globie zostały.

Ale ciekawsza dla nas jest konstatacja dotycząca Rosji. Otóż Grass to typowy przykład socjaldemokraty niemieckiego, który zawsze ma zrozumienie dla Rosji, niezależnie od tego, kto tam rządzi. Rosja zdaje się, że zawsze ma taką sama ideę: mocarstwowość.

Grass, jak Helmut Schmidt, Gerhard Schroeder, broni Rosji przed Zachodem. NATO wykazuje w stosunku do niej "pewną agresywność". Powoduje to lęki w Putinie, zrozumiałe z powodu zbliżenie "zachodniego Sojuszu i Unii Europejskiej".

Ależ taka sytuacja po II wojnie światowej jest zdaje się obowiązkowa i na tym wzrosło bogactwo UE, a w szczególności Niemiec. Sojusz chronił Niemcy, w tym socjaldemokrację niemiecką.

Inklinacje niemieckich socjaldemokratów do Rosji są szczególne, a do Putina wyjątkowe, bo takie przejawia też prawica francuska. Jedynie pragmatyczni Anglosasi dystansują się od wielkomocarstwowości Rosji Putina.

Grass dostrzega to, co my nie chcemy przyjąć do wiadomości, iż obietnice składane Ukrainie są przez Zachód nie do zrealizowania. A sama Ukraina sobie nie poradzi.

Więcej >>>

piątek, 19 grudnia 2014

Matura z kropidła. Potrzeba nam więcej jezuitów Skargów, a mamy tylko redemptorystę Rydzyka


Poznańskie liceum może być pilotażowe. Chemia i informatyka tylko w pierwszym roku nauczania i godzinę tygodniowo. Wystarczy. Ale za to lekcje religii dwie tygodniowo - w pierwszym roku nauczania, drugim i trzecim.

Słusznie. Bo to religia może wytłumaczyć komplikacje świata i jego powstania. Kosmogonia jest kreacjonistyczna, a nie żadne Bach Bach, czy tam jakieś Big Bang.

Nauka młodzieży idzie w dobrym kierunku. Czy nie widzicie zagrożeń? Wszyscy chcą nas dopaść, zewsząd tłoczy się wróg.

Polsce potrzebny jest Piotr Skarga, a nie Curie-Skłodowska. Na maturze młodzież ma być egzaminowana z pogonienia Nergala i Behemotha z klubu uniwersytetu medycznego w tymże Poznaniu, albo jak to modły wiernych wypędziły z Krakowa dwa kluby Cocomo.

Matura z kropidła. Rząd dostał zadanie domowe od Episkopatu i ma to przemyśleć do przyszłego roku. A ten Fundusz Kościelny to sobie przemyślany zostanie pod nowym rządem PiS-owskim w 2016 roku..

Dobrze także się stało, że z działki kultury 16 mln zł poszło na Świątynię Opatrzności Bożej. Bo nie daj boże minister Małgorzata Omilanowska wpadłaby na pomysł, aby w tym samym Poznaniu sponsorować na Festiwal Malta "Golgota Picnic", albo inne "Big Bang Jahwe", jak to Najwyższemu batuta w dniach stworzenia wypadła z rąk.

Tak trzymać minister Joanna Kluzik-Rostkowska, potrzeba nam więcej jezuitów Skargów, a mamy tylko redemptorystę Rydzyka.

Idziemy w dobrym kierunku. Alleluja i do przodu.

Więcej >>>

środa, 17 grudnia 2014

Kilometrówki, na których dorabiali się posłowie

Co to jest ta kilometrówka? Wszyscy zostali na niej złapani. No, dużo posłów w każdym razie. Skojarzenia językowe można mieć różne. Gdy tu i ówdzie się bywa, nie od rzeczy może być asocjacja z kilometrami na drodze, a tam zwykle stoją panienki i wszystkie polskie problemy, włącznie z polskimi posłami.
Prokuratura wzięła się za pawie ogony, czyli nasze codziennie w mediach gadające głowy, które przekonują, jakie one są mądre, piękne, et cetera, za to głupie są przeciwne głowy. Stroszą się w te pawie piórka. Okazuje się, że po wystąpieniach medialnych wracają na polskie drogi, aby robić kilometrówki.

Wszak trzeba na jakimś poziomie żyć. Za te kilometrówki wzięła się prokuratura. I dużo tych posłów poszło pod nóż. Jak tak dalej pójdzie, to nie potrzeba żadnej wojny, ani Rosji w Polsce, Sejm się zdziesiątkuje z powodu kilometrówek.

Do trójki madryckiej byłych posłów PiS, prokuraturze dorzucono Radosława Sikorskiego i Sławomira Neumanna z PO, oraz 9 posłów PiS.

Kiedyś kilometrówki rejestrowała policja - i było w porządku. Zarejestrowana kilometrówka była odhaczona. A teraz w tę profesję wpadli posłowie.

Prokuratura będzie miała kupę robotę, a na jaką obstrukcję polityczną będzie narażona. Obawiam się, że nawet zarażona.

Już się zaczęło. Wśród kilometrówek jest posłanka PiS Krystyna Pawłowicz, która wydała oświadczenie, a wynika z niego, że jak wezmą się za jej kilometrówkę to zaskarży, poda do sądu. Kogo? Prokuraturę. Tego jeszcze nie było.

Trochę się nie dziwię. Fajnie się oskarża innych, ale samemu być oskarżonym? Zwłaszcza, że jest się winnym.

Sejm to Polska w pigułce. Złapani, jak dorabiają się na kilometrówce. Tak wystawiać swoją reputację? To się nie godzi. Na to Polska nie zasłużyła.

wtorek, 16 grudnia 2014

Lewica ma szanse, ale nie lewica z buta


W jak fatalnej kondycji jest lewica, świadczy wystawianie kandydatur na prezydenta. Janusz Palikot jasno dał do zrozumienia, że jest wierny sobie. W wyborach 2010 rolu popierał Bronisława Komorowskiego, obecnie też. Palikot wystawił siebie jako kandydata, uzbiera zero procent, więc nie tknie Komorowskiego. To jest polityczna wierność mimo upływu lat i partii.

Równie ciekawie jest na lewicy SLD. Leszek Miller po wyborach samorządowych, nawet nie szepnął, ba! - nie pomyślał, aby wystawić siebie. Zaczął się rozglądać wokół i znalazł kandydata Ryszarda Kalisza.

Napisałem "znalazł kandydata". Nie - znalazł kandydata na kandydata. I nie jest to kandydat, który będzie poddawany wyborom wśród aparatu SLD, ale kandydat ma "się pospotykać". Jak się "pospotyka", to Leszek Miller klepnie Kalisza. Pospotykanie ma dać 15-16 proc. Rozumiem, że procenty mają być sondażowe. A nie te "pospotykane" na spotkaniach.

Jeżeli Kalisz jest kumaty, to może "pospotykać się" z dyrektorami sondażowni TNS Polska i CBOS. I mu podskoczy do mitycznych 15-16 proc.

A jak nie podskoczy po "pospotykaniu" Kaliszowi, to co? Tego Miller nie powiedział. Lewica SLD (podkreślam ten oksymoron) nawet gdyby wystawiła Aleksandra Kwaśniewskiego, to nie osiągnęłaby 16-16 proc. Choć Kwaśniewski by chętnie się "pospotykał". Lubi spotkania, ot co.

Kalisz po przejściach nadaje się w tej chwili najwyżej na doradcę Tomasza Nałęcza. A przy dobrym ciśnieniu mógłby zostać Falandyszem Komorowskiego.

Lewica sobie zgotowała ten los. Jej politycy są niestrawni dla wyborców, bo do takiej sytuacji dopuścili. Nie szukają wyjścia. Gotują się we własnym sosie, a nawet przyrządzają jeszcze coś bardziej niestrawnego, jak Chaplin w "Gorączce złota" strawę dla elektoratu: zupę z buta.

Wieszczę, że w tej chwili Barbara Nowacka, bądź Robert Biedroń są w stanie wyciągnąć więcj niż 15-16 proc. Ale trzeba porzucić mity "pospotykania się". Spotkać się z młodymi politykami, młodymi ludźmi. A nie serwować strawę z buta.

Więcej >>>

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Macierewicz wypadł z obiegu, błąka się z gender


Antoni Macierewicz wypadł z obiegu. Jego specjalizacja "katastrofa smoleńska" nie ma obecnie w PiS priotytetu. Jako aktywny medialnie poseł stał się bezrobotny. Jarosław Kaczyński swego zastępcę nie wciągnął do zespołu szybkiego reagowania w sprawie sfałszowanych wyborów.

W marszu 13 grudnia Macierewicz dostał cokół do przemówień, ale tylko dlatego, że w sekcie PiS ma swoją frakcję trotylową.

A tak Macierewicz jest bez przydziału, błąka się. I widać wyniki jego zagubienia, iż mylą mu się podstwowe terminy będące na agendzie debaty.

Oto w podległym mu terenie zarządzania sektą w Bełchatowie w jednej ze szkół odbyła się lekcja pokazowa gender.

Odbyła się i po czasie Macierewicz jej się sprzeciwił. Nikogo nie dziwi, że Macierewicz się sprzeciwia, bo on tak ma. Słyszał, że dzwony biją, tylko nie wie, czy w Bełchatowie, czy w Toruniu u Rydzyka, a może dzwon Zygmunta u kard. Dziwisza,

I owo gender uznał za demoralizujące, wnioskował, aby tym zajął się pisowski zespół parlamentarny do walki z ateizacją.

Wypadł Macierewicz z obiegu, stracił kontakt z problemami, z rozumem i ze współczesnością.

Jak się ma gender do demoralizacji, wszak naucza o roli społecznej płci. No i jak gender ma się do ateizmu, czy nawet walki z ateizmem.

Macierewicz ma w głowie groch z kapustą. I powinien zostać kucharzem, aby ze swoich składników rozumowych upichcić cokolwiek publicznie strawnego, a nie zajmować się sprawami, o których nie ma zielonego pojęcia.

Więcej >>>

niedziela, 14 grudnia 2014

SKOK-i upadają, więc ratują się z nich bonzowie jak mogą

Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK-ów tak podlicza rządy Ewy Kopacz, że można przypuszczać, iż przygotowuje się do wyborów parlamentarnych. Albo chce zostać senatorem, jak Grzegorz Bierecki, albo przynajmniej posłem.

Szewczak nie pisze, jak ekonomista, ale pisze jak polityk i to z pierwszego szeregu u Jarosława Kaczyńskiego.

Prezes PiS zwykle nie podaje żadnych liczb, bo na wiecach nie czyta z kartek, Szewczak liczby przeplata z diagnozami Kaczyńskiego. Ekonomista SKOK-ów ma tę przewagę nad prezesem, że na razie nie wiecuje, siedzi przed monitorem komputera - i jedzie na całego na premier Ewę Kopacz.

Publikuje rzecz jasna na zaprzyjaźnionym portalu braci Karnowskich. Najpierw wali w premier, jak Kaczyński, a następnie uderza w Komisję Nadzoru Finansowego, która wg tego ekonomisty jest niepotrzebna i winna upadających SKOK-ów.

Tytuł materiału i wymowa są oczywiste: "To ekonomiczna wojna prowadzona z własnym narodem..."

Z takiej grubej Berty jeszcze do demokratycznie wybranych władz w Polsce nikt nie strzelał, oprócz Szwedów w czasie Potopu.

Szewczak jak Bierecki nie lubi nadzoru. SKOK-i toną, więc robi abordaż na rząd i przyłącza się do PiS. Ciekawe, czy go Kaczyński wciąnie na listę wyborczą? Szewczak musi się spieszyć. Upadek SKOK-ów tuż tuż, a prezes listy wyborcze ma już poukładane w głowie. Może nie znaleźć się miejsce na takiego "wybitnego" analityka ekonomicznego. Szewczak musi poprawić atak, bo zjawi się jakiś Kmicic i wysadzi kolubrynę SKOK w powietrze szybciej niż ona sama siebie, bądź KNF.

Więcej >>>

sobota, 13 grudnia 2014

Targowisko próżności prezesa


Marsz Kaczyńskiego nie miał niczego wspólnego z rocznicą stanu wojennego. Prezes PiS w tym dniu co roku czuje dyskomfort, nikt na niego w 1981 roku nie chciał się zasadzić.

Prezes nachętniej swoją partyjną służbę i elektorat zwoływałby na gwizdek. Z aparatczykami to by wyszło, ale jak fatalnie wyglądałoby w telewizji, szczególnie na tle Rydzyka, który w te maszerujące klocki jest zdecydowanie lepszy.

Kaczyński wykorzystał gwizdek rocznicy stanu wojennego, aby spełnić swoją polityczną powinność. Nagadać, napluć, bo w życiu żadnych innych umiejętności nie posiadł.

Prezes wyraźnie się twórczo cofa, o czym świadczyły jego przemówienia. Słupki sondażowe też mu siadają. On się ich zresztą boi.

Kaczyński naprawdę się boi rządzić. Gdyby mu podskoczyło w słupkach, to zrobiłby wszystko, aby PiS opadło.

Prezes jest katastrofą, jego ludzie są katastrofą. I w tym widzę wielką troskę prezesa o Polskę. Kaczyński nie życzy Polakom tak źle, aby nami rządzić.

Jego raduje ten splendor okazywany przez wierny lud, oklaski, gdy otwiera usta i zamyka. Wówczas puchnie w nim ego, nadyma się. To wystarcza. I tak więcej osiągnął niż inni. Nikt nie ma tyle aplauzu na swoją cześć, niż Jego Wysokość Próżność JK.

Jego pustka jest doceniana. To dało się odczuć w te uroczystości świętujące Stan Wojenny. Prezes też dba, aby nadymając się, nie pęknąć. Pilnuje się. Ludzki pan. A że kogoś krzywdzi, szczególnie rządzących i tych, którzy na niego nie głosują? Toż oni sobie poradzą.

13 grudnia 2014 roku był dniem bez sensu, zwykłym tagowiskiem próżności prezesa.

piątek, 12 grudnia 2014

Matuzalem Kaczyński - miejcie empatię dla przegranego


Rok 2014 dla Jarosława Kaczyńskiego kończy się fatalnie. To jakaś cofka bez mała do roku 2007. Wówczas złorzeczył na Donalda Tuska za wszelkie przegrane, dzisiaj jeszcze gorszymi słowami okłada Ewę Kopacz, ale ta kpi z niego w żywe oczy.

Kaczyński ponosi same straty. Najprawdopodobniej II tura wyborów była gorsza od pierwszej z powodu, że prezes PiS tak silnie odczuł porażkę (a przecież to było minimalne zwycięstwo), że podniósł ją do rangi fałszerstwa.

Kolejna strata to Adam Hofman. Rzecznik jakiego żadna partia nie posiada, momentami lepszy od samego prezesa. Ba, czasami można było sądzić, że Hofman to prawdziwy prezes PiS. Hofman zabawił się zanadto w Madrycie. Tak jak Kaczyński zapędza się w ferworze retorycznym.

Ale żeby zaraz wyrzucać? Czy nie lepiej było ochrzanić, opieprzyć. Przecież ten Mastalerek to cienki Bolek. Coś mi się widzi, że prezes pracuje nad przysłowiem: "Mądry prezes po Hofmanie, lecz prezes z Mastalerkiem nową przypowieść sobie kupi, że i przed Hofmanem i po Hofmanie głupi".

No a największa strata prezesa to biskupi. Ostoja, jak w banku. Kaczyński co niedziela zasuwa do kościoła, jeździ na pielgrzymki, śpiewa na rocznicach Radia Maryja, a tu plama. Biskupi dali nogę, prezesowi wypowiedzieli.

Nie wiem, czy nie największa strata. Co ja piszę - cofka - prezesowi rzeczywiście cofnęło się do prehistorii współczesności. Do roku 2007, który zapowiadał 7 lat chudych. Najnowszy sondaż CBOS: 43 do 28 dla Platformy. Toż to zapowiedź następnych 7 lat chudych. Jak tak dalej pójdzie to Kaczyński prognozę swojej obecności w polityce polskiej będzie musiał przesunąć z 2027 roku do 2034.

Matuzalem. I z takim bagażem oglądać będziemy Kaczyńskiego w marszu - nawet zapomniałem nazwy z tej mojej wrażliwości, empatii, do prezesa - coś tam w obronie demokracji i wolnych mediów.

Do tej pory prezes przedstawiał się jak Mojżesz, teraz Matuzalem. Przygnieciony stratami, porażkami, niewdzięcznością rodaków, którzy nie chcą głosować, jak Kaczyński sobie życzy. Miejcie wyrozumiałość dla prezesa, gdy walnie to i owo. On taki jest, ale te wszystkie porażki, każdego by załamały - i będzie gorzej niż zwykle.

Idzie prezes, przepuścić go! Matuzalem. Gada niestworzone rzeczy - przepuścić mimo uszu. Taryfa ulgowa, należy mu się! Tyle lat w polityce i same straty!

czwartek, 11 grudnia 2014

Stankiewicz i Brudziński w niepisowskim kraju, czyli dziadowskim


Ewa Stankiewicz nie zawodzi. Spojrzała przez nasze oczy i zobaczyła: "na naszych oczach rozpada się system demokratyczny w Polsce".

Stankiewicz próbowała ten system demokratyczny ratować, wdzierając się do siedziby Państwowej Komisji Wyborczej. Pisze o tym na swoim blogu, ale nie "naszym".

I w tym momencie zgadzam się z Joachimem Brudzińskim, który w TV Republika zapraszając na marsz 13 grudia nazwał nasze państwo dziadowskim.

Tak jest! W niedziadowskim państwie Stankiewicz by nie uderzyła w splot słoneczny demokracji. Nie chcę pisać, co by ją spotkało w takich Stanach Zjednoczonych, gdyby wdarła się do Białego Domu.

Zapewniam, że nie dzieliłaby się widzeniem "naszymi oczami, w których rozpada się demokracja".

Ale Polska to dziadowski kraj, Brudziński, który nic nie wniósł do polityki, oprócz swojej gburowatości, może uchodzić za wzorzec posła dziadowskiego (intelektualnie jest kimś takim), powalczy jednak o przezroczyste urny, aby siedzący tam krasnale nie stawiali krzyżyków.

Taki będzie wymiar moralny, intelektualny, historyczny, marszu 13 grudnia: krasnal w przezroczystej trumnie. Przepraszam: urnie.

To kabaretowo. A poważnie: Brudziński i jego koleżanka Stankiewicz oraz prezes w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego jeszcze raz pokażą pogardę dla wszystkich Polaków, którzy nie głosowali w wyborach na PiS.

Wszyscy fałszowali, bo nie głosowali na PiS. Polska - kraj fałszerzy, oprócz pisowców. Przyznam się, że też fałszowałem, bo nie głosowałem na kandydata PiS.

Więcej >>>

środa, 10 grudnia 2014

Opis obyczajów za panowania w opozycji Jarosława Kaczyńskiego

W polskiej polityce partyjnej zatracony został sens. Namniej w niej sensu politycznego. Politycy przekraczają granice moralne i nie przyjmują do wiadomości, że powinni sferę publiczną opuścić. I zająć się tym, w czym są lepsi, np. a byciu celebrytami.

Gdyby to, co zdarzyło się trójce madryckiej, miało miejsce w jakimś przedsiębiorstwie, zostaliby dyscyplinarnie zwolnieni z tzw. wilczym biletem.

Partie twierdzą, że poseł zostaje posłem, bo "wyborcy mu zawierzyli". Wyborcy wybierali Adama Hofmana i jego towarzyszy eskapady madryckiej, aby pokazywał się na głównym placu w Madrycie w stanie nietrzeźwym i w te sposób ich reprezentował?

Sfera publiczna, sfera reprezentantów narodu, została zagospodarowana przez mierne, by nie rzec nikczemne postaci. Dopóki nie podpadną liderowi, bądź prokuratorowi, mogą wyprawiać podobne brewerie, jak Hofman i jego kompani w Madrycie.

Gdyby nie kampania wyborcza, Hofmanowi nic by się nie stało. Bracia Karnowscy, bądź dziennikarze "Wprost", albo podobnego tytułu, znaleźliby równoważnik skandalu wyssanego z palca na Radosława Sikorskiego, bądź kogokolwiek, aby wprowadzić równowagę w naturze partyjnej.

Politycy są poza społeczna kontrolą i weryfikacją, ich jedynym sędzią jest lider partyjny. To nie Hofman jest winen, ani wcześniej Sławomir Nowak, że są obecni w mediach, jako pełnoprawni uczestnicy, ale życie polityczno-partyjne, które dopuszcza podobne "obyczaje".

Hofman i jego kompani z wyprawy do Madrytu, "gdzie się naprawde wszyscy bawią", dostali zielone światło od lidera Kaczyńskiego. Partia PiS jest "wrabiana", fałszuje się jej wynik wyborczy. Takie psucie obyczajów przez reprezentantów narodu prowadzi do tego, że polityka jest miałka, bez żadnych idei, a jedyny cel to wykorzystać sferę publiczną do celów prywatnych.

Czy Hofman nie mógł zapowiedzieć, że weekend chce spożytkować prywatnie. Media by podążyły za nim, ale jego pijaństwo szłoby na koszt własny, a nie publiczny. W tym wypadku media są ks. Kitowiczem, które rozliczają, a rozgrzeszyć może jedynie lider Kaczyński.

Więcej >>>

wtorek, 9 grudnia 2014

W Irlandii rekordowe poparcie dla małżeństw homoseksualnych


Irlandię na wiosnę czeka referendum w sprawie małżeństw jednopłciowych. Najnowszy sondaż (>>>) wyraźnie wskazuje, jak będzie głosował ten katolicki naród.

W tej chwili za małżeństwami homoseksualnuymi opowiada się 71 proc. Irlandczyków, przeciw 17 proc., nie ma zdania 9 proc., odpowiedzi sie chciało udzielić 3 proc.

Jeżeli odrzucimy tych, którzy i tak nie podejmą decyzji, to wynik dzisiaj wyglądałby 81 proc. za, 19 proc. przeciw.

Poparcie wśród Irlandczyków dla małżeństw homoseksualnych wyraźnie wzrasta. Od ostatniego sondażu sprzed dwóch miesięcy opowiada się 5 proc. więcej za małżeństwami.

Im wyższe wykształcenie, tym większe poparcie dla LGBT. Rolnicy są mniej entuzjastycznie nastawieni dla małżeństw jednopłciowych, a także mężczyźni.

Kobiety są bardziej tolerancyjne niż mężczyźni. Podobna erozja skamieliny tradycji zachodzić będzie w Polsce.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Lisicki, Terlikowski, Karnowscy, Zaremba i inni żurnalistycznopodobni w procesji 13 grudnia 2014


Aparatczycy partyjni od mediów mają prawo wierzyć, że są dziennikarzami. Mają prawo wierzyć, że dostarczają produkt informacji.

Ale to jest tylko ich wiara dziennikarska, niewiele mająca wspólnego niezależnością rozumu dziennikarskiego. Wierzący w swoje dziennikarstwo są z definicji zależni. Wierzący w dziennikarstwo polityczne są zależni od polityków.

W Polsce tak się układa, że wierzący w swoje dziennikarstwo sprzedają umiejętności partii politycznej, a kupującymi w Polsce są PiS i Jarosław Kaczyński. Ten oczywiście ich ugłaskuje, ale nie sądzę, aby wątpił, że są to sprzedawczyki swojego zawodu.

Sprzedali swoją wiarę w umiejętności wiary na usługi, najmici tego rodzaju dziennikarstwa. szarańcza szukająca pola do skonsumowania. Przede wszystkim sprzedali swoją niezależność (pomniejszoną o wiarę), sprzedali wiarygodność informacji.

Sprzedawczyki kupczący wiarygodnością informacji zachwaszczają każdą rzeczywistość. I takie sprzedawczyki honorują polityczną procesję 13. grudnia 2014 roku ku chwale tego, który spóźnił się na internowanie 33 lata temu, bo zaspał. Pociąg historii mu odjechał, teraz pozostał mu pociąg do histerii.

Sprzedawczyki będą się burzyć wraz ze śpiochem na komuchów, że nie obudzili jego (ich?) zaspane umysły polityczne.

Z tymi nierozgarniętymi umysłami może nie każdy z nich będzie szedł w procesji 13 grudnia 2014 roku, bo te umysły może są rozgarnięte, ale wypaczone są ich charakterami.

Krótko pisząc: obok Kaczyńskiego będą maszerowali sprzedawczyki żurnalistyczne, bo w istocie nie załapali się do zawodu, jako pełnoprawni dziennikarze. A są to: Lisicki, Terlikowski, Karnowscy, Zaremba i inni żurnalistycznopodobni.

Mają nadzieję na gratyfikację w przyszłości swojego zaangażowania. Jak już przecież bywało.

Więcej >>>

sobota, 6 grudnia 2014

Hofman wraca elastycznym krokiem, na razie we "wSieci"


Adam Hofman wierzy w siebie, wierzy, że jest niewinny. Udzielił wywiadu tygodnikowi "wSieci", w którym przedstawia swoją wiarę w niewinność.

Tą wiarą o własnej niewinności dzieli się z nami. Na razie znane są fragmenty wywiadu, który w całości będzie dostępny wierzącym w niewinność Hofmana dopiero w poniedziałek.

Na wiedzę o wierze niewinności trzeba poczekać. Nie doczytałem, czy bracia Karnowcy zrobili wywiad o niewinności Girzyńskiego, ale wszystko przed nimi. Zwłaszcza, że idą święta, a w ten czas różne cuda się zdarzają.

Cud z Hofmanem zdarzył się kilka tygodni przed świętami. Ale to niecodzienny gość, był ustami prezesa. Jeżeli usta prezesa Hofmana porówna się z obecnymi ustami Mastalerka, to Hofman jest górą. Ma lepsze usta. Dużo lepiej wyrażają prezesa i niewinność Hofmana oraz partii, do której przynależał.

Niewinność ust prezesa ciągnie do niewinności PiS. "Swój do swego po swoje" (Gombrowicz) - stara polska tradycja niewinnego geszeftu politycznego.

Hofman twierdzi, że został wrobiony. Jak jest niewinny, to musiał zostać wrobiony. Hofman jest silny w dialektyce złodziejskiej, która obowiązuje w zakładach penitencjarnych. Jeszcze nie zdarzył się w areszcie ktoś winny. Resocjalizuje się samych niewinnych.

Jeden passus Hofmana wart jest mszy. Mianowicie mówi w liczbie mnogiej: Kupiśmy bilety lotnicze, złożyliśmy wniosek o pieniądze na podróż samochodem, bo to jest standard w Sejmie. I - achtung! achtung! - "to pozwala na elastyczne decydowanie o terminie podróży".

Domyślam się, że Hofman elastycznie w Madrycie ustalał termin obrad ciała politycznego, do którego tak elastycznie doleciał tanimi liniami lotnicznymi.

I - achtung! achtung! - byłe usta prezesa elastycznie na głównym placu Madrytu pochłaniały alkohol, aby elastycznie chwiać się z wrażeń promilowych.

Elastyczny Hofman z elastycznimi ustami. Czekamy na wywiad braci Karnowskich z elastycznym Girzyńskim. Moralność elastyczna jest jak guma. Nie napiszę do czego guma, bo Hofman już dał popis wsadem własnym. Elastycznym.

Więcej >>>

piątek, 5 grudnia 2014

Macierewicz wyszedł z powyborczej szafy PiS


Nie należy wątpić w Antoniego Macierewicza. On tak łatwo się nie poddaje. Jest niezniszczalny, partie się rozpadają, a Macierewicz jest posłem. Jak on to robi?

A robi to tak, jak z katastrofą smoleńską. Rozum staje sztorcem, gdy słyszy wywody wiceprezesa PiS i jego ekspertów. A Macierewicz wstaje i mówi wbrew rozumowi: był zamach, były wybuchy, był spisek.

Prezes Kaczyński znalazł inną broń polityczną, aby dojść do władzy i wykopyrtnąć Polskę. Prezes znalazł spisek w urnie wyborczej - sfałszowane wybory. Wieść już poszła w świat, najpierw będzie konferencja w Brukseli. Europa dowie się, jak to PSL z PO siedzieli w urnach wyborczych i spiskowali.

Na to Macierewicz mówi: nie. Ważniejsze są wybuchy smoleńskie niż wybuchy systemu informatycznego PKW w trakcie wyborów samorządowych.

Właśnie został opublikowany raport eksperta Macierewicza prof. Kazimierza Nowaczyka "Śledztwo...", itd. Skromny raport, bez mała: raporcik, bo 32 strony liczący. Ale nie liczy się ilość stron, liczy się waga tematu.

W raporciku opisane są trzy eksplozje i to przed brzozą. Czekamy teraz na raport Kaczyńskiego, który opisze eksplozje w urnach wyborczych.

Twórczy jest ten PiS, wybuchowo-spiskowy. Martwiłem się Macierewiczem. Czyżby poddał się, zwątpił w swoje teorie. Ale po wyborach wyszedł z szafy, z jakiegoś sejfu PiS i oznajmił ku uciesze narodu smoleńskiego: wybuchy były i basta.

Obecny okres III RP można śmiało zaliczyć do Złotego Wieku twórczych umysłów Macierewicza i Kaczyńskiego, urodzonych pod szczęśliwą gwiazdą Aberracji. Inni przejmują się losem Polski, a ci tworzą swoje aberracje.

Więcej >>>

czwartek, 4 grudnia 2014

Komorowskiego projekt nowelizacji jak pstryczek w nos Kaczyńskiego


Bronisław Komorowski przedstawił ciekawą propozycję nowelizacji Kodeksu wyborczego, szczególnie przepisu liczenia głosów nieważnych. Mianowicie segregowania ich.

Można ten przepis interpretować, iż traktuje się głosy nieważne, jako bezużyteczne, które są jak śmiecie w urnie wyborczej. Mogły być użyte, ale zostały zmarnowane.

Trzeba je jak odpady posegregować. Podzielić wzorem odpadów na szkło, makulaturę i plastyk.

Szkło - to te głosy, w których widać celowy zamiar oddania nieważnych głosów.

Makulatura - puste głosy, żadne nazwisko nie zostało podkreślone. Itd.

Głosy nieważne to odpady demokracji, to także część decyzji wyborców, nieumiejetności ich wyborów, celowej niezgody, itd.

Oczywiście winno to być maksymalnie uproszczone, aby nie mogło dojść do nadinterpretacji "a'la Kaczyński". Ilość wydanych kart do głosowania winna się równać ilości kart wyjętych z urny.

Z pewnością nie zadowoli to prezesa PiS, który zmaga się z psychologią przegranego, a nie z demokratycznym werdyktem Polaków.

Komorowski własnym projektem nowelizacji winien wymierzyć Kaczyńskiemu pstryczek w nos, aby wyleciały mu z niego muchy i sny o władzy metodą marszu 13 grudnia.

Więcej >>>

środa, 3 grudnia 2014

Orban wyklucza Węgrów z instytucji międzynarodowych


Amerykański senator republikański John McCain podpadł Viktorowi Orbanowi, którego nazwał "neofaszystowskim dyktatorem". Premier Węgier brnie w coraz większą izolację na arenie międzynarodowej.

Płacą za to Węgrzy. Dla tego niewielkiego kraju może to się skończyć dużo gorzej niż ceną utraty podmiotowości narodu, ale wykluczeniem z instytucji międzynarodowych, włącznie z unijnymi, w których Orban zmarginalizował swój kraj.

Dla nas to przestroga, jak może wyglądać drugi Budapeszt w Warszawie. Jak polityka nacjonalistyczna definiująca się poprzez zewnętrznych wrogów  prowadzi w ślepy zaułek.

Orban nie walczy o władzę, umacnia ją poprzez centralizację, zawłaszczenie wymiaru sprawiedliwości, niszczenie instytucji monitorujących władzę, organizacje pozarządowe.

Węgry w liberalnej Europie zmierzeją do prawicowego reżimu z fasadową demokracją. Strofowane są z Brukseli, a teraz z USA przez kandydata Partii Republikanów na prezydenta USA. Na Węgrzech mamy IV RP w postaci dużo bardziej dojrzałej, niż u nas w latach 2005-07. Prezes PiS z niecierpliwością przebiera nogami, też tak by chciał i dlatego wychodzi w kolejny marsz 13 grudnia.

Więcej >>>

niedziela, 30 listopada 2014

Sasin z Ząbek przegrał prezydenturę Warszawy


Wybory samorządowe dobiegły końca. Prezes PiS jeszcze nie ogłosił sfałszowania wyborów, ale to jeszcze przed nim. Musi tylko z wynikiem się przespać.

Słucham komentatorów i dziwię się, że nie zauważają przegranej PiS. Kaczyński dawno doskoczył szklanego sufitu i od niego się odbija. Można się martwić, że Platforma nie wygrała tak wyraźnie, jak poprzednio.

Ale ludziom nudzi się każda władza demokratyczna. Wyraźnie widać to w wyborach samorządowych. Ludzie chcą zmian na zewnątrz, a nie zmiany siebie. Hanna Gronkiewicz-Waltz wygrała dlatego, że jej przeciwnikiem był Jacek Sasin z Ząbek, z PiS. Gdyby miała poważnego konkuretnta z poważnej partii, mogłaby przegrać, bo ludzie chcą zmian. Jakich? Niespecjalnie wiedzą.

Demokracja to nieklarowny ustrój. Decydujesz o sobie, grupy decydują o sobie, a nie wróg, satrapa, jak w totalitaryzmie. Wyborcy raz nabrali się na PiS i chyba tak na zawsze zostanie. Mieliśmy z tego Lecha Kaczyńskiego, jako prezydenta i IV RP.

Zakończyło się to katastrofą, by nie powiedzieć hekatombą. Nie wierzę w kolejną pomyłkę Polaków, nad czym pracuje usilnie Kaczyński. Jeżeli ktoś chciałby porównać na świecie demokratycznym role opozycji, to nie znajdzie podobnej do PiS. Partia Kaczyńskiego to prawdziwa katastrofa.

PiS to ewenement niespotykany na świecie, w przyrodzie demokratycznej, bo ma takich Sasinów z Ząbek, Kaczyńskich z Żoliborza. Ale nie rycerzy, lecz giermków - Platformy z Polski.


piątek, 28 listopada 2014

28 XI 1922 r. Józef Piłsudski otworzył pierwsze posiedzenia Sejmu i Senatu I kadencji


Prezes PiS - główny nosiciel zarazy


Czego Jarosław Kaczyński się nie dotknie, sknoci, zepsuje. Nudne jest komentować jego wypowiedzi, ale to jedna z naczelnych postaci naszego życia politycznego.

Co takiego jest w Kaczyńskim, że mu ciągle coś się wymsknie, rozum odmówi posłuszeństwa. Obawiam się, że to czego komentujący nie podejrzewają. Kaczyński jest niekopetentny jako polityk, nie wie, co mówi. A tak jest w wypowiedzi o Danii.

Prezes PiS chce budować drugą Danię (Kaczyński tak ma. Tylko drugie: Węgry, Turcje, teraz Dania - "drugi po Tusku, teraz drugi po Kopacz"). A pierwsza Polska - to nie łaska?

Prezes chce drugiej Danii, ale nie z jej obyczajami. No i w tym wypadku prezes nie wie, co mówi, na jakim gruncie intelektualnym się porusza. Dobrobyt to są obyczaje. Dobrobyt wszystko zmienia. Jak zwykle Kaczyński nie doczytał ani klasyków antropologii, polityki, socjologii. Wsypa typowa dla niego.

Ale wsypa podstawowa to znajomość w kwestii pedofilii, która wg naszego poligloty jest w państwie duńskim akceptowana. Jakiś Błaszczak, Sobecka, Hofman, Mastalerek mogli mu taką bzdurę podszepnąć. Poruszyło to ambasadora Danii w Polsce, który zaprasza Kaczyńskiego do ambasady po materiały o Danii.

Kaczyński zanim się wypowie, powinien zasięgnąć wiedzy, języka u rzeczywistych znawców przedmiotu, a najlepiej porady psychologa, może nawet psychiatry. Bo takie notoryczne wpadki świadczą, iż coś buksuje w psychice prezesa PiS.

Takie insynuacje, jak ta i tysiące innych, to zaraza psychologiczna, bardzo widoczna w tej części narodu, która popiera PiS. To jest choroba społeczna i za jej postać winę ponosi prezes. Papierek lakmusowy rozumu wskazuje, że w jego wypadku jest to wskazanie pozytywne. Jest nosicielem - i do tego głównym.

Więcej >>>

czwartek, 27 listopada 2014

Nowak nie jest czworonogiem moralności, tylko saperem


Sławomir Nowak zachował się, jak saper. Poległ na minie zegarka, wyleciał w powietrze. Jeszcze trochę dychał, ale już sztuczne oddychanie, tlen, ani modlitwy najbliższych nie pomogły, odszedł.

Odszedł z Sejmu, odszedł z polityki. Markowy zegarek okazał się wybuchowy, gdyż nie został ujęty w oświadczeniu majątkowym.

Można przeczytać o cynizmie Nowaka, braku honoru, charakteru, a także o jego kręgosłupie. Ponoć ma skoliozę (moralną - oczywiście). Mamy samych etyków. Takie tam duperele o służbie narodu. O jednej rzeczy nie przeczytałem: o głupocie.

Nowak okazał się głupcem, dla paru groszy dał się wykopać. Przyjda na służbę narodowi inni, którzy nie będą głupcami.

Mylę się? Nie znałem Nowaka, tyle co w telewizji. Był przekonujący. Dwa, trzy lata temu plasował się na pozycji delfina PO i Tuska. Teraz z tego został mu nagrobek, a dla nas współczesnych temat do dywagacji, jacy jesteśmy.

Może warto podkreślać saperstwo Nowaka. Gdyby inni zachowywali się, jak on, to może byśmy mieli inny układ w Sejmie, byśmy nie dywagowali o fałszowaniu wyborów, tylko jakimi je zrobić by były sprawniej przeprowadzone, bardziej przejrzyste.

Może byśmy dyskutowali o wartościach, ideach i jak zagospodarować najlepszych Polaków. Zatem więcej saperów wśród polityków w Sejmie, a na pewno nie będziemy oglądali tych twarzy, co obecnie, którzy będą nawijać o moralności, służbie i podobnych duperelach - pod jedną sztancę, gdy dostaną w mailach retoryczne gotowce.

Ale jestem naiwny! Chciałbym, aby saperami okazali się Hofman i podobni mu z koła niezależnych posłów. Naiwni znajdują się poza Sejmem, a w nim przy Wiejsskiej kuci na cztery moralne łapy. Na szczęście Nowak nie okazał się czworonogiem moralności.

Więcej >>>

środa, 26 listopada 2014

Prezes PiS - wybitny, Jacek Sasin też


PiS na składzie ma nie tylko wybitnego polityka Jarosława Kaczyńskiego. Okazuje się, że takim też jest Jacek Sasin. Jak oni to robią? Wybitność ciągnie do wybitności.

Oto Sasin nie może na siebie głosować, bo już wybrał burmistrza Ząbek. Przecież Sasinowi może pozazdrościć niejeden warszawiak; kogo wybrać? Bezsenne, zarwane noce. A wybitność PiS tego nie ma: nie może na siebie zagłosować.

Ta wybitność mogła wpaść na pomysł w Ząbkach w kwestii komunikacji. Tam też jest darmowa, bo jej nie ma. Sasin z tą darmochą może tak kombinować. Wybierzecie mnie; dotrzymam słowa, komunikacja będzie za darmo, bo ją zlikwiduję. Ile pieniędzy warszawiacy pozostanie w kieszeniach? Same plusy ten Sasin.

Pytanie z Sasinem może być jeszcze innego rzędu: czy on zaraził się wybitnością od Kaczyńskiego, czy tak sam z siebie, z Ząbek?

Niech żałuje Hanna Gronkiewicz-Waltz, że nie kandydowała na burmistrza Ząbek. Ta kadencja dla prezydent Warszawy stracona, ale następna może być jej. Już dzisiaj może ogłosić, że w Ząbkach od przyszłej kadencji komunikacja będzie za darmo.

O! Już sobie przypomniałem. To jednak Sasin zaraził się od prezesa, który jeszcze przed upływem obecnych wyborów przedstawił kandydata PiS na prezydenta RP. I nie jest nim Sasin. Kto z prezesem się zadaje, to wybitnym się staje. Nawet ja pomyślałem o prezesie i od razu mi się rymnęło.

Taka to zaraza ta partia prezesa. Zaraża wybitnością. Mogę sobie pluć w brodę, że nie wstapiłem do PiS. Byłbym przynajmniej jak Sasin.

>>>

wtorek, 25 listopada 2014

Papież Franciszek przechadza się po starej Europie


Papież Franciszek odbył niedługą podróż do Europy, konkretnie do Strasburga, gdzie mieści się Parlament Europejski, Rada Europy i słynna katedra. W tej ostatniej swojego zwierzchnika kler i wierni mogli oglądać tylko na telebimie.

Jakie wypływają wnioski z piątej pielgrzymki papieża, by nie rzec: przechadzki? Wnioski dla Europy i w pewnym sensie dla nas Polaków.

Papież nie jest potężny i na takiego nie silił się, jak jego poprzednik, jan Paweł II, który też odwiedził te instytucje. Franciszka nie wyczekiwały żadne tłumy katolików. Franciszek nie nazwał Europy cywilizacją śmierci. Ale też nie zobaczył szczególnej przyszłości przed Starym Kontynentem, porównał Europę do bezpłodnej babci. Jakiś postęp jest.

Ta bezpłodna babcia żyje w luksusie, jeżeli porówna się ją do innych części świata, ale na starość jest wyjątkowo złośliwa, bo odgrzewane są wszelkie nacjonalizmy. W Polsce też.

Franciszek na najważniejszym salonie europejskim nie zaprezentował swoich dewocjonaliów, co z przykrością musieli zauważyć nasi katolicy. Kościół widziany z Parlamentu Europejskiego ma wielkość Watykanu, trzeba się wielce wysilić, aby go dostrzec.

I tak zachowywał się Franciszek. Więcej szumu swego czasu zostawił po sobie o. Tadeusz Rydzyk, gdy na brukselskim bruku protestował przeciw władzom polskim i karom nakładanym przez KRRiT.

W Europie mogą jeszcze nie wiedzieć, że Watykan dla polskiego Koscioła to Toruń. Na pewno też tego nie wie Franciszek i w tym widzę jego wielkość. Franciszek zna proporcje. Jak na tradycyjnego perypatetyka przystało, zapytał staruszkę: Quo vadis, Europo?

No, właśnie - ku jakiej Europie zmierzamy?

Więcej >>>

poniedziałek, 24 listopada 2014

Palikot do Kaczyńskiego: twój ruch


Janusz Palikot wpadł na całkiem ciekawy pomysł medialny, aby odświeżyć u wyborców zapomniany wizerunek Twojego Ruchu: złożył zawiadomienie o możliwośći popełnienie przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego i Leszka Millera, którzy stwierdzeniami, iż wyniki wyborów zostały sfałszowane, ponoszą odpowiedzialność za chuligaństwo w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej.

Kaczyński z Millerem dopuścili się kłamstwa, bo wyników jeszcze nie było, a "ciemny lud to kupił". Ważne będą oświadczenie uczestników najścia na PKW. Jakie dla nich znaczenie miały słowa szefów dwóch parlamentarnych partii. Przemysław Wipler to były podwładny Kaczyńskiego. Chuligani w PKW (Stankiewicz i Braun) byli wspomagani przez samarytaństwo posłanek PiS. Nie widziano tam posłów SLD, ale tylko z powodu, że ich w naturze sejmowej nie występuje za dużo.

Kaczyńskiemu można przypisać sprawstwo i prowodyrstwo. Wykazać należy szkody społeczne i materialne w PKW. Jakkolwiek doniesienie do prokuratury się skończy, powinno wyborcom uświadomić, kto jest przeciw demokratycznym procedurom. Wyborcy PiS nie są do przekabacenia, to elektorat niereformowalny, ale Millera wyborcy postpeerelowscy - owszem. Palikot musi coś robić, aby Twój Ruch ruszył wreszcie z tego zera. Od czegoś trzeba zacząć odbudowywać partię.

Może Palikotowi pomóc Kaczyński, ten mieli językiem na każdy temat i zawsze nieparlamentarnie. Kaczyński chlapnie, jak na Ewę Kopacz chlapnął Urbanem. Na siebie, na elektorat nie zawsze można liczyć, Kaczyński zwykle nie zawodzi. I na to liczy Palikot, zdaje się, że mówi do prezesa PiS - nomen omen - "twój ruch".

Więcej >>>

niedziela, 23 listopada 2014

Na widok Cejrowskiego wylewać gotowaną smołę


Wojciech Cejrowski nie jest żadnym dziennikarzem. To ledwie cep, troglodyta, człowiek, którego matka z ojcem musieli bić w domu ścierą i czym popadnie, bo wytrzęsli mu umysł.

Jego nienawiści do wolności człowieka i Polski są znamienne. Nie warto byłoby nad tym kadłubkiem człowieka się zatrzymywać, gdyby nie było to rozsiewane przez nieprofesjonalne media typu TV Republika.

Dlatego organizacje LGBT i nie tylko - oprócz protestów - winny wytoczyć procesy sądowe, bo nic nie prostuje moralnie, jak przetrzebiony portfel.

Zapłaci stacja telewizyjna, to na widok Cejrowskiego będą z góry wylewać gotowaną smołę. Na tyle ten nieuk zasługuje. No i potem wytarzać go w pierzu, aby wystawić troglodytę na widok publiczny pod kościołem. Ku przestrodze, aby żadna matka i ojciec takie "coś" nie robili.

Więcej >>>


piątek, 21 listopada 2014

Kaczyński pozwany przez prezydenta Zamościa, Zamoyskiego


Prezydent Zamościa pochodzący z wielkiego rodu Zamoyskich, Marcin Zamoyski, pozywa nieszczęście polskiej polityki Jarosława Kaczyńskiego.

Prezes PiS gdzie się nie zjawi, pluje przez zaplute zęby na Polaków i Polskę.

Zamoyski skarży Kaczyńskiego za to, że ten zarzucił mu, iż stara się bezprawnie odzyskać pałac swojego rodu w Klemensowie.

Oj, przydałoby się, aby zgniłek Kaczyński zgnił w pierdlu, aby mu za zło, które wyrządził Polskę, kryminaliści wyrównali rachunki.

Więcej >>>

czwartek, 20 listopada 2014

Kaczyńskiego przewracanie urny wyborczej


Jarosław Kaczyński podchodzi do urny wyborczej ze wszystkich stron, kombinuje, jakby ją wywrócić. Oczywiście, w imię demokracji. Tak jak w "Samych swoich": "Prawo i sprawiedliwość musi być po naszej stronie".

Na przewrócenie urny udało mu się namówić Leszka Millera. SLD-owiec, jako stary komuch, nie ma z tym probelmów. Przed '89 rokiem wszak to codziennie przerabiał. Demokracja leżała i miała nomenklaturę: demokracji ludowej. Dobrały się obecnie dwa białe gołąbki pokoju.

W Zamościu prezes namawiał premier Ewę Kopacz, aby "zajęła stanowisko". Rozumiem, że "stanowisko" z tej samej strony urny wyborczej. Kaczyński, Miller i Kopacz?

A kto po przeciwnej stronie urny? Czyżby prezydent Bronisław Komorowski, strażnik Konstytucji. Pomysł Kaczyńskiego, aby przewrócić porządek w Polsce całkiem przedni. Wszystkim już chyba znudził się spokój, względny dobrobyt, itd.

Ktoś taki, jak Kaczyński stoi na czele opozycji, która może przejąć władzę w Polsce. Strach myśleć, jakie on ma pojęcie o prawie, Konstytucji. To nie jest ignorant polityczny, to wróg Polski.

Więcej >>>

środa, 19 listopada 2014

IV RP będzie zwała się inaczej. Ważne, iż zawiązana została przyszła koalicja


Kryzys związany z systemem informatycznym PKW przyspieszył zawiązanie przyszłej koalicji rządowej. Obecnie już nie chodzi o to, czy wybory zostały sfałszowane - jak i przez kogo? - czy mają być powtórzone. Tak to wyglądać może tylko medialnie.

W tej chwili w sztabach dwóch partii wre praca, jak nazwać IV RP, żeby nie przypominała elektoratom lat 2005-07? Jak ma zachowywać się przystawka, którą kiedyś były Samoobrona i LPR?

Jarosław Kaczyński na oczach kamer klepnął Leszka Millera na koalicjanta przed odejściem obydwóch na emeryturę.

Moja propozycja nomenklatury jest prosta, jak przekaz dwóch premierów (tak się tytułowali): Rzeczpospolita Tetryków (Emerytów). Tym bardziej, że partia emerytów - taka istniała  - zwolniła miejsce na scenie politycznej.

Jarosław Kaczyński ma doświadczenie w dziele zjednoczenia. Po Ziobrze i Gowina przyszedł czas zjednoczyć się z Millerem.

Hasłem wyborczym w powtórzonych wyborach (o ile do takich dojdzie), jak i przyszłych dla Zjednoczonej Partii Emerytów może być: "Po nas choćby potop".

Chrzanić rozum, prawo. TKM.

Więcej >>>


wtorek, 18 listopada 2014

PO i PSL trzymają się mocno, PiS ledwie zipie

Z liczeniem wyników wyborów samorządowych jest coraz zabawniej. Spłynęły wyniki z 88% lokali wyborczych - oprócz dużych miast - i wygrywa... PSL.

Nie wiem, co to będzie. Kaczyński się pochlasta. Najważniejsza wiadomość dnia to jednak sondaż CBOS, który prostuje "wypaczenia" wyborcze z niedzieli, a w nim zwycięża Platforma i to z wynikiem godnym starych, dobrych czasów: 38%. A PIS daleko w tyle ledwo zipie, 11% mniej - 27.
O co więc chodzi? W najbliższych dniach będzie się wyjaśniać. Można obawiać się nazbyt nagłych zachowań niektórych partii, a myślę o PiS, gdy okaże się, że przerżnęli wybory samorządowe, jak na grafice CBOS.

Zapowiadają się gorące dni.

Więcej >>>

poniedziałek, 17 listopada 2014

Macierewicza czeka gęba pełna roboty


Można sobie wyobrazić, jak przez kampanię wyborów samorządowych nacierpiał się Antoni Macierewicz. Buźki nie otwierał, zresztą jak podobna mu emocjonalnie białogłowa Krystyna Pawłowicz.

Marcin Maksjan z prokuratury wojskowej kilka dni temu wypowiadał się o ukochanej brzozie pancernej, a wiceprezes PiS nie mógł zająć stanowiska. W brzozie znaleziono fragmenty metalu pochodzące najpradopodobniej z lewego skrzydła tupolewa. A Macierewicz gębę musiał trzymać na kłódkę.

Aż się prosi, żeby odezwać się, że prawdopodobieństwo to nie pewność. Milczenie w kampanii samorządowej to dla Macierewicza meczarnie, tortury, Guantamano. Co ja piszę, przeciez mamy własne miejsce tortur, to Stare Kiejkuty.

Maciej Lasek na Twitterze nawet kpił, że brzoza musiała zostać ostrzelana z tupolewa, dlatego znaleziono w niej metal z samolotu. Ależ ten Lasek odważny, schował się zza węgłem kampanii wyborczej i mierzył do Macierewicza.

Lecz już się skończyła kampania, znamy wyniki exit polls, które nie muszą zgadzać się z wynikami PKW. Na wieczorze wyborczym Antoni Macierewicz stanął frontem za prezesem Kaczyńskim, ciut schowany, bo zawstydzony, gdyż był torturowany milczeniem.

Wyobraźmy sobie, że ktoś ma logoreę, a mu każą milczeć. Toż to wyrywanie paznokci bez znieczulenia. Ale Macierewicz mężnie zniósł tortury kampanii wyborczej, teraz da nam znać o sobie. Przypomni, czym była i jest katastrofa smoleńska. A do tego między Polską i Rosja odbywa się wzajemne twórcze wydalanie szpiegów (retorsje), to wiceszef będzie miał gebę pełną roboty. Putin usłyszysz od naszego Antka: "Nu pagadi, Putin". Pan Antoni wraca!

Więcej >>>

niedziela, 16 listopada 2014

PiS, PO: Więksi przegrali z mniejszymi

Wyborcy nie powinni być zaskoczeni, że PiS jest zwycięzcą wyborów samorządowych. Bo to oni wybierali. Zaskoczeni są komentatorzy, zaskoczeni są politycy. Zarówno rządzącej Platformy Obywatelskiej, a jak i PiS - prezes Kaczyński przyjął wygraną z niedowierzaniem.

Nie można zwalać winy na zdezorientowanego wyborcę, ani także na sondaże, które uspokoiły PO. Politycy PiS wykonali cięższą pracę w terenie. Kaczyński dwoił się i troił na prowincji. A wpadkę Hofmana i kompanów na pijanej delegacji w Madrycie, szybko przykrył kandydaturą Andrzeja Dudy na prezydenta RP. Chyba się udało.

Wyborcy Platformą mogą być zmęczeni, wyborcy PO mogli nie pójść na wybory. Nie zawiódł elekorat mniejszych miejscowości. Co z tego, że PO wygrała we wszystkich miejscowościach powyżej 50 tys. mieszkańców. Większość przegrała z mniejszoscią. Więksi przegrali z mniejszymi.

I tak powinny te wybory być odczytywane, jeżeli Ewa Kopacz i jej partia chcą wyciągnąć twórcze wnioski z tych przedbiegów do wyborów parlamentarnych.

Przekonać mieszkańców dużych miast do wyjścia z domu, do powrotu samochodem z weekendu - i pomaszerować do lokalu wyborczego. Nie zapominać o mniejszych, zapomnianych miejscowościach i obyewatelach. Polska zapomniana, Polska "b" pokazała rządzącej od 2007 roku PO żółtą kartkę. Osłabiona PO Donaldem Tuskiem dała sobie wbić gola. Mecz trwa. PiS dostał wiatr w żagle, ale to PO ma się nie załamać, ma się pozbierać.

sobota, 15 listopada 2014

Papież Franciszek przestał być liberałem, upodobnił się do polskiego kleru

Papież Franciszek rozwiał złudy, jakie można było w stosunku do niego oczekiwać, iż otworzy Kościół na nowoczesność, że uczyni z tej instytucji ostoję bliską człowiekowi, instytucję współczucia, miłosierdzia dla zwykłych ludzi.

Można mniemać, iż Franciszek przegrał w kurialistami watykańskimi. Jego przegraną był ostatni synod biskupów, na którym poniósł klęskę między innymi z Kościołem polskim.

Franciszek jasno mówi - czego do tej pory nie robił - że popiera klauzule sumienia, jest przeciw aborcji, in vitro. Można to było usłyszeć bardzo wyraźnie na spotkaniu ze Stowarzyszeniem Włoskich Lekarzy Katolickich.

Można się spodziewać, że teraz przybędą do niego polscy sygnatariusze Deklaracji Wiary Lekarzy.
Przez chwilę Kościół był inny, nowoczesny, bliski wyzwaniom nowoczesności. Ale już powrócił do swojej postaci ortodoksji, fundamentalistycznej.

Polscy hierarchowie byli ogłupiali, nie wiedzieli, co sądzić o tym nowym papieżu. Franciszek stał się, jak nasi biskupi: zacofany, nadęty, nietolerancyjny. A to wróży jedno: ucieczkę wiernych.

Więcej >>>

piątek, 14 listopada 2014

Św. Hubert wygrał mecz dla Polski! 4:0


Nie zastanawiaj się, dlaczego tak dobrze idzie polskim piłkarzom w obecnych eliminacjach. Wygrana wcześniej z mistrzami świata Niemcami, a dzisiaj z Gruzją (i to u nich) 4:0.

Odpowiedź znajdziesz na Frondzie. To wstawiennictwo św. Huberta z Liege. Pewnie Terlikowski leżał cały dzień na pasadzce, twarzą w kierunku Jerozolimy. Choć meczu nie widział, nasi wygrali.

Fajne pojęcie mają o świecie katole. Wszystko załatwią święci.

czwartek, 13 listopada 2014

Fatum prawicowe krąży nad Europą


W kraju w czambuł dostają PiS-owcy za kreatywne podejście do rozliczeń za delegację, do pensji poselskiej targają drugie tyle z rozliczeń za delegacje. Niespecjalnie przejmujemy się wyborami samorządowymi. I tak w dużych miastach dotychczasowi włodarze nie oddadzą władzy.

A tymczasem nad-rząd w Brukseli się sypie. Komisja Europejska nigdy nie zaznała takiego kryzysu, jak obecnie i to na początku szefowania Luksemburczyka Jean-Claude'a Junckera.

Okazuje się, że były premier najbogatszego niewielkiego państwa stoi za kreatywnym bogactwem Luksemburga, za rajem podatkowym, Juncker doprowadził do dumpingu podatkowego, gdy był premierem przez 18 lat.

Europa w kryzysie, inne państwa muszą swoim obywatelom odejmować od ust, aby nie pogrążyć się w odmętach, a najbogatsi nic sobie nie robią, żywią się, jak pasożyt na biedniejszych, na tych w kłopotach. Luksemburg kusił najniższymi, zerowymi podatkami największe europejskie przedsiębiorstwa.

Nie tylko zresztą Luksemburg, bo i inne bogate państwa, jak Holandia, wysysały podatki z innych krajów. Sytuacja trochę przypomina nieszczęsnego posła PiS Sasina, który kandyduje na prezydenta Warszawy, który podatki uiśzczał w swojej pipidówce.

W Unii Europejskiej są kombinatorzy - i to ci najbogatsi. Media domagają się dymisji Junckera, a tym samym całej Komisji Europejskiej z naszą Elżbietą Bieńkowską.

Niedługo urzędowanie zaczyna Donald Tusk, jako szef Rady Europejskiej. Rzecz jasna nie może przejąć żadnej części kompetencji Junckera, ale jego znaczenie polityczne może wzrosnąć, gdy zacznie działać na rzecz zażegnania kryzysu instytucjonalnego.

I tak Unia Eurpejska nie jest w najlepszej kondycji, a jej najważniejsze struktury w takim kłopocie. W sytuacji w jakiej znajduje się Juncker, nie może skutecznie rządzić. Rozwiązaniem może być powołanie nowej KE, co także może być na rękę Wielkiej Brytanii, wszak Cameron był przeciwny powołaniu Junckera na przewodniczącego KE.

To wcale nie są dla nas dobre wiadomości. Osłabienie struktur unijnych to coraz bardziej hulaszczy tryb polityczny w kraju. Szczucie na Brukselę, na euro, na dalszą integrację. Nad UE ostatnio zbyt wiele ciemnych chmur, jakieś fatum, choć to jeszcze nie widmo, tym razem jednak krąży widmo prawicowe. Właśnie z Polski nadleciał zefirek JKM.

Więcej >>>

środa, 12 listopada 2014

Uwaga, Brudziński! Może ostrzyc na łyso pod swój strychulec


Joachim Brudziński jako partyzant PiS na terytorium kondominium rosyjsko-niemieckiego wierzy w trójcę wartości: boga, honor i ojczyznę. Kieruje siatką Komitetu Wykonawczego ciała partyjnego. Siatka PiS jest przeciwieństwem sitwy PO.

Do obowiązków szefa KW należy m.in. towarzyszenie prezesowi na wakacjach, a także monitorowanie internetu. Wychyliła się na blogu aktorka Anna Mucha, że ma w nosie boga, honor i ojczyznę. Liczy się dla niej chronienie dzieci, rodziny, bliskich. Ponadto napisała, że fatalnie by się zachowała, gdyby do ojczyzny weszli obcy, po prostu dałaby się zabić od pierwszego strzału. Taka jest bezwolna wobec wrogości.

Nie wytrzymał polityk KW PIS wspomniany Brudziński, który chroni prezesa, gdy ten spływa przełomem Dunajca. Wskazał na swój atrybut, a zarazem broń konspiracyjną, jaką posługuje się w kondominium, na nożyce. I pogroził - jak na dżentelmena PiS przystało - kolejnej po Peszkowej "idiotce", że

"za kupacji za takie opinie mogła stracić włosy".

No i łyso się zrobiło w tym patriotyzmie. Brudziński idzie śladem prezesa. Wypowie się, traci elektorat. Ale czasy mamy ciężkie, okupacyjne. Należy uważać, co się mówi, bo może dojść uszu i oczu egzekutora Brudzińskiego, który strzyka nożycami.

Trach-trach - to Brudziński strzyże na łyso pod jeden strychulec.

Więcej >>>

wtorek, 11 listopada 2014

Policja dała radę, Duda powstał z fusów i ostatni sondaż dla PO


Policja poradziła sobie z tzw. Marszem Niepodległości, który w istocie nie był żadną manifestacją, ale zgromadzeniem kiboli, chuliganów w celu rozruchów ulicznych, potyczek z siłami porządkowymi. Policja starła się z wielką wipleromanią.

Zauważmy, że nie udało się maszerującym pałkarzom napaść na żaden squot, nie podpalono tęczy LGBT ku uciesze TV Trwam, nie ruszono pod żadną ambasadę.

Normalnym ludziom udaremniono radość świętowania, ponoć najważniejszego święta narodowego w kraju. I o tym powinny pomyśleć władze komunalne Warszawy. Prawnicy na podstawie obowiązującego prawa są w stanie zobowiązać organizatorów do spokojnej manifestacji. Władze mogą także nie dopuścić do marszu, gdy organizatorzy nie zadbają o bezpieczeństwo i spokój. W tym celu jako "argument" mogą służyć materiały medialne z marszów ostatnich lat. Nie spełnią wymogów, nie łążą.

Inną wiadomość wydaje się być ważniejsza, nieudolna próba zapomnienia o Adamie Hofmanie. Kandydat PiS na prezydenta RP Andrzej Duda powstał z fusów, bo nie z rozumu politycznego.

Nie jest moim zmatwieniem, że prezes Kaczyński planuje porażkę, ale zmartwieniem dla polskiej polityki, bo to przykład lekceważenia elektoratu, psucia go, a zarazem niszczenia wiarygodności polityki, wątłej tkanki demokracji. W rezultacie to nie Kaczyński zapłaci, ale my wszyscy.

Ostatni sondaż przed wyborami samorządowymi dla "Rzeczpospolitej" daje PO zwycięstwo 33 proc. przed PiS - 29 proc. oraz SLD - 11 proc. i PSL - 8 proc.

Więcej >>>




poniedziałek, 10 listopada 2014

Kaczyński na skórce od banana, destrukcja prezesa


Z Jarosławem Kaczyńskim mamy rzeczywisty problem. Niby polityk, który stoi na czele największej opozycyjnej partii. Był nawet krótko premierem. A jednak przyglądając się jego zachowaniom, używanej retoryce, ludziom, jakimi się otacza, taktycznym zachowaniom wobec kryzysów własnych i cudzych, nasuwa się podejrzenie, że on sam sobie podrzuca skórkę od banana, aby fajtnąć.

Przecież musiał mieć świadomość, że wszelkie ciała europejskiej polityki to synekury dla jego akolitów, że Adam Hofman jeżdzi na te impoprezy, jak na pisowskie w kraju i zachowuje się tak, aby mieć wesoło pod czupryną i pochwalić się przyrodzeniem. Te zachowania były i są oczywiste dla członków PiS, tym samym dla prezesa.

A jednak Kaczyński tolerował. A teraz wykazuje się surową moralnością. Czy właśnie o to chodzi? Aby pokazywać się pryncypialnym, ortodoksyjnym, bo jako człowiek przegrał. Wszak Jarosław K. w życiu codziennym nie ma do kogo gęby otworzyć.

Prezes PiS z tej perspektywy wygląda na tchórzem podszytego. Premier Ewa Kopacz zaprasza na spotkania, konsultacje, debatę. Jak zwał, tak zwał. Kaczyński się miga, stawia warunki ni przypiął, ni przyłatał. Wystarczyło pójść nawet bez udziału kamer, a potem dać medialne sprawozdania, w tym i tym się różnimy.

Przecież prezesowi sympatii by przybyło, polityka polska nabrałaby zdrowych rumieńców. Polityka stałaby się polityką. Debata taka nie jest nawet obarczona ryzykiem przegrania, można z niej wynieść tylko same zyski.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, prezes ma problem ze sobą, problem komunikacyjny, psychiczny. Dlatego musi sobie rzucić skórkę od banana, fajtnąć i zwalić na innych, kiedyś na Tuska, teraz na Kopacz, a obecne wybory samorządowe na Hofmana.

Kaczyński ma problem, a wraz z nim duża część rodaków, którą musi mamić coraz  większymi frykasami, ostatnio nawet eksplozywnością. O kondycji prezesa więcej miałby do powiedzenia psycholog: dlaczego zawsze musi fajtnąć na skórce od banana. Taka jego destrukcja mać.

Więcej >>>

niedziela, 9 listopada 2014

Polacy, przeciwstawcie się Kościołowi! Apeluje ONZ


Nawet w dalekim ONZ zauważyli, że w Polsce jest kłopot z równością płci. Komitet ds. Likwidacji Dyskryminacji Kobiet (CEDAW) pochylił się nad naszą obolałą ojczyznę i nie mógł docenić realizacji 30 lat temu podpisanej konwencji ws. likwidacji form dyskryminacji kobiet.

Konwencja ONZ to prekonwencja antyprzemocowa Rady Europy. Ta ostatnia kojarzy się z gender, A ta przedostatnia? Też z gender. Ale ratyfikowaliśmy ją w czasach przedsuwerennych.

Dalekie ONZ zwraca uwagę, że przeciwnym promowania równych praw dla kobiet jest instytucja Kościoła katolickiego.

Dla Kościoła równość płci i sprawiedliwość to ideologia. Takie nazywanie sprawiedliwości wśród płci jest degradacją.

Dopowiedzmy: dla Kościoła równość płci jest degradacją człowieka. Bo mężczyzna wg Kościoła spada do poziomu kobiety (to nawet zauważył Hofman, gdy reklamował Kaczyńskiego).

Dyskryminacja i przemoc wobec kobiet dotyczy edukacji, w tym nauki o seksualności. ONZ przypomina o restrekcyjności ustawy antyaborcyjnej i zacofaniu klauzuli sumienia lekarzy.

Oenzetowski komitet przypomina też, że nie ratyfikowano konwencji antyprzemocowej Rady Europy.

Nawet daleki ONZ zawstydził nas w oczach świata tym, że polskimi obyczajami, codziennością i stanowieniem prawa rządzi instytucja, dla której równość płci i wiedza w sprawach prymarnych jest przereklamowana.

Czekać należy aż polscy biskupi i ksiądz Oko nazwą ONZ wylęgarnią ideologii. Wiadomo jakiej ideologii: faszystowskiej i marksistowskiej.

Więcej >>>

sobota, 8 listopada 2014

Hofmana (PiS, zawieszony) czeka jesień średniowiecza


Jarosław Kaczyński lubi dotrzymywać słowa. Zbyt samodzielnych wybija z partii. Wybił niezastąpionego Ludwika Dorna, tego z powodu zagrożenia intelektualnego. Dorn sprawiał wrażenie inteligentniejszego. Po wybiciu z PiS Dorn ma kłopoty z wybiciem się na samodzielność, stara się wbić w PO. Może jak Palikot powinien powiedzieć, że gdyby wiedział, że Ewa Kopacz będzie premierem, nie należałby do Kaczyńskiego.

Prezes wybił z PiS Polska Jest Najważniejsza, część wróciła w postaci implantu Polska Razem Jarosława Gowina.

Co się stanie z trójką z "patologicznych rodzin" (żony pijaczki), Adamem Hofmanem, Mariuszem Kamińskim i Adamem Rogackim? Może pójdą śladami Przemysława Wiplera, ten został z 1,4 promilami przyjęty do Kongresu Nowej Prawicy.

Jakimś rozwiązaniem dla Hofmana, najzdolniejszego z trójki zawieszonych, a wkrótce relegowanych, jest podpowiedź Jacka Kurskiego, ten też nie wie, gdzie jest, bo nie w Solidarnej Polsce Zbigniewa Ziobry.

Kurski stawia na bukmacherkę. Tomasz Adamek mierzy się z Arturem Szpilką. Były europoseł w opiniotwórczym "Super Expressie" powiedział: "Jeśli Adamek przegra, to przez Zbigniewa Ziobrę. To był jego wielki błąd, że wystawił boksera do polityki".

Można się domyślać, na kogo postawił Kurski. Po wygranej Adamka, bokser może dać dyla, jak Bruce Willis w "Pulp Fiction". A potem "jesień średniowiecza". Nie chcę wybiegać dalej.

Do wyborów parlamentarnych został takiemu Hofmanowi rok, będzie poza PiS, bez szmalu. Chyba, że na tych wyprawach poselskich wystarczająco zarobił. Albo droga Wiplera - dać się pobić po pijanemu policjantce - albo bukmacherka, albo jesień średniowiecza.

Więcej >>>

piątek, 7 listopada 2014

Chromego Kaczyńskiego chromolę


Tomasz Lis jako redaktor naczelny tygodnika ma prawo sądzić, że partia Kaczyńskiego jest całkiem znośna - kontekstem jest Marsz Niepodległości.

Ta znośność polega, że 11 listopada prezes bierze nogi za pas, bo się boi twardych endeków. Miękki endek boi się twardych. Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, że Kaczyński prowadzi ten pochód ku niepodległości.

Znośność Kaczyńskiego jest coraz bardziej nieznośna i nie dotyczy, gdzie on idzie. Bo Kaczyński błądzi i to zdaje się "doceniać" naczelny "Newsweeka".

Nieznośność Kaczyńskiego to wypowiadane brednie publiczne. To staje się nieznośne. Czy prezes wie, co mówi? Nie mam wątpliwości, że nie wie.

Chciał odwołać Radosława Sikorskiego z marszałka Sejmu. Powinien wiedzieć, jako średnio rozgarnięty polityk, pokroju Błaszczaka, że nie może go odwołać, bo szabel nie starcza. To nie jest deklaracja w ankiecie prof. Zbigniewa Izdebskiego.

Tu się liczą szable, a nie mniemanie. Publicznie Kaczyński bredzi, że "społeczeństwo chciało zmiany marszałka Sejmu".

Czyli 50% społeczeństwa plus 1. W najnowszym sondażu społeczeństwo PiS uzyskało 27%, o 5 procent mniej od Platformy.

Wg Izdebskiego "mniemanie o szabli" elektoratu PiS wynosi 18 cm z hakiem. Z szybkiego przeliczenia wychodzi, iż u Kaczyńskiego mniemanie wynosi 30 cm.

Taka jest rozpłodowa wyobraźnia prezesa. W jego wyobraźni wszystko się płodzi, nawet społeczeństwo.

Ale gdy trzeba rozmawiać o konkretach, a nie "eksplozywności", Kaczyński ucieka - a to od Schetyny (jak wczoraj, gdy szef dyplomacji przedstawiał strategię naszej polityki na zewnątrz), wcześniej dawał dyla przed Tuskiem, teraz będzie zaliczać rejterady przed Ewą Kopacz.

Rozumiem Lisa, prezes Kaczyński jest znośny, bo niegroźny, ale ta sytuacja niekonecznie jest zdrowa dla polityki. Powiedzmy sobie wprost, Kaczyński jest tchórzem i takąż ma wyobraźnię, która konfabuluje. Nie potrafi stanąć naprzeciwko rzeczywistym problemom.

To ja mam z takiej znośności się cieszyć? Ogarnia mnie smutek, nasza polityka jest kulawa z powodu tej "znośności". Chroma polityka może być tylko chromolona.

Więcej >>>