poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Krzyż do odkurzenia i polakierowania. To powinien być początek drogi odesłania go z poznańskiego ratusza na dwór feudalny kurii abp. Gądeckiego


Katolik żeś, czy li ateista? - twoja sprawa i skrzypce. Taka jest konfesja. Wierzysz, bo masz potrzebę, nie wierzysz, bo dostępna ci wiedza na wiarę nie znajduje miejsca w twoim wnętrzu. Nie ma powodu, aby się tłumaczyć z konfesji, z metafizycznych bojaźni i drżenia.

Podobnie jest z symbolami. W katolicyzmie z krzyżem; bo naprawdę to jest totem, którym oznacza się władzę terytorialną. Zwierzę sika na drzewo, moczem znaczy swój teren, przeciwnikowi "mówi": wara od mojej wolności, zasiedlenia. "Krzyżem" płynów ustrojowych znaczony jest teren.

W Poznaniu zniknął krzyż z reprezentacyjnej sali w ratuszu: z Sali Błękitnej. Jakoś nikt nie chciał się przyznać do tego czynu, wreszcie ustalono powód. Krzyż poszedł do odkurzenia i polakierowania.

W zasadzie krzyż powinien być potraktowany, jak portret Jana Pawła II w gabinecie prezydenta Słupska Roberta Biedronia. Odesłany do właścicieli logo.

Bo krzyż w każdym rozumieniu jest totemem, jest logo. Czy prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak łazi po kościołach i wiesza w nawach, gdziekolwiek, trykające się koziołki, symbol stolicy Wielkopolski?

A miałby większy powód, niż totem w Sali Błękitnej. Abp Stanisław Gądecki nawet winien podziekować, bo bliżej byłby owieczek oznakowanych szkarłatną literą trykających się koziołków, a nie osiołków, co przeszkadzało swego czasu radnej PiS (o mentalnosci kuchty), gdy pomstowała na naturalną prymarną potrzebę człowieka i wszelkich istot żyjących na ziemi: trykanie. Tryk-tryk o może powstać drugi człowiek z niczego, tj. z pożądania. Taką mamy czarodziejską pałeczkę.

Prezydent Jaśkowiak zastosował z krzyżem szereg uników. Warto pamiętać, iż jest pierwszym z wielkich w kraju, tj. prezydentów wielkich miast, który śmiał poinformować dwór feudalny kurii - w tym wypadku arcybiskupa Gądeckiego - że nikt nie będzie rżnał firmę Poznań. Gądecki robił w balona poprzednika Ryszarda Grobelnego, który klękał, leżał plackiem przed klerem.

Leżał przed klerem, a nie przed Bogiem, bo ten niebyt metafizyczny nie jest tak podły, aby upadlać człowieka i przymuszać go do klęczenia. To biskupi w swej interpretacji tak przedstawiają Boga. Ale to tylko stara zależność: całuj, klękaj, kładź się, proś, bo masz czuć się gorszy, aby tobą rozporządzać.

Jaśkowiak zapowiedział audyt powiązań ratusza z kurią do końca roku i równouprawnienie ratusza w tych relacjach. Polityka municypalna w Polsce jeszcze się nie emancypowała z uchwytu patriarchalizmu Kościoła katolickiego. Takie nasze wszeteczeństwo, Ciemnogród.

Jaśkowiak ma niewątpliwe sukcesy w emancypowaniu się z powiązań z kurią, lecz ten krzyż w ratuszu niejako świadczy, iż lawiruje, jakby się bał powiedzieć, że tak rozumiany krzyż jest totemem. Krzyż wyprowadzony ze sfery sacrum - ustanowionej arbitralnością władz przybytku kościoła - jest li tylko totemem, znakiem zaklinania relaności. Tak jak mocz zwierzęcia.

Świętość trykających się koziołków jest symbolem miasta, ale wprowadzona na prawną eksterytorialność Kościoła, jest totemem. Abp Gądecki miałby prawo wyprowadzić koziołki i oddać je do "odkrzenia i polakierowania", odesłać do ratusza. Tak powinien zrobić z krzyżem prezydent Jaśkowiak.

To chyba powinno być jasne dla każdego przyciasnego umysłu, nawet dla doktorów teologii.

Więcej >>>

Przypomnienienie, jak tworzony był pięć lat temu "przemysł pogardy". Manufakturę niezalezna.pl "odkurzył i polakierował" na Twitterze Michał Protaziuk.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz