piątek, 15 kwietnia 2016

Szydło, sołtysowa, o rezolucji Parlamentu Europejskiego i o pięknym, rozwijającym się, demokratycznym kraju. Jakim kraju?


Kompetencje intelektualne Beaty Szydło winno nazywać się po imieniu. Niestety, byłyby to bardzo przykre słowa o niej i to kolokwialne.

Premier nie rozumie, co się dzieje wokół, jej horyzonty myślowe kończą się na płocie we wsi, którą metaforycznie można nazwać Kaczą Wólką.

W tej Wólce jest remiza. Gdyby Szydło nie chciało się pracować na roli, ani doić krów, to w tej remizie mogłaby walczyć o głosy na posadę sołtysa.

Mniej więcej do tego poziomu sięga. Nasza sołtysowa wzięła się po "nazywanie rzeczy po imieniu" (to jej słowa, acz "rzeczy" dorzucam od siebie, aby trochę było wyżej, jakaś aluzja do Słowackiego).

To nazywanie dotyczyło kwestii: dlaczego powstała rezolucja Parlamentu Europejskiego.

Otóż Unia Europejska chce od nas pieniędzy. My wpłacamy do kasy brukselskiej więcej niż z niej korzystamy.

Oraz UE to zgredy, tacy Pimkowie (Pimko ode mnie, bo Szydło raczej tego nie wie, kto to zacz), którzy potrafią pouczać.

Szkoda tego komentować. Opis UE i demokracji w sam raz na media pisowskie i trybunę w remizie.

No i fajny passus o Polsce trafił się Szydło, jak ślepej kaczce ziarno: "piękny kraj, rozwijający się, demokratyczny". Pewnie Szydło miała na myśli swoją Wólkę, bo 5 miesięcy temu "Polska była w ruinie".

Żałosną mamy sołtysową.


Więcej >>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz