Adam Hofman orłem intelektu nigdy nie był, ale ma to coś (nie mam na myśli penisa, którym chciał się chwalić), co mimo wpadek, powoduje, że szef go trzyma u siebie na wizerunkowej posadzie.
Wyraził się rzecznik PiS o 11 listopada: "Dla mnie 11. listopada to m.in. Lech Kaczyński, a nie czekoladowy orzeł".
Rozumiem - skrót myślowy. Lech Kaczyński nie zginął 11. listopada - a 10 kwietnia, nie on sam a 95. innych Polek i Polaków.
11. listopada - wg tego skrótu - to także Bronisław Komorowski, Donald Tusk, Jarosław Kaczyński i ja (podkreślam jeszcze raz: ja) - którzy nie zginęli (polegli) pod Smoleńskiem.
A bez skrótu myślowego 11. listopada jest świętem wszystkich Polaków za sprawą Józefa Piłsudskiego, Romana Dmowskiego, Ignacego Daszyńskiego, etc.
Wszystkich Polaków, którzy przyznają się do tego, że są Polakami. My, wszyscy tworzymy Polskę, dodajemy cząstkę swoją do jej dobra. Lepszą, gorszą. A co dodał Hofman, oprócz uzyskania dobrej pensji dla siebie i synekury dla żony w KGHM?
Czekoladowy orzeł jest zdecydowanie lepszy niż publiczne wypociny Hofmana na temat orła. Na razie Hofman mimo tego "coś" jest nielotem, a czekoladowy orzeł uruchamia wyobraźnię i podniebienie smaku.
Lepiej mieć smak, niż mniemanie, że ma się to "coś". Hofman tymczasem mógłby udać się na lekcje retoryki, to "coś to za mało, aby gaworzyć o orłach.
Więcej o wypowiedzi Hofmana pod tym linkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz