poniedziałek, 6 lipca 2015

Elżbieta Witek, nowa kilometrówka i kit PiS


Nowa rzecznik PiS i Jarosława Kaczyńskiego Elżbieta Witek od razu została porównana do zapomnianego (och, niewdzięczna jest celebra medialna) Adama Hofmana. Też lubi kilometrówki.

Witek jednak zaliczyła słynne 460 km jazdą taksówką do Sejmu, bo "pociąg się zepsuł, nie było miejsc siedzących". Samochodami na koszt podatnika tyle jeździ co Kubica i Hołowczyc razem wzięci. No, ale ona jest posłem, tamci tylko wybitnymi rajdowcami (Witek w roku 2010 pobrała z kasy publicznej 33,1 tys. zł na swoje rajdy, bo w kraju "pociągi są zepsute", w pozostałych latach nie była gorsza)

Przyznam się, że nie rozumiem powyższego passusu. Nie było miejsc w zepsutym pociągu? Czyżby zepsute pociągi były tak pożądane. Do tej pory słyszałem tylko o zepsutym tramwaju zwanym pożądaniem.

Prezes PiS więc wyznaczył nową "kilometrówkę", bo Mastalerek nie radził sobie, a to z naprotechnologią (nie jest lekarzem), a to z uszczelnieniem systememu.

Tym hitem "uszczelniania systemu", przepraszam: kitem, PiS chce pozyskać 52 mld zł. To jakiś kit Midasa. Cały program PiS to kit Midasa.

Mastalerek nie zdał egzaminu, a może to już człowiek Dudy, albo Szydło, więc prezes musi uszczelniać swoja partię Witek, która może być bieglejsza w kicie PiS. Oby więcej nie przesadzała w "zepsutych pociągach". Może też wynikać z jej kilometrówki, iż przygotowuje się do rajdu Paryż - Dakar.

W każdym razie wygląda na to, że prezes postawił na niezły kit.

Więcej >>>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz