niedziela, 14 lipca 2013

Czy parafianie z Jasienicy są w stanie stanąć z grabiami i widłami na sztorc za swoim pasterzem?



Ks. Wojciechowi Lemańskiemu skończył się czas w parafii w Jasienicy, jaki mu wyznaczył zwierzchnik, abp Henryk Hoser. Kapłan stwierdził publicznie, że nie odejdzie, murem stoją za nim parafianie.

Ks. Lemański znajduje się w przegranej sytuacji, lecz arcybiskup nie może wysłać żadnych antyterrorystów, ani bodygardów, którzy z parafii proboszcza by wyprowadzili.

Arcybiskup wysłał zausznika od haków, człowieka do specjalnych poruczeń, ks. Władysława Trojanowskiego, aby wyegzekwował dekret.

Nie znam się na prawie kanonicznym, które ks. Lemańskiemu pozwala pozostać w parafii, gdyż złożył odwołanie od dekretu arcybiskupa, a póki nie ma odpowiedzi na odwołanie, wstrzymuje wykonanie dekretu.

Podczas ostatniej niedzielnej mszy ks. Lemański apelował do swoich parafian, aby zostawili grabie w domu. O takiej rewolcie przy pomocy grabi i wideł pisała Fronda.

W sporze z ks. Lemańskim zastanawiająca jest postawa abp. Hosera, który nie spotkał się od roku z zarządcą jednej z parafii swojej diecezji. To postawa tchórzliwa.

Dlaczego do tej pory nikt nie negocjował z Episkopatu, a nawet z nuncjatury. Choć z tego pierwszego ciała niczego pozytywnego w sprawie nie należy się spodziewać, Episkopat jest pełen Hoserów.

Zdaje się, że Lemański może tylko liczyć na papieża Franciszka, któremu bliżej do wiernych niż polskim hierarchom. Franciszkowi bliżej do takich parafian, którzy są gotowi za swoim pasterzem stanąć z grabiami i widłami na sztorc, bo to obrazek niemalże ewangeliczny.

Mógłby to być bunt poddanych wiernych przeciw ciemiężycielom wyizolowanej hierarchii Kościoła. Wreszcie przyniosłoby tej instytucji wyzwolenie, bo stała się skamieliną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz