poniedziałek, 19 listopada 2012

PSL: "Koko koko spoko"



Waldemar Pawlak złożył dymisję, która została przez Donalda Tuska przyjęta. Na razie Janusz Piechociński bryluje w mediach, nic konkretnego z jego ust nie pada.

I nie padnie. Piechociński przymierzał się do wygranej w głosowaniach na prezesa PSL. Ciągle przegrywał, ale był uparty, jak ludzie grający w totolotka.

I takie miał szanse w ostatnich wyborach w PSL. Uśmiechnęło się szczęście, bo w tym momencie zafunkcjonowało wiele okoliczności.

Gdyby zostały te wybory powtórzone dzień lub dwa później, raczej by nie wygrał.

PSL jest partią bez znaczenia, taką pozostanie do końca swoich dni, które niebawem nastąpią. Czy będzie to Piechociński, czy Pawlak - jest bez znaczenia.

Może nowy szef zaklinać rzeczywistość, że chce osiągnąć przy urnie wyborczej 12% dla PSL. Słowa, słowa. Tego rodzaju partia nie jest w stanie sformułować programu politycznego, który byłby strukturalną propozycją dla kraju, może tylko bronić chłopskich  przywilejów i to bardzo nielicznych. Na tym daleko nie można ujechać.

Przy tym Piechociński nie ma wiele do powiedzenia w sprawach dotyczących wszystkich Polaków, zarówno w gospodarczych, jak społecznych i obyczajowych.

Wejdzie szybko w kostium Pawlaka, bo nie ma innego wyjścia. Będzie lawirował między PO i PiS, aby dla swoich uzyskać, jak najwięcej. Jest zakładnikiem funkcjonariuszy partyjnych.

PSL, Piechociński, wcześniej Pawlak, to ludowa przyśpiewka do poważnej polityki. Takie "Koko koko spoko".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz