środa, 31 lipca 2013

Prokurator generalny rozważy ukaranie pokuratorów ws. Papały



Marnej kondycji mamy organa ścigania i prokuraturę, ewidentnie pokazało to śledztwo w sprawie zabójstwa gen. Marka Papały. 15 lat dochodzenia, liczne procesy - i nic. Prokuratura nie potrafi sformułować aktu oskarżenia, które skutkowałoby skazaniem w sądzie.

Dzisiejszy wyrok uniewinniający gangsterów "Słowika" i Ryszarda Boguckiego woła o pomstę do nieba.

Prokurator generalny Andrzej Seremet chce ukarać prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie zabójstwa Papały:

Będę domagał się wyjaśnień od jednych, czy też drugich prokuratorów, a może i od obu jednostekKażda sytuacja, w której oskarżenie formułuje, przedstawia zarzut komukolwiek i nie jest w stanie tego wykazać nie jest sukcesem prokuratury.

Zabójcy w Polsce czują się swobodnie. Dokonują egzekucji, a prawo ich nie sięga.

wtorek, 30 lipca 2013

Afera zegarkowa z zapomnianym zapłonem w sądzie



Afera zegarkowa będzie tykać w sądzie. To bomba z zapomnianym zapłonem. Naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski i wydawca wydawca tygodnika AWR Wprost złożyli pozew w sądzie przeciw ministrowi transportu, Sławomirowi Nowakowi i spółce CAM Media, która jakieś miała konszachty z ministrem.

Nowak ma słabość do sznytu z drogimi zegarkami. Opisali tę przypadłość dziennikarze śledczy tygodnika, co ucieszyło publikę, gdyż była to innowacja na rynku newsów. Dziennikarze musieli pod mikroskopem przyglądać się zdjęciom ministra, gdy ten otwierał kawałki autostrad. Błysnęło im cyferblatem po oczach, podzieli się tym wiekopomnym odkryciem z całą czytającą Polską.

Czego domagają się w pozwie Latkowski i Wprost? Przeprosin. To bardzo niewiele, ale żeby lecieć z tym do sądu?

Może wyjaśnienie jest w zapowiadanym drugim pozwie, który jest dopiero przygotowywany. Mianowicie ma dotyczyć działania na szkodę wydawcy tygodnika, bo minister jakoby wywierał naciski na podmioty i osoby trzecie, aby zaprzestały współpracy z "Wprost".

Bingo! Nakład dramatycznie tygodnikowi spadł, reklam pensjodajnych mało, by nie powiedzieć zero. Co robić, co robić? Chodzi dookoła swego biurka naczelnego Latkowski, gdyż Michał Lisiecki, wydawca, chce zlikwidować tytuł, ewentualnie połączyć z drugim tytułem "Do Rzeczy". Trzeba coś wymyślić.

Tę aferę zegarkową zanieść do sądu, niech tam tyka. Wiadomo, że nie wybuchnie, ale coś się będzie dziać. Może wrócą czytelnicy, a z nimi reklamodawcy.

Bo jaki inny może być sens z zegarkiem - nawet drogim - na wokandzie? Potyka sobie, a tymczasem potyka się Latkowski i jego wydawca. Jutro ich może nie być.

poniedziałek, 29 lipca 2013

Agnieszka Holland zawiodła prawicę



Agnieszka Holland zawiodła prawicę. Miała realizować film o Wojciechu Jaruzelskim. A tu nici, guzik, nic, null. Wybitna reżyserka nawet takiego projektu nie rozważała.

Portale wPolityce, niezalezna i im podobne, tyle przygotowały błota. Okazuje się nadaremno. Miało być fajnie po polsku, jak to w naszym grajdole bywa.

I słusznie. Kto nie bohater po naszej stronie, to należy przed jego domem manifestować. Z Holland jest kłopot, bo dom posiada we Francji, istniała nadzieja dla członków Klubu Gazety Polskiej, że wybiorą się do Francji, jak na Węgry zbiorowo się ewakuują do Orbana i pod oknami artystki zamanifestują. Wszak może jakiś udany spicz spłodzić Ziemkiewicz, Wildstein, aby mogły go przedrukować wszystkie słuszne portale.

Nie wiem, czy pocieszenie znajdą, aby manifestować pod oknami Bogusława Lindy, który w tym nierozważanym projekcie miał grać wrażego generała, a który powinien gnić w kazamatach.

Posadzić Lindę, zamiast Jaruzelskiego. Surogat? A co, sztuka się liczy. Publicystyczny IPN przecież może mu znaleźć role Maurera w "Psach".

Jeszcze istnieją okna domostwa Daniela Olbrychskiego. Nie wiem, w jakiej roli miał być obsadzony w filmie Holland, o którym reżyserka nie wiedziała. Można się domyślać, że zafajdanego Czesława Kiszczaka miał odtwarzać.

Prawica nie powinna się załamywać, że tak ohydnie zachowała się Holland, nie chce realizować filmu. Zaś amunicja prawicowa - błoto - to uniwersalna i ponadczasowa broń, nie zardzewieje w arsenałach niezaleznej i wPolityce.

O, nie - bohaterowie nasi, Sakiewicze, Karnowscy, Ziemkiewicze. Do dzieła!

niedziela, 28 lipca 2013

Mundial młodzieży katolickiej w 2016 roku odbędzie się w Krakowie



Papież Franciszek w Brazylii zapowiedział, iż następne Światowe Dni Młodzieży (katolickiej) odbędą się w 2016 roku w Krakowie. Kardynał Dziwisz może ręce zacierać, misja się powiodło, wszak po to udał się do Rio de Janeiro. Dziwisz widząc trzy miliony osób na plaży Copacabana, żegnających Franciszka, nie mógł nie doznać gorączki spełnienia i polecił uderzyć w Dzwon Zygmunta, który w naszej historii rzadko bije.

Można sobie wyobrazić, co w tej chwili odczuwa kler. A jeszcze bardziej można przewidzieć, jak duchowni i hierarchowie będą się zachowywać, wszak ten zlot młodzieży katolickiej przewyższa przedsięwzięcie z poprzedniego roku, Euro 2012. Impreza piłkarska w porównaniu z najazdem katolickiej latorośli to będzie mały pikuś.

W związku z tym, co nas czeka? Hierarchowie wezmą się do urabiania starszych, aby przekazali im w pacht młódź, albowiem czeka nas wielka duchowa podróż z papieżem. Z pewnością na agendę powróci temat religii w szkołach. Franciszek powiedział, aby kler opuścił opłotki "dusznych zakrystii" i udał się w teren ewangelizować. A najlepszym miejscem jest oczywiście szkoła.

Powróci kwestia finansowania Kościoła przez państwo, bo szykuje się taka impreza. Mundial młodego katolicyzmu. Z czegoś to trzeba finansować, przecież nie z tacy.

O. Tadeusz Rydzyk uzyskuje do ręki potężną broń, aby deptać "w obronie TV Trwam". Dostał koncesję na multipleks cyfrowy, nie chce jednak opuścić owieczek, tak mu spodobały się procesje po ulicach polskich miast. Jakoś mu było głupio tłumaczyć, dlaczego mają przyjechać na spęd "w obronie" do Warszawy 28 września.

A obecnie - proszę. Mówił o telewizji katolickiej dla młodzieży, MTV Trwam. Powód do marszrut, jak perełka. Dostaje potężne narzędzie politycznego nacisku - "My, katolicy, chcemy tyle mediów, ilu nas jest". Niedługo redemptorysta rzuci hasło, iż kanał dla młodzieży (cyfrowy) musi młodzież świata zagrzewać do modlitwy.

Do Krakowa ma zjechać więcej młodych katolików niż jest elektoratu PiS. Rozpoczęły się przygotowania do Mundial Catholic '2016.

sobota, 27 lipca 2013

Daltonizm patriotyczny już zaczął się na portalach prawicowych w związku z rocznicą godziny "W"


Rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego tuż-tuż, a środowiska "patriotyczne" narzekają na kolory, że nie takie, jakie powinny być - biało-czerwone.

Nie przełknęli jeszcze "orła, który może", bardzo im nie smakował - nie trawią - a już się nie podobają barwy na znaczkach czczących godzinę "W" wyprodukowanych przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Kotwica powstańcza jest bowiem w kolorach błękitnym, granatowym, zielonym i różowym. A dlaczego nie biało-czerwonym - lamentuje Agnieszka Żurek na portalu braci Karnowskich.

Ano dlatego, że tzw. patrioci zniszczyli barwy narodowe, które należy szanować, zrobili z nich kicz, utytłali w błocie wszelkich marszów, barwy narodowe wypłowiały, a przede wszystkich zostały zabrudzone nieczystościami partyjniackimi.

Estetyka świadczy o narodzie, o jego kreatywności, o szacunku do samego siebie. Biało-czerwone barwy nie są dla tzw. patriotów, ale dla Polaków, którzy muszą o nie dbać i nie nadużywać.

W Powstaniu Warszawskim walczyły wszystkie środowiska, zdaje się, że najmniej było endeków, których dzisiaj reprezentuje wspomniany portal, zapłaciliśmy za ten zryw perłami (K. K. Baczyński), które dzisiejsze wieprze chciałyby wykopywać tylko dla siebie.

Polski i barw trzeba chronić przed takim myśleniem z klapkami, myśleniem daltonistów, nietwórczym rozumieniem patriotyzmu, które w wydaniu endeków jest w istocie zbrukaniem społeczeństwa i narodu.

Znowu ci daltoniści zechcą zepchnąć naszą historię w niszę martyrologii, ale polska pamięć się obroni, bo reprezentuje całą gamę kolorów.

(zdjęcia pochodzą z realizowanego filmu przez Jana Komasę "Miasto 44", którego premiera jest zaplanowana na 1 sierpnia 2014 roku)






piątek, 26 lipca 2013

Watykańskie brudne pieniądze niezgodne z misją Kościoła. A ja pytam o misję polskiego kleru



Papież Franciszek wyrwał się na chwilę do Brazylii, a w Watykanie nowy pasztet mu zgotowano. Prałat Nunzio Scarano, który siedzi w areszcie od końca czerwca za przygotowanie przerzutu ze Szwajcarii do Włoch brudnych pieniędzy w kwocie 20 mln euro, zza krat prosi Franciszka o spotkanie. Chce przedstawić mu dokumenty, które świadczą o jego niewinności. Scarano był księgowym w agencji zarządzającej watykańskimi aktywami.

Scarano najwyraźniej kruszeje, już się przyznał, iż z tych 20 mln euro miał dla siebie zagarnąć marżę w wysokości 2,5 mln euro. Obecne zeznania dotyczyć mają przekrętów kardynałów, którzy dopuszczali się nielegalnych transakcji finansowych, bądź je ukrywali przed urzędnikami i organami ścigania.

Franciszek i jego rzecznik Federico Lombardi zapewniają, iż dążą do transparentności w przeszłości i aktualnych transakcji Banku Watykańskiego (IOR). Instytut Dzieł Religijnych, bo taką nazwę w istocie nosi bank, ma działać zgodnie z zasadami misji Kościoła.

Misję Kościoła z grubsza znamy, zasady - też. Franciszek chce te zasady uczynić bardziej przejrzystymi, humanistycznymi (bliżej ludzi), lecz idzie mu to z oporami, gdyż napotyka tradycję skamieliny, jak ta w IOR. Nie jest dla mnie zrozumiała zasada misji w kwestiach finansowych. Pomijam lichwę, która dzisiaj wyraża się wysokością oprocentowania.

Bank Watykański po prostu powinien działać zgodnie z zasadami nadzoru finansowego we Włoszech i tyle. Przestać wikłać się w dialektykę typu misji, bo można pod nią ukryć wszystko, a szczególnie podatne są wszelkie brudy, jak owe brudne pieniądze.

Przejrzystość, otwartość dla prawa fiskalnego w kraju, w którym się działa. Zwłaszcza dotyczyć to powinno Kościoła, który dóbr materialnych nie wytwarza, a jedynie duchowe, jak owa misja. Misja ducha w finansach to oksymoron.

Zawsze w takim wypadku przychodzi mi na myśl "misja" w Polsce. Jaką "misję" ma do spełnienia imperium medialne o. Tadeusza Rydzyka, które nie chce wpuścić na swój teren przedstawiciela fiskusa? Albo jaką to "misję" spełnia Rydzyk, który stosuje retorykę antypaństwową choćby w mediach, jak "Nasz Dziennik" i w pozostałych. Czy misją jest kwestionować władze państwa, w którym Kościół się zainstalował?

Z okropnym szalbierstwem w kwestii misji mamy do czynienia. Obawiam się, że w Watykanie podobnie przedstawia się misja wobec państwa włoskiego. Skaranie boskie z tą misją Kościoła, skaranie ze Scarano w Watykanie, a u nas z dużą częścią kleru.

czwartek, 25 lipca 2013

Kaczyńskiego biznes z mierzejami politycznymi



Jarosław Kaczyński apeluje do Donalda Tuska, aby rozpoczął przekop Mierzei Wiślanej, bo to "da Elblągowi szansę na rozwój".

Prezes PiS to zmyślny polityk. Wymyśli i apeluje. Na tym polega polska polityka, na apelowaniu, a samemu nic-nie-robieniu.

Polityka to jednak skuteczne realizowanie wyznaczonych celów, jak pisał guru prezesa, Machiavelli. Aby skutecznie zrealizować przekop Mierzei, potrzebne są do tego narzędzia.

A takimi narzędziami są łopaty. Na miejscu Tuska zadłużyłby budżet jeszcze o jakąś cyfrę po przecinku i zakupił kilka ciężarówek łopat.

Kopcie! A będziecie skuteczni! Wreszcie Kaczyński zrealizowałby się jako polityk. Kaczyński oparty o łopatę, Kaczyński machający łopatą! Obrazki do spotów reklamowych - jak znalazł.

Porównywalne miasta do Elbląga, jak Słupsk i Koszalin nie mają mierzei, a tak samo przędą jak Elbląg, a nie jak Gdynia. Jak to jest? Słupsk ma port Ustkę, a Koszalin Mielno.

Kaczyński jako polityk mógłby z tymi łopatami wybrnąć na inny sposób. Słupskowi fundnąć Mierzeję Słupską, a Koszalinowi - Mierzeję Koszalińską. Nasypać łopatami Tuska nowe mierzeje, geografia byłaby ciekawsza.

A następnie wielokrotnie mógłby apelować, aby wykreowane mierzeje przekopać. I znowu orzec "wina Tuska". A co, biznes z mierzejami mógłby się kręcić w polskiej polityce. Taka to polityka pokopana. Skopana przez Kaczyńskiego.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Abp Hoser nadaje się tylko na skwarki


Kuria warszawsko-praska przypuściła nienawistny atak na swego podwładnego ks. Wojciecha Lemańskiego, publikując bardzo długi komunikat-dokument o przewinach proboszcza w Jasienicy.

Ileż z niego cieknie jadu i toksyn. Wychodzi na to, że Lemański jest gorszy od Lutra i Husa razem wziętych. Jezuita Krzysztof Mądel zauważa, że kurialistom wyszło przy opisie ks. Lemańskiego właśnie skrzyżowanie Lutra z Husem.

Ten atak to furia abp Henryka Hosera, który w sporze z Lemańskim zdegradował się do diabła Belzebuba. Tak nienawidzić może ktoś z piekieł.

Atak furii nie ma autora, a jako że tyczy Hosera, to musimy uważać, iż on jest autorem zaakceptowanej homilii nienawiści.

Opublikowany został wieczorem w niedzielę (21.07.2013), gdy ks. Lemański w Jasienicy przedstawił wiernym nowego proboszcza Chojnickiego, wraz z nim wspólnie odprawili mszę. Ostatnią Lemańskiego.

Było spokojnie, Lemański złagodził wojownicze nastroje parafian. A wówczas zasyczał wąż Hoser tym właśnie komunikatem. Zło w czystej postaci i takim jest ten dokument. Zło niegodne człowieka.

Lemański otwarty i godny człowiek stanął naprzeciwko gniazdu żmij z kurii i Belzebuba Hosera. Przegrał. Ze złem czasami się przegrywa, jak ofiary Holocaustu spaleni Żydzi w stodole w Jedwabnem, o których pamięć dbał Lemański. A ogień podłożyłby dzisiaj (metaforycznie) Hoser. Ktoś tak do szczętu zły, jak Hoser. Do końca życia Hoser i zbrodniarze w historii będą upostaciowieniem Zła.

Przyjaciel Belzebub z Hosera zostawi tylko skwarki. Oj, usmaży go.

niedziela, 21 lipca 2013

Kościół dzisiaj jest martwy


Tak wydawałoby się "otwarty" bp Tadeusz Pieronek związki partnerskie, in vitro, a także filozofię gender określa gorszymi od nazizmu i faszyzmu.

Brrr...

Nie odpowiedział jednak na pytanie Sławomira Sierakowskiego zadane w trakcie debaty na świnoujskiej Karuzeli Cooltury:

- Dlaczego Kościół mówiąc o in vitro tak fetyszyzuje to, co naturalne? Czy objawienie było rzeczą naturalną?

Pieronek odrzekł, aby Sierakowski nie wchodził w tematy, na których się nie zna.

I to cała dyskusja. Jak się nie wie, to pyta. A jak się nie otrzymuje odpowiedzi, to się samemu stwierdza na podstawie dostępnej wiedzy. Objawienie - jakkolwiek je nazwiemy - epifania, to figura retoryczna, mityzująca nieracjonalność.

Wszystko, co ludzkie, nie winno być nam obce. Wszystko, co nie jest przeciw życiu i Innemu, winno być akceptowane. Wszak Kościół powstał z buntu, dzisiaj stał się skamieliną. Kościół nie rodzi wartości, broni ledwie swojej martwej zasadności.

Ta żywa niegdyś instytucja, dzisiaj jest li tylko martwa.

sobota, 20 lipca 2013

Hofman na drzewo - spadaj!




Adam Hofman wysilił mózgowinę i podzielił się jej wypocinami na Twitterze o odwołaniu sobotniego meczu z Lechią Gdańsk przez FC Barcelonę.

Przy tym ten eunuch zamieścił zdjęcie swego kilkuletniego syna w koszulce Barcy siedzącego na plaży.

Jak mu wytłumaczyć, że FCB potraktowała nas jak dziki kraj?

Otóż Hofman powinien, jak najszybciej wrócić na drzewo. A co z jego synem? Nie wiem.

czwartek, 18 lipca 2013

Stajnia Augiasza w Watykanie


Czego się nie dotknie Franciszek w Watykanie - bagno. Niedawno mianował ks. Battistę Ricca swoim pełnomocnikiem w IOR (Instytut Dzieł Religijnych, jak nazywa się Bank Watykański), a już po tygodniu tygodnik "L'Espresso" odkrywa przeszłość papieskiego zaufanego, który w przeszłości dopuszczał się skandali seksualnych.

Ricca przez 15 lat służył jako dyplomata w różnych nuncjaturach. Gdy był w Urugwaju, wraz z nim przebywał kapitan Gwardii Szwajcarskiej, partner seksualny, który miał pokój w nuncjaturze i pracę.

Podczas pobytu w lokalu dla gejów w Montevideo Ricca został pobity, na pomoc wezwał dwóch księży, aby go wyciągnęli z tarapatów. Inny skandal dotyczy uprawiania stosunku seksualnego z młodym mężczyzną w zablokowanej między piętrami windzie. Obydwóch ewakuowali strażacy.

Skandale Ricca były otoczone zmową milczenia. Za sprawą tygodnika wyszły na jaw, więc Franciszek musi gościa potraktować relegowaniem z Watykanu i ze stanu kapłańskiego.

Watykan to zaiste stajnia Augiasza. Kto dobierze się do stajni Kościoła w Polsce? Potrzeba do oczyszczających prac niejednego Heraklesa, aby wykurzyć zło i brud moralny.

środa, 17 lipca 2013

Odwołać posła, bo jego przodek był w UPA



Według posłów prawicy dzieci mają odpowiadać za ojców. Odpowiadać za przodków, bo płynie w nich poprzedników krew.

Pominę tę medyczną przypadłość prawicy, gdyż nie wiem, jaka krew płynie w pośle Solidarnej Polski, Mieczysławie Golbie. Jego krew nie płynie spokojnym nurtem, lecz się burzy.

Burzy bezrozumnie. A bezrozum posłowi nie przystoi. Golba wysłał list do Donalda Tuska, aby odwołał Mirona Sycza z funkcji przewodniczącego sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych.

Golba podczas debaty sejmowej nad uchwałą o rzezi wołyńskiej wskazał krew posła PO, bowiem jego przodek )ojciec) działał w bandzie UPA, która zamordowała mieszkańców podkarpackiej wsi Wiązownica.

Syczy przyznał, że chodzi o jego ojca Ołeksandra, który w 1945 roku miał do wyboru: albo Armia Czerwona, albo UPA.

W liście do Tuska Golba powołuje się na wywiad w "Tygodniku Powszechnym" z posłem Syczem, iż ten na pytanie, czy był wychowywany w nienawiści do Polaków, odpowiedział : "Tak, w nienawiści".

Jeżeli nienawiść dyskwalifikowałaby posłów z tego ciała ustawodawczego, prawdopodobnie nie mielibyśmy Sejmu. Polską politykę nie znamionuje podaż/popyt idei, ale psychika wybrańców/elektoratu, emocje. I to nie emocje pozytywne, ale nienawiści. Takie, jakie prezentuje poseł Golba.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Zwycięstwo ks. Lemańskiego


Ks. Wojciech Lemański nie przegrał w konflikcie Hoser-Lemański. Proszę uważnie przeczytać jego wpis blogowy: Podporządkowuję się... w mojej sprawie.

Ks. Lemański nie wypowiedział wojny Kościołowi, ani nie zawiązał insurekcji wobec hierarchii Kościoła. Marzył mi się rokosz parafian Jasienicy, o czym pisałem w notce blogowej "Czy parafianie w Jasienicy są w stanie stanąć z grabiami i widłami na sztorc...

Ba, nawet pokojowa rabata ckniła mi się, aby zrównać Hosera, Michalika i innych, z szarym klerem, ze świeckimi. Pokojowa rabata - podkreślam.

Ks. Lemański wygrał więcej niż nam się zdaje. Wygrał siebie, nie poddał się młynom medialnym, ani młynom Kościoła. Sam wobec siebie podjął decyzję.

Lemański pokazał zaprzeszłość struktur Kościoła, niefunkcjonalność Hoserów, Michalików, ledwie ich egzekucję wg kanonu, który sami ustanowili.

To abp. Michalik, abp. Hoser, będą się budzili z myślą o ks. Lemańskim. Z takimi samymi grymasami skrzywienia na ustach, na twarzy, jakie znamy, gdy mówią o chrześcijańskiej miłości do bliźniego.

Ks. Lemański chciał otworzyć furtę na posiadłości Kościoła - i otworzył ją. W tych czasach, w których Kościół nie ma znaczenia takiego, jakie mu przypisują Michalik, Hoser.

Lemański wyszedł przed furtę i zaprosił: "Wnijdźcie do wewnątrz". Ci, którzy byli w ogrodach, w winnicach, w każdym razie za furtą, nie spotkali tam Hosera, nie spotkali Michalika. Ale spotkali Lemańskiego.

To jest jego zwycięstwo. To jest podporządkowanie... w swojej sprawie.

Kościół na chwilę uzyskał twarz Lemańskiego. Czy mógł Kościół oczekiwać czegoś więcej? Kościół od dawna nie ma twarzy Jezusa. Kościół na co dzień ma twarz Hosera, Kościół ma Michalika, ma twarz Rydzyka. Te twarze są skrzywione w stosunku do człowieka. Z tych twarzy wydobywa się syk nagany, a nie słowa otwarte na rozmowę.

Dla mnie Lemański to pascalowa trzcina myśląca, trzcina czująca, trzcina rozmawiająca. W PRL-u takim kimś był dla mnie Adam Michnik. Trzciną. Nie zgadzałem się z nim, ale czytałem, jak dzisiaj Lemańskiego.

Ks. Lemański dał Kościołowi więcej, niż Kościół na to zasługuje. Ratuje tę instytucję przed Hoserami, Michalikami, Rydzykami. Lemański pokazał zło i pokazał, jak być wiernym sobie i najważniejszym dla nas wartościom.

niedziela, 14 lipca 2013

Ks. Wojciech Lemański w Jedwabnem











Źródło: Newsweek

Czy parafianie z Jasienicy są w stanie stanąć z grabiami i widłami na sztorc za swoim pasterzem?



Ks. Wojciechowi Lemańskiemu skończył się czas w parafii w Jasienicy, jaki mu wyznaczył zwierzchnik, abp Henryk Hoser. Kapłan stwierdził publicznie, że nie odejdzie, murem stoją za nim parafianie.

Ks. Lemański znajduje się w przegranej sytuacji, lecz arcybiskup nie może wysłać żadnych antyterrorystów, ani bodygardów, którzy z parafii proboszcza by wyprowadzili.

Arcybiskup wysłał zausznika od haków, człowieka do specjalnych poruczeń, ks. Władysława Trojanowskiego, aby wyegzekwował dekret.

Nie znam się na prawie kanonicznym, które ks. Lemańskiemu pozwala pozostać w parafii, gdyż złożył odwołanie od dekretu arcybiskupa, a póki nie ma odpowiedzi na odwołanie, wstrzymuje wykonanie dekretu.

Podczas ostatniej niedzielnej mszy ks. Lemański apelował do swoich parafian, aby zostawili grabie w domu. O takiej rewolcie przy pomocy grabi i wideł pisała Fronda.

W sporze z ks. Lemańskim zastanawiająca jest postawa abp. Hosera, który nie spotkał się od roku z zarządcą jednej z parafii swojej diecezji. To postawa tchórzliwa.

Dlaczego do tej pory nikt nie negocjował z Episkopatu, a nawet z nuncjatury. Choć z tego pierwszego ciała niczego pozytywnego w sprawie nie należy się spodziewać, Episkopat jest pełen Hoserów.

Zdaje się, że Lemański może tylko liczyć na papieża Franciszka, któremu bliżej do wiernych niż polskim hierarchom. Franciszkowi bliżej do takich parafian, którzy są gotowi za swoim pasterzem stanąć z grabiami i widłami na sztorc, bo to obrazek niemalże ewangeliczny.

Mógłby to być bunt poddanych wiernych przeciw ciemiężycielom wyizolowanej hierarchii Kościoła. Wreszcie przyniosłoby tej instytucji wyzwolenie, bo stała się skamieliną.

sobota, 13 lipca 2013

Ruch Palikota się sypie, a lider wstydzi



Jeśli wierzyć Halinie Szymiec-Raczyńskiej - a dlaczego by nie - Janusz Palikot wstydzi się za swoją partię. Jest ona trzecią osobą, która w ostatnim czasie odeszła z Ruchu Palikota. Wcześniej Bartłomiej Bodo i Artur Bramora. Trzeba pamiętać o spektakularnym odejściu Wandy Nowickiej. Po tym zdarzeniu Ruch Palikota zaczął się sypać, co odbija się dzisiaj w sondażach (CBOS - tylko 3%).

Główny zarzut Szymiec-Raczyńskiej w stosunku do byłych kolegów to: ciąg na ekran, festyniarstwo i prostactwo, które tej partii dobrze wychodzi. Posłanka pracowała nad ustawą o edukacji seksualnej, reformie służby zdrowia, in vitro, lecz niewiele to obchodziło posłów Ruchu Palikota.

Bramora zarzuca byłym kolegom to samo, Armandowi Ryfińskiemu autopromocję poprzez skrajny antyklerykalizm, a po odejściu kłamstwo, które legitymizował sam lider, który orzekł, iż Bramora został kupiony przez PO nowym porsche.

Partia, która miała przewietrzyć gmach przy Wiejskiej, stała się li tylko folklorem, jak swego czasu Samoobrona. Niewiele - by nie rzec nic - nie proponuje, happeningi Palikota się wypaliły, a jego ludzie, którzy werbowani byli z łapanki, zadowolili się synekurami w ławach poselskich. Partia już nie odbuduje się, raczej odejdą kolejne osoby.

Pomysł z Europą Plus zdaje się odszedł do lamusa. Zresztą nie tylko Ruch Palikota się sypie, bo druga partia deklaratywnie lewicowa SLD też niewiele ma do powiedzenia. Pracą przedstawicieli nie jest obecność w mediach, lecz orka nad programem, nad doprecyzowaniem społecznych emancypacji. W kraju jest wiele do zrobienia, a ludzie z łapanki - jak w Ruchu Palikota - nie są w stanie intelektualnie spostrzec potrzeb społecznych i wyartykułować strategii, jak zaspokajać aspiracje społeczne. Jest wiele sposobów parlamentarnych i poza izbą ustawodawczą, ale nie ma sposobu na nieumiejętność, aby stała się umiejętnością, a lenistwo swym przeciwieństwem.

Ruch Palikota miał wietrzyć Wiejską, lecz sam się wywiał. Z jego grona uciekły najciekawsze postacie. O sytuacji w Ruchu Palikota pisze w najnowszym numerze "Wprost", Anna Gielewska.

piątek, 12 lipca 2013

Kuria nie może wydawać oświadczenia o rozmowie w cztery oczy, bo kuria staje się wiatrakiem



Kuria biskupia warszawsko-praska wydała oświadczenie w sprawie rozmowy abp Henryka Hosera i ks. Wojciecha Lemańskiego z roku 2010, gdy padło antysemickie pytanie hierarchy o obrzezanie kapłana.

Kuria wydała... Czyli: kto? Co ma kuria do wiatraka. Ks. Lemański nie rozmawiał z kurią, ale z arcybiskupem, który tylko w swoim imieniu może oświadczać. Kuria (czyli urzędnicy boży) mogą wierzyć arcybiskupowi, jak Bogu, że on mówi prawdę.

Oświadczenie w sprawie wiary jest tyle samo warte, co oświadczenie o zdarzeniu, przy którym się nie było.

Kuria w tym znaczeniu jest wiatrakiem, z którym walczy rycerz don Kichot Lemański. Niestety, w świetle poznanych faktów, a jeszcze bardziej publicznych słów (w tym pisania bloga) ks. Lemański ma ideały, a abp Hoser jest feudalnym hierarchą.

Ten hierarcha zlecił kurii - czyli podległym mu lennikom - aby zaświadczyli o jego prawdomówności. Tylko tak można rozumieć oświadczenie kurii. Niechby nie zaświadczyli, to znaleźliby nowe miejsce w feudalnym porządku. Dopowiem: tam, gdzie św. Aleksy po powrocie do domu.

Jakąś wartość - acz nie wartość prawdy - miałoby oświadczenie postaci, bądź urzędu wyższych w porządku feudalnym. A tym jest tylko kongregacja watykańska, nawet nie nuncjatura.

Wartość oświadczenia kurii jest warta tyle, co zwykł robić król (feudał) z podobnym przetworem celulozy - jak oświadczenie - gdy piechotą chodził do pewnego przybytku.

Zadam pytanie abp Hoserowi: czy nie wstydzi się wykorzystywać podwładnych, aby zaświadczali w jego imieniu, jako kuria?

Kuria warszawsko-praska jest li tylko wiatrakiem. A idealista Lemański, jak rycerz walczy, aby podobne zależne bezwartościowe prawnie oświadczenia nie mamiły publiczności (wiernych).

czwartek, 11 lipca 2013

Antysemityzm kleru


Agnieszka Holland potwierdza, iż wśród polskich hierarchów Kościoła antysemityzm kwitnie w najlepsze. Reżyserka opowiadała w "Kropce nad i", jak była świadkiem rozmów polskich biskupów we Francji. Słyszała rozmowę, jak mówili o abp. Paryża, Jean-Marie Lustigerze: "Patrz, chodzi jak kaczka, od razu widać, że to Żyd".

Holland uważa, że wielu (bardzo wielu) hierarchów jest antysemitami.


Ks.Wojciech Lemański ujawnił rozmowę z 2010 roku z abp Henrykiem Hoserem. Warszawsko-praski metropolita zaprezentował swoje głęboki antysemityzm, bo majtkowy, mianowicie spytał proboszcza z Jasienicy, czy jest obrzezany.

Pisałem na temat konfliktu Hoser-Lemański. Nie jestem zaskoczony jego podtekstem antysemickim, gdyż Lemański był/jest aktywnym uczestnikiem dialogu polsko-żydowskiego.

Zdecydowanie ciekawsze nastroje sondażowe. Kaczyński będzie pyszczył, ale powód otwierania dzioba, że PiS dobije do 50%, nie będzie już wiarygodny.


PO odrabia straty do PiS. W najnowszym TNS OBOP, Platforma zyskała 3 punkty proc., ma ich 26, a PiS się zatrzymało na 30 proc.

Lewica przydołowała . SLD (9%) i Ruch Palikota (5%)  straciły po 1%.

środa, 10 lipca 2013

Cykor Ziobro


Zbigniewa Ziobry coraz mniej w mediach. Niewiele wnosi do debaty publicznej, gdy wypadł z PiS i z łask o. Rydzyka.

Jedyne zainteresowanie medialne wzbudza, gdy na agendę wkracza IV RP i jej brudny konkret: śmierć Barbary Blidy, w której maczał swoje łapska szef "Solidarnej Polski".

Leszek Miller po pierwszych wyroku na oficera ABW, który wreszcie zapadł, zapowiedział: - Idziemy po was.

PO konstruuje postawienie Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry za Barbarę Blidę przed Trybunałem Stanu. Droga jednak jeszcze daleka. Procedowanie najprawdopodobniej nie pozwoli na rozpoczęcie procesu w TS w tej kadencji Sejmu. Niemniej społeczeństwu należy przypominać, czym była IV RP i czym będzie zwycięstwo PiS w przyszłych wyborach.

Mam jednak wrażenie, że sprawa śmierci Blidy zdewaluowała się politycznie, a co gorsza prawnie. PO anemicznie zabiera się za delikwentów. Szef komisji odpowiedzialności konstytucyjnej Andrzej Halicki nieumiejętnie wzywa przed swoje oblicze inkryminowanych. Kaczyński ustami Hofmana odpowiedział, że nie ma czasu, bo przygotowuje się na przejęcie władzy. A Ziobro zasłania się uczestniczeniem w Parlamencie Europejskim, gdzie jest posłem II kategorii z racji licznych nieobecności na posiedzeniach.

Gdy jest okazja, bo go zaproszą, do mediów jednak biegnie truchtem. TS dla Kaczyńskiego i Ziobry został spaprany przez PO. Należało zdecydować się tuż po raporcie komisji śledczej Ryszarda Kalisza.

Polityczna śmierć Blidy nadal taką jest. Lecz staje się rytuałem. Może dojść do takiego rozwiązania, iż Ziobro stanie z wolnej stopy przed TS, nie będzie miał immunitetu, bo nigdzie nie zostanie wybrany. Może wówczas naprawdę zacznie się bać, bo z natury Ziobro jest strachliwy, cykor.

wtorek, 9 lipca 2013

Fundament niepokornych - manipulacja i insynuacja - kruszeje mimo użycia plwociny przez Ziemkiewicza



Niepokorni są nie tylko niepokorni wobec tych, których nie uważają za niepokornych, przede wszystkim ich niepokorność wyraża się stanem niepokorności do innych niepokornych.

Niepokornych determinuje stan konta. W każdym razie niepokorni z serwisu wPolityce i "Sieci" (tytuły powiązane) dostrzegli u niepokornych z "Do Rzeczy" kiepską sprzedaż i zaledwie jedną reklamę w numerze. Bystrym umysłem niepokornych doszli do wniosku, że właściciel "Do Rzeczy" i "Wprost" musi rozważać powstanie jednego newsroomu tych tytułów, a nawet połączenia dwóch tygodników w jeden. Bo właściciel to biznesmen, a nie niepokorny.

Piotr Gursztyn z "Do Rzeczy" poprosił Łukasza Warzechę z "Sieci", aby wpłynął by takie teksty napastliwe nie pojawiały się. Warzecha odpowiedział, iż nie ma wpływu, a "tekst jest całkowicie niepotrzebny". Nie trzeba było długo czekać, aby zaatakowany niepokorny z "Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz nie zdzierżył i swoim knajackim językiem wypalił: :"Nie niepotrzebny, ale z d... wzięty, cały na insynuacjach i pytajnikach z uparcie powtarzaną manipulacją".

Niepokorni powinni mieć twardą d..., jeżeli o tę część ciała chodzi. Ziemkiewicz zna się na manipulacji i insynuacji, jak mało kto. Zresztą na tym zbudował swoją niepokorność. Jak zresztą pozostali niepokorni w obydwu stron barykady. Fundamentem ich niepokorności jest manipulacja i insynuacja, cement fundamentu niepokornych, który wiąże retoryczna plwocina, jak ta użyta przez Ziemkiewicza: d...


poniedziałek, 8 lipca 2013

Sejm Kołków


Jan Hartman na swoim blogu gusła, które miały miejsce na Stadionie Narodowym, gdy człowiek z Afryki, niejaki o. John Bashobora uzdrawiał - pisząc po ludzku: wciskał kit - nazywa cudownym zidioceniem.

Polski Kościół dostał cofki nie do czasów Średniowiecza, bo to dla hierarchów typu abp Hoser, nowoczesność, nasz miejscowy Kościół cofnął się do czasów Zidiocenia w nowym wydaniu, czyli do Nowego Zidiocenia.

Postzidiocenie.

Kościół ma wsparcie nawet posłów, a kimś takim jest John Godson wyznawca postzidiocenia, który widział wskrzeszenie umarłych, a nawet ma na video.

Zanim idioctwo Godsona osądzimy, proponuję przyjrzeć się mu w mediach, jak w nich występuje. Może on sam jest wskrzeszonym? Bo postidiotą na pewno.

Może Godson to pierwszy w dziejach parlamentarzysta wampir? Ale co robi w XXI wieku w gmachu przy Wiejskiej?

Ukłucie wampira czyni z innych wampirów. Czyli mielibyśmy Sejm Wampirów, który toczy naszą krwawicę. Aby powstrzymać ten proces degradacji rzeczywistości, należałoby w stosunku do przedstawicieli użyć osinowych kołków i zatkać nimi urny podczas wyborów. Aby nie wybierać kołków.

niedziela, 7 lipca 2013

Ks. Lemański jest przyszłością Kościoła, a nie szaman abp Hoser



Abp Henryk Hoser uznał, że Kościół nie potrzebuje dialogu, ani duchownych, którzy rozmawiają z ludźmi. Niekoniecznie o wierze, ale o sensie życia, bo nie po to się żyje, aby wierzyć, lecz żyje się po to, aby być przekonanym do życia. Abp Hoser usunął stosunkowo młodego księdza z niewielkiej parafii w Jasienicy, Wojciecha Lemańskiego, bo ten więcej miał do powiedzenia dla wszelakich ludzi - wierzących, wątpiących, myślących, itd. - niż metropolita.

Arcybiskup woli szamana typu John Bashobora, który na Stadionie Narodowym jest w stanie zrobić marnej konduity spektakl, bo to trzyma owieczki w ryzach, w poddaństwie, gnuśności, niezrozumieniu, a przy okazji nabija kabzę kurii. Wystarczy wmówić, że szaman z Ugandy jest rękami Bogami, co nie ma kompletnie nic wspólnego z wiarą, w ten sposób stanąć na przekór rozumowi, na przekór naukom, które płyną ze słów Jezusa z czterech ewangelii, niż prowadzić trudne rozmowy, zadawać niewygodne pytania.

Abp Hoser kompromituje Kościół, sprowadza go w koleiny prehistorii, gdy emocjami plemion zawiadywali szamani, gdy decyzje podejmowane były językiem instytucji silniejszego. Takim jest dekret metropolity, który zsyła ks. Lemańskiego na emeryturę. Arbitralny, bo abp Hoser nie potrafi rozmawiać, nie potrafi znaleźć się w trudnych czasach. Takie postacie, jak Hoser z Kościoła odejdą. Nie dzisiaj, to jutro. O tym świadczą sygnały z Watykanu, jakie codziennie płyną ze słów i czynów papieża Franciszka. W polskim Kościele ks. Lemański jest odpowiednikiem Franciszka.

Wiem, że ks. Lemański nie martwi się swoją dolą, ale dolą Kościoła, który zostaje wykolejony przez hierarchów, jak Hoser. Lemańskiego można było wysłać na emeryturę, zdaje się, że trudniej będzie wysłać na emeryturę Franciszka. Choć szamani typu Hosera będą usilnie nad tym pracowali.

Ks. Lemański odświeża Kościół, daje mu siłę bytu w trudnym współczesnym czasie, nadaje mu nowoczesną postać, a abp Hoser to ledwie skamielina, pomyłka, ktoś kto nie dojrzał do odpowiedzialności za wiernych. Przyszłością Kościoła nie jest szamaństwo i gnuśność, ale szukanie odpowiedzi niekoniecznie w porządku fizyczności, lecz metafizyki, bo skądś jesteśmy i dokądś zmierzamy. Tych odpowiedzi szuka ks. Lemański, a abp Hoser proponuje tylko pustkę, zaprzeszłe szamaństwo.

sobota, 6 lipca 2013

Wjazd Jezusa do redakcji NIE jest zabroniony


Mokotowska prokuratura ośmiesza się oskarżając Jerzego Urbana za zamieszczenie na okładce "NIE" Jezusa wpisanego w znak zakazu.

Oskarżenie dotyczy obrazy uczuć religijnych. Wychodzi na to, że czytelnikami tygodnika są ludzie z "uczuciami religijnymi".

To jakaś paranoja. Przecież znają Urbana i wiedzą, że nie ma on uczuć religijnych. Po cholerę czytają "NIE"? Po to, aby czuć się obrażonymi?

Jeżeli są masochistami psychicznymi, to powinni się leczyć.

Linia obrony Urbana jest łatwa do przewidzenia. Wjazd Jezusa do jego tygodnika jest zabroniony, a może nawet na parking redakcji.

Ciekawe, jakim bolidem jeździ Bóg - i gdzie? Polscy prawnicy są jakoś mało kumaci. Może modlą się nie do tego Boga. I dlatego ośmieszają się.

piątek, 5 lipca 2013

Palikot pieprzy


Janusz Palikot miał szansę stworzenia nowoczesnej lewicy. Do tej pory mu się nie udało, a może nawet zaprzepaścił.

Piszę "może", bo może jeszcze ją odbudować, ale nie z ludźmi, których w partii posiada. Sam też popełnia błędy, które tę szansę oddalają w przestrzeń "nigdy".

Oto rzecze takie słowa: "PO prowadzi brudną grę".

A chodzi o transfer. Kolejny poseł ewakuuje się z Ruchu Palikota do PO.

Jak Palikot transferował Gibałę z PO do siebie, to było w porządku, to nie była brudna gra?

Palikot pieprzy.

Życzę mu, żeby nie pieprzył, acz znając kondycję ludzką - z tego pieprzenia nie potrafi już wyjść. A szkoda, bo to bardzo zdolny polityk.

środa, 3 lipca 2013

Dziób Rokity


Jan Rokita skarży się "Rzeczpospolitej", że chcą mu "zamknąć dziób". Publicystyka byłego posła i członka Platformy miejscami przypomina najlepsze jego czasy w komisji Rywina, gdy gwiazda byłego już polityka rozbłysła dzięki talentom intelektualnym.

Jednak temat, któremu wypowiada narracyjną wojnę, nijak się ma do błyskotliwości umysłu, a jest prawnym procedowaniem, gdzie emocje nie mają nic do rzeczy, a dowody są weryfikowane w świetle prawa. Nie wypadły one na korzyść Rokity, który przegrał proces z Konradem Kornatowskim. Rokita zarzucił mu, iż brał udział w tuszowaniu śmierci Tadeuszu Wądołowskiego na komisariacie w Gdyni w 1986 roku.

Urażony Kornatowski odwołał się do sądu, wygrał - proponował Rokicie ugodę - i chce zadośćuczynienia w postaci przeprosin. Dużo?

Rokita uważa, że złamany byłby jego honor. Podpowiem Rokicie, w pierwszym rzędzie złamany byłby honor  prawa. Lecz prawo podjęło taką, a nie inną decyzję. Gdyby Rokita potrafił przez polityczne narzędzia złamać prawo, jego literę, nie mielibyśmy prawa w Polsce, a ręczne sterowanie prawem. Przerabialiśmy to już za Jarosława Gowina.

Prawo podjęło decyzję na podstawie dostępnych dowodów, Rokita nie stracił honoru. Rokita teraz traci honor upierając się za wszelką cenę, że jego będzie na wierzchu. Upiera się do tego stopnia, że posługuje się kłamstwem, jak to było z komornikiem, który miał mu odebrać cały majątek, a jego zostawić nagiego tylko w galotach we włoskiej Perugii.

Rokita na szalę rzucił honor, teraz rzuca talenty narracyjne. Może jednak Rokicie o coś chodzi. Nie o Kornatowskiego, nie o to, że musi opublikować przeprosiny. Ale zbliża się IV RP i wysyła sygnały dymne, że w najcięższych czasach dla PiS i Kaczyńskiego wysłał Nelli, gdzie diabeł nie może.

Obecnie wysyła swój honor, który chce mu odebrać "korporacja prawników" i przede wszystkim Tusk. Dlatego Rokita tak kłapie dziobem, który chcą mu zamknąć.

Szkoda mi Rokity, bo to zdolny polityk. W jego wypadku może być tak - jak utrzymuje psychologia behawioralna - że pan upodabnia się do psa, a Rokita do żony Nelli.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Alicja Tysiąc w krainie katolickich czarów


Alicja Tysiąc chciała decydować o sobie, przekroczyła taflę lustra i znalazła się w Krainie Czarów. Polskich Czarów Katolickich, rządzonych przez irracjonalną wartości chrześcijańskie, których wyższość nad wolnym wyborem jest prawem naturalnym. Wyższość prawa boskiego nad prawem ludzkim.

Tak orzekli biskupi i nie ma zmiłuj się. Tysiąc, która zaszła w trzecią ciążę będącą zagrożeniem dla jej życia, jak orzekli lekarze, nie znalazła u tych lekarzy pomocy, aby usunąć ciążę. Urodziła i jak lekarze-prorocy (Białe Króliki) orzekli, pogorszyło jej się zdrowie (padł jej wzrok, przyznano jej pierwszy stopień niepełnosprawności).

Tysiąc wystąpiła przeciw państwu polskiemu do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, gdzie po kilku latach perturbacji przyznano jej 25 tys. zł zadośćuczynienia.

Ale Alicja już nie wróciła na Właściwą Stronę Lustra (rzeczywistości), wróciła do irracjonalności Polski, do Krainy Czarów Katolickich, której strzeże Humpty Dumpty Tomasz Terlikowski, a ten w języku katolickich wartości Alicji zarzucił "moralną obrzydliwość" i z łaskich boskiego natchnienia literackiego porównał ją do hitlerowskiego zbrodniarza Adolfa Eichmanna.

Czary Katolickie uprawiają wszelakie media i gryzipiórki tych mediów Tweedledum i Tweedledee, a to jakiś biskup, a to "Gość Niedzielny", którzy w tym kotle czarów mieszają równo, wszak nie tylko aborcją, ale in vitro, wyższością niepisanego prawa naturalnego nad pisanym człowieczym. Krótko pisząc robię nas w konia do Ósmego Kwadratu.

Alicja Tysiąc po latach suchego chleba Krainy Czarów Katolickich trafiła wreszcie do Królowej Kier, dziennikarki "Wprost", Magdaleny Rigamonti, u której szukała pomocy. Suchy chleb Czarów Katolickich w rzeczywistości jest bez omasty, gdy nie jest się takim. o. Tadeuszem Rydzykiem, ale stygmatyzowanym Eichmannem. Dziennikarka Alicję wysłuchała i jak to Królowa usłyszała to, co pisze się w Krainie Czarów Katolickich, mianowicie:

"Alicja Tysiąc znalazła sposób na życie. Procesuje się z tymi, którzy ją obrazili. Wygrała 30 tysięcy z Gościem Niedzielnym, a od Tomasza Terlikowskiego chce 130 tysięcy. Liczy też na to, że ktoś napisze o niej drastyczną książkę i zrobi film, a ona na tym zarobi. Liczy też na pomoc. Od polityków i zwykłych ludzi. Bo z pieniędzy, z 25 tysięcy euro wygranych W Strasburgu nic nie zostało."(Magdalena Rigamonti - "Tysiąc chce tysiące")

Nie jestem zanadto zdziwiony takim potraktowaniem Alicji Tysiąc, gdyż czytam w internetowym wydaniu "Wprost" złotą myśl naczelnego Sylwestra Latkowskiego wypisaną wielkimi bukwami: "Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre zwierzęta są równiejsze od innych - słynna maksyma z „Folwarku zwierzęcego” Orwella obowiązuje do dziś. Zasady, na których opierało się państwo totalitarne, mają się świetnie także w państwie prawa, jakim - chcę wierzyć – jest Polska. Tylko czy rzeczywiście nim jest?"

"Wprost" uczestniczy w Wyścigu Kumotrów (tygodników opinii), a w nim wygrywa ten kto zapoda bardziej absurdalną treść. Alicja Tysiąc trafiła do takiego surrealizmu: Krainy Czarów Katolickich, w której aby przeżyć o Suchym Chlebie trzeba uśmiechu Kota z Cheshire, bo inaczej skończymy w Kałuży Łez.