Kłopot z Jarosławem Kaczyńskim jest taki, iż on sam dla siebie jest kłopotem. Języka, jakiego używa, dobitnie o tym świadczy. Kaczyński znalazł się na skraju języka, dalej już nic nie ma, jest przepaść.
Sytuacja w kraju wg prezesa PiS jest tak zła, że "nie ma sensu o niej mówić". Podzielił się tą skrajną refleksją z mieszkańcami Środy Wlkp. Z miejsca otrzymał okrzyki: "Jarosław, Jarosław, zbaw!"
No i Jarosław zbawienie widzi w podatkach, które dzisiaj są w stanie "patologicznym", system podatkowy jest "skrajnie niewydajny, skrajnie niesprawiedliwy".
Jak ze wszystkimi skrajnościami bywa, Kaczyński ma radę, którą podpowiada mu publiczność: "Jarosław zbaw". A ta skrajną radą są propozycje PiS, które "w Sejmie zostały złożone i zostały odrzucone".
Propozycje Kaczyńskiego to nie podwyższać podatków. Zwłaszcza tym, którzy zarabiają mniej, bo już i tak płacą 32%. A tych co więcej, a płacą tylko 19%, owszem opodatkować.
Musiał mówić Kaczyński do tych, którzy zarabiają mniej, bo gdyby był choć jeden spośród tych, którzy zarabiają więcej i płacą tylko 19%, musiałby wykrzyknąć: "Kłamstwo". Kaczyński znalazł się na skraju języka, za którym jest przepaść, dlatego musi tumanić i kłamać.
Kaczyński słynie ze znajomości rachunków, potrafi dodawać odejmować. Prawdopodobnie najlepiej potrafi mnożyć, bo mu wyszło, iż "partia naszego typu, czyli umiarkowanej prawicy, powinna mieć w naszym kraju poparcie nawet do 58 proc."
Kaczyński znajduje się na skraju nie tylko języka, zaprasza Polaków do przepaści. Prezes nie ma już czasu, który mu uciekł w kolejnych przegranych wyborach. Ale może, może stać się cud, że w tej przepaści nie zginiemy z Kaczyńskim, który we wspomnianej Środzie Wlkp. był witany jako premier. A jak nie zginiemy, to - jak mówi Janusz Głowacki - "równie śmiesznego miejsca na świecie nie będzie".
Bo najśmieszniej jest w przepaści. Jeśli przeżyjemy, ale nie tak jak bohater filmu "Nic śmiesznego" (komedii Marka Koterskiego).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz