Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kościół. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kościół. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 lipca 2015

Abp Hoser dostał epifanii poezji "naukawej"


Hierarchowie Kościoła katolickiego zajmują się tym, o czym nie mają zielonego pojęcia. Nauką i życiem. Niespecjalnie mnie dziwią słowa abp. Henryka Hosera o ustawie in vitro.

Hierarcha dostał klasycznego zatwardzenia wartościującego i pojęciowego. Co to znaczy: najgorsza ustawa w dziejach parlamentaryzmu polskiego, a może europejskiego?

Abp Hoser jest znawcą prawa ustrojowego? Wolne żarty, prawo polskie nie jest prawem kanonicznym.

Jak na polskie warunki ustawa o in vitro jest odważna, bo naraża wielu posłów na szczucie takich arcybiskupów jak Hoser wiernymi, którzy nie mają pojęcia o prawie, o in vitro.

Abp Hoser przeszedł samego siebie w stwierdzeniu, iż "ekspresja genów dokonuje się bowiem w ciągu całego życia człowieka i przenosi się również na następne pokolenia"?

Co to za poezja "naukawa"? Geny ewoluują, bo taka jest natura ewolucji. Nie znamy celu ewolucji, bo nie znamy przyszłości, która nastąpi tak, czy siak.

W przyszłości nie ma miejsca dla Kościoła - a przynajmniej w takie postaci, w jakiej jest w Polsce - bo Kościół niczego nie proponuje, jest w defensywie do ludzi, chce zawracać z teraźniejszości i przyszłości.

Ekspresja Kościoła jest zamierająca i nie przeniesie się na następne pokolenia, bo Kościół Hosera, Dziwisza i podobnych im hierarchów nie odpowiada na żadne pytania nowoczesności, pytania o życie. Kościół ten jest martwy, więc zbędny.

Każdy z nas jest członkiem Kościoła międzyludzkiego. To jest najważniejszy Kościół, w którym każdy jest kapłanem swojego życia, świętością, którą sam wyznacza.

A skąd abp Hoser ma mandat do reprezentacji mnie, bądź kogokolwiek, aby orzekać, co jest najlepszą ustawą, albo jaka jest ekspresja genów wspaniałej Agnieszki Ziółkowskiej (najstarszej osoby w Polsce poczętej metodą in vitro).

Ziółkowska jest cudem, a Hoser skamieliną.

Więcej >>>

niedziela, 14 czerwca 2015

Czy Polska będzie leżeć krzyżem?


Trudno nie zgodzić się z Joanną Muchą, która w audycji Moniki Olejnik podpowiada Polakom, aby przygotowali się na przyklęknięcie na jedno kolano.

PiS-owcy - wiadomo - klęczą na obydwóch kolanach, nawet krzyżem leżą, ale pozostali rodacy winni być przygotowani, iż w XXI wieku Polska może otrzymać ikonografię dewocyjną plus pomniki Lecha Kaczyńskiego (to jest to samo, druga obowiązująca wiara smoleńska).

Gatunek narracji politycznej też jest już określony: hagiografia, która dotyczyć będzi narodu (tak mają nacjonalizmy), postaci Lecha Kaczyńskiego i Dudy ratującego hostię. Nie wspomnę o geniuszu Jarosława Kaczyńskiego, on w tej Trójcy będzie robił za Ojca.

Staczanie się narodu widać było dokładnie w trakcie kampanii prezydenckiej. Plastykowy Duda nie dorastał do pięt Komorowskiemu, a mimo to został prezydentem. Zyskał drugi Duda, Paweł Kukiz, który jest politycznym Kononowiczem, tak pozycjonuje się jego "sprawność" inteletualna i retoryczna.

Polski jeszcze nie stać na staczanie się, nie jesteśmy zbyt wysoko usadowieni ani ekonomicznie, ani demokratycznie. Nie mamy skąd spadać.

Ale rodacy uznali, iż chcą twardo lądować, niektórzy się rozbić, proszę bardzo. Kolano winno być gotowe do przyklęnięcia, a konstytucja gotowa do wpisania tradycji klerykalnej. Polska dzisiaj pod elektem Dudą i Kononowiczem politycznym Kukizem chwieje się, po jesiennych wyborach może leżeć. Krzyżem.

Więcej >>>

czwartek, 4 czerwca 2015

Kościół wziął rozwód z ludźmi

Czego boi się Kościół? Wielu rzeczy, w tej chwili najbardziej: Irlandii, Kukiza i referendum. Kolejność jest nieistotna.

A in vitro, gender? Tego bał się Kościół do południa.

Obawy polskiej hierarchii katolickiej wyraził w Boże Ciało kard. Kazimierz Nycz, który w pochodzie z wiernymi podzielił się refleksjami o rodzinie i nie wiedzieć czemu wyszło mu, że ostrzeżeniem w tej kwestii dla Polski i Europy jest referendum w Irlandii w sprawie małżeństw jednopłciowych.

A dokładnie: wynik referendum. Irlandczycy powiedzieli: tak.

A co powiedzieliby Polacy w tej samej kwestii. "Boję się", jak się boi kardynał Nycz, że jak te gęsi, tak samo by zagęgali.

Polacy tak mają, ktoś nowocześnie zagęgą, oni też chcą gęgać. Na ten przykład odbywa się referendum w sprawie JOW-ów Kukiza. Potem Polacy z rozpędu będą chcieli dogonić Irlandię poprzez referendum.

A co ostatnio powiedział PiS na temat referendum w sprawie JOW-ów? To samo co kard. Nycz w sprawie referendum w kwestii związków tej samej płci. A co mówił Andrzej Duda w czasie kampanii prezydenckiej? Och, to była kampania i na rzecz kampanii mówił inaczej niż powinien.

Tak nam plączą wartości politycy i Kościół. Oszwabiają w kwestii aksjologii. Wierni, jak usłyszeli kard., Nycza perorującego na temat referendum - zaklaskali.

To, czego boi się kardynał Nycz? A może tego, że wierni to zdecydowana mniej niż większość Polaków. Och, boimy się demokracji, boimy - metropolito warszawski..

Tego boi się Kościół dzisiaj, jutro może bać się zupełnie czego innego, bo polski Kościół to twierdza, a nie instytucja, która wychodziłaby naprzeciw człowieka. Kościół zatrzasnął się na człowieka, broni swego dobra, które rozchodzą się z wartościami człowieka.

Kościół wziął rozwód z ludźmi.

Więcej >>>

niedziela, 3 maja 2015

Katecheza w szkole na garnuszek związków wyznaniowych i rodziców, a nie państwa


Akcja "Świecka szkoła" organizowana przez periodyk "Liberte!" ma za sobą pierwszy krok. Aktywiści zostali uruchomieni, zebrali 3 tys. podpisów, więcej niż zakładano na tym etapie - 1 tys. Potrzeba jednak 100 tys., aby Sejm mógł się zająć projektem ustawy o finansowaniu lekcji reliigii w szkole przez związki wyznaniowe bądź rodziców.

Teraz należy akcję zarejstrować w kancelarii Sejmu, aby nadać jej oficjalny bieg. Pierwszy krok jest zwykle najtrudniejszy, trzeba go twardo postawić, aby dojść do celu. Następnym krokiem, nawet milowym, może być akcja zbierania podpisów na ulicach największych miast w kraju w dniu ciszy wyborczej, tj. 9 maja.

Polityka stricte będzie obłożona ciszą, a więc akcja "Liberte!" ma szansę przebić się do mediów. Wszystko piekne. Czy jednak przeciwnicy religii na własnym garnuszku, a nie budżetowym, nie podniosą szumu, że to spektakl polityczny, szczególnie Kościół, który nie zwykł przestrzegać ciszy wyborczej.

Nie dość, że katecheza nie jest nauką, to na domiar wysysa ze szkolnictwa pieniądze, które mogłyby być o wiele sensowniej spożytkowane. Państwo nawet nie ma żadnej kontroli, jak lekcje indoktrynacji wiarą katolicką się odbywają.

Akcja "Liberte!" może być ciekawym sprawdzianem dla polityków w nowym wybranym Sejmie na jesieni. Jak potraktują wychowanie młodzieży i jak interpretują rozdział państwa od związków wyznaniowych. Nie należy mieć złudzeń. Ważna przy tej akcji jest praca intelektualna, aby na nowo przekuć intepretacje państwa i Kościoła katolickiego.

Więcej >>>

środa, 8 kwietnia 2015

Ks. Lemański, redaktor Onetu i empatia, która spadła na podłogę, powstała z niej kałuża


Redakcja Onetu redaktorów ma, jakich ma. W każdym bądź razie jeden z nich postanowił przejąć się losem ks. Wojciecha Lemańskiego. Redaktor przeczytał, więc się zainspirował. Przeczytał list do papieża Franciszka autorstwa Adama Michnika i Jarosława Mikołajewskiego, a dzisiaj (środa) z rana redaktor się obudził i przeczytał prof. Andrzeja Jaczewskiego, który zaproponował, aby "Gazeta Wyborcza" zorganizowała zbiórkę pieniędzy dla "żyjącego w biedzie" ks. Lemańskiego.

Redaktor Onetu ma serce, a może nawet empatię. Możliwe też, iż sięgnął do kieszeni, a następnie rozglądnął się za tacą, gdzie by tu sypnąć redaktorskiego grosza.

Jak każdy bystry redaktor, zechciał zaprezentować swoje walory umysłowe. Zbadał, czy też rzeczywiście ks.Lemański żyje w biedzie. A jak bada redaktor? Klika, to jego narzędzie do badania. Wyklikał na Facebooku profil sympatyków księdza. Tam empatyczny redaktor na biurku w Onecie na monitorze wyczytał, że wsparcie finansowe ks. Lemański może potrzebować dla kosztów sądowych w Watykanie.

Redaktor następnie kliknął (empatyczny, przypominam) na strony kurii, gdzie biskupem jest abp Henryk Hoser. Redaktor siedząc wyczytał, iż oferowano pomoc ks. Lemańskiemu, aby został rezydentem w czymś w rodzaju domu starców dla duchownych. Raczej winien nazywać się ten dom Domem Upokorzenia.

I redaktor szacownego portalu aż musiał podskoczyć na fotelu w Onecie (a da się to wyczytać), iż ks. Lemański nie żyje w biedzie.

Starałem się streścić niezłośliwe empatyczne pukanie w klawiaturę redaktora Onetu. Ale o pomstę do nieba woła to, iż nie przeczytałem żadnego zająknięcia umysłu redaktora o ambicjach ks. Lemańskiego z powodu, których znalazł się w niedoczasie zawodowym, o tym dlaczego jego sytuacja naprawdę jest wołającego o pomoc na puszczy, naprawdę "żyjącego w biedzie".

Nie przeczytałem, aby redaktor swoje cztery litery podniósł i ruszył z nimi niedaleko, by zebrać materiał o ks. Lemańskim.

Swego czasu wyszedł świetny tom reportaży Ernesta Hemingwaya: "Sygnowano: Hemingway", w którym ten wielki pisarz poruszył kwestię, kiedy autor uzyskiwał prawo do używania swojego nazwiska. Dlatego zresztą nie użyłem nazwiska redaktora Onetu, choć w materiale o ks. Lemańskim ilustrowany jest zdjęciem.

Taka jest empatia niektórych "autorów" w sieci.

Więcej >>>

środa, 25 marca 2015

Ks. Kloch zaproponował sieczkę o pedofilii


Kościół katolicki wycofuje się rakiem z walki z pedofilami w sutannach. Wcale nie jest to bezpodstawnie powiedziane. Świadczy o tym wywiad Dominiki Wielowieyskiej w TOK FM z ustępującym rzecznikiem KEP, ks. Józefem Klochem.

Dużo w tym wywiadzie retorycznych pakuł właściwych językowi kleru. Dwa szczegóły rzucają się w bruzdy umysłu.

Pierwszy szczegół. Hierarcha nie ma obowiązku zgłaszania w prokuraturze przestępstwa molestowania i pedofilii popełnionego przez księdza. O takiej możliwości denuncjacji hierarcha ma powiedzieć ofierze.

Zdaje się, że to jest zamknięcie oczu na przestępstwo, to udzielenia pomocy przestępcy. Jest to wbrew psalmowi, bo hierarcha wpisuje się w słynną frazę psalmu "Wszyscy byli odwróceni", wykorzystaną w literaturze przez Czesława Miłosza i Marka Hłaskę.

To także zachowanie się tłumu w stosunku do Barabasza. Ks. Kloch tym samym mówi, że hierarchowie w kwestii pedofilii we własnych szeregach przyjęli strategię Barabasza. Chciałoby się zapytać, dlaczego zapomniano o Chrystusie.

Dlaczego ofiara ma zgłaszać, przecież może być zastraszona, omamiona, itd. To nawet jest postawa Barabasza triumfującego.

Drugi szczegół. Ks. Kloch powołuje się na oryginalność Kościoła: "Jedyną instytucją, która przystąpiła do procesu (walki z pedofilią) był też tylko Kościół katolicki. Żadne inne środowisko."

Ks. Kloch ma rację, nie słyszałem, aby związek szewców wydał instrukcję oczyszczania się z pedofilów szewców. Przypomina to inną frazę "A w Ameryce Murzynów biją".

Kościół katolicki kręci w sprawie walki z pedofilią, jak może. Ofiara jest Murzynem, która ma się zgłosić do prokuratora (zakładam, że może być katolikiem). Kloch wykręca się retorycznym sianem, bo to co opowiadał w TOK FM to sieczka, czyli siano przetworzone w Episkopacie.

Więcej >>>

czwartek, 12 marca 2015

Marenin nie lęka się


Małgorzata Marenin porwała się na coś niewyobrażalnego. Nawet trudno znaleźć adekwatne porównanie. Kobieta feministka staje na wokandzie sądowej przeciwko nie tylko arcybiskupowi, ale całemu polskiemu Kościołowi katolickiemu, potężnym mediom katolickim i rzeszom uległych owieczek.

Marenin nie lęka się.

Arcybiskup Józef Michalik nie tylko chlapie językiem, ale przede wszystkim czuje się bezkarnym, gdy staje na ambonie, pisze list pasterski. Każdą brednię łykną wierni. Nawet tę, że pedofilii kleru są winne dzieci takich feministek, jak Marenin, dzieci rozwiedzonych rodziców "lgną" do księży.

To już druga rozprawa sądowa. Pierwsza nie wypaliła, sąd nie zdecydował się przesłuchać abp. Michalika.

Teraz cały Kościół się modli. Nie wiadomo dla jakiego skutku. Przychylności sądu? Szantażu modlitewnego w stosunku do sędziów? Czy chce przekonać Boga, aby stanął za Michalikiem, a przeciw Marenin?

Czy takie pytanie zadają sobie hierarchowie?

Ale to Marenin nie lęka się.

Przeciw Marenin występuje Radio Maryja i inne media o. Rydzyka. Na korrytaru sądowym spędzone zostały owieczki, aby się modlić.

A przemyska kuria wydała oświadczenie jeszcze raz rzucając niechrześcijańskie oskarżenie Marenin, że robi to dla sławy, rozgłosu. Kościół katolicki jest bezkarny nawet w tym, że jako instytucja się ośmiesza.

Kościół stosuje praktykę monopolu prawdy co do życia społecznego i grzechu. Kościół stosuje zmowę hierarchów, własnych mediów i modlitw owieczek. Kościół ma monopol na bezkarność

Lecz Marenin nie lęka się tego potężnego Sanhedrynu.

Więcej >>>

czwartek, 5 marca 2015

Kościół ma temat na niedzielę


Los tzw. Konwencji antyprzemocowej w Senacie zapowiadał się nieciekawie. Ale podobnie jak w Sejmie dopchano ją kolanami. Teraz tylko trzeba dopchać ją u prezydenta Bronisława Komorowskiego. Postraszyć Dudą, bo to działa.

Społeczeństwo polskie nie jest tak konserwatywne, jak nam się zdaje. Ma nad sobą instytucje konserwatywne, które dbają o to, aby wierzyć w konserwatyzm. Co w Konwencji jest, aby się jej bać w imię tradycji?

Nic! Jest tylko jedna instytucja, w którą może Konwencja uderzyć. Mianowicie: Kościół. Konwencja odbiera egzegezę grzechu w rodzinie, w domu. Kler decydował w dużej części, co jest niewłaściwe w zachowaniu małżonków. Teraz więcej do powiedzenia będzie miało prawo, instytucje, które będą musiały być powołane.

Ksiądz rozgrzeszał mężczyznę, jak przywalił żonie, bo się przyznał na spowiedzi. Teraz prawo będzie rozstrzygało o tym i osądzało. To nie mogło spodobać się klerowi, dlatego tyle było wyzwisk od "marksizmu i faszyzmu".

Oprócz tego Senat "podyktował" proboszczom i biskupom temat kazań na niedzielę, a nawet do czasu podpisania przez Komorowskiego. Episkopat może spłodzić jakiś list do prezydenta, jakiś list pasterski. Twórczość duchowieństwa może sie rozwijać. Chociaż siła metafor-kalumni została wyczerpana przez ks. Dariusza Oko.

Do walki z gender Kościół potrzebuje księdza miary Piotra Skargi, a nie Oko. A tacy nie rodzą się na kamieniu, zresztą w tej kwestii Kościół jest bezpłodny, jest w celibacie. Czarno to widzę.

Więcej >>>

środa, 4 marca 2015

Kościół chce narzucić uregulowania prawne dotyczące metody in vitro


Największą opozycją w Polsce jest Kościół katolicki. Partia, która zawsze jest w opozycji. Nie wiadomo, ile posiada elektoratu, bo wierzący nie jest z automatu popierającym kler.

Znamy nazwiska polityków Kościoła, którzy mają swoich partyjnych przedstawicieli w każdej parafii. Funkcjonariusze Kościoła zajmują głos na każdy temat, zwykle mają inne zdanie niż władza wybierana w procedurach demokratycznych.

Kościół korzysta z dotacji budżetowych o wiele większych niż wszystkie partie razem wzięte, a oprócz tego jest codziennie finansowany z prywatnych kieszeni wierzących, pieniądze te nie podlegają fiskusowi.

Ta największa partia, a do tego opozycyjna, nie bierze żadnej odpowiedzialności, a mimo to narzuca swoje zdanie. Nie podlega prawu państwa polskiego, ale stara się wpłynąć na regulowanie prawa w Polsce. Nawet gdy prawo to nie dotyczy funkcjonariuszy Kościoła, jak choćby dotyczące urodzin metodą in vitro, bo kler jest z definicji bezpłodny. Piszę z tego ostatniego powodu. Kler nie mając pojęcia o in vitro, zajmuje głos ekspercki.

Jak to jest, iż nie będąc odpowiedzialnymi, narzucają swoje zdanie? Dlaczego, funkcjonariusze Kościoła nie podlegają weryfikacji procedur demokratycznych?

W przestrzeni politycznej pomylisz się, albo nie odpowiadasz oczekiwaniom wyborców, publiczności, Polaków, kartką wyborczą zostaniesz odsunięty od decyzji, wyeliminowany ze sfery publicznej. Fukcjonariusze Kościoła prezentują skostniały świat wartości i nic się im nie dzieje. Nadal proboszcz jest proboszczem, biskup dalej jest biskupem.

Aksjologia Kościoła jest ograniczona, nie poparta autorytetem nauki, ani doświadczenia życiowego, zderza się z o wiele większą wiedzą przedstawicieli władzy, nauki, kultury. Kościół rości sobie pretrensje do nieomylności. Na jakiej podstawie?

Czy politycy wybierani w procedurach demokratycznych narzucają biskupom jakąkolwiek wiedzę z zakresu teologii, liturgii i celibatu?

Funkcjonariusze Kościoła nie mają żadnego pojęcia o in vitro, a mimo to chcą narzucić władzy prawne zapisy dotyczące tej metody. Kościół nie ma pojęcia o filozofii egzystencji, a mimo to zajmuje głos o życiu, celach życia, normach i wartościach.

Najwyższy czas aby ta "opozycja" zamilkła, nie deformowała życia społecznego, publicznego w kraju. Nie zajmowała głosu w sprawach wartości, moralności, bo nie ma o nich pojęcia. Funkcjonariusze Kościoła nie zostali wybrani przez obywateli tego kraju. Sami się "sfałszowali", nawet nie było przy tym urny.

Więcej >>>

piątek, 13 lutego 2015

Golgota rowerowa między Wrocławiem a Trzebnicą


Obok ścieżki rowerowej między Wrocławiem a Trzebnicą będzie wybudowana rowerowa drogą krzyżowa. Ze wszystkimi szykanami, aby każdy odcinek mógł poświęcić biskup, a może ktoś bardziej znaczny w Kościele katolickim.

W wymyślaniu dewocjonaliów jesteśmy jedni z najlepszych na globie. Chrystus w Świebodzinie przyciąga turystów jako monumentalny dziwoląg, może i rowerowa droga krzyżowa z przeszkodami służyłaby dla talentów na miarę Ryszarda Szurkowskiego, Mai Włoszczowskiej, czy Rafała Majki.

Mógłby zainteresować się nią Czesław Lang, gdyby Polacy nie odnosili sukcesów w Tour de Pologne, wówczas taki etap dla kolarzy ateuszy, a nawet ewangelików, byłby nie do strawienia i Polakowi katolikowi nałożonoby laur zwycięzcy na głowę.

A może wzbudziłoby to w innych śmiech i stalibyśmy się jeszcze bardziej groteskowi z tym zaprzeszłym obyczajem obnoszenia publicznego konfesji.

Taką drogą krzyżową by nie wymyślił Sławomir Mrożek, a także judaistyczny odpowiednik Woody Allen.

A do tego strach taką drogą jeździć. Ktoś by doniósł, żeś ateista i odpowiednie służby przykościelne by złożyły doniesienie do prokuratury, że stacja krzyżowa została sprofanowana, uczucia religijne zdeptana, czy też przejechane. A gdzie się wysikać na takiej drodze, pod jakim krzakiem?

Ta Golgota dla cyklistów może zostać wpisana do Księgi Guinnessa, bo nikt takiej bzdury jeszcze nie wymyślił. Jezus w drodze na krzyż skonałby kilkakrotnie ze śmiechu. Zbawienie przez śmiech? Hm. Polski wkład w chrześcijaństwo.

Więcej >>>

piątek, 6 lutego 2015

Kościół zawiódł się na posłach, co do których wydawało się, że mógł na nich liczyć


Kościół zawiódł się na niektórych posłach podczas głosowania nad ratyfikacją konwencji antyprzemocowej. Nie dziwię się rzecznikowi KEP ks. Józefowi Klichowi, że jest rozgoryczony. Jego zwierzchnicy obarczyli konwencję wszystkimi grzechami świata, że Dekalog to przy niej mały pikuś. Czego to nie szłyszeliśmy: gender, faszyzm łamany przez komunizm. A ostatnio nawet wybrzmiało postmodernistyczne pojęcie: neomarksizm. Sam Slavoj Żiżek i jego guru Lacan by się takiego nowotworu nie powstydzili.

Biskupi tak się nadymali, list pasterski w formie instrukcji do posłów PiS tudzież innych wystosowali, a tu kicha w Sejmie. Konwencja została suwerennie przez przedstawicieli Polaków klepnięta. Nie wiem, kogo jest reprezentantem Episkopat, ale wiem, że mają swoich posłów, na których się zwykle nie zawodzą.

A biskupi nie zawodzą się na wszystkich posłach PiS, na połowie posłów PSL i na trzech gowinowcach z Platformy. Taką ma niezawodną siłę Kościół, który jednak dzisiaj z nadymania pękł. Ale Klich nie powinien się zanadto martwić, bo tłumaczenie Konwencji może iść do Trybunału Konstytucyjnego, a tam mają swojego człowieka i to szefa tego ciała prawnego, który był nagrodzony za zasługi dla państwa w Watykanie medalem Pro Ecclesia et Pontifice, niezawodny prof. Andrzej Rzepliński.

Wygrana konwencji antyprzemocowej w Sejmie to sukces premier Ewy Kopacz. Donald Tusk bał się ruszyć dzieło neomarksistowskie. Dobrze, że Tusk wyjechał do Brukseli, gdyż dzięki temu mamy wreszcie premiera z jajami, który nie zawodzi Polek i Polaków.

W polskim Sejmie naprzeciwko siebie stanęli reprezentanci niezawodzący Polki i Polaków, a po drugiej stronie nie zawodzący Kościoła. Ewa Kopacz jak hetman poprowadziła do zwycięstwa naszych polskich przedstawicieli nad tymi, "co do których wydało się, że mogliśmy na nich liczyć" (ks. Klich o przedstawicielach wartości watykańskich).

Może nie była to bitwa pod Grunwaldem (15.07.1410), ale w tej bitwie na pewno zwyciężył Rozum (06.02.2015).

Więcej >>>

piątek, 30 stycznia 2015

Ewy Kopacz dwie połówki twarzy to twarz Matki Polki


Dwie połówki twarzy premier Ewy Kopacz na plakacie Twojego Ruchu. Jedna połowa, którą powszechnie znamy. I druga połowa, którą też znamy, acz bez podobizny pani premier. Pobita twarz kobiety.

Ta pierwsza połowa twarzy Ewy Kopacz może wpłynąć na drugą połowę twarzy Ewy Kopacz, aby upodobniła się do pierwszej.

Aby wypiękniała.

Czy to jest skandal? Po raz pierwszy Janusz Palikot przestaje być skandalistą. Albo inaczej: skandal służy nieskandalicznej sprawie, dobrej, wrażliwej. Ludzkiej sprawie.

Np. Kościół katolicki nie służy takiej sprawie. Dopuszcza obecność drugiej połówki twarzy premier Kopacz, Kościół boi się gender.

A przecież ta druga twarz premier Kopacz to ukrzyżowany Chrystus, pre-genderysta, który dowartościował Marię Magdalenę, może nawet zrobił z niej apostoła, ale następcy tej wiedzy nie przekazali. Jest wiele o tym poszlak.

Spekuluję? Tak. Wiara jest spekulacją. Janusz Palikot mógłby pospekulować z twarzą gospodyni abp. Stanisława Gądeckiego, szefa Episkopatu Polski.

Gdybyśmy znali nazwisko i twarz gospodyni Gądeckiego, jak jego samego, mogłaby na plakacie zastąpić twarz premier Kopacz.

A czy nie jest tak, że ta twarz Ewy Kopacz to twarz każdej kobiety, w tym gospodyni Gądeckiego, którą to twarz "tworzy" płeć silniejsza?

Polski Sejm w następnym tygodniu ma obradować w sprawie Konwencji o przeciwdzianiu przemocy. Twarz przemocowa Ewy Kopacz, twarz przemocowa gospodyni Gądeckiego jest skandalem.

Palikot skandalista jest przeciw skandalowi takich twarzy. Dwie połówki twarzy Ewy Kopacz to pełna twarz Matki Polki.

Więcej >>>

piątek, 16 stycznia 2015

Kler polski - zawód nad zawodami


Jest taki zawód, który zawiera w sobie wszystkie zawody, bo jego posiadacze na wszystkim się znają. Ten zawód, a w zasadzie grupa zawodowa, to kler polski. Czego się nie dotkną, znają się. Posiedli wiedzę poprzez edukację tajemną w seminariach duchownych. Takie to polskie Harry Pottery.

Medycyna to dla nich pestka, etyka - jeszcze bardziej. Władają skalpelem jak Zbigniew Religa, a może nawet lepiej. Skalpelem słowa - rzecz jasna.

"Tabletka po" - to wiedza z ginekologii, farmacji, antropologii, a nawet prawa ustrojowego oraz prawa rodzinnego. Dla polskiego kleru to żaden problem, aby się wypowiadać o jej szkodliwości.

Eksperci Episkopatu ds. bioetycznych wydali oświadczenie, w którym zawiera się obszerny katalog grzechów związanych z "tabletką po". Wszystkie to grzechy ciężkie.

Największą moją uwagę zwrócił grzech ciężki przeciw art. 30 Konstytucji RP, czyli ochrony godności człowieka. Konstytucja jest grzechem pisana.

O ile mam wiedzę, to kler polski nie jest od medycyny, nie jest od Konstytucji, a nawet wartości - oprócz tzw. wartości katolickich (niekoniecznie chrześcijańskich, co zauważył Marcin Luter).

Kler może być co najwyżej dla swoich wyznawców znawcą metafizyki, a w porywach - miłości, czyli wewnetrznej Kama Sutry.

Ale kler polski posiadł wiedzę tajemną, poszczególni funkcjonariusze zachwują się, jak Harry Pottery. Na wszystkim się znają, wszystko potrafią. Najlepiej wychodzi im mamienie, mniemanologia stosowana, potteryzm polski.

Więcej >>>

niedziela, 21 grudnia 2014

Witajcie w antyMeksyku, czyli w Polsce

Możemy tylko Meksykonam pozazdrościć Konstytucji. Duchowni nie mogą występować przeciwko prawu obowiązującemu w kraju, instytucjom, ani barwom narodowym.

To jest prawdziwy rozdział państwa i kościołów. Postanawia to konkretny artykuł konstytucji Meksyku. Kler znajduje się poza polityką, jest od innych rzeczy i kwestii, od konfesji. Kler nie wytwarza żadnych dóbr trwałego użytku.

W Polsce oprócz Konstytucji, która gwarantuje rozdział państwa i Kościoła, mamy konkordat - prawo bilateralne, które reguluje stosunki prawne między państwem a przedstawicielami Kościoła. Polska jest gospodarzem konkordatu i rozstrzyga jego prawomocność swoją Konstytucją. To konstytucjonaliści winni przyjrzeć się bliżej naszej Konstytucji, czy duchowni mają aż takie prawo psucia państwa świeckiego, na którego dobro pracuje cały naród.

Polskie życie polityczne i społeczne zostało zdeformowane przez kler. Oto przychodzi w piątek (19.12.2014) Tadeusz Rydzyk do Sejmu polskiego i żąda, aby ciało konstytucyjne - KRRiT - odstąpiło od nałożonej kary na jego media.

Ten sam kapłan o partii rządzącej w tym samym dniu i miejscu w Sejmie mówi: "Starą matką dzisiejszej PO jest PZPR". Jak takie słowa można nazwać? Ten kapłan pluje na władze, na kraj i wybory Polaków, ma w pogardzie ludzi i instytucje. Tak mówi dalej o odwiedzinach Sejmu: "Duchowny przychodzi, ponieważ duchowny idzie do grzeszników".

Klasa kleru nie wytwarza oprócz miraży żadnych dóbr. Miraże nie potrzebują funkcjonariuszy. Miraże dobrze mają się bez kleru, ale kler bez omamów oferowanych społeczeństwu w ogóle jest niepotrzebny.

Witajcie w Polsce, czyli w antyMeksyku.

Więcej >>>

piątek, 12 grudnia 2014

Matuzalem Kaczyński - miejcie empatię dla przegranego


Rok 2014 dla Jarosława Kaczyńskiego kończy się fatalnie. To jakaś cofka bez mała do roku 2007. Wówczas złorzeczył na Donalda Tuska za wszelkie przegrane, dzisiaj jeszcze gorszymi słowami okłada Ewę Kopacz, ale ta kpi z niego w żywe oczy.

Kaczyński ponosi same straty. Najprawdopodobniej II tura wyborów była gorsza od pierwszej z powodu, że prezes PiS tak silnie odczuł porażkę (a przecież to było minimalne zwycięstwo), że podniósł ją do rangi fałszerstwa.

Kolejna strata to Adam Hofman. Rzecznik jakiego żadna partia nie posiada, momentami lepszy od samego prezesa. Ba, czasami można było sądzić, że Hofman to prawdziwy prezes PiS. Hofman zabawił się zanadto w Madrycie. Tak jak Kaczyński zapędza się w ferworze retorycznym.

Ale żeby zaraz wyrzucać? Czy nie lepiej było ochrzanić, opieprzyć. Przecież ten Mastalerek to cienki Bolek. Coś mi się widzi, że prezes pracuje nad przysłowiem: "Mądry prezes po Hofmanie, lecz prezes z Mastalerkiem nową przypowieść sobie kupi, że i przed Hofmanem i po Hofmanie głupi".

No a największa strata prezesa to biskupi. Ostoja, jak w banku. Kaczyński co niedziela zasuwa do kościoła, jeździ na pielgrzymki, śpiewa na rocznicach Radia Maryja, a tu plama. Biskupi dali nogę, prezesowi wypowiedzieli.

Nie wiem, czy nie największa strata. Co ja piszę - cofka - prezesowi rzeczywiście cofnęło się do prehistorii współczesności. Do roku 2007, który zapowiadał 7 lat chudych. Najnowszy sondaż CBOS: 43 do 28 dla Platformy. Toż to zapowiedź następnych 7 lat chudych. Jak tak dalej pójdzie to Kaczyński prognozę swojej obecności w polityce polskiej będzie musiał przesunąć z 2027 roku do 2034.

Matuzalem. I z takim bagażem oglądać będziemy Kaczyńskiego w marszu - nawet zapomniałem nazwy z tej mojej wrażliwości, empatii, do prezesa - coś tam w obronie demokracji i wolnych mediów.

Do tej pory prezes przedstawiał się jak Mojżesz, teraz Matuzalem. Przygnieciony stratami, porażkami, niewdzięcznością rodaków, którzy nie chcą głosować, jak Kaczyński sobie życzy. Miejcie wyrozumiałość dla prezesa, gdy walnie to i owo. On taki jest, ale te wszystkie porażki, każdego by załamały - i będzie gorzej niż zwykle.

Idzie prezes, przepuścić go! Matuzalem. Gada niestworzone rzeczy - przepuścić mimo uszu. Taryfa ulgowa, należy mu się! Tyle lat w polityce i same straty!

niedziela, 9 listopada 2014

Polacy, przeciwstawcie się Kościołowi! Apeluje ONZ


Nawet w dalekim ONZ zauważyli, że w Polsce jest kłopot z równością płci. Komitet ds. Likwidacji Dyskryminacji Kobiet (CEDAW) pochylił się nad naszą obolałą ojczyznę i nie mógł docenić realizacji 30 lat temu podpisanej konwencji ws. likwidacji form dyskryminacji kobiet.

Konwencja ONZ to prekonwencja antyprzemocowa Rady Europy. Ta ostatnia kojarzy się z gender, A ta przedostatnia? Też z gender. Ale ratyfikowaliśmy ją w czasach przedsuwerennych.

Dalekie ONZ zwraca uwagę, że przeciwnym promowania równych praw dla kobiet jest instytucja Kościoła katolickiego.

Dla Kościoła równość płci i sprawiedliwość to ideologia. Takie nazywanie sprawiedliwości wśród płci jest degradacją.

Dopowiedzmy: dla Kościoła równość płci jest degradacją człowieka. Bo mężczyzna wg Kościoła spada do poziomu kobiety (to nawet zauważył Hofman, gdy reklamował Kaczyńskiego).

Dyskryminacja i przemoc wobec kobiet dotyczy edukacji, w tym nauki o seksualności. ONZ przypomina o restrekcyjności ustawy antyaborcyjnej i zacofaniu klauzuli sumienia lekarzy.

Oenzetowski komitet przypomina też, że nie ratyfikowano konwencji antyprzemocowej Rady Europy.

Nawet daleki ONZ zawstydził nas w oczach świata tym, że polskimi obyczajami, codziennością i stanowieniem prawa rządzi instytucja, dla której równość płci i wiedza w sprawach prymarnych jest przereklamowana.

Czekać należy aż polscy biskupi i ksiądz Oko nazwą ONZ wylęgarnią ideologii. Wiadomo jakiej ideologii: faszystowskiej i marksistowskiej.

Więcej >>>

czwartek, 30 października 2014

Abp Gądecki obawia się o gender wśród duchownych


Abp Stanisław Gądecki w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" nieopatrznie wychlapał źródło ataków polskich biskupów na gender. Mianowicie: kapłaństwo kobiet.

Wg ks Dariusza Oko definicja "ideologii gender" jest jak marksizm, nazizm, Pol Pot. Idąc dalej eklezjastycznym krokiem: kapłaństwo kobiet jest jak nazizm i marksizm.

Równość płci i jej społeczne role sprowadzają się do tego, aby obok Stanisława Gądeckiego koncelebrowała mszę pani "Stanisława Gądecka".

To jest największa bolączka Stanisławów Gądeckich, że rozsypie im się patriarchalizm, że na plebanii nie będzie sprzątała Stanisława Gądecka, tylko popijała wino mszalne.

Nie wiem, jak jest z telefonem do Pana Boga, ale Gądecka też może chcieć mieć numer do Pana Boga, a nawet wykładać, co też Pan Bóg miał na myśli, gdy ukazał się Mojżeszowi w krzaku gorejącym.

Abp Gądecki obawia się "opcji przymuszania do kapłaństwa kobiet przez media liberalne". Hierarcha nie da się, stoi na stanowisku wyższości płci męskiej. Przecież męskie zawody to kapłaństwo, górnik, nierób, itd.

Kto to słyszał, aby chłopiec sprzątał po dziewczynce?

Więcej >>>

środa, 29 października 2014

Kościół wpuszczony do szkoły nie popuści


Przypadek Gimnazjum w Świerklanach wcale nie jest odosobniony. Dyrekcji szkoły Dzień Patrona kojarzy się z Kościołem. Karol Miarka nijak się ma do Kościoła.

A jednak w Dzień Patrona Karola Miarki - 25.10.2014 - uczniowie zbierali się przed miejscowym kościołem, gdzie wychowca klasy sprawdzał obecność - czyli była obowiązkowa.

Uczniowie nie mogli przyjść ubrali byle jak. Obowiązywał strój galowy, choć to była sobota. Inauguracja Dnia Patrona to uczestnictwo we mszy.

Dlaczego dzieje się tak, że szkoła nie potrafi obejść się bez Kościoła, który nie jest wyrocznią wiedzy, a przy tym nietolerancyjny?

Co mają zrobić uczniowie niewierzący, wątpiący, innych wyznań? Jak się ma wreszcie neutralność światopoglądowa szkoły? Czy ministerstwo nie mogłoby zobligować dyrekcje szkół, aby odseparować szkoły od kościołów?

Najpierw trzeba byłoby relegować lekcje religii ze szkół do salek katechetycznych przy kościołach. Przypadek tej szkoły wskazuje, iż kler tak łatwo nie da się wyrugować z dziedzin życia, które winny być neutralne. Nieprzypadkowo ks. Dariusz Oko pieni się, gdy na zaproszonych wykładach porównuje ateizm do faszyzmu i komunizmu.

Powyższy przypadek opisuje portal Tok FM. Zastanawiać winna postawa dyrektor szkoły, Marii Rduch:

- Nikt z rodziców do mnie nie dzwonił, że ktoś nie chce iść na mszę.

Dyrektor Marii Rduch coś dzwoni o neutralności światopoglądowej szkoły, tylko nie wie, w którym kościele. Ciekawe też, co ksiądz powiedział o Dniu Patrona, czy aby nie o świętym Janie Pawle II, bo ten patron występuje w każdej kwestii, z jaką występują hierarchowie Kościoła.

Więcej >>>

środa, 22 października 2014

Ks. Kloch i hierarchowie z frakcji Dobre Samopoczucie


Rzecznik episkopatu, jak i ci, których reprezentuje, mają świetne samopoczucie. W polskim Kościele katolickim jest jakoby wolność wypowiedzi, dotycząca samych duchownych, jak i wiernych.

W Kościele - to należy podkreślić. Bo inaczej wygląda to poza Kościołem, a jest nią zgroza.

Dominika Wielowieyska zamieniła z rzecznikiem ks. Józefem Klochem kilka trudnych zdań i wyszły z nich pakuły matactw Klocha, który nie ma wewnęrznych poroblemów, reprezentuje Dobre Samopoczucie.

Ocena synodu biskupów w Watykanie - też świetna. Reprezentant  Polski abp. Stanisław Gądecki, który popisał się najbardziej konserwatywną wypowiedzią i za którego walną przyczyną Kościół tkwi z okowach Średniowiecza, też reprezentuje frakcję Dobre Samopoczucie.

Hamulcowy Kloch reprezentuje hamulcowy episkopat. Dobre Samopoczucie w polskim Kościele wynika z tego, że stosunkowo dobrze ma się kler wśród wiernych, całkiem spory odsetek ochrzczonych jeszcze wierzy w ich słowo.

Jeszcze nie dotknęło polski Kościół wyjście owieczek z cienia pasterzy. Jeszcze do owieczek nie dotarło, że Kloch z innymi z frakcji Dobre Samopoczucie blokują świeże powietrze, niewielką dawkę nowoczesności, otwartości na świat i innych.

Polski Kościół to więzienie dla wiernych. Penitencjarny przekaz Klocha z zakrystii: nie ma cenzury (indeksu), bo przypadki ks. Adama Bonieckiego i Wojciech Lemańskiego (najgłośniejsze) to sprawa wymienionych i ich przełożonych.

Nawet komuniści mieli subtelniejszą dialektykę, A zgroza panuje na zewnatrz Kościoła, mianowicie szczucie niezorientowanych wiernych na wolność słowa, wypowiedzi, poprzez takie przybudówki kościelne, jak Krucjaty Różańcowe.

Kloch nie traktuje wiernych przychodzących do kościołów, jak trzciny myślące, bo ma dla nich - za przełożonymi, hierarchami - tylko bicz pouczeń, oskarżeń, dogmatów.

Trach! Trach! Trach! - tak smagana jest wolność. Kloch nie smaga mnie, bo mu się nie dam, Kloch smaga tych najbardziej kruchych, nie potrafiących się obronić poprzez zdobytą wiedzę, nie zorientowanych w kulturze, sztuce. To oni są przez Klocha i polskich hierarchów smagani biczem katolickiej powinności. Tak działa największa frakcja w polskim Kościele - Dobre Samopoczucie.

Więcej >>> 

środa, 15 października 2014

Kościół zamieni się w kostnicę, jeżeli chce trwać w zaprzeszłości


Kościół katolicki opiera się współczesności, co dowodnie widać na synodzie biskupów w Watykanie. Jeżeli synod zakończy się porażką papieża Franciszka, to Kościół straci głowę i jej miejsce zajmą interesiki.

Hierarchowie sobie poradzą, gorzej z wiernymi, którzy głupieją wśród nieustannej rewolucji świeckiej wokół siebie.

Franciszek chce przyswoić najstarszej instytucji emancypacje płci i seksualne. Wskazać na ewangeliczną równość.

Opór wśród feudałów jest zdecydowany. Polscy hierarchowie nie widzą potrzeby reformowania się, bo nie mają do czynienia z takim odpływem wiernych, jak na Zachodzie. Nie muszą szukać nowych wspólnych obszarów, ani nowego języka.

"Z gnoju nic się nie urodzi" - nie powiedział tego polski biskup, ale ten zwrot pasuje do kondycji kleru, który właśnie tak traktuje zmiany w obyczajowości, przystosowanie się ludzi do nowoczesności.

No, cóż - Kościół będzie zaznawał odpływu wiernych, jeżeli zechce pozostać przy skostniałej doktrynie, która dawno nie jest z naszego świata.

Franciszek chce reanimować instytucję i personel, ale hierarchowie jak abp Stanisław Gądecki wolą pozostawać sztywnymi, nie przejawiać oznak żadnego ożywianie dla rzeczywistych problemów.

Taki Kościół, jak Gądeckiego, może tylko zamienić się w kostnicę. W martwe wartości nominalnie chrześcijańskie.

Więcej >>>