sobota, 11 czerwca 2016

Pawłowicz i Kaczyński, drożyzna ich utrzymania


Wcale nie jestem zdziwiony wydatkami Krystyny Pawłowicz na podróże taksówkami. W poprzedniej kadencji posłanka PiS wydała 52 tysiące zł.

Czy to jest rozbijanie się taksówkami? - jak popularnie określa się tego typu proceder. Ktoś powie, że to wielkość pieniędzy, za którą można utrzymać jakiś sierociniec przez kilka miesięcy i to na wysokim poziomie.

Ale wyobraźmy sobie Pawłowicz jeżdżącą autobusami, tramwajami, pociągami. Przecież ona tego by nie przeżyła. Zobaczyłaby, co inni o niej sądzą. A sądzą to samo, co ona o innych posłach nie pochodzących z PiS.

Zginęłaby pod inwektywami własnej produkcji.

Pawłowicz niestety nie ma takiej ochrony, jak prezes Kaczyński, który także nie ma prawa jazdy i własnego samochodu.

Kaczyński z dworca kolejowego by się nie ruszył, umarłby od inwektyw typu: najgorszy sort Polaka, elementu animalnego, bądź gestapo.

Kaczyński jest najdroższym utrzymankiem w kraju. Za jego szmal ok. miliona złotych rocznie można byłoby utrzymać przez rok sierocieniec, ze dwa żłobki i domy starców. A jeszcze by zostało na hulanki i swawole.

Nieróbstwo kosztuje. Zaświadczają o tym Pawłowicz i jej prezes.



Więcej >>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz