środa, 30 stycznia 2013

Dorota Kania z magla




Dorota Kania w odpowiedzi na publikację w "Polityce" i "Newsweeku" na portalu Niezależna.pl pisze: "Każdy, kto zna moje bliskie związki z Żydami, wie, jaką bzdurą jest posądzanie mnie o antysemityzm".

Dobre pytanie: Kto zna związki Kani z Żydami?

Jakakolwiek odpowiedź na to pytanie, nie powoduje tego, że czytający dziennikarkę "Gazety Polskiej" nie tylko posądza ją o antysemityzm, ale stwierdza nie wątpiąc. Ba, antysemita identyfikuje się z Kanią w aspekcie antysemityzmu.

A antysemityzm nie jest bzdurą, a negatywną cechą polityczno-charakterologiczną, co z jej testów uderza w oczy, a łechce antysemitę.

Antysemici tacy, jak Kania nie przyznają się do antysemityzmu, tylko tak konstruują swoją wypowiedź, że wątpliwości może mieć antysemita, bo chciałby, aby to było mocniej i wprost.

To jedna przewina Kani, inna to zaglądanie do życiorysów przodków. Skąd u Kani takie podglądactwo? - można zapytać w jej stylu. Takie lustrowanie? A to jest cecha przypadłości charakterologicznej, czyżby na każdym kroku była przez rodzinę szpiegowana, podglądana? To nie jest rzetelność dziennikarska, to nie jest skupienie się na meritum opisywanego problemu, jest to li tylko za wszelką odgrywanie się, czucie się gorszym, poniżonym, zakompleksiałym. Jest na ten temat cała literatura przedmiotu, poczynając od Freuda.


Kania swoją wypowiedź tytułuje "Wrzask potomków KPP". I znowu przyganiał kocioł garnkowi.

W "Polityce" wrzasku nie ma, tylko pytanie: Czy dzieci mają tłumaczyć się z biografii rodziców?"

Kto wychował Kanię, że jest tak marnego i wrzaskliwego charakteru? - tak można zapytać w stylu Kani. Kania specjalizuje się w podglądactwie biografii przodków dziennikarzy i polityków, którzy są zupełnie inni, niż ona, dlatego stali się wrogami. Nie interesuje ją spór o meritum sprawy, lecz zaglądanie do majtek przodków.

Jak można nazwać resentyment Kani, gdy pisze: Dla wrzeszczących spadkobierców KPP mam złą wiadomość: nadal będę pisała o pokoleniu komunistów, którzy mieli zająć miejsce elit zamordowanych w Katyniu, Powstaniu Warszawskim, w kazamatach więzień NKWD i MBP. Opiszę rozpacz Jodka Mordki, który nie mógł przywitać czerwonoarmistów, z czego sam zwierzał się w swoim życiorysie. Czytelnicy dowiedzą się o działalności Ozjasza Szechtera, Stefana Michnika, Daniela Passenta.


To właśnie jest wrzask, odgrażanie się, bo już na przywoływanych łamach Niezależna.pl zapowiedziała, że na jesieni ukaże się publikacja "Resortowe dzieci". Kania sama się poniża, a za tę czynność odpowiada tylko ona, a nie nikt z przywoływanych przez nią. Podglądactwo życiorysów przodków nie jest żadną lustracją, a hańbą czyniącego to. Nie jest to żadne dziennikarstwo, a poziom magla.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz