sobota, 26 października 2013
Schetyna schodzi, ale nie odchodzi
Grzegorz Schetyna wypadł z rezerw. Dotychczas uchodził w Platformie za drugiego po Donaldzie Tusku, choć nie grał w pierwszym składzie. Jego paka trenowała na bocznym boisku, aby w sprzyjających okolicznościach przejąć stery w partii.
Przegrawszy na Dolnym Śląsku, w mateczniku, z Jackiem Protasiewiczem, człowiekiem Tuska, Schetyna będzie walczył o przetrwanie w PO.
Pozostają jego ludzie w ważnych regionach na Mazowszu i Wielkopolsce. Ale i to nie jest pewne, bo wypadnie z zarządu partii, więc puzzle wewnątrz PO ułożą się bez udziału rąk Schetyny.
Były wicepremier i marszałek Sejmu zbyt grał na osłabienie Tuska, aby teraz liczyć się z jakimś kołem ratunkowym. Platforma jest osłabiona sondażowo, musi przestać zajmować sobą. Radykalnie przeciąć wrzody korupcji, które w kilku regionach dotarły do opinii publicznej.
Wizerunkowo nie być tak silnie kojarzona z dobrem partyjnym, a przede wszystkim z lokalnym. Zdaje się, że to zadecydowało o wygranej Protasiewicza, którego bronią była otwarta współpraca z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem.
Schetyna schodzi z linii politycznego rażenia, ale nie odchodzi. Kadry PO nie są zbyt silne, co wydatnie okazało się w chwilach kryzysu sondażowego. Potrzebuje świeżej krwi, wymiany pokoleniowej, aby liczyć na wygrane w wyborach, których festiwal rozpocznie się za rok. Schetyna musi poczekać, ma najlepszy życiorys władzy w PO po Tusku.
Czekamy na posunięcia Tuska, który może lepiej spożytkować swoją silniejszą pozycję w PO dla dobra niepartyjnego, nie tylko administrowanie krajem, ale dla nas wszystkich, bo za załomem czyha PiS.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz