Prasa anglosaska spekuluje, iż Franciszek do godności kardynała może wynieść kobietę, co w Kościele byłoby rewolucją, naruszeniem zmurszałych fundamentów i ścian do tego stopnia, że dwa tysiące lat dziejów mogłoby się zachwiać w posadach, na jakich Kościół był wznoszony.
Papież Franciszek, gdy jeszcze był kardynałem, a w Watykanie wakowało miejsce po Benedykcie XVI, orzekł, iż "Kościół jest chory". Spodziewać się można po nim wiele w sferze administrowania Watykanem, ale nie w doktrynie.
Niemniej kobieta wśród decydentów to nie doktryna, lecz naruszenie najbardziej patriarchalnej instytucji władzy w Europie. Kościół, który tak dobrze dwa tysiące lat temu zaczynał, niestety tyle samo czasu trwa jego znieruchomienie. Zdążył solidnie skamienieć, stać się opoką, skałą coraz bardziej nadkruszoną - i bez przyszłości.
Kobieta wśród kardynałów - kadynalka? - dałaby na jakiś czas impet Kościołowi, pozwoliłoby to weryfikować doktrynę katolicką, uwspółcześniać ją. Podobno już Jan Paweł II proponował kapelusz kardynalski Matce Teresie z Kalkuty, ale nie wyraziła zgody.
O kobietach w gronie decydentów w Watykanie na razie spekuluje niewielu. Dopuszcza taką możliwość znajomy Franciszka, były jezuita. Nieśmiało pisze o tym, powołując się na okrętkę z JP II i Matką Teresą kardynał Michael Nolan.
Na razie te wieści rozchodzą się wśród Anglosasów, dla których kobieta przy ołtarzu stała się codziennością. Franciszka stać na taki krok. Kościół nadal byłby chory, lecz druga płeć wniosłaby nadzieję na jego względne uleczenie. Na agendzie z automatu znalazłby się celibat i inne nowocześniejsze osiągnięcia społeczne, na które Kościół ma tylko kropidło, ale żadnych argumentów.
Więcej tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz