środa, 14 stycznia 2015

Czy Korwin-Mikke skończy w belgijskich Tworkach?


Janusz Korwin-Mikke przenosi obyczaje polityczne z kraju do Brukseli. W Polsce wszystko wolno, klepać bzdury o niepełnosprawnych, zazdrościć Hitlerowi tudzież Putinowi. To nie tylko specjalność JKM, innych także. Lecz prezes PiS nie kandyduje do PE, nie ma takiej potrzeby. W kraju nawet znalazł się ktoś odważny i chciał prezesa PiS wysłać na badania psychologiczne. Szybko się wycofał.

W Brukseli szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz bez ogródek o JKM powiedział, że jest ". przypadkiem dla służb medycznych". Schulz może nie wiedzieć, że naraził się byłemu prezesowi Kongresu Nowej Prawicy, który lubi egzekwować honor uderzeniem w twarz. Korwin-Mikke nie stoi w miejscu, więc plaskacz może zamienić się na coś bardziej zdecydowanego, twardszego.

Parlamentaryzm nie wiedzieć dlaczego ma pozytywne znaczenie semantyczne. Tak jest na świecie, wyjąwszy incydenty, które zdarzają się w najlepszych demokracjach. Parlamentaryzm polski odstaje od uniwersalnego w kierunku sarmatyzmu, sobiepaństwa.

Tę formę polskiego parlamentaryzmu przenosi do Brukseli Korwin-Mikke. Ale tam dowiaduje się, że jest przypadkiem dla służb medycznych. Czyżbyśmy tak przywykli do chorobowych form parlamentarnych, politycznych, że już nie widzimy, jak  duża część naszej klasy politycznej jest najzwyczajniej chora.

Przypomnę, że Korwin-Mikke nie jest jeszcze posłem Sejmu przy Wiejskiej. Mam nieodparte wrażenie, że gdyby Schulz na sali posiedzeń PE miał do czynienia z Kaczyńskim, to nie mówiłby o służbach medycznych, ani nawet nimi by nie straszył, ale wezwał karetkę, aby na sygnale dostarczyła "Sarmatę" do tychże służb.

Korwin-Mikke jak się postara, to faktycznie przewodniczący Parlamentu Europejskiego może go oddać w ręce służb w bejlgijskich Tworkach.

Więcej >>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz