niedziela, 19 sierpnia 2012

Kaczyński jak Plichta


Marcin Plichta, obecnie znany medialnie jako Marcin P., ma swoje polityczne odwzorowanie i dużo starszy stempel korupcji i oszustwa.

Mianowicie niejakiego Jarosława Kaczyńskiego, który tak naprawdę medialnie powinien nazywać się też adekwatnie: Jarosław K.

Plichta przez krótki czas robił w bambuko Polaków, Kaczyński przez cały czas drze szmal z naiwnych quasi-patriotów.

Jakie jest różnica między Marcinem P. a Jarosławem K.? Ten pierwszy oszukał ziomków na kilkadziesiąt mln zł, prezes PiS nabrał na sumę o wiele, wiele większą, a liczy się ona w miliardach zł.



Marcin P. będzie siedział, Jarosław K. deptał po Krakowskim Przedmieściu w drodze "do prawdy". Dlaczego nie depcze po celi trzy na cztery kroki? Nie wiem. Tak poukładane zostało życie polityczne w kraju, że ci którzy powinni wymierzać celę swoimi krokami, robią to na Krakowskim Przedmieściu.

Najnowszy numer "Newsweeka" dobiera się do "życi" (jak mówią Ślązacy) Kaczyńskiego, ujawniając jego piramidy finansowe, które nie runą, bo mają jeden kierunek: kieszeń PiS i prezesa.

Sieć układu biznesowego Kaczyńskiego zorganizowana w ramach fundacji skupionych wokół PiS jest typowym układem korupcyjnym. Jedna fundacja nazywa się im. Lecha Kaczyńskiego (w Polsce wystarczy być nieudacznikiem, aby czczono cię imieniem fundacji), albo Zespół Pracy Państwowej (w tym ZPP Kaczyński był Wandą Wasilewską; ten sam stosunek do Polski i gabaryty). A jest takich podmiotów zorganizowanych wokół PiS bez liku.

Taki układ zrobił wokół PiS Kaczyński i poprzez niego wysysa krwawicę Polaków. Nie dziwi, że jest w sojuszu politycznym z o. Rydzykiem, który podobnie wampirycznie zachowuje się do swoich owieczek.

Jeden nie potrafi mówić poprawnie po polsku (Rydzyk), drugi nie wie, o co chodzi we współczesnym świecie (Kaczyński np. bez konta bankowego), ale orżnąć Polaków potrafią. Plichta przy nich to przedszkolak.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz