poniedziałek, 5 listopada 2012

Gmyz męczennik






Cezary Gmyz na aferze trotylowej tylko wygrał. Tego nie może powiedzieć Tomasz Wróblewski (b. naczelny) i dwóch pozostałych, których właściciel "Rzeczpospolitej" wylał.

Wróblewski to funkcyjny redaktor, dziennikarstwem się już nie parał.

A Gmyz zyskał nazwisko. Był jednym z wielu w szeregu, teraz będzie pierwszy. Dał jeszcze odpór na Twitterze, zarzucił swemu pracodawcy, że "mija się z prawdą".

Grzegorz Hajdarowicz z pewnością wcześniej wiedział, jakie "trotyl na wraku tupolewa" ma zabezpieczenie w dowodach, może nie przewidział reakcji świata polityki (do zamachu stanu niewiele brakowało), a także reakcji innych mediów.

Nie wiem, czy "Rzepa" się uratuje. Straciła twarz, stała się niewiarygodna, a za tym poleci brak reklam, obniżka cytowalności (może nie teraz, bo teraz jest najpowszechniej cytowanym dziennikiem w Polsce, ale za miesiąc, dwa) i dalszy odpływ czytelników.

Gmyz zaś zyskał tytuł pierwszego żurnalistycznego męczennika prawicy. Już o niego walczą prawicowe media. Portal wPolityce - no, jeden z braci Karnowskich - napisał na Twitterze: "Proponujemy panu pracę". A Adam Hofman skomentował: "Ładny gest".

Ba, Gmyz teraz będzie mógł zażądać pensji wysokości, jakiej nie miał do tej pory.

Interesuje mnie, co stanie się z redakcją "Rzeczpospolitej", bo tam gmyzowatych jest więcej i są nawet groźniejsi. Czy oni zostaną, gdy przyjdzie nowa miotła, nowy naczelny. To zależy, kto naczelnym zostanie.

Wyglądało mi na to, że przymierza się Tomasz Lis. Rozpatrywany jest Igor Janke, acz niespecjalnie to ostatnie chyba wchodzi w rachubę. Zależy, w którym ideowym kierunku będzie chciał żeglować właściciel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz