sobota, 1 grudnia 2012

Uwaga! To jest spowolnienie, a nie recesja




Dane GUS o wzroście PKB za III kwartał bieżącego roku są alarmujące. Na pewno będą alarmowały polityków, aby uderzać tymi danymi w rząd. Nie łudźmy się, że politykom chodzi o jakieś wspólne dobro, na uwadze mają własne, czyli ambicje o władzy.

Dane są niepokojące, bo wzrost PKB za III kwartał jest rzędu 1,4%, a spodziewano się zdecydowanie większego - 1,8% wg analityków. Warto w tym miejscu sobie uprzytomnić, iż jest to najniższy wzrost od początku 2009 roku. Wówczas to kryzys światowy osiągnął swoje apogeum największe od 80 lat, spowodowany m.in. spektakularnym upadkiem Lehman Brothers.

Zestawiając te liczby należy mieć w świadomości, iż wzrost gospodarczy rząd w tegorocznym budżecie przyjął na poziomie 2,5%. W rozliczeniu rocznym na tak wysokim poziomie na pewno nie będzie, ale nawet pesymiści, czy też realiści utrzymują, że utrzyma się powyżej 2%. JP Morgan podaje dokładne liczby i analitycy tego najbardziej prestiżowego banku obliczają roczny wzrost gospodarczy na 2,1%

To ciągle wzrost i to jeden z najwyższych w UE. Następny 2013 rok, szczególnie jego początek, ma być najtrudniejszy. Rząd przyjął w planach budżetowych na 2012 rok wzrost gospodarczy 2,2%. Urzędowy optymizm Jacka Rostowskiego i Donalda Tuska jest nie do utrzymania. OECD daje nam szanse na 1,6%.

Warto cały czas podkreślać, jest to ciągle wzrost. Gospodarka polska się rozwija, choć inwestycje i konsumpcja spadają (odpowiednio w III kwartale - 1,5% i +0,1%).

Niepokój jest słuszny. Ale czy takim jest u polityków opozycji, którzy wszak nie będą rozważali, ale alarmowali. No i oczywiście zapewniali, że oni lepiej wiedzą, będą wskazania na błędy bez wybaczenia.

Janusz Palikot na swoim blogu punktuje, czego nie zrobiono, a co sam zalecał Tuskowi. O tyle jest to bezwartościowe, że jego partia nie wchodzi w skład koalicji. Bo np. co zrobić z zaleceniem reformy ZUS i KRUS, które zjadają dużą część budżetu?

O nadchodzącym kryzysie, dotykającym bezpośrednio Polski, wiemy od dłuższego czasu. Czy rząd uczynił wszystko, aby zminimalizować jego skutki? Na pewno nigdy dość i na pewno nigdy tak, jak oponenci by chcieli. Zwłaszcza, że klasa polityczna dyskutuje na tematy, które niewiele mają wspólnego z codziennością Polaków, bo jak ma się Smoleńsk do gospodarki, itd?

Gospodarka polska hamuje, wytraca dotychczasową dynamikę, ciągle jednak jest w danych liczbowych jedna z najlepiej się prezentujących w UE. Nie jest to usprawiedliwienie, aby z dobrym samopoczuciem trwać przy władzy, ani z jeszcze większym animuszem opozycyjnym przewracać władzę. Czy polityków stać na rozmowę o faktycznym stanie kraju, a nie o ich chciejstwie?

Na mam złudzeń, zbyt się poróżniliśmy. Premier Tusk utrzymuje, że przyjęty właśnie na taką sytuację kryzysową program "Polskie inwestycje" winien nakręcać popyt i zatrudnienie. Państwo bierze na siebie odpowiedzialność w sferze gospodarczej, nie liczy zanadto na przedsiębiorców. Liberał przyjął filozofię Keynesa.

Czy to zda egzamin? Czy to w porę zostało przyjęte, czy nie za późno? Jeszcze inne istotne są pytania: Czy polskie instytucje są w stanie zgodnie współdziałać, aby minimalizować skutki kryzysu?

Wydaje się, że Komisja Nadzoru Finansowego zbyt przykręciła śrubą kredytową, a Rada Polityki Pieniężnej spóźniła się z obniżką stóp procentowych. To wpłynęło na tak niski wzrost PKB w III kwartale.

Mamy spowolnienie, ale to nie jest recesja. Do niej jest jeszcze kawałek drogi. RPP powinna w najbliższym czasie obniżyć stopy procentowe, to pozwoliłoby Polakom zaciągać kredyty, a tym samym zwiększać konsumpcję, aby jak najszybciej gospodarka wyszła na prostą wzrostową.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz