wtorek, 8 września 2015

Beata Szydło ujawniła się wraz z wpadką, nadal jest kandydatką prezesa na premiera


PiS ciągle mnie zaskakuje. Myślałem, że nieobecna w mediach Beata Szydło została przez prezesa Kaczyńskiego wycofana z roli kandydatki na premiera.

Otóż - nie! Ujawniła się w Krakowie na Nowym Kleparzu. Szydło ujawnia się wraz ze swoimi wpadkami, taki ma dar. Nie ma wpadki - nie ma Szydło w mediach. A kiedy nie ma wpadki? Nie ma nigdy.

Dobrze, że Szydło zaliczyła wpadkę, bo nie wiedziałbym, że prezes jej nie wycofał. Jest Szydło! Hurra!

Jest, bo zaliczyła wpadkę. Kartezjańskie "myślę, więc jestem" u kandydatki prezesa zamienia się "wpadam, więc jestem".

A wpadła Szydło na zwykłej konferencji prasowej, na której dziennikarz lokalnej "Wyborczej" Bartosz Piłat zadał pytania, na które kandydatka prezesa nie znała odpowiedzi.

Bywa. Każdemu może się zdarzyć nie znać odpowiedzi. Np. kiedy Polska została przyjęta do Unii Europejskiej? W 1992, czy w 1993 roku?

Nawet ekspertom zdarzają się wpadki, tj. zdarza się niewiedza w ich dyscyplinie eksperckiej - i to niewiedza podstawowa. Takim wszak ekspertem od górnictwa jest Szydło. Była burmistrzem górniczej gminy Brzeszcze, to musiała posiąść wiedzę o górnictwe, tak jak ma wiedzę o ruinach, choć w Nowej Soli była przejazdem szydłobusem.

Była burmistrz górniczych Brzeszcz nie wiedziała, ile wydobywa się węgla w Polsce, ile sprzedaje się go na krajowym rynku oraz ile trafia do naszych pieców.

Pytania dziennikarza były ogólniejszej, acz natury precyzyjnej. Dotyczyły ustaw antysomogowej i rewitalizacyjnej. Szydło nie dała się zbić z tropu i przez kilka minut nawijała, jaka to jest zła Platforma, a następnie skonkludowała: "konieczne są rozwiązania systemowe".

Dziennikarz chciał trochę konkretów, jakąś kapkę. Wówczas wtrącił się rzecznik Marcin Mastalerek, przerwał konferencję, a dziennikarza wyprosił.

Kto to słyszał, aby zadawać kandydatce pytania, na które nie zna odpowiedzi. Podejrzewam, że następne konferencje będą przebiegały, jak u prezesa. Dziennikarze piszą na karteczkach pytania, a polityk losuje je i odpowiada.

Jest jeszcze inne wyjście. Dziennikarzowi "Wyborczej" wręczyć wilczy bilet, na jego miejsce zaprosić Joannę Lichocką, ktora też kandyduje. Ta przynajmniej nie zna nawet trudnych pytań, więc odpowiedzi będą również łatwe. Mozna tez pytania nadsyłać drogą mailową.

Cieszę się, że Szydło wpadła na Nowym Kleparzu, bo wiem, że prezes jest stały w swoich uczuciach wyborczych. Mógłby wszak potraktować swoją kandydatkę, jak rękawiczkę, wymienić, zdegradować gorzej jak Kazimierza Marcinkiewicza, jeszcze w stanie embrionalnym, tj, w czasie kampanii parlamentarnej.

Może coś się z Szydło urodzi? Na razie zalicza same wpadki, ma poronione odpowiedzi.

Więcej >>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz