piątek, 1 sierpnia 2014
Dzisiaj Jerozolima nazywa się Woodstock
Polski Kościół może zbawić tylko ktoś taki, jak ks. Wojciech Lemański. Może. Ale stoi na przegranej pozycji. Tak jak jego poprzednik sprzed 2 tys. lat, który w morzu obcych - barbarzyńców ateistycznych Rzymian i swoich zniewolonych - został oddany na śmierć.
Chrystus miał rzesze wyznawców, ale to była kropla w morzu niechęci, wśród wzgardy uczonych faryzeuszy. Dzisiaj ks. Lemańskiemu nie grozi śmierć, ale grozi coś równie złego - śmierć cywilna wśród obojętnego kleru.
Czy uprawnione jest porównanie Lemańskiego do Joszui z Nazarethu? A dlaczego by nie. Też nie boi się obcych i swoich, bo w nim jest prawda.
A prawdą - proszę czytać Ewangelie i Dzieje Apostolskie - jest otwartość na drugiego człowieka. Tym jest prawda. Prawda stosunków międzyludzkich, empatii na drugiego człowieka, prawda wyjście do drugiego, a nie zamknięcie się w twierdzy. Prawda kościoła międzyludzkiego - to z Gombrowicza.
Nie wiem, ilu młodych ludzi z Woodstock uczęszcza do Kościoła. Jeżeli część uczęszcza na msze to nie dlatego, aby wierzyła, ale z rozpędu rodzinnego, rozpędu tradycji, z polskiego owczego pędu.
Jeżeli chodzi do koscioła, to niespecjalnie wie, co tam na ambonie proboszcz nawija. Polski Kościół ma swój ryt, coś w rodzaju trydenckiego, łacińskiego. To tylko rytuał, który się nie przeżywa, który nie ma wymiaru duchowego, wspólnoty, jest nakazem, nieruchomością, nieżyciem. Polski Kościół nie jest radością.
Dzisiejszy polski Kościół jest jak żydowski czasów Chrystusa. Martwy i uczony w faryzejskiej teologii. Do młodzieży na Woodstock przyjechał ktoś taki jak Chrysus wjeżdżający do Jerozolimy.
Dzisiaj Jerozolima nazywa się Woodstock.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz