piątek, 4 stycznia 2013

Flaki po macierewiczowsku




Antek "Powsinoga" Macierewicz serwuje na okrągło to samo danie: flaki smoleńskie, które stały się niestrawne.

Ile media mogą to konsumować, publiczność zwraca  je, a szef smoleńskiej kuchni tylko to podaje, więc nazywam od tego powsinogi po mediach rydzyko-sakiewiczowych: flaki smoleńskie w zaprawie po macierewiczowsku.

Kuchmistrz od flaków smoleńskich tym razem dla stefczyk.info porównał dwie katastrofy lotnicze, tę na Wnukowie z 29 grudnia 2012 i jego "perłę w koronie" z 10 kwietnia 2010. I co mu wyszło? To samo.

Na Wnukowie szybko wzięto się do badania czarnych skrzynek, a wrak samolotu przetransportowano do hangaru. W Smoleńsku zaś strona rosyjska chce coś ukryć, a "dramat polega na tym, że pomagają jej w tej sprawie urzędnicy rządu Donalda Tuska" - tak twierdzi "Powsinoga".

Instrukcje rosyjskiego MAK realizował płk Klich, a kilkanaście minut po katastrofie minister dyplomacji Sikorski wiedział, że to wina polskich pilotów. Strona rosyjska - wg kuchmistrza od flaków swojego imienia - była doskonale przygotowana na to, kto "po stronie polskiej będzie gotów reprezentować rosyjski punkt widzenia".

"Rosjanie w sprawie Smoleńska chcą coś ukryć" - tak orzekł. Czyżby zmienił zdanie, że "coś" to nie dwa wybuchy?

Nie! Jeszcze raz podał nam to samo danie: flaki. Ale zaszedł "Powsinoga" od innej strony - od Wnukowa. Gdyby na świecie przestały się zdarzać katastrofy lotnicze, Macierewicz porównywałby Smoleńsk do jakiejś katastrofy kolejowej lub drogowej. Gdyby zaś świat był bezwypadkowy - kuchmistrz Macierewicz zbankrutowałby ze swoją karczmą "Smoleńsk". A tak media rydzykowo-sakiewiczowe i posłowie PiS: "Jedzą, piją, lulki palą, hulanka, swawola, ledwo karczmy nie rozwalą..." Reszta zaś tymi flakami wymiotuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz