Jarosław Wałęsa ma całkowitą rację, iż film o naszym współczesnym, czyli jego ojcu, powinien powstać, gdy wszystko się ucukruje. Dotyczy to jednak jego sytuacji, a szczególnie Lecha Wałęsy.
Sztuki narracji są jednak głównie od tego, aby o współczesnych mówić ekspresją właściwą dla ich czasu. Abyśmy spojrzeli na siebie oczami współczesnych na siebie, aby nas opowiedzieli ci, którzy potrafią opowiadać. Którzy potrafią sądzić, potrafią porzucić uprzedzenia. Potrafią to, czego innym nie starcza.
Nie może to być słuszny obraz, odpowiadający bohaterom opowiadanej historii, bo takie obrazy są zwykle kiczem, laurką. A ten film jest o naszym współczesnym, a w zasadzie o Naszym Współczesnym, bo tak naprawdę Lech Wałęsa jest zbiorowym bohaterem. Jest lustrem, w którym podobamy się sobie, jest lustrem Stendhala na gościńcu naszej współczesności, jest także krzywym zwierciadłem, gdy spojrzymy na siebie z boku, gdy wzburzymy taflę tego zwierciadła swoimi emocjami, bądź innych.
Wałęsa to ja i ty. Z całym bagażem sukcesów i zaprzepaszczeń, z bagażem trafnych decyzji i głupkowatych rozwiązań. Nie chcę napisać, iż Wałęsa to Polska, raczej: Wałęsa to Polacy. Takim lider Solidarności nie był jednak w 1980 i 1981 roku, takim nie był w roku 1989, ani zaraz po Okrągłym Stole. Dlatego dobrze się stało, że wówczas nikt nie zrobił jakiejś hagiografii. Wałęsa wówczas reprezentował niektórych, ale dzisiaj jest już inaczej. Wałęsa to Nasz Współczesny: ty i ja.
Prawica odrzuci film, bo ma swoje interesy polityczne, ale Nasz Współczesny będzie także reprezentował poszczególne osoby z tamtej strony podziału politycznego.
Dobrze się stało, iż film zrealizował Andrzej Wajda, a scenariusz jest pióra Janusza Głowackiego, bo ci narratorzy gwarantują nieodmiennie wysoki poziom, acz Wajda nie jest w takiej formie, jak był, gdy stawał za kamerą, aby zrobić "Popiół i diament", czy "Wszystko na sprzedaż".
Następni narratorzy będą musieli się odnosić do dzieła Wajdy, a to podniesie odpowiednio wysoko poprzeczkę. Więc Jarosław, syn Lecha, niech zbytnio się nie martwi. Na starość obejrzy narrację o swoim ojcu i też będzie kręcił nosem. Film o Naszym Współczesnym winien wzbudzać emocje - teraz i potem, bo świadczy o tym, że nie jesteśmy zadowoleni, że musimy masę rzeczy poprawiać. To są nasze lustra, w których powinniśmy się przeglądać, aby nie popaść w stagnację. W pogodzenie, w martwotę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz