Ryszard Kalisz poruszył kapitalny temat: zarobki posłów. I zachował się klasycznie, jak adwokat we własnej sprawie. Nomen omen.
A może powinien zachować się, jak prokurator, jak Magdalena Środa, która uważa, że "wybrańcy narodu" zarabiają wystarczająco, jeżeli nie za dużo.
Prokurator może zapytać - pod warunkiem, że będzie zarabiał mniej niż 9 tys. zł - a za co ma dostać taką wysoka pensję Mariusz Błaszczak, Kuchciński (bodaj Marek), Adam Hofman, a nawet Rafał Grupiński?
Wątpię, aby w "cywilu" dostali więcej. Ba, wątpię, aby Jarosław Kaczyński zarobił więcej. Bo jaki z niego fachowiec?
Odpowiedzialność? Owszem. Ale jaka odpowiedzialność? Prawo stanowią prawnicy zatrudnieni, jako doradcy, jako eksperci. A większość polityków nie jest prawnikami, to ludzie od podnoszenia rąk. A to niezbyt ciężka robota.
A więc większość naszych posłów pracuje raczej fizycznie, niż umysłowo.
Oczywiście są posłowie zasługujący na większe wynagrodzenie. Może powinniśmy pomyśleć o innej rekrutacji posłów. Innej selekcji w procedurach demokratycznych, itd.
Jak pogodzić marność Błaszczaka z domniemaną wartością fachową Kalisza? Oto jest pytanie.
Więcej >>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz