wtorek, 30 kwietnia 2013

Wykładnia patriotyzmu


Zbliżają się dni wzmożenia patriotycznego, bo tak odczytuję 1,2 i 3. maja. Akurat ich ważność jest dla mnie odwrotnie chronologiczna. Cieszę się, że mój kraj i przedstawiciele są zauważani na świecie.

Takie zapośredniczenie patriotyczne. Donald Tusk i Radosław Sikorski wśród 500 najbardziej wpływowych ludzi świata wg magazynu "Foreign Policy", czy to nie cieszy? Trzeba być niepoślednim malkontentem, aby nie odczuwać łaskotania w piętę sfery wspólnotowych uczuć. Acz bez przesady.

Jednak zdecydowanie bardziej uradowała mnie klasyfikacja najbardziej wpływowych myślicieli 2013 roku magazynu "Prospect", gdzie znajduje się nazwisko Anne Applebaum.

Zapośredniczona Polka, ale nie poczułem zapośredniczenia uczuć wspólnotowych, ale bezpośrednich. Acz dodam, jak wcześniej, bez przesady.

Towarzystwo godne, bo znajduję nazwiska Slavoja Żiżka, Paula Krugmana - w klasyfikacji przed Applebaum - ale za nią jest Francis Fukuyama.

Taka moja próżność patriotyczna, acz zapośredniczona. Wszelkie klasyfikacje nic nie mówią o realnych wielkościach i ważnościach, są rytualizacją naszego tutaj doczesnego bytowania, powodują jednak, że mamy poczucie, iż stajemy się ważniejsi dla siebie (bo inni nas postrzegają).

Zapośredniczamy się ze światem poprzez osoby. A gdy są to Polacy - ważni dla innych - tym lepiej dla nas. To tylko może cieszyć, radować. Innej wykładni wspólnoty nie przyjmuję, jak radość z siebie i innych radość ze wspólnoty.

Taka jest moja wykładnia patriotyzmu, acz bez przesady.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

O lewicy, Gowinie i drzwiach: kto komu ma w nich ustąpić


Wydarzeniem dnia jest niewątpliwie dymisja Jarosława Gowina. Trochę późno dorwałem się do internetu, niby wszystko opisane, acz spojrzałem, jak zareagowała prawica. Tak specyficznie, jak to prawica. Zasygnalizuję, iż reakcja Tomasza Terlikowskiego jest zawsze "zaskakująca": Gowin został zdymisjonowany za katolicyzm.

Terlikowskiego nikt w kraju nie przebije, to "Kaczyński" w swojej dyscyplinie. Możliwe, że napiszę o reakcji prawicy na tę dymisję. Polecam tymczasem analizę Kleofasa: Narracja Tuska zwyciężyła.

Kilka słów chcę napisać o rozmowie Moniki Olejnik z Aleksandrem Kwaśniewskim w "Kropce nad i".

Wg badań socjologicznych lewica w Polsce może liczyć na poparcie społeczeństwa w granicach 25-30%. Nie więcej. Nie predysponuje ją to do samodzielnego sprawowania władzy, ale z pewnością do bardziej zdecydowanego wpływania na zmiany cywilizacyjne w kraju.

Niestety, lewica stricte i nomenklaturowa są podzielone i skłócone. Jak temu zaradzić? Sensownym projektem była Europa Plus, co się z niej ostało?

Niewiele. Lewica nie korzysta z pracy intelektualnej, która wykonywana jest w ośrodkach pozapartyjnych. To jej wielki błąd. Lewica to nie aparat partyjny, to przede wszystkim idee, które muszą być konfrontowane w warunkach emancypacji społecznych. Dlaczego, ani SLD, ani Ruch Palikota, nie korzystają z szarych komórek innych, np. publicystów "Krytyki Politycznej" - to dla mnie jest zagadką.

Kwaśniewski u Moniki Olejnik zaapelował o wspólną formułę ideową, która odpersonalizowana pominęłaby emocje, a skupiła się na celach lewicy. O to chodzi, a nie kto będzie dyktował warunki. Scena polityczna potrzebuje lewicy, a ta sama siebie degraduje poprzez personalne walki, bo liderzy nie potrafią ustąpić miejsca w drzwiach do władzy.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Z martwych powstaje "Trybuna"


Z martwych powstaje "Trybuna", wszelako pod zmutowaną nazwą "Dziennik Trybuna". Lewica postkomunistyczna czuła się medialnie dyskryminowana, więc odgrzała swój kotlet i zaserwuje numer zerowy 1. maja.

Medialne partyjniactwo w SLD-owskich szeregach mogło przyprawić ich o niebotyczne kompleksy. Kiedyś mieli wszystko, potem dużo, a dzisiaj nic. A gdy przymierzyli się do PiS, który ma przynajmniej dwa tytuły prasy codziennej, a tygodników pełną półkę w lokalu sprzedającym gazety, Leszek Miller mógł się czuć odwrotnie proporcjonalny do Jarosława Kaczyńskiego niż to onegdaj w czasach PRL było.

Naczelny zmartwychwstańca Robert Walenciak w rozmowie z "Dziennikiem" motywuje się hegemonią prawicowego dziennikarstwa, a to "najciekawsi i najbardziej płodni intelektualnie są ludzie na lewicy", zaś w kraju debata toczy się tylko między PO i PiS.

Życzę tytułowi powodzenia, niemniej nie mogę nie zauważyć, iż media nam parszywieją, stają się głosem plemion partyjnych, bo nie wierzę, aby tytuł poza SLD był zdolny zauważyć w swojej redakcyjnej perspektywie lewicowy Ruch Palikota.

Źródło: Dziennik.pl (naTemat.pl)

sobota, 27 kwietnia 2013

Paralizator Kaczyński


Jarosław Kaczyński wypowiedział się o uniewinnieniu Beaty Sawickiej. Język prezesa PiS znamy, oczywiście to "skandal". "Takie wyroki wydaje się, by państwo było sparaliżowane".

Sawicka to spadek po IV RP, która to forma państwa "sparaliżowała" Polskę do tego stopnia, że Polacy partię Kaczyńskiego odsunęli od władzy. Oby na zawsze.

Nawet będąc w opozycji, Kaczyński paraliżuje państwo. Paralizatorem była IV RP, obecnie ładunek złego napięcia pochodzi z innego paralizatora: zamachu smoleńskiego.

Prezes PiS sam jest paralizatorem zarówno w życiu politycznym, jak i społecznym. Od wyroków są sądy, które w krótkotrwałym okresie IV RP nie zostały sparaliżowane, bo paralizator przestał być premierem. Gdyby sławetna IV RP potrwała dłużej, to wyrok na Sawicką już dawno by zapadł z powodu sparaliżowania wymiaru sprawiedliwości.

Czego Kaczyński się nie dotknie, paraliżuje, gdyż uprawia politykę paraliżu, zarówno w języku politycznym, jak i obecności w przestrzeni publicznej. Paralizator paraliżuje. Jego ofiarami pozostaje elektorat, który sparaliżowany głosuje na partię paralizatora.

piątek, 26 kwietnia 2013

Czy omerta Kościoła w kwestii pedofilii pęknie?


Bardzo interesujące może być zachowanie Kościoła wobec zawezwania do próby ugodowej, jakie w imieniu Marcina K., ofiary księdza pedofila Zbigniewa R., złożył prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Adam Bodnar.

Mecenas Marcina K. nie ujawnia wysokości zadośćuczynienia, ale wiemy, że Kościół musi opublikować przeprosiny. Dotyczy to kurii koszalińsko-kołobrzeskiej. W polskich warunkach dotyczy to całej instytucji.

"Tygodnik Powszechny" już pośrednio odpowiedział, że o pedofilii nie wiedzieli ówcześni hierarchowie tejże kurii, dzisiaj władający największą metropolią, kurią warszawską.

Zatem negocjacje się rozpoczęły. Nie wydaje mi się, żeby wysokość zadośćuczynienia była decydująca. Bardziej o ugodzie może decydować determinacja Kościoła, czego jest w istocie bronić. Przyszłych procesów, które nieuchronnie się posypią? Ujawnienia wewnątrz kościelnych akt, bo takie musieliby zaprezentować w czasie przewodu sądowego, gdyby do ugody nie doszło? Czy dalsze trwanie przy pozornej nieskazitelności kleru?

Pytań jest więcej. Podejrzewam, że nie będzie o zachowaniu Kościoła decydować kuria koszalinsko-kołobrzeska, ani kard. Kazimierz Nycz i abp Marian Gołębiewski, ale dużo większe gremium, a może nawet Episkopat.

W zasadzie każde zachowanie Kościoła do tej próby ugodowej rozpocznie powolny proces erozji dotychczasowej zmowy Kościoła, aby milczeć w kwestiach pedofilskich, omerta Kościoła musi pęknąć.

Ofiara pedofilii księdza R. Marcin K. wykazał się odwagą. Nie tylko przyniesie mu zadośćuczynienie, ale pomoże innym ofiarom, a możliwe, iż samemu Kościołowi, który w tej bolesnej kwestii wreszcie będzie miał szanse zrobić rzeczywiste porządki.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Ziobro - polityk śledczy



Polska specjalność - politycy czytają prasę i donoszą. Upada profesja dziennikarza śledczego, kosztowna to inwestycja dla redakcji. Rozkwita polityk śledczy, który czyta prasę.

Jest to mniej kosztowna inwestycja dla kieszeni partii i polityka, bo utrzymywany jest gość przez budżety: państwa bądź unijne. Zatem należy się cieszyć: nie tylko występują w naturze śledczy naturalni, ale także śledczy budżetowi.

Zbigniew Ziobro, jak na polityka śledczego pełną gębą przystało, wyczytał i doniósł. Wyczytał we "Wprost" o drogim zegarku Sławomira Nowaka i doniósł prokuraturze. Przepraszam: wyczytał wcześniej w zeznaniach podatkowych, że minister transportu nie ujął tej korzyści majątkowej.

Aby nie była to tylko afera zegarkowa, dorzucił ministrowi korzystanie z usług ekskluzywnego klubu w PKiN.

Polityk śledczy zlecił śledczym naturalnym, czy nie nosi znamion przestępstwa przyjmowanie powyższych korzyści w latach 2009-2013. Obok pisma przewodniego polityk śledczy Ziobro dołączył przeczytany artykuł w tygodniku "Wprost", aby nie narażać na koszty instytucji państwa poprzez zakup prasy.

Z księdza kolan zlizywanie śmietany (II)



środa, 24 kwietnia 2013

Piotr Duda zapowiada gorącą jesień



Komisja Trójstronna nie przyniosła żadnego rozstrzygnięcia w najważniejszej kwestii w tej chwili dla "Solidarności". Odstąpienia rządu od forsowania zmian w prawie dopuszczającym uelastycznienie czasu pracy. Piotr Duda, szef "S" zapowiedział, że jak nie pójdzie po myśli związkowców, na wrzesień szykuje  strajk generalny i protesty w Warszawie nawet kilkudniowe, aż upadnie rząd.

Kilka tygodni temu próba czterogodzinnego strajku generalnego na Śląsku zakończyła się połowicznym sukcesem. Nie wzięło w nim udziału tylu związkowców, ilu życzyłyby sobie centrale związkowe. Jednak aglomeracja śląska została sparaliżowana.

Do strajku protestacyjnego nie potrzeba aż tak wielu uczestników, aby dał się we znaki ludności miasta. W tym wypadku będzie to stolica, a więc dolegliwości dotkliwsze. Duda ze związkowcami się przygotowują, a pomaga im także czas.

Wzrost gospodarczy ostro hamuje i po wakacjach może być największy dołek kryzysu. Obojętni dzisiaj, czując zagrożenie utraty miejsca pracy, z letnich mogą stać się zwolennikami radykalnych rozstrzygnięć. Nie będą próżnowali politycy opozycji, chociaż nie przedstawili żadnych realnych recept na czasy kryzysowe, bo populizm niczego nie załatwia.

Później będą się martwić. Tusk obstaje przy uelastycznieniu czasu pracy, powiedział po fiasku komisji, iż nie ustąpi z tego punktu, nie chce zwiększać skali bezrobocia. Każdy inny postulat, owszem, jest do negocjacji. Wiosna miała być gorąca, jest taka sobie. Przeciwnicy Tuska zapowiadają gorącą jesień.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Google Street View obejmuje już całą Polskę

Nie masz czasu na odwiedzenie swojego rodzinnego miasta, ale chciałbyś zobaczyć, co się w nim zmieniło? To żaden problem. Google zaktualizowało bowiem usługę Street View, dodając do swoich map wiele nowych zdjęć. Od wtorku w Google Street View dostępne są fotografie z największych polskich miast oraz naprawdę wielu mniejszych miejscowości.


Dzięki Google Street View, aplikacji wzbogacającej mapy Google'a o panoramiczne zdjęcia wybranych miejsc, możemy już zobaczyć, jak wyglądają setki polskich miast i atrakcji turystycznych. Co prawda mapa Polski została objęta usługą już w marcu 2012 roku, ale dotychczas była wyposażona w niezbyt wiele fotografii.

Od wtorku w Google Street View dostępne są nowe zdjęcia m.in. z Łodzi, Szczecina, Bydgoszczy, Lublina i Katowic oraz setek innych miast. Na mapach Google'a można podziwiać również wiele atrakcji turystycznych, w tym sopockie molo, zakopiańskie Krupówki, Zamek Bobolice, Pałac w Nieborowie, Muzeum Motoryzacji i Techniki w Otrębusach czy Opactwo Benedyktynów w Tyńcu. W redakcji też odwiedziliśmy swoje rodzinne strony.

Aby zobaczyć zdjęcia oferowane przez Google Street View, należy maksymalnie przybliżyć mapę Google'a, wybrać wskazaną lokalizację i kliknąć w rozwiniętym menu w zakładkę "więcej". Tam widoczna będzie opcja "Street View". Można również chwycić ikonę pomarańczowego człowieka, która znajduje się nad suwakiem przybliżania/oddalania widoku, i upuścić ją w wybranym miejscu. 

Źródło: 
Blog Google Polska

Gowin - Mengele Platformy



Rozumiem, że Donald Tusk wraz z PO idą dwoma politycznymi skrzydłami. Na prawej coraz mniej elektoratu zgarnia Jarosław Gowin, którego retoryczna łopata przesypuje wyborców na stronę PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Ani Gowin, ani prezes nie mają wiele wspólnego z wartościami katolickimi, jedynie z obowiązująca wykładnią polskich hierarchów.

A jeszcze do tego Gowin nie zawsze wie, co mówi. Zwłaszcza w kwestii in vitro, kryminalnego wątku, w którym podejrzanymi wg ministra zostali polscy biomedycy i rynek niemiecki.

Rozumiem, że gdy Gowin otwiera usta, zamyka mu się rozum. To jednak nie tłumaczy jego słów, które mogli usłyszeć wszyscy w Polsce, a mieli otwarte uszy. Oto co w "Czarno na Białym" - taki program TVN24 -powiedział minister polskiego rządu, na czele którego stoi Tusk:

1. "W sprawie poznańskiej wszystko wskazuje na to, że życie straciły dziesiątki, oby nie tysiące ludzkich istnień".

2. "Myślę, że możemy mieć pewność, że do handlu dochodzi. I z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że na embrionach dokonuje się rozmaitych eksperymentów naukowych z reguły prowadzących do uśmiercenia tych embrionów. W Niemczech nie wolno przeprowadzać eksperymentów naukowych na embrionach, ale na embrionach niemieckich. Niemieccy naukowcy "importują" embriony z innych krajów, prawdopodobnie także z Polski, i na nich przeprowadzają eksperymenty".

Nie będę wchodził w znajomość przez Gowina prawa niemieckiego, przewraca się ta prominentna postać władzy na logicznych wybojach, które funduje swoją retoryką. Po pierwsze, minister winien powiadomić o przestępstwie prokuraturę, akurat nic nie ma do rzeczy brak prawa dotyczącego in vitro. Wystarczy, że sąd przekona się do formuły: ludzkie istnienie.

Po drugie, może najważniejsze, Gowin powinien zawiadomić trybunały międzynarodowe, aby zbadały "rynek niemiecki" w kwestii mordu (eksperymentu naukowego) na embrionach polskich (polskich istnieniach). Polacy nie giną już na barykadach, Polacy giną na "rynku niemieckim".

To Tusk postawił takiego retora w swoim "autorskim rządzie", który jest politycznym doktorem Mengele Platformy. Gowin w sposób polityczny morduje partię rządzącą - PO - a do tego morduje rozum, zaś z retoryką dawno mu nie po drodze. Olał ją w jakimś rowie przydrożnym.

Gowin jest ministrem polskiego rządu. Gratulacje moje dla premiera Tuska. Tak trzymać. W nowoczesności państwa będziemy - jak to onegdaj się mówiło - albo przed Albanią, albo za Albanią (przepraszam Albańczyków).

niedziela, 21 kwietnia 2013

Kaczyński jak prorok



Jarosław Kaczyński ma wszystkie przymioty, aby zostać największym prorokiem. Wiadomo, iż czego się nie dotknie, musi być największe. Jest po prostu dotknięty. Tak zresztą miał też jego brat Lech, o Jarku mówił, że był największym premierem III RP.

Kaczyński powinien żałować, że już została napisana Biblia. Miałby w niej miejsce w Księdze Proroka Jarosława. Największego - rzecz jasna.

Pisze zresztą swoją księgę mitu. Swojej wielkości i brata na dokładkę. Proroctwo Kaczyńskiego dotyczy nie tylko prawdy, którą wydeptuje na Krakowskim Przedmieściu. Dotyczy też Donalda Tuska.

Kaczyński wie, że PO sfałszuje wybory. Aby przeciwstawić się fałszerstwu, powołuje ruch obrony wyborów.

Tak mają prorocy, że są obrońcami. A to prawdy, a to wyborów, a to TV Trwam, są też obrońcami Kościoła.

Prorok też wie jeszcze jedną rzecz, że poprzednie wybory zostały sfałszowane.

Albowiem powiadam wam - tak mniej więcej powiedział Kaczyński - PO będzie chciała sfałszować kolejne wybory.

Czyli poprzednie zostały sfałszowane. A zatem wg logiki prezesa proroka: władza jest nielegalna. Retoryka prezesa jest, jaka jest. Prorocza. Bo sam tak by zrobił.

sobota, 20 kwietnia 2013

Sikawkowy Pawlak


Waldemar Pawlak nie zamierza być zawodowym posłem, bierze się do "uczciwej roboty" (tak to określił). Pozostaje wierny swojej pierwszej miłości, Ochotniczej Straży Pożarnej.

To jest jego "wojsko", wszak jest generałem, czyli sikawkowym. Można się spodziewać, że w kraju będzie więcej pożarów.

Sikawkowy, jak kler, domaga się, aby 1% z odpisu wpłacali działacze PSL na OSP. Pawlak urzęduje w swoim generalskich gabinecie OSP w stolicy przy ul. Oboźnej. Jeździ po kraju i przecina wstęgi przy okazji jakiegoś nowego wozu strażackiego, albo pompy.

Prawdziwy sikawkowy.

piątek, 19 kwietnia 2013

Cyrk PiS


Antoni Macierewicz utworzył w PiS silna grupę smoleńską, która wciągnęła się w grę polityczną za pomocą zamachu. Do tej gry wszedł prezes Jarosław Kaczyński, który na każdym kroku popiera wymysły Macierewicza.

Kaczyński już się z teorii zamachu nie może wycofać, z kolei Macierewicz uczynił go w ten sposób swoim zakładnikiem.

Gra o tyle poważna, że głośno w PiS mówi się o tym, że Macierewicz zechce kandydować na prezesa PiS, aby usunąć Kaczyńskiego.

Jeszcze zaznamy cyrku ze strony PiS, jak to klowny Kaczyński i Macierewicz złapią się za nosy i będę chcieli te nosy kłamstwa sobie nawzajem powyrywać.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Nobel z ekonomii dla Terlikowskiego


Zdarzył się Polakom geniusz niemal w każdej dyscyplinie. Rozwiąże nie tylko polskie bolączki, wręcz europejskie. A wszystko poprzez takie źródło natchnienia, jak katolicyzm. Tomasz Terlikowski znalazł źródła kryzysu gospodarki w Europie. A jeżeli zdiagnozował kryzys, znalazł też panaceum na wyjście z niego. W najnowszej Frondzie publikuje obszerny esej "Rynek bez Boga czyli o źródłach kryzysu ekonomicznego w Europie".

Źródłem zapaści Europy jest odejście od chrześcijaństwa. Porzucenia nauk Chrystusa spowodował rozpad koncepcji osobowości ludzkiej, a bez tego nie ma autentycznej demokracji i wolnego rynku. Laicyzacja powoduje, że dobrobyt oddala się od Europejczyków. Za zawirowaniami ekonomicznymi, bankowymi upadłościami, kryzysami na giełdach stoi brak wiary. Jedyne antidotum to powrót do religijności. I to nie tej z pełnego wachlarza chrześcijaństwa, a konkretnie do katolicyzmu.

Jeżeli ktoś ma problem, jaka to miałaby być religia, aby powrócił dobrobyt, chrześcijaństwo czy islam, autorytatywnie rozstrzyga Terlikowski: nasza wiara. Chrześcijaństwo, a dokładnie katolicyzm.

Pierwociny UE, Europejska Wspólnota Węgla i Stali, wyrażone były w języku ekonomicznym, ale on był ekonomią chrześcijańską, bo ratował przed szaleństwem nazizmu i komunizmu. I to w konkretnej postaci: katolickiej.

Terlikowski powołuje się na autorytet chińskich ekonomistów, którzy uważają, że antropologia chrześcijańska i takaż wizja świata z wiecznym piekłem uświadamiającym odpowiedzialność za czyny, z osobową koncepcją Boga, grzechem pierworodnym i zbawieniem, stoją za sukcesem cywilizacji Zachodu. Gdy tego w tej chwili brakuje, pękła bańka mydlana. Mamy konwulsje trwałego kryzysu i rękę w nocniku laicyzacji, ateizmu.

Gdyby władze UE posłuchały rad Terlikowskiego musiałyby chyba zawiązać sojusz z papieżem Franciszkiem, nahajką inkwizycji wprowadzić demokrację wg wzorca katolickiego i takiż wolny rynek kapitału katolickiego.

Jestem pod wrażeniem. Ta wiedza dotrze prędzej czy później do Watykanu, powinna też dotrzeć do Brukseli. Wprowadzić myślicielskie odkrycia Terlikowskiego i z czasem kryzys odejdzie, jak ręką odjął. Wcześniej zadbać, aby poglądy Terlikowskiego miały swoją wagę, przyznać mu Nobla z ekonomii.

Nareszcie po wiekach posuchy od czasu Kopernika mamy geniusza. Polacy, a za nimi Europa możemy odetchnąć z ulgą. Jesteśmy uratowani.

środa, 17 kwietnia 2013

Bartosza Kownackiego (PiS) nieludzkie nękanie Polaków o "Ruskich"



Jeżeli dobrze rozumiem Bartosza Kownackiego, posła i pełnomocnika części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, iż "nieludzkim" jest i "nękaniem tych ludzi" odsłuchanie głosów z taśm z kokpitu z tupolewa.

Tak zażyczyli sobie Rosjanie, polska prokuratura musi "wezwać te osoby, przesłuchać i w trakcie czynności przesłuchania odtworzyć z magnetofonu czy komputera nagranie tych ostatnich minut lotu".

Przesłuchanie prokuratury dotyczy rodzin ofiar, którzy przebywali w kokpicie. A więc niewielkiej części rodzin. A poza tym przysługuje im odmowa zeznań, a na pewno odmowa wysłuchania taśm.

"Nękanie" jest wyborem. Jeżeli ktoś chce poczuć "nieludzkość Rosjan", może wysłuchać taśm

"Nieludzkim jest nękanie" Polaków tą informacją, że "Ruscy" są nieludzcy. Kownacki, poseł PiS, tym "nękaniem" uwił sobie całkiem dobrą synekurę w ławach sejmowych. I to jest prawdziwe "nękanie", a nawet żałosne.

Jeżeli Kownacki posiadł wiedzę o przesłuchaniu części rodzin ofiar, nie musi się dzielić swoim spostrzeżeniami o "nękaniu" przez Rosjan, ani przez polska prokuraturę, może podzielić się ze swoimi klientami, a ci wybrać odmowę, a nawet sadyzm lub masochizm, bo i tacy mogą się zdarzyć.

Większość Polaków nie są sadystami, w przeciwieństwie do Kownackiego, który "nęka" i "nieludzki" jest w stosunku do opinii publicznej.

To jest okrucieństwo, nie tylko werbalne i retoryczne.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Casus smoleński


Katastrofa smoleńska jest najdroższym przedsięwzięciem w Polsce, a dokonali tego bracia Kaczyńscy. Tacy to kurduple dostali się do Księgi Guinnessa.

Oto rodzice syna, który zginął w wypadku drogowym zabity przez pijanego kierowcę, domagają się od państwa (czyli: od nas) 600 tys. zł.

Adwokat powołuje się na casus smoleński.

"Oni dostali, a my co - gorsi?"

Wystarczy umrzeć, zabić się, bądź zostać zabitym (jak w tym przypadku), a twoi następcy (hieny) staną się bogaci, jak Marta Kaczyńska.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Celebrytki skazane za nakłanianie do prostytucji


Można się zastanawiać, czy kary wymierzone w procesie celebrytek, które uprawiały handel nierządem - i to obcym ciałem - nie są zbyt łagodne. A nawet odwrotnie, czy nie są zbyt surowe. Zapadły wyroki z zawieszeniem w stosunku do trzech kobiet, które wysyłały modelki za granicę, aby tam zarabiały jako luksusowe prostytutki. Zarabiały na właścicielki nieformalnego domu publicznego i dla siebie.

Skazane to trzy z sześciu oskarżonych, te pierwsze trzy poddały się dobrowolnej karze i można mniemać, iż dostały łagodny wyrok. Pozostałe - logicznie rozumując - tych nawiasów nie będą posiadały, czyli winny znaleźć się za kratami. Acz przy indolencji naszego prawa, formułowania aktów oskarżenia, można mieć co do tego wątpliwości.

Można też podejrzewać, iż skazane (z zawiasami) nie będą mogły składać zeznań. Modelki stawały się call girls w momencie, gdy znalazły się za granicą: Majorka, Lazurowe Wybrzeże.

W jakimś sensie zmieniały zawód: z modelki na prostytutkę. To nie powinno być karane. Chyba, że zostały przymuszone do zmiany zawodu. I w jaki sposób? Perswazją, czy przy użyciu przemocy. Polskie prawo jest w tej kwestii nieprecyzyjne, a nawet nieprzygotowane do rozstrzygnięć.

Przestępstwo dokonywało się na terenie dwóch krajów. W Polsce oszustwo, w Hiszpanii i Francji - perswazja lub przemoc. Któremu z zarzutów podlegały oskarżone? A jeżeli za granicą nie powinny podlegać karze wg tam obowiązującego prawa?

Pozostałe oskarżone, które czeka proces, a nie poddały się dobrowolnej karze, będą w ten sposób się bronić (oczywiście, będą je bronić prawnicy).

Piszę to, bo w doniesieniach prasowych nie wyczytałem tych niuansów prawnych. Najprawdopodobniej też zastosowanie miały (będą mieć) paragrafy z kodeksu handlowego, wszak dochodziło do zarobków, a nie spływały podatki z wpływów agencji call girls, ani z czystego zarobku wysyłających modelki-prostytutki. A co z tymi, które wyjeżdżały świadomie i to po wielokroć?

Czy z tego "doświadczenia" obyczajowo-prawnego skorzystają politycy, aby wziąć się za stanowienie prawa w tych kwestiach, które budzą emocje obyczajowe?

niedziela, 14 kwietnia 2013

Trzy żywe trupy Macierewicza




Antoni Macierewicz chwalił się trzema źródłami, z których ma wiedzę o trzech żywych trupach z 10 kwietnia, jakoby się uratowali po katastrofie smoleńskiej (wg Macierewicza - zamachu).

Oto Piotr Gliński (ten, no wiecie kandydat Kaczyńskiego na parapremiera rządu technicznego) w TVN24 powiedział, iż wie od "Wybucha" Macierewicza o 4. źródłach, a są to:

1. relacja konsula z Sankt Petersburga,
2. były peerelowski szpieg Turski,
3. nie wymieniony z nazwiska dyplomata z MSZ,
4. funkcjonariusz BOR.




To nie wszystko. Jacek Sasin w Radiu Zet powołując się na Macieja Łopińskiego, dorzuca piąte źródło.

Mianowicie Radosław Sikorski powiedział Łopińskiemu, że trzy osoby przeżyły.

Sasin twierdzi, iż Sikorski tę wiedzę posiadł od ambasadora tytularnego w Moskwie Tomasza Turowskiego.

U polityków PiS źródła się mnożą. Podejrzewam, że jak inni będą zabierać głos, powołają się na jeszcze inne źródła.

Turowski zaprzeczył, iż jakoby oficer federalnej służby ochrony rosyjskiej informował go, że trzy osoby przeżyły katastrofę.

Powiedział tylko kilkanaście minut po katastrofie, że wszyscy zginęli, ale u trzech osób zauważono "żizniennyje refleksy", tzn. odruchy bezwarunkowe, drgawki agonalne.

Te trzy żywe trupy Macierewicza to mogą być jego schizofreniczne majaki, które w pośle PiS gadają. Nie wiadomo, czy na konferencji prasowej gada Macierewicz, czy schizofreniczna postać. Dlatego zawsze pieprzy od rzeczy.

sobota, 13 kwietnia 2013

Kurdupli wbić w ziemię - o nacjonalistach w Gdyni


Wzmożenie nacjonalistyczno-patriotyczne osiąga stany pałkarskie. Tym razem dali o sobie znać w Gdyni, gdzie łysogłowi zaatakowali Forum Kobiet Pomorza, na które zaproszeni zostali posłowie Ruchu Palikota Anna Grodzka i Robert Biedroń.

To kolejny przypadek po incydentach na wykładach Magdaleny Środy na UW i Adama Michnika w Radomiu, iż zakute pały są tak odważne, że muszą zakrywać twarze i wdzierają się na spotkanie. Tym razem posunęli się narodowcy do odpalenia petard.

A będzie jeszcze gorzej, bo mają przyzwolenie polityczne, m.in. PiS. W którymś momencie petardy będą zastąpione czymś zdecydowanie groźniejszym i nie skończy się tylko na huku i obrażaniu ludzi.

W Polsce idzie na gorsze, kurduple dążą do "prawdy", odjazd nacjonalistyczny osiąga stan brunatnej sraczki, z jaką mieliśmy do czynienia na Krakowskim Przedmieściu w dniu obchodów 3. rocznicy katastrofy smoleńskiej.

To ten sam wymiar mentalny, nienawiść do drugiego człowieka. Kurdupli trzeba wbić w ziemię!

piątek, 12 kwietnia 2013

In vitro jest koroną ewolucji, a Kościół ogniwem przeszłości



Kościół spiął pośladki, odpowiada Agnieszce Ziółkowskiej, pierwszemu polskiemu  dziecku urodzonemu dzięki metodzie in vitro. 25-letnia dzisiaj kobieta, Ziółkowska, uznała, że dokument bioetyczny Episkopatu to "stygmatyzowanie dzieci z in vitro i ich rodziców, odmawianie prawa do stworzenia rodziny parom, które chcą mieć dzieci, a cierpią na bezpłodność".

Inteligentna młoda kobieta zapowiedziała apostazję, a także doniesienie do prokuratury, bądź pozew cywilny przeciw Episkopatowi i ks. Longchamps de Berier'owi, który jako "niewidzialna ręka" duchownych poczuł bruzdę "dotykową na twarzy", Ziółkowska chce pozwać za to, że "ich wypowiedzi naruszają moje dobra osobiste i innych dzieci z in vitro i ich rodziców".

Rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch położył "ruki po szwam", zapewnił, że Kościół nie stygmatyzuje, a każde dziecko zasługuje na pełnię akceptacji i miłości.

Jak zatem traktować wypowiedź abp Henryka Hosera, szefa zespołu Episkopatu ds. bioetycznych, który ten sławetny już dokument wyprodukował? Hierarcha powiedział 10 kwietnia, iż oskarżenia o stygmatyzowanie pojawiają się "pomimo wszystkich zapewnień, że te dzieci wymagają szczególnej opieki i troski".

Tak jak w tym stwierdzeniu zapewnia abp Hoser, traktuje się dzieci niepełnosprawne, nieprzystosowane do życia. Dla Kościoła są to osoby gorsze niż inni zwykli ludzie. Dla abp to gorsi ludzie, jakiś podgatunek homo sapiens "wymagający szczególnej opieki".

Ale to Ziółkowska nie jest zagubionym ogniwem ewolucji, jest koroną naszego bytu na Ziemi, a to przedstawiciele Kościoła są zagubionym w nowoczesności ogniwem przeszłości homo sapiens. Tak jest z Episkopatem, o czym świadczy ów dokument bioetyczny o metodzie in vitro.

Swoją drogą taki pozew ma sens. Może w końcu powstałoby prawne usankcjonowanie Kościoła w kwestiach nauki i osiągnięć myśli ludzkiej. Tego boi się Kościół, stąd jego spięte pośladki w kwestii in vitro.


czwartek, 11 kwietnia 2013

Palikot i wynalazek Kaczyńskiego


Co słychać u Janusza Palikota? 2 procenty. A tak wszystko w porządku. Jutro Janusz Palikot opublikuje dane z pracowni sondażowej, które zaprzeczą wynikom CBOS, albo może powołać się na Europę Plus, której poparcie nie było badane.

Dlaczego Ruchowi Palikota spada w dół, pikuje? A w zasadzie rozpirzyło, została tylko ta złamana brzoza na wysokości 2%. Elektorat odszedł we mgle.

Po pierwsze. Jak wystartowali, powinni zapytać się o warunki pogodowe. W zależności, jaką by otrzymali prognozę, należało lecieć na zapasowe lotnisko.

A gdyby koniecznie chcieli się przekonać, że nie da rady bezpiecznie lądować, należało odchodzić z pierwszego kręgu i uciekać, gdzie pieprz rośnie, a nie iść kursem na zderzenie. Leszek Miller jednak bezpiecznie wylądował.

Te 2 proc. to panie Januszu: Pull up, Pull up. Czasami trzeba słuchać przyrządów, a nie tylko zapieprzać na złamasa, bo uroczystości lada chwila mogą się odbyć.

Miller robi Kongres Lewicy. Nie chce pana zaprosić i nie zaprosi, mimo nalegań Aleksandra Kwaśniewskiego, któremu zresztą doradził Piotr Gadzinowski: "Niech Palikot przemówi na Kongresie, ale z tabletu trzymanego przez Kwaśniewskiego".

To taki wynalazek Jarosława Kaczyńskiego. Dobro ponadpartyjne.



środa, 10 kwietnia 2013

Republika bananowa Kaczyńskich


Jarosław Kaczyński przemówił z okazji 3. rocznicy katastrofy smoleńskiej. O czym mówił? O bracie "polskim patriocie" (czy prezydent RP może nie być patriotą?).

"By Polska była poważnym państwem". Przypominam sobie, jak Lech Kaczyński chciał, aby Polska była poważnym państwem. Chciał? Doceniam jego chcenie. Czy potrafił? To jest pytanie, na które najmniej odpowiednim człowiekiem jest, aby odpowiadał Jarosław.

To ja mogę odpowiedzieć, a nie prezes PiS. Sprzeczność interesów - jest taki termin. W wypadku Jarosława jest to sprzeczność braterska, bo pamiętam, jak Lech Kaczyński kilkukrotnie o rocznym z okładem premierze Jarosławie mówił, że był najlepszym premierem po 1989 roku.

Czy tak wypada mówić o bracie? Czy Polska to republika Kaczyńskich? Wówczas mógłby tak mówić brat o bracie. Póki co, Polska nie jest republiką bananową Kaczyńskich.

Przemówienie Jarosława transmitowały wszystkie telewizyjne kanały informacyjne plus TV Republika. A może jednak jesteśmy bananem Kaczyńskich? Może jesteśmy małpami w ich gaju?

Nie inaczej pojmuję stwierdzenie Kaczyńskiego: "Dożyjemy - w niedługim czasie - Polski, w której będą stawały pomniki Lecha Kaczyńskiego".

O to chodzi? O pomnik Kaczyńskiego. Można zapytać, czy Kaczyński na tym pomniku będzie miał pieprzyk? Bo tym pieprzykiem różnili się bracia.

Zaczynam się uczyć chodzić po krzakach i drzewach. Jak będzie tyle pomników, jest nadzieja, że na którymś wyrosną banany.

Dziękuję za przeczytanie tego wpisu blogowego. Tym zaprząta swoją głowę wasza małpa O qu va.

10.04.2010 - Smoleńsk 2010 - Pierwsze informacje o katastrofie smoleńskiej -


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Historia brukiem się toczy


Ryszard Kalisz ma zaszczyt być wydalony z SLD, zaś Lech Wałęsa wątpliwą przyjemność uczestnictwa w czerwcowym Kongresie Lewicy. Czy nie jest to takie polskie?

W Polsce wszystko jest inaczej. Historia nie zatacza koła, historia gdzieś jedzie, ale niestety na furmance. Taki mamy pojazd, taki pęd do cywilizacji. Jaki pojazd, taka droga, więc tarabani się ta furmanka brukiem. Inne partie - włącznie z partią władzy: PO - mają podobnie zdezelowane wehikuły.





Kalisz - jeden z najlepiej rozpoznawalnych polityków, w rankingu sympatii klasyfikujący się na czele, cichy faworyt lewicy jako kandydat na prezydenta, szarmancki dla kobiet, bo łypiący za nimi, gdy w studiu tv schodzi się na przyjemny temat feminizmu. Mający niegdyś wkład w gorącą politykę, gdy pracował w Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Ostatnio ten fakt raczej celebrujący i tym blichtrem zaszczycający lewicową konkurencję dla SLD.

Ten blichtr przysłużył się, że został relegowany z partii, którą zakładał.




Wałęsa - ruchomy pomnik współczesnej historii Polski. Notowania w sondażach sympatii na poziomie ostatnich wyborów prezydenckich i autorskiej partii BBWR - niewiele więcej od 1 proc. Ciągle przez przyjazny mu obóz solidarności usadzany na cokole, aby stał na nim spokojnie, nie trwonił, co mu historia dała.

I jak to Wałęsa, sam sobie najumiejętniej szkodzący, do tego stopnia, że w San Francisco odebrano mu ulicę, a na odwołanych wykładach za oceanem stracił setki tysięcy dolarów, a to z powodu, że wyobraźnia podpowiada mu, że widząc geja, odwraca mu się głowa.

Ci ludzie zamieniają się miejscami. Z furmanki lewicy schodzi Kalisz, wdrapuje się na nią Wałęsa. Tylko bruk ciągle ten sam. Pol-bruk.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Żaby i bociany


Ryszard Czarnecki w czasie trwania swojego życiorysu przerobił kilka partii, więc trud poruszania się w każdym podmiocie politycznym ma w małym palcu. Kumka w każdym chórze zgodnie z partyturą partyjną.

Trudne pytanie to dla niego bułka z masłem. Wyrobił się na politycznych synekurach, a ostatnio na całkiem tłustym kawałku chleba w Brukseli. Nie podskoczy mu Monika Olejnik, nawet gdy włoży najmodniejsze pantofelki.

Zadęty Czarnecki, jak na patriotyczną żabę przystało rzekł do dziennikarki: - My 10. każdego miesiąca modlimy się lub idziemy w milczeniu. Będziemy to święto godnie obchodzić i o to do wszystkich apeluję.

Czyli do mnie też apeluje Czarnecki, do Moniki Olejnik tym bardziej.

Gdy został przez Olejnik zapytany o pojawieniu się na marszach plakatów  ze słowami "o krwi na rękach Tuska" albo o "Komoruskim", rezolutny eurodeputowany odparł, iż one tak naprawdę mają zdyskredytowanie PiS: - Pytanie, kto je tam wnosił - odparł pytaniem na pytanie i dodał: - Nie wykluczam prowokacji.

Mamy zatem odpowiedź, Jarosławowi Kaczyńskiemu "zbrodnie niesłychaną" musiał suflować sam winowajca Donald Tusk, bo prezes PiS do katastrofy smoleńskiej podchodzi godnie, w milczeniu i modli się o prawdę.

Żaby tak mają, są ofiarami, kumkają bez poczucia wina, bo to bocianów wina - prowokują.

sobota, 6 kwietnia 2013

Kaczyński przemawia ze skraju języka i 58 proc. poparcia


Kłopot z Jarosławem Kaczyńskim jest taki, iż on sam dla siebie jest kłopotem. Języka, jakiego używa, dobitnie o tym świadczy. Kaczyński znalazł się na skraju języka, dalej już nic nie ma, jest przepaść.

Sytuacja w kraju wg prezesa PiS jest tak zła, że "nie ma sensu o niej mówić". Podzielił się tą skrajną refleksją z mieszkańcami Środy Wlkp. Z miejsca otrzymał okrzyki: "Jarosław, Jarosław, zbaw!"

No i Jarosław zbawienie widzi w podatkach, które dzisiaj są w stanie "patologicznym", system podatkowy jest "skrajnie niewydajny, skrajnie niesprawiedliwy".

Jak ze wszystkimi skrajnościami bywa, Kaczyński ma radę, którą podpowiada mu publiczność: "Jarosław zbaw". A ta skrajną radą są propozycje PiS, które "w Sejmie zostały złożone i zostały odrzucone".

Propozycje Kaczyńskiego to nie podwyższać podatków. Zwłaszcza tym, którzy zarabiają mniej, bo już i tak płacą 32%. A tych co więcej, a płacą tylko 19%, owszem opodatkować.

Musiał mówić Kaczyński do tych, którzy zarabiają mniej, bo gdyby był choć jeden spośród tych, którzy zarabiają więcej i płacą tylko 19%, musiałby wykrzyknąć: "Kłamstwo". Kaczyński znalazł się na skraju języka, za którym jest przepaść, dlatego musi tumanić i kłamać.

Kaczyński słynie ze znajomości rachunków, potrafi dodawać odejmować. Prawdopodobnie najlepiej potrafi mnożyć, bo mu wyszło, iż "partia naszego typu, czyli umiarkowanej prawicy, powinna mieć w naszym kraju poparcie nawet do 58 proc."

Kaczyński znajduje się na skraju nie tylko języka, zaprasza Polaków do przepaści. Prezes nie ma już czasu, który mu uciekł w kolejnych przegranych wyborach. Ale może, może stać się cud, że w tej przepaści nie zginiemy z Kaczyńskim, który we wspomnianej Środzie Wlkp. był witany jako premier. A jak nie zginiemy, to - jak mówi Janusz Głowacki - "równie śmiesznego miejsca na świecie nie będzie".

Bo najśmieszniej jest w przepaści. Jeśli przeżyjemy, ale nie tak jak bohater filmu "Nic śmiesznego" (komedii Marka Koterskiego).


"Gazeta Wyborcza" o Smoleńsku

"Gazeta Wyborcza" wykonała robotę za rząd Donalda Tuska. Tak nie powinno być. To jest największy błąd premiera. Oddał Smoleńsk w ręce chorych ludzi: Macierewicza i Kaczyńskiego.

I mamy w tej chwili to, co mamy.

piątek, 5 kwietnia 2013

Zacznijmy od pedofilii w Kościele - a następnie od wszelkich Rydzyków


Coś mi mówi, że polski Kościół nie wyrobi na zakręcie.

Franciszek przykręca śrubę, że hej.

Powiedział: - Musimy skończyć z pedofilią.

Polski kler nie lubi zapinać rozporków. Pierwsza rzecz: powołać komisję ds. pedofilii tubylczego kleru. Wyplenić tałatajstwo.

A następne komisje winny być od nabijania wiernych w butelkę przez o. Rydzyka i jemu podobnych. Itd.

Stajnia Augiasza w zakrystiach polskich jest zabagniona po brzegi! O, ho, ho! Wymiatać bagno wraz z politykami typu "kurdupel K.".

czwartek, 4 kwietnia 2013

Anny Sobeckiej troska o Polskę


Zawsze mnie cieszy widok Anny Sobeckiej. Wiem, że zza jej ramienia wyskoczy jakaś postać w ornacie i na mszę dzwoni (trawestacja znanego powszechnie przysłowia).

Zwykle jest to o. Tadeusz Rydzyk - anioł w czerni. Tym razem zza ramienia Sobeckiej wyskoczyła troska o Polskę, a dokładniej o rząd. Ki diabeł, ktoś zapyta.

Ano, taki diabeł, że posłanka PiS wysmażyła 654 interpelacje poselskie i chce pozwać wicemarszałka Jerzego Wenderlicha.

Zacznę jednak ten komentarz o Sobeckiej od tyłu (proszę nie mieć skojarzeń erotycznych, to tylko moja niezręczność językowa). Mianowicie ta rezolutna dama zarzuca Wenderlichowi krycie rządu. Tak jest! Tym razem podejrzewam, że to jej niezręczność, bo powiedziała Sobecka o wicemarszałku: "kryje w ten sposób niekompetencję rządu".

Uwaga dla filologów, język polityczny jest językiem erotycznym. Dawno to odkryto, ale można byłoby napisać rozprawę o polskiej polityce dzisiaj, która nie tylko jest rozemocjonowana, ale też przy okazji rozerotyzowana, wszak nic tak nie kręci człowieka, jak szmal, władza i seks.

Do krycia w rządzie Wenderlich ma dużo osób, gdyż te interpelacje dotyczą wszystkich w rządzie, a wicemarszałek kryje, dlatego nie ma czasu na podpisanie 654 pism Sobeckiej.

Sobecka powiedziała "Rzeczpospolitej", że zastanawia się nad pozwem sądowym. Z jej pokrętnego języka  można wysnuć wniosek, że pozew będzie dotyczył lenistwa Wenderlicha: "...nie chce pracować, bo mu nie chciało się podpisać 654 interpelacji...", itd.

Wenderlich pogrążył się, bo zaproponował Sobeckiej jedną interpelację zbiorczą. Jak to leń, jedną parafą załatwiłby pracę, która wyniosła Sobecką więcej niż ryzę papieru. Proszę zauważyć, jak troska o Polskę Sobecką kosztuje: papier coraz droższy, zresztą wszystko drożeje - wiadomo - przez niekompetencję rządu, który Wenderlich kryje.

Cieszę się na każde wystąpienie Sobeckiej, jej widok z jaką troską myśli o Polsce, powinien nie kończyć się "zastanawianiem nad pozwem sądowym", ale wejść na wokandę. Wtedy jeszcze bardziej cieszyłbym się widokiem Sobeckiej.

środa, 3 kwietnia 2013

Diabelska twarz Kościoła


W Australii rozpoczęło się ogólnokrajowe śledztwo w sprawie molestowania dzieci w kościołach, szkołach katolickich i innych tego rodzaju placówkach. Zakrojone jest na wielką skalę. Przewiduje się, że przesłuchiwanych będzie 5 tys. świadków.

Specjalna komisja ma zbadać zarzuty dotyczące ukrywania przez Kościół katolicki dowodów i chronienie duchownych winnych aktów przestępstw seksualnych.

Śledztwo kroi się na dłuższy czas, gdyż wstępny raport jest planowany w przyszłym roku, a ostateczny - w 2015.

Czy do podobnego śledztwa dojdzie w Polsce? Chyba tak, bo presja społeczna jest coraz większa, a z Watykanu docierają gesty, których stamtąd do tej pory nie można było oczekiwać.

Kościół tapla się w bezprawiu, grzechu i jego twarz to coraz częściej twarz zła. Diabelska twarz.

Przedwojenna Warszawa w kolorze 1939 nieznany film! Pre-War Warsaw



wtorek, 2 kwietnia 2013

Wyprzedaż maczug smoleńskich



Donald Tusk nie powiedział tego wprost, ale "prostowanie przekłamań i bzdur" ws. Smoleńska jest zapowiedzią powstania w Kancelarii Premiera zespołu, który zmierzy się z siłą medialną Antoniego Macierewicza. Maciej Lasek kontra wspomniany poseł PiS.

Jak to odczytywać? Ano, Jarosław Kaczyński ma taran smoleński, jako najskuteczniejsze narzędzie polityczne, więc Tusk korzystając z okazji chętnie na to przystaje.

Narracja smoleńska w ostatnich trzech latach stała się wiodącą treścią polityczną. Żadne doszlusowanie Polski do cywilizowanych krajów, załatwienie nowoczesnych potrzeb egzystencji narodu. Nie! Walki plemienne o Smoleńsk. Polityczne maczugi pójdą w ruch - jak szły do tej pory - Centrum Informacyjne Rządu kontra Sejmowa Komisja ds. katastrofy smoleńskiej.

Tak wygląda sytuacja na froncie smoleńskim od strony sztabów. Wojna na razie jest symboliczna i ma znamiona zimnej wojny pozycyjnej. Plemiona okładają się w Sejmie, w mediach, a nawet przy rodzinnych stołach. Dowódcom to się wielce opłaca, bo taka praca intelektualna nie wymaga ryzyka Bonapartego. Od tych symbolicznych ciosów maczugą nikt fizycznie nie ginie, powstaje ledwie trauma posmoleńska. Kto jednak by się przejmował psychiką narodu.

Wyprzedaż maczug smoleńskich trwa w najlepsze.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Szczepkowska - homofobka


Joanna Szczepkowska idzie w zaparte. W długim wywiadzie dla "Newsweeka" twierdzi, że istnieje lobby homoseksualne w teatrze.

Aktorka nie jest jednak homofobką, jest za małżeństwami jednopłciowymi.

Niezależnie od tego, co sądzi ta wybitna aktorka, podkreślam - mniejszości zawsze są postrzegane, jako zwarte, a to dlatego, iż ze strachu i niedowartościowania lgną do siebie. Starają się emancypować.

Znamię inności, gorszego nadaje większość i postrzega w grupie, jako siłę. Stąd ocena Szczepkowskiej homoseksualistów jako lobby.

Jak w każdym wypadku ma także na nią wpływ jakieś zdarzenie jednostkowe, którego nie przewartościowała.