czwartek, 6 czerwca 2013

Mariusz Błaszczak: tfu, tfu, tfu


Idioci, jak idioci. Jeden większy, drugi mniejszy. Mariusz Błaszczak to idiota formatu błaszczakowatego. Kiedyś Marek Migalski zdefiniował umysł Błaszczaka. Niewidzialny. Nikt tego umysłu nie widział. A sam autor tego umysłu, gdy przechodzi koło kogoś, jest niewidzialny.

Nie zauważa się go. Człowiek Nikt. Człowiek pchła. Nie widzisz go, a gryzie. Takie insekty należy tępić. Jeden z pisarzy polskich ten proces opis, iż pchłę, wesz, bierze się między paznokcie, zaciska je. Tyfus nie grozi.

Ile ta wesz Błaszczak wyssała krwi, tyle krwi pozostanie po Błaszczaku. A on nic. Dalej będzie niewidzialny i wysysał krew z budżetu państwa, z krwawicy Polaków.

Błaszczak - ktoś okrutnie wstrętny. Wymiotny. Zamieszczając jego zdjęcia, namawiam, popatrzcie na nie. Ale uważajcie na monitor. Szkoda wymiotować na dobro własne.

Takich w kraju mamy karakanów, takie wszy. Piszę to i się strofuję, dlaczego o takim beztalenciu - o właśnie: czy beztalenciu? wszak działa na szkodę naszą, Polaków i Polski - pisać, wystarczy zacytować tego mentalnego sowieta, współczesnego pośledniego stalinistę, nieroba (o strefie euro powiedział): - Ona się rozpada.

Błaszczak nie ma się z czego rozpaść. Mikry, niewidzialny, nigdy się nie scalił. Jest na rzadko. On wygląda, jakby narobił na rzadko. Tak samo mówi, jakby przed chwilą zrobił na rzadko. Nos trzeba zatykać.

Tfu. Na takiego antyPolaka należy tfuwać. Tfu, tfu, tfu. Odejdź, nieczystości i gryź jakiegoś Belzebuba, Lucyfera. Diabelskie nasienie. Insekt polityczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz