czwartek, 19 września 2013

Macierewicza nagonka na świat nauki a polityka historyczna


Antoni Macierewicz swoich ekspertów, którzy w prokuraturze wojskowej nie przedstawili ani kompetencji, ani dowodów, bronił, jak Ordon nieistniejącej reduty zamachu, wybuchu, etc.

Nawet więcej niż Ordon, który z reduty wszak wyszedł cało, bo potem spacerował sobie po paryskich Polach Elizejskich. Macierewicz zastosował praktycznie politykę historyczną i powołał się na "bezprecedensową nagonkę na świat polskiej nauki, najbrutalniejszą od 1968 roku". Przychodzi mi na myśl postać Reytana, poseł PiS własną piersią chronił naukowców cześć. Co mu zresztą pozostało? Tylko pozować nago, bo jego eksperci w takim samym stanie prezentowali naukę w prokuraturze.

Macierewicz jak zwykle w polityce historycznej dokonał manipulacji. Owszem, w 1968 roku nagonka była, lecz w podręcznikach historii ma ona nieco inną kwalifikację językową: "prześladowanie inteligencji pochodzenia żydowskiego".

Czy Macierewicz świadomie manipuluje historią, aby polityka historyczna była "po naszej stronie", tj. pisowskiej? Oczywiście, wszak był wówczas w opozycji i to postacią znaczną. Jest świadomy, jak kręcić językiem, niedomówieniami i przymiotnikami, aby uzyskać konieczny efekt. Macierewicz oprócz tego zna poglądy swoich ekspertów, wszak nie tylko siedzą razem na zebraniach zespołu, ale omawiają za kulisami i w pieleszach prywatnych taktykę i strategię, aby "wyszło na nasze".

Macierewicz, jakby tym niedomówieniem o "prześladowaniach świata polskiej nauki" ubiegł to, co wyjawił w "Faktach po Faktach" Roman Giertych, niedawno jeszcze bliski mu ideowo polityk. Były polityk LPR powiedział, że "jeśli chodzi o jednego z ekspertów zespołu Macierewicza, to w jednej z prowadzonych przeze mnie spraw pojawił się dowód, że z jego komputera były wysyłane komentarze o charakterze antysemickim".

"To jest jeden z trzech ekspertów Macierewicza" - doprecyzował Giertych, a "komentarze wysyłano z kraju". Odpada Binienda, pozostaje Obrębski i Rońda. Który z nich? O tym dobrze wie Macierewicz, bo już poznali się, jak łyse konie podczas spisku knucia teorii o wybuchach.

A może Macierewicz stoi tam, gdzie w 1968 roku stał Gomułka i mówi z pozycji Zenona Kliszki. To jest warte rozważania, gdyż jego eksperci skompromitowali naukę, a nawet "dokonali bezprecedensowej nagonki na naukowców", którzy trzymają się dowodów, faktów i rozumu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz