piątek, 31 maja 2013

Homoseksualizm leczony przez sieć w ciągu 60 dni


No, to Kościół ma połowę problemu z seksualnością kleru odfajkowane. Wystarczy zakupić aplikację Setting Captives Free i jak ręką odjął, homoseksualne skłonności odchodzą.

Pozostaje czekać na aplikację ze skłonnością do gospodyń, kobiet z chóru i pozostałej wiernej płci nadobnej. Kościół wówczas powróci do do korzeni, do deklarowanego celibatu, który ma się ze wzorca starożytnej doskonałości.

Ileż internet potrafi. Ho, ho, ho! Egzorcyzmy sieciowe czynią cuda. Autorzy aplikacji zapewniają, że nie ma genu homoseksualnego, diabeł tkwi w szczególe cywilizacji śmierci, "nie urodziłeś się z tym (zwracam się do kleru: "z tym" homoseksualizmem - przyp. O qu) bez nadziei na wolność. Możesz uwolnić się z więzów homoseksualizmu przez moc Jezusa Chrystusa!"

Te egzorcyzmy sieciowe poprzez aplikację są skuteczne już po 60 dniach. Uwzględniając dotarcie kleru do sieci, rozpowszechnienia się tego "cudu" sieciowego, można założyć, iż po wakacjach duchowni, jak jeden mąż, wyzwolą się z kajdan seksu, pozostaną bezpłciowi, jak aniołowie.

To w pewien sposób koreluje z metodą in vitro, do której oczekiwanych efektów nie potrzeba stosunku seksualnego. Ten aspekt powinien wziąć kler pod uwagę, który w Boże Ciało uwagę poświęcił demografii, kiepskiej dzietności Polek i Polaków. Bez pożądania płci nadobnej, albo nie nadobnej, biskup jeden z drugim może zwiększyć populację Polaków.

Do tego nie potrzeba żadnej aplikacji, żadnych egzorcyzmów sieciowych. Następny punkt zatroskanego Kościoła byłby odfajkowany: kiepski wykres demograficzny. Klerze polski, czekamy byś zwiększył naszą liczebność, będzie nas więcej do krucjaty przeciw cywilizacji śmierci.

czwartek, 30 maja 2013

Komorowski i Tusk

Donald Tusk powiedział, iż "nie ma tygodnia, żebym nie rozmawiał z prezydentem". Tak ściska się i nie tylko premier z prezydentem Bronisławem Komorowskim.












Homoseksualiści a Boski plan


Papież Franciszek uważa, że małżeństwa homoseksualne mogą zniszczyć Boski plan. Zaiste, marny to plan, który może być zniszczony jakąś ustawą izby do stanowienia praw powołaną.

A na jakich przesłankach papież odczytuje Boski plan? Czyżby chodziło o żebro Adama, z którego została stworzona kobieta, a następnie połakomiwszy się wiadomością z drzewa dobra i zła, para została wygnana z raju? A może groźba Doliną Jozefata, w której niektórzy zostaną strąceni w niebyt, a inni zaznają rajskiego życia u boku Boga.

To są klamry tego Boskiego planu? Jak to się ma do pary (Adam plus Ewa) z Raju, który jest tylko alegorią mitu powstania ludzkości? I jak to się ma do nagrody życia wiecznego?

Po kiego nam wolna wola, gdy istnieje Boski plan. Nie wolno tego i tego, bo istnieje plan, czyli Boskie zniewolenie.

Tym Boskim planem papież, a za nim hierarchowie, mają rozstrzygać, czy ma pozostać w Kościele ksiądz Gary Meier z Saint Louis z USA, który przyznał się do tego, iż przez 15 lat był gejem, a zarazem potępiał homoseksualistów.

Czy ksiądz odpowiada za ten schizofreniczny "Boski plan", czy może Kościół, którego personel mówi, co innego, a czyni co innego. Co ma Kościół do preferencji seksualnych, nawet u swoich urzędników. Czyżby Bóg nakazał zaglądać do każdego zakątka życia człowieka, bo tego wymaga jego plan. Taki plan to gorzej niż najgorszy reżim, to odebranie człowiekowi prawa do stanowienia o sobie, wolności, ekspresji seksualnej i każdej innej.

Czyżby Bóg Kościoła był aż takim despotą? A może to hierarchowie takim go przedstawiają, bo chcą wiernych straszyć despotią Boga za życia i po śmierci. Boskim planem.

wtorek, 28 maja 2013

Cejrowski, nie maszeruj, lecz biegaj!


Nasycenie idiotami na prawicy jest rekordowe. Kilku endeków na jedną komórkę mózgową. Dzielą się tą szarą komórką w zależności od dnia tygodnia. W poniedziałek - ten i ten, we wtorek... itd.

Wychodzi na to, że na jedną komórkę wypada 7. prawicowców. Wojciech Cejrowski wynajmuje szarą komórkę w dniach marszu, a stwierdzam to po jego wyznaniu: - Ja to bestialstwo (chodzi o aborcję) chciałbym zatrzymać, jeśli mogę się do tego przyłożyć maszerując, to maszeruję.

Otóż, szanowny idioto! Marszem nic nie załatwisz, trzeba - jak Forrest Gump - biegać. Uważać tylko, aby nie zgubić pożyczonej wspólnej szarej komórki.

poniedziałek, 27 maja 2013

Czy Pawłowicz będzie ministrem sprawiedliwości? Itd.


Czy może dojść do sytuacji, że Krystyna Pawłowicz będzie ministrem sprawiedliwości? Przecież to dr habilitowany nauk prawnych, profesor tych katedr. Wykształcenie ma  o wiele lepsze niż taki Zbigniew Ziobro, który był superministrem. Odpowiedź na tak postawione jest twierdząca. Może być ministrem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.

PO zaczęło spadać w sondażach. PiS właśnie odbił Podkarpackie, gdzie nowym marszałkiem województwa  został senator tej partii Władysław Ortyl. PiS szykuje demonstrację siły, pręży muskuły. Kaczyński pręży muskuły, a ma je jak - nie przymierzając - zając w kapuście.

Nieważne to, co my widzimy, ważne, co widzą "siły patriotyczne" (brrr...). Antoni Macierewicz pastuje oficerki, glancuje, bo szykuje się do stanowiska oberpolicjanta IV RP, ministra spraw zagranicznych. Poucina łby hydrze spisków, zamachów. W teczce nosi długi konopny sznur z gotową pętlą na szyję Donalda Tuska. Mariusz Kamiński zostanie wicepremierem ds. służb specjalnych.

Idzie dziarsko IV RP. Prawa, prawa, prawa... Kto tam rusza lewą? Na dołki - do aresztu wydobywczego swołocz.

Czy to realne? Pewnie, że tak. W polityce nie raz, nie dwa dochodziły do władzy chore siły polityczne. Tak było, tak też będzie.

Nadchodzą barbarzyńcy.

niedziela, 26 maja 2013

Pawłowicz - Piechocińskim PiS?


PiS w tej chwili wydaje się być partią wewnętrznego spokoju. Jarosław Kaczyński wszystkich równo trzyma za twarz. Sielanka. Prezes pochyla się z troską nad Polską. Ten spokój na Kongresie w Katowicach mogą mu jednak zakłócić nowe gwiazdy medialno-celebryckie, jak specjalistka od "szmat" Krystyna Pawłowicz.

Nie może być tak, iż wielbiciel demokratycznych procedur, prezes Kaczyński, będzie samotrzeć ubiegał się o stanowisko prezesa. Toż wrogowie i zdrajcy mogą powiedzieć, a po co wam jakieś wybory, wybierzcie prezesa Kaczyńskiego na prezesa Kaczyńskiego przez aklamację. Taka atmosfera zresztą panuje w PIS. Jak zaczną klaskać prezesowi, to ktokolwiek boi się pierwszy przerwać, aby nie być posądzonym, że mniej ceni prezesa - dajmy - od Brudzińskiego i Błaszczaka.

Tę miłość prezesa do procedur demokratycznych należy pokazywać, jako wzorzec. I w wyścigu do stanowiska prezesa wystawić jeszcze innego konia oprócz prezesa. Tym koniem - czarnym koniem - mogłaby być Pawłowicz. Takie rozwiązanie podsunął pisowcom Tomasz Nałęcz, PR-owsko świetnie się prezentuje. Winni z tego skorzystać, aby narodowi pokazać, jak pielęgnują demokrację w partii, która jest gotowa na przejęcie władzy.

Powie ktoś, a jak w PSL było. Waldemar Pawlak taki pewniak, a przegrał z sierotą Januszem Piechocińskim. Takim Piechocińskim PiS mogłaby okazać się specjalistka od "szmat" Pawłowicz.

A następnie ścierą zagnać Kaczyńskiego do zajęcia się kotami. Przyznam, że to problem. Ale w PiS mają oberpolicjanta Macierewicza, on rozwiąże każdy tego rodzaju problem nie do rozwiązania. Bez obawy, pisowcy-demokraci do dzieła. Zgłoście kandydaturę Pawłowicz. A nuż okaże się Piechocińskim.

sobota, 25 maja 2013

Czy Polskę czeka dekonstrukcja?



Donald Tusk jeszcze niedawno był lokomotywą Platformy, z tego wszystkiego zostało mu tylko stanowisko premiera. Miał lepsze wyniki sondażowe, niż partia, którą zarządza. Dzisiaj jest dla PO balastem. Czy jednak na pewno?

Sondaże dla partii rządzącej nie są tak kiepskie, jakimi jutro mogą być, bo będą takie jak dla Tuska. W sondażu dla "Newsweeka" Tuska jako premiera chce 17% rodaków, tylko o jeden punkt procentowy więcej niż Kaczyńskiego, który lideruje w klasyfikacji najgorzej postrzeganego polityka.

Politycy spadli na psy. Ba, siedzą w psiej budzie i na siebie szczekają. Wskazywać palcem, kto jest winien dla polityki jest to bez znaczenia. Należy zastanowić się, co ma się stać, aby polityka nie pozostała w psiej budzie.

Czy wystarczy, iż Tusk wybrany zostanie kolejny raz na szefa partii, a potem zrekonstruuje rząd, a nawet rekonstrukcji ulegnie program koalicji PO-PSL?

Obawiam się, że nie. Ten koalicjant i wewnętrzna fronda w PO w postaci konserwatywnego skrzydła Jarosława Gowina doprowadzą do dekonstrukcji każdego pozytywnego programu rządowego. Inna koalicja? Polacy to fatalnie przyjmą, a PiS będzie kuł kosy na sztorc punktów sondażowych i właduje nam endecki sztych.

Norman Davies wysoce ceni Tuska, uważa jednak, że nie jest typem "zjednoczyciela", a takiego potrzebuje Polska. Tym kimś mógłby być ktoś zza świata polityki. Czy takimi środowiskami dysponujemy? Jedynie takim może być ktoś z Kościoła - uważa wybitny historyk-intelektualista. Kto? Nikogo nie widzę. Czy czeka nas zatem dekonstrukcja?

piątek, 24 maja 2013

PiS-owski populizm walki z bezrobociem przegrał w Sejmie


Sejm odrzucił populistyczny projekt PiS o Narodowym Programie Bezrobocia, który był stertą nikomu niepotrzebnego zapisanego papieru. Przede wszystkim nakładał na przedsiębiorców podatek, z którego miały być finansowana formy wspomagania ludzi bez pracy.

Taki podatek zmusiłby przedsiębiorców do likwidacji kolejnych stanowisk pracy, a przy tym powiększyłby dziurę budżetową o kolejne kilkadziesiąt miliardów złotych. PiS ma pomysł, jak pogrążyć kraj w ostatecznym kryzysie, aby sięgnąć po władzę.

Donald Tusk dobrze zrecenzował pisowską V Kolumnę legislacyjną: - Projekt PiS mógł oznaczać minus milion miejsc pracy, a nie plus milion miejsc pracy.

Premier jest odpowiedzialny za rządzenie, a nie wiecznie przegrany, niedoinformowany, nieudany człowiek i polityk Jarosław Kaczyński. Polityczne barachło.

czwartek, 23 maja 2013

Rozum posła PiS Jerzego Rębka w stanie prezarodkowym


Kreuje się nowa gwiazda PiS. Poseł Krystyna Pawłowicz dostąpiła rangi celebrytki z Wiejskiej, musiał jej pozazdrościć Jerzy Rębek, któremu pomyliły się zarodki z istnieniem ludzkim. To, co powstaje z plemnika i jaja, osiągane drogą uprawiania seksu, a w metodzie in vitro osiągane laboratoryjnie: zarodek.

Rębkowi i podobnym mu zarodek myli się z istnieniem ludzkim, bo to w Sejmie Rębek do dzieci, które zwiedzały siedlisko celebrytów politycznych, jak Pawłowicz i on poseł PiS, rzekł: - Niech to usłyszy najmłodsze pokolenie, żeby siostrzyczka lub braciszek narodzili się z in vitro, kilkoro z nich musi umrzeć.

Rębek dawno umarł dla rozumu, jeżeli kiedykolwiek dla niego się urodził. Trudno więc nazwać go zbrodniarzem rozumu, bo go nie posiadał, acz jest istnieniem ludzkim. Ale do dzieci przemawia i liczy, że będę podobni jemu, produkujący ciemnotę.

Z niewielu plemników ma szansę kiedyś powstać człowiek, do tego jest potrzebna kobieta ze swoim jajem. Nie każde jest zapładniane, a zapłodnione - nie każde dostępuje procedury dojścia do płodu, a następnie urodzin istnienia. Istnienie zaczyna się w monecie porodu, w języku prawa notowane jako dzień urodzin.

Straty na plemnikach i jajach, które mogą stać się zarodkami są tysiące razy większe, niż laboratoryjne tworzenie zarodków służących do metody in vitro.

Natura popełnia tysiące razy więcej błędów niż dzisiejsza nauka. Człowiek zawsze poprawiał naturą. Dlatego najpierw zszedł z drzewa, a potem walczył z naturą o swoje lepsze życie.

Kościół w którymś momencie zagospodarował dary natury, wręczając jej prerogatywy w ręce niewidzianego przez nikogo Boga. A dlaczego? Wszystko dla władzy nad szaraczkami.

Tym szaraczkiem, który w gmachu przy Wiejskiej chce zostać celebrytą, jest niejaki Rębek. Powtarza starą jak świat propagandę z partyjnych nasiadówek w Kościele. Nauka odebrała prerogatywy niewidzianemu bóstwu i jeszcze raz czyni kolejny krok dla polepszenia życia ludzi tutaj na Ziemi.

Ale rozum Rębka nie spotkał się ze światłem nauki i nie oczekujmy, aby z tego miał się narodzić jakiś zarodek rozsądku. Może poseł PiS mówił o sobie, że ktoś "musi umrzeć". Tak jest! Przemawiał martwy dla nauki Rębek.


środa, 22 maja 2013

Religia na maturze byłaby świadectwem niedojrzałości


Bp Marek Mendyk, w Episkopacie szef od wychowania katolickiego, pedagogiki katolickiej, czyli katechezy, w organie o. Rydzyka "Nasz Dziennik" domaga się religii na maturze. Ba, domaga się równouprawnienia religii z naukami WOS, chemii, geografii i biologii.

Póki co, religia nie jest nauką. Jest wiedza o religii, a to zupełnie inna para kaloszy. W tej pierwszej parze kaloszy chodzą duchowni, bo ludzie wierzący wierzą im, że "za cienką czerwoną linią" coś istnieje, ale nie jest to rzeczywistość fizyczna, ledwie metafizyczna, której narzędzia nauki nie mogą zbadać. Ludzie wierzą kapłanom, a czy kapłani wierzą w to, co sami głoszą? Czy kapłani dają wiarę samym sobie?

Religia nie jest równoprawna chemii, geografii i biologii. Bo czego miałaby uczyć ze Starego Testamentu? Historii Izraela, albo alegorii powstaniu świata, bądź o pomieszaniu języków, gdy ludzie budując Wieżę Babel zechcieli dotknąć "stóp Boga" - to też alegoria, a tym zajmują się nauki filologiczne i artystyczne. Zaś Nowy Testament to bunt młodzieńca z Nazaretu przeciw takiej zmurszałej instytucji, jak polski Kościół, z którego nie ma kto przepędzić przekupniów w rodzaju Rydzyka i gros biskupów.

Jak się ma religia do takiej chemii, albo biologii. Co wynaleziono za pomocą religii dla dobra rozwoju ludzkiego bytowania na tym padole łez? Nowego pierwiastka religia nie wynajdzie, bo Bóg jest niematerialny. Religia nie znajdzie swojego DNA, bo chrześcijaństwo zaczyna się dwa tysiące lat temu, a katolicyzm jeszcze później. Religia unika nauk antropologii, bo zapisy o wierzeniach w kulturach poszczególnych plemion są o tysiące lat starsze od proklamowania chrześcijaństwa.

Jakie są kryteria wiedzy religii? Religia wchodzi z wiedzą w dysonans i tworzy oksymoron poznawczy, czyli brak poznania. Religia w stosunku do nauk jest ich zaprzeczeniem. Ludzie nauki dochodzą do in vitro, religia staje naprzeciw nauce. I tak dalej. Szkoła szerzy wiedzę w umysłach ludzi, religia tę wiedzę stara się niszczyć. Religia jest antypedagogiczna. Nawet instytucja reprezentująca religię - Kościół - jest anachroniczna i  nie jest strukturalnie wyłaniana w żadnych procedurach demokratycznych. Kościół moralnie nic nie ma do zaoferowania, bo jest zepsuty wewnątrz swojej struktury, nie radzi sobie np. z pedofilią, tak ostatnio modną.

Szkoła ma wpuścić w swoje podwoje "wiedzę", która jest przeciw szkole. To tak jakbyśmy dobrowolnie w swoim organizmie pozwolili wszczepić zarazki, które zniszczą nasze zdrowie. Szkoła nie może pozwolić sobie, aby wewnątrz niej była antyszkoła. Polska szkoła i tak jest słaba, a z religią jako równoprawną "nauką" innym, wyzionęłaby ducha. Religia niczego nie uczy, przeciwnie - oducza racjonalnego myślenia. Religia na maturze byłaby świadectwem niedojrzałości szkoły i abiturienta.

wtorek, 21 maja 2013

Sakiewicz pisze do ojca


Tomasz Sakiewicz napisał list do ojca. Jego wartość publicystyczna wyjaśnia się, iż tym ojcem jest Tadeusz Rydzyk. List został wywieszony jako czołówka na portalu "Gazety Polskiej" (naprawdę przymiotnik powinien być: antyPolskiej, gdyż niemal każdy materiał jest szczuciem na Polaków i mój kraj) i przekopiowany na Salon24 z typowymi błędami dla tego rodzaju zabiegów.

Sakiewicz pisze do ojca, jak syn marnotrawny, gdyż proponuje mu okrągły stół, aby powrócić na rodziny łono z TV Republika. Ton i treść marnotrawnego potomka społecznej skamieliny jest uniżony, bo inny nie może być. Talent publicystyczny i leksyka, którymi Sakiewicz zapładnia od kilku lat przestrzeń intelektualną są na żenującym poziomie, który określa się: "Pan Bóg nie dał talentu", a cechy charakterologiczne autora przebijające się z "charakteru pisma" są opisane w "Pamiętnikach" Jana Chryzostoma Paska jako zaprzańca.

Takim jest dla większości Polaków Sakiewicz, takim jest dla Rydzyka, który dał mu krzyż na drogę i nie chce, aby wracał onże na rodziny łono (nie napiszę - rodziny katolickiej, nie napiszę - rodziny chrześcijańskiej, bo nijak się ma owo łono do dwu-millenijnej tradycji Kościoła).

W Polsce mamy łono Kościoła Rydzyka, które stoi w sprzeczności do Kościoła papieża Franciszka. Sakiewicz błaga w tekściku "Ojcze Tadeuszu spotkajmy się". Dla Rydzyka, który walczy o multipleks cyfrowy dla swojej TV Trwam, Sakiewicz jest kimś, kto zaprzedał się Zygmuntowi Solorzowi za 30 srebrników, za które dostał miejsce na satelicie.

Ojciec takiego niewiernego Tomasza nie może wpuścić go na rodziny łono. Gdyby Sakiewicz stanął u płota TV Trwam, nawet nie można byłoby poszczuć Sakiewicza psami, bo psy by pogryzł. Codziennie i co tydzień gryzie na łamach organów, szczuje, dostaje piany. Chyba, że ojciec wyśle jako matkę Annę Sobecka, aby z Tomaszem wynegocjowała zejście TV Republika z satelity na ziemię, czyli w realia. Ojciec ma ludzi i środki, prędzej, czy później go wykończy.

I jedna uwaga do Sakiewicza: Nie pisz - redaktorze z takim, a nie innym talentem - o sobie: "ludzi kochających Polskę", bo ty ojczyznę moją nienawidzisz. Możesz o tej "miłości" mówić na rodziny łonie, a nie w przestrzeni wspólnej, bo o takiej miłości Adam Mickiewicz pisał "Kochać nienawiścią". Nienawiść do Polski i Polaków - to jest ci właściwe, to twój "charakter pisma". Co można odczytać z każdego twojego tekstu.

poniedziałek, 20 maja 2013

Episkopat nie zbiera danych o pedofilii, bo zbiera na tacę



Rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch odpowiedział na pytania TOK FM. Najważniejsze z nich dotyczyło pedofilii wśród kleru.

Rzecznik stwierdził, że nie zbierają danych o pedofilii wśród księży i wyższego kleru. Dlaczego? Ze względu na dobro pokrzywdzonych. Pokrętność godna powrozu Judasza.

Nie dziwię mu się, bo zbierają na tacę. Przez rok Kościół zbiera - jak wyjawił kard. Kazimierz Nycz - 6 mld zł. A do życia w luksusie potrzebne jest im 8 mld zł. Te dwa mld zł starają się wyszabrować z budżetu państwa.

niedziela, 19 maja 2013

Zmiażdżony Kaczyński


Jarosław Kaczyński to nie tylko mentalnie poturbowany człowiek i polityk (ostatnie powinno być wzięte w cudzysłów).

Ale zmiażdżony. Tak jest! Ten człeczyna jest zmiażdżony. Jarosław Kaczyński to człowiek-miazga. A kto tego dokonał?



Bronisław Komorowski. W sondażu TNS Polska dla Wiadomości TVP, gdyby wybory prezydenckie odbywały się dzisiaj, obecna głowa państwa zdobyłaby 45% głosów, a prezes PiS 18%.

Jeżeli ten stosunek 45:18 przełożylibyśmy na gabaryty, np. wzrost i przyjęli, iż Komorowski ma 175 cm, to Kaczyński miałby 70 cm.

Kaczyński to krasnal ogrodowy. Do tego zmiażdżony.

sobota, 18 maja 2013

Pisarze do PiS!


"Newsweek" jak amen w pacierzu będzie miał w niedługim czasie drugi pozew ze strony PiS. Tygodnik wykrył, że pisarz Jarosław Kaczyński, który na książce "Polska moich marzeń" zarobił 160 tys. zł, wcale nie osiągnął genialnością swego pióra, ani zachwytem czytelników, którzy w księgarniach tworzyli kolejki, aby zakupić upragnione dzieło.

O, nie! Pisarzowi Kaczyńskiemu pomogli po cichu posłowie PiS. Prawo i Sprawiedliwość przelało ze swego konta na konto wydawcy Akapit, który opublikował dzieło prezesa, 186 tys. zł, aby autor mógł pobrać godne honorarium autorskie.

Nie mógł przelać szmalu Kaczyński, bo jak powszechnie wiadomo, nie ma konta bankowego. Czekamy na wypowiedź Adama Hofmana, jaką to zrzutkę zrobili posłowie PiS. Wcześniej klub parlamentarny robił dobrowolną zrzutkę na mecenasa Kaczyńskiego Rafała Rogalskiego, teraz posłowie PiS na chwałę pisarską prezesa.

W Polsce pisarze mają dobrze, pod warunkiem, że nazywają się Kaczyński, gdyż czytelnicy-posłowie PiS robią zrzutkę na honorarium. Hasło komunistyczne - pisarze do piór! - zostaje odświeżona na: pisarze do PiS.

piątek, 17 maja 2013

Platforma ze złowieszczą maską Giertycha


Ostatnio z Jackiem Żakowskim często się nie zgadzam, choć publicystę wielce cenię. Ale podzielam "w całej rozciągłości" jego diagnozę o erozji PO, nazwaną nawet autodestrukcją. Dla Platformy obecnie wszystko jest za późno, bodaj nigdy nie mieli dobrego PR, który był jednym z publicystycznych zarzutów opozycji.

O PO i jej szefie Donaldzie Tusku można dużo pisać, o masie zaniedbań: politycznych, legislacyjnych, personalnych w rządzie. Ale wybór Romana Giertycha, jako reprezentującego interesy polityków PO przed prawem musi tak się kończyć (a to dopiero się zaczyna), jak w najnowszym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".

To są stare metody Giertycha - zaznaczam: utalentowanego polityka - wcześniej w stosunku do Jarosława Kaczyńskiego, który zmiótł go za kulisami. Teraz były szef LPR wziął się za Tuska. Już nie podlega rozważaniom, czy Giertych chce wrócić do polityki? Tak.

Chce to zrobić drzwiami PO, wejść albo do samej PO, albo do podmiotu partyjnego, który zostanie utworzony z prawego skrzydła Platformy.

Fraza "Tusk musi odejść" pasuje wszystkim - od lewicy do prawicy - świadczy to o sile premiera, ale też świadczy, iż PO zasadza się na tej jednej postaci. Pozbawienie przywództwa Tuska w Platformie, to nieistnienie tej partii. Premier dla swojej wygody nie kreował młodego następcy, jeżeli miał nim być Sławomir Nowak, to został odpowiednio rozprowadzony przez media (Wprost).

Platforma bez Tuska jest pusta i w to miejsce chciałby wessać się Giertych, albo na tyle osłabić pozycję premiera, że powstanie nowego bytu partyjnego z kilkoma politykami PO (Gowin), mogło zakończyć się sukcesem.

Najprawdopodobniej o to toczy się gra. Tusk popełnił błąd, iż zdecydował się na spór sądowy z Jerzym Urbanem. Kto mu sączył do uszu takie postępowanie? A jeszcze głupszy jest pomysł sądzenia się Nowaka z "Wprost" o zegarki. Giertych żądający od tygodnika 30 mln zł, to powrót do polityki, właśnie wicepremier z rządu Kaczyńskiego stanął w drzwiach. Odźwierny (media) oznajmił, że "oto Roman G. wchodzi".

Platforma przywdziewa złowieszczą maskę Giertycha, nie tak łatwo będzie ją zrzucić. I to na własne życzenie Tuska, Nowaka - i kogo jeszcze w PO?

czwartek, 16 maja 2013

O. Rydzyk ukradł polski Kościół


O. Tadeusz Rydzyk ukradł polskim biskupom przywództwo, przede wszystkim - cześć wiernych. Kard. Stanisławowi Dziwiszowi podjumał splendor miasta królewskiego, znaczenie Katedr Mariackiej i Wawelskiej. Redemptorysta z automatu zdegradował kardynałów i arcybiskupów, o biskupach nie wspominając. Jest w stosunku do nich ojcem pisanym z dużej litery - Ojcem Rydzykiem. Bez liczby porządkowej, jak w Watykanie Franciszek.

Kraków ma jeszcze Wawel z sarkofagami królewskimi i tym jednym, sarkofagiem smoleńskim. Nie jest pewne, czy o ten ostatni nie upomni się właściciel imperium medialnego: RM, TV Trwam, szkoły medialnej. Może to brzmi fantastycznie, ale takim nie musi być lada moment, gdy na agendę wrzucą temat jego media, trzeba tylko opakować go w odpowiednią retorykę.

Najnowsze dzieło Ojca kościół pod wezwaniem Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i bł. Jana Pawła II (kto zatwierdza taką nomenklaturę barokową?) lada moment uzyska stan używalności w stanie surowym. Część wyposażenia kościoła już znamy, treści witraży, na których będzie wizerunek Jana Pawła II przyjmującego pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja, a więc wizerunek Rydzyka też tam będzie - ciekawe, w jakiej perspektywie narracyjnej.

Nowa świątynia ma status kościoła. Nie wierzę, aby o. Rydzyka zadowoliła ta niska hierarchia. Nie wiemy, ale mógł już zacząć proces koncesyjny podniesienia swego dzieła do katedry, a może nawet bazyliki.

Coraz bardziej widać, że Rydzyk ukradł polski Kościół hierarchom, ale przede wszystkim wiernym, katolikom. To on nim zarządza. Spytajmy jakiegoś wierzącego, kto jest prymasem Polskim? Albo jeszcze inaczej: kim jest o. Rydzyk w hierarchii kościelnej. Odpowiedzi prawdopodobnie będą takie, iż niejednemu starszemu wypadnie sztuczna szczęka ze zdziwienia.



środa, 15 maja 2013

Wkurzająca szkoła - zaśmieca umysł wiedzą


Wkurzanie to dobra rzecz. Jak się wkurzasz, to możesz stać się twórczy. Przykład biorę z  Jacka Żakowskiego, który wkurza się co tydzień (pisze w tygodniku), tym razem wkurzył się na szkołę, która uczy niepotrzebnych rzeczy, zaśmieca umysł uczniów.

Żakowski, jako były uczeń, musi odczuwać nadmiar niepotrzebnie wyuczonych rzeczy, które mogłyby zostać zastąpione potrzebnymi. Żakowski myśli, że podobnie jest z obecnie się uczącymi, bo myśli za nich. Potrzeba nam takich dziennikarzy, którzy myślą za innych, gdyż ten, za którego myślą, może zająć się praktyczną wiedzą, praktycznymi umiejętnościami. Za umiejętności dostać dobrą prace, a za płacę kupić "Politykę", aby przeczytać Żakowskiego, który za niego myśli, więc dowiedzieć się, co samemu się myśli.

Przeczytałem wkurzonego Żakowskiego i też się wkurzyłem. Jesteśmy po jednych szkołach, gdzie nabijano nasze głowy niepotrzebnymi wiadomościami.

Po co zatem ten trud ucznia, aby zdobywać niepotrzebne wiadomości? Może zacznę nie od Amosa Komeńskiego, na którego wyrasta Żakowski, ale od pierwocin szkoły, od akademii i liceum, bo tam się szkoła w naszym pojęciu kształtowała i zmieniała ledwie detale dydaktyki, istotę prowadzenia debaty, rozmowy poprzez posiadanie w głowie niepotrzebnych wiadomości.

Aby sformułować myśl, którą następnie przekazuje się, trzeba posiąść jeszcze więcej niepotrzebnych rzeczy niż jest w głowie Żakowskiego. Po pierwsze, dowiemy się, co jest niepotrzebne, inaczej nie będziemy wiedzieli (dialektyka). Po drugie, możemy powiedzieć, nic nie wiem, bo wiemy, czego nie wiemy. Praktyczna wiedza nic nie daje, ba praktyczna wiedza odrzuca kreatywność. Psychologia - nie tylko społeczna - dawno to opisała.

Gdzieś przeczytałem, że matematyka zaśmieca głowę i nie powinna być obowiązkowym przedmiotem maturalnym. Nie jest ten trudny przedmiot dla wszystkich, a dla tych, co jest - zaśmieca głowę. Chcą zdawać maturę z matematyki, ich wybór, żyjemy w wolnym kraju. Punktem wyjścia była jej trudność. Znam trudniejsze przedmioty, np. język angielski. Kto to słyszał, aby istniało kilkanaście czasów gramatycznych.

Autor tego apelu z matematyką powinien zwrócić się do Anglików, iż język angielski jest za trudny, będzie wówczas szansa, że Anglicy zaczną się uczyć polskiego. Global lingua polonica. Mniej więcej tyle są warte publicystyczne wkurzania na szkołę i kreatywność z brakiem matematyki na maturze.

Jak wieszcz pisał: niektórzy nie chcą chodzić do szkoły, licząc na to, że szkoła przyjdzie do nich. Żakowski może być tym pierwszym przykładem, że szkoła przyszła do niego i pobiera u niego nauki. Publicysta "Polityki" nie powinien wychodzić z domu, bo przyjdzie szkoła i może go nie zastać. Pocałować klamkę.

Polska szkoła nie jest nowoczesna, ale widać (nie tylko po Żakowskim), iż polska szkoła uczy za mało. Co można przeczytać u publicystów, a zobaczyć w elitach. Polityk PiS, Beata Szydło, nie wiedziała, kiedy Polska wstąpiła do UE. Pani Beato, stało się to w 966 roku wraz z Chrztem Polski. A Grzegorz Napieralski nie znał daty pierwszego rozbioru Polski. Grzegorzu, pierwszy rozbiór nastąpił w 1989 roku, a drugi, gdy wyprowadzono sztandar PZPR (tym razem ja daty nie pamiętam), a trzeci przed nami, gdy SLD nie przekroczy progu wyborczego. Wówczas Napieralski zostanie Rejtanem, bo wystarczy poczekać na Matejkę i namaluje go leżącego na progu drzwi do gmachu przy Wiejskiej, albo PE w Brukseli.

Naszym elitom politycznym wiedza zaśmieca umysł, oni zgodzą się z Żakowskim. Najważniejsza jest wiedza praktyczna, a tę posiedli w dwójnasób.

wtorek, 14 maja 2013

Niesiołowski atakuje media


Z Platformą dzieje się coś niedobrego. Politycy tej partii zachowują się, jak aparatczycy w ostatnim stadium. Jest koniec, jest karnawał. Kiedyś świetnie zdiagnozowany przez Wernera Herzoga w "Nosferatu wampir".

Dotyczy to wszystkich polityków tej partii, od lewego skrzydła do prawego, włącznie z premierem, który się schował.

Jak nie będzie PO? To kto? Wszak w Polsce lewicy nie mamy: SLD nie jest lewicą, tylko aparatem, który zabezpieczał interesy nomenklatury. Ruch Palikota medialnie się degeneruje, a Janusz nigdy nie był lewicowcem, to konserwatywny liberał.

Zostaje tylko PiS. Jak tak dalej pójdzie, to IV RP wróci i to w wydaniu o wiele groźniejszym, niż w latach 2005-07.

Oto Stefan Niesiołowski w Polsat News mówi: - Dziennikarze faszerują ludzi papką, że PO nic nie robi. Walka z PO to walka z demokracją.

Wszak to mowa pisowska. Podobne cytaty wyjmie się z ust niemal wszystkich polityków Platformy. Politycy nie rozmawiają, nie debatują. Zarówno ze sobą, jak ze społeczeństwem. Ten duch czasu o czymś świadczy. A takie duchy pokazują zwykle twarz potwora.

poniedziałek, 13 maja 2013

Hofman straszy samodzielnymi rządami PiS - bufon


Adam Hofman w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" z bufoniarskim zadęciem twierdzi, że PiS nie chce osiągnąć wyborczego zwycięstwa dla samego zwycięstwa, chce samodzielnie rządzić. Dlatego nie optują obecnie za wcześniejszymi wyborami, gdyż - bufonada - wygraliby z niewielką przewagą nad PO.

Chcą poczekać, bo brzydzą się zgniłych koalicji, do konstytucyjnych terminów, a wówczas - bufonada - zdobędą 10% przewagę nad PO i będą samodzielnie rządzić.

Prezes Jarosław Kaczyński jeździ po Polsce powiatowej, komunikuje, że PiS jest gotowe do przejęcia rządów.

Taka jest esencja tego wywiadu. Hofman idzie za ciosem komentatorów, którzy zaczynają coraz częściej dopuszczać możliwość wygrania przez PiS wyborów. Skupiając się na tym, iż PiS jest coraz silniejsze słabością PO i lewicy. Kaczyński nie przedstawił spójnej alternatywy programowej, a jedynie PR-owskie zagrywki. Rzeczywistym motywem aktywności prezesa jest zemsta za Smoleńsk, to widać, jak na otwartej dłoni. PiS serwuje populizm, który może przemawiać do Polski powiatowej, odczuwającej kryzys, acz nie jest to recesja.

PiS nie ma żadnego rozwiązania dla bezrobocia, a jedynie zapewnienia prezesa, że ma. Nie można pstryknąć palcem i problem zniknie. Potrzebny jest do tego kapitał, a polski kapitalizm nadal jest w powijakach. Przy czym więksi inwestorzy nie zawierzą Kaczyńskiemu, raczej uciekną z Polski. Przyciągnięcie kapitału obcego jest w możliwościach Kaczyńskiego na poziomie zerowym. Nikt nie będzie się garnął do ksenofoba.

Niemniej groźba powrotu PiS do władzy to nie jest straszenie, bo ten horror - jak samospełniająca się przepowiednia komentatorów - może stać się realnością. Co wówczas będzie z krajem? Aż się boję myśleć. Nocnik.

PiS raczej - nacisk na raczej - nie zdobędzie większości, aby samodzielnie rządzić. W polityce jednak następują takie sploty nieoczekiwanych zdarzeń, iż nie można ostatecznie tego wykluczyć. Ale nikt nie chce żyć w nocniku.

niedziela, 12 maja 2013

Z kim Rogalski podpisał świadczenie usług prawnych dla Jarosława Kaczyńskiego?



Honorowanie usług prawnych Rafała Rogalskiego to sprawa rozwojowa. "Newsweek" nakrył na kłamstwie medialnym Jarosława Kaczyńskiego, który nie protestował - a lubi protesty ten outsider polityczny - gdy "Super Express - napisał, że mecenas wydrenował prezesowi kieszeń na 300 tys. zł.

"Newsweek" udowodnił czarno na białym: za prezesa płacił klub parlamentarny PIS (jak Sobecka za Rydzyka).

Podtrzymanie kłamstwa tabloidowego podjął się rzecznik PiS Adam Hofman, który twierdzi: "z naszych składek opłacamy prezesa".

Czy to nie wszystko jedno?

Autor "Newsweeka" Michał Krzymowski utrzymuje, że w PiS haracz jest rutynowy, a szeregowi posłowie nie wiedzą, na co marnotrawione są ich pieniądze.

I sprawa wraca do Rogalskiego, bo to on może przedłożyć dokument, z kim podpisywał umowę na swoje usługi.

Domyślam się, że z Kaczyńskim, bo to jego reprezentował. Jakiego to typu była umowa? Umowa o dzieło? Tymczasowe zlecenie na pracę? Itd.

Ten szum po stronie PiS może być podyktowany kwestią, iż prawo fiskalne było naruszane. Boją się domiaru skarbowego, którym mogą być ukarani ryczałtem.

Sprawa jest rozwojowa z bezprawnym obrotem gotówki z naszych podatków.

sobota, 11 maja 2013

Rezydent bp Mering przeciw suwerenności Polski



Co ma bp Wiesław Mering do ustanowienia 4 czerwca Dniem Wolności i Praw Obywatelskiej, nie wiem. Hierarcha jednak wypowiedział się o tym, co nie powinno go obchodzić. Tak jak władze polskie nie powinny zawracać sobie głowy, jakie święto chce katolikom narzucić Watykan. Zdaje się, że w kalendarzu Kościoła wszystkie dni są zajęte dniem jakiegoś świętego i kolejną odmianą Matki Boskiej - a to Gromniczną, Niepokalaną, itd.

Biskup wrocławski zasłonił się masakrą na pekińskim placu Tien'anmen, jakoby miało to znaczenie dla niego i Polaków. Jakbyśmy w kraju mieli respektować cokolwiek zdarzy się na świecie, wszak ustanawiając w Polsce święto masakry studentów chińskich weszlibyśmy w ładny konflikt z rządzącą KPCh.

"Najwartościowsze" w wypowiedzi biskupa jest stwierdzenie, że 4 czerwca 1989 roku nie jest dla niego "żadną cezurą w najnowszej historii Polski". Kościół, który nie był formalnie stroną przy Okrągłym Stole, a kimś w rodzaju świadka, statysty. To przecież ludzie Kościoła pełnili rolę pasa transmisyjnego między opozycją antysystemową a władzami komunistycznymi. Zaś nadrzędną rolę spełniał najwyższy hierarcha Kościoła Jan Paweł II, do którego codziennie były słane raporty z postępów negocjacji..

Zaś 4 czerwca to najdorodniejszy owoc Okrągłego Stołu, najważniejsza data w najnowszej historii kraju. Biskup Mering zaprzecza niewątpliwemu wkładowi swoich poprzedników w ten sukces, a przede wszystkich najważniejszemu, najwartościowszemu osiągnięciu polskiej polityki. Został zrzucony reżim komunistyczny kontrolowany przez Moskwę, a decyzje przeszły w polskie ręce, polityków i suwerena, narodu. Dlatego mówimy o suwerenności. Bp Mering stoi przeciw suwerenności kraju, w którym jest rezydentem wartości Watykanu. Ciekawa postawa, bardzo ciekawa. Rezydent przeciw suwerenności.


(Nie)zgodność Iwony Zawadzkiej


portfolio

piątek, 10 maja 2013

Hofman z Rogalskim w pakiecie Ziobry



No, to mamy jasność w temacie: kto polecił Jarosławowi Kaczyńskiemu "zdrajcę" Rafała Rogalskiego.

Zbigniew Ziobro przyznał się bez bicia u Konrada Piaseckiego "Piaskiem po oczach". Ziobro polecił Rogalskiego i Adama Hofmana.

Co prawda nie było to w pakiecie, ale dla publicystycznej orientacji przyjmijmy: Ziobro był tym, który orientował się w rzeczywistości, bo Kaczyński siedział tylko na Nowogrodzkiej i kierował ruchem w PiS.

Ziobro przynosił prezesowi ludzi, aby odhaczali jego sprawy do politycznego załatwienia. Przyniósł mu Hofmana i Rogalskiego.

Ludzi niemal jednakowych. Dlatego nazywam, iż mieszczą się w jednym pakiecie. Jeżeli komuś się chce, może porównać wypowiedzi Rogalskiego i Hofmana o Smoleńsku sprzed dwóch lat, sprzed roku, a nawet pół. Toczka w toczkę: retorykę Rogalskiego nie odróżnimy od Hofmana.

Gdybym był jakimś Columbo, Monkiem, bo o Sherlocku Holmesie nie mogę sobie pomarzyć, wskazałbym na Hofmana, jako na następnego zdrajcę.

Budzisz się i dowiadujesz: Hofman zdradził.

Proszę bardzo: kto "zdradzi o świecie" Kaczyńskiego? Hofman. Fraza Zbigniewa Herberta jest nieśmiertelna, dotyczy PiS. A dokładnie zdrajców tej partii. Ilu ich już było? Ja nie liczę. PJN, Solidarna Polska i partia Hofmana, której nazwy jeszcze nie znamy.

czwartek, 9 maja 2013

IV RP trenuje na bocznym, opozycyjnym boisku



 Wszystkim może się wydawać, że IV RP skończyła się w 2007 roku. Ci "wszyscy" mogą się bać, że IV RP wróci. Otóż oznajmiam, IV RP istnieje, może nie ma się tak dobrze, gdy premierem był Jarosław Kaczyński. IV RP trwa w utajnionej formie, przetrwalnikowej. Przede wszystkim IV RP zawiaduje naszymi emocjami.

I od czasu do czasu harcownicy IV RP na sucho prezentują ją, abyśmy nie zapomnieli. Joachim Brudziński nasyła służby specjalne na zdekompletowaną komisję ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy Jerzego Millera, która obecnie jest pod wodzą Macieja Laska i wyjaśnia to, co zostało w raporcie Millera wyjaśnione. Czyli przekłada z języka polskiego na "po polskiemu". Ci tzw. eksperci - jak nazywa ich Brudziński - translatorzy z polskiego na "po polskiemu", to li tylko "wydział propagandy pracujący za publiczne pieniądze".

Pisząc dosadnie: korupcja na najwyższym szczeblu "tuskowym". Jak jednak rozumie Brudziński swoje zlecenie ścigania tzw. ekspertów? Wszak Donald Tusk powołał zespół Laska do wyjaśniania tego, co wyjaśnione i ma zlecić służbom specjalnym, które jemu podlegają, aby śledziły Laska?

Przecież to nie trzyma się kupy. Ale znacie to, prawda? Jasne, w IV RP służby inwigilowały członków własnego rządu. I wyszło, jak wyszło. Czyli nie wyszło, acz upadło.

Lepszy od Brudzińskiego jest Antoni Macierewicz, nie wiadomo jakimi kanałami (och, wiadomo - kanałem TV Republika) posiadł wiedzę, iż zaginęła płyta ze zdjęciami (dowód kluczowy - jak orzekł) dokumentującymi miejsce oględzin katastrofy smoleńskiej. Chodzi o najsłynniejsze drzewo w polskiej polityce, "pancerną brzozę". Na zdjęciach widać, że brzoza została ścięta w innym miejscu, jak oficjalnie się podaje - to także słowa Macierewicza, profesora dendrologii ze specjalnością brzoza pancerna, który jeszcze zapowiedział: "Występuję do prokuratury". Nie zdążył przekroczyć progów wymiaru ścigania, bo prokuratura zakomunikowała: "Nic nam nie zginęło. Zdjęcia są dostępne".

O co więc chodzi? O to, że IV RP na sucho trenuje swoje ściganie, aby nie wypaść z wprawy. Dzieje się to na bocznym boisku - opozycyjnym. IV RP ma się całkiem dobrze, chociaż widzimy ją tylko w postaci szczątkowej, okrojonej do 25-30% możliwości, to jest elektoratu. Na razie.


środa, 8 maja 2013

Czystka w obozie smoleńskim po dezercji Rogalskiego


Po "zdradzie" Rafała Rogalskiego w PiS przystąpiono do czystki retorycznej i mentalnej. Rogalski zdradził fundament psychologiczny, na którym budowany jest mit smoleński. Cynizm prawodawców rzeczywistości zmityzowanej: Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego.

Rogalski nie odkrył niczego, czego byśmy nie wiedzieli. Naczelna Rada Adwokacka może sobie ścigać Rogalskiego za uchybienia etyce zawodu. Ośmieszy się tylko. Dla polityków PiS w tej chwili coś zupełnie innego jest ważne, niż Rogalski, który rozlał mleko. Właśnie chwycili za ścierę, nie mogą dopuścić, aby za wynajętym prawnikiem poszedł jakiś polityk, któremu zamach smoleński pobrzmiewa paranoicznym echem.

Czystce dał sygnał Andrzej Urbański. Jak na czekistę przystało, uznał, że ten, który przyprowadził Rogalskiego powinien być przez samego Dzierżyńskiego, czyli Jarosława Kaczyńskiego, rozstrzelany. Urbański ocenił, że to "kuriozum", aby Rogalski wypowiadał się na tematy polityczne. Wcześniej, jakoś nikt prawnika Rogalskiego nie strofował, że wypowiada się na "smoleński temat polityczny" w wywiadach "Naszego Dziennika", "Rzeczpospolitej" i innych mediach. Kaczyński nawet go posłał na smoleńskie posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, bo prezes PiS Komorowskiemu ręki nie podaje.

Frazę rozstrzelania podjął następnie Adam Hofman, rzecznik PiS, który znalazł "tego, który przyprowadził Rogalskiego do Kaczyńskiego", a jest nim były delfin Zbigniew Ziobro: "przyprowadził jeden ze współpracowników Ziobry". Do rozstrzelania retoryka Hofmana dodała urnę. Pełne zdanie brzmi: "Mam nadzieję, że wyborcy rozstrzelają go przy urnie (Ziobrę)".

PiS zwiera szeregi po "zdradzie" Rogalskiego, stosując czekistowską retorykę. Na agendę smoleńską wytaczana jest przez Macierewicza inna armata: konfrontacja ekspertów. Macierewicz właśnie ogłosił, że ma rozstrzygający dowód, że "nad Smoleńskiem doszło do eksplozji". A ten dowód został przywołany na okoliczność, gdy Maciej Lasek poprosił ekspertów Macierewicza o podanie źródeł swoich teorii zamachowych, jako warunku konfrontacji dwóch zespołów badających przyczyny katastrofy.

Macierewicz teraz walczy o legitymizację ekspercką dla swoich "ekspertów". Jeżeli eksperci z zespołu Laska uznają Biniendę and Co. za partnerów, to będzie kolejny powód do czadu smoleńskiego. Macierewicz to najlepszy w kraju logistyk od paranoi, tak jak on potrafi wkręcić najlepszych fachowców, nikomu by się nie udało.

"Zdrada" Rogalskiego to żadna jaskółka rozsądku obozu smoleńskiego. Ot, tylko jeden dezerter. W taborach smoleńskich panuje dyscyplina, stoją jak jeden mąż w zwartym rynsztunku, gotowi na każdą walkę.

wtorek, 7 maja 2013

80 mln euro to nie bajka


80 mln euro piechotą nie chodzi. Najpierw zatroskał się Donald Tusk na Twitterze i wskazał skąd te 80 mln wyszło i nie doszło.
Wobec powyższego Komisja Europejska żąda od obecnego rządu zwrotu 80 mln euro z funduszy na rozwój obszarów wiejskich. Nie od poprzedników, którzy dali ciała. Nawet KE nie chce rozłożyć na raty, albo udzielić przyjaznego rabatu.

Oskarżenie Tuska, że winni poprzednicy, spotkało się z oczywistym odporem. "Nikt nam nie powie, że to my".

Wojciech Olejniczak, eurodeputowany, który jest najbliżej wędrówce szmalu, oskarżył KE o zawyżenie. Wyszło mniej i "Europejski Trybunał Obrachunkowy powinien od ręki zmniejszyć karę nałożoną o 40 mln euro".

Zatem pośrednio się przyznał, ale napisał - bo to na blogu - że wyszła połowa. Nie wiem, czy Tuska tym pocieszył, a tak w ogóle to nie wina Olejniczaka, gdy był ministrem rolnictwa, a KE "działała wybitnie nieprofesjonalnie". Na naszych polityków można liczyć, są profesjonalistami, a inni - nie. Polak potrafi!

Olejniczak jednak nie umywa się do Janusza Wojciechowskiego (PiS), ten to potrafi wszystko napisać, wmówić (wiadomo, z jednej partii z Antonim Macierewiczem). Wojciechowski, owszem, wie: 80 mln euro wyszło, ale w latach 2007-2010. w związku z powyższym nie wiadomo z jakich przyczyn Wojciechowski wyimaginował sobie, że "Tusk strzela we własnych policzek, a Polsce w kolano". Czyżby wzorem polityków PiS domagał się w związku z wędrówką 80 mln ero respektowania Kodeksu Boziewicza, premier powinien zachować się honorowo. To jego dług, "my z PiS jesteśmy w stanie dostarczyć narzędzia egzekucji, a Tusk jak ma honor, wie co z tym zrobić".

Animowane 80 mln euro w wędrówce z Brukseli do Polski, i wstępowanie do niewłaściwych kieszeni to nie bajka. To polska niekompetencja, marnotrawstwo, a może nawet złodziejstwo w czystych rękawiczkach. Wyszedł szmal z kasy brukselskiej pod niewłaściwym adresem i ma do niej wrócić. Mamy ciągłość władz, więc obecnie rządzący odpowiadają za poprzedników. Elektorat zaś ma rozstrzygnąć, kto winien. Wszak wszyscy się zrzucimy na niekompetencję, a może złodziejstwo, które zaszło w latach 2004-06.

Potwierdził to rzecznik KE ds. rolnictwa Roger Waite. Ale kontrola środków powinna mieć miejsce w następnych latach 2007-10. W Polsce jest jednak problem, aby oddał ten, do którego kieszeni wskoczył szmal. Tak czy siak dla opozycji zawsze to będzie "wina Tuska". Odpowiedzialności nikt nie potrafi ponieść.

poniedziałek, 6 maja 2013

Rejs TV Republika po przysiółku



Prawica ma swoją telewizję Republikę i nikt już im nie wejdzie w szkody. Klasyfikują się z daleka od mainstreamu, w konserwatywnej niszy, która nie opisuje rzeczywistości, tylko grzebie w swoim przysiółku. Nie jest więc powołana do stawiania diagnoz rzeczywistości i szukaniem dla niej rozwiązań. Jest li tylko prezentacją siebie: "Dlaczego oni są tacy źli".

Taki program zaprezentował na łamach "Do Rzeczy" szef TV Republika Bronisław Wildstein w "Siedmiu grzechach głównych polskich mediów". Wildstein jest takim publicystą, jakim jest. Takim samym pisarzem. Ma to tyle wspólnego z zawodem piszącego, że przynajmniej na prawicy nazwą go dziennikarzem i autorem powieści, ale szybko będą dodawać: redaktorze naczelny.

Z punktu widzenia rzemiosła sytuacja jest niezdrowa. Czy jednak chodzi o zdrowie? Jednym z grzechów zarzuconych innym (dlaczego oni są tacy źli) wg "żurnalisty" Wildsteina jest tchórzliwość mediów mainstreamu wobec katastrofy smoleńskiej, a ten grzech to nie rozważanie zamachu jako przyczyny katastrofy. Innym przejawem tchórzliwości jest służalczość wobec władzy.

Z powyższego należy wnioskować, iż Wildstein jako naczelny tv będzie miał kłopoty ze stosunkiem do rozumu. O ile wiem, dziennikarze (bez cudzysłowu) przyglądali się każdej kropce i przecinkowi w raporcie Jerzego Millera. Jeszcze jedno wiem, że dziennikarze nie są ekspertami od katastrof. Mogą skonfrontować przedłożone im dane z rozumem i zaczerpnąć opinię równie biegłych ekspertów, którzy nie wchodzili w skład komisji rządowej, a mają papiery, aby wiedzieć o czym mówią.

Gorzej z tą służalczością, bo to w mainstreamie nazbyt często krytycznie pisze się i obrazuje rządzących, ale w przysiółku prawicowym (niekiedy nazywanym IV RP) nie czyta się innych. Nie jest winą mainstreamu, że rozglądalność w przysiółku sięga do granicy horyzontu przysiółku, za którym jest koniec świata. W informacji - a taki gatunek głównie będzie warzony w TV Republika - oglądalność będzie jak rozglądalność żurnalistów.

Bo co można przyrządzić w tym sosie własnym? Jarosława Kaczyńskiego zaprosić, który będzie rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim. Żeby dorzucono mu choćby Stefana Niesiołowskiego. No, ale Kaczyńskiemu najlepiej debata wychodzi z samym sobą. Wyemitowane zostaną wszystkie filmy wytwórni "Gazeta Polska", szybko więc ta telewizja dorobi się inżynierów Mamoniów, którym będzie się podobało to, co już setki razy widzieli.

TV Republika ruszyła w swój "Rejs". Na najbliższą ambitną produkcję przyjdzie im czekać rok, kiedy to prawicowy Marek Piwowski zrealizuje im odpowiednik hitu mainstreamowego, a będzie to "Smoleńsk" Antoniego Krauze. Przez ten rok - czy Jaś w przysiółku doczeka? - trzeba będzie klepać newsy wg wzorca "Dlaczego oni są tacy źli".

niedziela, 5 maja 2013

Europa Plus - stowarzyszenie Siwca



Europa Plus ma stowarzyszenie o tej samej nazwie, na którego czele stanął Marek Siwiec. Trzon organizacji tworzą asystenci eurodeputowanego. Stowarzyszenie zostało powołane w pospiechu w poznańskim biurze Siwca przez 15 osób, w tym dwie związane z Ruchem Palikota. W ten deseń oburza się tygodnik "Wprost".

Ryszard Kalisz miał zareagować repulsją, powołał w pośpiechu swoje stowarzyszenie o bardziej lokalnej nazwie Dom Wszystkich Polska. Stowarzyszenia dalej nazywane są projektami formacji centrolewicowej bądź organizacjami.

Stowarzyszenie brzmi niewinnie, za to formacja i organizacja niemal, jak partia, armia. Charakter tych stowarzyszeń jest społeczny i polityczny, jednak to nie są partie, ani komitety wyborcze. Nie ma jeszcze na kogo się oburzać. Niewielkie pieniądze na rejestrację wyłożyli posłowie, to jest ledwie zaczyn projektów, które strukturalnie nic nie znaczą, acz w mediach miały oprawę słowno-muzyczną.

Politycy bronią swoich pozycji, bo wyszli z jednej większej partii. Siła ich osobowości powoduje, że mają większe przyciąganie mediów do siebie niż zwykli obywatele. Do aparatu partyjnego jednak daleko, jak stąd do Księżyca.

Czy z tego ziarna coś wykiełkuje, staje się wątpliwe, bo dwóch polityków, którzy wyszli, bądź zostali wyrzuceni z SLD, okazują się liderami. Stoją na czele własnych podmiotów wykluczonych. Może jutro, pojutrze będą lepić z tego jakąś całość. Mogą chcieć i jeszcze bardziej chcieć, ale czy mogą, czy mają jakąś moc?

Zweryfikuje ich życie, jak to się eufemistycznie mówi, czyli wyborcy. Prolongowana jest jedność, większa całość, przede wszystkim programy i możliwość ich realizacji dla dobra wszystkich. Czy np. Siwiec w Brukseli z uposażeniem za kadencję w wysokości ok. 2 mln zł to jest realizacja dla dobra wyborców Polaków? Na to czekamy z takim utęsknieniem?

sobota, 4 maja 2013

Pierwsza na świecie strona www znowu online. Naukowcy z CERN ponownie ożywili swoje dzieło z 1992 roku



Tutaj dostępna pierwsza strona WWW/TheProject.html

Palikot i Graś: parszywienie polityki



Janusz Palikot drobi nogami w miejscu. Politykę uprawia już tylko na Twitterze, media coraz mniej nim się przejmują. Dużo w to włożył wysiłku, aby doszło do takiej sytuacji.

Styl pozostał jednak ten sam. Palikot na Twitterze napisał, iż rzecznik rządu Paweł Graś wysyła do dziennikarzy dwa rodzaje SMS-ów.

1. Palikot jest balastem dla Kwaśniewskiego.

2. Kwaśniewski jest balastem dla Palikota.

Palikot twierdzi, iż "ta intryga ma na celu skłócenie Europy Plus", a Graś "rzecznik rządu - polityczny intrygant!"

Na tym samym Twitterze Graś odpowiedział Palikotowi: "Znowu bezczelnie kłamiesz, Janusz, ale to już nikogo nie zaskakuje".

Oraz: "Kłamczuszku".

Projekt Europa Plus ma się coraz gorzej. Najpierw zdołował go Aleksander Kwaśniewski "filipińską chorobą", Palikotowi wyczerpały się pomysły, aby w Brukseli osadzić polityków, którym się nie chce zanadto pracować, lecz chcieliby otrzymywać wysoką pensję - kadencja w PE to dieta w wysokości ok. 2 mln zł.

Polityka polska parszywieje.

piątek, 3 maja 2013

Irlandzki dyszkant moralny Terlikowskiego


Tomasz Terlikowski jak na katolika (powszechny) przystało zagląda do garów innym. Tym razem zapuścił pawia w irlandzkie prawo, które dopiero jest gotowane - i włączył alarm: pali się!

Irlandzki rząd ponoć przygotowuje projekt - Terlikowski jednak tytułuje: rząd chce - w którym aborcja może stać się legalna do końca ciąży, gdy zagrożone jest zdrowie kobiety, albo przejawia skłonności samobójcze związane z nią.

Podkreślam jest to projekt, nad którym pracują różne opcje polityczne - w tym wypadku lewicowe. Co wysmażą lub wygotują, to zupełnie inna para kaloszy. Zweryfikowane zostanie przez społeczeństwo, wyborców.

Irlandia do niedawna kraj ortodoksyjnie katolicki, co przejawiało się w ich kulturze - wysokiej i pop - ostrzem krytyki skierowanej przeciw zakłamaniu Kościoła. Objawiło się to także tym, że jako jeden z nielicznych krajów powołała państwową instytucją do nadużyć seksualnych w Kościele.

Irlandia jest krajem po traumie katolickiej. W Polsce jeszcze ten kryzys w pełni rozkwita, biskupi wykładają nam, czym są wartości osobiste i wspólnotowe, czym jest np. patriotyzm. Ta katolicka trauma dopiero przed nami i warto przyglądać się Irlandii, jak sobie z nią radzi.

Terlikowski nie radzi sobie, ani nie radzi Irlandczykom, za to świetnie wychodzą mu alarmy. On zwykle dostaje dyszkantu moralnego.


czwartek, 2 maja 2013

Ja, orzeł



Propagowanie Polski wśród Polaków. Może jeszcze nie doszliśmy do przepaści, ale tego się nie wie, póki w niej się nie wyląduje. Wówczas nie wszyscy spadają na cztery łapy. "Orzeł może" - rozumiem jako wspólną przestrzeń, w której wzbijają się ambicje, duma i zwykła radość z tego, kim się jest.

Definiujmy się jako Polacy, tylko się wzbogacimy. Nikt nie ma glejtu na polskość, ani patriotyzm. Definiujmy siebie jako najskuteczniejszych w osiąganiu celów, ale nie w oderwaniu od innych, bo z innego można skorzystać, jak on z nas.

Aby Polskę zobaczyć, trzeba z niej wyjść. Nawet ze zbiorowości w indywidualność, w siebie - jeżeli inaczej nie potrafimy. Jesteśmy zbiorem, ale ten zbiór odczuwa tylko poprzez indywidualność, poprzez ja.

To ja ma się wzbijać, ma poprzez wolność osiągać cele, które jeżeli będą dobre dla mnie, będą dobre dla zbiorowości, tylko w ten sposób osiąga się wspólnotę. Ja, ja i ja definiuje co jest dla nas dobre. Ja nie staje naprzeciw ja, ja korzysta z drugiego i następnych ja.

Tak jest we wszystkich przestrzeniach, indywidualnej, wspólnotowej, politycznej, społecznej i każdej. Ucieszyło mnie, że słodki orzeł, który może nie ma korony. Taki orzeł tylko mógłby pomarzyć o lataniu, korona jego kuper wbiłaby w ziemię i byłby nielotem.

Orzeł w koronie niech dumnie siedzi w godle. Tam jego miejsce. Nasza ikona nigdzie nie odlatuje, nigdzie się nie wzbija, to my - ja, ty i on - mamy osiągać swoje cele. Orzeł może, orzeł realizuje swoje możliwości, bo ma przestrzeń wolności. Wspólną przestrzeń.

Obrazy Anny Wypych






środa, 1 maja 2013

Szczęśliwy 1 maja


Szczęśliwy to dzień w polityce, gdy jednym z głównych newsów jest, iż lider lewicowej partii korzystał z suflera.

Tak zdarzyło się Leszkowi Millerowi, któremu tekst podrzucał młody polityk SLD stojący za jego plecami. Leszek Miller tłumaczył się, że to z szacunku dla ludzi, z którymi stał oko w oko.

Włóżmy to między bajki. Politycy korzystają z suflerów, prompterów, czy nawet z kartek. Istotne są treści i co za nimi się kryje i jak one mają się do możliwości realizacji.

Odnotowuję ten fakt, bo był to dobry dzień w polityce normalny, a tego ostatnio brakuje: normalności. Tak się święcił 1 maja. Normalnie.

Więcej tutaj