sobota, 24 listopada 2012

Polska beczka prochu



Ilu wyhodowanych zostało w kraju Brunonów K.? Przecież to nie jeden, którego CBA szczęśliwie śledziła, zbierała dowody, złapała za tyłek - i posadziła.

Tych nierozpoznanych Brunonów K. może być więcej. Jest ich więcej. Stu, dwustu? A to za sprawą jednego polityka, który taki, a nie inny podmiot polityczny oprowadza po marszach ku prawdzie i to z częstotliwością większą, niż kalendarz patriotycznych uroczystości.

Nakręcił spiralę nienawiści, wyhodował polskiego człowieka "patriotycznego", wydrążył go w środku. Tych ludzi z prochem zamiast normalnego wnętrza ma na sumieniu specjalista przestrzeni publicznej, faszerujący ją "kondominium niemiecko-rosyjskim", "zbrodni niesłychanej", niepolskich władz, bo z Wehrmachtu.


Prof. Radosław Markowski oblicza, że to już piąty, siódmy rok. OK, ale od Smoleńska jest to nie do zniesienia. Polskę czuć prochem, trupem. Polska stała się dwubiegunowa, czarno-biała, straciła barwy. Kraj przestał kusić kolorami, oficjalnie ma do zaoferowania tylko za i przeciw. Twórcze wątpliwości przestały być drożdżami, na których moglibyśmy rosnąć, różnić się, przyciągać nawzajem.

Czy to jest przerysowane? Niestety - nie. W tyle głowy pozostaje obawa, jak zimna lufa nagana, że któregoś pięknego dnia w czasie marszu takiego-owakiego, dnia, w którym będą obchodzone jakieś ważne daty, w trakcie uroczystości ku chwale czegoś i kogoś, wydrążony człowiek, jeden, albo grupa, ale za to patriotyczna, będzie chciała tym prochem się posłużyć.

Wydrążony człowiek siedzi na beczce prochu. Tym prochem straszy wszystkich wokół polityk, który nie potrafi polemizować, a tylko gardłować: czas na przełom, obudź się Polsko. Zaraza przeniosła się z polityki do światka dziennikarskiego i nawet nauki, do części tych światów. Do niedawna można była z tego śmiać się, ironizować. Była to beczka śmiechu, dzisiaj coraz bardziej przypomina beczkę prochu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz