sobota, 28 lipca 2012

O, qu! Rzepokracja

Nie ja ten termin wymyśliłem, wyszedł z głowy Tomasza Machały, który w felietonie pod tym właśnie tytułem odpowiada na felieton umieszczony w "Rzeczpospolitej". Temu prawicowemu dziennikowi nie podoba się, że portal Machały i Lisa opublikował listę posłów z adnotacją, jak głosowali podczas projektów ustaw o związkach partnerskich, które głosami rządzącej Platformy znalazły się w koszu.

"Rzepa" uważa, że publikacja, jak głosowali posłowie to ich stygmatyzowanie, napiętnuje takie działanie, ponieważ ten dziennik sądzi, iż jeżeli posłowie "słusznie" głosowali, nie można ich nazwisk podawać do wiadomości publicznej.

Taką prawica wyznaje zasadę. Demokracja ma być niejawna, nietransparetna. Ukrywać przed wyborcami, jak głosują i zachowują się ich przedstawiciele. Szczególnie, gdy to może nie podobać się społeczeństwu, a podoba się prawicy.

I odwrotnie. Gdy prawica chce napiętnować, publikuje takie listy proskrypcyjne, nie tylko listy głosowań w Sejmie, ale szczególnie zawartości wszelkich teczek i biogramów, kim był ojciec, matka i dziadkowie.

Machała zarzuca rzepokracji inną ważną przypadłość. Mianowicie cenzurowanie i wypowiadanie się na ich łamach tylko tych, którzy sądzą, jak oni. Innych zdań i innych idei nie dopuszczają.

Prawica dopuszcza niejawną demokrację w szczątkowej formie, ocenzurowanej. To jest definicja rzepokracji. Przy okazji dowiedziałem się, że matka Machały jest posłanką. Taka drobnostka, o której nie wiedziałem.

Ilustrację do opisu rzepokracji zaczerpnąłem z samej "Rzepy" (rys. Andrzej Krauze), bo prawica tak ma, że najlepiej sama siebie obnaża. Demokracja na prawicy leży i śpi, bo tak jej wygodnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz