środa, 22 maja 2013
Religia na maturze byłaby świadectwem niedojrzałości
Bp Marek Mendyk, w Episkopacie szef od wychowania katolickiego, pedagogiki katolickiej, czyli katechezy, w organie o. Rydzyka "Nasz Dziennik" domaga się religii na maturze. Ba, domaga się równouprawnienia religii z naukami WOS, chemii, geografii i biologii.
Póki co, religia nie jest nauką. Jest wiedza o religii, a to zupełnie inna para kaloszy. W tej pierwszej parze kaloszy chodzą duchowni, bo ludzie wierzący wierzą im, że "za cienką czerwoną linią" coś istnieje, ale nie jest to rzeczywistość fizyczna, ledwie metafizyczna, której narzędzia nauki nie mogą zbadać. Ludzie wierzą kapłanom, a czy kapłani wierzą w to, co sami głoszą? Czy kapłani dają wiarę samym sobie?
Religia nie jest równoprawna chemii, geografii i biologii. Bo czego miałaby uczyć ze Starego Testamentu? Historii Izraela, albo alegorii powstaniu świata, bądź o pomieszaniu języków, gdy ludzie budując Wieżę Babel zechcieli dotknąć "stóp Boga" - to też alegoria, a tym zajmują się nauki filologiczne i artystyczne. Zaś Nowy Testament to bunt młodzieńca z Nazaretu przeciw takiej zmurszałej instytucji, jak polski Kościół, z którego nie ma kto przepędzić przekupniów w rodzaju Rydzyka i gros biskupów.
Jak się ma religia do takiej chemii, albo biologii. Co wynaleziono za pomocą religii dla dobra rozwoju ludzkiego bytowania na tym padole łez? Nowego pierwiastka religia nie wynajdzie, bo Bóg jest niematerialny. Religia nie znajdzie swojego DNA, bo chrześcijaństwo zaczyna się dwa tysiące lat temu, a katolicyzm jeszcze później. Religia unika nauk antropologii, bo zapisy o wierzeniach w kulturach poszczególnych plemion są o tysiące lat starsze od proklamowania chrześcijaństwa.
Jakie są kryteria wiedzy religii? Religia wchodzi z wiedzą w dysonans i tworzy oksymoron poznawczy, czyli brak poznania. Religia w stosunku do nauk jest ich zaprzeczeniem. Ludzie nauki dochodzą do in vitro, religia staje naprzeciw nauce. I tak dalej. Szkoła szerzy wiedzę w umysłach ludzi, religia tę wiedzę stara się niszczyć. Religia jest antypedagogiczna. Nawet instytucja reprezentująca religię - Kościół - jest anachroniczna i nie jest strukturalnie wyłaniana w żadnych procedurach demokratycznych. Kościół moralnie nic nie ma do zaoferowania, bo jest zepsuty wewnątrz swojej struktury, nie radzi sobie np. z pedofilią, tak ostatnio modną.
Szkoła ma wpuścić w swoje podwoje "wiedzę", która jest przeciw szkole. To tak jakbyśmy dobrowolnie w swoim organizmie pozwolili wszczepić zarazki, które zniszczą nasze zdrowie. Szkoła nie może pozwolić sobie, aby wewnątrz niej była antyszkoła. Polska szkoła i tak jest słaba, a z religią jako równoprawną "nauką" innym, wyzionęłaby ducha. Religia niczego nie uczy, przeciwnie - oducza racjonalnego myślenia. Religia na maturze byłaby świadectwem niedojrzałości szkoły i abiturienta.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nic dodać, nic ująć. Można jedynie tu i ówdzie uzupełnić. Dlatego zapraszam do przeczytania mojego felietonu, który ukarze się w sobotę.
OdpowiedzUsuńhttp://leszek-moje-reflesje-blog-onet.blogspot.com/search/label/felieton?max-results=10
Dziękuję. Zaglądnę.
OdpowiedzUsuń