wtorek, 29 września 2015

Duda, Obama i Putin - trzy różne oblicza


Andrzej Duda jakimś szczęściem dostał okazję w ONZ, aby zatrzeć złe wrżenia z poprzednich zagranicznych wizyt.

Jakkolwiek doszło do sytuacji, iż przy jednym stole prezydent RP wznosił toast szampanem wspólnie z Barackiem Obamą i Władimirem Putinem.

Jakże jesteśmy zakompleksieni, gdy fascynujemy się, bądź oburzamy, z powodu jednego zdjęcia.

Ale to zdjęcie mówi wiele, bardzo wiele. Wystarczy skupić się na kilku zasadniczych elementach.



Wzrok Dudy, który nie potrafi postawić się pełną twarzą, skryty za gardą. Nawet wzniesionym kieliszkiem się broni. Obama i Putin naczyń używają do walki.

Ich wzrok jest walczący, a przynajmniej prezydenta USA. Duda przyzwyczajony tylko do prywislańskich sztucznych uśmiechów, nie wie, co zrobić ze swoim obliczem. Wysuwa do przodu szaniec czoła.

Długo by analizować ten obrazek, psychologowie więcej mieliby do powiedzenia.

Duda w tym samym czasie siadł do stołu z Putinem, gdy ambasador Rosji został wezwany przez polski MSZ na dywanik.

Delegacja Ukrainy zaś wyszła z sali obrad w czasie przemówienia Rosjanina.

To dobrze, że Duda nie wziął nóg za pas, że nie zademonstrował polskiej głupawki. Honoru źle rozumianego. Można sobie wyobrazić, jaki byłby prawicowy jazgot, gdyby znalazł się w tym samym miejscu Bronisław Komorowski.

Polityk bez pozycji na salonach świata dostał nieoczekiwaną szansę. Duda w tym wypadku jest szczęściarzem.

Pytanie najważniejsze: co załatwił? Czy potrafił tę sytuację wyzyskać? Czy jak jego wzrok i gest, jego mowa też pozostała obronna.

W dyplomacji jak w każdej dziedzinie: nie zyskując - tracisz. A Duda był w tym wypadku w roli głowy Polaków. Zyskał? Czy bronił się tylko?

Więcej >>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz