niedziela, 4 listopada 2012

Więcej rozumu, a mniej emocji smoleńskich


Tomasz Lis we właściwy sobie ekspresyjny sposób analizuje w felietonie "Zamach na rozum" to, co się stało we wtorek, gdy "Rzeczpospolita" podrzuciła publicystyczny trotyl smoleński, podjęty natychmiast przez Jarosława Kaczyńskiego i PiS.

Smoleńsk jest zamachem na nasz rozum, nie stało się to wszak we wtorek, a antydatując: w pierwsze dni po katastrofie smoleńskiej, kiedy zaczęła się praca nad nowym wyznaniem: wiarą smoleńską. Norman Davis proroczo nazwał to już dwa lata temu: sektą.

Czy ten zamach na rozum ma szanse powodzenia? Lis uważa, że to zależy od nas. A dokładniej: od jakości naszego rozumu.

Jeżeli przyglądniemy się dziejom homo sapiens, gdy rozum podlegał krytyce, czyli miał tradycję przekazywania doświadczeń za pomocą mediów (pisma, książki i dzisiejszych mediów), rozum niejednokrotnie podlegał dezorganizacji i dewastacji, zamachy na rozum zbiorowy się udawały.

Lis wcale nie jest optymistyczny, zawiesza swoje wątpienie, czy zamach na rozum może się powieść. Wiara smoleńska stała się już wyznaniem misyjnym. Zauważmy, jeszcze niedawno "Rzeczpospolita" z niemal podobnym składem redakcji była przynajmniej wątpiąca, co do zamachu w Smoleńsku, dalece się dystansowała, a dzisiaj niemal w całości poparła naczelnego Tomasza Wróblewskiego i autora artykułu Cezarego Gmyza.

Czyżby ci ludzie stracili rozum? Albo może zaczęli wierzyć w teorie głoszone przez Macierewicza, a teraz i siebie?

Cynizm? Niekoniecznie. Acz wiara i cynizm się nie wykluczają, a nawet potrafią sobie służyć. Dzisiaj w zamach smoleński wierzy 26% Polaków. To ogromnie dużo. Co czwarty Polak jest wyznawcą wiary smoleńskiej.

Czy może być tych procentów więcej? Tak. Ci, którzy odrzucają nerwowo zamach smoleński, jutro mogą być wyznawcami zamachu. Szczególnie ci emocjonalni, bo oni mają słaby rozum, który nie potrafi się bronić z definicji przed wszelkimi wiarami, bo kiepsko ich umysł jest ufortyfikowany wiedzą, inteligencją.

Stąd ostatnio publicyści wzięli się do roboty, aby punkt po punkcie rozprawiać się z teorią zamachu, a tym samym z wiarą smoleńską. Bo czują zagrożenie. Niezbędni są do tego jednak politycy, ale o nich mam kiepskie mniemanie, nieistotne jest opcja, ale ich walory intelektualne, często są mierne.

Jak zobligować rządzących, aby wreszcie wzięli się do roboty i dali odpór tej szerzącej się wierze smoleńskiej, jak zaraza. Nie chodzi tutaj o zaklęcia typu: że ktoś ma przyjść rządzić, albo ktoś ma odejść. Ci zaklinacze zresztą są podobni do wyznawców wiary smoleńskiej.

W Polsce za mało jest rozumu, a za dużo emocji. Szczególnie w elitach, których struktura w partiach i mediach często jest przypadkowa. Za mało w Polsce jest rozumu na każdym poziomie, a za dużo emocji, które są podatne na każdą wiarę, dzisiaj antysmoleńską, jutro być może smoleńską.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz