środa, 9 stycznia 2013

Dorna stalinizm z ludzką twarzą




Jarosław Kaczyńskiego ma czego żałować. Stracił Ludwika Dorna, który arkana dialektyki pisowskiej opanował do perfekcji, bo był ich zresztą oficerem politycznym, dopóki pozostawał w służbie. A i teraz broni tego, co Igor Tuleya obnażył w komentarzu do wyroku na kardiochirurgu dr Mirosławie G.

Dorn to całe gadanie Tulei i obrońców sędziego nazywa "dziamgotaniem" i pyta: Jaki to stalinizm? Sam sobie odpowiada: "Wielogodzinne 3 godziny".

Stalinizm to były konwejery. Definiuje prawdziwe stalinowskie konwejery "to metoda taśmowego przesłuchiwania podejrzanego przez zmieniających się śledczych pozbawiająca go możliwości snu. Konwejery bywały wielodniowe, ale zwykle trwały wiele tygodni".

A w IV RP jakie to były konwejery? Betka, pikuś. Były trzeci bliźniak Kaczyńskiego podaje przykłady. Ewa K. zabrana na przesłuchanie o 22.00, zakończyło się o 2.20.

Joanna G. Przesłuchanie zaczęło się o 22.54, zakończone o 2-giej w nocy.

Ludzie - krzyczy Dorn na blogu w wPolityce.pl - jakie to konwejery! U Józia "Słoneczko" to były nocne przesłuchania, to był prawdziwy stalinizm, twardy, mocny. Męski.

A w IV RP - chciałoby się współczuć Dornowi, że do tej męskiej metody stalinizmu jeszcze nie doszli - to był stalinizm z ludzką twarzą: tylko "wielogodzinne 3 godziny".



Wypis z Dorna:


Nie ma już sprawy wyroku na dr G., który został skazany za łapówkarstwo. Jest sprawa stosowania w sprawie dr G. „metod stalinowskich” przez CBA i prokuraturę.
O tej podmianie przesądziło ustne uzasadnienie wyroku wygłoszone przez sędziego, p. Tuleyę. O jakie „metody z lat 40 i 50-tych” chodziło. O – jak sprecyzował sędzia Tuleya – „konwejer”. W TVN 24 stwierdził, co następuje:
To określenie dotyczyło sposobu prowadzenia przesłuchań. Przesłuchania odbywały się w godzinach nocnych, były wielogodzinne, i to musi budzić skojarzenia z konwejerami, czyli wielogodzinnymi przesłuchaniami, jakie były na porządku dziennym w latach czterdziestych czy pięćdziesiątych.
I w związku z opinią p. Tuleyi słowa się leją i leją. Warto jednak zwrócić uwagę na fakty. Zacznijmy od wyjaśnienia, czym był „konwejer”. Jego historia sięga początków nowożytności, stosowany był niekiedy podczas procesów czarownic, ale na masową skalę zaczęto się nim posługiwać podczas „wielkiej czystki” w późnych latach trzydziestych w Związku Sowieckim. Od tego czasu stał się standardową metodą przesłuchań przez organy bezpieczeństwa w bloku sowieckim. Konwejer to nie wielogodzinne przesłuchanie w godzinach nocnych. Konwejer to metoda taśmowego przesłuchiwania podejrzanego przez zmieniających się śledczych pozbawiająca go możliwości snu. Konwejery bywały wielodniowe, ale zwykle trwały parę tygodni. Istotą konwejera było długotrwałe pozbawienie przesłuchiwanego snu w celu złamania jego woli i uzyskania przyznania się do sfabrykowanych zarzutów.
A teraz zwróćmy uwagę na fakty, czyli na to, co wiemy o godzinach i metodach przesłuchiwania podejrzanych w sprawie dr G. Podejrzanych, bowiem zeznania, na które powołuje się sędzia Tuleya zostały złożone przez świadków, którzy wtedy, gdy przesłuchiwało ich CBA i prokuratura mieli status procesowy podejrzanych. Wręczali łapówki, co zostało zarejestrowane na taśmie wideo, zostali zatrzymani jako podejrzani i byli przesłuchiwani jako podejrzani. Moja wiedza o godzinach i metodach przesłuchań, pochodzi z publikacji w „Gazecie Wyborczej”, która powieliła wpis z blogu dziennikarza TVN24 p. Jarosława Kuźniara, który powielił notatki swojej koleżanki-dziennikarki. Pomińmy oceny i emocje, którym na sali sądowej dawali wyraz byli podejrzani. Skupmy się na czasie trwania i godzinach przesłuchań.
W publikacji „GW” mowa o zeznaniach 6 świadków – byłych podejrzanych. Z tego zeznania trzech osób wspominają o godzinach i czasie przesłuchania.
Iwona Sz. Twierdzi, że była przesłuchiwana od godziny 10.00 do 15.00 przez CBA, następnie przewieziono ją do prokuratury, gdzie zadawano identyczne pytania. Załóżmy, że transport trwał ok. godziny, a „identyczne przesłuchanie w prokuraturze tyle samo, co w CBA. Wynika z tego, że Iwona Sz. Opuściła prokuraturę ok. 21.00.
Ewa K. została zabrana na przesłuchanie o 23-00. Przesłuchanie zaczęło się po północy, zakończyło o 2.20. Trwało zatem ok. 2 godzin.
Joanna G. została zatrzymana o 17.00. Przesłuchanie przez CBA zaczęło się o 22.54. Następnie podejrzaną przesłuchiwał prokurator. Przesłuchanie zakończyło się o 2 w nocy.
Mamy zatem, podsumowując przesłuchania przez CBA i prokuraturę jedno ok. dziesięciogodzinne przesłuchanie, które zakończyło się ok. dziewiątej wieczorem, co trudno uznać za porę nocną, jedno nocne przesłuchanie dwugodzinne i jedno nocne przesłuchanie trzygodzinne.
Dodać trzeba, że w dwu przypadkach dość krótkich przesłuchań nocnych podejrzani mogli się na nie nie zgodzić i przespać się w policyjnej izbie zatrzymań. Mieli wybór między dwiema niedogodnościami życiowymi: kontynuacją krótkiego przesłuchania do 2 lub 3 w nocy lub skorzystaniem z możliwości regeneracji w izbie zatrzymań i późniejszym wyjściem na wolność.
Otóż red. Kuźniarowi , sędziemu Rzeplińskiemu, mgr Stępniowi, prof., Modzelewskiemu, posłowi Kaliszowi , którzy podtrzymują groteskową opinię o konwejerze, łatwiej dziamgotać o stalinizmie niż odnosić się do faktów. Stąd mój skromny apel do dziennikarzy o zadanie sędziemu Tuleyi pytania: jak długo trwało najdłuższe przesłuchanie w sprawie dr G. przeprowadzone przez CBA i prokuraturę między godziną 22.00 a 6.00. Jeśli sędzia Tuleya nie zechce na nie odpowiedzieć, pytanie takie można zadać rzecznikowi prasowemu sądu i/lub rzecznikom prasowym CBA i prokuratury. Jeśli padnie odpowiedź, że 3 godziny, to problem stalinizmu i konwejera mamy z głowy, natomiast problem może mieć sędzia Tuleya, bo ja na przykład uznam, że przez niekompetencję i ignorancję na szwank naraził godność zawodu sędziowskiego. I może nie tylko ja. Pytanie, czy znajdzie się dziennikarz, który zada takie pytanie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz