"Gazeta Wyborcza" wzięła na warsztat wszechwładny nepotyzm, który uprawiają partie rządzące. Obszar tego nagannego procederu ma miejsce na styku polityki i biznesu.
Zwycięskie partie biorą wszystko, rządzenie rozpoczynają od wydalania poprzedników i obsadzania swoimi działaczami i rodzinami. Gdy spółek państwowych i samorządowych nie starcza, a rodziny wołają o "papu", tworzy się nowe podmioty gospodarcze korzystające z państwowej kasy.
Rządzą politycy, jak królowie, a sieć spółek to ich królicze nory. Ta szara sieć rozmnaża się, jak króliki. Pojawiają się ni stad, ni zowąd, niby króliki z kapelusza.
Prestidigitatorstwo takie jest na garnuszku państwa, czyli z naszych podatków żyją sobie rodziny polityków, jak królowie i króliki.
Tak było, gdy rządziły poprzednie partie, tak jest obecnie za koalicji PO i PSL. A może jeszcze gorzej, bo potrzeby wzrosły, rodziny się poszerzyły i wszyscy otwierają gęby, wołają o "papu".
Z tym samym mamy do czynienia na poziomie centralnym w Warszawie, w regionach i najmniejszych jednostkach samorządowych. Obsiadło tałatajstwo Polskę na wszelkich możliwych kierunkach, króliki wpieprzają Polskę, aż im uszy się trzęsą.
Jaka jest na to rada? Sprywatyzować, co się da. A nad resztą zaprowadzić kontrolę obywatelską, rząd zaś winien doprowadzić do takich prawnych procedur, aby państwo polskie w tej sferze było transparentne.
Droga daleka, ale możliwa. Taśmy PSL uświadomiły Polakom, jak rządzący robią obywateli w bambuko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz