poniedziałek, 11 stycznia 2016

Andrzej Duda ma depresję


Andrzej Duda podobno ma depresję.

Nie jestem tym zdziwiony. Takiego kogoś jak on, musi dopaść dół. Oby lekka depresja nie skończyła się cięższą, a dół - przepaścią.

Bo co będzie jak runie w dół na zatracenie?

Duda nawet powinien mieć depresję. Wszystko na to wskazuje. Charakter ma pokrętny, a mniemanie na wyrost, jest niemal egocentrykiem. Do Nowego Tomyśla jeździł na lewizny, bo to kasa na podrzędnej uczelni, jak za darmochę, a przy tym wykorzystywał delegacje poselskie na prywatne chałtury. Do dzisiaj z tego się nie wytłumaczył.

Zestawiamy powyższe z twierdzeniem o sobie, iż jest niezłomnym. I co wychodzi? Marnej trzeba być kondycji intelektualnej, aby o sobie powiedzieć w takich górnych rejestrach językowych.

Duda został prezydentem przez wyciągnięcie za uszy z trzeciego, czwartego rzędu. Więc dla takiego prestidigitatora musi być szalenie wdzięczny, a nawet uważać, iż ten ujrzał w nim to, czego on sam nie widział. Dlatego Kaczyńskiego nazywa wielkim, geniuszem.

Gdy z takimi myślami staje przed porannym lustrem, aby sie ogolić, dopadają go czarne myśli i gniotą, gniotą. Duda wówczas się zmniejsza, ale musi być prezydentem, więc pompuje się, a także inni nad tym balonem psychiki pracują.

Ile Duda na takiej adrenalinie sukcesu w wyborach może pociągnąć? Nie za dłługo. Kilka miesięcy. A potem co? Jakoś trzeba się wspomagać. Kiedyś Kaczyński żył na barbituranach.

Duda ma świadomość, że jego rola sprowadza się do długopisa Kaczyńskiego, podpisze, co prezes wymyśli, a jego szable w Sejmie przepchną.

Walkę z rozumem zawsze się przegrywa, więc psychika siada. Raz, czy dwa razy można się oszukać. A ile można używać erystyki w stosunku do publiki, tj. Polaków, iż chce wspólnoty. Chyba Duda chce oksymoronu tej wspólnuty, mianowicie wspólnoty wykluczonych.

Duda też nie żyje w pustce emocji rodzinnych. I tutaj czarna łapa depresji chwyta go najmocniej, ciśnie, gniecie. Córka studiuje prawo i to na jego macierzystej uczelni, na której kadra profesorska Dudę zganiła.

Jak córka odbiera owo codzienne krytykowanie, przecież czuje te krzywe spojrzenia i słowa: ależ masz popapranego ojczulka. Jeszcze wytrzymuje, ale któregoś dnia młoda dziewczyna może zrobić to, co robią wszyscy w takiej sytuacji, wymówić rodzicielstwo.

Nie piszę o żonie Dudy, bo pochodzi z domu wybitnego, a przynajmniej takim jest teść - wybitny poeta, Julian Kornhauser. Może z teściem się nie lubić, ale nie da się jego wykreślić z myślenia. Nie można ciągle żyć w oszustwie.

Duda ma depresję? Duda ma głęboką depresję. A jej nie leczy się antydepresentami, albo na kozetce u domorosłego Freuda. Każdą depresję leczy się czynami.

Podkreślam: czynami. A do tej pory Duda dokonuje antyczynów, gdyż tak należy interpretować walkę z rozumnością, rozsądkiem, z prawem.

Jeżeli Duda się nie zmieni, to źle skończy. A tego jemu nie życzę, bo nikomu nie życzę uszczerbku. Nie życzę przede wszystkim źle mojej ojczyźnie, bo innej nie mam.

Więcej >>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz