czwartek, 10 grudnia 2015

Macierewicz spotkał generała, który powiedział "nie"


Już w pierwszych dniach sprawowania urzędu ministra Antoni Macierewicz prowokował następny Smoleńsk.

Chciał przymusić wojskowych, aby podstawili mu transportową casę do lotu do Brukseli, gdzie debatowano na temat zamachów w Paryżu.

Macierewicz tak samo nie nieprzestrzagał wszelkich procedur, jak Lech Kaczyński. Wojskowe maszyny nie powinny służyć dla lotów dla aktualnie rządzących, mają zupełnie inne cele. A do tego Macierewicz nie zastosował się do procedur czasowych.

Macierewicz dociskał wojskowych, aby polecieć do Brukseli i pokazać się wojskową maszynę. Ot, dureń napinający mięśnie.

Znalazł się jeden generał, który postawił Macierewiczowi, "on się pod tym nie podpisze". Macierewicz przegrał, lecz następnym razem znajdzie pilota i dowódcę, Arkadiusza Protasiuka i gen. Andrzeja Błasika.

W takiej atmosferze braku procedur do kolejnej katastrofy musi dojść. Ileś razy sie udaje, ale tysiąc pierwszy - nie. I właśnie o to chodzi, o ten jeden raz tragiczny.

Po to są procedury. Generał, który sie postawił, może być przez Macierewicza odsunięty od dowodzenia, bo pisowcy nie znoszą ludzi porządnych.

Bylejakość to znak firmowy PiS. Z tego powodu doszło do katastrofy smoleńskiej, z bylejakości, "a może się uda".

Więcej >>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz