czwartek, 5 września 2013
Zresetować wszystkie umowy z Kościołem
Jaki interes ma państwo polskie, aby finansować Kościół i dawać koncesje na jego działalność okołokościelną (vide: koncesje medialne)? Kościół nie wchodzi w struktury państwa, coraz trudniej klasyfikować go jako instytucję o charakterze pożytku publicznego, bo często działa na szkodę państwa i określonych grup społecznych i obyczajowych.
Kościół nawet nie wnosi żadnej wartości do dobrobytu rodaków, do PKB Polski, jedynie odcina kupony w postaci datków na tacę, usług i posługi związanych z sacrum. Cele Kościoła klasyfikują się poza fizycznością, acz kapłani są do bólu fizyczni i roszczeniowi. Polski Kościół w swojej postaci jest egzemplifikacją komunistycznego komunału: każdemu z kleru według potrzeb (czy ktoś widział kapłana grzebiącego w śmietniku, jak to robi wielu rodaków?) A potrzeby Kościoła są ogromne. Utrzymanie duchowieństwa na wysokiej stopie życiowej, w szczególności hierarchii wyższej, a także szczegółowe potrzeby medialne sformułowane przez Rydzyka: tyle mediów, ilu katolików.
Kościół nie zarządza fabrykami, przedsiębiorstwami, ani usługami niezbędnymi do fizycznego bytowania na tym Padole Łez. Kościół jest w "posiadaniu" kilku dogmatów, których nie można zweryfikować, poddać osądowi naukowemu. Kościół operuje jedynie wartościami metafizycznymi, które są ludziom potrzebne, ale nie wiadomo, czy takie, jakie są we władaniu polskiego Kościoła.
W istocie polski Kościół jest instytucją eksterytorialną, kontrolującą wartości społeczne, obyczajowe, a także podpięty pod budżet państwa. Jak działalność instytucji tak zdefiniowanej można nazwać? Tylko pasożytującą.
Państwo polskie poszło na rękę Kościołowi - wbrew dużej części opinii publicznej - wynegocjowało, że za friko kler otrzyma 5 promili z odpisu podatkowego. To są pieniądze odjęte innym rozległym potrzebom społecznym, a jest ich masa.
Kościół powiedział władzom reprezentujących Polaków, że nie zgadzają się, że to dla nich mało. Dlaczego? Czy nie dlatego, iż poczuli odpowiedni wiew polityczny, gdy jeden z polityków zadeklarował wpisanie Boga do Konstytucji. A może Kościół już przygotowuje się na Światowe Dni Młodzieży i nauczony przykładem Brazylii (do tego stopnia ogromnie zadłużył się tamtejszy Kościół, iż muszą sprzedawać dobra materialne), chce się zabezpieczyć.
Kraj nie ma żadnego pożytku z Kościoła w tej postaci, jaki w kraju widzimy. A wręcz przeciwnie same kłopoty. Hierarchowie podburzają lud, jak zbiorowy Jakub Szela, z ambon czynią trybuny, na których nawołują do czynnego buntu przeciw krajowi.
Kościół winien być jeszcze raz zweryfikowany prawnie i to na gruncie konkretnych potrzeb, ekonomicznie poddany twardemu prawu ekonomicznemu "winien-ma" oraz opodatkowany, bo korzysta z ochrony, np. policyjnej. Konkordat jest w tej chwili anachronizmem. Polska winna zresetować wszystkie umowy z Kościołem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz