sobota, 9 listopada 2013

Obłęd z Elbanowskimi i PiS


W piątek (8.11.2013) udało się rządowi uratować reformę szkolną przed zakusami skansenu. Od nazwiska inicjatorów zbierania głosów pod referendum można ten syndrom bojaźni przed cywilizowaniem nazwać syndromem Elbanowskich, polskich bojanowskich lub nawet pisowskich.

Opozycja od razu podjęła grę referendalną. To, co uderza w Donalda Tuska, jest im na rękę. Z mozołem stajemy się nowocześni, wychodzimy z kaftana PRL-owskiego, w którym tkwią liczni bojanowscy Elbanowscy i PiS.

Nie bez powodu wiążę PRL, PiS i bojanowskich Elbanowskich - ciągną Polskę w dół, w znajome zapaszki, w konserwatyzm, bo boją się przyszłości, zmiany, podjęcia ryzyka konfrontacji z nowoczesnością, z najlepszymi.

Referendum wszak nic nie wnosiłoby, byłoby tylko demokratycznym odrzuceniem projektu, który z trudami i ogromnym nakładem sił rodził się w MEN. Referendum wszak nie jest debatą, nie wypracowuje rozwiązań. Tego typu referendum jest dobre w zaawansowanej demokracji i dotyczące cząstkowych rozwiązań, a nie gruntownej reformy, która jest nam dramatycznie w edukacji potrzebna. Nawet ta zaproponowana przez MEN jest za mało radykalna.

Kazimiera Szczuka ocenia, że Elbanowscy dali się wplątać w rozgrywki polityczne. Gdy edukacja staje się polityką nosi znamiona obłędu. Takich widzieliśmy na galerii sejmowej Elbanowskich - obłędnych ludzi z misją bojących się przyszłości. Ich licznym dzieciom (bodaj siedmioro) należy tylko współczuć, że mają rodziców nierozgarniętych. Wykorzystał to PiS, który za pomocą prezesa definiuje się partią obłędną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz